Kochani chciał bym wam opowiedzieć troszkę o moim stanie bo już zaczynam się obawiać że zwariowałem i jestem schizofrenikiem. Nerwica towarzyszy mi praktycznie od 17 roku jedynie raz udało mi się to pokonać dziadostwo jak chodziłem do dziewczyny wracałem przez ciemny las sam bez nikogo może to też się przyczyniło do poprawy sam nie wiem. Później znów nerwica wracała podczas większych stresów i tak było do momentu aż już czułem że udało mi się całkowicie z tego wyjść znalazłem prace poznałem kobietę myślałem że mam ułożone życie urodziło się dziecko. I później zaczął się koszmar pracowałem w takiej pracy gdzie ładuje się kosze na śmieciarki (tam pracują ludzie z wsi którzy patrzą na opinie) od początku jak tam przyszłem do pracy były nie przychylne komentarze że wariat że świr oczywiście przez moje zachowanie bo nie mogłem się otworzyć robiłem suminie i uczciwe później już było tylko coraz gorzej popędzanie gnojenie, wyzwiska, upokorzenie od dziadów, od tego żeby iść na rentę itp.. oni torpedowali mnie okropnie ja nie potrafiłem się postawić bo już miałem przypiętą łatkę wariata i nikt tam nie traktował mnie poważnie i gdybym się postawił miałem myśli żeby policja przyjechała lub karetka i by mnie wzięli do wariatkowa ciągłem to dla dziecka. Minęło 5 lat ja nie wytrzymałem ostatkami sił podpisałem wypowiedzenie za porozumień stron i opuściłem ten koszmar, ale niestety siedzę teraz w domu żona pracuje i mam komentarze w domu że pracować mi się nie chce, nie nadajesz się do niczego, boi się jak głupi ludzi. Najgorsze to że nie czuje siebie nie odczuwam gdzie jestem, nie czuje uczuć za bardzo, ciągle odczuwam silny lęk ,ludzie na wsi gdzie mieszkam przypięli mi już pewnie łatkę wariata. Kochani ratujcie co mam zrobić? Czy już jestem schizofrenikiem?
Ps. Byłem u psychiatrów nawet tych z górnej półki próbowałem leków i żadne leki na mnie niestety nie działają
