Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Konflikty wewnętrzne a newica

Artykuły o możliwych objawach, przyczynach nerwic, depresji, lęku i ogólnie zaburzeń emocjonalnych.
Regulamin forum
Uwaga! Attention! Achtung! 注意广告!
Ten dział poświęcony jest materiałom forumowym, służą one "do odczytu" czyli nabywania informacji i ewentualnie komentarza. Nie opisuj tu swojej historii, objawów i nie zadawaj pytań o zaburzenia.
Jeśli masz taką potrzebę przejdź na stronę główną forum - Kliknij - do sekcji FORUM DYSKUSYJNE, tam masz dostępnych wiele działów do rozmów, pytań itp.
Zablokowany
Awatar użytkownika
Ciasteczko
Administrator
Posty: 2682
Rejestracja: 28 listopada 2012, o 01:01

28 grudnia 2014, o 04:09

Często na forum pada pytanie: jak to jest możliwe, że nie odnajduję w sobie żadnego powodu dla którego mam mieć nerwicę, a jednak ona jest tak uciążliwa i tak silna?

Jedną z przyczyn nerwicy mogą być ciągnące się długo konflikty wewnętrzne, to znaczy sytuacja, gdy tak na prawdę podświadomie pragniemy czegoś innego, a robimy coś innego. Jednym słowem, gdy jesteśmy kompletnie niezsynchronizowani wewnętrznie. Postaram się objaśnić, co mam na myśli.

Jesteśmy rozwiniętymi istotami w porównaniu ze zwierzętami, jeśli mogę tak to ująć, czyli mamy bogatą gamę przemyśleń, odczuć, pragnień, emocji, marzeń, mamy też umiejętność przeprowadzania skomplikowanych toków myślowych. Jednak wciąż nosimy w sobie coś ze zwierzaków, a mianowicie szeroko pojęte instynkty. Swego rodzaju pozostałość po niższej drabinie ewolucji, i chcąc nie chcąc, wciąż jesteśmy elementem świata przyrody pod tym względem. Jednak mimo iż posiadamy w sobie tę instynktowną, intuicyjną naturę, która miała zapewniać nam przetrwanie, kiedy mieliśmy więcej z szympansa, niż z człowieka, to cechuje nas też coś wyjątkowego, czyli umiejętność przeciwstawiania się tym instynktom. O ile umiejętność ta może zostać nazwana potrzebnym panowaniem nad sobą, gdy sąsiad wkurzy nas do tego stopnia, że mamy ochotę roztrzaskać mu wazon na głowie ;) , to jednak są sytuacje, w których taka nabyta przez lata ewolucji umiejętność okazuje się zgubna.

Zwierzęta, w sytuacjach gdy czują dyskomfort lub zagrożenie, odpowiadają na te odczucia natychmiastowo, bez wahania podejmując działanie zgodne z tym wewnętrznym przekonaniem, że coś jest nie tak. Jeśli z daleka zobaczą zagrożenie, nie wmawiają sobie, że im się wydawało, tylko w mgnieniu oka rzucają się do ucieczki albo przygotowują do konfrontacji. Jeśli mają jakąś biologiczną potrzebę do zaspokojenia, dążą do tego najszybciej jak to możliwe, mając wewnętrzne poczucie, że trzeba to zrobić, bez zastanawiania się czy zasługują na bezpieczne schronienie, wodę, czy pokarm i czy uda im się je zdobyć, czy nie. Tym samym, żyją w wewnętrznej harmonii i choć towarzyszy im często bardzo pierwotny strach, to nie istnieje w nich rozbieżność pomiędzy instynktami a decyzjami, które podejmują.

U całkiem sporej części ludzi sytuacja prezentuje się inaczej. Posiadamy pewne przemyślenia oraz przekonania, którymi kierujemy się w podejmowaniu decyzji. Przekonania te są świadome, bądź nie, jednak gdy postępujemy w jakiś sposób, to robimy to stosując pewne wzorce. Nabywamy je automatycznie od środowiska, w którym dorastamy, mamy też jakieś elementy wrodzonego charakteru, oraz po części świadomie pozmieniane sposoby reagowania. Jednak często ludzie, nawet gdy podejmują decyzje zdawałoby się intuicyjnie i szybko, robią to na podstawie swoich przekonań, a nie instynktów. Czasem jest to dobre, ale często jest to bardzo bardzo niekorzystne.

W rezultacie, spora część osób nie słucha wewnętrznych sygnałów, które próbują zakomunikować, że dzieje się źle i należy podjąć jakieś działanie, by to zmienić. Podam tutaj przykład.

Wyobraźmy sobie częstą sytuację, gdy ktoś chodzi do pracy, której szczerze nienawidzi i jedyną przyczyną, dla której tam się codziennie melduje, jest świadomość konieczności utrzymania się. Wstaje rano, jest mu niedobrze, albo bolą go mięśnie. Czuje, że całe jego ciało nie chce wyjść z łóżka, wszystko przemawia za tym by skorzystać z opcji "uciekaj" od tej sytuacji, w jego umyśle pojawia się pełno niechętnych myśli, już zaczyna czuć gulę w gardle. Jego organizm i psychika chcą mu powiedzieć, że coś jest nie tak. Że zajmuje się czymś, co go wykańcza, że za dużo i za często się stresuje. Ale człowiek ten, jako że ma umiejętność przeciwstawiania się instynktom, wstaje po raz kolejny rano i toczy się do łazienki, potem do autobusu, a potem podpisuje się na liście w pracy i przeżywa kolejny stresujący dzień, by następnego poranka znów stoczyć walkę w wewnętrznym konflikcie. Tym samym, stwarza sytuację, w której działa wbrew wszelkim znakom na niebie i na ziemi, że te działania są niekorzystne dla jego dobra psychicznego i samopoczucia. Człowiek ten robi to, bo jest przekonany, że to jest jedyna praca, którą może wykonywać, ponieważ pamięta, że ma na utrzymaniu kogoś jeszcze, ponieważ zawsze słyszał, że musi osiągnąć coś w życiu, itd. Może również wierzy, że czuje się tak, bo jest leniem i obwinia się za to. Jednak jego ciało i psychika mają to w głębokim poważaniu. Tutaj nadmienię, że nie oceniam tego zachowania, a jedynie wykazuję mechanizm, na jakim się ten konflikt wewnętrzny, uważam, opiera.

Dla najbardziej pierwotnego systemu reakcji na rzeczywistość nasze przekonania nie mają znaczenia, a znaczenie ma jedynie to, jak się czujemy i czy nasze dobro znajduje się na pierwszym miejscu.


To samo ma miejsce, gdy ktoś przekracza zdrowe granice w relacjach międzyludzkich z osobą, która albo nie jest w stanie się bronić przed tym (np. dziecko), albo nie umie tego zrobić. Na przykład, ktoś może nieustająco zgadzać się na wiele rzeczy, które inni mu narzucają (bo na przykład miał taki model rodziny, lub generalnie nie jest w stanie ścierpieć konfliktów). W takiej sytuacji, choć na poziomie przekonań będzie wydawało mu się, że jest uprzejmy, ugodowy i nie myśli tyle o sobie, co o innych, to całe jego ciało i cała psychika będą sprzeciwiały się temu jak postępuje. Jeśli zgodzi się na to, by inny człowiek zawsze narzucał mu to, jak spędza wolny czas, czy jakie ma mieć cele w życiu, czy na to by ktoś okazywał mu brak szacunku, to choć będzie na poziomie przekonań uważał, że tak jest w porządku, to coś w nim będzie sprawiało, że będzie rozdarty. Będzie czuł się źle, ale nie będzie wiedział czemu. Może zrzuci to na karb ludzkiej niedoskonałości, a może pomyśli, że źle czuje. Wyprze się tego na poziomie intelektualnym, ale na poziomie emocjonalnym dalej będzie istniał konflikt, bo nie będzie harmonii między instynktem, prawdziwymi potrzebami, a decyzjami opartymi na przekonaniach.

Tak samo może się dziać, gdy ktoś narzuci na siebie za dużo obowiązków, czy będzie miał przekonanie, że jest jedyną osobą mogącą ratować sytuacje. Tu mam na myśli zbyt wygórowane cele, poczucie, że nigdy nie dość własnych osiągnięć, branie odpowiedzialności za życie osób, które tak na prawdę powinny sobie poradzić w dużej mierze same, próba kontrolowania sytuacji, gdy nie ma się na wszystko wpływu, chęć bycia zbyt idealnym, itd. Generuje się w ten sposób presja, która znów sprowadza się do konfliktu wewnętrznego. Ponieważ przekonania dyktują wewnętrzne "biczowanie się", podczas gdy coś w nas, wcale tego nie chce i chciałoby bardzo zadbać o dobro psychiczne i czuje dyskomfort.

Długotrwałe ignorowanie sygnałów, które dają organizm i psychika kończy się często nerwicą. Ponieważ podtrzymywany jest stan tego wewnętrznego konfliktu, napięcia, rozdarcia i dysharmonii. W pewnym momencie kumuluje się to w takich ilościach, że coś w nas mówi - dość. I wtedy zaczyna się jazda bez trzymanki. Dlatego, że na poziomie przekonań, dalej myślimy, że to dziwne i niezrozumiałe. Przecież jesteśmy przekonani, że kontrolujemy sytuację. Praca jest ciężka, ale przecież dajemy radę codziennie wyrobić swoja normę, w związku bywa różnie, ale przecież dajemy radę spełniać wzajemne oczekiwania, rodzina też jakoś tam jest z nas zadowolona, a my z niej, znajdujemy czas na wszystkie obowiązki i funkcjonujemy zgodnie z naszymi zasadami- rodzice mogą być z nas dumni. Nawet jakieś dyplomy znalazłyby się w szufladzie.

Więc czemu nagle mamy kołatanie serca, czemu pojawia się derealizacja, czemu nagle rodzina wydaje się obca? Bo nasza psychika i nasz organizm bardzo długo starały się nam coś powiedzieć. Powiedzieć, że jest już bardzo źle, a my to wypieraliśmy, bo chcieliśmy być dzielni, bo bywało tak, że nie było wyjścia! Bo czasem myśleliśmy, że to, że źle się czujemy wstając rano, to lenistwo, bo myśleliśmy, że pokonujemy wewnętrzne słabości, kiedy przed pracą znów było nam niedobrze. Tylko, że byliśmy dzielni nieco za długo. I choć dalej uważamy, że robiliśmy wszystko dobrze, to nasz organizm miał gdzieś to, że nie możemy się wyprowadzić od rodziców, że mąż się z nami rozwodzi i poszedł do kochanki, że żona jest tyranką, że jesteśmy nieśmiali i po prostu w sytuacjach społecznych zawsze się czujemy niekomfortowo, że nasz ojciec jest alkoholikiem a matka współuzależniona, że partner jest toksyczny, że praca jest stresująca a bezrobocie wysokie.

Ten instynkt, który w nas siedzi, chce nas ochronić. Jest potrzebny, ma spełniać funkcję obronną. Jeśli idziemy sami ciemną uliczką i widzimy, że ktoś zaczyna nas gonić, to zanim mrugniemy okiem, odpala się w głowie świadomość, że trzeba zwiewać w te pędy. I robimy to i ratuje nam to portfel albo życie. Ale gdy to samo dzieje się w innych sytuacjach życiowych, kiedy permanentnie trwamy w znienawidzonych (świadomie, lub nie) sytuacjach, to coś w nas na poziomie intelektualnym wypiera się i ignoruje tę świadomość, że trzeba zwiewać od danej sytuacji, od aktualnego położenia. Ale tego głosu instynktu nie obchodzi to, że uważamy, że nie możemy tego zrobić, czy rzeczywiście w danej chwili jest to niemożliwe. W pewnej chwili odpala on kompletną awarię, którą my nazywamy nerwicą, a on jeszcze głośniejszym wyciem, że wszystko się już dokumentnie schromoliło. Bo skoro nie działały te sygnały, które dawał do tej pory, to doprowadza do sytuacji , w której wszystko jest tak rozwalone, że nie sposób tego ignorować.

Dlatego właśnie osoby, które mają zaburzenie nerwicowe mają wypełnioną objawami całą rzeczywistość. I to jest motywujące, gdy się już zrozumie ten powyższy mechanizm, lub inne mechanizmy nerwicowe. Motywujące do:
- przeprowadzenia zmian (stopniowo, na tyle na ile to możliwe),
- do zmiany perspektywy (jeśli to konieczne),
- do uporządkowania w sobie pewnych spraw
- i do nauczenia się, by słuchać tego wewnętrznego głosu, instynktu, intuicji (jakkolwiek by to nazwać) kiedy to tylko możliwe.

Myślę, że osoby, które mają za sobą tę transformację (lub są w jej trakcie, bo moim zdaniem to jest trochę tak, że uczymy się całe życie nowych elementów) potwierdzą, że to wewnętrzne wołanie o pomoc, które na końcu zamieniło się w nerwice, gdy wreszcie wysłuchane poprowadziło ich drogą do bardzo pozytywnych przemian. :)
Zablokowany