Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?
Dwa tygodnie bez DD/wyleczony
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 27
- Rejestracja: 24 sierpnia 2014, o 09:32
Witajcie,
i stał się cud! DD zniknęło! Lęki zniknęły, nocne budzenie się i walenie serducha też. Dwa tygodnie to może krótko na taką radość, ale od dwóch tygodni moje życie jest normalne, a myśli piękne i spokojne. Opiszę Wam dokładnie co się działo.
Zaczęło się od przedziwnego snu, miałem duże problemy z zasypianiem przez nerwicę, spałem napięty jak struna i budziłem się w nocy. Jakieś trzy i pół tygodnia temu moje dziecko się rozchorowało, dwulatki są wtedy strasznie marudne. Byłem słaby, więc położyłem się z nim do łóżka, głaskałem, żeby zasnął. Zasnąłem razem z nim i wtedy poczułem się ciężki jak słoń! Miałem wrażenie, że zapadam się w łóżko, po czym się obudziłem. Ale myślałem, że śpię! W tym czasie przyśniło mi się, że mój mózg zamienił się w głaz, ten głaz tak obciążał mi głowę, że nie mogłem podnieść jej z poduszki. Gdy się "obudziłem" otworzyłem oczy i zobaczyłem na poduszce moją głowę z wielkim głazem w środku!!! Oczywiście wpadłem w panikę, a jakże! Stwierdziłem, że na bank mam schizofrenię, albo jeszcze coś gorszego. Pamiętam tylko, jak pomyślałem, że muszę pozbyć się tego głazu za wszelką cenę. Przysnąłem jakby lekko pogodzony z tą myślą, ale rano obudziłem się z ciężką deprechą. Przez kilka kolejnych dni chodziłem tak maksymalnie przygnębiony, że nie miałem siły ani ochoty na nic. Poczułem zmęczenie własnym zmęczeniem, w pracy snułem się nie myśląc o niczym, dziecku dawałem syropki i łapałem zawiechy na kilka minut. Odpływałem patrząc w dal i nie myśląc o niczym. W końcu dopadła mnie grypa, zaraziłem się od dziecka. Z grypą dd tak się mieszało, że chorobę przeszedłem bardzo ciężko. W klacie mnie dusiło, serce skakało do góry, puls mi zapierniczał. W piątek 27 marca miałem dd, miewałem je reguralnie co drugi dzień. W sobotę miałem wylot do Irlandii na mecz, do Dublina. Byłem przerażony, ale nie mogłem zawieść. Łyknąłem leki na grypę, a mam straszną fazę na leki, wpadałem w panikę kiedy miałem wziąć jakąś pigułę. Gorączka lekko puściła, ale grypa nie. Kumpel wiózł mnie na lotnisko, dwie godziny jazdy, ciągle coś opowiadał, a ja się zawiesiłem. To samo przed odprawą i w poczekalni przed odlotem. Patrzyłem i oddychałem. Nic więcej. Jak kukła. Chyba pierwszy raz w życiu poczułem, że mem gdzieś co inni o mnie myślą. Czułem za to przyjemne uczucie w żebrach, czułem że się rozluźniałem, a w głowie rozlewał się spokój. Ludzie przed lotem czują stres, ja miałem kompletnie wyjebane na wszystko! Poddałem się temu uczuciu i w samolocie przysnąłem. W niedzielę był mecz, położyłem się wieczorem i poczułem znajome rozdygotanie, pomyślałem, że nie mogę zrobić trzody, bo nie jestem u siebie, jestem dorosły i tak dalej. Rozdygotanie zniknęło i zasnąłem. Spałem jak dziecko pierwszy raz od roku! A rano? Obudziłem się bez dd i bez grypy! To był szok, ale nie napalałem się. Cały dzień był szykowaniem się na dojechanie na stadion, starałem się być spokojny. Na meczu było super, zimno, ale wesoło. W poniedziałek powrót i oczekiwanie co będzie dalej. DD już nie było, lęki poszly w niepamięć. Zaraz później dopadła mnie taka senność, że trudno było z nią wytrzymać. Praktycznie przespałem cały tydzień, zasypiałem na stojąco, na siedząco, żonie mówiłem, że to resztki grypy, ale grypy już dawno nie było, po prostu spałem i miałem mega sny. Nigdy wcześniej nie miałem tak długich, realistycznych kilkugodzinnych snów. Ale były one zadziwiająco spokojne! Spałem i płakałem na zmianę. Nie mogłem oglądać filmów, bo każda scena przyprawiała mnie o łzy! Kiedy się wreszcie wyspałem uznałem, że jest jak dawniej. Mało tego, jest nawet lepiej, bo doceniam każdą chwilę. Każdy dzień, które marnowało mi dd teraz jest bez zaburzeń i jest piękny.
Ludzie to naprawdę mija! I może minąć nagle, w najmniej spodziewanym momencie. Tak po prostu. Tak nagle jak nagle się pojawiło. I wiecie co? Nie będę oryginalny, ale taką mam własnie każdego dnia myśl: CZEGO JA SIĘ DO CHOLERY BAŁEM?
no
i stał się cud! DD zniknęło! Lęki zniknęły, nocne budzenie się i walenie serducha też. Dwa tygodnie to może krótko na taką radość, ale od dwóch tygodni moje życie jest normalne, a myśli piękne i spokojne. Opiszę Wam dokładnie co się działo.
Zaczęło się od przedziwnego snu, miałem duże problemy z zasypianiem przez nerwicę, spałem napięty jak struna i budziłem się w nocy. Jakieś trzy i pół tygodnia temu moje dziecko się rozchorowało, dwulatki są wtedy strasznie marudne. Byłem słaby, więc położyłem się z nim do łóżka, głaskałem, żeby zasnął. Zasnąłem razem z nim i wtedy poczułem się ciężki jak słoń! Miałem wrażenie, że zapadam się w łóżko, po czym się obudziłem. Ale myślałem, że śpię! W tym czasie przyśniło mi się, że mój mózg zamienił się w głaz, ten głaz tak obciążał mi głowę, że nie mogłem podnieść jej z poduszki. Gdy się "obudziłem" otworzyłem oczy i zobaczyłem na poduszce moją głowę z wielkim głazem w środku!!! Oczywiście wpadłem w panikę, a jakże! Stwierdziłem, że na bank mam schizofrenię, albo jeszcze coś gorszego. Pamiętam tylko, jak pomyślałem, że muszę pozbyć się tego głazu za wszelką cenę. Przysnąłem jakby lekko pogodzony z tą myślą, ale rano obudziłem się z ciężką deprechą. Przez kilka kolejnych dni chodziłem tak maksymalnie przygnębiony, że nie miałem siły ani ochoty na nic. Poczułem zmęczenie własnym zmęczeniem, w pracy snułem się nie myśląc o niczym, dziecku dawałem syropki i łapałem zawiechy na kilka minut. Odpływałem patrząc w dal i nie myśląc o niczym. W końcu dopadła mnie grypa, zaraziłem się od dziecka. Z grypą dd tak się mieszało, że chorobę przeszedłem bardzo ciężko. W klacie mnie dusiło, serce skakało do góry, puls mi zapierniczał. W piątek 27 marca miałem dd, miewałem je reguralnie co drugi dzień. W sobotę miałem wylot do Irlandii na mecz, do Dublina. Byłem przerażony, ale nie mogłem zawieść. Łyknąłem leki na grypę, a mam straszną fazę na leki, wpadałem w panikę kiedy miałem wziąć jakąś pigułę. Gorączka lekko puściła, ale grypa nie. Kumpel wiózł mnie na lotnisko, dwie godziny jazdy, ciągle coś opowiadał, a ja się zawiesiłem. To samo przed odprawą i w poczekalni przed odlotem. Patrzyłem i oddychałem. Nic więcej. Jak kukła. Chyba pierwszy raz w życiu poczułem, że mem gdzieś co inni o mnie myślą. Czułem za to przyjemne uczucie w żebrach, czułem że się rozluźniałem, a w głowie rozlewał się spokój. Ludzie przed lotem czują stres, ja miałem kompletnie wyjebane na wszystko! Poddałem się temu uczuciu i w samolocie przysnąłem. W niedzielę był mecz, położyłem się wieczorem i poczułem znajome rozdygotanie, pomyślałem, że nie mogę zrobić trzody, bo nie jestem u siebie, jestem dorosły i tak dalej. Rozdygotanie zniknęło i zasnąłem. Spałem jak dziecko pierwszy raz od roku! A rano? Obudziłem się bez dd i bez grypy! To był szok, ale nie napalałem się. Cały dzień był szykowaniem się na dojechanie na stadion, starałem się być spokojny. Na meczu było super, zimno, ale wesoło. W poniedziałek powrót i oczekiwanie co będzie dalej. DD już nie było, lęki poszly w niepamięć. Zaraz później dopadła mnie taka senność, że trudno było z nią wytrzymać. Praktycznie przespałem cały tydzień, zasypiałem na stojąco, na siedząco, żonie mówiłem, że to resztki grypy, ale grypy już dawno nie było, po prostu spałem i miałem mega sny. Nigdy wcześniej nie miałem tak długich, realistycznych kilkugodzinnych snów. Ale były one zadziwiająco spokojne! Spałem i płakałem na zmianę. Nie mogłem oglądać filmów, bo każda scena przyprawiała mnie o łzy! Kiedy się wreszcie wyspałem uznałem, że jest jak dawniej. Mało tego, jest nawet lepiej, bo doceniam każdą chwilę. Każdy dzień, które marnowało mi dd teraz jest bez zaburzeń i jest piękny.
Ludzie to naprawdę mija! I może minąć nagle, w najmniej spodziewanym momencie. Tak po prostu. Tak nagle jak nagle się pojawiło. I wiecie co? Nie będę oryginalny, ale taką mam własnie każdego dnia myśl: CZEGO JA SIĘ DO CHOLERY BAŁEM?
no
-
- Odburzony i pomocny użytkownik
- Posty: 58
- Rejestracja: 12 stycznia 2015, o 15:00
Wielkie Gratkiiii dla Ciebie Jak dlugo miales dd ??
Kto nie ma odwagi do marzeń, nie będzie miał sił do walki.
Chialam sie podzielic ze doszlam do siebie. Wyleczylam sie --- autor Ewcia
Chialam sie podzielic ze doszlam do siebie. Wyleczylam sie --- autor Ewcia
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 94
- Rejestracja: 22 marca 2015, o 12:03
Congratulations za wytrwałość!!
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 27
- Rejestracja: 24 sierpnia 2014, o 09:32
Ponad rok, ale mam bardzo stresującą pracę. Bez niej pewnie bez niej byłoby krócej. Każde dd przebiega indywidualnie. Jeszcze niedawno szukalem rad na forum. Teraz sam moge je dawac. To naprade mija. Powoli i etapami, ale mija.
- Kamień
- Odburzony i pomocny użytkownik
- Posty: 1458
- Rejestracja: 24 września 2013, o 14:47
Gratuluję Mam cicha nadzieje, że wkrótce też napisze taki post
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 27
- Rejestracja: 24 sierpnia 2014, o 09:32
Kamień, a od kiedy to masz? I na jakim jesteś etapie z 25 stopniowej skali?
- Kamień
- Odburzony i pomocny użytkownik
- Posty: 1458
- Rejestracja: 24 września 2013, o 14:47
Sam ta skalę wymyśliłem, a nie wiem na którym xd hm. 23 xd
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 27
- Rejestracja: 24 sierpnia 2014, o 09:32
To niedługo Cię puści
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 27
- Rejestracja: 24 sierpnia 2014, o 09:32
Wierz mi, że jeszcze kilka miesięcy temu na samą myśl o takim wyjeździe dostałbym ataku paniki Albo w samolocie zrobiłbym jazdę Nie, nawet po tych schodach bym nie wszedł. Ścięłoby mnie z nóg i tyle. Pod koniec marca było już na tyle dobrze, że mogłem w taką trasę się wybrać. Miałem dd, ale nie robiłem z tego już afery i starałem się żyć normalnie, aż nagle puściło Minął dzień od napisania tego postu i u mnie nadal ok. Normalnie. Bez stresu. Ale wiesz co? To buczenie samolotu przez dwie i pół godziny tak mnie uspokajało jak kołysanka dziecko
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 27
- Rejestracja: 24 sierpnia 2014, o 09:32
Na sto procent będziesz mogła
- mary36
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 86
- Rejestracja: 18 marca 2015, o 16:47
Wygląda na to, że wskoczyłeś na drogę normalności i teraz jak już wiesz, że można to nerwica goowno Ci zrobi nawet jeśli nie powiedziała ostatniego słowa. Gratuluję
... jeśli nie potrafisz znieść mnie kiedy jestem najgorsza, to cholernie pewne, że nie zasługujesz na mnie, kiedy jestem najlepsza. MM