Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Emocjonalna pustka, albo strach.

Forum poświęcone: nerwicy lękowej, atakom paniki, agorafobii, hipochondrii (wkręcaniu sobie chorób), strach przed "czymś tam" i ogólnie stanom lękowym np. lęk wolnopłynący.
Możesz dopisać się do istniejącego już tematu lub po prostu stworzyć nowy.
Tutaj umieszczamy swoje objawy, historie, przeżycia. Dzielimy się doświadczeniami i jednocześnie znajdując ulgę dajemy innym pocieszenie oraz swego rodzaju ulgę, że nie są sami.
ODPOWIEDZ
Cafi
Świeżak na forum
Posty: 6
Rejestracja: 3 maja 2017, o 22:38

15 czerwca 2017, o 16:24

Cześć, to mój pierwszy post na forum, choć obserwuję je już od jakiegoś czasu. Zmagając się z nerwicą, stanami lękowymi, czymkolwiek to coś jest, chodziłem od specjalisty do specjalisty (było ich sześciu, bądź siedmiu, w tym dwóch psychiatrów, plus psychoterapeuci) i do tej pory nie dowiedziałem się niczego konkretnego. Nie wiem już, czy to kwestia sposobu, w jaki komunikuję swoje problemy czy tego, że mój stosunek do nich jest bardzo wyważony i zazwyczaj potrafię zrobić krok w tył i "grać" zdrowego, czyli po prostu używać słów i opisów zrozumiałych dla odbiorcy, choć w głowie mam czasami kompletną miazgę, której muszę nadawać formę scenariusza, umieszczać w nim metaforę, wyrażać się poprzez pewien rodzaj poezji żeby dało się to opowiedzieć. Przejdę do sedna, zanim zacznę rozpisywać się o niczym.

Moja historia z nerwicą zaczęła się dwa lata temu, choć jej przyczyn i pierwszych sygnałów świadczących o poprzedzającej ją depresji, lękach, mogę doszukać się do sześciu lat wstecz. Kilka dni temu skończyłem dwadzieścia siedem lat, żyję trochę nie żyjąc - zamknąłem się przed ludźmi w bezpiecznych czterech kątach. Moim głównym problemem, co stanie się bardziej zrozumiałe w dalszej części, są relacje z ludźmi, a w szczególności z kobietami, którym przestałem ufać. Nie potrafię przekonać się do czegoś tak absurdalnego w świecie, w którym tabu ważniejsze jest od prawdy. Krótko mówiąc, czuję się jakbym odkrył istniejący w świecie "podziemny krąg", który w pewnym sensie faktycznie istnieje. Spotykając kolejnych ludzi na swojej drodze, moja głowa i lęk zakłada, że są tak samo chorzy moralnie jak ludzie, których spotkałem do tej pory. Na początku zawsze jest dużo uśmiechu, jestem sobą, zakładam najlepsze, widzę przed sobą ładną osobę, a potem szczegóły jej charakteru, mowy ciała, pojedyncze słowa, zaczynają odsłaniać przerażającą całość. Wracając do konkretów...

Trzy lata temu rozstałem się z dziewczyną, z którą spędziłem pięć lat, wynajmowaliśmy we dwójkę dwupokojowe mieszkanie, mieliśmy kota, studiowaliśmy, potem pracowałem na utrzymanie tegoż mieszkania. Miało być normalnie, ale brakowało mi realizacji samego siebie, chciałem tworzyć, w tym celu potrzebowałem studiów, nie udawało się nam znaleźć poważnego kompromisu. Czułem, że żyję pod pantoflem i w sumie obudziłem się nagle z myślą, że przecież znam tylko jedną osobę, w dodatku nie liczą się dla niej moje ambicje, liczy się ta zabawa w dom, na wpół finansowana z moich zarobków, na wpół z pieniędzy rodziny. Studenci, tak to sobie zwyczajnie wyglądało, aż się skończyło.
Zacząłem realizować siebie, poszedłem na studia, które zawsze chciałem ukończyć, zająłem się animacją i innymi bajerami. Spod kamienia wyszedłem do ludzi. Po kilku miesiącach od rozstania poznałem dziewczynę. Zaczęliśmy się spotykać. Dwa miesiące później okazało się, że ta dwudziestolatka, ma faceta w innym mieście - czterdziestoletniego dilera, który opłaca jej czynsz. Obudziło się we mnie współczucie, po wysłuchaniu jej historii. Wiedziałem, że jej rodzice zmarli, nie wiedziałem jednak jak wyglądały ich relacje. Matka zmarła na raka, ojciec alkoholik; w małym mieszkaniu siedem sióstr. Przeżyłem, próbowałem z nią rozmawiać, wesprzeć, wycofałem się kiedy okazało się, że liczyła tylko na seks i kochanka. Na koniec naszej znajomości, dowiedziałem się, jak wyglądał jej ostatni sylwester - w gronie rodzinnym, ze szwagrem i siostrami, bez koszulek, w "domowym" ciepełku. Ponadto sprzedawała się na kamerkach internetowych razem ze starszą siostrą. Nie chcę reklamować tej strony, ale powiem tylko, że jak na złość, jej ogłoszenie wisi niemal w każdym męskim kiblu wrocławskich pubów. Nie było najgorzej. Dziewczyna leżała w pokoju, spała, musiałem wyjść, wypaliłem paczkę papierosów, wróciłem, pożegnałem się następnego dnia i nie odzywałem się do kobiety, choć studiowaliśmy na jednym kierunku i widywaliśmy się niemal codziennie. Było super.
Minął rok od ostatniego rozstania, w końcu udało mi się odłożyć to wszystko, skupić na studiach, dotarłem na drugi rok z bardzo dobrymi wynikami. Kolejną istotną osobą w całej historii była dziewczyna, która nie odwzajemniała moich uczuć. Byliśmy przyjaciółmi, gdzieś coś jednak we mnie kliknęło i zacząłem postrzegać ją jako osobę, która nie ma w sobie takiego zepsucia, do tej pory nie wiem, czy się nie pomyliłem, ale wolę chyba nie wiedzieć. Kolejny rok, miałem w głowie tylko ją, nawet po rozmowie z nią, nie potrafiłem się do końca pogodzić z odrzuceniem. Sam stawiałem barierę innym, by nie zbliżali się zbytnio, bo moje serce było po prostu zajęte. Przyszedł czas godzenia się z faktami, więc wymyśliłem sobie, że zmienię miasto. Trochę narobiło się bałaganu wśród znajomych, ludzie zaczęli się zdradzać, zaczęły dziać się straszne "dramy", które obserwowałem z każdej strony, zależało mi na każdym człowieku, a ostatecznie wszyscy okazali się być siebie warci i machnąłem na nich ręką, bo nie zasługują na rady i zaangażowanie, z którego i tak sobie nic nie zrobią. Nie zdradza się. Czemu? Bo nie, zostaw go i poszukaj kogoś, kogo nie będziesz miała ochoty zdradzać z moim współlokatorem. Dramatyczni, słabi ludzie.
Także zmiana miasta, super, nowa, lepsza uczelnia, ten sam kierunek. Pojawia się osoba, która chce mnie słuchać, w końcu ktoś słucha zamiast gadać. Po kilku miesiącach znajomości okazuje się, że dziewczyna należy do grona autostopowiczów. Nie mam nic do autostopowiczów. Okazało się jednak, że grono to uprawia sobie orgie w kilku wrocławskich mieszkaniach i dodatkowo wszyscy z nich to prostytutki i gwiazdeczki internetowego porno. Dowiaduję się tego w dość ciekawy sposób, bo przez dwa lata i radar, który się we mnie włączył, zaczynam słyszeć i widzieć rzeczy, których nie dostrzegałem wcześniej. Gesty, mowa ciała, ton głosu, słowa klucze. Wszystko staje się jasne. Zastanowiło mnie, dlaczego sięgając po papierosy swojego kolegi, ten (odpowiednim tonem) zwraca jej uwagę "a może najpierw poprosisz?" i jej spojrzenie, utkwione w nim, jakby nie miała prawa spojrzeć na nikogo spośród dwunastu innych siedzących przy stole osób. Sympatycznie, więc zacząłem grać, bo nie wiedziałem, czy to moja wyobraźnia i choroba, czy to prawda. Zwróciłem się do gościa, wspominając wcześniejszą z nim rozmowę na temat Boga - "chyba masz rację, pomodlę się, może poczuję się lepiej" i wtedy zaświeciły mu się oczka i dostałem zaproszenie na after. Poszedłem, zobaczyłem prześcieradło na ścianie, orgietka i pokaz zaczęły się rozkręcać. Wstałem, ubrałem się. Podbiegła pytając, dlaczego wychodzę. Rzuciłem, że wychodzę, bo jestem sobą i więcej jej nie widziałem.
Wynajmowałem mieszkanie z równie ciekawymi osobnikami, przypadkowy pokój z neta, co odkryłem i co usłyszałem wprost od jednej ze współlokatorek - tak jesteśmy masochistami. Czego nie powiedziała, a co ujawnił jeden z ich znajomych, który wpadł i za dużo chlapnął na papierosie, nie byli tylko masochistami, ale również zoofilami. Dotarło do mnie, dlaczego w mieszkaniu, w kuchni i korytarzu wisi karteczka z awersem i rewersem, jakby zielone i czerwone światło.
Super jest dostrzegać takie rzeczy. Podobnie jak super jest słyszeć dwóch swoich profesorów z uczelni, rozmawiających o poszukiwaniach obcasika. Pewnego dnia, odwiedziłem pub, w którym przesiadywała "śmietanka" ludzi z uczelni. Gdzieś w kącie siedziało dwóch profesorów. Jeden do drugiego żalił się, że nigdzie nie może znaleźć damskiego obcasika, drugi dopytywał o jaki konkretnie chodzi, zaś ten pierwszy sprecyzował, że zależy mu na takim między dziesięć, a czternaście centymetrów. Ciężko dostać takie obcasiki, ale ten drugi popyta, dowie się. To trochę tak, jak z pizzą z ananasem, lub parówką, dzielonymi na dziewięć, jedenaście kawałków. O i spotkałem się też z "wychowywaniem" sobie ludzi, nie spodziewałem się, że naprawdę zdarzają się tak perfidne jednostki, które będą wychowywać sobie sukę, lub psa w sposób w pełni świadomy, tworząc sytuacje tak, by osoba poddana manipulacji myślała, że sama podejmuje taką, a nie inną decyzję.
Zastanawiam się, jak ufać ludziom, gdzie znaleźć osoby dobre; takie, które nie sypiają z nikim dla przyjemności, lecz tylko w związku, tylko z miłości. Jestem trochę nie na miejscu, bardzo tutaj nie pasuję. Zastanawiam się, gdzie w tym całym szambie, jest miejsce dla takich jak ja. Póki co, zahaczając (nie z mojej winy, leczy wyczulenia i wrażliwości) o biznes sutenerski, chyba w jednym przypadku o handel ludźmi, zoofilów, pedofilów i innych zboczeńców, którzy kpiąc w żywe oczy z ludzkiego rozsądku i rozumu dyskutują o wyjeździe do Ciechocinka, jakby tylko oni wiedzieli o co chodzi, słyszałem kilkakrotnie groźby, ukryte w podtekstach w kierunku swoim lub osób, na których mi zależało.

Także... zastanawiam się, jak tu żyć, skoro "podziemny krąg" istnieje i ma się dobrze, a jednym ze sposobów na przykrycie jego działalności jest metafora, sarkazm, kwestionowanie rozumu osoby, która widziała za dużo. Najbardziej podstawowym schematem jest chyba - chodźmy na lody, a jeśli ktoś posądzi Cię o sprośne myśli, wyciągasz zza pleców loda na patyku i robisz debila z osoby, która "coś sobie wyobraża". Weź tu bądź normalny.

Podsumowując - chciałbym spotkać kogoś, komu mogę ufać. Niestety moje doświadczenia coś mi odebrały (opisałem tylko te najbardziej ugruntowane w faktach, bo sporo działo się w sferze niedopowiedzeń i manipulacji w kontaktach z takimi ludźmi, hm, gdzieś tam przewinęła się też jedna sekta Księga Wiedzy, czy coś takiego, o i na jednym z ASP jakiś profesorek rozdaje studentkom podobiznę diabełka, który noszą w portfelach). Spotykając ludzi, zazwyczaj śmierdzą mi kłamstwem, a kobiety, no cóż - w języku poprawności politycznej, używanego przez damy, które spotkałem do tej pory - są niezależne, silne i wyzwolone. Po mojemu, koryto jest dla świń. Niemniej, żyję sobie w bajce i poznając nowego człowieka, dalej z tym samym szczerym uśmiechem i nadzieją, wychodzę do niego otwarcie. Stąd izolacja, cztery ściany - jeśli mam znów się przejechać, wolę zdychać w łóżku, bo podczas ostatniej próby, znów zacząłem trząść się podczas rozmowy po usłyszeniu kilku słów kluczy.

Pozdrawiam,
Michał.
MartaR
Świeżak na forum
Posty: 1
Rejestracja: 20 kwietnia 2017, o 00:21

15 czerwca 2017, o 19:57

nie ma innego sposobu niż dalej szukać i próbowac .I niestety albo stety tylko doświadczając czegoś , ucząc się na koloejnych blędach poznajemy siebie . Czy jest trudno ..tak bardzo . Ale to emocje a te nie zabijają , czasami nas kształtują . I musimy sie zastanowic czy ten kształt jaki sobie wyrobilismy nam odpowiada . Bądź zawsze sobą ..to naprawde da ci przyjaciól i znajomości pełne akceptacji . Nie bój się próbować , doświadczać , nie zamykaj się niegdy , raz sie udaje raz nie . Ale najgorszym co mozesz zrobić jest zaniechanie działania i zakladanie z góry ze coś nie wyjdzie ..wyjdzie tak czy inaczej .ja sama walczyłam z lękiem 10 długich lat zakladając ze czucie to coś strasznego , szczególnie czucie lęku . To tylko emocja , częsc mnie ..a emocje gdyby zabijały dawno juz nie mielibyśmy my ludzie miejsca na ziemi dla siebie - one nas chronią . Stracg , smutek , pustka - zawsze się wypełni ..wybierz czym chcesz ją wypełnić ..i najwazniejsze nie bój się czuć . Wiem strach powoduje ze generalnie boimy się doczuwac , ze każda gwałtowna emocja nas rozwala ..jest gdzies u nas w glowie nazwana czymsniebezpieczym ..to nieprawda , czasami jest zle ale jak wszystko w życiu to co chwilowo niewygodne , złe mija ...pozdrawiam
Awatar użytkownika
marianna
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 2070
Rejestracja: 23 kwietnia 2014, o 23:47

15 czerwca 2017, o 21:49

Chyba jesteś osobą wrażliwą o artystycznej duszy, idealistą.
A takie osoby szczególnie muszą sie nauczyć stawiać granice pomiedzy zachowaniami innych
a swoim poczuciem szczęścia i spokoju wewnętrznego.
Trochę dla mnie to co piszesz wygląda na natretne myśli w tych tematach, bo to sa sprawy które
emocjonalnie Cię dotknęły.
To zrozumiałe ale... z drugiej strony czy warto ciagle żyć wyborami i błędami innych ludzi
(którzy je popełniają bo... nie potrafią inaczej, bo tak im wygodnie, bo taki maja system wartości?)
Ja żyję na tym świecie 36 lat i wiem że są takie kobiety ale... nie znam takich.
Znam zupełnie normalnych ludzi, ceniących sobie spokój, wierność, jakieś wartości... świat nie jest taki zły:)
Niech świat robi co chce, kazdy ma wolna wolę, nie musisz tego przezywać, nie musisz mieć na to wpływu
Bądź wolny i żyj swoim życiem, w zgodzie ze sobą.
I wszystko się ułoży:)
*** JEŚLI KTOŚ MI ODPOWIADA TO "CYTUJCIE" BO JA POTEM GUBIĘ WĄTKI ***

http://www.zaburzeni.pl/25-etapow-trwania-nerwicy-wg-kamienia-t4347.html
http://www.zaburzeni.pl/spis-tresci-autorami-t4728.html
STRACH PRZED UTRATĄ KONTROLI ITD:
http://www.zaburzeni.pl/strach-przed-smiercia-szalenstwem-i-utrata-kontroli-t427.html
VIDEO:
https://www.youtube.com/watch?v=8KrCjT6b1VI&feature=youtu.be
SPIS MYSLI NATRETNYCH/LEKOWYCH:
http://www.zaburzeni.pl/zbior-naszych-natretnych-mysli-i-obrazow-myslowych-t4038.html
SPIS OBJAWOW SOMETYCZNYCH/LEKOWYCH:
http://www.zaburzeni.pl/nerwica-objawy-mala-encyklopedia-naszych-objawow-wpisz-sie-t3492.html
Cafi
Świeżak na forum
Posty: 6
Rejestracja: 3 maja 2017, o 22:38

15 czerwca 2017, o 23:41

Dziękuję za słowa otuchy, ostatnio potrzebuję ich bardziej niż kiedykolwiek. Pustka wydaje się być bezpieczna, choć jest zaprzeczeniem mojej natury - otwartej, skłonnej do pomocy, ofiarnej. Kiedyś próbowałem przekonać się do pustki, zmieniając nieco swój skrypt kulturowy na dalekowschodni. Ponoć pustka, w filozofii dalekiego wschodu, w przeciwieństwie do naszej, jest właśnie czymś do wypełnienia, jest czymś pozytywnym, bo jest miejscem na nowe, dobre, lepsze. Jest taka książka, Pani Iwony Chmielewskiej pt. "BIUM, puste miejsce w sercu" opowiadająca właśnie o tym. Fajna rzecz. Wracając. Próbuję nie żyć problemami innych - dotykały mnie, zanim nauczyłem się nad tym panować. Niestety, jak się okazało, problem był głębszy. Kiedy udało mi zapanować nad lękiem, paniką związaną z działaniami innych, pojawiły się sytuacje, w które wciągany byłem nieświadomie, gdzie kłamstwo odgrywało główną rolę, bo otwierając się, będąc po prostu sobą, dostarczam instrukcję tego, jaką osobę należy zagrać, bym zdołał się zaangażować. Tym właśnie sposobem zdarzyło mi się trafić na osoby, które widziały w tym łatwą zdobycz, tuszując to, kim są, przy wsparciu grup znajomych, w których się obracali. Od tego nie da się uciec, a kiedy próbuję w tym żyć, choćby był ktoś obok, poza samotnością, czuję również strach. Samotność związana jest wtedy z tym uczuciem, że nie mogę przyznać sam przed sobą - jest dobrze, to dobry człowiek, człowiek z wartościami i sprawnym kręgosłupem. Niekiedy zadaję sobie pytanie, czy można znaleźć dowód na to, że ktoś rzeczywiście ma tą moralność we właściwym miejscu? Obawiam się, że możliwym jest jedynie znalezienie dowodu przeciw, a potencjalne "za" wynikają tylko i wyłącznie z naszej wiary w drugiego człowieka, z zaufania właśnie, że nie zrobi tego, czy tamtego, że nie kłamie i tak dalej. Dotarłem do punktu, w którym nie przeszkadzają mi cudze przyzwyczajenia, nawyki, poglądy polityczne, wszystko to, co podlegać może dyskusji, bo im więcej rozmów, tym ciekawiej. Tym co dla mnie ważne, jest to, co definiuje w człowieku jego lęki, obawy, odrazę, nadzieje, marzenia - nazwijmy to kręgosłupem moralnym, bo nie wiem co to jest. Dusza? Wiara, że jakąś mam, poprawia mi czasami humor. Przecież to jest tylko kilka zmiennych, kilka wartości, w których większość z nas dorastała, czytając bajki Brzechwy, baśnie Andersena, oglądając bajki Disneya, bądź czytając Goethego, Shakespear'a - wiadomo o jaki ideał mi chodzi.

Brałem asertin przez pół roku, zabił we mnie lęk i śmiałem się ze wszystkiego jak głupi. Nie było źle, choć nie potrafiłbym napisać tego tekstu, gdybym brał go nadal. To taki drobny minus dla osoby, która chciałaby pisać i animować bajki dla dzieci i dorosłych. Odkąd rzuciłem leki, wróciła melancholia, ale wrócił też ideał i brak zgody na półśrodki. Problem polegał na tym, że biorąc leki, pewnie nie interesowałaby mnie przeszłość osoby, z którą się spotykam, w końcu jestem już dość odporny na różnego rodzaju patologie, opisane powyżej. Czy to jednak byłbym dalej ja? Nie wiem, bo wystarczyłoby drobne zachwianie tej równowagi i obudziłbym się obok osoby, która mnie przecież przeraża. Tak też było, kiedy już machnąłem ręką na to, że kiedy spotykałem się z dziewczyną, ona spotykała się ze znajomym. Zacząłem nasiąkać tym, co mi się nie podobało, zacząłem zgadzać się na to, co mi się nie podobało. Wymagam od siebie wyrozumiałości wobec innych, jednak do tej pory nic dobrego mi nie przyniosła, a jej skrajna forma, pozwala innym robić ze mną, co tylko im się podoba - staję się psem. Wycofałem się z życia, zresetowałem kontakty, zamknąłem się na trzy miesiące, bo nie wiedziałem już, które uczucia są prawdziwe. Najprawdziwszy wydawał się ich brak. Teraz powoli pozwalam sobie czuć, płaczę do Grechuty i Starego Dobrego Małżeństwa, polecam.

Nie pamiętam już, czy chciałem powiedzieć coś konkretnego; po prostu dziękuję. Jedynym problemem, którego z nerwicy jeszcze nie udało mi się rozłożyć na łopatki jest to, że kiedy przytulam kogoś po szczerej z nim rozmowie, moje ciało zaczyna drżeć, robię się zimny i połykam strach, zamiast cieszyć się, że ktoś docenia jeszcze słowa. Cała reszta, w tym wiele z tych natrętnych myśli, kilka epizodów psychotycznych, które przeniosły mnie w kosmos i nieomal doprowadziły do wypadnięcia z piątego piętra, bo naszła mnie ochota na spacer po gzymsie (to była dopiero jazda), to często po prostu poezja, którą próbuję przekuwać w argumenty w obronie wartości idealistycznego romantyzmu, przeciw ślepej wolności, wobec której "silni" i "zdrowi" ludzie są zbyt słabi i zbyt niedojrzali, by korzystać z niej... po ludzku, czyt. w imię jakiejś idei, nie instynktów, bo według mnie to między innymi odróżnia nas od zwierząt. Doszukiwanie się wartości w pozbyciu się wszelkich wartości tworzy z naszego gatunku karykaturę.

Płynę,
płynę,
płynę
...

Fajnie się pisało.

Dziękuję i pozdrawiam,
M.
ODPOWIEDZ