Dziwne wrażenie oczne.

Forum poświęcone: nerwicy lękowej, atakom paniki, agorafobii, hipochondrii (wkręcaniu sobie chorób), strach przed "czymś tam" i ogólnie stanom lękowym np. lęk wolnopłynący.
Możesz dopisać się do istniejącego już tematu lub po prostu stworzyć nowy.
Tutaj umieszczamy swoje objawy, historie, przeżycia. Dzielimy się doświadczeniami i jednocześnie znajdując ulgę dajemy innym pocieszenie oraz swego rodzaju ulgę, że nie są sami.
AgnieszkaM
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 58
Rejestracja: 29 października 2020, o 14:42

2 maja 2024, o 09:34

Hejka!
Dzisiaj miałam dziwne wrażenie. Nie wiem co to było. Szłam do pracy i mamy tam taki duży plac wyłożony szarymi płytkami, ułożonymi poziomo. W momencie kiedy szłam z głową pochylona w dół te płytki zaczęły mi mrugać i tak jakby przeskakiwać do przodu i trochę zwężać pole widzenia przez co czułam lekkie zawroty glowy. Bardzo się wystraszyłam, że dostanę migreny,.ale nic się takiego nie stało jak z wyszłam na chodnik już tego nie miałam. Nie wiem czy to była taka iluzja optyczna. Dzisiaj mam wyjście z koleżankami z pracy i już czuję, ze ogarnia mnie lęk przed udarem...
Awatar użytkownika
Alex92
Nowy Użytkownik
Posty: 13
Rejestracja: 2 maja 2024, o 21:33

2 maja 2024, o 22:13

Cześć,
U mnie często zdarzają się takie dziwne wrażenia optyczne, nawet jeśli jakaś osoba ma na sobie np. koszulkę w paski. Wtedy mam uczucie jakby miał mi się zaraz rozmyć cały obraz, i dziwnego wrażenia doznaję jakby miało zacząć kręcić mi się w głowie zaraz :/ Nic przyjemnego. Zauważyłam, że zazwyczaj takie sytuacje mają miejsce, kiedy czuję lęk lub w bardzo króciutkiej przeszłości przeżyłam jakąś sytuację stresogenną. Może u Ciebie podobnie to zadziałało, mogłaś już od samego rana podświadomie myśleć o spotkaniu z koleżankami.
AgnieszkaM
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 58
Rejestracja: 29 października 2020, o 14:42

2 maja 2024, o 22:18

Alex92 pisze:
2 maja 2024, o 22:13
Cześć,
U mnie często zdarzają się takie dziwne wrażenia optyczne, nawet jeśli jakaś osoba ma na sobie np. koszulkę w paski. Wtedy mam uczucie jakby miał mi się zaraz rozmyć cały obraz, i dziwnego wrażenia doznaję jakby miało zacząć kręcić mi się w głowie zaraz :/ Nic przyjemnego. Zauważyłam, że zazwyczaj takie sytuacje mają miejsce, kiedy czuję lęk lub w bardzo króciutkiej przeszłości przeżyłam jakąś sytuację stresogenną. Może u Ciebie podobnie to zadziałało, mogłaś już od samego rana
podświadomie myśleć o spotkaniu z koleżankami.
Tak od wczoraj myślałam o tym spotkaniu, ponieważ nie dość że mam lęki jak wychodzę dalej od domu, że coś się stanie poważnego, to jeszcze dochodzi lęk, że dostanę migreny, zacznę wymiotować itp. miałam bardzo mocno spięty kark. I to wrażenie pojawiło się tylko na tym chodniku, jak wyszłam na kostkę brukową, do piekarni to tego nie było. Jak wracałam z piekarni poszłam jeszcze raz na ten plac i szłam i znowu się to pojawiło. Miałam już rezonans głowy, tomografię głowy z angio naczyń szyjnych. Wszystko było okej...a tu takie dziwactwo się pojawilo
Awatar użytkownika
Alex92
Nowy Użytkownik
Posty: 13
Rejestracja: 2 maja 2024, o 21:33

2 maja 2024, o 22:35

Nasz mózg jest taką zagadką, że czasami ciężko wszystko pojąć. A podświadome myślenie o czymś, w tym przypadku o spotkaniu, zadziałało i to w sposób dość negatywny. Tak jest z wieloma kwestiami. Ja jak musze iść na pocztę, to ogarnia mnie już lęk, pocą mi się ręce, a sama droga na pocztę to jak jakaś droga w głąb czarnego lasu :/ Zaczynam po drodze analizować co to za awizo, czy coś się stało, czy ktoś coś ode mnie chce. Praktycznie śliny nie mogę przełknąć, uczucie mam wtedy jakby miało mi się w głowie kręcić.
AgnieszkaM
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 58
Rejestracja: 29 października 2020, o 14:42

2 maja 2024, o 22:43

Alex92 pisze:
2 maja 2024, o 22:35
Nasz mózg jest taką zagadką, że czasami ciężko wszystko pojąć. A podświadome myślenie o czymś, w tym przypadku o spotkaniu, zadziałało i to w sposób dość negatywny. Tak jest z wieloma kwestiami. Ja jak musze iść na pocztę, to ogarnia mnie już lęk, pocą mi się ręce, a sama droga na pocztę to jak jakaś droga w głąb czarnego lasu :/ Zaczynam po drodze analizować co to za awizo, czy coś się stało, czy ktoś coś ode mnie chce. Praktycznie śliny nie mogę przełknąć, uczucie mam wtedy jakby miało mi się w głowie kręcić.
Tak wiem jak to jest. Czasem zdarzają się lepsze dni, ale tyle już tematów lękowych przerobiłam i pieniędzy wydałam na lekarzy, że masakra. Teraz sobie powiedziałam , że przerwa z tym lataniem po lekarzach to do niczego.mnie nie doprowadzi tylko napędzi błędne koło. Idzie dobrze dopóki nie pojawi się taki objaw, którego nie znam. Już przerobiłam w myślach gdzie iść czy na USG tętnic szyjnych czy znowu do neurologa, czy na SOR bo to na 200% udar albo objawy zwiastujące udar. Po prostu nic nie cieszy... Każdy dzień to jak przetrwanie i walka...
Awatar użytkownika
Alex92
Nowy Użytkownik
Posty: 13
Rejestracja: 2 maja 2024, o 21:33

2 maja 2024, o 22:48

Wiem doskonale o czym mówisz. Są dni, że czasami nawet nie ma się siły wstać z łóżka bo nie wiadomo co człowieka czeka w ciągu dnia :/ Ale wiemy, że to wszystko idzie z głowy. A mimo to człowiek nie ma sobie takiej siły żeby zapanować do końca nad tymi myślami. Stosujesz jakieś techniki relaksacyjne? Ćwiczenia oddechowe? Ja jakiś czas temu stosowałam właśnie metody z oddychanie, i powiem Ci, że dużo mi to pomogło, bo jak miałam jakiś stres to nie oddziałał na mnie zbyt silnie. Ale oczywiście kiedy poczuła poprawę, to przestałam no i tu był błąd, bo jednak te techniki stosuje się cały czas a nie tylko od święta.
AgnieszkaM
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 58
Rejestracja: 29 października 2020, o 14:42

2 maja 2024, o 23:05

Alex92 pisze:
2 maja 2024, o 22:48
Wiem doskonale o czym mówisz. Są dni, że czasami nawet nie ma się siły wstać z łóżka bo nie wiadomo co człowieka czeka w ciągu dnia :/ Ale wiemy, że to wszystko idzie z głowy. A mimo to człowiek nie ma sobie takiej siły żeby zapanować do końca nad tymi myślami. Stosujesz jakieś techniki relaksacyjne? Ćwiczenia oddechowe? Ja jakiś czas temu stosowałam właśnie metody z oddychanie, i powiem Ci, że dużo mi to pomogło, bo jak miałam jakiś stres to nie oddziałał na mnie zbyt silnie. Ale oczywiście kiedy poczuła poprawę, to przestałam no i tu był błąd, bo jednak te techniki stosuje się cały czas a nie tylko od święta.
Ja mam taki problem, że w sytuacji stresowej nie umiem usiedzieć na miejscu. Powinnam się tego uczyć. Żeby usiąść, poobserwować te myśli oddychac, a ja zawalam się praca, gonie w te i z powrotem byle by zająć czymś głowę, uciec od tego...a to nie tędy droga. Niby człowiek wie, że to czy pomyśli że będzie miał udar czy inne dziadostwo, które sobie wymyśli i tak niczego nie zmieni, niczego nie przewidzimy itp. a i tak snuje 100 tysięcy teorii jak co zrobić gdy to się jednak stało...
Awatar użytkownika
Alex92
Nowy Użytkownik
Posty: 13
Rejestracja: 2 maja 2024, o 21:33

2 maja 2024, o 23:57

Wiesz, ja też uciekałam w jakąś robotę, byle by odgonić myśli i po prostu skupić całą swoją uwagę na czymś innym, ale to nie jest rozwiązanie. Takim sposobem nie dość, że nie rozwiązuje się problemu, to w dodatku cała ta machina lękowa jeszcze bardziej się nasila, bo ona tak jakby kumulowała się w nas. A później już tyle różnych objawów się zaczyna pojawiać czy ataków paniki, że szok :/ Ja mam dni że boję się zostać sama w domu, kiedy mój narzeczony idzie na nockę do pracy. Boję się, że coś mi się stanie, że nie zdążę zadzwonić po pomoc w razie bym zasłabła, czy miała jakieś silne duszności. Oczywiście nigdy do tego nie dochodzi, a ja się tylko męczę.
AgnieszkaM
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 58
Rejestracja: 29 października 2020, o 14:42

3 maja 2024, o 10:46

Alex92 pisze:
2 maja 2024, o 23:57
Wiesz, ja też uciekałam w jakąś robotę, byle by odgonić myśli i po prostu skupić całą swoją uwagę na czymś innym, ale to nie jest rozwiązanie. Takim sposobem nie dość, że nie rozwiązuje się problemu, to w dodatku cała ta machina lękowa jeszcze bardziej się nasila, bo ona tak jakby kumulowała się w nas. A później już tyle różnych objawów się zaczyna pojawiać czy ataków paniki, że szok :/ Ja mam dni że boję się zostać sama w domu, kiedy mój narzeczony idzie na nockę do pracy. Boję się, że coś mi się stanie, że nie zdążę zadzwonić po pomoc w razie bym zasłabła, czy miała jakieś silne duszności. Oczywiście nigdy do tego nie dochodzi, a ja się tylko męczę.
Mam to samo. Boje się jechać zawieźć dziecko do przedszkola sama samochodem, boje się być w pracy, iść na plac zabaw. Czuję, że zamiast żyć to myślę o tym czy zaraz nie umrę, czy dobrze zareaguje w sytuacji zagrożenia czy sobie sama poradzę. Czuję się jakbym kompletnie nie miała kompetencji do życia..
Awatar użytkownika
Alex92
Nowy Użytkownik
Posty: 13
Rejestracja: 2 maja 2024, o 21:33

3 maja 2024, o 22:01

Nie życzę tego nikomu, w sumie nawet nigdy nie myślałam, że może mnie dotknąć ta choroba. To wszystko tak nagle się pojawiło :/ I cały czas praktycznie jest ten lęk o samą siebie, prawda? Wiesz, na początkach nie było to aż tak nasilone, miałam ataki paniki, po jakichś sytuacjach stresowych czy jak zbyt intensywnie myślałam o różnych sprawach które mnie bolały. Później pojawił się lęk czy mi się coś nie stanie, czy nie dostanę zawału, udaru, czy jakichś guzów nie mam w sobie. Zaczęłam chodzić po lekarzach, badać się, a i tak nic nikt nie wykrył. Wszyscy powtarzali, że jest to spowodowane nerwicą lękową, ale ja oczywiście chciałam być mądrzejsza od lekarzy, i tłumaczyłam sobie że być może coś nie tak zrobili. Co niestety wpędzało mnie w błędne koło. Chodzę wprawdzie do psychologa (terapia behawioralno-poznawcza), ale nie za bardzo widzę poprawę. Odnoszę też wrażenie, że moja psycholożka za zbytnio się już spoufaliła i po prostu nie słucha mnie tak jak kiedyś. A czy Ty uczęszczasz na terapię??? I powiedz, długo się już tak męczysz?
AgnieszkaM
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 58
Rejestracja: 29 października 2020, o 14:42

3 maja 2024, o 23:04

Alex92 pisze:
3 maja 2024, o 22:01
Nie życzę tego nikomu, w sumie nawet nigdy nie myślałam, że może mnie dotknąć ta choroba. To wszystko tak nagle się pojawiło :/ I cały czas praktycznie jest ten lęk o samą siebie, prawda? Wiesz, na początkach nie było to aż tak nasilone, miałam ataki paniki, po jakichś sytuacjach stresowych czy jak zbyt intensywnie myślałam o różnych sprawach które mnie bolały. Później pojawił się lęk czy mi się coś nie stanie, czy nie dostanę zawału, udaru, czy jakichś guzów nie mam w sobie. Zaczęłam chodzić po lekarzach, badać się, a i tak nic nikt nie wykrył. Wszyscy powtarzali, że jest to spowodowane nerwicą lękową, ale ja oczywiście chciałam być mądrzejsza od lekarzy, i tłumaczyłam sobie że być może coś nie tak zrobili. Co niestety wpędzało mnie w błędne koło. Chodzę wprawdzie do psychologa (terapia behawioralno-poznawcza), ale nie za bardzo widzę poprawę. Odnoszę też wrażenie, że moja psycholożka za zbytnio się już spoufaliła i po prostu nie słucha mnie tak jak kiedyś. A czy Ty uczęszczasz na terapię??? I powiedz, długo się już tak męczysz?
Tak dokładnie to ciągłe skanowanie każdego objawu. Dzisiaj np. już mam lepiej z tym co się wczoraj wydarzyło z moim wzrokiem, bo doszłam do wniosku, że pewnie jakaś iluzja optyczna to musiała być skoro działo się to tylko tam, a już nigdzie indziej nie. Ale tak ja choruje na migreny z aurą wzrokową i też udar i zawał to mój konik. Dzień w dzień coś się dzieje. Kiedyś miałam lęki o bycie pedofilem. Nie uczęszczam na terapię. Wydaje mi się, że w dużej mierze chcę sama to pokonać. Problem jest taki, że mam dziecko. Ma taki temperament, że jest bardzo absorbujące, głośne i wyczerpujące emocjonalnie. To mi nie pomaga. Czasami naprawdę nie mam czasu albo już siły na czytanie lub słuchanie nagrań chłopaków. Co mnie dodatkowo dobija, bo wiesz czasami trzeba jednej rzeczy przesłuchać kilka razy, żeby do mózgu dotarło o co kaman. Tak samo miałam z fałszywymi wspomnieniami. Jak bałam się że umrę to np. skręcałam dziecku piaskownice i nachodziła mnie myśl, że to jest deja vu, że ja już tą sytuacje gdzieś widziałam i że ja po tym tam gdzie to widziałam (sen, wyobrażenie) umarlam. I dostawałam atakow paniki. Dopiero po kilkukrotnej takiej sytuacji powiedziałam Hej STOP! Już kilka razy to było i nic się nie działo. Może to jedno z działań nerwicy. Co to może byc teraz. I wtedy wpadlam na to, że ludzie mieli takie fałszywe wspomnienia np. wydawało im się, że wczoraj kogoś zgwałcili i te wspomnienia były tak realnie odczuwalne, że pomimo, że wiedzieli, że tego nie zrobili ciężko było im przekonać swój mózg, że tego nie było. Pamiętam jaka byłam wtedy dumna z siebie xD I to przestało budzić lęk, przestało do mnie wracać.Ja to mam od dziecka, zaczęło się od częstego mycia rąk, potem jakieś lęki że się nie obudzę, potem gnębili mnie w gimnazjum doszła fobia społeczna itp. Mam 30 lat. Wróciło po dwóch latach od urodzenia dziecka. W sumie to cały czas gdzieś było tylko w takiej formie uśpionej. Zawsze te myśli lękowe gdzieś tam były z tyłu głowy.
Awatar użytkownika
Alex92
Nowy Użytkownik
Posty: 13
Rejestracja: 2 maja 2024, o 21:33

4 maja 2024, o 23:37

O kurcze! To okropne co mówisz, a jeszcze gorsze, że tyle lat się z tym zmagasz:/ Ale osobiście uważam, że terapia dużo mogłaby wnieść do Twojego życia pozytywniejszych rzeczy, a przede wszystkim bardziej byś zaczęła rozumieć i oswajać się z tymi objawami, które non stop Cię nawiedzają. Widzisz, Ty jak byłaś mała to często myłaś ręce, ja np. zawsze ,usiałam mieć wszystko pod linijkę poukładane w piórniku, i nie za bardzo lubiłam pożyczać kredek czy długopisów innym, bo wydawało mi się, że później będzie to jakieś brudne, skażone, nie wiem jak to określić. Zawsze tez miałam "hopla" na punkcie czystości. Wiesz, wszystko równiutko, grama kurzy na meblach, zero okruchów na podłodze. Na szczęście wyleczyłam się z tego odkąd mamy psa. Nie powiem, czasami mam momenty że bym go wyeksmitowała na balkon, ale za chwilę wszystko się normuje. Ale powiem ci, że jestem w szoku, że dziecko Ci nie pomogło. My nie mamy dzieci. A moja terapeutka ostatnio właśnie wspominała, żebym o tym pomyślała, że jak to tak na starość sama zostanę bez potomstwa. Z jednej strony miała rację, ale z drugiej, jako terapeuta, nie za bardzo powinna aż tak próbować ingerować w życie swojego pacjenta. Ale do czego zmierzam, chodzi mi o to, że ona opowiadała mi o innej pacjentce, która też miała zaburzenia nerwicowe, i identyczne objawy jak my, no i zaszła w ciąże, urodziła, i bardzo ją to zmieniło, w sensie na lepsze. A u Ciebie poprawy za bardzo nie ma :/ A jakieś leki bierzesz? Ja stosuję tylko Pramolan, biorę głównie jak mam gorszy dzień, i fajnie potrafi wyciszyć a nie ogłupić. Byłam u trzech psychiatrów, każdy oczywiście tabletki wypisywał, ja wykupywałam, i po przeczytanie ulotki o skutkach ubocznych, lądowały w aptece jako zwrot medyczny :/ W sumie tych psychiatrów to bardziej moi rodzice naroili bo zdarzały się momenty , że zadzwonili do mnie nie w porę (np. jak płakałam histerycznie bo miałam tak podły dzień). Po wypłakaniu się zawsze było mi lżej jakoś na duchu. Ale co z tego jak to jest na jakiś czas tylko. Dzisiaj jestem sama, mój narzeczony poszedł o 19 na nocny dyżur, no i nie wiem co mam ze sobą zrobić. Boję się iść do sypialni spać, bo ostatnim razem jak go nie było to się przebudziłam i miałam uczucie jakbym się miała udusić, brakowało mi tlenu, i dostałam ataku paniki, łącznie z drganiami nóg, bo się bałam co to będzie, że jestem sama, nie ma mi kto pomóc, nie mam się do kogo odezwać, i kto wezwie pomoc jak ja nie będę w stanie. Masakra... Chciałabym się z tego wyleczyć, normalnie żyć tak jak kiedyś. Ty też. Chyba obie myślałyśmy, że same sobie zawsze ze wszystkim poradzimy, i niestety te emocje gdzieś tam w nas się kumulowały, a teraz są lęki jako efekt uboczny :/
AgnieszkaM
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 58
Rejestracja: 29 października 2020, o 14:42

5 maja 2024, o 11:20

Alex92 pisze:
4 maja 2024, o 23:37
O kurcze! To okropne co mówisz, a jeszcze gorsze, że tyle lat się z tym zmagasz:/ Ale osobiście uważam, że terapia dużo mogłaby wnieść do Twojego życia pozytywniejszych rzeczy, a przede wszystkim bardziej byś zaczęła rozumieć i oswajać się z tymi objawami, które non stop Cię nawiedzają. Widzisz, Ty jak byłaś mała to często myłaś ręce, ja np. zawsze ,usiałam mieć wszystko pod linijkę poukładane w piórniku, i nie za bardzo lubiłam pożyczać kredek czy długopisów innym, bo wydawało mi się, że później będzie to jakieś brudne, skażone, nie wiem jak to określić. Zawsze tez miałam "hopla" na punkcie czystości. Wiesz, wszystko równiutko, grama kurzy na meblach, zero okruchów na podłodze. Na szczęście wyleczyłam się z tego odkąd mamy psa. Nie powiem, czasami mam momenty że bym go wyeksmitowała na balkon, ale za chwilę wszystko się normuje. Ale powiem ci, że jestem w szoku, że dziecko Ci nie pomogło. My nie mamy dzieci. A moja terapeutka ostatnio właśnie wspominała, żebym o tym pomyślała, że jak to tak na starość sama zostanę bez potomstwa. Z jednej strony miała rację, ale z drugiej, jako terapeuta, nie za bardzo powinna aż tak próbować ingerować w życie swojego pacjenta. Ale do czego zmierzam, chodzi mi o to, że ona opowiadała mi o innej pacjentce, która też miała zaburzenia nerwicowe, i identyczne objawy jak my, no i zaszła w ciąże, urodziła, i bardzo ją to zmieniło, w sensie na lepsze. A u Ciebie poprawy za bardzo nie ma :/ A jakieś leki bierzesz? Ja stosuję tylko Pramolan, biorę głównie jak mam gorszy dzień, i fajnie potrafi wyciszyć a nie ogłupić. Byłam u trzech psychiatrów, każdy oczywiście tabletki wypisywał, ja wykupywałam, i po przeczytanie ulotki o skutkach ubocznych, lądowały w aptece jako zwrot medyczny :/ W sumie tych psychiatrów to bardziej moi rodzice naroili bo zdarzały się momenty , że zadzwonili do mnie nie w porę (np. jak płakałam histerycznie bo miałam tak podły dzień). Po wypłakaniu się zawsze było mi lżej jakoś na duchu. Ale co z tego jak to jest na jakiś czas tylko. Dzisiaj jestem sama, mój narzeczony poszedł o 19 na nocny dyżur, no i nie wiem co mam ze sobą zrobić. Boję się iść do sypialni spać, bo ostatnim razem jak go nie było to się przebudziłam i miałam uczucie jakbym się miała udusić, brakowało mi tlenu, i dostałam ataku paniki, łącznie z drganiami nóg, bo się bałam co to będzie, że jestem sama, nie ma mi kto pomóc, nie mam się do kogo odezwać, i kto wezwie pomoc jak ja nie będę w stanie. Masakra... Chciałabym się z tego wyleczyć, normalnie żyć tak jak kiedyś. Ty też. Chyba obie myślałyśmy, że same sobie zawsze ze wszystkim poradzimy, i niestety te emocje gdzieś tam w nas się kumulowały, a teraz są lęki jako efekt uboczny :/
Wydaje mi się, że z tymi dziećmi to indywidualna sprawa. Moja ciąża nie była planowana. Ja nie chciałam mieć dzieci do tego miałam tokofobie. A musiałam urodzić naturalnie bez znieczulenia. Przeszłam przez depresję, zespół stresu pourazowego. Do tego bardzo kocham moje dziecko, ale my mamy zupełnie różne osobowości. On jest ekstrawertykiem ja introwertykiem. Dużo jest w nas takich różnic, które wywołują konflikty. Dodatkowo odkad się przeprowadzilismy mój mąż zmienił pracę na bliższa miejsca zamieszkania, a ja dojeżdżam do miasta do pracy i do przedszkola z synem. Ja kończę pracę przed 17. Potem on codziennie z kolegami na plac zabaw i siedziby nie raz do 19. Zanim wrócę jest 20. Ogarniać jedzenie, kąpanie i spanie. I w sumie znaleźć siłę jeszcze żeby ogarnąć siebie i do spania. Taki dzień świstaka. Z ciągłym nadwyrężeniem emocji. Dziecko nie jest od leczenia nerwicy. Wszystko zależy czego się boimy. Moje dziecko zaczęło tak mocno poruszać temat mojej śmierci i tego jak by tęskniło, że uruchomiło we mnie lęk, że ja faktycznie mogę umrzeć i jak on się będzie czul, jak będzie to przeżywał, jak się zmieni jego życie itp. Ja wiem, że jedyne co mogłam zrobić to się przebadać i to zrobiłam, ale nic więcej temu zapobiec nie mogę. Były też leki jak byłam właśnie sama.z dzieckiem, że jak coś się stanie to kto mnie uratuje , co z dzieckiem bez opieki itp. I dokładnie ja też zawsze wszystko sama. Jak poproszę o pomoc to znaczy, że jestem głupia, słaba. Wyniosłam tak z domu. Boje się próbować nowych rzeczy, wyjeżdżać na wakacje za granicę, boje się że się tam zgubię, nie dogadam itp. Dla mnie istna masakra. Ale codziennie próbuje zmieniać nastawienie do objawów i myśli. Narazie jest w miarę ok, ale zawsze ten cień wątpliwości pozostaje.
Awatar użytkownika
Alex92
Nowy Użytkownik
Posty: 13
Rejestracja: 2 maja 2024, o 21:33

6 maja 2024, o 22:17

Masz rację, to kwestia indywidualna odnośnie dziecka. Ja jestem tez introwertyczką, to jest dodatkowy minus w tej całej chorobie niestety. Ja nie ma zbyt wielu ludzi to jest ok, ale prawdziwy koszmar dopiero przede mną. Mieszkam nad morzem, w Kołobrzegu, zaraz zaczyna się sezon, tłumy turystów, i znów będę za wszelką cenę omijała większość miejsc. Nieraz w miejscach gdzie było dużo osób, zaczynałam czuć się nieswojo, po prostu za dużo różnych bodźców było naraz i ten zgiełk :/ Od kilku odpukać jest u mnie w miarę stabilnie, jutro mam wizytę u psycholożki mojej, znów pewnie będzie zjazd emocjonalny bo ciągle są wywlekane jakieś nieprzepracowane tematu z przeszłości. Masakra... czasami chciałabym się obudzić za kilka lat i żeby to wszystko było złym snem.
AgnieszkaM
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 58
Rejestracja: 29 października 2020, o 14:42

6 maja 2024, o 22:50

Alex92 pisze:
6 maja 2024, o 22:17
Masz rację, to kwestia indywidualna odnośnie dziecka. Ja jestem tez introwertyczką, to jest dodatkowy minus w tej całej chorobie niestety. Ja nie ma zbyt wielu ludzi to jest ok, ale prawdziwy koszmar dopiero przede mną. Mieszkam nad morzem, w Kołobrzegu, zaraz zaczyna się sezon, tłumy turystów, i znów będę za wszelką cenę omijała większość miejsc. Nieraz w miejscach gdzie było dużo osób, zaczynałam czuć się nieswojo, po prostu za dużo różnych bodźców było naraz i ten zgiełk :/ Od kilku odpukać jest u mnie w miarę stabilnie, jutro mam wizytę u psycholożki mojej, znów pewnie będzie zjazd emocjonalny bo ciągle są wywlekane jakieś nieprzepracowane tematu z przeszłości. Masakra... czasami chciałabym się obudzić za kilka lat i żeby to wszystko było złym snem.
Cieszę się, że u Ciebie narazie jest stabilnie. Ja ostatnio też byłam wrażliwa na hałas. Zastanawiałam się dlaczego, ale z tego co piszesz to też może byc od nerwicy. U mnie znowu wjechał temat udaru. Ale walecze żeby nie zamknąć się i nie uciec tylko funkcjonować ;)
ODPOWIEDZ