Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Lęk za lękiem ;( jak sobie z tym radzić

Forum poświęcone: nerwicy lękowej, atakom paniki, agorafobii, hipochondrii (wkręcaniu sobie chorób), strach przed "czymś tam" i ogólnie stanom lękowym np. lęk wolnopłynący.
Możesz dopisać się do istniejącego już tematu lub po prostu stworzyć nowy.
Tutaj umieszczamy swoje objawy, historie, przeżycia. Dzielimy się doświadczeniami i jednocześnie znajdując ulgę dajemy innym pocieszenie oraz swego rodzaju ulgę, że nie są sami.
ODPOWIEDZ
Leolena
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 21
Rejestracja: 27 września 2019, o 18:15

11 października 2022, o 17:33

Witajcie Kochani!

Może zacznę od początku, sprawa jest taka że moja przygoda z nerwica trwa już dobre 5 lat jak nie więcej a może nawet wcześniej bo od małego jestem okropnie wrażliwa osoba. Zawsze wszystkim się przejmowałam nadmiernie analizowałam wszystko i tak jest do tej pory. Zawsze chce a przynajmniej staram się robić dobrze wiadomo nie zawsze wychodzi ale do sedna…
Nie będę opisywać całych moich historii i przeżyć bo naprawdę w większości czasu jest super ale przychodzą momenty takie jak właśnie teraz ze wszystko powoduje we mnie lęk
Lęk napędza lęk… mam ostatnio leki ze co jeśli moja nerwica o ile wgl nią jest bo to mi tez podważa nie zmieni się w jakaś schizofrenie ze zrobię coś złego non stop krąży mi to po głowie i od tej myśli
Zaczyna się następna a mianowicie ze nie jestem świadoma ze jestem jakaś głupia ze na pewno coś zrobiłam złe a jak nie teraz to na pewno kiedyś…
Wiem ze jest mnóstwo takich tematów tutaj ale czy ktoś z was miał tak ze podważało się mu dosłownie wszystko? To brzmi strasznie, nawet to mnie przeraża i sam fakt ze o tym pisze a za chwile mam myśl „a może wcale cię to nie przeraża bo jesteś nie normalna „ i tak co chwile…
Kwestia tego tez pewnie to jest ze mam bardzo niska samoocenę o sobie, przeważnie myśle o innych a nie o sobie nie o tym co ja chce
Mój chłopak ostatnio powiedział mi „ okej pójdziesz tam, jak najbardziej ale czy Ty naprawdę chcesz czy idziesz tam żeby ktoś nie był zły”
I ja wiem ze ma racje ale nie umiem nie chce żeby ktoś miał mi coś za złe
Może to forum nie koniecznie jest od takich problemów ale już nie wiem :(: :(:

Jak pokonać lęki związane z tym ze można kogoś zawieźć ze będzie się wytykanym?
Wiem ze nie wszystkich się da uszczęśliwić jeśli ja sama nie będę szczęśliwa ale jak uszczęśliwić siebie skoro samego siebie się nie jest pewnym
Czasem po prostu sobie nie ufam, chce kontrolować wszystko ale jednoczenie nie ufam samej sobie
Nie ufam temu ze mogłabym zrobić coś dobrze, ze akurat ja zrobiłam coś dobrze

To tez nie jest tak ze mam tak cały czas bo naprawdę przez bardzo długi czas czułam sie dobrze, myśli były ale jakoś to ignorowałam ale jeśli pojawia sie jakaś sytuacja która mnie stresuje to po jakimś czasie wszystko wraca mocniej lub lżej i nie wiem jak już sobie z tym radzić.

Nie wiem czy tez tak macie ale macie jakieś pewne schematy których sie trzymacie i jeśli tego nie zrobicie to stanie sie coś złego?
Albo napryzklad powiecie coś i stanie sie coś złego?
Ja np. Mam tak ze używam a przynajmniej staram ske robić dobrze i używać bezpiecznych słów bo jeśli nie to spotka mnie kara i stanie sie coś złego z czym sobie wtedy nie dam rady
Dziwne naprawdę, mam nadzieje ze rozumiecie o co mi chodzi


Wiem ze to jeden wielki misz masz a lęków mam mnóstwo i jeszcze więcej ale potrzebuje sie wygadać żebyście wiedzieli najzwyczajniej w świecie przeczytali to 😊

Bardzo dziękuje każdej osóbce która sie odezwie lub chociaż przeczyta 😊

Pozdrawiam Was cieplutko
malutenki
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 109
Rejestracja: 5 września 2022, o 14:50

12 października 2022, o 06:44

Kwestia wątpliwości jest normalną kwestią w zaburzeniu lękowym. Mianowicie nerwica będzie podważać wszystkie (lub poszczególne) aspekty Twojego życia.
I tu trzeba pogodzić się z tym, że w nerwicy tak jest, reagować świadomością na podświadomość. Czyli jeśli jesteś osobą mocno wierzącą w Boga, czy cokolwiek innego, a nerwica nasyła Ci wątpliwości w postaci myśli bluźnierczych wobec Boga, lub myśli w stylu "Bóg nie ma dla Ciebie znaczenia, Ty w niego nie wierzysz", to Ty musisz przyjąć takowe myśli, pogodzić się z nimi, że one będą, nie poświęcać im uwagi, musisz zrozumieć skąd te myśli się biorą i nie wierzyć w nie. Wpłynąć świadomością, że to myśli nerwicowe, które mają zaburzyć moją percepcję postrzegania wiary, mają spowodować to, że będę się bać i tym samym kręcić się w tym nerwicowym kole. Pogodzić się z tym, że teraz tak jest i powiedzieć sobie "okej, świadomie wiem, że wiara jest dla mnie ważna, a nerwica atakuje ważne rzeczy, więc nie mam się, czym przejmować, nerwica niech sobie myśli, co chce". Wątpliwości ani obawy nie spowodują tego, że oszalejesz, zwariujesz, albo stanie się tak, jak te wątpliwości Ci podpowiadają.
Co do kwestii zaufania, to zdecydowanie ono wzrośnie, gdy zaczniesz się odburzać. A jeśli chodzi o to, że robisz coś dla kogoś, a nie dla siebie, to kłania się kwestia asertywności. Nie musisz nikogo zadowalać swoim kosztem, musisz zwrócić na to uwagę, że nie jesteś służącą, aby spełniać czyjeś zachcianki, to Ty masz się czuć dobrze, a jeśli ktoś tego nie rozumie, że odmawiasz, bo nie chcesz/nie masz czasu/nie możesz/nie masz ochoty, to wiedz, że taka osoba jest pasożytem. :)
Co do kompulsji, w których jak czegoś nie zrobimy, to może się coś stać złego, to trzeba robić odwrotnie. Czyli jak przy danej czynności nie policzysz do dziesięciu, to nagle wyrośnie Ci róg na czole, wtedy właśnie nie liczymy. Wystawiamy się na ryzykowanie, wychodzimy naprzeciw zaburzeniu, mówiąc sobie "ja nie muszę liczyć, nic mi się od tego nie stanie, to tylko nerwicowy straszak, jeśli coś ma się stać, to niech się dzieje od razu, albo się po prostu stanie". A co się stanie, jeśli nie będziesz używać bezpiecznych słów? No co? Pewnie nic, dlatego używaj słów takich, na jakie masz ochotę, a nie tylko te bezpieczne, bo tym wspomagasz tylko swoje zaburzenie.
Na koniec tylko dopiszę, że kłaniają się podstawy zaburzenia, czyli czym jest, jakie ma objawy i obawy, co robić, a czego nie robić.
Prosiłbym też o traktowanie zaburzenia całościowo, a nie rozbijania na czynniki pierwsze i zastanawianie się, czy ten objaw to nerwica, a ten objaw to może coś innego, ale o tym się zaburzony dowiaduje, gdy ma wiedzę i zaczyna ją wykorzystywać.
Leolena
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 21
Rejestracja: 27 września 2019, o 18:15

12 października 2022, o 08:11

malutenki pisze:
12 października 2022, o 06:44
Kwestia wątpliwości jest normalną kwestią w zaburzeniu lękowym. Mianowicie nerwica będzie podważać wszystkie (lub poszczególne) aspekty Twojego życia.
I tu trzeba pogodzić się z tym, że w nerwicy tak jest, reagować świadomością na podświadomość. Czyli jeśli jesteś osobą mocno wierzącą w Boga, czy cokolwiek innego, a nerwica nasyła Ci wątpliwości w postaci myśli bluźnierczych wobec Boga, lub myśli w stylu "Bóg nie ma dla Ciebie znaczenia, Ty w niego nie wierzysz", to Ty musisz przyjąć takowe myśli, pogodzić się z nimi, że one będą, nie poświęcać im uwagi, musisz zrozumieć skąd te myśli się biorą i nie wierzyć w nie. Wpłynąć świadomością, że to myśli nerwicowe, które mają zaburzyć moją percepcję postrzegania wiary, mają spowodować to, że będę się bać i tym samym kręcić się w tym nerwicowym kole. Pogodzić się z tym, że teraz tak jest i powiedzieć sobie "okej, świadomie wiem, że wiara jest dla mnie ważna, a nerwica atakuje ważne rzeczy, więc nie mam się, czym przejmować, nerwica niech sobie myśli, co chce". Wątpliwości ani obawy nie spowodują tego, że oszalejesz, zwariujesz, albo stanie się tak, jak te wątpliwości Ci podpowiadają.
Co do kwestii zaufania, to zdecydowanie ono wzrośnie, gdy zaczniesz się odburzać. A jeśli chodzi o to, że robisz coś dla kogoś, a nie dla siebie, to kłania się kwestia asertywności. Nie musisz nikogo zadowalać swoim kosztem, musisz zwrócić na to uwagę, że nie jesteś służącą, aby spełniać czyjeś zachcianki, to Ty masz się czuć dobrze, a jeśli ktoś tego nie rozumie, że odmawiasz, bo nie chcesz/nie masz czasu/nie możesz/nie masz ochoty, to wiedz, że taka osoba jest pasożytem. :)
Co do kompulsji, w których jak czegoś nie zrobimy, to może się coś stać złego, to trzeba robić odwrotnie. Czyli jak przy danej czynności nie policzysz do dziesięciu, to nagle wyrośnie Ci róg na czole, wtedy właśnie nie liczymy. Wystawiamy się na ryzykowanie, wychodzimy naprzeciw zaburzeniu, mówiąc sobie "ja nie muszę liczyć, nic mi się od tego nie stanie, to tylko nerwicowy straszak, jeśli coś ma się stać, to niech się dzieje od razu, albo się po prostu stanie". A co się stanie, jeśli nie będziesz używać bezpiecznych słów? No co? Pewnie nic, dlatego używaj słów takich, na jakie masz ochotę, a nie tylko te bezpieczne, bo tym wspomagasz tylko swoje zaburzenie.
Na koniec tylko dopiszę, że kłaniają się podstawy zaburzenia, czyli czym jest, jakie ma objawy i obawy, co robić, a czego nie robić.
Prosiłbym też o traktowanie zaburzenia całościowo, a nie rozbijania na czynniki pierwsze i zastanawianie się, czy ten objaw to nerwica, a ten objaw to może coś innego, ale o tym się zaburzony dowiaduje, gdy ma wiedzę i zaczyna ją wykorzystywać.

Bardzo spodobały mi się Twoje słowa odnośnie asertywności i masz jak najbardziej racje! Ogólnie masz racje we wszystkim co tutaj napisałeś i ja jak najbardziej to rozumiem ale właśnie z tego względu że to wszystko mi się podważa to nie jestem w stanie w to uwierzyć :(:
Odnośnie kompulsji… wiem że to jest głupie ale właśnie to ryzykowanie jest najgorsze, boje się tego ryzykowania bo jeśli teraz się nic się stanie to jeśli za jakiś czas się coś stanie to moja nerwica się odezwie i powie „widzisz trzeba było policzyć do dziesięciu albo tego nie mówić” wiesz o co chodzi. U mnie to działa na takiej zasadzie.

Co polecasz mi w takim razie zrobić żeby jakoś się z tym pogodzić wszystkim? Masz jakiś sprawdzony sposób? Albo coś co potrafi mi to zrozumieć chociaż ze tak jest i może być?

Btw bardzo dziękuje Ci za odpowiedz ^^
malutenki
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 109
Rejestracja: 5 września 2022, o 14:50

12 października 2022, o 11:32

Leolena pisze:
12 października 2022, o 08:11
malutenki pisze:
12 października 2022, o 06:44
Kwestia wątpliwości jest normalną kwestią w zaburzeniu lękowym. Mianowicie nerwica będzie podważać wszystkie (lub poszczególne) aspekty Twojego życia.
I tu trzeba pogodzić się z tym, że w nerwicy tak jest, reagować świadomością na podświadomość. Czyli jeśli jesteś osobą mocno wierzącą w Boga, czy cokolwiek innego, a nerwica nasyła Ci wątpliwości w postaci myśli bluźnierczych wobec Boga, lub myśli w stylu "Bóg nie ma dla Ciebie znaczenia, Ty w niego nie wierzysz", to Ty musisz przyjąć takowe myśli, pogodzić się z nimi, że one będą, nie poświęcać im uwagi, musisz zrozumieć skąd te myśli się biorą i nie wierzyć w nie. Wpłynąć świadomością, że to myśli nerwicowe, które mają zaburzyć moją percepcję postrzegania wiary, mają spowodować to, że będę się bać i tym samym kręcić się w tym nerwicowym kole. Pogodzić się z tym, że teraz tak jest i powiedzieć sobie "okej, świadomie wiem, że wiara jest dla mnie ważna, a nerwica atakuje ważne rzeczy, więc nie mam się, czym przejmować, nerwica niech sobie myśli, co chce". Wątpliwości ani obawy nie spowodują tego, że oszalejesz, zwariujesz, albo stanie się tak, jak te wątpliwości Ci podpowiadają.
Co do kwestii zaufania, to zdecydowanie ono wzrośnie, gdy zaczniesz się odburzać. A jeśli chodzi o to, że robisz coś dla kogoś, a nie dla siebie, to kłania się kwestia asertywności. Nie musisz nikogo zadowalać swoim kosztem, musisz zwrócić na to uwagę, że nie jesteś służącą, aby spełniać czyjeś zachcianki, to Ty masz się czuć dobrze, a jeśli ktoś tego nie rozumie, że odmawiasz, bo nie chcesz/nie masz czasu/nie możesz/nie masz ochoty, to wiedz, że taka osoba jest pasożytem. :)
Co do kompulsji, w których jak czegoś nie zrobimy, to może się coś stać złego, to trzeba robić odwrotnie. Czyli jak przy danej czynności nie policzysz do dziesięciu, to nagle wyrośnie Ci róg na czole, wtedy właśnie nie liczymy. Wystawiamy się na ryzykowanie, wychodzimy naprzeciw zaburzeniu, mówiąc sobie "ja nie muszę liczyć, nic mi się od tego nie stanie, to tylko nerwicowy straszak, jeśli coś ma się stać, to niech się dzieje od razu, albo się po prostu stanie". A co się stanie, jeśli nie będziesz używać bezpiecznych słów? No co? Pewnie nic, dlatego używaj słów takich, na jakie masz ochotę, a nie tylko te bezpieczne, bo tym wspomagasz tylko swoje zaburzenie.
Na koniec tylko dopiszę, że kłaniają się podstawy zaburzenia, czyli czym jest, jakie ma objawy i obawy, co robić, a czego nie robić.
Prosiłbym też o traktowanie zaburzenia całościowo, a nie rozbijania na czynniki pierwsze i zastanawianie się, czy ten objaw to nerwica, a ten objaw to może coś innego, ale o tym się zaburzony dowiaduje, gdy ma wiedzę i zaczyna ją wykorzystywać.

Bardzo spodobały mi się Twoje słowa odnośnie asertywności i masz jak najbardziej racje! Ogólnie masz racje we wszystkim co tutaj napisałeś i ja jak najbardziej to rozumiem ale właśnie z tego względu że to wszystko mi się podważa to nie jestem w stanie w to uwierzyć :(:
Odnośnie kompulsji… wiem że to jest głupie ale właśnie to ryzykowanie jest najgorsze, boje się tego ryzykowania bo jeśli teraz się nic się stanie to jeśli za jakiś czas się coś stanie to moja nerwica się odezwie i powie „widzisz trzeba było policzyć do dziesięciu albo tego nie mówić” wiesz o co chodzi. U mnie to działa na takiej zasadzie.

Co polecasz mi w takim razie zrobić żeby jakoś się z tym pogodzić wszystkim? Masz jakiś sprawdzony sposób? Albo coś co potrafi mi to zrozumieć chociaż ze tak jest i może być?

Btw bardzo dziękuje Ci za odpowiedz ^^
Co polecam Ci zrobić? Zaznajomić się z materiałami dostępnymi na forum oraz na kanale YouTube, zapoznać się i zrozumieć, czym jest zaburzenie lękowe, z czym się zmagasz i co powinnaś robić, aby je osłabiać. Akceptacja przychodzi wraz z odburzaniem, ciężko coś na siłę akceptować, to musi przyjść samo, wraz ze zrozumieniem. Sprawdzony sposób? Ja polecam Ci materiały i próbuj, ja nie chcę polecać Ci mojego sposobu na odburzanie, bo na każdego działa coś innego, a nie chcę później, żebyś miała do mnie pretensje, że Ci źle doradziłem. ;p
Odnośnie kompulsji mogę Ci doradzić, żebyś robiła im na przekór, czyli jak kompulsja mówi Ci, że masz policzyć do dziesięciu, bo coś Ci się stanie, to Ty mówisz "a niech się dzieje, co chce. Na pewno jak nie policzę do dziesięciu, to nic mi się nie stanie, więc spadaj franco" i nie robisz. Musisz się liczyć z tym, że jak odmówisz, wyjdziesz naprzeciw nerwicy, zaryzykujesz, to lęk wzrośnie, to będzie się wzmagać, ale to jest normalne w tej nienormalności :) Byle byś się temu nie poddawała, jeśli nie będziesz ryzykować, to będzie pogłębiać się Twoja kompulsja, w sensie będzie Ci ciężej się do tego zabrać, albo chociażby będziesz bardziej temu wierzyć i częściej, to wykonywać. A jeśli się coś stanie, to jaki wpływ ma na to nerwica? Wydaje mnie się, że taki jak zeszłoroczny śnieg czyli żaden. Musisz zaufać sobie i uwierzyć, że żadna kompulsja nie ma wpływu na to co się wydarzy. Dlatego warto podjąć te ryzyko i nie robić tego, co podpowiada Ci nerwica, jeśli zaczniesz to praktykować, to zobaczysz sama, że warto, bo efekty same przyjdą. Oczywiście zwrócę jeszcze uwagę na to, że jeśli raz tego nie zrobisz, to nie oznacza, że więcej się, to nie powtórzy, bo trzeba jednak trochę się nad tym pomęczyć, nie jest to takie łatwe, jak się wydaje, mimo wszystko trzymam kciuki! :)
ODPOWIEDZ