
Od 4 klasy podstawówki zmagam się z derealizacją. Czuje czasami jakbym był w innym świecie, wątpię w istnienie ludzi/przedmiotów/sytuacji etc.
Mam dość intensywne tiki nerwowe, nigdy nie byłem zdiagnozowany jako Tourete.
Kilka lat temu dostałem czegoś w stylu ataku padaczki za kółkiem - dwa tygodnie leżałem w szpitalu.
Dwa tygodnie temu odebrałem pozytywny wynik na covid. Dzisiaj mija moja izolacja, czuje się okropnie. Obawiam się bardzo wyjścia z domu, podczas w.w ataku byłem bardzo mocno roztrzepany, zderealizowany i za każdym razem kiedy mi się to napietrza dostaje stanów lękowych, hiperwentylacji... Po prostu panikuje.
Po covidzie jest mi dużo gorzej, jestem bardziej nerwowy i bardziej zderealizowany.
Ciężko wybudzić mi się ze snu - jak wstaje czuje się najpodlej na świecie.
Lekarz 1 kazał mi za 200zł miesięcznie głęboko oddychać jak będę miał stan lekowy.
Lekarz 2 przypisał mi antydepresanty i pregabaline (po pregabie zacząłem spać chociaż normalnie, wcześniej męczyła mnie gonitwa myśli)
Antydepresanty odstawiłem, szkoda mi wątroby a i tak nie widziałem żadnych efektów.
Lekarz 3 (ten już zadał kilka pytań) doradził mi ćwiczenie mindfulness. Czasami korzystam, może i trochę pomaga ale mam wrażenie, że problem jest gdzie indziej.
Po wizycie w szpitalu zdiagnozowali mnie jako zdrowego z naciskiem na to, żeby zadbać o nerwy.
Przez to,że nie wiem co jest powodem też panikuje bo nie jestem w stanie uniknąć nerwowki i derealizacji.
Przez derealizację wpadam w depresję. Niszczy mi życie. Obawiam się, że za jakiś czas będę musiał przestać wykonywać swój zawód

Czas na moje pytanie - do kogo się udać? Gdzie iść, żeby nie usłyszeć znowu tych bzdurnych porad a zaczac to kurestwo leczyć? Albo chociaż zdiagnozować...? Pieniądze nie grają zupełnie roli, zapłacę ile trzeba, chce się tylko tego pozbyć albo chociaż zminimalizować.
Wesołych nerwicowych świąt życzę i dużo zdrowia, bo tylko ono jest ważne!