Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Jak wyszedłem z bezsenności

Tu dzielimy się naszymi sukcesami w walce z nerwicą, fobiami. Opisujemy duże i małe kroki do wolności od lęku w każdej postaci.
Umieszczamy historię dojścia do zdrowia i świadectwo, że można!
Dział jest wspólny dla każdego rodzaju zaburzenia lękowego czyli nerwicy/fobii.
zxz25
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 168
Rejestracja: 16 października 2021, o 14:28

2 maja 2023, o 18:58

ForceBridge pisze:
30 kwietnia 2023, o 21:39
Dzień dobry wszystkim

Jestem tu z wiadomego powodu. Mam 28 lat.
Przeczytałam cały temat, posty są bardzo pozytywne, lecz na mnie to nie działa :/

Moja bezsenność wychodzi poza wszelką logikę i dlatego nie wiem, co robić.
Nie mam żadnych chorób, w tym psychicznych. Jedyne, co mi przychodzi do głowy, to covid (2 dni bólu gardła i gorączka maksymalnie 38,5 st. C), który przeszłam w kwietniu 2022, jak i w badaniu krwi (robiłam rozszerzone, w tym na hormony, czynniki rakowe i zwyrodnieniowe) wyszły stare przeciwciała na boreliozę (IGG) - 30-krotnie przewyższona norma. USG narządów, EEG w normie. MR mam mieć robione w połowie maja. Mam pracę zdalną w domu, bardzo przyjemną, bo piszę i poprawiam teksty, i pracuję kiedy chcę. Higiena snu w ogóle mnie nie dotyczy, bo nic z tego nie działa, a nawet działa odwrotnie. Np. najlepszym usypiaczem jest dla mnie telewizor albo intensywne kardio przed snem.

Moja bezsenność przechodzi ewolucję.
Zaczęła się na początku października 2022. Normalny sen u mnie zawsze był tak od po 0:00 do ok. 8:00 rano. Nigdy nie miałam żadnych problemów ze snem. W październiku nagle, bez żadnego powodu, zaczęłam się regularnie budzić o 4:00 rano, czyli czas spania skrócił się prawie o połowę. Było z początku co noc jak w zegarku, w dzień czułam się źle (osłabienie, nieprzytomność, ból głowy). Potem te godziny rozbudzeń się zmieniały, czasem budziłam się o 1:00, 2:00, 3:00, czy 5:00. Próbowałam chodzić spać wcześniej, ustaliłam sobie godzinę rozpoczęcia spania o 23:00 i do dziś się jej trzymam, choć nic to nie daje.

Pod koniec grudnia zaczął się drugi etap. Czyli spanie 30 min.-2H i potem leżenie. Np. poszłam spać o 23:00 i budziłam się o 1:00. I zasypiałam nad ranem na jakieś 2H. Na sylwestra byłam "zmachana" od tańczenia, poszłam spać o 2:00 i obudziłam się o 3:00. Był to etap mocnej redukcji snu, ale nadal nie było problemów z zaśnięciem, bo to trwało dosłownie chwilę. Czasem udało mi się to odespać, idąc spać wcześnie wieczorem, np. o 18:00 czy 19:00. W dzień stale czułam się potwornie źle.

W styczniu zgłosiłam się do lekarza rodzinnego, bo miałam dość i przepisał mi leki uspokajające. Ale nic z tego nie działało. Poszłam więc po mocniejsze leki do psychiatry i każde kolejne dawały powikłania, ale jeden lek (neuroleptyk z kwetiapiną) na mnie dobrze działał. Potrafi utrzymać mi nieprzerwany sen 6H. Tyle że po nim drastycznie spada mi masa ciała (a i tak mam przy 180 cm/58 kg), mam ból wątroby i ogólnie w dzień czuję się nieprzytomna i osłabiona. Był to styczeń i luty. Ze snem bywało różnie. Udawało mi się spać 5-7H.

Zauważyłam, że po tym, jak zaczęłam stosować ten neuroleptyk z kwietiapiną, od 21 lutego zaczął się jakby trzeci etap bezsenności. Czyli problemy z zasypianiem. Kładłam się i leżałam tak kilka godzin. Jak odłożyłam lek po 3 takich nocach, to kolejną spałam tylko 1H.

Zaczęłam brać inny lek od psychiatry. I było tu wszystko. Noc całkowicie bezsenna (nawet minuty nie spałam), spanie po 1H, 2H, 3H. Udało mi się spać parę razy 7H, a nawet 8H. Wróciłam więc do neuropletyku z kwetiapiną. Stosowałam go 15 marca - 5 kwietnia (znam daty, bo od stycznia prowadzę dziennik snu). Spałam w miarę ok, więc postanowiłam odłożyć lek.

5 kwietnia - 18 kwietnia było w miarę normalnie. Najgorsza noc 3,15H czasu spania, najlepsza ok. 8H. Zero leków.

I nagle coś bez powodu się zepsuło. 19 kwietnia poszłam spać o 23:00 i leżałam kilka godzin. Wzięłam znów tę tabletkę neuroleptyka i do dziś co noc jest dokładnie ten sam schemat: wieczorem koło 22:00 senność przychodzi normalnie, ziewam, oczy mi się kleją, kładę się o 23:00. I koniec. Rozbudka w łóżku. Jakbym wzięła metę i kawę jednocześnie (nie biorę jednego i drugiego, to tylko porównanie). Leżę tak kilka godzin, do 4:00 czy 5:00 rano. Zero zmęczenia, a mimo to często ziewam. Myśli zero. Mogłabym się zerwać i trzeźwiutka biec od razu maraton. Zasnąć mogę tylko i wyłącznie jak wezmę ten nieszczęsny lek z kwetiapiną. Po nim zasypiam po ok. 1H. Nie biorę go wieczorem przed snem, bo liczę, że zasnę samodzienie. I nie wiem, co się dzieje. Ale mi to rozwala dzień, bo jak zasnę o tej 4:30, to budzę się koło 11:00.
Jedyny wyjątek był 28/29 kwietnia, gdy bez leku przespałam 7H. Poszłam sobie biegać na 50 minut po osiedlach 2H przed snem, a potem leżałam na podłodze na poduszkach, pod kocem i oglądałam filmy. Na filmach przysnęłam. Wówczas od razu przeniosłam się do łóżka.

Strasznie się boję tego stanu niezasypiania. Że jestem zmęczona, kładę się do łóżka i koniec. Leżę tak do rana. Jestem ścisłym umysłem, muszę mieć matematykę i liczby. Jestem spokojna tylko, gdy znam czegoś przyczynę. Nigdy w życiu nie eliminuję skutków, zawsze eliminuję przyczynę czegoś złego. Ale tu się nie da, bo jej nie znam! Nie wiem, czy to wina brania tych leków i coś się mi poblokowało w receptorach głowy, czy to bezsenność sama z siebie tak się zmienia. Na ulotce tego leku jest napisane, że nie zbadano do końca, co on robi. Wiadomo, jakie blokuje receptory dopaminergiczne i serotoninergiczne, ale inne blokowane są nieznane. Mimo to psychiatra twierdzi, że ten lek nie ma prawa powodować utraty naturalnej zdolności zasypiania, chociaż lek nie został do końca zbadany.

No i u mnie teraz jest:
- lęk wywołany zasypianiem (boję się utrzymywania stanu świadomości w nocy)
- obawa, że umrę z bezsenności, jak twardo postanowię odstawić lek, skoro utraciłam zdolność naturalnego zasypiania
- boję się, że mam fatal insomnię (nie istnieją w Polsce badania, które to mogą wykryć)
- boję się, że jeśli przeżyję, już zawsze tak będę mieć - męki każdej nocy z bezsennością
- boję się od jakiegoś czasu ciemności i ciszy, bo to kojarzy mi się z cierpieniem

Pod koniec maja mam terapię kilkumiesięczną psychologiczną na bezsenność, codziennie mam tam chodzić jak do szkoły, czyli 8:00-14:00. Ale nie mam pojęcia, co to może dać, skoro przeczytałam o bezsenności już wiele książek i wiem o niej wszystko. Może to kombo covid + ukryta borelioza coś zrobiły mi w mózgu?

Sorry za rozpisanie się. Myślałam, że będzie to o wiele krócej.
Nie podałam nazwy leku, bo nie wiem, czy to jest dozwolone.
Jakieś pomysły? :/
Na Ciebie to nie działa, bo to nie zadziała od razu- akceptacja tego, że się czasem nie wyśpisz. Od czytania i powtarzania czegoś kilka razy nie zadzieje się magia. Mózg jest neuroplastyczny, ale potrzebuje trochę czasu.
Czasem zdarzy Ci się zarwać noc, czasem przyjdzie tydzień, gdzie będziesz spała 2h dziennie i to też się zdarza ludziom, żyjemy z tym. Zafiksowałaś się na tym spaniu, bo nie możesz tego kontrolować. Już po sposobie Twojego pisania widać perfekcjonizm, opisujesz każdą noc z deficytami snu bardzo dokładnie. Po Twoich badaniach, wybudzeniach (kortyzol) i lękach dotyczących snu (standardowe lęki na tym tle) widać, że to ma tło nerwowe. Dopóki nie zaakceptujesz w pełni, że czasem możesz nie spać i jest to całkiem normalne, to dalej będziesz się kręcić wokół własnego ogona.
Podstawy na początek dla każdego nerwicowca:
Kanał na YT (Divovick 3 sezony):
https://youtube.com/channel/UCiWlDE21eDlcMr0wscWEGFA
Pomocne posty z forum:
spis-tre-autorami-t4728.html
Blog Katji:
www.czlowiekczujacy.pl
Książki:
"Pokonałem nerwicę" Grzegorz Szaffer
Blog po angielsku (z książka "Bez lęku i bez paniki"): www.anxietynomore.co.uk
Strona www Victora (są tam pomocne nagrania i wpisy): www.emocjobranie.pl
ForceBridge
Nowy Użytkownik
Posty: 12
Rejestracja: 30 kwietnia 2023, o 19:54

3 maja 2023, o 17:13

"Zafiksowałaś się na tym spaniu, bo nie możesz tego kontrolować."
Oj tak, dokładnie tak jest. Muszę mieć wszystko pod kontrolą, a jak tak nie jest, to zaraz rozwalam się psychicznie. Do tego mam hipochondrię i osobowość schizoidalną (wg lekarza) dlatego jest mi szczególnie trudno. Spróbuję się wyluzować. Mam za miesiąc terapię behawioralną od psychiatry i może mi tam pomogą. Chociaż nie wiem, na czym ma to polegać, bo ma trwać 2-3 miesiące i codziennie, a chodzi tylko o bezsenność.
Needle_
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 7
Rejestracja: 2 marca 2023, o 15:24

7 czerwca 2023, o 14:05

Mam bardzo podobnie :) , zaczęło się w listopadzie i do momentu aż nie zaczęłam brać leków było jakoś tam raz tak raz tak , a od kiedy biorę leki które działają na mnie też nie super i przestają po miesiącu to jest zawsze do du** , tyle że ja się boję odstawić właśnie , że w ogóle nie będę spać :) mnie nawet nie męczy to że w dzień się czuje gorzej , ale to leżenie w łóżku ... Dodatkowo średnio mogę sobie wstać bo mam niemowlaka :) więc wtedy zafunduje sobie noszenie , to już wolę poleżeć :)
Na psychoterapię też uczęszczam na razie tyle, że łatwiej mi się z tym wszystkim pogodzić.
Najgorsza jest myśl np. myślę o czymś ze ' o na jesień wracam do pracy jak fajnie ' a po chwili pojawia się myśl 'i co z tego jak nadaj będzie mnie męczyć bezsenność ' :(
ForceBridge
Nowy Użytkownik
Posty: 12
Rejestracja: 30 kwietnia 2023, o 19:54

4 lipca 2023, o 11:43

"boję odstawić właśnie , że w ogóle nie będę spać".

Mam dokładnie ten sam problem i widzę dwa rozwiązania. Oba są złe. Jak biorę leki (konkretnie tylko Kwetaplex 25), to śpię w miarę wymaganą ilość godzin, ale w ciągu dnia czuję się fatalnie, dokładnie tak samo, jakbym minuty nie przespała. Ponadto leki na dłuższą metę są szkodliwe. Jak nie wezmę leku, to będę leżeć tak do rana, przesypiając 0-1H. Jestem wrażliwa na brak snu, więc dzień po takim braku spania to potworna męczarnia - ból klatki piersiowej, głowy, silne osłabienie. Kolejny dzień wygląda identycznie - mimo wyczerpania i skrajnego zmęczenia, jak nie wezmę leku, będę leżeć do rana i psychicznie strasznie się męczyć. Więc biorę wówczas lek i przesypiam 10H - organizm sobie odbija na leku, ale samodzielnie już nie potrafi! Nie wiem, co robić :( Ostatni raz w połowie czerwca dałam radę samodzielnie zasnąć bez leku i spałam 6H. Chciałabym spać bez leku, skakałabym już z radości z 3H przespanych samodzielnie godzin, ale jest to obecnie u mnie nie do osiągnięcia. Higiena snu, doskonałe warunki do spania, dobre odżywianie, brak stresu (za wyjątkiem tej bezsenności), uprawianie sportu - kompletnie nie mają wpływu na sen i zasypianie! Boję się, że jak radykalnie odstawię lek nasenny, do po tygodniu umrę z braku snu.

Dodam tylko, że w czerwcu (do 24.06) leżałam w szpitalu na neuroboreliozę i zapalenie opon mózgowych (kod G023 i G00.8). Dostawałam kroplówkę Ceftriakson + Multilak). Myślałam, że wyleczy mnie z bezsenności, ale teraz jest gorzej. Jeszcze jak na początku czerwca odstawiałam lek nasenny, to spałam tej nocy z 2-3H, ale już kolejną przesypiałam normalnie bez leku. Teraz już nie potrafię :( Leżę w nocy na łóżku, zero ruchu, zero myśli. Żaden specjalista nie pomaga, w tym terapia grupowa psychiatryczna.
bolen97
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 6
Rejestracja: 20 lipca 2022, o 06:23

2 sierpnia 2023, o 12:07

ForceBridge pisze:
30 kwietnia 2023, o 21:39
Dzień dobry wszystkim

Jestem tu z wiadomego powodu. Mam 28 lat.
Przeczytałam cały temat, posty są bardzo pozytywne, lecz na mnie to nie działa :/

Moja bezsenność wychodzi poza wszelką logikę i dlatego nie wiem, co robić.
Nie mam żadnych chorób, w tym psychicznych. Jedyne, co mi przychodzi do głowy, to covid (2 dni bólu gardła i gorączka maksymalnie 38,5 st. C), który przeszłam w kwietniu 2022, jak i w badaniu krwi (robiłam rozszerzone, w tym na hormony, czynniki rakowe i zwyrodnieniowe) wyszły stare przeciwciała na boreliozę (IGG) - 30-krotnie przewyższona norma. USG narządów, EEG w normie. MR mam mieć robione w połowie maja. Mam pracę zdalną w domu, bardzo przyjemną, bo piszę i poprawiam teksty, i pracuję kiedy chcę. Higiena snu w ogóle mnie nie dotyczy, bo nic z tego nie działa, a nawet działa odwrotnie. Np. najlepszym usypiaczem jest dla mnie telewizor albo intensywne kardio przed snem.

Moja bezsenność przechodzi ewolucję.
Zaczęła się na początku października 2022. Normalny sen u mnie zawsze był tak od po 0:00 do ok. 8:00 rano. Nigdy nie miałam żadnych problemów ze snem. W październiku nagle, bez żadnego powodu, zaczęłam się regularnie budzić o 4:00 rano, czyli czas spania skrócił się prawie o połowę. Było z początku co noc jak w zegarku, w dzień czułam się źle (osłabienie, nieprzytomność, ból głowy). Potem te godziny rozbudzeń się zmieniały, czasem budziłam się o 1:00, 2:00, 3:00, czy 5:00. Próbowałam chodzić spać wcześniej, ustaliłam sobie godzinę rozpoczęcia spania o 23:00 i do dziś się jej trzymam, choć nic to nie daje.

Pod koniec grudnia zaczął się drugi etap. Czyli spanie 30 min.-2H i potem leżenie. Np. poszłam spać o 23:00 i budziłam się o 1:00. I zasypiałam nad ranem na jakieś 2H. Na sylwestra byłam "zmachana" od tańczenia, poszłam spać o 2:00 i obudziłam się o 3:00. Był to etap mocnej redukcji snu, ale nadal nie było problemów z zaśnięciem, bo to trwało dosłownie chwilę. Czasem udało mi się to odespać, idąc spać wcześnie wieczorem, np. o 18:00 czy 19:00. W dzień stale czułam się potwornie źle.

W styczniu zgłosiłam się do lekarza rodzinnego, bo miałam dość i przepisał mi leki uspokajające. Ale nic z tego nie działało. Poszłam więc po mocniejsze leki do psychiatry i każde kolejne dawały powikłania, ale jeden lek (neuroleptyk z kwetiapiną) na mnie dobrze działał. Potrafi utrzymać mi nieprzerwany sen 6H. Tyle że po nim drastycznie spada mi masa ciała (a i tak mam przy 180 cm/58 kg), mam ból wątroby i ogólnie w dzień czuję się nieprzytomna i osłabiona. Był to styczeń i luty. Ze snem bywało różnie. Udawało mi się spać 5-7H.

Zauważyłam, że po tym, jak zaczęłam stosować ten neuroleptyk z kwietiapiną, od 21 lutego zaczął się jakby trzeci etap bezsenności. Czyli problemy z zasypianiem. Kładłam się i leżałam tak kilka godzin. Jak odłożyłam lek po 3 takich nocach, to kolejną spałam tylko 1H.

Zaczęłam brać inny lek od psychiatry. I było tu wszystko. Noc całkowicie bezsenna (nawet minuty nie spałam), spanie po 1H, 2H, 3H. Udało mi się spać parę razy 7H, a nawet 8H. Wróciłam więc do neuropletyku z kwetiapiną. Stosowałam go 15 marca - 5 kwietnia (znam daty, bo od stycznia prowadzę dziennik snu). Spałam w miarę ok, więc postanowiłam odłożyć lek.

5 kwietnia - 18 kwietnia było w miarę normalnie. Najgorsza noc 3,15H czasu spania, najlepsza ok. 8H. Zero leków.

I nagle coś bez powodu się zepsuło. 19 kwietnia poszłam spać o 23:00 i leżałam kilka godzin. Wzięłam znów tę tabletkę neuroleptyka i do dziś co noc jest dokładnie ten sam schemat: wieczorem koło 22:00 senność przychodzi normalnie, ziewam, oczy mi się kleją, kładę się o 23:00. I koniec. Rozbudka w łóżku. Jakbym wzięła metę i kawę jednocześnie (nie biorę jednego i drugiego, to tylko porównanie). Leżę tak kilka godzin, do 4:00 czy 5:00 rano. Zero zmęczenia, a mimo to często ziewam. Myśli zero. Mogłabym się zerwać i trzeźwiutka biec od razu maraton. Zasnąć mogę tylko i wyłącznie jak wezmę ten nieszczęsny lek z kwetiapiną. Po nim zasypiam po ok. 1H. Nie biorę go wieczorem przed snem, bo liczę, że zasnę samodzienie. I nie wiem, co się dzieje. Ale mi to rozwala dzień, bo jak zasnę o tej 4:30, to budzę się koło 11:00.
Jedyny wyjątek był 28/29 kwietnia, gdy bez leku przespałam 7H. Poszłam sobie biegać na 50 minut po osiedlach 2H przed snem, a potem leżałam na podłodze na poduszkach, pod kocem i oglądałam filmy. Na filmach przysnęłam. Wówczas od razu przeniosłam się do łóżka.

Strasznie się boję tego stanu niezasypiania. Że jestem zmęczona, kładę się do łóżka i koniec. Leżę tak do rana. Jestem ścisłym umysłem, muszę mieć matematykę i liczby. Jestem spokojna tylko, gdy znam czegoś przyczynę. Nigdy w życiu nie eliminuję skutków, zawsze eliminuję przyczynę czegoś złego. Ale tu się nie da, bo jej nie znam! Nie wiem, czy to wina brania tych leków i coś się mi poblokowało w receptorach głowy, czy to bezsenność sama z siebie tak się zmienia. Na ulotce tego leku jest napisane, że nie zbadano do końca, co on robi. Wiadomo, jakie blokuje receptory dopaminergiczne i serotoninergiczne, ale inne blokowane są nieznane. Mimo to psychiatra twierdzi, że ten lek nie ma prawa powodować utraty naturalnej zdolności zasypiania, chociaż lek nie został do końca zbadany.

No i u mnie teraz jest:
- lęk wywołany zasypianiem (boję się utrzymywania stanu świadomości w nocy)
- obawa, że umrę z bezsenności, jak twardo postanowię odstawić lek, skoro utraciłam zdolność naturalnego zasypiania
- boję się, że mam fatal insomnię (nie istnieją w Polsce badania, które to mogą wykryć)
- boję się, że jeśli przeżyję, już zawsze tak będę mieć - męki każdej nocy z bezsennością
- boję się od jakiegoś czasu ciemności i ciszy, bo to kojarzy mi się z cierpieniem

Pod koniec maja mam terapię kilkumiesięczną psychologiczną na bezsenność, codziennie mam tam chodzić jak do szkoły, czyli 8:00-14:00. Ale nie mam pojęcia, co to może dać, skoro przeczytałam o bezsenności już wiele książek i wiem o niej wszystko. Może to kombo covid + ukryta borelioza coś zrobiły mi w mózgu?

Sorry za rozpisanie się. Myślałam, że będzie to o wiele krócej.
Nie podałam nazwy leku, bo nie wiem, czy to jest dozwolone.
Jakieś pomysły? :/
Bezsenność to mój konik w sumie od początku nerwicy. Zaczęło się od tego jak zaczęłam brać leki na samym początku i przez nie nie przespałam dwóch dni. Od zawsze byłam wielkim śpiochem i moje życie się zawaliło. Potem systematycznie co jakiś czas te problemy do mnie wracały zawsze wtedy kiedy coś ważnego mnie czekało i wmawiałam sobie, że muszę być wyspana. Oczywiście nie zawsze, bo czasami te noce były okej nawet jak na drugi dzień miałam coś istotnego do załatwienia i wiedziałam że szybko nie położę się znów spać. Takie epozodziki trwały może 4 razy do roku po trzy/cztery trudne noce, ale potem jak odpuszczalam wracało do normy. Najgorszy epizod był jak zaczynałam nowa pracę w 2020 roku. Wtedy chyba trzymało mnie to z dwa tygodnie, spanie po 2/3h albo wcale, dopiero zaczęło wracać do normy jak odpuszczalam. Wniosek jest taki. Sen nie znosi jakiejkolwiek presji. Jeśli tylko ona się pojawia to snu nie będzie. Po Twoich wyliczeniach ile godzin co i jak wnioskuje, że wywierasz sobie ogromną presję na sen. Też tak robiłam. Liczyłam ile spałam w tygodniu. Od której nie śpię itp. Odpuść. Olej to. Nawet jak nie możesz zasnąć to nie patrz w ogóle na zegarek. Całkowicie odrzuć te praktykę. Nawet jak już się robi widno na dworze i to może sugerować która jest godzina to zakup sobie taką opaskę na oczy. Zupełnie niczego nie kontroluj. Nie licz godzin. Jeśli patrzymy na zegarek i widzimy późną godzinę, a pomimo tego sen nie przychodzi to jeszcze bardziej się denerwujemy. Sen to zjawisko fizjologiczne, organizm sobie sam odbierze to co będzie mu niezbędne. Nie jest w stanie nas skrzywdzić. On sobie zabiera tyle snu ile jest mu zwyczajnie potrzebne. Nasze złe samopoczucie w ciągu dnia wynika z tego, że non stop to analizujemy i myślimy "nie spałam całą noc, ale się źle czuje" I dlatego się źle czujesz, gdybyś pomyślała, że "ale się dziś wyspałam" Nawet jeśli nie spałaś całą noc, to organizm już wtedy zupełnie inaczej reaguje. Sęk w tym, żeby właśnie starać się nie zasnąć. Robić na przekór. Po prostu sobie leżeć. Przez samo leżenie się regenerujemy, poza tym nawet może nam się wydawać, że nie śpimy, a tak naprawdę łapiemy krótkie drzemki. Nie jestem pewna czy opaski smart band są wiarygodne, ale kiedyś jak próbowałam w niej zasnąć to pomimo tego, że wydawało mi się że nic nie spałam ona wskazywała mi, że zapadalam w płytkie drzemki. Nerwicowiec potrafi zrobić sobie ze snu konik lękowy, osoba zdrowa też miewa takie noce, ale wstaje z myślą "no cóż, słaba noc (na tym się kończy) może tam od czasu do czasu ziewać, ale nic poza tym, myśli sobie, tej nocy odespie) u nas natomiast pojawiają się myśli (o boże, nie mogę zasnąć, a jak dziś wcale nie zasnę? Jak ja będę funkcjonować w ciągu dnia, przecież mam obowiązki, a co jak kolejnej nocy nie zasnę i kolejnej, zwolnią mnie z pracy.. Nie dam sobie rady...) w rezultacie właśnie to wszystko się sprawdza bo stworzyliśmy sobie te presję. Z autopsji wiem, że niczego nie zawaliłam, nie zwolnili mnie z pracy, chyba tylko jeden dzień napisałam że nie dam rady, ale wszystkie pozostałe byłam obecna. Nikt mnie nie zwolnił, dałam sobie radę. To wszystko siedzi w naszych głowach i chorych wyobrażeniach. NIC Z TEGO SIĘ NIE SPRAWDZA na pewno dobrze o tym wiecie. Ile waszych myśli nerwicowych się sprawdziło? Zresztą często nawet jak śpimy 10h to ciągle ziewamy, źle się czujemy i najchętniej poszlibysmy spać.
ForceBridge
Nowy Użytkownik
Posty: 12
Rejestracja: 30 kwietnia 2023, o 19:54

9 sierpnia 2023, o 10:19

Dziękuję za odpowiedź :) Chyba sobie wydrukuję i przykleję obok łóżka. Ja mam akurat takie myślenie, że organizm sam mnie chce wykończyć. To znane w medycynie zjawisko, najczęściej są to choroby autoimmunologiczne - organizm niszczy właściciela. Badania na to są jednak drogie i trudno to wykryć. Nie ufam już organizmowi, że sobie odbije, skoro sam doprowadza siebie do złego stanu. Mikrodrzemek akurat nie mam, pozostaję w pełni świadoma, a poznaję to po tym, że wpadam od razu w fazę REM jak przysypiam i mam wyraziste marzenia senne, które dokładnie pamiętam. Przyśnięcie nawet na minutę to u mnie jest śnienie. Jak spałam kiedyś normalnie (7.5-9h), snów nie miałam albo nie pamiętałam, intensywne sny się zaczęły wraz z pojawieniem się bezsenności. Na brak snu jestem bardzo wrażliwa. Już poniżej 6H nie potrafię dobrze funkcjonować, bo normalnie sypiałam zawsze minimum 7.5H. Naczytałam się jeszcze, co się dzieje z mózgiem, gdy nie prześpi się nocy, czym jest FFI, którą w Polsce nie da się wykryć badanami, czy po ilu bezsennych nocach człowiek się wykańcza. No i się boję. A boję się przez to, że te artykuły są tylko ze stron medycznych, bo jakby były z jakichś o kotach czy wędkowaniu, to bym olała totalnie.

Pracę rzuciłam właśnie z powodu braku snu. Obecnie mam zdalną własną działalność (gdzie z kasą jest różnie), jak i raz w tygodniu chodzę na sprzątanie domu. Tu już ledwo daję radę, jak się nie wyśpię. A jeszcze gorzej jest, jak pracuję po neuroleptyku - nawet przespanie na nim 7H to jest samopoczucie, jakby nie spało się 3 noce.

Zegarków już nie pilnuję. Po światłach palących się w oknach bloku albo ich braku i poziomie jasności nieba za firaną wiem dokładnie, jaka jest pora :D Rzeczywiście psychicznie lepiej się tak określa porę nocy, niż patrzenie na zegarek. Co do godzin i ich liczenia prowadzę dziennik snu. Dla siebie i dla lekarzy. Akurat to mnie uspokaja, zwłaszcza jak patrzę na liczby i uświadamiam sobie wtedy, że wcale nie jest tak źle. Że miałam na przykład okres w maju 2 tygodni normalnego snu, gdzie spałam nawet kilka razy ponad 8H i to bez leków. Wszystko niestety popsuła terapia grupowa psychiatryczna - wszystko, co musiałam tam robić, to na siłę, wbrew sobie. Na przykład mówienie przy kilkudziesięciu osobach, które na mnie się patrzą, co robiłam wczoraj - jakaś masakra. Aż raz palpitacji dostałam. Opaski używam, jak leżę i zaczyna robić się jasno - mam taką czarną na włosy, co kiedyś nosiłam i jest dobra, bo nigdzie nie uciska.

O tym leżeniu i regeneracji jest bardzo motywujące :) Ale czy to nie jest tak, że przy leżeniu w bezsenności regeneruje się tylko ciało, a mózg nie? Bo mięśnie sobie leżą, ale mózg działa pełną parą. Jak włączony komputer zostawiony na noc. Nie ma przerwy i żre dużo energii. Przy okresach cięższej bezsenności traciłam na wadze zapewne przez to i zwiększenie ilości jedzenia i tak nie przywracało mi mojej wagi.

Gdybym miała złe noce 3-4x w miesiącu, to olałabym właśnie temat. Ale mam problemy każdej nocy. Teraz na przykład mam jakąś taką fazę, że jedną noc śpię bez leku (5-ok.7H), a kolejną muszę go brać. Postanowiłam brać lek tylko wtedy, jeśli w ciągu 4H nie zasnę. Obecna noc była akurat bez leku. Przespałam jakoś 6H z 3H przerwą na niespanie w nocy. Drugą cześć nocy spałam jak pies na podłodze :P Już kiedyś przeniosłam się z kołdrą, kocem i poduszką na dywan i też udało mi się tak zasnąć.

Będę się starała pokonać moje wewnętrzne zwierzę, które w nocy zawsze przejmuje nade mną kontrolę. I jedyne myśli "brak snu = choroba, śmierć, cierpienie, walka!". I pojawia się strach do tego.
niepokonana
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 8
Rejestracja: 23 października 2015, o 17:49

20 sierpnia 2023, o 09:29

Myślimy, że zaczniemy 'normalnie' żyć, gdy się wyśpimy.

To tak nie działa.

Musimy zacząć 'normalnie' żyć, by móc się wyspać!
Tosik
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 28
Rejestracja: 7 marca 2023, o 16:35

26 sierpnia 2023, o 12:58

Cześć wszystkim,
pisze tu bo nie daję już rady nie śpię nawet po tabletkach od psychiatry, obecnie mirtagen 1/2 45mg na noc. Wcześniej była mianseryna dawki nawet 60 mg po których też nie udawało mi się zasnąć. Początkowo spałam po kilku tygodniach stosowania już nie. Potem był ketilept 50 mg I też wyglądało to że jedna noc przespana kolejne już nie nawet po 100mg, primazyna 75mg to samo. Doraźnie biorę lorazepam żeby się uspokoić na drugi dzień po nieprzespanej nocy. Mam depresję i zaburzenia lękowe . Biorę dulsevie 90 mg od 18.08 czyli 9 dni wcześniej było 60 mg. Mam wrażenie że leki na mnie nie działają. Problemów dosyć sporo które urastają do olbrzymich rozmiarów po nieprzespanej nocy. Boję się że zwariuję. Nie potrafię myśleć normalnie o niczym innym niż tylko o tym że że mną jest coś nie tak , że chyba wariuję, że nie poradzę sobie w życiu przez te problemy. Czuję się jakbym była w jakiejś pułapce bez wyjścia. Ktoś miał podobnie? Jak sobie poradziliście? Czytałam cały post autora o tym jak wyszedł z bezsenności jednak nie umiem się zdystansować do problemu tak jak on.
Tosik
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 28
Rejestracja: 7 marca 2023, o 16:35

26 sierpnia 2023, o 13:39

Nawet pisząc tutaj nie bardzo potrafię zebrać myśli i opisać to co mi dolega. Nie czuję się sobą jakbym gdzieś zatraciła swoją tożsamość, zdrowy rozsądek.Wszystko mnie drażni, denerwuje, wydaje mi się nie takie jakie powinno być. Nie mam już nadzeii że będzie lepiej. Ten stan trwa w sumie od stycznia z przerwami. Nie wiem czy to depresja, nerwica i lęk czy już jakieś inne zaburzenie , jakaś schizofrenia czy coś podobnego. Moje małżeństwo się sypie, syn dorasta i też ma swoje życie, swojej obecnej pracy nie znoszę a w tym stanie nie dam rady znaleźć nowej, przyjaciół brak. Wszystko jest nie tak i jeszcze ta męcząca bezsenność i obawy że wariuję, że powinnam iść do psychiatryka. Myślę że bezsenność wynika z tych problemów a nie umiem ich rozwiązać bo przez to że nie śpię jestem nie do życia . Błędne koło i brak pomysłu jak z niego wyjść.
Zumba
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 377
Rejestracja: 30 czerwca 2022, o 18:09

26 sierpnia 2023, o 13:57

Tosik pisze:
26 sierpnia 2023, o 13:39
Nawet pisząc tutaj nie bardzo potrafię zebrać myśli i opisać to co mi dolega. Nie czuję się sobą jakbym gdzieś zatraciła swoją tożsamość, zdrowy rozsądek.Wszystko mnie drażni, denerwuje, wydaje mi się nie takie jakie powinno być. Nie mam już nadzeii że będzie lepiej. Ten stan trwa w sumie od stycznia z przerwami. Nie wiem czy to depresja, nerwica i lęk czy już jakieś inne zaburzenie , jakaś schizofrenia czy coś podobnego. Moje małżeństwo się sypie, syn dorasta i też ma swoje życie, swojej obecnej pracy nie znoszę a w tym stanie nie dam rady znaleźć nowej, przyjaciół brak. Wszystko jest nie tak i jeszcze ta męcząca bezsenność i obawy że wariuję, że powinnam iść do psychiatryka. Myślę że bezsenność wynika z tych problemów a nie umiem ich rozwiązać bo przez to że nie śpię jestem nie do życia . Błędne koło i brak pomysłu jak z niego wyjść.
Depresja i zaburzenia lękowe nawet przybierając ekstremalną formę nasilenia objawów NIGDY nie prowadzą do chorob typu schizofrenia!!!! Nie oszalejesz na bank ale wiadomo ze zmęczenia możesz się czyc mega osłabiona, wyczerpana itd. Próbowałaś trenować relaksacje? Albo medytacje? Ja na swoim powiem Ci ze bardzo pomocna forma chociaż mi zajęło trochę czasu wytrenowanie tego. Znalazłam sobie na yt takie nagranie (bo jest ich mnostwo) które mi najbardziej odpowiada, relaksacje schultza prowadzoną głosem, który mi się spodobał itd. Robiłam ją regularnie, przez jakiś czas, stopniowo coraz bardziej potrafiłam się rozluźnić, rozluznienie też przychodziło szybciej. Teraz właściwie po pierwszych dwóch minutach leżę jak betka z totalnie rozluźnionym ciałem. Nagranie które ja sobie wybrałam akurat trwa 30 min I daje pozytywnego kopa energetycznego i uspokaja. Polecam wypróbować. Poza tym pomyśl czy przed snem nakrecasz się? Myślisz że nie zaśniesz albo o jakiś innych problemach? Te analizy trzeba próbować na siłę ucinać, myśl o czymś monotonnym i spokojnym. Może wygraj w wyobraźnię w totolotka 10 milionów i wydawaj je tysiącami albo coś w tym stylu.
Tosik
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 28
Rejestracja: 7 marca 2023, o 16:35

26 sierpnia 2023, o 16:10

Dzięki za odpowiedź🙂 trochę mnie pocieszyła i rzeczywiście postawię na ćwiczenia relaksacyjne. Wcześniej wzięłam 1,25 mg lorazepamu i to mnie uspokoiło na maksa, myśli wróciły na swój tor więc chyba rzeczywiście to tylko nerwicowe lęki. Szkoda że lorazepam uzależnia i nie można brać go codziennie☹️ życie byłoby prostsze.
ForceBridge
Nowy Użytkownik
Posty: 12
Rejestracja: 30 kwietnia 2023, o 19:54

7 września 2023, o 11:44

niepokonana pisze:
20 sierpnia 2023, o 09:29
Myślimy, że zaczniemy 'normalnie' żyć, gdy się wyśpimy.

To tak nie działa.

Musimy zacząć 'normalnie' żyć, by móc się wyspać!
Sierpień miałam normalny. Zero lekarstw, moja najgorsza noc to 6H spania, a najlepsza ok. 9. Zasypiałam dosłownie zaraz po położeniu się na poduszkę. Tak się cieszyłam, że koszmar z bezsennością się skończył. Czułam się dobrze, mogłam spełnić swoje marzenie, by dojechać ścieżką rowerową kilkadziesiąt kilometrów dalej, do pięknej wsi. To było nie do zrealizowania w czasach bezsenności.

Od 3 września bez powodu znów zaczęły się jazdy i mimo ziewania i wielkiej senności zasypianie zajmuje mi kilka godzin - a dokładniej jeśli nie wezmę kwetiapiny, to tak przeleżę do rana. Nie rozumiem dlaczego. Wszytskie badania mam dobre, nie mam żadnych przykrości i chorób psychicznych. Myslałam, że to od neuroboreliozy, ale została przeleczona. Może po prostu tak mam i już i zawsze tak będzie? :cry: Nie chce brać tych goownianych leków, bo boli mnie od nich wątroba, wrzody i w klatce piersiowej. Nic z tego nie ma, gdy sypiam normalnie.

Próbowałam leczyć się sportem, ale wysiłek fizyczny nie ma żadnego wpływu na zasypianie w moim przypadku. Np. wczoraj byłam statystką na planie filmowym i prawie 3H tańczyłam w klubie z powodu dubli. Wieczorem (4H przed spaniem) poszłam biegać na 10 km. Po powrocie wykąpałam się. No i pupa. 22:30-3:30 przeleżałam bez snu i zasnęłam po wzięciu lekarstwa.
ForceBridge
Nowy Użytkownik
Posty: 12
Rejestracja: 30 kwietnia 2023, o 19:54

7 września 2023, o 12:02

Ursusz pisze:
18 sierpnia 2023, o 12:33
Możliwe, że to już bezsenność, którą warto leczyć. Partner z tym samym problemem, prawie 2 lata bez spania, wielogodzinne przerwy nocne, dużo stresu i natłoku myśli. Pomogły tabletki nasenne zapisane przez psychiatrę, ale przeszedł ich 4 rodzaje zanim wpadł na te odpowiednie i w ciągu 7 miesięcy zszedł z nich i teraz sypia już bez wspomagaczy. Nie zawsze się wysypią, ale lepiej czuje się rano, bo niektóre z nich były otumaniające trochę i ciężkie na wątrobę.
Ja mam właśnie zero myśli w nocy. Jaki lek pomógł partnerowi?
Nie mogę edytować posta i dlatego pisze dwa obok siebie.

Wszelkie zioła medytacje to nie dla mnie. To nie działa. Relaks i medytacja wręcz mi szkodzą, bo zwiększają mi ciśnienie i się rozbudzam.
swetrowa
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 2
Rejestracja: 24 sierpnia 2021, o 14:10

19 września 2023, o 19:55

Cześć :) Piszę tutaj, bo mam nadzieję, że ktoś odpisze słowem wsparcia ( z góry bardzo bardzo dziękuję i będę niezmiernie wdzięczna!). Czytam ten wątek od 3 miesięcy i bardzo, bardzo mi pomaga. Czy ktoś z Was mierzył się również z kompulsywnym, obsesyjnymi myślami dotyczącymi snu, które trwały jeszcze długo długo po problemie? Gdzieś w głębi serca wiem, ze wszystko jest normalnie i trzeba olać wszystkie natręty w głowie, ale czasem bardzo pomocne jest jak też się to usłyszy jako odpowiedź. Wiem, że mój problem nie był tak straszny, jak niektórych osób na tym forum, bo miałam lekki problem z bezsennością w czerwcu - miałam dużo zleceń, stresu i wyjazdów i podczas wyjazdu wakacyjnego do znajomego, gdzie zarwałam dwie noce trzeciej już nie mogłam zasnąć. I nie byłoby problemu, tylko, ze tak strasznie się na to nakręciłam, wprowadziłam się w atak paniki, że nie śpię, że już potem nie mogłam zasnąć. Od razu przeczytałam setki razy ten wątek i wszystko wdrożyłam (miałam już za sobą pare ciężkich epizodów nerwicowych z derealizacja i depersonalizacja, wiec wiedziałam z czym taki stan się je, więc udało mi się szybko w miarę z tego błędnego koła wydostać - słuchałam nagrań o akceptacji, bo po zafiksowaniu się na temacie snu, odpaliły się wszystkie różne inne lęki) i było ok. Od trzech miesięcy (miałam też fizyczną pracę sezonową) spałam b dobrze, poza paroma nocami, wiec problemu z bezsennością już nie ma, ale pozostała tylko jedna kompulsywna myśl, która towarzyszy mi na co dzień - CZY DZISIAJ ZASNĘ? Gdy tylko zbliża się wieczór ten natręt myślowy od razu się pojawia i z momentem kładzenia się do łóżka (który to zawsze uwielbiałam, bo uwielbiałam spać) od razu łapie się na tym, że wchdzę w tryb zadaniowy. Od razu patrzę czy zasypiam, jak szybkomzasypiam, a jeżeli słyszę, że mój chłopak zasypia obok mnie wcześniej, to wpadam w panikę. Czytałam o aktywacji organizmu, o odpuszczaniu, więc udaje mi się uspokoić i zasypiam, ale boję się, że już zawsze ta kompulsywna myśl będzie mi towarzyszyć. jak tylko ktoś w moim otoczeniu wieczorem mówi, że jest zmęczony i ale będzie spał, od razu łapie się na tym, że odczuwam jakiś taki paniczny lęk, że może mi się nie uda spać (chociaż koniec końców mi się udaje). Rano od razu sprawdzam o której sie obudziłam i czy spałam wystarczająca ilość godzin, a jak w nocy sie przebudze to czyję ulgę, że skoro sie obudziłam, to znaczy, że zasnęłam, ale czy jutro tez tak będzie. czy te myśli kiedyś się skończą? Boję się, że będę tak kompulsywnie myśleć o tym, że w końcu problem naprawdę się pojawi. W kółko tylko pytam się mojego chłopaka, albo znajomych, czy myślą, że w końcu przestane o tym myśleć, ale mówią tylko, że weź to olej. I pewnie mają rację, tylko tak trudno to wdrożyć :( Z jeszcze innej strony, wiem gdzieś, że w końcu to chyba minie, bo przeć całe dzieciństwo i później coś sobie wkręcałam i potem kompulsywnie o tym myślałam (że dostanę opętania, że oslepnę, że mam raka ) i w końcu o tym tez przestawałam myśleć. Boję się, że przez to, że człowiek codziennie kładzie się spać i nie ma od tego ucieczki, to już zawsze będę kładła się spać z lekiem, że może takie bezsenne noce wrócą i to sie powtórzy :( Przepraszam z góry, jeżeli treść jest chaotyczna, ale będę bardzo wdzięczna jak ktoś to przeczyta :)
bezsennyoddawna
Nowy Użytkownik
Posty: 8
Rejestracja: 8 września 2023, o 22:28

22 września 2023, o 22:42

Nie widziałem w temacie wzmianki o sposobie leczenia bezsenności nazwanym po imieniu. Jedynie autor tematu stosował te techniki w pewnym stopniu ale nie wymienił całej procedury z nazwy.
Najskuteczniejszym sposobem leczenia bezsenności oraz najbardziej trwałym jest terapia poznawczo behawioralna. Za około 200 zł można wykupić aplikację na rok, która krok po kroku uczy jak sobie radzić z tym problemem. Skuteczność 70-80%. Sam korzystam od jakiegoś czasu, czekam na efekty. Sypiam po 4h-4:20, a jak się trafi jeszcze gorsza noc, to 3 h. Ważne jest, żeby przez cały tydzień wstawać o tej samej godzinie bez względu na to, jak wyglądała ostatnia noc. Jak ktoś sypia mniej niż 5h, to nie powinienem w łóżku spędzać więcej niż 5.5 h. W aplikacji jest wytłumaczone jakie procesy muszą zajść, żeby sen zaczął się wydłużać i kiedy będzie można zwiększyć czas spędzany w łóżku.
ODPOWIEDZ