Tekst że szwagierką zrobił mi dzieńMagdanakaruzeli pisze: ↑2 grudnia 2022, o 10:53
Moje samopoczucie dokładnie obrazuja powyższe zdania - z jednej skrajności w skrajność. Wczoraj partner mi powiedział, że no on ma już dość wyszukiwania chorób i sprawdzania ciągle wszystkiego - dobitnie uznał, że niedługo to stracę wszystko co mam bo najzwyczajniej w świecie ciężko jest żyć z trzydziestolatka, która trzeba wozić po lekarzach non stop. Przewalilam już kupę kasy na tych lekarzy prywatnie i wszystkie badania... Każdy za głowę się łapie jak słyszy, że znowu gdzieś idę... Szwagierka uznała, że jej się czasem po receptę na chorobę przewlekła nie chce iść bo szkoda jej czasu a ja siedzę w tych przychodniach od dwóch miesięcy zdecydowanie za długo.
Przepraszam, ale hipochondria jest tak absurdalna, że tylko się z niej można śmiać
Ja "umierałam" na przeziębienie, a kolega z rozwalonym, bolącym kolanem i goraczką spowodowaną zakażeniem stwierdził, że samo mu przejdzie. Przeszło i mi i jemu. To był pierwszy "dowód", że w porównaniu do normalnych osób jednak przesadzam.
Drugie otrzeźwienie miałam jakiś czas temu, kiedy zwolniłam się z pracy, bo bolało mnie gardło - musiałam iść JUŻ do lekarza i sprawdzić czy aby na pewno to tylko ból gardła i nic mi nie będzie. Stwierdziłam, że jak moja hipochondria zaczyna mi bruździć w pracy, to jest to sygnał alarmowy i muszę się naprawdę zacząć kontrolować.
Partner również miał dość moich wiecznych chorób, już nawet nie pytał jak się czuję, bo wiedział co usłyszy - ujowo... Przestałam mu mówić o swoich dolegliwościach i to też trochę pomogło.
Tłumaczę sobie też, że skoro jednak nie mam arytmii, nie mam chorego serca, nie mam raka żołądka, gardła i trzustki, to na 99% kolejna "choroba", ktorą przewiduję również okaże się tak samo nierealna.
Tak czy siak, wiem z jakim szitem się mierzysz i jak bardzo jest to męczące. Trzymam za nas kciuki, żeby kiedyś nam to minęło.
Ja tam USG?