Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Dlaczego objawy stają się chroniczne? - dzień 36

Materiały użytkowników, którzy stworzyli ciekawy materiał ale nie w takiej ilości aby stworzyć im osobny dział.
Regulamin forum
Uwaga! Attention! Achtung! 注意广告!
Ten dział poświęcony jest materiałom forumowym, służą one "do odczytu" czyli nabywania informacji i ewentualnie komentarza. Nie opisuj tu swojej historii, objawów i nie zadawaj pytań o zaburzenia.
Jeśli masz taką potrzebę przejdź na stronę główną forum - Kliknij - do sekcji FORUM DYSKUSYJNE, tam masz dostępnych wiele działów do rozmów, pytań itp.
ODPOWIEDZ
Cyprian94
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 98
Rejestracja: 19 maja 2023, o 18:13

9 lutego 2024, o 15:26

Większość ludzi z rozregulowanym układem nerwowym, która cierpi na jakieś choroby czy objawy, ma w swoim repertuarze pewne objawy, które są CHRONICZNE. Nawet jeśli takowych objawów nie ma - objawy przychodzą i odchodzą dosyć często - to możemy mówić, że ich STAN jest CHRONICZNY. To nie ma znaczenia, że masz 20 objawów ale żaden z nich nie trwa całą dobę - jedno jest pewne, Twój organizm jest w pewnym stanie pobudzenia, który stał się CHORNICZNY.

Dopóki masz jakiekolwiek objawy, możemy powiedzieć, że charakter Twojego cierpienia ma cechę chroniczności. Wtedy powstają pytania:

Dlaczego to trwa tak długo?
Dlaczego to nie mija?
Czy do końca życia będę cierpiał/ła?

Skąd w ogóle pomysł na ten post? Bo dużo mówi się o PRZYCZYNACH objawów i chorób. Ale ja bym to rozbił na mniejsze części. Uważam, że są przyczyny powstawania objawów, chorób i rozregulowania układu nerwowego i są przyczyny PODTRZYMYWANIA TYCH OBJAWÓW. A to CHOLERNIE WIELKA RÓŻNICA.

Ponieważ to co wywołało Twój stan: ciągły stres, silna trauma, konflikty, brak spełnienia i realizacji itd. - nie musi koniecznie powodować, że masz go po dwóch latach. Bardzo możliwe, że te stresory się zakończyły LUB bardzo możliwe, że te stresory nie są już tak ważne w kontekście objawów. O co dokładnie mi chodzi? Organizm dał Ci sygnał, że jest coś nie tak w Twoim życiu - abyś się tym zajął albo po prostu odpuścił, wyluzował, odpoczął. A ty zacząłeś się na maksa przejmować samymi objawami, które się pojawiły jako znak i alarm. W ten sposób Twój organizm ma nowy, silniejszy stresor - OBJAWY!

Po drugie organizm ma wielkie zdolności adaptacyjne więc skąd mamy pewność, że stresor, który wywołał objawy, je podtrzymuje? Może dopasowaliśmy się do sytuacji, zaakceptowaliśmy - wiemy co się stało. No właśnie, czym się różni stresor, który wywołał objawy od tego, który jest przedłuża? Różni je jedna rzecz: WĄTPLIWOŚCI. Tutaj przechodzimy do meritum.

Podejdźmy do tego bardziej schematycznie.

1. Przyczyny rozregulowania organizmu i układu nerwowego oraz pojawienia się chorób i objawów (PRZYCZYNA WYSTĄPIENIA): trudny okres w życiu; silny, długotrwały stres; trauma; konflikty; zaniedbanie ciała - brak snu, narkotyki itd.
2. Przyczyny trwania objawów w sposób chroniczny i braku regeneracji organizmu (PRZYCZYNA PODTRZYMANIA): WĄTPLIWOŚCI

Co kryje się pod słowem wątpliwości? Na przykład:

1. Nie wiem co mi dolega, nie rozumiem moich objawów.
2. Muszę być potwornie chory, lekarze muszą znaleźć przyczynę.
3. To nie możliwe, że lekarze mówią, że nic mi nie jest, te objawy są zbyt silne.
4. Lekarze stwierdzili, że mam chorobę / objaw X i że to jest nieuleczalne.
5. To musi być coś nie tak w moim ciele / organizmie.
6. To nie możliwe, że takie objawy są od chronicznego stresu.
7. Mamy XXI wiek, nie mówcie mi, że mam coś od stresu czy od "głowy"!.
8. Musi naprawdę coś poważnego mi dolegać skoro nawet postęp medycyny nie może tego wykryć.
9. To może jest genetyczne.
10. To trwa już zbyt długo - to musi być coś groźnego.
11. Mam ten objaw nawet gdy się nie stresuje, stres nie ma z z tym nic wspólnego!
12. No nie! Niemożliwe, że ten stan trwa tak długo. Mam rzadko wykrywalną chorobę i w dodatku nieuleczalną!

I inne...


Mówiąc prościej, to co wywołuje objawy to zewnętrzne stresory, które oczywiście generują wewnętrzne napięcie ale to, co podtrzymuje te objawy, to wewnętrzne napięcie spowodowane błędnymi przekonaniami, brakiem wiedzy i świadomości.


Fakty stojące za tą hipotezą:

1. Często gdy dostajemy objawów, to zapominamy o stresorach, które wywołały te objawy. Objawy są teraz często najgorszym i jedynym stresorem ("stresory nie są już tak ważne w kontekście objawów. Organizm dał Ci sygnał, że jest coś nie tak w Twoim życiu - abyś się tym zajął albo po prostu odpuścił, wyluzował, odpoczął. A ty zacząłeś się na maksa przejmować samymi objawami, które się pojawiły jako znak i alarm. W ten sposób Twój organizm ma nowy, silniejszy stresor - OBJAWY").
2. Możliwe, że stres, który rozregulował Twoje ciało już dawno minął lub się rozwiązał, a ty dalej tkwisz w objawach.
3. Pamiętajmy o zdolnościach adaptacyjnych naszego ciała. Stres, który na początku nas bardzo dotyka, po pewnym czasie już nie musi aż tak bardzo nas obciążać. Pewnie zapytasz dlaczego w takim razie nie adaptujemy się do objawów i nie mijają same? Pamiętajmy, że przy objawach jest masa wątpliwości, które opisałem wyżej więc trudno się zaadoptować do czegoś co przynosi tyle wątpliwości. PO DRUGIE GDY JUŻ ROZWIEJEMY TE WĄTPLIWOŚCI, TO CZĘSTO SIĘ DO OBJAWÓW W KOŃCU MOŻEMY ZAADOPTOWAĆ I WTEDY ONE MIJAJĄ :DD

Teraz żeby nikt nie zrozumiał mnie na opak. To nie jest tak, że nasze konflikty wewnętrzne, dzieciństwo, traumy nie są ważne... Są bardzo ważne ale uważam, że nie zawsze lub w ogóle nie są ważne na samym początku, dopóki trwają objawy. Według mnie na początku zawsze trzeba rozprawić się chronicznością objawów i przerwać koło aby POTEM móc przepracować swoje życiowe stresory - być może, to nas zabezpieczy przed nawrotami lub je ograniczy.

Oczywiście nie zawsze w 100% tak jest, ale uważam, że u większości osób na pewno. U mniejszości osób, nawet jeśli sporym problemem są także aktualne stresory, to i tak dużym predykatorem objawów są wątpliwości więc wtedy warto postawić równocześnie na działanie "na objawy" i działanie rozwiązujące nasze stresy, traumy i konflikty.

JEDNAK OSOBISĆIE UWAŻAM PO OBSERWACJI, ŻE WIĘKSZOŚĆ LUDZI MA NAJWIĘKSZY PROBLEM Z WĄTPLIWOŚCIAMI NA TEMAT OBJAWÓW i jest to jeden z najważniejszych, jeśli nie jedynych przyczyn chronicznego trwania Twoich objawów.

Zapytasz jak rozwiać wątpliwości?

Na pewno poprzez zdobycie wiedzy, obserwację siebie, zebranie dowodów, które dotyczą Ciebie. Jednak najważniejsze jest dotarcie do błędnych indywidulanie przekonań - tak zwanych zniekształceń poznawczych, które stoją za Twoimi wątpliwościami. Tutaj samemu może być ciężko to zrobić, być może nie obędzie się bez wsparcia psychologa czy terapeuty. Tylko tutaj może pojawić się problem, jeżeli trafisz na osobę, która nie ma szerszego spojrzenia na sprawę i kieruje się tylko zaburzeniami lękowymi i rozdziela to jasno od "chorób fizycznych". Najnowsza nauka pokazuje, że to nie jest takie czarno białe. Przecie ciało to jeden system więc na jakiej podstawie mówmy, że to jest od przeciążenia stresem i rozregulowania układu nerwowego, a tu już jest problem z narządem X? Czy w naszych ciałach są jakieś dwa systemy do leczenia chorób fizycznych i stresowych oddzielnie? Po drugie, co jest przyczyną, że narząd X podupada? Po trzecie, JAK JEDNOCZEŚNIE OBJAW MOŻE BYĆ PRZYCYZNĄ? :DD :DD :DD Trochę nielogiczne prawda?
Awatar użytkownika
Lady_Stardust
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 40
Rejestracja: 17 stycznia 2016, o 22:03

14 lutego 2024, o 12:28

Dobry wpis, tak właśnie jest w moim przypadku - utknęłam z objawami (w uproszczeniu zaciskanie jelit) trwającymi już 1,5 roku, które trwają w zasadzie całą dobę. Z pół roku zajęła sama diagnostyka i wykluczanie chorób. Nie ma chwili spokoju, bo standardowe leki na tego typu dolegliwości (dla ludzi z IBS etc) w moim przypadku nie działają 😎 Zastanawiam się w chwilach bezsilności nad SSRI.
Cyprian94
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 98
Rejestracja: 19 maja 2023, o 18:13

14 lutego 2024, o 14:40

Lady_Stardust pisze:
14 lutego 2024, o 12:28
Dobry wpis, tak właśnie jest w moim przypadku - utknęłam z objawami (w uproszczeniu zaciskanie jelit) trwającymi już 1,5 roku, które trwają w zasadzie całą dobę. Z pół roku zajęła sama diagnostyka i wykluczanie chorób. Nie ma chwili spokoju, bo standardowe leki na tego typu dolegliwości (dla ludzi z IBS etc) w moim przypadku nie działają 😎 Zastanawiam się w chwilach bezsilności nad SSRI.
Nie pozostaje nic innego jak wyregulować swoją fizjologie w ciele i układzie nerwowym.
Twiga
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 16
Rejestracja: 24 lutego 2023, o 15:09

14 lutego 2024, o 15:19

Cyprian, może masz jakieś wskazówki, lub magiczne sposoby 😉 jak tą fizjologię wyregulować?? Bo ja jestem przypadek oporny, i żadne metody na razie na mnie nie działają 😉
Awatar użytkownika
Lady_Stardust
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 40
Rejestracja: 17 stycznia 2016, o 22:03

14 lutego 2024, o 18:19

Cyprian94 pisze:
14 lutego 2024, o 14:40
Lady_Stardust pisze:
14 lutego 2024, o 12:28
Dobry wpis, tak właśnie jest w moim przypadku - utknęłam z objawami (w uproszczeniu zaciskanie jelit) trwającymi już 1,5 roku, które trwają w zasadzie całą dobę. Z pół roku zajęła sama diagnostyka i wykluczanie chorób. Nie ma chwili spokoju, bo standardowe leki na tego typu dolegliwości (dla ludzi z IBS etc) w moim przypadku nie działają 😎 Zastanawiam się w chwilach bezsilności nad SSRI.
Nie pozostaje nic innego jak wyregulować swoją fizjologie w ciele i układzie nerwowym.

Dokładnie, jak? Świadomość, leki (oprócz psychiatrycznych), fizjoterapia, suplementacja, troska o dietę - brak skuteczności. Etap wkręcania już dawno zamknięty, daleka jestem od leżenia i użalania się nad sobą, ale cos się „zacięło”, nie wiem 🤷🏻‍♀️ W zasadzie nie biorę (jeszcze) SSRI na te objawy tylko dlatego, że nie chcę sobie mieszać w neuroprzekaźnikach, bo nastrój mam stabilny i „żal” mi się faszerować „tylko” z powodu somatów.
Cyprian94
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 98
Rejestracja: 19 maja 2023, o 18:13

15 lutego 2024, o 08:51

Lady_Stardust pisze:
14 lutego 2024, o 18:19
Cyprian94 pisze:
14 lutego 2024, o 14:40
Lady_Stardust pisze:
14 lutego 2024, o 12:28
Dobry wpis, tak właśnie jest w moim przypadku - utknęłam z objawami (w uproszczeniu zaciskanie jelit) trwającymi już 1,5 roku, które trwają w zasadzie całą dobę. Z pół roku zajęła sama diagnostyka i wykluczanie chorób. Nie ma chwili spokoju, bo standardowe leki na tego typu dolegliwości (dla ludzi z IBS etc) w moim przypadku nie działają 😎 Zastanawiam się w chwilach bezsilności nad SSRI.
Nie pozostaje nic innego jak wyregulować swoją fizjologie w ciele i układzie nerwowym.

Dokładnie, jak? Świadomość, leki (oprócz psychiatrycznych), fizjoterapia, suplementacja, troska o dietę - brak skuteczności. Etap wkręcania już dawno zamknięty, daleka jestem od leżenia i użalania się nad sobą, ale cos się „zacięło”, nie wiem 🤷🏻‍♀️ W zasadzie nie biorę (jeszcze) SSRI na te objawy tylko dlatego, że nie chcę sobie mieszać w neuroprzekaźnikach, bo nastrój mam stabilny i „żal” mi się faszerować „tylko” z powodu somatów.
Twiga pisze:
14 lutego 2024, o 15:19
Cyprian, może masz jakieś wskazówki, lub magiczne sposoby 😉 jak tą fizjologię wyregulować?? Bo ja jestem przypadek oporny, i żadne metody na razie na mnie nie działają 😉



Twiga i Lady_Stardust miałem plan na inne wpisy ale kolejny post mogę zrobić o tym, jakie są potencjalne przyczyny braku powrotu do zdrowia. Natomiast szybko odpowiadając tutaj:

1. To co opisałem wyżej w tym poście - WĄTPLIWOŚCI. Z tym, że tutaj rzuciłem ogólnie hasełko i uciekłem :DD Ale rozwinięcie wątpliwości to kolejna królicza nora, dlatego na razie nie rozwijałem tego tematu szczegółowo. Wątpliwości mają kilka poziomów i można "utknąć" na jednym z nich. Zaznaczam, że "ogarnięcie" samodzielnie wątpliwości nie zawsze jest skuteczne. I tutaj przy okazji napiszę jedną ważna rzecz, która tyczy się całego wychodzenia z objawów i chorób. Uważam, że 100% ludzi nie wróci do zdrowia tylko samodzielnie. Według mnie będą w tej puli osoby, którym zajmie to bardzo dużo czasu albo po prostu będą one potrzebowały wsparcia - terapeutę, psychologa, przewodnika, nazwij to jak chcesz. Dlatego zdaje sobie sprawę, że wiedza jaką przekazuje np. Hewad czy Wiktor, czy chociażby moja nie wyciągnie wszystkich z tego stanu. Musimy być realistami. Niektórzy BĘDĄ POTRZEBOWALI INDYWIDUALNEGO PODEJŚCIA. Ale za to uważam, że na pewno wszystkim może pomóc w jakimś procencie.

2. Nie upłynęła jeszcze odpowiednia ilość czasu. Nie znam Was więc nie znam Waszej historii. Ale jest to potencjalny czynnik. Czas liczymy zawsze od pełnego przekonania i akceptacji tego skąd się wzięły moje objawy i zaczęcia robienia czegoś w kierunku wyzdrowienia. Dopóki nie pracujecie nad wyciszeniem samych siebie oraz dalej wierzycie w błędne diagnozy, które w większości nie są wyjaśnieniem Waszych objawów a tylko są kolejnymi objawami - słynne tłumaczenie objawu objawem - to zegar stoi w miejscu.

3. Co dzieje się aktualnie w Twoim życiu? Może coś Was przytłacza? Być może najpierw trzeba posprzątać swoje życie. Tutaj praca z aktualnymi stresorami i emocjami. Może samemu także być ciężko to zrobić.

4. Silna trauma z przeszłości, która utrzymuje Was układ nerwowy w ciągłym napięciu. Być może trzeba zrobić ukłon do przeszłości i tam również posprzątać. Tutaj znów będzie potrzebna osoba trzecia, terapeuta.

5. Brak odpowiednich zasobów organizmu do wyzdrowienia - mówiąc najprościej styl życia. Niektórzy muszą bardziej zadbać o siebie - odpowiednie podejście do diety, sportu, suplementów, snu, przebywania w naturze i na dworze, ograniczanie technologii itd. Tylko znów. Można to wszystko wprowadzić ale czy nie będzie Cię to nadmiernie stresowało? Trzeba zrobić to powoli i przede wszystkim wypracować do tego ODPOWIEDNIE PODEJŚCIE.

6. Za bardzo starasz się wyzdrowieć. Im bardziej do czegoś będziesz dążyć, tym mniej tego dostaniesz. Zrobię jeszcze wpis o ważnym eksperymencie pod nazwą "białe niedźwiedzie".

Przyczyn może być więcej i zrobię o tym wpis. Bardziej je rozszerzę.
Twiga
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 16
Rejestracja: 24 lutego 2023, o 15:09

15 lutego 2024, o 09:52

Ja to będzie wypisz, wymaluj punkt 6. Bo faktycznie resztę staram się wykonać perfekcyjnie, za perfekcyjnie 😉 Twój wpis dal mi właśnie to poczucie,, idę sobie idę... aż tu nagle, Kaśka! Gdzie Ty idziesz,, :hehe: czasem człowiek tak się zakręci, że prostych rzeczy nie widzi. Dziękuję za tą odpowiedź, będę pracować nad wyluzowaniem :D
Cyprian94
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 98
Rejestracja: 19 maja 2023, o 18:13

15 lutego 2024, o 14:02

Twiga pisze:
15 lutego 2024, o 09:52
Ja to będzie wypisz, wymaluj punkt 6. Bo faktycznie resztę staram się wykonać perfekcyjnie, za perfekcyjnie 😉 Twój wpis dal mi właśnie to poczucie,, idę sobie idę... aż tu nagle, Kaśka! Gdzie Ty idziesz,, :hehe: czasem człowiek tak się zakręci, że prostych rzeczy nie widzi. Dziękuję za tą odpowiedź, będę pracować nad wyluzowaniem :D
Myślę, że większość ma punkt 6 nawet jeśli inne powody współwystępują. Punkt 6 to częste zjawisko i często nie zauważone.
ODPOWIEDZ