Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Jestem toksyczna, nie radzę sobie

Tutaj rozmawiamy na tematy naszych partnerów, rodzin, miłości oraz zakochania.
O kłopotach w naszych związkach, rodzinach, (niezgodność charakterów, toksyczność, zdrada, chorobliwa zazdrość, przemoc domowa, a może ktoś w rodzinie ma zaburzenie? Itp.)
Awatar użytkownika
Serafe81
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 45
Rejestracja: 3 stycznia 2016, o 22:10

3 stycznia 2016, o 23:54

Witajcie,
do wejścia na forum i napisania postu skłoniła mnie okropna strata, której doznałam i to, że dobrze wiem, z czego wynika.
Jestem toksyczna... W wątkach, które tu przejrzałam, pojawiają się rady kopnięcia takiej osoby w ... i słusznie, sama udzieliłabym identycznej. Jednak jestem po drugiej stronie i cierpię straszliwie.
Zacznę od początku. Od dziecka byłam dręczona, wyśmiewana, słyszałam od dorosłych, że nigdy nie będę miała chłopaka z powodu mojego wyglądu. Kiedy więc pojawiła się szansa bycia z kimś, złapałam się jej, choć było to patologiczne do kresu. Emocjonalne i fizyczne maltretowanie, poniżanie. Kolejny związek - zdrady, brak miłości otwarcie deklarowany. Następnego faceta ja rzuciłam (załamanie nerwowe, depresja, odtrąciłam go, choć był to przyzwoity związek).
Kolejny związek już okazał się toksyczny (z mojej strony). Ciągłe podejrzenia, paranoja na punkcie tego, że on kłamie, nie chce mnie, chce kogoś innego (rozwój naszego związku tylko mnie w tym utwierdził, nie wiem, na ile było to wywołane obiektywnymi przyczynami, a na ile mną). Małżeństwo się rozpadło, zaangażowałam się w kolejny związek, w którym znowu byłam stroną poniżaną i odtrącaną, jednocześnie bardzo chcąc miłości.
Zakończył się.
Spotkałam wreszcie kogoś, kogo pokochałam całym sercem i on mnie też. To była szalona, piękna miłość, po raz pierwszy w wieku 30 lat czułam się doceniana i kochana, po raz pierwszy czułam, że to naprawdę to. Mieliśmy być razem do końca życia.
Niestety, pojawiła się moja patologia. Podejrzenia, zazdrość, ataki szału. To reakcja na traumę, typowe PTSD. Nie chciałam, żeby tak było, za każdym razem przepraszałam, płakałam, po każdym kolejnym razie starałam się mu to wynagrodzić na wszelkie sposoby. Poza tymi momentami - co on przyznaje - byłam ideałem i nigdy nie był tak szczęśliwy. Kiedy wreszcie zagroził na serio odejściem, przeraziłam się, podjęłam terapię. Niestety, mimo tego, że jestem w niej od ponad roku (a wcześniej byłam również), ciągle zdarzają mi się załamania. On już ma tego dość, nie potrafi zrozumieć, że nie jestem w stanie zmienić się z tygodnia na tydzień.
Przeżywam ogromną tragedię, bo chociaż leczę się, staram, to nie wystarczy. Straciłam miłość życia (wiem, mogę znaleźć kolejną, ale na tę chwilę to pierwsza i jedyna taka w moim życiu - choć mam już 35 lat... więc darujcie), bo nie jestem w stanie dać sobie rady ze sobą i... jestem toksyczna. Nie śpię, nie jem, umieram w środku. Jednocześnie wiem, że nie zasługuję na związek. I nie wiem, czy jeszcze kiedyś zasłużę.
W tej chwili chciałabym spróbować hipnoterapii. Może uda mi się usunąć traumę za jej pomocą. Chciałabym wierzyć, że jeszcze go odzyskam, a jednocześnie wiem, że każdy rozsądny człowiek doradziłby mu pozbyć się mnie z życia i zerwać kontakt. Ja sama zerwałabym ze sobą kontakt, gdybym mogła.
Musiałam się wypisać, wybaczcie. Jeśli ktoś miał doświadczenia z hipnoterapią w tego typu przypadkach, chciałby mnie opluć albo poklepać po ramieniu... Zapraszam (no, może tego plucia nie potrzebuję... wystarczająco się dręczę).
Chciałabym tylko być szczęśliwa.
kataryna86
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 101
Rejestracja: 26 października 2015, o 15:09

4 stycznia 2016, o 07:06

To co najbardziej uderza w Twoim poście, to totalny brak poczucia własnej wartości i brak asertywności. A niby czemu miałabyś nie zasługiwać na związek???????????Każdy z nas ma prawo do bycia kochanym i kochać. Twój problem polega na tym że każdego faceta mierzysz przez pryzmat poprzednich nie udanych związków.Ja jestem typową ofiarą PTSD, ale u mnie to trochę inaczej przebiegało. Rok terapi to już trochę jest, czemu nie ma efektów.?Może mimo, chodzenia nie pracujesz nad sobą? może nie do końca ufasz terapeucie?
https://www.youtube.com/watch?v=sDKhOgc9Xq0
Awatar użytkownika
Serafe81
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 45
Rejestracja: 3 stycznia 2016, o 22:10

4 stycznia 2016, o 07:52

Hej,
pracuję nad sobą, bardzo. Zauważam poprawę... teoretycznie. Niestety są momenty, kiedy "pękam" i mam traumatyczną reakcję, czego mój (były?) partner nie może zrozumieć. Na swoje "nieco" usprawiedliwienie dodam, że on przestał "nie dawać mi podstaw" do podejrzeń na pewnym etapie - znikał na noce/weekendy (mówił mi, dokąd jedzie, ale nie miałam możliwości zweryfikowania tego, uważał, że powinno mi wystarczyć jego słowo...), potem wyprowadził się "na próbę", a potem nagle oświadczył, że wraca do rodzinnego kraju (byliśmy za granicą), dając mi znać o tym na 5 dni przed wyjazdem. Podobno zachorował na depresję.
Przez cały czas tego ja starałam się być spokojna, nie kwestionować niczego, wierzyć mu.
Kiedy ja też zwinęłam życie tam i wróciłam, było przez chwilę lepiej, niestety nie potrafiłam po tym wszystkim spokojnie przyjmować np. odwołania wspólnego spędzania Świąt i Sylwestra - znowu miałam napad podejrzeń, oskarżyłam go o kłamstwo, zachowałam się histerycznie.
Moja wina, że nie potrafię się wyciszyć, wytlumaczyć sobie, że cokolwiek się dzieje, nie mam na to wpływu (widzisz, teoretycznie wiem wszystko... szkoda, że w momencie, kiedy pęka mi serce, nie umiem tego skutecznie zastosować).
Mam coraz większe poczucie własnej wartości, ale niestety w kontekście damsko-męskim ciągle wracają toksyczne lata, kiedy partnerzy próbowali przekonać mnie o moim braku wartości z powodu wyglądu. Wszystko jest dobrze, dopóki na kimś mi nie zależy. Wiem jak śmiesznie to zabrzmi, ale pierwszy chłopak spędził dużo czasu, przekonując mnie, że nawet rysunki (!!!) są atrakcyjniejsze dla niego ode mnie. Robił to w brutalny sposób, nadal mam traumatyczne reakcje na widok nagości na ekranie, zdjęciach, rysunkach, zdaję sobie sprawę, że to chore, ale nie umiem opanować somatycznej paniki...
Drugi powtarzał mi cały czas, że jest ze mną tymczasowo, do czasu gdy znajdzie wysoką, szczupłą blondynkę i zresztą szukał jej aktywnie i bardzo często, łącznie z testami polowymi.
Bardzo staram się nie patrzeć przez pryzmat tamtego, niestety obejmowało to moje całe dzieciństwo i młodość aż do wieku lat 23; trudno bardzo jest wyzbyć się tego w jednej chwili i są momenty, kiedy zwyczajnie tracę głowę. Rozumiem, dlaczego mój partner nie mógł tego znieść i bardzo mnie to boli, obwiniam się. Pracuję nad sobą cały czas - jestem już tak naprawdę zmieniona w stosunku do tego, jaka byłam te 1,5 roku temu, znacznie, niestety ciągle są "przebłyski", a ostatnio bardzo mocne. Teraz jestem w rozsypce, kompletnej i szukam jakiegoś panaceum...
Awatar użytkownika
Joannaw27
Odburzony i pomocny użytkownik
Posty: 926
Rejestracja: 20 czerwca 2015, o 00:12

4 stycznia 2016, o 08:04

Witaj co ty piszesz ze nie zasługujesz na związek? Każdy zasługuje na miłość, nie możesz tak myslec, ty nie dajesz sobie szansy, tak jak pisze koleżanka wyżej, tobie brakuje poczucia własnej wartości, nie można z góry zakładać ze znowu coś się nie uda ty masz myśleć ze wszystko będzie dobrze, piszesz ze miałaś trudne dzieciństwo, tutaj prawie wszyscy mieli trudne dzieciństwo, dlatego warto coś zmienić w swoim życiu, nie wracać do tego co było kiedyś, pokaż sobie i partnerowi ze zależy ci na związku ,bądź pewna siebie, jeśli nie radzisz sobie emocjonalnie to może na początek jakieś leki które pomogą ci stanąć na nogi a po tem możesz je odstawic przecież, bądź silna i się nie poddawaj, wierzę że ci się uda, pozdrawiam
COCO JUMBO I DO PRZODU
Awatar użytkownika
marianna
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 2070
Rejestracja: 23 kwietnia 2014, o 23:47

4 stycznia 2016, o 08:09

Absolutnie nie uważam że jesteś toksyczna tylko brak Ci pewności siebie i poczucia bezpieczenstwa w sobie.
Ataki zazdrości to przejaw braku poczucia bezpieczeństwa.
Jeśli ktos tu jest toksyczny to raczej partnerzy, włącznie z ostatnim. Byc może próbował on jakoś się odnaleźć
w sytuacji i tak można tłumaczyć jego znikanie na noc ale podchodzi to już pod przemoc przychiczną.
Nie żałowałabym zbyt mocno tego rozstania.
Po prostu trafiłaś wczesnie na krytykę i na tym wzrosło a raczej upadło poczucie wartości i teraz na tym sie trzeba skupić.
Ja też byłam kiedyś strasznie zazdrosna ale życie mnie nauczyło że miłość to dobrowolny wybór, jeśli ktoś kocha to sam będzie
chciał wracać i nie ma potrzeby go nadzorować. Jeśli jest niestały i będzie chciał zdradzić to zdradzi i pilnowanie nic tu nie da.
*** JEŚLI KTOŚ MI ODPOWIADA TO "CYTUJCIE" BO JA POTEM GUBIĘ WĄTKI ***

http://www.zaburzeni.pl/25-etapow-trwania-nerwicy-wg-kamienia-t4347.html
http://www.zaburzeni.pl/spis-tresci-autorami-t4728.html
STRACH PRZED UTRATĄ KONTROLI ITD:
http://www.zaburzeni.pl/strach-przed-smiercia-szalenstwem-i-utrata-kontroli-t427.html
VIDEO:
https://www.youtube.com/watch?v=8KrCjT6b1VI&feature=youtu.be
SPIS MYSLI NATRETNYCH/LEKOWYCH:
http://www.zaburzeni.pl/zbior-naszych-natretnych-mysli-i-obrazow-myslowych-t4038.html
SPIS OBJAWOW SOMETYCZNYCH/LEKOWYCH:
http://www.zaburzeni.pl/nerwica-objawy-mala-encyklopedia-naszych-objawow-wpisz-sie-t3492.html
Awatar użytkownika
Serafe81
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 45
Rejestracja: 3 stycznia 2016, o 22:10

4 stycznia 2016, o 08:35

Joannaw27 pisze:Witaj co ty piszesz ze nie zasługujesz na związek? Każdy zasługuje na miłość, nie możesz tak myslec, ty nie dajesz sobie szansy, tak jak pisze koleżanka wyżej, tobie brakuje poczucia własnej wartości, nie można z góry zakładać ze znowu coś się nie uda ty masz myśleć ze wszystko będzie dobrze, piszesz ze miałaś trudne dzieciństwo, tutaj prawie wszyscy mieli trudne dzieciństwo, dlatego warto coś zmienić w swoim życiu, nie wracać do tego co było kiedyś, pokaż sobie i partnerowi ze zależy ci na związku ,bądź pewna siebie, jeśli nie radzisz sobie emocjonalnie to może na początek jakieś leki które pomogą ci stanąć na nogi a po tem możesz je odstawic przecież, bądź silna i się nie poddawaj, wierzę że ci się uda, pozdrawiam
Hej Joasiu, dziękuję. Tak, wiem, czuję się okropnie, że nie potrafię sobie poradzić z tymi napadami paniki. Jestem na lekach już od długiego czasu - uspokajacze, antydepresanty, zaczęłam w związku z tymi "zniknięciami". Niestety w sytuacjach ekstremalnych nie umiem się odnaleźć. Próbowałam pokazać partnerowi, że zależy mi na związku, walczę, chodzę na terapię, szukam dróg naprawy siebie. Okazuje się jednak, że całe moje starania są nic nie warte, gdy zdarza mi się załamanie. Bardzo mnie to boli. Ironią jest to, że zazwyczaj jestem bardzo silna. Radzę sobie sama, zarabiam, jesli chodzi o sprawy zawodowe, wszystko jest doskonale. Zawsze powtarzałam, że nie muszę się martwić pracą, wystarczy mi zarejestrować się w bazie headhunterskiej i poczekać tydzień. Teraz wykonuję wolny zawód.
Tak bardzo chciałam, żeby się udało. Nie chciałam zakładać, że się nie uda. Niestety są momenty, kiedy po prostu mam fizyczny atak paniki i działam.

-- 4 stycznia 2016, o 08:35 --
marianna pisze:Absolutnie nie uważam że jesteś toksyczna tylko brak Ci pewności siebie i poczucia bezpieczenstwa w sobie.
Ataki zazdrości to przejaw braku poczucia bezpieczeństwa.
Jeśli ktos tu jest toksyczny to raczej partnerzy, włącznie z ostatnim. Byc może próbował on jakoś się odnaleźć
w sytuacji i tak można tłumaczyć jego znikanie na noc ale podchodzi to już pod przemoc przychiczną.
Nie żałowałabym zbyt mocno tego rozstania.
Po prostu trafiłaś wczesnie na krytykę i na tym wzrosło a raczej upadło poczucie wartości i teraz na tym sie trzeba skupić.
Ja też byłam kiedyś strasznie zazdrosna ale życie mnie nauczyło że miłość to dobrowolny wybór, jeśli ktoś kocha to sam będzie
chciał wracać i nie ma potrzeby go nadzorować. Jeśli jest niestały i będzie chciał zdradzić to zdradzi i pilnowanie nic tu nie da.
Marianno, dziękuję. Właśnie to ostatnie próbuję sobie tłumaczyć. Niestety jest mi trudno. Dochodzi poczucie upływającego czasu i frustracja, że mam 35 lat i nie założyłam rodziny.
Wiem, on też zachowywał się źle w tej sytuacji, tak jak mówię, zachorował na depresję i to pogłębiło jego chęć ucieczki. Mówię sobie, że skoro nie potrafi mnie zrozumieć i docenić moich wysiłków - a były nadludzkie, uważam, w kontekście moich problemów - to nie była to prawdziwa miłość z jego strony. Z drugiej strony - myślę, że gdyby nie moje kłopoty, to dotarlibyśmy się i dalej byłabym szczęśliwa. On jest człowiekiem trudnym, niezdolnym do kompromisów. Starał się, widziałam to, ale niestety moje załamania (już rzadkie) przekonują go, że starać się nie warto.
Prosiłam, żeby dał mi większe poczucie bezpieczeństwa. Stwierdził, że na razie nie może (depresja) i boi się otworzyć. I tak to wygląda, kiedy on próbował się otworzyć, być lepszy, ja prosiłam o więcej i nie potrafiłam zaakceptować, że tego nie dostaję (nie prosiłam o wiele, ale widać za dużo - chciałam po prostu pewności, że jesteśmy w kontakcie, bardzo zszargały mnie te miesiące, kiedy uciekł).
Awatar użytkownika
Joannaw27
Odburzony i pomocny użytkownik
Posty: 926
Rejestracja: 20 czerwca 2015, o 00:12

4 stycznia 2016, o 09:19

A widzisz kochana, jednak to nie jest tak do końca twoja wina z tego co piszesz, ja np.wiem ze moje zaburzenie bardzo odbija się na mojej rodzinie choć teraz już nie tak bardzo porównując to co było kiedyś a była masakra, zrozumiałam tez ze nie mogę oczekiwać zrozumienia ze strony mojego męża, ponieważ on tak naprawdę niewie przez co ja przechodzę, ale wspiera mnie jak może i za to mu dziękuję, u ciebie tego wsparcia nie było co spowodowało ze jeszcze bardziej przez to się źle czujesz, uważam że zasługujesz na kogoś kto cię doceni i będzie kochał szczerze, a taki napewno sue znajdzie, nie obwiniaj się o wszystko bo wina nie leży tylko po twojej stronie, będzie dobrze, zobacz przecież radzisz sobie, sama to piszesz, wiec poradzisz sobie w życiu jeśli chodzi o związek, pozdrawiam
COCO JUMBO I DO PRZODU
kataryna86
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 101
Rejestracja: 26 października 2015, o 15:09

4 stycznia 2016, o 09:20

Serafe81 pisze:Hej,
pracuję nad sobą, bardzo. Zauważam poprawę... teoretycznie. Niestety są momenty, kiedy "pękam" i mam traumatyczną reakcję, czego mój (były?) partner nie może zrozumieć. Na swoje "nieco" usprawiedliwienie dodam, że on przestał "nie dawać mi podstaw" do podejrzeń na pewnym etapie - znikał na noce/weekendy (mówił mi, dokąd jedzie, ale nie miałam możliwości zweryfikowania tego, uważał, że powinno mi wystarczyć jego słowo...), potem wyprowadził się "na próbę", a potem nagle oświadczył, że wraca do rodzinnego kraju (byliśmy za granicą), dając mi znać o tym na 5 dni przed wyjazdem. Podobno zachorował na depresję.
Przez cały czas tego ja starałam się być spokojna, nie kwestionować niczego, wierzyć mu.
Kiedy ja też zwinęłam życie tam i wróciłam, było przez chwilę lepiej, niestety nie potrafiłam po tym wszystkim spokojnie przyjmować np. odwołania wspólnego spędzania Świąt i Sylwestra - znowu miałam napad podejrzeń, oskarżyłam go o kłamstwo, zachowałam się histerycznie.
Moja wina, że nie potrafię się wyciszyć, wytlumaczyć sobie, że cokolwiek się dzieje, nie mam na to wpływu (widzisz, teoretycznie wiem wszystko... szkoda, że w momencie, kiedy pęka mi serce, nie umiem tego skutecznie zastosować).
Mam coraz większe poczucie własnej wartości, ale niestety w kontekście damsko-męskim ciągle wracają toksyczne lata, kiedy partnerzy próbowali przekonać mnie o moim braku wartości z powodu wyglądu. Wszystko jest dobrze, dopóki na kimś mi nie zależy. Wiem jak śmiesznie to zabrzmi, ale pierwszy chłopak spędził dużo czasu, przekonując mnie, że nawet rysunki (!!!) są atrakcyjniejsze dla niego ode mnie. Robił to w brutalny sposób, nadal mam traumatyczne reakcje na widok nagości na ekranie, zdjęciach, rysunkach, zdaję sobie sprawę, że to chore, ale nie umiem opanować somatycznej paniki...
Drugi powtarzał mi cały czas, że jest ze mną tymczasowo, do czasu gdy znajdzie wysoką, szczupłą blondynkę i zresztą szukał jej aktywnie i bardzo często, łącznie z testami polowymi.
Bardzo staram się nie patrzeć przez pryzmat tamtego, niestety obejmowało to moje całe dzieciństwo i młodość aż do wieku lat 23; trudno bardzo jest wyzbyć się tego w jednej chwili i są momenty, kiedy zwyczajnie tracę głowę. Rozumiem, dlaczego mój partner nie mógł tego znieść i bardzo mnie to boli, obwiniam się. Pracuję nad sobą cały czas - jestem już tak naprawdę zmieniona w stosunku do tego, jaka byłam te 1,5 roku temu, znacznie, niestety ciągle są "przebłyski", a ostatnio bardzo mocne. Teraz jestem w rozsypce, kompletnej i szukam jakiegoś panaceum...
Twierdzisz, że pękasz kiedy twój partner nie potrafi zrozumieć kiedy masz" traumatyczną reakcję" Ale czemu miałby to niby rozumieć??? Przecież on tego nie ma!! Ja do swojego męża przez pół roku miałam pretensje, że mnie nie rozumie, kiedy dostawałam ataków szału częstymi w PTSD (nie myl z atakami paniki). Czemu ty mnie nie rozumiesz - wrzeszczałam kiedy tłukłam talerz, albo lałam go kijem od miotły;) Dopiero mój psychiatra rozjaśnił mi sytuację że tak naprawdę zw swoimi problemami jesteśmy same i samemu trzeba sobie radzić. Inna sprawa, że możemy dostawać jakieś wsparcie od bliskich, ale i tak problem jest tylko nasz. Co do Twojepo partnera ma prawo nie rozumieć, inna kwestia to taka, że zachowywał się jak durny, rozwydrzony bachor, który nie ma za grosz szacunku do Ciebie. Takie moje zdanie
https://www.youtube.com/watch?v=sDKhOgc9Xq0
Awatar użytkownika
Joannaw27
Odburzony i pomocny użytkownik
Posty: 926
Rejestracja: 20 czerwca 2015, o 00:12

4 stycznia 2016, o 09:26

Katarina tak dokładnie z tym zrozumieniem to tak właśnie jest i ja juz się z tym pogodzilam ze z zaburzeniem jesteśmy same, ale teraz jest forum i nikt nas tak nie zrozumie jak właśnie tu.
COCO JUMBO I DO PRZODU
kataryna86
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 101
Rejestracja: 26 października 2015, o 15:09

4 stycznia 2016, o 09:31

Ja miałam z tym ogromny problem, cały czas w domu pretensje, agresja z z braku zrozumienia. apogeum miałam, kiedy szliśmy z mężem przez miasto i powiedziałam mu że się źle czuje a on na to " Spokojnie kochanie, jak pójdziemy do domu to weźmiesz sobie tabletkę. K..wa jak to usłyszałam, to myślałam że go już naprawdę zabiję;) Dopiero potem odpuściłam, a teraz to już w ogóle na temat zaburzenia z nim nie rozmawiam, nawet kiedy się dopytuje. I jest ok ;)
https://www.youtube.com/watch?v=sDKhOgc9Xq0
Awatar użytkownika
Serafe81
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 45
Rejestracja: 3 stycznia 2016, o 22:10

4 stycznia 2016, o 09:32

kataryna86 pisze: Twierdzisz, że pękasz kiedy twój partner nie potrafi zrozumieć kiedy masz" traumatyczną reakcję" Ale czemu miałby to niby rozumieć??? Przecież on tego nie ma!! Ja do swojego męża przez pół roku miałam pretensje, że mnie nie rozumie, kiedy dostawałam ataków szału częstymi w PTSD (nie myl z atakami paniki). Czemu ty mnie nie rozumiesz - wrzeszczałam kiedy tłukłam talerz, albo lałam go kijem od miotły;) Dopiero mój psychiatra rozjaśnił mi sytuację że tak naprawdę zw swoimi problemami jesteśmy same i samemu trzeba sobie radzić.
Wiem i nie oczekiwałam, że on zrozumie, co czuję (choć on oczekuje, że ja zrozumiem, co czuje on i nie będę miała pretensji). Chciałam tylko wsparcia i zrozumienia, że to NIE JA. Przez jakiś czas może za bardzo, do momentu, gdy trafił mi się "zimny prysznic".
Inna sprawa, że możemy dostawać jakieś wsparcie od bliskich, ale i tak problem jest tylko nasz. Co do Twojepo partnera ma prawo nie rozumieć, inna kwestia to taka, że zachowywał się jak durny, rozwydrzony bachor, który nie ma za grosz szacunku do Ciebie. Takie moje zdanie
Przez pierwszy rok naszego związku ustępował mi wręcz do absurdu, za co też ma do mnie pretensje i żal.
Nie jestem święta, ale chciałabym nie czuć się tak strasznie winna wszystkiemu. I nie być o wszystko obwiniana.
Awatar użytkownika
Joannaw27
Odburzony i pomocny użytkownik
Posty: 926
Rejestracja: 20 czerwca 2015, o 00:12

4 stycznia 2016, o 09:39

Bo winna niczemu nie jesteś takie jest moje zdanie
COCO JUMBO I DO PRZODU
Awatar użytkownika
marianna
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 2070
Rejestracja: 23 kwietnia 2014, o 23:47

4 stycznia 2016, o 09:48

Partner który Cie bedzie akceptował nie będzie miał pretensji że ustąpił.
Jesli ustapi to dlatego że chce i nie bedzie to na zasadzie poświecenia jakiegoś ktore sie potem wypomina.

Moim zdaniem ten partner sam miał swoje kłopoty i po prostu nie do końca się umieliscie odnaleźć i być może on też szukał w Tobie
zapełnienia jakiejs pustki ktora w sobie miał, więc się poświęcał.
I taki poświęcony odszedł;)
Tobie z całego serca życzę spokoju i wiary w siebie, bo każdy człowiek ma w sobie coś niepowtarzalnego, pieknego i nie ma sie co porównywać
z innymi.
Jak sobie ustalisz że miłość to sprawa dobrowolna i że liczy sie tylko taki partner który z Tobą jest bo chce być z własnej woli
to z czasem wyrobisz sobie nowy poglad na temat i myslę że się uspokoisz:)
*** JEŚLI KTOŚ MI ODPOWIADA TO "CYTUJCIE" BO JA POTEM GUBIĘ WĄTKI ***

http://www.zaburzeni.pl/25-etapow-trwania-nerwicy-wg-kamienia-t4347.html
http://www.zaburzeni.pl/spis-tresci-autorami-t4728.html
STRACH PRZED UTRATĄ KONTROLI ITD:
http://www.zaburzeni.pl/strach-przed-smiercia-szalenstwem-i-utrata-kontroli-t427.html
VIDEO:
https://www.youtube.com/watch?v=8KrCjT6b1VI&feature=youtu.be
SPIS MYSLI NATRETNYCH/LEKOWYCH:
http://www.zaburzeni.pl/zbior-naszych-natretnych-mysli-i-obrazow-myslowych-t4038.html
SPIS OBJAWOW SOMETYCZNYCH/LEKOWYCH:
http://www.zaburzeni.pl/nerwica-objawy-mala-encyklopedia-naszych-objawow-wpisz-sie-t3492.html
Awatar użytkownika
Serafe81
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 45
Rejestracja: 3 stycznia 2016, o 22:10

4 stycznia 2016, o 09:59

kataryna86 pisze:Ja miałam z tym ogromny problem, cały czas w domu pretensje, agresja z z braku zrozumienia. apogeum miałam, kiedy szliśmy z mężem przez miasto i powiedziałam mu że się źle czuje a on na to " Spokojnie kochanie, jak pójdziemy do domu to weźmiesz sobie tabletkę. K..wa jak to usłyszałam, to myślałam że go już naprawdę zabiję;) Dopiero potem odpuściłam, a teraz to już w ogóle na temat zaburzenia z nim nie rozmawiam, nawet kiedy się dopytuje. I jest ok ;)
Ja prosiłam o wyrozumiałość dla tego, że tak jest i próbuję z tym walczyć. To prawda, że od kilku miesięcy czuję się, jakby on specjalnie prowokował mnie do pewnych zachowań, np. prosiłam - jest dla mnie ważne, żeby pojechać z tobą na maraton. - NIE. - Ok, nie prosiłam dalej. Chciałam poznać jego znajomych (wcześniej broniłam się przed tym) - NIE. Straciłam kompletnie poczucie bezpieczeństwa. To prawda, że miałam swoje za uszami, ale nie siedzę w jego głowie i nie wiem, co myśli. Mam tylko jego słowo, a wyszło kilka razy, że potrafi minąć się z prawdą (kiedyś tak nie było). Chciałam wspólnej terapii - NIE, on musi poradzić sobie sam ze sobą.
Najbardziej dobiło mnie, kiedy po 3 miesiącach od próbnej wyprowadzki (spotykaliśmy się od czasu do czasu i caly czas zapewniał, że wszystko idzie ku dobremu, czuje się lepiej) nagle przyszedł i oznajmił, że wyjeżdża za 5 dni do Polski, zostawiając mnie samą w domu, z rachunkami. Po wyjeździe zniknął, urwał kontakt bez zapowiedzi (kiedy zapowiada, że chce go urwać, staram się tego trzymać). Skontaktowałam się wreszcie z jego rodzicami, żeby zapytać, czy wszystko w porządku i poprosić, żeby uregulował sprawy, które były w domu zarejestrowane na niego (nie znałam haseł do obsługi telefonicznej). Odezwał się wtedy i stwierdził, że "ukradli mu telefon". Tak, wstydzę się, że skontaktowałam się z jego rodzicami. Ale byłam lekko zdesperowana i potencjalnie na skraju egzekucji komorniczej za rachunki obsługiwane elektronicznie.
Po moim powrocie do Polski niby było w porządku przez jakąś chwilę, ale mimo obietnic w ostatniej chwili odwołał wspólnego Sylwestra (Świąt nie spędziliśmy razem, było to dla mnie bardzo trudne, musiałam wrócić do mamy, z którą nie mam najlepszego kontaktu) i urwał kontakt. Niestety źle na to zareagowałam. Znowu poprosiłam jego mamę, żeby skontaktował się ze mną - tylko tyle - bardzo się wstydzę, że musiałam uciec się do takiego czegoś, ale dorosły człowiek powinien chyba nie urywać w taki sposób kontaktu. To było dla mnie zimnym prysznicem, że zrobiłam coś takiego, nie potrafiłam się opanować, żeby nie próbować nawiązać kontaktu. Wytłumaczyć sobie, że skoro nie, to nie. On obwinia mnie o to bardzo i ma wielkie pretensje. Nie usprawiedliwiam się, chciałabym tylko, żeby zrozumiał, że jego zachowanie nie poprawia mojego stanu; ja staram się rozumieć go, ale proszę o odrobinę wyjścia mi naprzeciw. Wstyd mi, tak bardzo - chyba to najgorsze, bo zawsze byłam osobą niesamowicie zważającą na formy i kulturę.

-- 4 stycznia 2016, o 09:59 --
marianna pisze:Jak sobie ustalisz że miłość to sprawa dobrowolna i że liczy sie tylko taki partner który z Tobą jest bo chce być z własnej woli
to z czasem wyrobisz sobie nowy poglad na temat i myslę że się uspokoisz:)
Nigdy nie spotkałam kogoś takiego. Tj. myślałam, że on nim był, ale widać nie. Mam 35 lat i powoli dociera do mnie, że nie będę miała rodziny.
kataryna86
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 101
Rejestracja: 26 października 2015, o 15:09

4 stycznia 2016, o 10:09

Dobra Serafe81 pomijając ten watek z twoim byłym (ja uważam że to nie jakaś depresja tylko jest po prostu dupkiem), bo to nie w tym problem. Na dzień weź się za budowanie poczucia własnej wartości. Bo to jest meritum. Dlaczego dla kogoś miałbyś być ważna jak dla sama siebie nie jesteś, a to ludzie wyczuwają i to wykorzystują. Czuja że nie znasz własnej wartości i można cię w łatwy sposób wykorzystać i zranić a ty się z tym godzisz. jeden facet , drugi facet, trzeci facet i co z tego.....jednego dnia są innego ich nie ma, czasem tak bywa, jak są s.......nami to lepiej chyba że ich nie ma. Naucz się przechodzić przez życie z podniesiona głowa i śmielej ;) ja rozumiem , że dzieciństwo itp itd ja sama byłam osobą bardzo otyłą przez jakiś czas i wiem co to oznacza, być poniżana i wyśmiewana, przez to długo się jąkałam ;) ale nie zatrzymuj się tylko na tamtym etapie
https://www.youtube.com/watch?v=sDKhOgc9Xq0
ODPOWIEDZ