
Piszę w tej grupie po raz pierwszy, więc bądźcie wyrozumiali


Przeczytałem w tej grupie sporo postów na tematy związane z zaburzeniami lękowymi. Forum pierwsza klasa, świetnie prowadzone! Zaglądałem tu zawsze jak miałem spadek samopoczucia

Jest taka jedna rzecz, która mnie ostatnio strasznie pomogła i pomyślałem, że się podzielę: )
Chodzi mianowicie o podejście już kilku mi znanych (z życia i z artykułów naukowych) psychologów. Chodzi o koncept (tak to nazwę, choć jest to fakt:), zgodnie z którym zaburzenia obsesyjno-kompulsywne (OCD) są "mechanizmem ochronnym" dla nań cierpiących. Wyjaśnię. Chodzi głównie o brak kontaktu osób chorych z własnymi emocjami, nieumiejętności połączenia się (zsynchronizowania) z nimi. Mózg tworzy sposób na nienaturalne rozładowanie emocji, aby "uchronić" nasz własny system nerwowy, psyche (nasze "ja"). Przykładem jest np. dziewczyna, która w trakcie zabawy, popychana przez koleżankę, nie potrafi postawić granicy i powiedzieć, że jej przeszkadza bycie popychanym, więc mózg na polecenie OCD wysyła informację lękową, że "przewracanie, może się dla niej skończyć urazem mózgu". I dziewczyna popada w w lęk, że zabawa mogła skończyć się urazem mózgu (zaburzenia hipochondryczne są zawsze w "spektrum"). System (mózg) próbuje chronić niezależność tej dziewczyny, buntuje się przeciwko takiemu traktowaniu na swój bardzo osobliwy sposób.
Ta sytuacja obrazuję, jak się przyjrzymy, że brak jest u tej dziewczyny naturalnej reakcji emocjonalnej na takie traktowanie (wyrażenie swoich emocji, złość itd.). A teraz wyobraźmy sobie, że różne (podkreślę - różne) wydarzenia z naszego dzieciństwa 'odcinają' nas od wyrażania naszych emocji i takie sytuacje "nadbudowywują się" w naszym życiu z prędkością kul wystrzelonych z karabinu maszynowego. Kumulujemy w milczeniu krzywdy, cierpienia, frustrację itp. i nie dajemy im ujścia...przepis na bombę psychologiczną murowany!!! Nasza psychika tworzy "obrońce" - automatyczny system rozładowania tych emocji w postaci obsesyjnych myśli. Mówi: skoro ty z tym nic nie robisz to ja muszę Cie sprowokować do rozładowania ich w inny sposób.
Zwróćmy uwagę, że my, cierpiący na OCD nie umiemy do końca wyrażać naszych emocji. Nie buntujemy się, nie wybuchamy gniewem (wybuchamy złością z powodu frustracji nerwicowych!) w sytuacjach tego wymagających. Nasza granica jako jednostki jest przesunięta maksymalnie nie w te stronę co trzeba. Zastanówmy się nad tym na chwilę. Czy jestem wrażliwym, miłym, w zasadzie nie sprawiającym kłopotów człowiekiem? Zawsze kulturalny, uśmiechnięty, ale kumulującym z każdym dniem coraz więcej i więcej własnych nie wyrażanych emocji (tych dobrych i tych złych). Asertywność nie jest już słowem, które ma jakiekolwiek znaczenie. Pozwolę sobie wejść na głowę!
Nerwica nie jest realna. Żadne myśli lękowe nie są realne. To jest fasada zbudowana przed oczami cierpiącego, aby w końcu się obudził i zaczął dostrzegać i wyrażać swoje emocję. Nie lęki są tu problemem, tylko brak wyrażania własnych emocji.
Spróbuj zamknąć oczy i wyobraź sobie, że próbujesz przy odkręconym na max szlaufie, założyć na niego końcówkę (taką z regulacją;). Ciśnienie jest tak duże, że musisz włożyć sporo trudu, aby je połączyć. Ta woda to Twoje emocję! Całkowicie bez kontroli, wylatujące wewnątrz Ciebie, bez żadnej kontroli! Musisz nauczyć się je 'kanalizować', przekierowywać do miejsca, w którym będą pożytkowane (wyrażane, wykrzyczane, wypłakane, stawiające innym granice itp.). To jest wewnętrzna energia, która rozproszona jak ta woda, wylewa się tylko do wewnątrz, a MUSI na zewnątrz

pozdrawiam wszystkich serdecznie!
