Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

dziwna "fobia" . Pomocy!

Forum dotyczące problemu jakim jest fobia społeczna oraz inne fobie specyficzne.
Umieszczamy tutaj swoje historie, pytania i wątpliwości.
ODPOWIEDZ
anniehall
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 10
Rejestracja: 30 września 2014, o 05:30

1 listopada 2014, o 11:37

Witam. Jesli umiescilam watek w nieodpowiednim miejscu, to z gory przepraszam. Od 7 lat jestem "zaburzona". Objawia sie to u mnie natretnymi myslami i lekami i oczywiscie innymi objawami, typowymi dla nerwicowcow. Moja nerwica zaczela sie gdy mialam 12 lat, od pewnego traumatycznego zdarzenia w mojej, dosc dalekiej rodzinie(smierc). Nie dotyczylo to bezposrednio mnie i bliskich dla mnie osob, ale ze jestem wrazliwa, to bardzo mnie dotknelo. W ten nieszczesny dzien, zanim doszlo do oewgo zdarzenia, ktorego tutaj opisywac nie chce, mialam wczesniej religie. I na nim walkowany byl temat opetan oczywiscie. Ktos spytal czy na takie cos jak opetanie czlowiek musi sie tak jakby "zgodzic" i czy ma na to wplyw. Nie pamietam jaka dokladnie byla odpowiedz, potem bylo cos o roznych dziwnych przypadkach nawiedzen. Troche sie przestraszylam, ale powalkowalismy ten temat w szkole i szybko o tym zapomnialam. Kiedy wrocilam i dowiedzialam sie o tym strasznym zdarzeniu czulam sie okropnie, nie wiedzialam co mam ze soba zrobic. Zasypialam z wlaczonym telewizorem. Na moj pech lecialy "Rozmowy w toku" i tematem byly nawiedzenia. Wypowiadaly sie tam osoby, ktore tego doswiadczyly. Przez jakies pol godziny slyszalam to wszystko w pol snie. I nagle zaatakowala mnie mysl"co jesli chce byc nawiedzona?co jesli chce zla? i sie na to zgodze?". Te mysli tak mnie przerazily, ze zerwalam sie lozka. Postawilam na nogi caly dom. Bylam przerazona. Balam sie, ze cos mnie opeta. Mialam juz wczesniej rozne inne histerie, ale szybko przechodzily. Ta niestety byla tak silna, ze rozwinela sie od tego nerwica. Stalo sie to moja fobia. Nie moglam sluchac o nawiedzeniach, ogladac horrorow. Na sam dzwiek wyrazu, majacego z tym okropienstwem jakis zwiazek, odczuwalam okropny lek. Zawsze bylam wrazliwa i bardzo religijna. Zaczelam sie wtedy jeszcze wiecej modlic itp. Chodzilam co tydzien do kosciola, od dziecka, chociaz nie zawsze mialam ochote, az do momentu, kiedy cala msze ksiadz poswiecil na temat opetan. Ze strachu, ze znowu bedzie o tym mowa, przestalam wchodzic do kosciola. Stalam na zewnatrz, zeby wyjsc " w razie czego". Z czasem w ogole przestalam, chociaz rodzice mnie troche zmuszali i chodzilam tylko w swieta, lub raz na jakis czas. W szkole czesto uciekalam z religii ze strachu, ze znowu beda o tym mowic. A jak juz poruszali ten temat, to szybko wychodzilam do toalety. W koncu doszlo do tego, ze wszystko zwiazane z kosciolem, budzi we mnie jakis lek. Pojawily sie natretne mysli, m.in. bluzniercze, ktore przerazaly i pograzaly w poczuciu winy. Zaczelam sobie wkrecac, ze moze rzeczywiscie cos mnie opetalo. Gdzies slyszalam, ze kiedy jest sie w stanie "laski uswiecajacej", to wtedy nie ma szans, by cos "z zewnatrz" zaatakowalo. Ja bylam nie raz, a mysli i leki nadal trwaly, co mnie troche uspokoilo.
Jakos sobie z nimi radzilam, az do momentu, kiedy mialam matury. Przed snem nekaly mnie natretne mysli, nie moglam spac. Strasznie sie meczylam.Wycofalam z zycia towrzyskiego. Pograzylam sie w depresji, mimo ze trwaly najdluzsze wakacje w moim zyciu.
Pozniej mialam miec bierzmowanie, zeby moc byc matka chrzestna dla kuzyna. Strasznie sie balam, ze dostane napadu mysli w kosciele i bede musiala wyjsc. I tak tez sie stalo. Przesiedzialam na dworzy cala uroczystosc. Na mysl o wejsciu do srodka robilo mi sie slabo. Wtedy juz w ogole pomyslalam, ze cos mnie chyba nawiedzilo, skoro nie moge wejsc do kosciola. Weszlam tylko na samo namaszczenie i komunie, chociaz rosl we mnie lek, ze zaczne szalec, wariowac, zachowywac sie jak opetana. Albo ze biskup wyczuje, ze jestem jakas zla i wyrzuci mnie z kosciola i inne tego typu absurdy. Balam sie, ze wypluje komunie i ze bede sie jej bala, i w efekcie oczywiscie sie balam. Ale komunie przyjelam i bierzmowana bylam. Caly czas balam sie tego, co bedzie na chrzcie. Myslalam o tym cale wakacje, bo balam sie wejsc do kosciola, ze bede miec te jazdy.
Chrzest mial sie odbyc bez mszy, ale za to w tym samym kosciele, co bierzmowanie. Dzien szybciej poszlam tam do spowiedzi, zeby sie oswoic. Ale nie doszlam. Przed nalykalam sie hydroksyzyny. Weszlam, poczulam zapach kadzidla i starsze panie odmawiajace rozaniec, ogolnie atmosfera pogrzebowa. Bylo ciemno, bo tam zadnych okien, nawet z witrazami nie ma. Zatrzymalam sie przy "pojemniku" z woda swiecona i od razu przypomnialo mi sie czyjesc gadanie, ze demony sie boja wody swieconej. Bylam poddenerwowana, ale pomyslalam sobie, ze nic mi nie jest i ja sie nie boje, wiec normalnie zanurze reke i sie przezegnam. Kiedy wyciagnelam reke, to strasznie mi zadrzala (chociaz przed wejsciem tez mi sie bardzo trzesly rece) i troche na moment jakby zesztywniala. Strasznie mnie to przerazilo, chociaz ostatecznie zanuzylam w niej dlon i normalnie sie przezegnalam. Weszlam dalej, doszlam do konfesjonalu, ale strasznie przerazona, czulam jak rosnie we mnie panika i zawrocilam. Wyszlam. Mialam wrazenie, ze jak nie wyjde, to zaczne wariowac, szalec i wyjdzie ze mnie jakies zlo.Balam sie, ze podczas spowiedzi strace glos, albo zacznie inny glos mna przemawiac.
Musialam zrezygnowac z bycia matka chrzestna niestety. Zaczal sie koszmar. Balam sie, ze bede sie bala krzyza, dewocjonaliow i w efekcie sie balam. Jak widzialam kosciol, to czulam strach. Zaczelam sobie wkrecac nawet jak lek pojawial sie bez powodu, ze to dlatego, ze w poblizu jest kosciol i cos ze mna nie tak. No paranoja! Zdaje sobie sprawe, ze sama sie nakrecilam, ze to bledne nerwicowe kolo i troche mi te wkrety przeszly, chociaz do kosciola na razie nie odwaze sie wejsc. Doszlo do tego, ze zaczelam chwytac Pismo Swiete, calowac stopy Jezusa na krzyzu i zegnac sie woda swiecona w domu, zeby sprawdzic czy nic sie nie stanie. Przed wykonaniem kazdej tej czynnosci narastal strach, a podczas ich wykonywania malal. Jakos sobie z tym radzilam i probowalam ignorowac te leki i mysli. Ciagle sie jednak boje, ze chce zla, ze jestem zlym czlowiekiem i ze moja podswiadomosc chce czynic zlo, chociaz kocham bliznich i Boga, jestem bardzo wrazliwa na krzywde innych. Nadal sobie wkrecam, ze skoro odczuwam strach przed takimi rzeczami, to cos jest nie tak i to nie tylko nerwica.
Ostatnio juz bylo w miare dobrze, mama namowila mnie na biofeedback, zeby wyleczyc te okropne leki. Nie czulam po tym duzej ulgi, chociaz kobieta, ktora sie tym zajmuje jest bardzo sensowna i mowila, ze potrzebuje jeszcze pare sesji. Zeby dowiedziec sie jak to dokladnie dziala, zaczelam szperac w internecie i na co trafilam? Na fora katolickie, ktore kategorycznie zabraniaja tego typu sposobow leczenia, bo ponoc sa to najczestsze przyczyny opetan itp. itd. moje przerazenie siegnelo zenitu, bo juz bylam po jednej sesji i tyram sie do dzis. Nie chce na to isc, bo za bardzo sie boje. Powiedzialam o tym mamie, ale ona to wysmiala. Nie wiem, co o tym myslec. W sumie kobieta od tego biofeedbacku, to bardzo wierzaca osoba. Miala tez u siebie krzyz i swiete obrazki, a z drugiej strony te katolickie strony styraly mi glowe.
Doszlam do wniosku, ze wszystko co nieznane i nadprzyrodzone budzi we mnie lek, ktory przerodzil sie juz chyba... w fobie?
Mam tez mase inncyh wkretow, ale ze ten jest najsilniejszy, wiec sie nim dziele i blagam o pomoc! Nie mam mozliwosci rozpoczecia terapii w tym momencie, dostalam leki od psychiatry, ale ich nie bralam. Stwierdzilam, ze musze sama nauczyc sie z tym dilowac. Jedyne, co biore, to hydroksyzyne, w czasie islnych napadow. Co moge jeszcze zrobic? Bede bardzo wdzieczna za przeczytanie mojego obszernego wywodu i odpowiedz czy jest to normalne w nerwicy i czy ktos przechodzil przez cos podobnego? Chyba potrzebuje zapewnien, ze to TYLKO nerwica. Z gory dziekuje
natalis
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 15
Rejestracja: 29 września 2014, o 14:16

1 listopada 2014, o 21:38

Witaj Anniehall,

zapewne niedługo wypowiedzą się tutaj osoby, które powiedzą Ci, że to tylko nerwica. I prawdopodobnie tak właśnie jest. Atakuje ona to co dla nas najcenniejsze i z czego będzie miała największą pożywkę, u Ciebie jest to strach przed złem i opętaniem, a wartością jest wiara. Nie wiem jak ubrać w słowa to co chciałabym Ci powiedzieć, bo nie chcę nakręcać Twojego lęku. Jest jednak jeden sposób byś uwolniła się od tych natręctw, tak jak ktoś kto boi się przykładowo choroby serca po przejściu pozytywnie wszelkich badań u kardiologa jest zmuszony uwierzyć, że nic mu nie dolega i wszystko dzieje się w jego głowie. Możesz pójść do jakiegokolwiek księdza i powiedzieć, że być może potrzebujesz pomocy, a on pokierowałby Cię dalej do księdza egzorcysty jeśli stwierdziłby, że możesz tego potrzebować. Spotkanie z tym ostatnim pozwoliłoby albo rozwiać Twoje wątpliwości albo Ci pomóc.

Również jestem osobą wierzącą, w głębi serca tak naprawdę stałam się dopiero w przebiegu nerwicy, bo wcześniej też nie mogłam wystać w kościele, omijałam je szerokim łukiem i bliżej mi było do krytyki religii niż do własnej wiary. I również zastanawiałam się czy to całe załamanie mojej osobowości, bo tak ją odbieram nie jest sprawką czegoś złego. Rozważałam i czasem nadal przy załamaniach rozważam porozmawianie o tym z księdzem. Pracuj nad sobą, bo jeśli to nerwica to może przerzucić się na coś innego gdy uporasz się z tą sprawą. To bardzo przebiegłe zaburzenie, zresztą co ja będę Ci tłumaczyć, troszkę już się z tym męczysz. Mi najbardziej pomaga przełamywanie się. U mnie największym problemem jest lęk przed ludźmi, więc robię na przekór i zmuszam się na ile potrafię, aż coś co wydawało mi się nie do pokonania (np. zapytanie o towar ekspedienta w kilku zdaniach, pójście do kina, pójście na domówkę) okazało się wykonalne, daję sobie chwilkę na ochłonięcie, bo czasem czuję się po tym jak po wejściu na Mount Everest i wchodzę poziom wyżej, tak kroczek po kroczku. U Ciebie musiałoby być to związane z Twoją fobią, czyli np. odmawianie modlitw, chodzenie do kościoła. Sama sobie ustalisz skalę wyzwań aż do dotarcia do satysfakcjonującego momentu. Do tego rozwijanie technik relaksacji i wyciszania, czyli cokolwiek co lubisz, muzyka, książki, spacery, obcowanie ze zwierzętami, sport, medytacja, modlitwa, twórczość i cokolwiek Ci jeszcze przyjdzie do głowy w celu przyjemności i uspokajania się.

I jeszcze tak z pozycji wierzącego nerwicowca polecam Ci psalm 91 (O Bożej opiece). W najgorszych momentach odmawiałam kilka razy dziennie, bardzo mi pomógł i dodawał otuchy. Trzymam za Ciebie kciuki i wierzę, że sobie poradzisz :)
"Nie szukaj zdrowia psychicznego, szukaj rozwoju, a znajdziesz jedno i drugie."
anniehall
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 10
Rejestracja: 30 września 2014, o 05:30

1 listopada 2014, o 21:59

Bardzo dziekuje za odpowiedz ;) Troche jednak mnie zaniepokoilas. Mysl o tym, ze to nie nerwica, budzi ogromny lek. Nie wiem czy wytrzymalabym psychicznie na takim spotkaniu. Jesli taki egzorcysta powiedzialby mi, ze mam sie czego bac, bo to nie nerwica, to zniszczyloby mi to chyba zycie. Wtedy dopiero zycie w strachu rozkreciloby sie na dobre. Opowiedzialam raz komus o moich lekach i odmowil przy mnie jakis tam egzorcyzm prosty(ponoc kazdy moze go odmawiac) ale po cichu, zebym o tym nie wiedziala i sie nie bala i w sumie... nic sie nie dzialo w tym czasie. Wiem, ze w tym momencie sama odpowiadam sobie, ze to siedzi w mojej glowie, ale zawsze bedzie jednak cieni watpliwosci... ze moze jednak? Moim najwiekszym problemem jest to, ze nie potrafie uwierzyc, ze to tylko, czy tez az choroba.
Kocham Boga, nie odsunelam sie od Niego. Nadal sie modle i mu ufam. Ale jednak strach pozostaje.
Wojciech
Odburzony Wolontariusz Forum
Posty: 1939
Rejestracja: 10 kwietnia 2010, o 22:49

1 listopada 2014, o 22:15

Widac gołym okiem, ze jest to nerwica oraz typowe natrectwa. Opetanie akurat zaczelo sie w momencie stresujacych wydarzen i trwa sobie 7 lat nakrecane jak typowa nerwica? ;) Grubo GRUBO WATPIE ;)
Oczywiscie mozesz porozmawiac z ksiedzem, mysle ze takja rozmowa bylaby bardzo oczyszczajaca o ile ten zakonnik bedzie wiedzial cos o nerwicy xd
7 lat zaburzen to sporo jesli chodzi o utrwalanie w sobie takich mysli i samego lęku.
Osoba, ktora sie boi raka panicznie jak ty opetania, tez nie moze patrzec na szpitale a programy o rakach przyprawiaja ja o panike. Tak wlasnie wyglada nerwica.
Bardzo by ci sie przydala terapia ale to bardzo, bo nie mozna tak pielegnowac swoich natrectw i lęku.
Oprocz tego polecam tobie poczytanie wpisow ludzi z forum, wyjasniajacych nerwice
spis-tresci-autorami-t4728.html

Bardzo ci polecam poczytac o tym i przede wszystkim dojrzec zaleznosci miedzy twoim strachem przed opetaniem a obawami ludzmi z nerwicami o inne rzeczy, jak rak, uduszenie, zawal, guz, nowotwor. Sa to takie same natrectwa, objawy i obawy, unikania jakie ty masz.
Stad mozesz wiedziec ze to jest nerwica :)
Nie pielegnuj tego dalej i zacznij dzialac ;)
Nerwicowiec - Ten typ tak ma.
http://www.imtech.com.pl
anniehall
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 10
Rejestracja: 30 września 2014, o 05:30

2 listopada 2014, o 09:53

Dziekuje, Wojciechu, musze przyznac, ze uspokoiles mnie ;) niby znam te mechanizmy, wiem jak to wszystko dziala, doszlam sama do wielu przyczyn mojego zaburzenia, ale ciagle nie potrafie pozbyc sie tych watpliwosci "czy aby na pewno to nerwica?" Dziekuje za linki, z checia poczytam. Na razie nie mam mozliwosci, ale za pare miesiecy zabieram sie za terapie i mam nadzieje, ze sie pozbede tego cholerstwa. Jeszcze raz dziekuje Ci za pomoc. To bardzo wazne :)
ODPOWIEDZ