Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Lękowa uwaga i planowanie odburzania

Pozostałe ciekawe treści dla, których obecnie nie został stworzony osobny dział.
Regulamin forum
Uwaga! Attention! Achtung! 注意广告!
Ten dział poświęcony jest materiałom forumowym, służą one "do odczytu" czyli nabywania informacji i ewentualnie komentarza. Nie opisuj tu swojej historii, objawów i nie zadawaj pytań o zaburzenia.
Jeśli masz taką potrzebę przejdź na stronę główną forum - Kliknij - do sekcji FORUM DYSKUSYJNE, tam masz dostępnych wiele działów do rozmów, pytań itp.
ODPOWIEDZ
Katja
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 1179
Rejestracja: 23 września 2019, o 00:43

1 marca 2021, o 13:43

Hej, pisze ten wpis ponieważ często w wiadomościach i też na forum czytam wpisy osób, które się odburzają i narzekają, że niby ogarniają temat, ale jakoś słabo im to odburzanie idzie. Rzecz jest często w wielu sprawach i u każdego w innym miejscu może być położony akcent, ale ze rzeczy które ostatnio rzuciły się mi w oczy to chciałbym zwrócić Waszą uwagę na no właśnie: WASZĄ UWAGĘ, którą ciągle niemal macie nakierowaną na analizę dnia i swojego samopoczucia, co często skutkuję barwnymi opisami w rodzaju:

"Dziś rano to czułam się całkiem dobrze, ale potem pojawiły się jakieś duszności, trochę mniejsze niż wczoraj, ale jednak. Olałam i przeszło, ale o 14:30 znowu wróciło i jeszcze do tego nerwicowa gula w gardle, Jezussssss jak ja tego nie lubię, zajęłam się więc czymś, ale w sumie to zrobiło mi się trochę słabo i tak naprawde to nie wiem od czego bo ostatnio pracuję nad sobą i już mi się nie robiło tak słabo, a tu znowu to samo, co robię nie tak, że to wraca. Wkurzyłam się, bo już kilka dni było pod tym względem ok, a teraz znowu, wczoraj na przykład o tej samej porze byłam w sklepie ze znajomymi i było ok, a dziś już znowu męczy mnie ten stan. Ciekawa jestem czy wieczorem będę miała spokój, pewnie nie, ale nic spróbuje olać, bo wczoraj i przedwczoraj jak olewałam to było ok."

+ do tego dialogi wewnętrzne w rodzaju:

"No i oczywiście znowu te zjebane myśli są , jprdl to w ogóle kiedyś przejdzie, chyba nigdy nie przejdzie. Co ja mam do cholery robić ma te myśli..." :grr: :grr: :grr:

i pytanie na forum ( często po raz któryś o to samo ), albo narzekanie na forum



I teraz niech się każdy z Was zastanowi czy w tym opisie widzi siebie? A jeśli tak, to odpowiedz sobie na pytanie: jak do cholery Twój stan emocjonalny ma się uspokoić przy takim wyczuleniu, porównywarce dni i braku zaufania do siebie i otaczającego Cię świata? Czy ludzie normalnie zastanawiają się dlaczego dziś o boli ich głowa, bo wczoraj to ich nie bolała? Czy ludzie normalnie panikują jak się gorzej poczują po kawie?
Ja w swoich najlepszych chwilach potrafiłam relacjonować mojemu facetowi co 15 minut moje samopoczucie niby niewinnymi stwierdzeniami typu "jakoś słabiutko mi po tej kawie, pewnie przejdzie, jak myślisz? " itp. Albo zastanawiać się Bóg wie ile przed wyjściem w co się ubrać żeby mnie nie zawiało ( bo wtedy najpewniej umrę od przeziębienia :no ) albo żebym się nie zgrzała ( bo wtedy też umrę od przeziębienia :no ) i potem się wracać jeszcze ze 3 razy, bo nie ta czapka, nie ten szalik itp. Każda kawa czy herbata to było gdzieś tam w tyle głowy wyczekiwanie czy mnie wywali z butów po niej czy nie. uhuhuh A przy tym wszystkim wydawało mi się, że się odburzam, bo przecież ignoruję ataki paniki, ośmieszam lękowe myśli itd.

Teraz ktoś z Was powie, ale ja mam tyle objawów, że nie da się nad tym nie zastanawiać. Guzik prawda, da się, miliony ludzi tak robi. Pogadajcie z ludźmi dookoła Was czy wszyscy to zawsze czują się ok i nic ich nigdy nie boli np po zjedzeniu czegoś. Zapewniam, że wiele osób wokół Was ma różne objawy ze strony organizmu tylko nie robi sobie z tego tematu do analiz. Tym co Was odróżnia od tych ludzi nie są objawy tylko AKTYWNY STAN ZAGROŻENIA
Był czas, że miałam co chwila jakiś kolejny objaw stresu ( i to bywało, że naprawdę grubę ) i nie zajmowałam się tym ponieważ byłam owszem zestresowana ( stąd objawy ), ale nie miałam aktywnego stanu zagrożenia. Tym co powoduje, ze tak obsesyjnie pilnujecie tego wszystkiego jest aktywny stan zagrożenia i Waszym celem jest go wyłączyć, wyłączyć czerwony alarm w Waszej głowie. A żeby to zrobić to musicie przestać reagować na niego i pozwolić żeby ucichł. A więc przestać obsesyjnie pilnować każdej minuty dnia i przestać reagować na "lękowe propozycje" które co chwila podsyła Wam mózg. Żle się czujesz po kawię, to się połóż na chwilę, nie możesz zasnąć w nocy to sobie poczytaj książkę zamiast odpalać google i sprawdzac czy od tego się umiera.

Jeżeli się odburzacie to Wasz stan emocjonalny nie może być ciągle uwierdzany w tym, że zagrożenie jest Waszym ciągłym wyczuleniem, analizą, porónywaniem dni i pilnowaniem się żeby tylko nie zrobić coś nie tak. Wprowadzie trochę luzu, spontaniczności w Wasze życie, przestańcie się tak bardzo pilnować co zjecie, czego się napijecie, przestańcie relacjonować swoje poranki czy wieczory swoim bliskim albo w necie, ja wiem, że tak wydaję się bezpieczniej, ale w ten sposób tylko utwierdzacie Wasz stan emocjonalnym, że trzeba utrzymywać stan zagrożenia, bo nie jest bezpiecznie.

I tu przejdę do drugiej kwestii o której chciałbym napisać, chodzi o podejście do odburzania. Większość z Was w tym też był czas, że i ja podchodzi do odburzania jak do całego swojego życia i robi dokładnie to co zaprowadziło Was do zaburzenia lękowego czyli chcę te odburzanie całkowicie kontrolować, najlepiej żeby Victor albo jakaś inna odburzona osoba rozpisała na kartcę co robić każdego dnia, co na jaką myśl i całe dnie analiza jak to odburzanie ugryć, a w razie jakiegoś gorszego dnia panika, że jednak źle to gryziemy. I ja rozumiem, że to lęk Was do tego skłania, ale trzeba wreszcie wbić sobie, że nie tędy droga i nie w tym rzecz. Odburzanie to jest proces który jest indywidualną sprawą ( choć przebiega często podobnie ), gdzie uczycie się pewnych postaw, robicie pewne błędy jak to w życiu i gdzie potrzeba czasu żeby wypracować sobie jakieś swoje podejście. Odburzanie nie potrzebuję tych Waszych planów i wizji co po czym, z czego połowa idzie się jeb...bo nie da się tego wszystkiego tak upilnować. Zamiast tych wszystkich ustaleń co w razie ....itp lepiej skupić się na pewnej konsekwencji w ignorowaniu lękowych myśli, cierpliwości w znoszeniu nieprzyjemnych doznań i zajmować się swoim życiem i realnymi sprawami. Naprawdę lepiej przez cały dzień robić coś sensownego w pracy czy w domu niż cały dzień maglować forum i rozmyślać nad strategiami naszego podejścia do zaburzenia, bo często na tym rozmyślaniu się to kończy, bo ciągle pojawia się jakieś "ale". Zastanówicie się też czy jeszcze przed zaburzeniem ciągłe planowanie i szykowanie się jak na koniec świata do wszystkiego nie powodowało, że na planach się u Was się kończyło. I czy jest sens podchodzić do życia z takim ciśnieniem.


Pozdrawiam :)
https://www.czlowiekczujacy.pl

Niestety nie jestem w stanie odpowiadać na wszystkie wiadomości na priv, dlatego zrobiłam bloga.
Awatar użytkownika
Maciej Bizoń
Hardcorowy "Ryzykant" Forum
Posty: 545
Rejestracja: 7 sierpnia 2019, o 14:04

1 marca 2021, o 14:08

Katja pisze:
1 marca 2021, o 13:43
Hej, pisze ten wpis ponieważ często w wiadomościach i też na forum czytam wpisy osób, które się odburzają i narzekają, że niby ogarniają temat, ale jakoś słabo im to odburzanie idzie. Rzecz jest często w wielu sprawach i u każdego w innym miejscu może być położony akcent, ale ze rzeczy które ostatnio rzuciły się mi w oczy to chciałbym zwrócić Waszą uwagę na no właśnie: WASZĄ UWAGĘ, którą ciągle niemal macie nakierowaną na analizę dnia i swojego samopoczucia, co często skutkuję barwnymi opisami w rodzaju:

"Dziś rano to czułam się całkiem dobrze, ale potem pojawiły się jakieś duszności, trochę mniejsze niż wczoraj, ale jednak. Olałam i przeszło, ale o 14:30 znowu wróciło i jeszcze do tego nerwicowa gula w gardle, Jezussssss jak ja tego nie lubię, zajęłam się więc czymś, ale w sumie to zrobiło mi się trochę słabo i tak naprawde to nie wiem od czego bo ostatnio pracuję nad sobą i już mi się nie robiło tak słabo, a tu znowu to samo, co robię nie tak, że to wraca. Wkurzyłam się, bo już kilka dni było pod tym względem ok, a teraz znowu, wczoraj na przykład o tej samej porze byłam w sklepie ze znajomymi i było ok, a dziś już znowu męczy mnie ten stan. Ciekawa jestem czy wieczorem będę miała spokój, pewnie nie, ale nic spróbuje olać, bo wczoraj i przedwczoraj jak olewałam to było ok."

+ do tego dialogi wewnętrzne w rodzaju:

"No i oczywiście znowu te zjebane myśli są , jprdl to w ogóle kiedyś przejdzie, chyba nigdy nie przejdzie. Co ja mam do cholery robić ma te myśli..." :grr: :grr: :grr:

i pytanie na forum ( często po raz któryś o to samo ), albo narzekanie na forum



I teraz niech się każdy z Was zastanowi czy w tym opisie widzi siebie? A jeśli tak, to odpowiedz sobie na pytanie: jak do cholery Twój stan emocjonalny ma się uspokoić przy takim wyczuleniu, porównywarce dni i braku zaufania do siebie i otaczającego Cię świata? Czy ludzie normalnie zastanawiają się dlaczego dziś o boli ich głowa, bo wczoraj to ich nie bolała? Czy ludzie normalnie panikują jak się gorzej poczują po kawie?
Ja w swoich najlepszych chwilach potrafiłam relacjonować mojemu facetowi co 15 minut moje samopoczucie niby niewinnymi stwierdzeniami typu "jakoś słabiutko mi po tej kawie, pewnie przejdzie, jak myślisz? " itp. Albo zastanawiać się Bóg wie ile przed wyjściem w co się ubrać żeby mnie nie zawiało ( bo wtedy najpewniej umrę od przeziębienia :no ) albo żebym się nie zgrzała ( bo wtedy też umrę od przeziębienia :no ) i potem się wracać jeszcze ze 3 razy, bo nie ta czapka, nie ten szalik itp. Każda kawa czy herbata to było gdzieś tam w tyle głowy wyczekiwanie czy mnie wywali z butów po niej czy nie. uhuhuh A przy tym wszystkim wydawało mi się, że się odburzam, bo przecież ignoruję ataki paniki, ośmieszam lękowe myśli itd.

Teraz ktoś z Was powie, ale ja mam tyle objawów, że nie da się nad tym nie zastanawiać. Guzik prawda, da się, miliony ludzi tak robi. Pogadajcie z ludźmi dookoła Was czy wszyscy to zawsze czują się ok i nic ich nigdy nie boli np po zjedzeniu czegoś. Zapewniam, że wiele osób wokół Was ma różne objawy ze strony organizmu tylko nie robi sobie z tego tematu do analiz. Tym co Was odróżnia od tych ludzi nie są objawy tylko AKTYWNY STAN ZAGROŻENIA
Był czas, że miałam co chwila jakiś kolejny objaw stresu ( i to bywało, że naprawdę grubę ) i nie zajmowałam się tym ponieważ byłam owszem zestresowana ( stąd objawy ), ale nie miałam aktywnego stanu zagrożenia. Tym co powoduje, ze tak obsesyjnie pilnujecie tego wszystkiego jest aktywny stan zagrożenia i Waszym celem jest go wyłączyć, wyłączyć czerwony alarm w Waszej głowie. A żeby to zrobić to musicie przestać reagować na niego i pozwolić żeby ucichł. A więc przestać obsesyjnie pilnować każdej minuty dnia i przestać reagować na "lękowe propozycje" które co chwila podsyła Wam mózg. Żle się czujesz po kawię, to się połóż na chwilę, nie możesz zasnąć w nocy to sobie poczytaj książkę zamiast odpalać google i sprawdzac czy od tego się umiera.

Jeżeli się odburzacie to Wasz stan emocjonalny nie może być ciągle uwierdzany w tym, że zagrożenie jest Waszym ciągłym wyczuleniem, analizą, porónywaniem dni i pilnowaniem się żeby tylko nie zrobić coś nie tak. Wprowadzie trochę luzu, spontaniczności w Wasze życie, przestańcie się tak bardzo pilnować co zjecie, czego się napijecie, przestańcie relacjonować swoje poranki czy wieczory swoim bliskim albo w necie, ja wiem, że tak wydaję się bezpieczniej, ale w ten sposób tylko utwierdzacie Wasz stan emocjonalnym, że trzeba utrzymywać stan zagrożenia, bo nie jest bezpiecznie.

I tu przejdę do drugiej kwestii o której chciałbym napisać, chodzi o podejście do odburzania. Większość z Was w tym też był czas, że i ja podchodzi do odburzania jak do całego swojego życia i robi dokładnie to co zaprowadziło Was do zaburzenia lękowego czyli chcę te odburzanie całkowicie kontrolować, najlepiej żeby Victor albo jakaś inna odburzona osoba rozpisała na kartcę co robić każdego dnia, co na jaką myśl i całe dnie analiza jak to odburzanie ugryć, a w razie jakiegoś gorszego dnia panika, że jednak źle to gryziemy. I ja rozumiem, że to lęk Was do tego skłania, ale trzeba wreszcie wbić sobie, że nie tędy droga i nie w tym rzecz. Odburzanie to jest proces który jest indywidualną sprawą ( choć przebiega często podobnie ), gdzie uczycie się pewnych postaw, robicie pewne błędy jak to w życiu i gdzie potrzeba czasu żeby wypracować sobie jakieś swoje podejście. Odburzanie nie potrzebuję tych Waszych planów i wizji co po czym, z czego połowa idzie się jeb...bo nie da się tego wszystkiego tak upilnować. Zamiast tych wszystkich ustaleń co w razie ....itp lepiej skupić się na pewnej konsekwencji w ignorowaniu lękowych myśli, cierpliwości w znoszeniu nieprzyjemnych doznań i zajmować się swoim życiem i realnymi sprawami. Naprawdę lepiej przez cały dzień robić coś sensownego w pracy czy w domu niż cały dzień maglować forum i rozmyślać nad strategiami naszego podejścia do zaburzenia, bo często na tym rozmyślaniu się to kończy, bo ciągle pojawia się jakieś "ale". Zastanówicie się też czy jeszcze przed zaburzeniem ciągłe planowanie i szykowanie się jak na koniec świata do wszystkiego nie powodowało, że na planach się u Was się kończyło. I czy jest sens podchodzić do życia z takim ciśnieniem.


Pozdrawiam :)
Jej Kaśka ale grubo poszłaś...fajnie napisane 😉 nic tylko się pod tym podpisać.
"Gotowy byłem iść do ubikacji, nasikać sobie na ręce, poczekac az wyschnie i chodzić z tym dwa dni.
I nie, nie żartuję." - :DD - ten cytat ma tylko Pokazać jaka determinacja powinna występować przy wyjściu z Zaburzenia . ( a przy okazji mnie rozbawiło ) https://www.youtube.com/watch?v=_f5hkHv ... e=youtu.be
https://youtu.be/M6wRnouGZFQ
Katja
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 1179
Rejestracja: 23 września 2019, o 00:43

1 marca 2021, o 14:58

Maciej Bizoń pisze:
1 marca 2021, o 14:08
Katja pisze:
1 marca 2021, o 13:43
Hej, pisze ten wpis ponieważ często w wiadomościach i też na forum czytam wpisy osób, które się odburzają i narzekają, że niby ogarniają temat, ale jakoś słabo im to odburzanie idzie. Rzecz jest często w wielu sprawach i u każdego w innym miejscu może być położony akcent, ale ze rzeczy które ostatnio rzuciły się mi w oczy to chciałbym zwrócić Waszą uwagę na no właśnie: WASZĄ UWAGĘ, którą ciągle niemal macie nakierowaną na analizę dnia i swojego samopoczucia, co często skutkuję barwnymi opisami w rodzaju:

"Dziś rano to czułam się całkiem dobrze, ale potem pojawiły się jakieś duszności, trochę mniejsze niż wczoraj, ale jednak. Olałam i przeszło, ale o 14:30 znowu wróciło i jeszcze do tego nerwicowa gula w gardle, Jezussssss jak ja tego nie lubię, zajęłam się więc czymś, ale w sumie to zrobiło mi się trochę słabo i tak naprawde to nie wiem od czego bo ostatnio pracuję nad sobą i już mi się nie robiło tak słabo, a tu znowu to samo, co robię nie tak, że to wraca. Wkurzyłam się, bo już kilka dni było pod tym względem ok, a teraz znowu, wczoraj na przykład o tej samej porze byłam w sklepie ze znajomymi i było ok, a dziś już znowu męczy mnie ten stan. Ciekawa jestem czy wieczorem będę miała spokój, pewnie nie, ale nic spróbuje olać, bo wczoraj i przedwczoraj jak olewałam to było ok."

+ do tego dialogi wewnętrzne w rodzaju:

"No i oczywiście znowu te zjebane myśli są , jprdl to w ogóle kiedyś przejdzie, chyba nigdy nie przejdzie. Co ja mam do cholery robić ma te myśli..." :grr: :grr: :grr:

i pytanie na forum ( często po raz któryś o to samo ), albo narzekanie na forum



I teraz niech się każdy z Was zastanowi czy w tym opisie widzi siebie? A jeśli tak, to odpowiedz sobie na pytanie: jak do cholery Twój stan emocjonalny ma się uspokoić przy takim wyczuleniu, porównywarce dni i braku zaufania do siebie i otaczającego Cię świata? Czy ludzie normalnie zastanawiają się dlaczego dziś o boli ich głowa, bo wczoraj to ich nie bolała? Czy ludzie normalnie panikują jak się gorzej poczują po kawie?
Ja w swoich najlepszych chwilach potrafiłam relacjonować mojemu facetowi co 15 minut moje samopoczucie niby niewinnymi stwierdzeniami typu "jakoś słabiutko mi po tej kawie, pewnie przejdzie, jak myślisz? " itp. Albo zastanawiać się Bóg wie ile przed wyjściem w co się ubrać żeby mnie nie zawiało ( bo wtedy najpewniej umrę od przeziębienia :no ) albo żebym się nie zgrzała ( bo wtedy też umrę od przeziębienia :no ) i potem się wracać jeszcze ze 3 razy, bo nie ta czapka, nie ten szalik itp. Każda kawa czy herbata to było gdzieś tam w tyle głowy wyczekiwanie czy mnie wywali z butów po niej czy nie. uhuhuh A przy tym wszystkim wydawało mi się, że się odburzam, bo przecież ignoruję ataki paniki, ośmieszam lękowe myśli itd.

Teraz ktoś z Was powie, ale ja mam tyle objawów, że nie da się nad tym nie zastanawiać. Guzik prawda, da się, miliony ludzi tak robi. Pogadajcie z ludźmi dookoła Was czy wszyscy to zawsze czują się ok i nic ich nigdy nie boli np po zjedzeniu czegoś. Zapewniam, że wiele osób wokół Was ma różne objawy ze strony organizmu tylko nie robi sobie z tego tematu do analiz. Tym co Was odróżnia od tych ludzi nie są objawy tylko AKTYWNY STAN ZAGROŻENIA
Był czas, że miałam co chwila jakiś kolejny objaw stresu ( i to bywało, że naprawdę grubę ) i nie zajmowałam się tym ponieważ byłam owszem zestresowana ( stąd objawy ), ale nie miałam aktywnego stanu zagrożenia. Tym co powoduje, ze tak obsesyjnie pilnujecie tego wszystkiego jest aktywny stan zagrożenia i Waszym celem jest go wyłączyć, wyłączyć czerwony alarm w Waszej głowie. A żeby to zrobić to musicie przestać reagować na niego i pozwolić żeby ucichł. A więc przestać obsesyjnie pilnować każdej minuty dnia i przestać reagować na "lękowe propozycje" które co chwila podsyła Wam mózg. Żle się czujesz po kawię, to się połóż na chwilę, nie możesz zasnąć w nocy to sobie poczytaj książkę zamiast odpalać google i sprawdzac czy od tego się umiera.

Jeżeli się odburzacie to Wasz stan emocjonalny nie może być ciągle uwierdzany w tym, że zagrożenie jest Waszym ciągłym wyczuleniem, analizą, porónywaniem dni i pilnowaniem się żeby tylko nie zrobić coś nie tak. Wprowadzie trochę luzu, spontaniczności w Wasze życie, przestańcie się tak bardzo pilnować co zjecie, czego się napijecie, przestańcie relacjonować swoje poranki czy wieczory swoim bliskim albo w necie, ja wiem, że tak wydaję się bezpieczniej, ale w ten sposób tylko utwierdzacie Wasz stan emocjonalnym, że trzeba utrzymywać stan zagrożenia, bo nie jest bezpiecznie.

I tu przejdę do drugiej kwestii o której chciałbym napisać, chodzi o podejście do odburzania. Większość z Was w tym też był czas, że i ja podchodzi do odburzania jak do całego swojego życia i robi dokładnie to co zaprowadziło Was do zaburzenia lękowego czyli chcę te odburzanie całkowicie kontrolować, najlepiej żeby Victor albo jakaś inna odburzona osoba rozpisała na kartcę co robić każdego dnia, co na jaką myśl i całe dnie analiza jak to odburzanie ugryć, a w razie jakiegoś gorszego dnia panika, że jednak źle to gryziemy. I ja rozumiem, że to lęk Was do tego skłania, ale trzeba wreszcie wbić sobie, że nie tędy droga i nie w tym rzecz. Odburzanie to jest proces który jest indywidualną sprawą ( choć przebiega często podobnie ), gdzie uczycie się pewnych postaw, robicie pewne błędy jak to w życiu i gdzie potrzeba czasu żeby wypracować sobie jakieś swoje podejście. Odburzanie nie potrzebuję tych Waszych planów i wizji co po czym, z czego połowa idzie się jeb...bo nie da się tego wszystkiego tak upilnować. Zamiast tych wszystkich ustaleń co w razie ....itp lepiej skupić się na pewnej konsekwencji w ignorowaniu lękowych myśli, cierpliwości w znoszeniu nieprzyjemnych doznań i zajmować się swoim życiem i realnymi sprawami. Naprawdę lepiej przez cały dzień robić coś sensownego w pracy czy w domu niż cały dzień maglować forum i rozmyślać nad strategiami naszego podejścia do zaburzenia, bo często na tym rozmyślaniu się to kończy, bo ciągle pojawia się jakieś "ale". Zastanówicie się też czy jeszcze przed zaburzeniem ciągłe planowanie i szykowanie się jak na koniec świata do wszystkiego nie powodowało, że na planach się u Was się kończyło. I czy jest sens podchodzić do życia z takim ciśnieniem.


Pozdrawiam :)
Jej Kaśka ale grubo poszłaś...fajnie napisane 😉 nic tylko się pod tym podpisać.
Sama to wszystko robiłam więc wiem, że to przypomina sytuację gdy powyginani w chińskie S siedzimy przy laptopie a potem zastanawiamy się dlaczego nas kręgosłup boli. https://www.wykop.pl/wpis/50427995/ja-s ... e-ze-nie-/
I tutaj tak samo cały dzień jak nie z kimś to w głowie dyskusję, analizy, zastanawianie się czy będzie dobrze jak się napiję kawy, czy jednak nie będzie, każdy ból brzucha to już pewnie zapalenie trzustki, ból głowy to rak, a potem dlaczego mi to nie przechodzi ?. No dlaczego? :D :D :D No właśnie dlatego że zamiast trochę wyluzować, wrzucić na spontaniczność, zdjąć ten radar 24 h, to my robimy dokładnie na odwrót i dziwimy się, że to trwa.
https://www.czlowiekczujacy.pl

Niestety nie jestem w stanie odpowiadać na wszystkie wiadomości na priv, dlatego zrobiłam bloga.
Awatar użytkownika
Maciej Bizoń
Hardcorowy "Ryzykant" Forum
Posty: 545
Rejestracja: 7 sierpnia 2019, o 14:04

1 marca 2021, o 15:02

Katja pisze:
1 marca 2021, o 14:58
Maciej Bizoń pisze:
1 marca 2021, o 14:08
Katja pisze:
1 marca 2021, o 13:43
Hej, pisze ten wpis ponieważ często w wiadomościach i też na forum czytam wpisy osób, które się odburzają i narzekają, że niby ogarniają temat, ale jakoś słabo im to odburzanie idzie. Rzecz jest często w wielu sprawach i u każdego w innym miejscu może być położony akcent, ale ze rzeczy które ostatnio rzuciły się mi w oczy to chciałbym zwrócić Waszą uwagę na no właśnie: WASZĄ UWAGĘ, którą ciągle niemal macie nakierowaną na analizę dnia i swojego samopoczucia, co często skutkuję barwnymi opisami w rodzaju:

"Dziś rano to czułam się całkiem dobrze, ale potem pojawiły się jakieś duszności, trochę mniejsze niż wczoraj, ale jednak. Olałam i przeszło, ale o 14:30 znowu wróciło i jeszcze do tego nerwicowa gula w gardle, Jezussssss jak ja tego nie lubię, zajęłam się więc czymś, ale w sumie to zrobiło mi się trochę słabo i tak naprawde to nie wiem od czego bo ostatnio pracuję nad sobą i już mi się nie robiło tak słabo, a tu znowu to samo, co robię nie tak, że to wraca. Wkurzyłam się, bo już kilka dni było pod tym względem ok, a teraz znowu, wczoraj na przykład o tej samej porze byłam w sklepie ze znajomymi i było ok, a dziś już znowu męczy mnie ten stan. Ciekawa jestem czy wieczorem będę miała spokój, pewnie nie, ale nic spróbuje olać, bo wczoraj i przedwczoraj jak olewałam to było ok."

+ do tego dialogi wewnętrzne w rodzaju:

"No i oczywiście znowu te zjebane myśli są , jprdl to w ogóle kiedyś przejdzie, chyba nigdy nie przejdzie. Co ja mam do cholery robić ma te myśli..." :grr: :grr: :grr:

i pytanie na forum ( często po raz któryś o to samo ), albo narzekanie na forum



I teraz niech się każdy z Was zastanowi czy w tym opisie widzi siebie? A jeśli tak, to odpowiedz sobie na pytanie: jak do cholery Twój stan emocjonalny ma się uspokoić przy takim wyczuleniu, porównywarce dni i braku zaufania do siebie i otaczającego Cię świata? Czy ludzie normalnie zastanawiają się dlaczego dziś o boli ich głowa, bo wczoraj to ich nie bolała? Czy ludzie normalnie panikują jak się gorzej poczują po kawie?
Ja w swoich najlepszych chwilach potrafiłam relacjonować mojemu facetowi co 15 minut moje samopoczucie niby niewinnymi stwierdzeniami typu "jakoś słabiutko mi po tej kawie, pewnie przejdzie, jak myślisz? " itp. Albo zastanawiać się Bóg wie ile przed wyjściem w co się ubrać żeby mnie nie zawiało ( bo wtedy najpewniej umrę od przeziębienia :no ) albo żebym się nie zgrzała ( bo wtedy też umrę od przeziębienia :no ) i potem się wracać jeszcze ze 3 razy, bo nie ta czapka, nie ten szalik itp. Każda kawa czy herbata to było gdzieś tam w tyle głowy wyczekiwanie czy mnie wywali z butów po niej czy nie. uhuhuh A przy tym wszystkim wydawało mi się, że się odburzam, bo przecież ignoruję ataki paniki, ośmieszam lękowe myśli itd.

Teraz ktoś z Was powie, ale ja mam tyle objawów, że nie da się nad tym nie zastanawiać. Guzik prawda, da się, miliony ludzi tak robi. Pogadajcie z ludźmi dookoła Was czy wszyscy to zawsze czują się ok i nic ich nigdy nie boli np po zjedzeniu czegoś. Zapewniam, że wiele osób wokół Was ma różne objawy ze strony organizmu tylko nie robi sobie z tego tematu do analiz. Tym co Was odróżnia od tych ludzi nie są objawy tylko AKTYWNY STAN ZAGROŻENIA
Był czas, że miałam co chwila jakiś kolejny objaw stresu ( i to bywało, że naprawdę grubę ) i nie zajmowałam się tym ponieważ byłam owszem zestresowana ( stąd objawy ), ale nie miałam aktywnego stanu zagrożenia. Tym co powoduje, ze tak obsesyjnie pilnujecie tego wszystkiego jest aktywny stan zagrożenia i Waszym celem jest go wyłączyć, wyłączyć czerwony alarm w Waszej głowie. A żeby to zrobić to musicie przestać reagować na niego i pozwolić żeby ucichł. A więc przestać obsesyjnie pilnować każdej minuty dnia i przestać reagować na "lękowe propozycje" które co chwila podsyła Wam mózg. Żle się czujesz po kawię, to się połóż na chwilę, nie możesz zasnąć w nocy to sobie poczytaj książkę zamiast odpalać google i sprawdzac czy od tego się umiera.

Jeżeli się odburzacie to Wasz stan emocjonalny nie może być ciągle uwierdzany w tym, że zagrożenie jest Waszym ciągłym wyczuleniem, analizą, porónywaniem dni i pilnowaniem się żeby tylko nie zrobić coś nie tak. Wprowadzie trochę luzu, spontaniczności w Wasze życie, przestańcie się tak bardzo pilnować co zjecie, czego się napijecie, przestańcie relacjonować swoje poranki czy wieczory swoim bliskim albo w necie, ja wiem, że tak wydaję się bezpieczniej, ale w ten sposób tylko utwierdzacie Wasz stan emocjonalnym, że trzeba utrzymywać stan zagrożenia, bo nie jest bezpiecznie.

I tu przejdę do drugiej kwestii o której chciałbym napisać, chodzi o podejście do odburzania. Większość z Was w tym też był czas, że i ja podchodzi do odburzania jak do całego swojego życia i robi dokładnie to co zaprowadziło Was do zaburzenia lękowego czyli chcę te odburzanie całkowicie kontrolować, najlepiej żeby Victor albo jakaś inna odburzona osoba rozpisała na kartcę co robić każdego dnia, co na jaką myśl i całe dnie analiza jak to odburzanie ugryć, a w razie jakiegoś gorszego dnia panika, że jednak źle to gryziemy. I ja rozumiem, że to lęk Was do tego skłania, ale trzeba wreszcie wbić sobie, że nie tędy droga i nie w tym rzecz. Odburzanie to jest proces który jest indywidualną sprawą ( choć przebiega często podobnie ), gdzie uczycie się pewnych postaw, robicie pewne błędy jak to w życiu i gdzie potrzeba czasu żeby wypracować sobie jakieś swoje podejście. Odburzanie nie potrzebuję tych Waszych planów i wizji co po czym, z czego połowa idzie się jeb...bo nie da się tego wszystkiego tak upilnować. Zamiast tych wszystkich ustaleń co w razie ....itp lepiej skupić się na pewnej konsekwencji w ignorowaniu lękowych myśli, cierpliwości w znoszeniu nieprzyjemnych doznań i zajmować się swoim życiem i realnymi sprawami. Naprawdę lepiej przez cały dzień robić coś sensownego w pracy czy w domu niż cały dzień maglować forum i rozmyślać nad strategiami naszego podejścia do zaburzenia, bo często na tym rozmyślaniu się to kończy, bo ciągle pojawia się jakieś "ale". Zastanówicie się też czy jeszcze przed zaburzeniem ciągłe planowanie i szykowanie się jak na koniec świata do wszystkiego nie powodowało, że na planach się u Was się kończyło. I czy jest sens podchodzić do życia z takim ciśnieniem.


Pozdrawiam :)
Jej Kaśka ale grubo poszłaś...fajnie napisane 😉 nic tylko się pod tym podpisać.
Sama to wszystko robiłam więc wiem, że to przypomina sytuację gdy powyginani w chińskie S siedzimy przy laptopie a potem zastanawiamy się dlaczego nas kręgosłup boli. https://www.wykop.pl/wpis/50427995/ja-s ... e-ze-nie-/
I tutaj tak samo cały dzień jak nie z kimś to w głowie dyskusję, analizy, zastanawianie się czy będzie dobrze jak się napiję kawy, czy jednak nie będzie, każdy ból brzucha to już pewnie zapalenie trzustki, ból głowy to rak, a potem dlaczego mi to nie przechodzi ?. No dlaczego? :D :D :D No właśnie dlatego że zamiast trochę wyluzować, wrzucić na spontaniczność, zdjąć ten radar 24 h, to my robimy dokładnie na odwrót i dziwimy się, że to trwa.
Hahah...krewetka dobra chociaż nie lubie jesc . Ble . Dokładnie jest tak jak opisujesz ale ludzie czasem sa juz tak zafiksowani ze nie widza różnicy między zaburzeniem a sobą i swoja świadomością jak to Viktor kiedyś napisał stają się Zaburzeniem.
"Gotowy byłem iść do ubikacji, nasikać sobie na ręce, poczekac az wyschnie i chodzić z tym dwa dni.
I nie, nie żartuję." - :DD - ten cytat ma tylko Pokazać jaka determinacja powinna występować przy wyjściu z Zaburzenia . ( a przy okazji mnie rozbawiło ) https://www.youtube.com/watch?v=_f5hkHv ... e=youtu.be
https://youtu.be/M6wRnouGZFQ
limonka7
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 89
Rejestracja: 22 lipca 2018, o 11:58

1 marca 2021, o 16:29

fajnie napisane :)
Jak zaczęło mi się obecne zaburzenie to podeszłam do tego "swiadomie", czyli:

-codziennie ćwiczyłam i robiłam medytację
-uprawiałam sport
-codzienna yoga
-zaczęłam jeść TURBO zdrowo, jakiekolwiek piwko/ciasteczko nie wchodziło w grę
-midfullness
-mądre książki
-rezygnacja z cukru i ukochanej kawusi popołudniowej
-stan alarmowy 24/7.

Nauczona poprzednimi stanami nerwicowymi wiedziałam np. że za dużo kawy czy stan kaca źle na mnie wpływa, no i w sumie za mało się ruszałam i w ogóle nie medytowałam, czyli "sama byłam sobie winna". Postanowiłam wszystko kontrolować i wiecie co? Stan nerwicowy kompletnie mi nie mijał. Czyli ta ciężka praca i wyrzeczenia skutkowały tym, że nerwica trwała i trwała, nie wiedziałam czemu, bo poprzednie kryzysy mijały mi po ok. miesiącu a tutaj leciały już 3-4 miesiące.

Dopiero po czasie zdałam sobie sprawę, że robiąc z siebie takiego ortodoksa tylko skupiam się i skupiam na zaburzeniu. Wydawało mi się, że jak zjem coś niezdrowego i obciążę organizm, to wróci zaburzenie, nie zdając sobie sprawy, że to właśnie było myśłenie zaburzeniowe! Wiadomo, trzeba dbać o siebie, ale ja poleciałam w zupełnie złą stronę, schudłam 7kg, nie miałam życia, zaczęłam wszystko kontrolować i do odburzenia było coraz dalej i dalej... Więc kluczem okazało się właśnie to, co napisałaś, wyluzowanie się :) I odkąd zdałam sobie z tego sprawę, jest dużo lepiej. I już nie panikuję, jak zjem w Maczku czy wypiję winko.

Oczywiście osobny temat jest taki, że jak się ma zaburzenie to organizm jest przeciążony i trzeba o niego zadbać i nie wlewac w siebie śmieci. Ale no, wszystko z umiarem :)


PS. moje ortodoksyjne myślenie pt. "nie moge zjesc tego hamburgera bo na pewno dostane objawow" przywiodlo mnie na skraj zaburzenia odzywiania. Także no. Trzeba uważać, bo nerwica jest podstępna i to nie tylko z powodu przedłużenia sobie zaburzenia na wlasne zyczenie, ale i roznych form anoreksji, ktore niekoniecznie biorą się z kompleksow na punkcie wygladu.
Katja
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 1179
Rejestracja: 23 września 2019, o 00:43

1 marca 2021, o 17:17

limonka7 pisze:
1 marca 2021, o 16:29
fajnie napisane :)
Jak zaczęło mi się obecne zaburzenie to podeszłam do tego "swiadomie", czyli:

-codziennie ćwiczyłam i robiłam medytację
-uprawiałam sport
-codzienna yoga
-zaczęłam jeść TURBO zdrowo, jakiekolwiek piwko/ciasteczko nie wchodziło w grę
-midfullness
-mądre książki
-rezygnacja z cukru i ukochanej kawusi popołudniowej
-stan alarmowy 24/7.

Nauczona poprzednimi stanami nerwicowymi wiedziałam np. że za dużo kawy czy stan kaca źle na mnie wpływa, no i w sumie za mało się ruszałam i w ogóle nie medytowałam, czyli "sama byłam sobie winna". Postanowiłam wszystko kontrolować i wiecie co? Stan nerwicowy kompletnie mi nie mijał. Czyli ta ciężka praca i wyrzeczenia skutkowały tym, że nerwica trwała i trwała, nie wiedziałam czemu, bo poprzednie kryzysy mijały mi po ok. miesiącu a tutaj leciały już 3-4 miesiące.

Dopiero po czasie zdałam sobie sprawę, że robiąc z siebie takiego ortodoksa tylko skupiam się i skupiam na zaburzeniu. Wydawało mi się, że jak zjem coś niezdrowego i obciążę organizm, to wróci zaburzenie, nie zdając sobie sprawy, że to właśnie było myśłenie zaburzeniowe! Wiadomo, trzeba dbać o siebie, ale ja poleciałam w zupełnie złą stronę, schudłam 7kg, nie miałam życia, zaczęłam wszystko kontrolować i do odburzenia było coraz dalej i dalej... Więc kluczem okazało się właśnie to, co napisałaś, wyluzowanie się :) I odkąd zdałam sobie z tego sprawę, jest dużo lepiej. I już nie panikuję, jak zjem w Maczku czy wypiję winko.

Oczywiście osobny temat jest taki, że jak się ma zaburzenie to organizm jest przeciążony i trzeba o niego zadbać i nie wlewac w siebie śmieci. Ale no, wszystko z umiarem :)


PS. moje ortodoksyjne myślenie pt. "nie moge zjesc tego hamburgera bo na pewno dostane objawow" przywiodlo mnie na skraj zaburzenia odzywiania. Także no. Trzeba uważać, bo nerwica jest podstępna i to nie tylko z powodu przedłużenia sobie zaburzenia na wlasne zyczenie, ale i roznych form anoreksji, ktore niekoniecznie biorą się z kompleksow na punkcie wygladu.
Czasami tak upracie rozwiązujemy problem, że nie widzimy, że tworzymy tym problem.

Ja potrafiłam pół dnia obmyślać co na każdy objaw, jak powinnam rozprawić się natrętnymi myślami i jeszcze tłukłam to po milion razy w głowie ponieważ tak naprawdę bałam się tego zostawić, odpuścić, bo to przecież się nie odburze wtedy i co będzie, zostanie mi tak :? tymczasem to właśnie to podejście cały czas utrzymywało mój stan emocjonalny w przekonaniu, że no jest problem, no bo jak może być inaczej skoro dziewczyna cały Boży dzień o niczym innym tylko o jakiś myślach albo jakimś objawie. Więc mój stan emocjonalny tylko się dzięki temu utwierdzał, że tutaj trzeba drążyć, bo jest problem i pojawiało się milion myśli które wciągały mnie w coraz dziwniejsze rozważania, jak to było wczoraj, jak to było w ogóle kiedyś przed zaburzeniem, co będę teraz po kolei robić itd :roll: i w ten sposób pogrążałam się coraz bardziej w zaburzeniu myśląc, że przecież rozwiązuje problem.
https://www.czlowiekczujacy.pl

Niestety nie jestem w stanie odpowiadać na wszystkie wiadomości na priv, dlatego zrobiłam bloga.
Katja
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 1179
Rejestracja: 23 września 2019, o 00:43

1 marca 2021, o 17:23

Maciej Bizoń pisze:
1 marca 2021, o 15:02
Katja pisze:
1 marca 2021, o 14:58
Maciej Bizoń pisze:
1 marca 2021, o 14:08


Jej Kaśka ale grubo poszłaś...fajnie napisane 😉 nic tylko się pod tym podpisać.
Sama to wszystko robiłam więc wiem, że to przypomina sytuację gdy powyginani w chińskie S siedzimy przy laptopie a potem zastanawiamy się dlaczego nas kręgosłup boli. https://www.wykop.pl/wpis/50427995/ja-s ... e-ze-nie-/
I tutaj tak samo cały dzień jak nie z kimś to w głowie dyskusję, analizy, zastanawianie się czy będzie dobrze jak się napiję kawy, czy jednak nie będzie, każdy ból brzucha to już pewnie zapalenie trzustki, ból głowy to rak, a potem dlaczego mi to nie przechodzi ?. No dlaczego? :D :D :D No właśnie dlatego że zamiast trochę wyluzować, wrzucić na spontaniczność, zdjąć ten radar 24 h, to my robimy dokładnie na odwrót i dziwimy się, że to trwa.
Hahah...krewetka dobra chociaż nie lubie jesc . Ble . Dokładnie jest tak jak opisujesz ale ludzie czasem sa juz tak zafiksowani ze nie widza różnicy między zaburzeniem a sobą i swoja świadomością jak to Viktor kiedyś napisał stają się Zaburzeniem.
Ja czasem lubię zjeść :yhy
Wiadomo, że lęk powoduje, że my o niczym innym nie jesteśmu w stanie myśleć, ale wydaję mi się ( z własnych doświadczeń ), że warto sobie zdać sprawę czym podtrzymujemy stan zagrożenia i że nie jest to tylko panikowanie i rajd na SOR w trakcie ataków paniki.
https://www.czlowiekczujacy.pl

Niestety nie jestem w stanie odpowiadać na wszystkie wiadomości na priv, dlatego zrobiłam bloga.
Awatar użytkownika
Juliaaa78569
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 569
Rejestracja: 27 kwietnia 2018, o 16:25

1 marca 2021, o 22:23

Katja pisze:
1 marca 2021, o 13:43
Hej, pisze ten wpis ponieważ często w wiadomościach i też na forum czytam wpisy osób, które się odburzają i narzekają, że niby ogarniają temat, ale jakoś słabo im to odburzanie idzie. Rzecz jest często w wielu sprawach i u każdego w innym miejscu może być położony akcent, ale ze rzeczy które ostatnio rzuciły się mi w oczy to chciałbym zwrócić Waszą uwagę na no właśnie: WASZĄ UWAGĘ, którą ciągle niemal macie nakierowaną na analizę dnia i swojego samopoczucia, co często skutkuję barwnymi opisami w rodzaju:

"Dziś rano to czułam się całkiem dobrze, ale potem pojawiły się jakieś duszności, trochę mniejsze niż wczoraj, ale jednak. Olałam i przeszło, ale o 14:30 znowu wróciło i jeszcze do tego nerwicowa gula w gardle, Jezussssss jak ja tego nie lubię, zajęłam się więc czymś, ale w sumie to zrobiło mi się trochę słabo i tak naprawde to nie wiem od czego bo ostatnio pracuję nad sobą i już mi się nie robiło tak słabo, a tu znowu to samo, co robię nie tak, że to wraca. Wkurzyłam się, bo już kilka dni było pod tym względem ok, a teraz znowu, wczoraj na przykład o tej samej porze byłam w sklepie ze znajomymi i było ok, a dziś już znowu męczy mnie ten stan. Ciekawa jestem czy wieczorem będę miała spokój, pewnie nie, ale nic spróbuje olać, bo wczoraj i przedwczoraj jak olewałam to było ok."

+ do tego dialogi wewnętrzne w rodzaju:

"No i oczywiście znowu te zjebane myśli są , jprdl to w ogóle kiedyś przejdzie, chyba nigdy nie przejdzie. Co ja mam do cholery robić ma te myśli..." :grr: :grr: :grr:

i pytanie na forum ( często po raz któryś o to samo ), albo narzekanie na forum



I teraz niech się każdy z Was zastanowi czy w tym opisie widzi siebie? A jeśli tak, to odpowiedz sobie na pytanie: jak do cholery Twój stan emocjonalny ma się uspokoić przy takim wyczuleniu, porównywarce dni i braku zaufania do siebie i otaczającego Cię świata? Czy ludzie normalnie zastanawiają się dlaczego dziś o boli ich głowa, bo wczoraj to ich nie bolała? Czy ludzie normalnie panikują jak się gorzej poczują po kawie?
Ja w swoich najlepszych chwilach potrafiłam relacjonować mojemu facetowi co 15 minut moje samopoczucie niby niewinnymi stwierdzeniami typu "jakoś słabiutko mi po tej kawie, pewnie przejdzie, jak myślisz? " itp. Albo zastanawiać się Bóg wie ile przed wyjściem w co się ubrać żeby mnie nie zawiało ( bo wtedy najpewniej umrę od przeziębienia :no ) albo żebym się nie zgrzała ( bo wtedy też umrę od przeziębienia :no ) i potem się wracać jeszcze ze 3 razy, bo nie ta czapka, nie ten szalik itp. Każda kawa czy herbata to było gdzieś tam w tyle głowy wyczekiwanie czy mnie wywali z butów po niej czy nie. uhuhuh A przy tym wszystkim wydawało mi się, że się odburzam, bo przecież ignoruję ataki paniki, ośmieszam lękowe myśli itd.

Teraz ktoś z Was powie, ale ja mam tyle objawów, że nie da się nad tym nie zastanawiać. Guzik prawda, da się, miliony ludzi tak robi. Pogadajcie z ludźmi dookoła Was czy wszyscy to zawsze czują się ok i nic ich nigdy nie boli np po zjedzeniu czegoś. Zapewniam, że wiele osób wokół Was ma różne objawy ze strony organizmu tylko nie robi sobie z tego tematu do analiz. Tym co Was odróżnia od tych ludzi nie są objawy tylko AKTYWNY STAN ZAGROŻENIA
Był czas, że miałam co chwila jakiś kolejny objaw stresu ( i to bywało, że naprawdę grubę ) i nie zajmowałam się tym ponieważ byłam owszem zestresowana ( stąd objawy ), ale nie miałam aktywnego stanu zagrożenia. Tym co powoduje, ze tak obsesyjnie pilnujecie tego wszystkiego jest aktywny stan zagrożenia i Waszym celem jest go wyłączyć, wyłączyć czerwony alarm w Waszej głowie. A żeby to zrobić to musicie przestać reagować na niego i pozwolić żeby ucichł. A więc przestać obsesyjnie pilnować każdej minuty dnia i przestać reagować na "lękowe propozycje" które co chwila podsyła Wam mózg. Żle się czujesz po kawię, to się połóż na chwilę, nie możesz zasnąć w nocy to sobie poczytaj książkę zamiast odpalać google i sprawdzac czy od tego się umiera.

Jeżeli się odburzacie to Wasz stan emocjonalny nie może być ciągle uwierdzany w tym, że zagrożenie jest Waszym ciągłym wyczuleniem, analizą, porónywaniem dni i pilnowaniem się żeby tylko nie zrobić coś nie tak. Wprowadzie trochę luzu, spontaniczności w Wasze życie, przestańcie się tak bardzo pilnować co zjecie, czego się napijecie, przestańcie relacjonować swoje poranki czy wieczory swoim bliskim albo w necie, ja wiem, że tak wydaję się bezpieczniej, ale w ten sposób tylko utwierdzacie Wasz stan emocjonalnym, że trzeba utrzymywać stan zagrożenia, bo nie jest bezpiecznie.

I tu przejdę do drugiej kwestii o której chciałbym napisać, chodzi o podejście do odburzania. Większość z Was w tym też był czas, że i ja podchodzi do odburzania jak do całego swojego życia i robi dokładnie to co zaprowadziło Was do zaburzenia lękowego czyli chcę te odburzanie całkowicie kontrolować, najlepiej żeby Victor albo jakaś inna odburzona osoba rozpisała na kartcę co robić każdego dnia, co na jaką myśl i całe dnie analiza jak to odburzanie ugryć, a w razie jakiegoś gorszego dnia panika, że jednak źle to gryziemy. I ja rozumiem, że to lęk Was do tego skłania, ale trzeba wreszcie wbić sobie, że nie tędy droga i nie w tym rzecz. Odburzanie to jest proces który jest indywidualną sprawą ( choć przebiega często podobnie ), gdzie uczycie się pewnych postaw, robicie pewne błędy jak to w życiu i gdzie potrzeba czasu żeby wypracować sobie jakieś swoje podejście. Odburzanie nie potrzebuję tych Waszych planów i wizji co po czym, z czego połowa idzie się jeb...bo nie da się tego wszystkiego tak upilnować. Zamiast tych wszystkich ustaleń co w razie ....itp lepiej skupić się na pewnej konsekwencji w ignorowaniu lękowych myśli, cierpliwości w znoszeniu nieprzyjemnych doznań i zajmować się swoim życiem i realnymi sprawami. Naprawdę lepiej przez cały dzień robić coś sensownego w pracy czy w domu niż cały dzień maglować forum i rozmyślać nad strategiami naszego podejścia do zaburzenia, bo często na tym rozmyślaniu się to kończy, bo ciągle pojawia się jakieś "ale". Zastanówicie się też czy jeszcze przed zaburzeniem ciągłe planowanie i szykowanie się jak na koniec świata do wszystkiego nie powodowało, że na planach się u Was się kończyło. I czy jest sens podchodzić do życia z takim ciśnieniem.


Pozdrawiam :)
Podpisuje się pod tym rękami i nogami! :friend: :luz:
malutki
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 145
Rejestracja: 21 września 2020, o 07:37

2 marca 2021, o 06:31

Katja pisze:
1 marca 2021, o 13:43
Hej, pisze ten wpis ponieważ często w wiadomościach i też na forum czytam wpisy osób, które się odburzają i narzekają, że niby ogarniają temat, ale jakoś słabo im to odburzanie idzie. Rzecz jest często w wielu sprawach i u każdego w innym miejscu może być położony akcent, ale ze rzeczy które ostatnio rzuciły się mi w oczy to chciałbym zwrócić Waszą uwagę na no właśnie: WASZĄ UWAGĘ, którą ciągle niemal macie nakierowaną na analizę dnia i swojego samopoczucia, co często skutkuję barwnymi opisami w rodzaju:

"Dziś rano to czułam się całkiem dobrze, ale potem pojawiły się jakieś duszności, trochę mniejsze niż wczoraj, ale jednak. Olałam i przeszło, ale o 14:30 znowu wróciło i jeszcze do tego nerwicowa gula w gardle, Jezussssss jak ja tego nie lubię, zajęłam się więc czymś, ale w sumie to zrobiło mi się trochę słabo i tak naprawde to nie wiem od czego bo ostatnio pracuję nad sobą i już mi się nie robiło tak słabo, a tu znowu to samo, co robię nie tak, że to wraca. Wkurzyłam się, bo już kilka dni było pod tym względem ok, a teraz znowu, wczoraj na przykład o tej samej porze byłam w sklepie ze znajomymi i było ok, a dziś już znowu męczy mnie ten stan. Ciekawa jestem czy wieczorem będę miała spokój, pewnie nie, ale nic spróbuje olać, bo wczoraj i przedwczoraj jak olewałam to było ok."

+ do tego dialogi wewnętrzne w rodzaju:

"No i oczywiście znowu te zjebane myśli są , jprdl to w ogóle kiedyś przejdzie, chyba nigdy nie przejdzie. Co ja mam do cholery robić ma te myśli..." :grr: :grr: :grr:

i pytanie na forum ( często po raz któryś o to samo ), albo narzekanie na forum



I teraz niech się każdy z Was zastanowi czy w tym opisie widzi siebie? A jeśli tak, to odpowiedz sobie na pytanie: jak do cholery Twój stan emocjonalny ma się uspokoić przy takim wyczuleniu, porównywarce dni i braku zaufania do siebie i otaczającego Cię świata? Czy ludzie normalnie zastanawiają się dlaczego dziś o boli ich głowa, bo wczoraj to ich nie bolała? Czy ludzie normalnie panikują jak się gorzej poczują po kawie?
Ja w swoich najlepszych chwilach potrafiłam relacjonować mojemu facetowi co 15 minut moje samopoczucie niby niewinnymi stwierdzeniami typu "jakoś słabiutko mi po tej kawie, pewnie przejdzie, jak myślisz? " itp. Albo zastanawiać się Bóg wie ile przed wyjściem w co się ubrać żeby mnie nie zawiało ( bo wtedy najpewniej umrę od przeziębienia :no ) albo żebym się nie zgrzała ( bo wtedy też umrę od przeziębienia :no ) i potem się wracać jeszcze ze 3 razy, bo nie ta czapka, nie ten szalik itp. Każda kawa czy herbata to było gdzieś tam w tyle głowy wyczekiwanie czy mnie wywali z butów po niej czy nie. uhuhuh A przy tym wszystkim wydawało mi się, że się odburzam, bo przecież ignoruję ataki paniki, ośmieszam lękowe myśli itd.

Teraz ktoś z Was powie, ale ja mam tyle objawów, że nie da się nad tym nie zastanawiać. Guzik prawda, da się, miliony ludzi tak robi. Pogadajcie z ludźmi dookoła Was czy wszyscy to zawsze czują się ok i nic ich nigdy nie boli np po zjedzeniu czegoś. Zapewniam, że wiele osób wokół Was ma różne objawy ze strony organizmu tylko nie robi sobie z tego tematu do analiz. Tym co Was odróżnia od tych ludzi nie są objawy tylko AKTYWNY STAN ZAGROŻENIA
Był czas, że miałam co chwila jakiś kolejny objaw stresu ( i to bywało, że naprawdę grubę ) i nie zajmowałam się tym ponieważ byłam owszem zestresowana ( stąd objawy ), ale nie miałam aktywnego stanu zagrożenia. Tym co powoduje, ze tak obsesyjnie pilnujecie tego wszystkiego jest aktywny stan zagrożenia i Waszym celem jest go wyłączyć, wyłączyć czerwony alarm w Waszej głowie. A żeby to zrobić to musicie przestać reagować na niego i pozwolić żeby ucichł. A więc przestać obsesyjnie pilnować każdej minuty dnia i przestać reagować na "lękowe propozycje" które co chwila podsyła Wam mózg. Żle się czujesz po kawię, to się połóż na chwilę, nie możesz zasnąć w nocy to sobie poczytaj książkę zamiast odpalać google i sprawdzac czy od tego się umiera.

Jeżeli się odburzacie to Wasz stan emocjonalny nie może być ciągle uwierdzany w tym, że zagrożenie jest Waszym ciągłym wyczuleniem, analizą, porónywaniem dni i pilnowaniem się żeby tylko nie zrobić coś nie tak. Wprowadzie trochę luzu, spontaniczności w Wasze życie, przestańcie się tak bardzo pilnować co zjecie, czego się napijecie, przestańcie relacjonować swoje poranki czy wieczory swoim bliskim albo w necie, ja wiem, że tak wydaję się bezpieczniej, ale w ten sposób tylko utwierdzacie Wasz stan emocjonalnym, że trzeba utrzymywać stan zagrożenia, bo nie jest bezpiecznie.

I tu przejdę do drugiej kwestii o której chciałbym napisać, chodzi o podejście do odburzania. Większość z Was w tym też był czas, że i ja podchodzi do odburzania jak do całego swojego życia i robi dokładnie to co zaprowadziło Was do zaburzenia lękowego czyli chcę te odburzanie całkowicie kontrolować, najlepiej żeby Victor albo jakaś inna odburzona osoba rozpisała na kartcę co robić każdego dnia, co na jaką myśl i całe dnie analiza jak to odburzanie ugryć, a w razie jakiegoś gorszego dnia panika, że jednak źle to gryziemy. I ja rozumiem, że to lęk Was do tego skłania, ale trzeba wreszcie wbić sobie, że nie tędy droga i nie w tym rzecz. Odburzanie to jest proces który jest indywidualną sprawą ( choć przebiega często podobnie ), gdzie uczycie się pewnych postaw, robicie pewne błędy jak to w życiu i gdzie potrzeba czasu żeby wypracować sobie jakieś swoje podejście. Odburzanie nie potrzebuję tych Waszych planów i wizji co po czym, z czego połowa idzie się jeb...bo nie da się tego wszystkiego tak upilnować. Zamiast tych wszystkich ustaleń co w razie ....itp lepiej skupić się na pewnej konsekwencji w ignorowaniu lękowych myśli, cierpliwości w znoszeniu nieprzyjemnych doznań i zajmować się swoim życiem i realnymi sprawami. Naprawdę lepiej przez cały dzień robić coś sensownego w pracy czy w domu niż cały dzień maglować forum i rozmyślać nad strategiami naszego podejścia do zaburzenia, bo często na tym rozmyślaniu się to kończy, bo ciągle pojawia się jakieś "ale". Zastanówicie się też czy jeszcze przed zaburzeniem ciągłe planowanie i szykowanie się jak na koniec świata do wszystkiego nie powodowało, że na planach się u Was się kończyło. I czy jest sens podchodzić do życia z takim ciśnieniem.


Pozdrawiam :)
Haha, czuję się jakbyś odnosiła się do Naszej konwersacji. :D Ale mimo wszystko dziękuję za udzielone mi wskazówki, bo ciągle pracuję i dzięki Tobie zauważyłem kilka rzeczy, które robiłem przesadnie, czyli chciałem odburzyć się na siłę, wpędziłem się w taki wir odburzania, ale ze złym podejściem. Skupiłem się na tym, że MUSZĘ się odburzyć. A moje podejście powinno być całkiem inne, zrzucić te ciśnienie na odburzanie się i zamienić MUSZĘ na CHCĘ. Niby prosta zamiana słów, ale podejście wtedy zmienia się bardziej, bo daje więcej zrozumienia dla siebie itp. Wtedy jak popełnisz błąd, to nie biczujesz się tylko mówisz sobie, że ok i robisz swoje dalej. Ja się chciałem za wszelką cenę odburzyć, co po części nie jest złe, ale właśnie stworzyłem sobie tu presję, która jest niedobra, gdy chcemy wyjść z zaburzenia lękowego. Od razu analizy, czy ja to dobrze robię, mnóstwo pytań i tak naprawdę skupiasz się nie na tym na czym powinienem. Powoli zaczynam rozumieć niektóre schematy i wiem, że nie wszystko przychodzi z wiedzą, bo niektóre rzeczy przychodzą same - nie mamy na nie wpływu. Jeśli olejemy nerwicę, przestaniemy się na niej skupiać, to ona w końcu odejdzie. Czyli to o czym piszesz - nie poświęcać jej uwagi, nie skupiać się wiecznie, czy dobrze czy źle robię, jak się czuję, a co jeśli źle coś robię? Wyłączyć ten skaner i wyrzucić go. Tego nie rozumiałem, ciągle nad tym pracuję, jest to cholernie ciężkie, ale wiem, że dzięki temu, zmienię swoją postawę wobec zaburzenia i poprowadzi mnie to, do wyjścia z zaburzenia lękowego.
Dlatego przy odburzaniu popełnia się tak wiele błędów, ale jeśli dacie sobie czas i trochę wyrozumiałości, to uwierzcie, że pewne rzeczy przyjdą same, a zaburzenie zacznie znikać!
Super tekst, oby więcej takich, bo to pozwala wychwycić swoje różne błędy i pokazuje też, że mimo odburzania się, nie jest ono takie jakie być powinno. :D
Dziękuję!
DamianZ1984
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 1028
Rejestracja: 6 stycznia 2020, o 16:58

2 marca 2021, o 07:29

Katja już prościej i podręczników nie da się tego opisać, jesteś genialna, ale dla wszystkich nerwusow to że to przeczytamy pomoże tylko na 15 sekund, odburzania oprócz cierpienia, boli itd jest proste poprostu żyj :) ja dziś co miałem w nocy a w sumie nic bo to już bylo:) co zjem to na co mam ochotę ponieważ nie mam zaleconej diety przez specjalistę bo nic Mi nie jest,

6 dzień bez rexetinu po 7 latach jak krzyczeli peesowie Auauaau
Awatar użytkownika
Potok
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 142
Rejestracja: 27 lipca 2019, o 07:23

2 marca 2021, o 16:47

No no Katja super to opisałaś i super się to czyta :) Pozdrawiam
Katja
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 1179
Rejestracja: 23 września 2019, o 00:43

3 marca 2021, o 12:43

Dziękuję :lov: :lov: :lov:
https://www.czlowiekczujacy.pl

Niestety nie jestem w stanie odpowiadać na wszystkie wiadomości na priv, dlatego zrobiłam bloga.
menago49
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 398
Rejestracja: 26 lutego 2018, o 11:32

6 marca 2021, o 10:07

Dzięki za post sama prawda.
ODPOWIEDZ