Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Dziennik Kapselka

Tu dzielimy się naszymi sukcesami w walce z nerwicą, fobiami. Opisujemy duże i małe kroki do wolności od lęku w każdej postaci.
Umieszczamy historię dojścia do zdrowia i świadectwo, że można!
Dział jest wspólny dla każdego rodzaju zaburzenia lękowego czyli nerwicy/fobii.
ODPOWIEDZ
kapsel86
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 41
Rejestracja: 3 lipca 2014, o 08:09

11 lipca 2015, o 14:09

Witajcie,
Tak mi się spodobały wpisy innych, ze i ja postanowiłam się tutaj uzewnętrznić.
Nerwica przejawia się u mnie od dzieciństwa, z tym że kiedyś były to krótkie epizody napadu paniki i koniec. Potem w gimnazjum po przeprowadzce do innego domu mnie dopadło. Ale mineło po roku w momencie kiedy poszłam do liceum i się zakochałam:) uwaga z nerwicy przeszła na obiekt uczuć:) sporadycznie pojawiały się ataki paniki ale nie był to lęk ciągły. Potem gdy poszłam na studia i zostawił mnie chłopak znów się zapętliłam. Wtedy też poszłam do lekarza, który przepisał mi rexetin. No i wszystko było dobrze, ale po jakimś czasie ataki paniki znow się zdarzały. A ja brałam leki dalej. Ataki paniki zdarzały sie rzadko, ale bywały. Prowadziłam normalne życie,potem przeprowadziłąm się z Białegostoku do Gdańska, poznałam mojego męża, wsyztsko jak w bajce. Po kilku latach w Gdańsku przeprowadziliśmy się do Malborka, bo tańsze mieszkania itp. Wywołało to u mnie taki stres, ze wpadłam znów w koło nerwicowe i tkwię w nim do teraz, a było to w 2013 roku w kwietniu. No ale zmieniło sie dużo. Odstawiłam leki. Postanowiłam walczyć sama. I widzę, że mogę czuć się dobrze bez leków. Dużo się nauczyłam z tego forum. Divin, Victor i Ciasteczko to najlepsi psychologowie świata:) Mój psycholog dał mi wiele cennych wskazówek ale zabraniał wchodzić na forum, tymczasem forum pomogło mi bardziej niż on. Teraz widzę się z moim psychologiem bardzo sporadycznie. Radzę sobie sama. Starałam się zapełnić sobie dzień maksymalnie i dopóki miałam pracę od 7-30 do 15.30 potem udzielałam korepetycji, potem jakis sport, film i spać. I zaczęło po czasie być jakby lepiej. Nerwica zajęła drugie miejsce w zyciu a nie pierwsze. Ale w pracy sie popsulo, bylo źle. Obniżyli mi pensję do głodowej. Postanowiłam założyc firmę, od roku udzielałam korków z hiszpańskiego, postanowilam robic to zawodowo, teraz przyznano mi nawet dotację na rozpoczęcie działalności w urzędzie pracy. Ale wiadomo jak to na początku działalności zleceń nie ma za dużo. Robiłam jeszcze kurs pedagogiczny i musialam odbyc paktyki w liceum, zrobilam te praktyki i czas mialam jako tako wypelniony. Teraz juz została mi tylko działalnosc. I co? i kazdy bylby w 7 niebie bo moze sobie wiecej czasu poswiecic bo ma go wiecej dla siebie na swoje zajecia. A ja popadam w panikę i lęk ciągły, bo co ja będę robić? mam dziennie na razie jakies 2-3 godziny lekcji plus dojazd bo uczę w okolicznych miejscowosciach również. Do tego przygotowuję każdą lekcję wiec to też zajmuje mi czas. Ale to jest zupełni inaczej niz pracy. Trochę umniejszam znaczenie mojej działalnosci, choć robię dużo dobrej roboty. Nie wiem dlaczego tak jest. Ślepo powtarzam sobie słowa mojego psychologa ze to ze jestem teraz więcej w domu a zawsze się tego bałam to będzie moja najlepsza terapia. Jestem z siebie dumna, że podjęłam się tego, że zrobiłam ten krok. Rzuciałm pracę na etacie z końcem lutego. Codziennie uczę się być sama, zaufać sobie. Wystarczy, że jest ktokolwiek ze mną i już czuję się pewniej. To głupie przecież panike i tak przeżywam sama, mężowi nie mówię jak ona przychodzi dopiero potem po fakcie mu mówię. Chciałąbym móc siedzieć sobie w domku czytać na luzie książki, uczuć się języka w formie samorozwoju, wykonywać z pasją swoją pracę. A ja jestem kłębkiem nerwów w tygodniu. Dopiero w weekend luzuję bo mąż jest ze mną.
Słuchajcie czy macie jakieś uwagi do mojego stanu? moze coś robię źle, czegoś nie widzę itp. Czekam otwarcie na każdą uwagę, a zwłaszcza krytyczną bo one chyba najlepiej uczą. Będę tu opisywała swoje kroki ku wolności, co robię i jakie ma to skutki:)
Ahadodam jeszcze, ze tak jak Victor pisał, również jestem bardzo zżyta z rodzicami, zwłaszcza z mamą. Moja mama jest cudownym człowiekiem ale niestety jest despotyczna, a ja mam uległy charakter i czesto jej ulegałam. Teraz nie wierzę w siebie tak jak powinnam i ciągle bym chciała, zeby to inni podejmowali decyzję za mnie, ale jestem na dobrej drodze, bo już dużo sama wypracowałam i osiągnęłam. Mama miała 1,5 roku temu udar i trochę to wpłynęło na jej zdrowie, Boję się o nią i czasem mam jazdy z tym związane. Ale jej stan jest teraz dobry i stabilny. W kazym razie już nie wypłakuję się jej jak to mnie nerwica męczy,postanowilam ze nie będę jej tym obarczac, sama sobie poradzę :) Trochę tylko zagubiłam sie w tym moim wychodzeniu z nerwicy, proszę o jakąś wskazówkę. Czuję się jak dziecko we mgle. Jak przychodzi okres silniejszego lęku to powtarzam jak mantrę: niereaktywność, nie nadawaj temu znaczenia :)

-- 11 lipca 2015, o 14:09 --
Dziś jest trochę ciężko, wróciłam 2 dni temu z Barcelony i lęk wraca. Ale ja wiem dlaczego wraca, bo boję się znów tego tygodnia, że czeka mnie praca w domu itp. Ale przecież nic mi nie będzie. Mój mąż mnie zmotywował, mówi, że choćby "ściany srały" a ja cała bym się trzęsła, to mam po prostu siedzieć przy biurku i wykonywać swoją pracę tak, jakby stał nade mną ktoś i pilnował. Cokolwiek będzie się działo będę wytrwale pracować w tym tygodniu, a jeśli sobie zaplanuję każdy dzień i spróbuję go zapełnić, to będzie mi coraz łatwiej z ogarnięciem swojego życia. Sądzę, że nie ma nic gorszego przy nerwicy jak chaos. Dobrze mieć plan dnia, ktos już tu kiedyś o tym wspominał. Wtedy życie zaczyna nabierać sensu i kształtu. A odhaczone zadania pomagają zobaczyć jak wiele zrobiliśmy.
Ps. Boję się wody ale wytrwale robię sobie eksperymenty pod prysznicem(takie zlewanie całej głowy i twarzy wodą choć wszystko krzyczy, że ta woda mnie udusi:)) Dziś też zaliczyłam prysznic z zalaniem twarzy mimo gorszego samopoczucia i jest ok.
Awatar użytkownika
jagaaga
Hardcorowy "Ryzykant" Forum
Posty: 227
Rejestracja: 13 września 2014, o 19:02

11 lipca 2015, o 14:34

Hej Kapselku,
fajnie czytać takie dzienniczki, sama też planuję zrobić taki:)

Po pierwsze bardzo spodobało mi się to : ,, Jak przychodzi okres silniejszego lęku to powtarzam jak mantrę: niereaktywność, nie nadawaj temu znaczenia :),,- nie poddajesz się lękowi, starasz się nie reagować na niego, SUPER! :)

Z drugiej jednak strony- nie spodobała mi się bardzo duża presja jaką wywiera na Ciebie mąż, oczywiście to fajna sprawa, że Cię motywuje, mobilizuje , ale mnie osobiście wrażenie, że; ,, Ktoś nade mną stoi i mnie pilnuje i mam za WSZELKĄ CENĘ dać radę" trochę by przeraziło. Tak jak mówię, to cudowne, że masz bliską osobę, która Cię wspiera, to naprawdę ważne, ale postaraj być dla siebie bardziej wyrozumiała. Każdy ma gorszy dzień i na to też trzeba sobie pozwolić, złapać wtedy oddech, zająć się sobą, zrelaksować, zadać sobie pytanie: a co dobrego mogę dziś dać SOBIE, tej cudownej osobie, która na to zasługuje? I sobie to po prostu DAĆ.
:D

Plan dnia- też świetny pomysł:D Też tak robię, a jeśli nie robię planu, to po prostu wieczorem siadam i wypisuję 5 rzeczy, które udało mi się wykonać:) To mega motywuje i dodaje powera do następnych wyzywań:)

Trzymam kciuki :))) DAMY RADĘ ^^
Potrzeba CZASU. Tyle czasu- ile POTRZEBA
kapsel86
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 41
Rejestracja: 3 lipca 2014, o 08:09

11 lipca 2015, o 15:58

Dziękuję za wiadomość. Kazda rada jest cenna. Teraz jadę na spotkanie z koleżankami do innnego miasta i jestem zdygana. Ale powtarzam sobie ze moje ciało narazie tak reaguje i nic z tym nie zrobię a cofanie sie bo przychodzi panika tez nic nie daje. Wręcz jest gorzej. Panika nie przychodzi bo jadę do koleżanek ale sama z siebie. A mój umysł szuka po prostu zagrożenia bo nie wie czemu ciało tak reaguje.
Awatar użytkownika
jagaaga
Hardcorowy "Ryzykant" Forum
Posty: 227
Rejestracja: 13 września 2014, o 19:02

11 lipca 2015, o 16:05

Dokładnie tak Kapselku !:)
Potrzeba CZASU. Tyle czasu- ile POTRZEBA
kapsel86
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 41
Rejestracja: 3 lipca 2014, o 08:09

21 lipca 2015, o 08:47

Dziś jakoś delikatnie gorzej jest. No cóż po udanym weekendzie nadszedł nowy tydzień, gdzie znów muszę zmagać się z lękiem przed byciem sama w domu. Tłumaczę sobie, że to normalne, ze gorzej się czuję, ze znów mam lęki i ataki paniki od czasu do czasu, ale że to jest jedyne wyjście z sytuacji. Uczę się ignorować myśli, emocje, odczucia, przyjmować je i pozwalać im być. Pracuję w domu od marca. Jednak ciągle wiąże się to z dyskomfortem. Trudno, ci co z tego wyszli pisali, że czasem trwało to 9 miesięcy czasem więcej. Będę walczyć. Lepiej teraz się pomęczyć, aby potem z tego wyjść.
Awatar użytkownika
stokrotka89
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 314
Rejestracja: 27 kwietnia 2015, o 11:27

21 lipca 2015, o 08:55

Skąd ja to znam kiedy po tych lepszych dniach przychodzą gorsze, ale nie dajemy sie i walczymy dalej:)
kolorowa
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 69
Rejestracja: 9 lipca 2015, o 12:09

21 lipca 2015, o 09:02

Ja tez mialam ostatnio lepszych kilka dni to teraz czas na ten niechciany krok w tyl:/
bart26
Odburzony i pomocny użytkownik
Posty: 2216
Rejestracja: 25 lutego 2015, o 13:00

21 lipca 2015, o 09:08

Kapselku te 9 miesiecy :) . To takie mi sie zdaje minimum kompletne . Sam Hewad 11 walczyl o swoje ja . Nienrob sobie presji czasowej . Przynajmniej tak krotkiej :) . Najgorsze jest na poczatku jak masz silne leki i czeste ataki paniki . Pozniej jak juz sie przyzwycajasz a na ataki paniki nie czekasz jak bys siedziala jak na szpilkach tylko z uprzejmoscia i z usmiexhem na buzi je witasz . To juz jest naprawde latwiej mozna zyc i sie cieszyc . Jezeli masz prace w domu rob cos szalonego dla leku . Ja np jak siedze w domu puszczam sobie regge i spiewam tancze zachowuje sie troche jak 10 latek i czuje ogromny lek przed tym .( wariat a co jak tos mnie zobaczy) . Ale to ignoruje i nabieram dystansu ( do siebie , ludzi , umacniam fakt ze nie obchodzi mnienopinia innych , ale przede wszystkim konfrontuje sie z lekiem )
DOPOKI NIE PODEJMIESZ WYSILKU , TWOJ DZIEN DZISIEJSZY BEDZIE TAKI SAM , JAK DZIEN WCZORAJSZY
kapsel86
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 41
Rejestracja: 3 lipca 2014, o 08:09

21 lipca 2015, o 10:41

dzięki Bart za odpowiedz:)

Widzisz ja właśnie pracując w domu konfrontuję się ze swoim największym lękiem, okropnie bałam sie zostać sama nawet na godzinę. Teraz zostaję sama od 7 do 18. Specjalnie rzuciłam pracę w firmie i założyłam swoją działalność, o której marzyłam, ale jednocześnie panicznie bałam sie tego bycia w domu, ze co jak mnie złapie panika itp. Noi i co łapie ,mnie czasem panika, ale szybko mija, lęk trwa ciągle, ale nie poddaję się. Wiem, ze tak jak Ciasteczko mówiło na początku czujesz się jak w oku cyklonu. i nie wierzysz zbytnio że się poprawi. Po czasie dopiero widzisz ze jest lepiej. Ja jestem jak taki ślepiec prowadzony przez czyjąś rękę- musi jej zaufać. Tą ręką są u mnie Ci wszyscy ludzie, którzy z tego wyszli. Samej jeszcze cieżko mi uwierzyć że to jest możliwe, ale ufam i robię to co radzą Vic, Divin, Ciasteczko i wielu innych. Ciężko czasem bywa z frustracją. przecież siedzę już 5 miesiąc w domu i przecież już widzę ze jest ok a ja dalej sie trzęsę. Wiem, ze nie należy się frustrować. Po prostu staram się robić swoje, pracować, zyć i tą nerwicę spychać na drugi plan, ale skubana czasem wyłazi i daje mocniej o sobie znać.
Awatar użytkownika
jagaaga
Hardcorowy "Ryzykant" Forum
Posty: 227
Rejestracja: 13 września 2014, o 19:02

29 lipca 2015, o 00:53

Kapselku jak tam idzie?
Zobaczysz, że z czasem będzie lepiej, Twój umysł przekona się w końcu, że tak naprawdę nic Ci w domu nie grozi ( a mam nadzieję ,że nawet znajdziesz tego plusy- możesz np sobie potańczyć tak jak Barto, pośpiewać, ustalić sobie czas tylko dla siebie: relaksująca kąpiel, maseczki, paznokietki :luz: itd. ).

Trzymam kciuki za dalsze postępy!!! cmok





:lov:
Potrzeba CZASU. Tyle czasu- ile POTRZEBA
kapsel86
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 41
Rejestracja: 3 lipca 2014, o 08:09

31 lipca 2015, o 17:16

No dobra czas napisać jak mi idzie:) Idzie dobrze:) jestem rozchwiana i muszę bardzo uważać bo czasem zwykły pochmurny dzień powoduje, ze tonę w smutku, ale zajmuję wtedy myśli, gram z mężem w scrabble, uczę się, ćwiczę:) Właśnie na przekór nerwicy codziennie ćwiczę w domu po 30 minut, uprawiam też inne sporty, biegam, wspinam się:) istatnio miałam dzień konia- tzn pokonałam wszystkie swoje lęki, wszystko się udawało:) ale nie zawsze tak jest czasem coś sie nie uda, ale taki dzień jest ważny aby wtedy nie przejąć się tym, tylko olać to i iść do przodu. Takie niereagowanie bardzo dobrze działa i trzeba to tylko wyćwiczyc, tak jak się ćwiczy ciało, tak samo umysł. Z 5 dniowego tygodnia pracy tylko wtorek był do du.... Czyli jest całkiem dobrze. Codziennie budzę się z lękiem, ale olewam go, to po prostu straszaki, które chcą utzrymać ten stan lękowy. Ale grunt to uświadamiać sobie co jest realne a co nie. No i rozmowy i negocjacje z tym co nam gada w głowie:) na mnie bardzo dobrze działa wszelkie wyśmiewanie, albo mówienie: dobra dawaj, pokarz mi że się uduszę:) i takie tam inne:) Jak biorę prysznic i leję sobie wodę na twarz, czego zawsze się bałam, wpadałam w panikę to w 90% nie wpadam teraz w panikę, skupiam się na tym aby rozluźnić ciało i poddać się temu co się dzieje. Poza tym codziennie siebie chwalę. mówię sobie, że jestem z siebie dumna, ze odwalam dobrą robotę. Bo mimo, ze czasem słabo się czuję to działam, pracuję, mam firmę, która rozwija się w szaleńczym tempie, czasem aż nie mogę uwierzyć, że to ja tak działam.
Oswajanie pracy w domu tez mi idzie w miarę dobrze. Znalazłam wypowiedź Divina, która też mi pomaga:
"nie da się przełamywać bez lęku, bo sama się zastanów, dlaczego nazywa się to
"PRZEŁAMYWANIEM" ? Gdybyś konfrontując się z lękiem miała nie odczuwać go to z czym tu walczyć?
A no właśnie, to naturalne że gdy człowiek chce zmienić jakikolwiek nawyk/zachowanie/podejście to następuje manifest tego
nawyki/zachowania/podejścia. No bo hej, przecieź robisz coś co jest dla Twojego umysłu czymś innym tak? "
Pomaga mi to w tym, ze kiedy oswajam pracę w domu i brzuch mnie boli z lęku to mówię sobie teraz: i dobrze, że boli, bo zmieniam nawyki i dlatego mój organizm tak sie buntuje, jest to dobra oznaka:)
Wiecie, czasem moje myśli lekowe wręcz mnie śmieszą z perspektywy czasu. No bo kiedy czuję duszności to myśli mówią udusisz się. a ja wtedy odpowiadam: dobra dobra, tyle lat mnie już dusiło i jakoś się nie udusiłam, olewam to, jak chcesz to uduś:P mam to w nosie:)

To by było na tyle jak na razie. Walczę, pracuje nad sobą, zwłaszcza nad niereagowaniem na wszelkie objawy i akceptacją, ze są. Czasem wątpię czy idę dobrą drogą i czy to naprawde skuteczne, ale myślę, ze błąd ludzi z zaburzeniem polega na tym, ze za szybko się wycofują. Mam przed oczami wpisy tych wszystkich którym udało się odburzyć i wszyscy oni mówią o tym samym, więc to nie może być ściema:)
bart26
Odburzony i pomocny użytkownik
Posty: 2216
Rejestracja: 25 lutego 2015, o 13:00

31 lipca 2015, o 17:33

Super gratki i nie martw sie droga jaka obralas juz jest skazana na wygrana to tylko kwestia czasu . Ta wypowiedz Divina jest w dyche ja tez mam takie swoje zaloznie. Niezakceptowany lęk to stracony lęk . Dlatego musza nas kopac te chochliki bo jak inaczej mamy im dac w pysk :DD do przodu i powodzenia .
DOPOKI NIE PODEJMIESZ WYSILKU , TWOJ DZIEN DZISIEJSZY BEDZIE TAKI SAM , JAK DZIEN WCZORAJSZY
kapsel86
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 41
Rejestracja: 3 lipca 2014, o 08:09

11 sierpnia 2015, o 20:49

Kurczę śniło mi się dzis że moja mama zmarła, i od tego czasu dręczą mnie natręty z tym związane, mama miała udar 1,5 roku temu i prawie otarła się o śmierć. Boję się o nią, ale teraz moje myśli wariują mimo, że jej stan jest stabilny i nie dzieje się nic złego. Po prostu natręty o śmierci. Powiedzcie jak z nimi sobie poradzić?
Ja mówię będzie co będzie, wierzę ze będzie dobrze:)
Awatar użytkownika
Ciasteczko
Administrator
Posty: 2682
Rejestracja: 28 listopada 2012, o 01:01

11 sierpnia 2015, o 20:53

kapsel86 pisze:Kurczę śniło mi się dzis że moja mama zmarła, i od tego czasu dręczą mnie natręty z tym związane, mama miała udar 1,5 roku temu i prawie otarła się o śmierć. Boję się o nią, ale teraz moje myśli wariują mimo, że jej stan jest stabilny i nie dzieje się nic złego. Po prostu natręty o śmierci. Powiedzcie jak z nimi sobie poradzić?
Ja mówię będzie co będzie, wierzę ze będzie dobrze:)
Mi się co jakiś czas śni, że umierają członkowie mojej rodziny czy bliscy. Wydaje mi się, że warto nie powracać myślami do tego snu. Tzn. wiadomo, że jakiś czas po obudzeniu nawet godzinę, czy dwie, człowiek moze jeszcze trochę skakać między snem a jawą we wspomnieniach w głowie. Ale nie pielęgnować tego obrazu i nie traktować jak przepowiedni. Wiadomo, że każdy człowiek kiedyś umrze, ale nie warto jest rozbudzać w sobie rozpaczy nad czymś, co się nie wydarzyło, tylko martwić jak się stanie. Wiem, że to brzmi trudno, ale nie jest tak źle. Ogólnie warto nie tyle próbować o tym nie myśleć (bo jak wiemy juz z "lekcji" o natrętach, na nie to nie działa), tylko zastępować sobie te myśli czymś innym, nawet listą zakupów, fabułą filmu obejrzanego poprzedniego dnia. Ot tak, żeby rozproszyć to.
Odburzanie, to proces - wstajesz, upadasz, wstajesz, upadasz... ale upierasz się, że idziesz do przodu.
Każdy ma tę moc. Nie odkładaj życia na później. Nigdy. :hercio:
kapsel86
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 41
Rejestracja: 3 lipca 2014, o 08:09

18 września 2015, o 18:41

Dzięki Ciasteczko:) już mi jest lepiej:) wczoraj strzeliłam 12 km biegu i jest mi o wiele lepiej, spałam jak dziecko:) Dziś troche mi nerwica daje w kośc, ale to dlatego, ze nakręcam się, wierzę myślom, ze mi się nie uda. Frustruję się, ze jestem w domu już 6 miesiąc, (jestem w domu czyli pracuję w domu) a ja dalej się telepię ze strachu, wkurzam się ze nie mija no a potem wkurzam się że się wkurzam:P bo nie mozna się frustrować ....

-- 18 września 2015, o 18:41 --
Kurde mam kryzys bo jestem niecierpliwa. Nie umiem pojąć jak zaakceptować to wszystko. Przeciez chcę się odburzyc a jednocześnie mam zaprzyjaźnić się z nerwicą i jej objawami. Nie wiem jak to połączyć. Na razie ignoruję. Wrzucam wszystkie objawy do jednego wora i nie rozkminiam. I staram się żyć jak odoba bez zaburzenia i tak postępować. Ale ciągle z tylu głowy mam to ze nie chce się tak czuć...co tu z tym dysonansem zrobić?
ODPOWIEDZ