Cześć, jestem tu od stosunkowo krótkiego czasu, nurtuje mnie ciągle jedna sprawa, a więc czy da się wyjść z zaburzeń lękowych? Mając jednocześnie jakieś choroby/dolegliwości związane z nieprawidłowym działaniem naszego organizmu.
Mianowicie równocześnie z diagnozą zaburzenia z "odcieniem depresji", zaczęły się. Analizy i badania lekarskie. Wiadomo standardowa akcja morfologia, kardiolog itp. Po badaniach wyszła helicobacter pylori, z zapaleniem żołądka i dwunastnicy. Nawet takiego twardziela jak ja dojechały objawy, które zmusiły mnie poniekąd do zrobienia gastroskopii

, no nic terapia 10 dniowa standardzik, ból brzucha/żołądka, brak apetytu, brak chęci do czegokolwiek, pogłębione lękami. No nic jakoś to zniosłem 10dni trwało wieczność, kuracja zakończona. Następne badania ze zlecenia gastologa i cyk kamienie w nerkach. Jak podczas próby akceptacji zaburzenia, można rozróżnić rzeczywiste dolegliwości? Bo pojawił się problem, po wizycie u kardiologa (stwierdził, że wszystko jest ok, że mam zdrowe serce, młode i gotowe do obciążeń fizycznych), przez kilka dni po wizycie i diagnozie czułem się wspaniale. Nawet pozwoliłem sobie na piwko po 4 miesiącach lęku przed alkoholem. Teraz niestety 2 tygodnie po kardiologu, przestałem natrętnie mierzyć ciśnienie, ale pojawiło się odczucie bicia serca na powierzchni całego ciała co w spoczynku, siedząc powoduje uczujcie bujania się całego ciała w rytm bicia serca. Logika podpowiada że wszystko jest ok, trzeba to zaakceptować, a z drugiej strony atakuje mnie jednoczesne zarażenie się Covidem
Proszę powiedzcie, jakie macie swoje sposoby na takie sytuacje. Na małe problemy znalazłem jakieś sposoby, aby je akceptować/dać im trwać, kołatania podczas zasypiania, na potliwość dłoni i stóp, duszności, przestałem mierzyć natrętnie ciśnienie, ale to uczucie pulsowania/bujania ciała w rytm bicia serca strasznie destabilizuje mi okres przechodzenia Covidu
