Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Koniec nerwicy, początek nowego życia :)

Tu dzielimy się naszymi sukcesami w walce z nerwicą, fobiami. Opisujemy duże i małe kroki do wolności od lęku w każdej postaci.
Umieszczamy historię dojścia do zdrowia i świadectwo, że można!
Dział jest wspólny dla każdego rodzaju zaburzenia lękowego czyli nerwicy/fobii.
ODPOWIEDZ
damiank7
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 52
Rejestracja: 15 kwietnia 2016, o 14:26

14 maja 2016, o 20:38

Cześć, oto ten post pisany jest przez żywy przykład wyjścia z nerwicy :D Pomyślałem, że swoje przemyślenia opiszę w tym poście, bo pewne wskazówki mogą okazać się trafne dla osób, które poszukują pomocy i ja właśnie poczuwam się do tego, by pomóc tym, którzy przechodzą bitwę z własnymi słabościami :)

Zaczęło się 27 lutego od strasznej bzdury. Parę dni wcześniej przeczytałem artykuł o kolesiu w Warszawie, który dokonał dość makabrycznego czynu i sam zgłosił się na policję mówiąc, że został opętany. Okropieństwo, ale w swoim życiu przednerwicowym byłem bardzo odporny na makabryczne zagadnienia, uwielbiam historię, a jak wiemy usłana jest ona krwią. Specjalizuję się w kilku zagadnieniach, Starożytny Rzym, Napoleon, II WŚ, wojna w Jugosławii. No i oglądałem sobie polski film o Jugosławii właśnie i w jednej scenie gościu został zasztyletowany, a u mnie w głowie pojawiła się myśl "zrób tak ze swoją dziewczyną". Błysk, ułamek sekundy, który wywrócił mi wtedy życie. Od razu przypisałem sobie opętanie, poleciałem do księdza, codziennie stawiałem się w kościele przez parę dni. Non stop dręczyły mnie myśli o wyrządzeniu krzywdy swojej ukochanej, a ja byłem totalnie przerażony. Poszedłem błyskawicznie do psychologa, który w sumie początkowo mnie uspokoił i zaczęliśmy pracę nad tym, głównie jej zadanie opierało się na uspokajaniu mnie i miałem wyobrażać sobie stworka w głowie, który mówi mi te złe rzeczy, a ja go lekceważę. Czułem, że cały świat legł mi w gruzach, że stracę moją ukochaną, że ja jej wyrządzę krzywdę, ja, który przemoc wobec kobiet uznaje za największą możliwą hańbę dla faceta. Życie na sinusoidzie- raz lepiej, raz gorzej. Dół, góra, dół, góra, bez sensu. Szukałem wszystkiego co możliwe o OCD w necie. Znalazłem pierwszy komentarz, który ocalił mi zdrowie.

1) Pierwszy krok w odburzaniu- Mamy w mózgu podświadomość, nieświadomość i świadomość. Mózg wysyła sygnały lękowe po to, byśmy podejmowali się przeciwnej reakcji. Nieświadomość to ta sfera gdzie są nasze lęki, sytuacje, których chcemy uniknąć. Podświadomość to zbiór naszych wartości, przekonań. Świadomość to odbiorca myśli. Taki jak widz w kinie. Podświadomość wysyła te złe sygnały, żebyśmy podejmowali się reakcji i póki reagujemy, to mysli spełniają swój cel. Innymi słowy, stan lękowy to nic innego jak zbędny, zbyt wyostrzony system ostrzegania przed czymś, czego się obawiamy, ale to nie istnieje. Potrzebujemy strachu do tego, by mieć jakieś hamulce, jest on wpisany w instynkt przetrwania. Ale lęk to nie to samo, to ciągłe poczucie zagrożenia, które nie istnieje.

Po dwóch dniach od przeczytania tego komentarza ustały myśli o robieniu krzywdy, ale mózg nie wyszedł z OCD. Wiele zmian w mojej osobowości zaszło i stałem się podatny na myśli obsesyjne, nie spodziewałem się, że mogą one zmienić treść. Pojawiła się myśl, że kocham dziewczynę, w której kiedyś się zakochałem mocno, ale brutalnie dała mi kosza i myśli, że powinienem się jej prosić o związek i zostawić moją. Ciągły strach, miałem przez to zepsute święta wielkanocne, przechodziłem przez koszmar, który się ciągnął, ale miałem jednak w sobie tę siłę :D Dawałem radę. Kolejny przełom, 2 kwietnia. Miałem sen jak zostaję zamknięty w psychiatryku i tracę swoją dziewczynę, obudziłem się z przerażeniem, ale gdy przeanalizowałem sytuację zauważyłem, że ten sen pokazuje jak wielką byłaby ona stratą, że to takie same sygnały ostrzegawcze. Po raz kolejny- zbyteczne. Później już jakoś szło. Ataki płaczu, furii, zdarzały się rzadziej, coraz częściej trafiały się dobre dni, mimo myśli wszelkiego typu: "nie kochasz, nienawidzisz, nie chcesz z nią być, nie potrzebujesz jej"- wszystkie ODWROTNOŚCI. Ostatnią myślą, którą przeżuwałem przez tydzień było wyolbrzymienie jej niby wady, która w sumie wadą nie jest, uczepiło się cholerstwo jej nosa i cały tydzień nie mogłem się uporać z tą myślą, aż do dziś. Dziś jest koniec ROCD, koniec tego bałaganu w głowie. Jestem w świetnej kondycji psychicznej i wracam do odbudowania się fizycznie (schudłem mocno, straciłem kilka kg, a z moich rekordów na siłowni- regres o wiele kilo).
Jak udało mi się wyjść z tego, no najważniejsze to było trafić tu na forum. Dziękuję złotym ludziom, którzy tutaj działają, adminom, Zordonowi, wszystkim, którzy odpowiadali na moje posty- szpagat, Subzero, Bruce Wayne, Różyczka, wszyscy :D . Kurczę, ludzie, naprawdę to forum to świetne, cudowne miejsce do terapii lepsze od pożal się Boże pani psycholog, który wciskała mi kity, ale o drodze do światła to zaraz poniżej, o ile potencjalny czytelniku jeszcze Cię nie zanudziłem ;)

2) Moje zaburzenie dotyczyło związku, ukochanej osoby i potrzebowałem tu konkretnych elementów, by odbudować pewność swojego związku. Wyszedłem od słowa "CHCĘ". Uznałem, że nie istnieje żadna zachcianka obiektywna, tylko subiektywne. Chcę i koniec. Co więc chcę? Być z moją dziewczyną. Chcę naszego szczęścia, chcę miłości, chcę darzyć ją miłością, chcę spędzać z nią czas. I już. CHCĘ. Bardzo ważne, kluczowe słowo, które wielu osobom może pomóc. W stanie lękowym mamy wiele głupich myśli, wiele baaaardzo głupich myśli, bo automatycznie nasz mózg sięga po różne okropności, chce je nam ukazać i obrzydzić jeszcze bardziej w sytuacji gdy się lękamy. Ale to co chcemy w życiu stoi ponad tymi myślami.

3) MIŁOŚĆ- stworzyłem niemal całą książkę na temat czym jest miłość, jak się ona u nas przejawia. Powiem tak, na to pytanie nie ma jednoznacznej odpowiedzi. Robiłem mnóstwo notatek, głównie po to, by mieć na papierze coś, co ja napisałem w pełni świadomie i to świadczy o moim rzeczywistym podejściu. Miłość może być uczuciem, procesem, wyborem, ale zdaje mi się, że najbliżej definicji miłości jest słowo praca. Bo miłość to tak naprawdę podejmowanie się dobrowolnie wysiłku dla drugiej osoby, chęć sprawienia jej szczęścia, bo uśmiech tej wyjątkowej osoby sprawia nam samym radość. To jest to cudowne uczucie. Ale nie tylko uczucie, to trzeba wiedzieć. Jednym z filarów miłości jest świadomość siebie i drugiej osoby. Świadomość, że taką osobę z jakichś powodów wybraliśmy, że ona nas uzupełnia, czyni nasze życie lepszym. Pozbywając się miłości, odrzucamy część samych siebie, zbiór naszych potrzeb, przekonań i w dodatku sprawiamy zawód drugiej osobie. W moim przypadku moja dziewczyna to cudowna osoba, istny anioł, który przy mnie czuwał, mimo, że całe OCD zaczęło się po ledwie trzech miesiącach związku. Teraz powoli dobijamy do sześciu. Mało? Mało, owszem mało. Ale to nie ma w miłości znaczenia. Mieliśmy mnóstwo sytuacji gdzie inne pary by się kłóciły, różniły. Wielu z Was pomyśli, co taki gnojek wie o miłości? Być może niewiele, ale wiem, że wycierpiałem ROCD i nie dałem się złamać, a moja kobieta była przy mnie mimo wielu, wielu wylanych łez. Miłość jest cholernie ważna, nigdy nie poznamy samych siebie tak dobrze, jak w sytuacji gdy tworzymy relację z drugą osobą. Ale ja zdaję sobie sprawę z tego, że miłość jest wiedzą i pracą. I taka miłość to coś dużo cenniejszego niż uczucie, samo uczucie, zakochanie. To działa na wielu płaszczyznach :)

https://www.youtube.com/watch?v=oZTczPu1AO0 tę przemowę polecam wielu osobom. Związki, które tworzą są taką mini drużyną. Drużyną, gdzie pójdziesz za drugą osobą wszędzie, bo wiesz, że ona dla Ciebie zrobi to samo. Gdyby ludzie w związkach mieli taką świadomość, ile cierpienia i ilu błędów udałoby się uniknąć :)

4) PEWNOŚĆ SIEBIE- kolejnym przełomowym wydarzeniem w odburzaniu było trafienie na komentarz na innym forum o tym, że tak naprawdę to te myśli biorą się bardziej ze słabości w nas samych, co oczywiście jest prawdą. W naszych związkach wszystko działa. Po prostu nerwica spowodowała, że się nieco pogubiliśmy w życiu przez nałożenie stresów, dość dużą presję. Uważam, że w każdych myślach nerwicowych- dot. związku, zabijania czy czegokolwiek innego najważniejsze jest zrozumienie, że my nie jesteśmy takimi ludźmi. No ale to już na pewno tłumaczą wszystkie nagrania, to co ja będę szczempić ryja jak mawia klasyk :P

5) PSYCHOLOG- moim zdaniem psycholog, psychiatra to taka osoba, która działa jak SMS pod numer 7329. Idziesz na wizytę, płacisz. Za tę sumkę psycholog mówi co ma powiedzieć tak jak się nauczył na studiach. U mnie psycholog była tragiczna. Po miesiącu walki z OCD, gdy powiedziałem jej o myślach o uczuciach, o tym, że nie kocham etc. uznała, że uczucia mi się wypaliły i teraz wszystko będzie mnie drażnić w mojej dziewczynie coraz bardziej. Będzie mnie wszystkim wkurzać i że to normalne. LOL. Moja psycholog pogorszyła tylko sytuację i zgarnęła sporą kaskę i tylko zapraszała na kolejne spotkania. Jeśli jesteście już na forum, to uważam, że nagrania i pomoc DARMOWA ze strony użytkowników jest dużo cenniejsza ;) Oczywiście nie to, że komuś odradzam, można trafić przecież na super terapeutę. Ale uważam, że tutaj można naprawdę się wyleczyć, wrócić do siebie. To forum przyspieszyło moje odburzanie i powrót do żywych.

6) GOTOWOŚĆ NA ZMIANY- Wyjście z nerwicy to życie z bagażem nowych doświadczeń. To niesamowicie ciekawe przeżycie gdy już patrzy się na nie zakończone. Kim byłem przed nerwicą? W dużej mierze rozpieszczonym gnojkiem :) Żadnych oporów, żadnych ograniczeń. W związku takie podejście nie jest dobre, nie może być tak, że hulaj dusza piekła nie ma. Teraz? Na pewno dużo bardziej kochający, oddany ale wracam teraz do wyluzowania, tylko lepiej :) Mogę powiedzieć, że jestem odburzony, kolory wróciły do życia. Ostatnia myśl została zabita i już nie ma żadnego znaczenia.

Co polecam?
1) https://www.youtube.com/watch?v=fU8qEw_BWJU
2) Określić swoje cele
3) Zbudować poczucie własnej wartości, pokochać siebie takim jakim się jest
4) Posłuchać romantycznej muzyki ze swoją połówką :D Ach wczoraj sobie słuchaliśmy super piosenek, tańczylismy zorbę :P Nie obawiajcie się spędzania czasu ze swoją połówką ;)
5) ¡ LA VIDA ES BELLA!
Krzychu
Odburzony i pomocny użytkownik
Posty: 72
Rejestracja: 11 lutego 2016, o 11:38

14 maja 2016, o 22:03

Gratuluje i dziekuje za ten post bo akurat przezywam podobne sytuacje. Bardzo mnie to podbudowalo!
Awatar użytkownika
myszusia
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 545
Rejestracja: 11 lutego 2016, o 13:10

14 maja 2016, o 22:06

Superastycznie :)!!!!
" W życiu wygrywa tylko ten,kto pokonał samego siebie. Kto pokonał swój strach,swoje lenistwo,swoją nieśmiałość"
Awatar użytkownika
schanis22
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 2199
Rejestracja: 17 września 2015, o 00:28

14 maja 2016, o 22:56

Gratulacje !
W zdrowym ciele zdrowy duch , zdrowa głowa zdrowy brzuch.
Nerwica jest małą ściemniarą francą , wróblicą cwaniarą . Plącze nam nogi i mówi idż ! Wkręceni w zgubną nić .
Świata nie naprawisz - napraw siebie .
subzero1993
Odburzony i pomocny użytkownik
Posty: 1006
Rejestracja: 5 kwietnia 2016, o 22:09

14 maja 2016, o 23:10

No i bang :D Świetnie, kolejny odburzony. :D

Mógłbyś rozwinąć podpunkt o budowaniu własnej wartości kochaniu siebie takim jakim się jest? Ja przed nerwicą byłem chodzącym hejtem, w czasie nerwicy rozsypało mi się poczucie wartości i w sumie z chęcią bym zaczerpnął rady w tym aspekcie :D
Jak szukać objawów bez nakręcania się -> http://www.zaburzeni.pl/viewtopic.php?p=100011#p100011
Awatar użytkownika
BruceWayne
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 360
Rejestracja: 22 lutego 2016, o 13:25

15 maja 2016, o 00:41

Super, bardzo się cieszę!!!
Wpadaj czasem na forum i dawaj znać co u Ciebie :)
damiank7
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 52
Rejestracja: 15 kwietnia 2016, o 14:26

15 maja 2016, o 10:21

Subzero, ja przed nerwicą też byłem idealistą, perfekcjonistą i karciłem się za każdy najmniejszy błąd. Sam nakładałem na swój organizm wielką presję, a brało się to z tego, że nie akceptowałem siebie takim jakim jestem, widziałem w sobie same wady. Trafiłem na komentarz na pewnym forum bodaj nerwica.com, że te wszystkie myśli o mojej dziewczynie mają podłoże w tym, że ja sam nie akceptuję siebie, a nasz stosunek do życia, w ogóle my sami okazujemy dopiero siebie w relacji z drugim człowiekiem (co jest dość oczywiste). W nerwicy posypało mi się wszystko i czułem obrzydzenie do tego człowieka jakim byłem, do tego perfekcjonisty, co się czepia każdego szczegółu. Uznałem, że to niezdrowe.
W zbudowaniu pewności siebie wspomogła mnie dziewczyna, z którą porozmawiałem o tym, co zdecydowało, że mnie pokochała. Wymieniła masę dobrych cech, którymi ja przejawiałem się wobec niej przed nerwicą i w trakcie nerwicy. Po prostu dostrzegłem swoje dobre strony, to, że sprawiam komuś radość, zacząłem się bardziej akceptować. Troszkę dłużej zeszło mi się z myślą o wyglądzie, bo na punkcie tego to mogę powiedzieć, że OCD miałem od kilku lat, w sumie to nawet często utrudniało życie, dlatego teraz przez tydzień męczyła mnie ta myśl o nosie, najlepsze jest to, że do pewnego czasu się przejmujesz, a w końcu przychodzi moment, że się z tego śmiejesz :P
Spróbuj zastanowić się co masz w sobie dobrego. Zacznij od tego, że pomagasz dobrowolnie wielu osobom na forum, zauważ jakim jesteś człowiekiem, spróbuj przenieść to na relacje z innymi. Ja zacząłem dużo więcej pomagać w domu niż dotychczas robiłem. Mama się pyta co we mnie wstąpiło :P No i ja jasno określiłem sobie jaki chcę być. Zauważyłem, że myśli, które mnie zachęcały do zrobienia krzywdy, sprawienia cierpienia wywołują u mnie lęk i obrzydzenie. Kiedy więc te sugestie mi podsuwały to ja zamiast się ich bać, zacząłem je ignorować i czynić więcej dobrego. Taka pozytywna przemiana duchowa :) Trochę chyba kręcę wokół sedna odpowiedzi, ale jeśli czegoś nie wyjaśniłem to prosze pytaj dalej :D
subzero1993
Odburzony i pomocny użytkownik
Posty: 1006
Rejestracja: 5 kwietnia 2016, o 22:09

15 maja 2016, o 10:30

Wielkie dzięki za odpowiedź. Też niestety niszczył mnie perfekcjonizm, a co najgorsze zamykał mi wszelkie ścieżki do rozwoju, bo często skoro czegoś nie potrafiłem to nawet nie chciałem spróbować. Ogólnie wiele rzeczy było nie tak, ale to najlepszy czas na zmiany. Wielkie dzięki Damian. :)
Jak szukać objawów bez nakręcania się -> http://www.zaburzeni.pl/viewtopic.php?p=100011#p100011
damiank7
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 52
Rejestracja: 15 kwietnia 2016, o 14:26

15 maja 2016, o 10:57

Proszę bardzo :) Perfekcjonizm jest zbyteczny, bo nigdy nie osiągniemy ideału. Wyznaczymy sobie nowy cel i będziemy za nim pędzić. Trzeba się cieszyć z tego co mamy, co oczywiście nie neguje tego, żeby zmieniać się na lepsze, ale nie obsesyjnie i widzieć ten bagaż dobrych rzeczy, który już w nas jest :)
betii
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 995
Rejestracja: 1 sierpnia 2014, o 13:45

15 maja 2016, o 12:27

Kurczę ja mam też T tym perfekcjonizmem.Ciągle chcę być idealna,zrobić coś szybko już,już żeby było posprzatane bo np bałagan mnie drażni .W pracy to samo.muszę się z wszystkim szybko wyrobić.pracuje nad tym ale nie zawsze jeszcze wychodzi.
Zmień nawyki myślowe, a odmienisz swój los!
Kiedy już nauczysz się kierować uczucia i myśli na właściwe tory, spokój ducha i fizyczne zdrowie na pewno przyjdą same.
"Pamiętaj, że mamy do czynienia jedynie z myślami, a myśli mogą zostać zmienione. Gdy zmieniamy nasze myślenie, zmieniamy naszą rzeczywistość". Louise L. Hay
Awatar użytkownika
Olalala
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 1856
Rejestracja: 17 grudnia 2015, o 08:36

15 maja 2016, o 12:56

Bo niestety w dzieciństwie większość z nas wychowywana jest na zasadzie: Cos jest dobrze zrobione - nagroda, dziecko zawini - ryk rodzica, skarcenie. Potem w takich schematach sie funkcjonuje. Rodzice bardzo często sami maja problem z akceptacja samych siebie i takie wzory zachowan przekazują swoim dzieciom.

Jak tak patrzę z perspektywy czasu to uważam, ze dzieciom trzeba dać prawo popełniać błędy i nie traktować tego jak porażkę. Mysle, ze dobrze przezywane porażki budują. Niestety mądre rodzicielstwo jest w cenie. Mam wrażenie, ze większość ludzi w ogóle nie zastanawia sie nad takimi kwestiami, rodzą dzieci byle je miec, pochwalić sie na facebooku, poczuć się samemu lepiej. Zapominając jakie to odpowiedzialne zadanie. Przerażają mnie np. Koleżanki, które mówią: Chcemy sobie zrobić jeszcze jedno dziecko. Po prostu masakra kiedy dziecko jest traktowane jako środek do lepszego zycia, jak zabawka ze sklepu, jako cel sam w sobie.
kucyki46
Gość

15 maja 2016, o 13:05

Olalala pisze:Bo niestety w dzieciństwie większość z nas wychowywana jest na zasadzie: Cos jest dobrze zrobione - nagroda, dziecko zawini - ryk rodzica, skarcenie. Potem w takich schematach sie funkcjonuje. Rodzice bardzo często sami maja problem z akceptacja samych siebie i takie wzory zachowan przekazują swoim dzieciom.

Jak tak patrzę z perspektywy czasu to uważam, ze dzieciom trzeba dać prawo popełniać błędy i nie traktować tego jak porażkę. Mysle, ze dobrze przezywane porażki budują. Niestety mądre rodzicielstwo jest w cenie. Mam wrażenie, ze większość ludzi w ogóle nie zastanawia sie nad takimi kwestiami, rodzą dzieci byle je miec, pochwalić sie na facebooku, poczuć się samemu lepiej. Zapominając jakie to odpowiedzialne zadanie. Przerażają mnie np. Koleżanki, które mówią: Chcemy sobie zrobić jeszcze jedno dziecko. Po prostu masakra kiedy dziecko jest traktowane jako środek do lepszego zycia, jak zabawka ze sklepu, jako cel sam w sobie.
Smutne lecz prawdziwe
ODPOWIEDZ