Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?
Jestem załamana.
- zadziorka
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 302
- Rejestracja: 6 maja 2016, o 19:24
Czyżbyście tęsknili za moim marudzeniem?:)
Uderzył mnie, ale nie był to pierwszy raz, więc norma.
Jest jak jest.
Byłam u psychiatry. Przepisał mi zoloft i powiem wam, że ani ten zoloft, ani ten klon nie robi na mnie żadnego wrażenia. Jestem spokojniejsza - to fakt, ale tak ogólnie żadnych skutków ubocznych.
Jakbym miała to wszystko gdzieś.
Zaczęłam biegać, opalać się. A mój facet... hmm... wywalili go z pracy... Nie wiadomo z jakiego powodu. Mi powiedział, że ktoś za niego wraca, ale kiedy zadzwoniłam do kadr usłyszałam co innego.
I teraz nie mam zamiaru znów go utrzymywać, szczególnie, że sporo mi wisi, jeszcze ta głupia nerwica.
Dziś byłam u neurologa z badaniami.
Nie dała mi skierowania na rezonans z kontrastem, bo stwierdziła, że nie ma wskazań. Więc pójdę bez kontrastu. No i uznała, że to silna nerwica - tyle.
Wczoraj mi było gorzej. Chodzę jak pijana, ale daję radę.
Cóż mam innego zrobić?
A mój pieprzony narzeczony niech się wali.
Mam go dosyć.. ;/
Uderzył mnie, ale nie był to pierwszy raz, więc norma.
Jest jak jest.
Byłam u psychiatry. Przepisał mi zoloft i powiem wam, że ani ten zoloft, ani ten klon nie robi na mnie żadnego wrażenia. Jestem spokojniejsza - to fakt, ale tak ogólnie żadnych skutków ubocznych.
Jakbym miała to wszystko gdzieś.
Zaczęłam biegać, opalać się. A mój facet... hmm... wywalili go z pracy... Nie wiadomo z jakiego powodu. Mi powiedział, że ktoś za niego wraca, ale kiedy zadzwoniłam do kadr usłyszałam co innego.
I teraz nie mam zamiaru znów go utrzymywać, szczególnie, że sporo mi wisi, jeszcze ta głupia nerwica.
Dziś byłam u neurologa z badaniami.
Nie dała mi skierowania na rezonans z kontrastem, bo stwierdziła, że nie ma wskazań. Więc pójdę bez kontrastu. No i uznała, że to silna nerwica - tyle.
Wczoraj mi było gorzej. Chodzę jak pijana, ale daję radę.
Cóż mam innego zrobić?
A mój pieprzony narzeczony niech się wali.
Mam go dosyć.. ;/
- BruceWayne
- Odważny i aktywny forumowicz
- Posty: 360
- Rejestracja: 22 lutego 2016, o 13:25
Czy tęskniłem za Twoim marudzeniem? Średnio
))
Bardzo się o Ciebie niepokoiłem.
Wiesz,
skoro to nie pierwszy raz. I generalnie chyba sporo różnych ALE odnośnie jego i tego związku.
To może uwolnienie się z tego związku, który z tego co piszesz wygląda na mocno toksyczny sprawi, że poczujesz się lepiej.
I żadne leki ani rezonansy nie będą Ci już potrzebne.
Bo wyeliminujesz przyczynę a nie zaleczysz objawy.
Zamiast psychiatry zdecydowanie polecałbym psychologa żeby to wszystko sobie ułożyć.
No ale jeśli zdecydowałaś się na leki to Twoja decyzja
Jedno z drugim może współgrać.
Przeczytaj sobie np. to - cialo-i-psychika-nie-klamia-t8597.html

Bardzo się o Ciebie niepokoiłem.
Wiesz,
skoro to nie pierwszy raz. I generalnie chyba sporo różnych ALE odnośnie jego i tego związku.
To może uwolnienie się z tego związku, który z tego co piszesz wygląda na mocno toksyczny sprawi, że poczujesz się lepiej.
I żadne leki ani rezonansy nie będą Ci już potrzebne.
Bo wyeliminujesz przyczynę a nie zaleczysz objawy.
Zamiast psychiatry zdecydowanie polecałbym psychologa żeby to wszystko sobie ułożyć.
No ale jeśli zdecydowałaś się na leki to Twoja decyzja

Jedno z drugim może współgrać.
Przeczytaj sobie np. to - cialo-i-psychika-nie-klamia-t8597.html
-
- Odburzony i pomocny użytkownik
- Posty: 1006
- Rejestracja: 5 kwietnia 2016, o 22:09
Wow, jakiś spoko psychiatra. Myślę, że wyjdzie Ci to na dobre. Co do Twojego marudzenia... To fajne, źe jest poprawa.
Podobnie jak Bruce wydaje mi się, że on dostarcza Ci sporej dawki stresu przez co nerwica moźe trzymać się jeszcze mocniej. Narzeczony? Wiem, że to Twoja decyzja, ale chyba nie mówisz poważnie? Czy szczęście zapewni Ci bycie bitą od osoby, która powinna być dla Ciebie wsparciem być nie upadła? A szczególnie teraz gdy potrzebujesz kogoś kto pomoźe Ci się podnieść.
Wiem, że w skrajnych przypadkach ludzie przyzwyczajają się do sytuacji, które są dla nich destruktywne i stają się one dla nich "strefą komfortu" (nie mylić z strefą w ktorej jest im dobrze) i wolą tkwić w niej, bo wiedzą, że jest źle, ale też wiedzą na czym stoją. Zmiana w życiu wiąże się z tym, że w pewnym stopniu ryzykujesz i nie wiesz czy będzie lepiej, ale w tym wypadku... No przynajmniej dla mnie jest to sytuacja niezrozumiała.
Podobnie jak Bruce wydaje mi się, że on dostarcza Ci sporej dawki stresu przez co nerwica moźe trzymać się jeszcze mocniej. Narzeczony? Wiem, że to Twoja decyzja, ale chyba nie mówisz poważnie? Czy szczęście zapewni Ci bycie bitą od osoby, która powinna być dla Ciebie wsparciem być nie upadła? A szczególnie teraz gdy potrzebujesz kogoś kto pomoźe Ci się podnieść.
Wiem, że w skrajnych przypadkach ludzie przyzwyczajają się do sytuacji, które są dla nich destruktywne i stają się one dla nich "strefą komfortu" (nie mylić z strefą w ktorej jest im dobrze) i wolą tkwić w niej, bo wiedzą, że jest źle, ale też wiedzą na czym stoją. Zmiana w życiu wiąże się z tym, że w pewnym stopniu ryzykujesz i nie wiesz czy będzie lepiej, ale w tym wypadku... No przynajmniej dla mnie jest to sytuacja niezrozumiała.
Jak szukać objawów bez nakręcania się -> http://www.zaburzeni.pl/viewtopic.php?p=100011#p100011
- zadziorka
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 302
- Rejestracja: 6 maja 2016, o 19:24
subzero1993 pisze:Wow, jakiś spoko psychiatra. Myślę, że wyjdzie Ci to na dobre. Co do Twojego marudzenia... To fajne, źe jest poprawa.
Podobnie jak Bruce wydaje mi się, że on dostarcza Ci sporej dawki stresu przez co nerwica moźe trzymać się jeszcze mocniej. Narzeczony? Wiem, że to Twoja decyzja, ale chyba nie mówisz poważnie? Czy szczęście zapewni Ci bycie bitą od osoby, która powinna być dla Ciebie wsparciem być nie upadła? A szczególnie teraz gdy potrzebujesz kogoś kto pomoźe Ci się podnieść.
Wiem, że w skrajnych przypadkach ludzie przyzwyczajają się do sytuacji, które są dla nich destruktywne i stają się one dla nich "strefą komfortu" (nie mylić z strefą w ktorej jest im dobrze) i wolą tkwić w niej, bo wiedzą, że jest źle, ale też wiedzą na czym stoją. Zmiana w życiu wiąże się z tym, że w pewnym stopniu ryzykujesz i nie wiesz czy będzie lepiej, ale w tym wypadku... No przynajmniej dla mnie jest to sytuacja niezrozumiała.
Wiesz co? Też nie wiem, dlaczego w tym tkwię i wiem dokładnie, że to ten związek wywołał tą nerwicę. Od początku nic nie szlo tak jak powinno, a ja w to brnęłam, bo wierzyłam, że przecież się zmieni, że przecież ze wszystkim mi zawsze wychodziło, to dlaczego tym razem miałabym podjąć złą decyzję?
Wstyd mi.
Ale wydaje mi się, że też się w tym człowieku zakochałam i on też.
Wczoraj oboje... kiedy mnie przytulił... stwierdził, że to jakieś fatum (chodziło o pracę), a ja wtedy zapytałam..." chciałeś powiedzieć, że ja jestem dla Ciebie fatum, prawda?" ,a on " nie ... ty nie jesteś dla mnie fatum".
Żal mi go trochę.
Nic mu się nie układa, a ja od samego początku starałam się mu pomóc.
Widziałabym go w garniaku, w drogiej Audi, faceta z planami i marzeniami, który podejmuje odpowiedzialnie wszelkie decyzje.
Ale czy da się z niego zrobić kogoś takiego, wiedząc że został wychowany na ulicy ?
Trawka, koledzy, którzy chodzą w dresach...
A on mnie ujął... tym ciężkim charakterem. Nie lubiłam słabych facetów, którzy nie potrafią się mi postawić.
On potrafił.
A ja potrzebuję twardego faceta... ale z czasem przekonałam się, że nie aż tak twardego faceta potrzebuję...
- BruceWayne
- Odważny i aktywny forumowicz
- Posty: 360
- Rejestracja: 22 lutego 2016, o 13:25
Tym bardziej... jeśli podejrzewasz sama, że to związek przyczynił się do nerwicy - zrób coś z tym.
Lekami ani rezonansem nie uzdrowisz swojego związku.
A tym bardziej nie zmienisz swojego faceta.
Lekami ani rezonansem nie uzdrowisz swojego związku.
A tym bardziej nie zmienisz swojego faceta.
- zadziorka
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 302
- Rejestracja: 6 maja 2016, o 19:24
Wiem! Nie pękam! 
Walczę!
Opalałam się ostatnio, dziś niestety brak słońca, ale powiem wam, że słoneczko dobrze na mnie działa.
A śmiać mi się w ogóle chciało, bo jak siedziałam i czekałam na swoją kolej do psychiatry ( a wcześniej się rejestrowałam z uśmiechem na twarzy, jakbym z przyjemnością przyszła do psychiatry) , to taka pani przede mną spojrzała na mnie i mówi " pani taka zadowolona, uśmiechnięta, radosna... do psychiatry?"
hehe

Walczę!
Opalałam się ostatnio, dziś niestety brak słońca, ale powiem wam, że słoneczko dobrze na mnie działa.
A śmiać mi się w ogóle chciało, bo jak siedziałam i czekałam na swoją kolej do psychiatry ( a wcześniej się rejestrowałam z uśmiechem na twarzy, jakbym z przyjemnością przyszła do psychiatry) , to taka pani przede mną spojrzała na mnie i mówi " pani taka zadowolona, uśmiechnięta, radosna... do psychiatry?"
hehe

-
- Odburzony i pomocny użytkownik
- Posty: 1006
- Rejestracja: 5 kwietnia 2016, o 22:09
Taka zmiana by wymagała od niego uświadomienia sobie, że jego zachowanie jest źródłem problemu i jemu terapia też by posłużyła.

"Bo ja po więcej tych tabletek"A śmiać mi się w ogóle chciało, bo jak siedziałam i czekałam na swoją kolej do psychiatry ( a wcześniej się rejestrowałam z uśmiechem na twarzy, jakbym z przyjemnością przyszła do psychiatry) , to taka pani przede mną spojrzała na mnie i mówi " pani taka zadowolona, uśmiechnięta, radosna... do psychiatry?"




Jak szukać objawów bez nakręcania się -> http://www.zaburzeni.pl/viewtopic.php?p=100011#p100011
- zadziorka
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 302
- Rejestracja: 6 maja 2016, o 19:24
subzero1993 pisze:Taka zmiana by wymagała od niego uświadomienia sobie, że jego zachowanie jest źródłem problemu i jemu terapia też by posłużyła.
"Bo ja po więcej tych tabletek"A śmiać mi się w ogóle chciało, bo jak siedziałam i czekałam na swoją kolej do psychiatry ( a wcześniej się rejestrowałam z uśmiechem na twarzy, jakbym z przyjemnością przyszła do psychiatry) , to taka pani przede mną spojrzała na mnie i mówi " pani taka zadowolona, uśmiechnięta, radosna... do psychiatry?"![]()
![]()
![]()
Człowieku.. on w ogóle uważa, że mi nic nie jest. Dziś wymyślił, żebyśmy jechali na gokarty.... a ja po tych tabletkach ledwo żyje.
I się obraził, bo powiedział, że wymyślam sobie jakieś nerwice...
A on sądzi,że on jest normalny.
Więc jemu się nie przetłumaczy.
Hahaha


W sumie psychiatra ok. Powiedział, że klona mogę brać na wieczór i jedyne co przepisał to ten zoloft.
Za miesiąc mam się do niego zgłosić, ale powiedział wprost - pani jest potrzebny bardziej psycholog, niż psychiatra.
No i tego 16.06 jestem umówiona i znów do kolesia. Ja do mężczyzn to mam jakieś szczęście

I jest przy okazji psychoterapeutą

- BruceWayne
- Odważny i aktywny forumowicz
- Posty: 360
- Rejestracja: 22 lutego 2016, o 13:25
16 czerwca mam urodziny. Zrób mi prezent i daj sobie pomóc )) Mam nadzieję, że koleś okaże się sensowny.
Z tego co piszesz wynika, że im szybciej zrobisz krok do przodu i zostawisz za sobą toksycznego faceta - tym szybciej nerwica także zostanie w tyle.
Z tego co piszesz wynika, że im szybciej zrobisz krok do przodu i zostawisz za sobą toksycznego faceta - tym szybciej nerwica także zostanie w tyle.
- zadziorka
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 302
- Rejestracja: 6 maja 2016, o 19:24
BruceWayne pisze:16 czerwca mam urodziny. Zrób mi prezent i daj sobie pomóc )) Mam nadzieję, że koleś okaże się sensowny.
Z tego co piszesz wynika, że im szybciej zrobisz krok do przodu i zostawisz za sobą toksycznego faceta - tym szybciej nerwica także zostanie w tyle.
Serio, masz urodziny?

Ja też mam nadzieję, że będzie konkret, choć ma tak samo na imię jak mój chłopak:D
- koziolek123
- Odważny i aktywny forumowicz
- Posty: 67
- Rejestracja: 21 grudnia 2015, o 14:32
moge sie wprosic na torta
-
- Odburzony i pomocny użytkownik
- Posty: 1006
- Rejestracja: 5 kwietnia 2016, o 22:09
"A on sądzi,że on jest normalny.
Więc jemu się nie przetłumaczy."
Mi terapeutka powiedziała, że osoba z zaburzeniem emocjonalnym to właśnie taka, która się nie zmienia - która nie jest elastyczna. Osoby, które uważają że wszystko dookoła jest złe, a oni są w porządku (mój ojciec) są największym problemem. Jeśli mi by osoba z ulicy powiedziała, że jest ze mną coś nie tak to bym to olał, ale gdy osoba z którą żyję tak mówi (czy też inna bliska np - przyjaciel) to widocznie tak jest. Jeśli on się nie zmieni to poprawy nie będzie, bo Ty nie jesteś cudotwórczynią... ani tez męczenniczką.
Więc jemu się nie przetłumaczy."
Mi terapeutka powiedziała, że osoba z zaburzeniem emocjonalnym to właśnie taka, która się nie zmienia - która nie jest elastyczna. Osoby, które uważają że wszystko dookoła jest złe, a oni są w porządku (mój ojciec) są największym problemem. Jeśli mi by osoba z ulicy powiedziała, że jest ze mną coś nie tak to bym to olał, ale gdy osoba z którą żyję tak mówi (czy też inna bliska np - przyjaciel) to widocznie tak jest. Jeśli on się nie zmieni to poprawy nie będzie, bo Ty nie jesteś cudotwórczynią... ani tez męczenniczką.
Jak szukać objawów bez nakręcania się -> http://www.zaburzeni.pl/viewtopic.php?p=100011#p100011
- zadziorka
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 302
- Rejestracja: 6 maja 2016, o 19:24
subzero1993 pisze:"A on sądzi,że on jest normalny.
Więc jemu się nie przetłumaczy."
Mi terapeutka powiedziała, że osoba z zaburzeniem emocjonalnym to właśnie taka, która się nie zmienia - która nie jest elastyczna. Osoby, które uważają że wszystko dookoła jest złe, a oni są w porządku (mój ojciec) są największym problemem. Jeśli mi by osoba z ulicy powiedziała, że jest ze mną coś nie tak to bym to olał, ale gdy osoba z którą żyję tak mówi (czy też inna bliska np - przyjaciel) to widocznie tak jest. Jeśli on się nie zmieni to poprawy nie będzie, bo Ty nie jesteś cudotwórczynią... ani tez męczenniczką.
No właśnie... ja i to wszystko biorę do siebie. Wzięłam do siebie każdą krytykę.
Właśnie zaczęło się od tego, że ktoś mi powiedział, że mi się przytyło.
A mój narzeczony też nie próżnował.... że nie zachowuję się jak kobieta, że tam źle coś umalowałam, że źle pomalowałam usta, że to, że tamto...
-
- Odburzony i pomocny użytkownik
- Posty: 1006
- Rejestracja: 5 kwietnia 2016, o 22:09
Co do Twojego narzeczonego to zwyczajnie szkoda sie wypowiadać. To taki przykład anty-partnera. Mój ojciec w sumie też w sumie nie sprawdza sie w żadnej z ról. Ani to dobry mąż dla mojej matki, ani dobry rodzic. Dał mi dobry przykład kim w życiu nie być.
Co do tego, że ktoś Ci powiedział że przytyłaś i wzięłaś to do siebie. No musisz zwyczajnie zmienić podejście do słów krytycznych. Wytworzyć nową reakcję na tego typu słowa, czyli po prostu się zdystansować Kuleczko
Co do tego, że ktoś Ci powiedział że przytyłaś i wzięłaś to do siebie. No musisz zwyczajnie zmienić podejście do słów krytycznych. Wytworzyć nową reakcję na tego typu słowa, czyli po prostu się zdystansować Kuleczko

Jak szukać objawów bez nakręcania się -> http://www.zaburzeni.pl/viewtopic.php?p=100011#p100011