Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Dlaczego się nie odburzam

Pozostałe ciekawe treści dla, których obecnie nie został stworzony osobny dział.
Regulamin forum
Uwaga! Attention! Achtung! 注意广告!
Ten dział poświęcony jest materiałom forumowym, służą one "do odczytu" czyli nabywania informacji i ewentualnie komentarza. Nie opisuj tu swojej historii, objawów i nie zadawaj pytań o zaburzenia.
Jeśli masz taką potrzebę przejdź na stronę główną forum - Kliknij - do sekcji FORUM DYSKUSYJNE, tam masz dostępnych wiele działów do rozmów, pytań itp.
Katja
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 1179
Rejestracja: 23 września 2019, o 00:43

13 kwietnia 2021, o 14:24

Często na forum padają stwierdzenia typu: robię wszystko co trzeba i jak trzeba i się nie odburzam, ba jest coraz gorzej, dlaczego?
Powodów może być wiele, ale wspomne tutaj o tych najczęściej moim zdaniem spotykanych. Może dla kogoś będzie to jakąś wskazówką.

1. Wcale nie robisz wszystko co trzeba i jak trzeba

To najczęściej występujący powód obejmujący jakieś 90% żalpostów o tym, że odburzanie nie działa, że do dupy z tym wszystkim, robię co trzeba a kij z tego jest. Otóż najczęściej jest tak, że jednak nie robisz wszystkiego co trzeba i jak trzeba, co więcej jakaś część osób z tej grupy dalej nie przyswoiła sobie podstaw co widać, słychać i czuć. I żeby nie było, że się mądrala znalazła to sama długi czas byłam w tej grupie tyle, że nie pisałam żalpostów ( tutaj dzieciństwo się kłania dlaczego ). Owszem coś tam się starałam ignorować, coś tam akceptować, coś przepuszczać, ale tak naprawdę nie było tego właściwego zrozumienia całości ( to trzeba sobie pierdyknąć dużymi literami gdzieś na ścianie, że zaburzenia nie rozbieramy na atomy tylko patrzymy na całość, nie zajmujemy się poszczególnymi objawami, tylko patrzymy szerzej ) , nie było zrozumienia że nawyki zmienia się głównie w działaniu, w konsekwencji, w tym, że aż Cię ciągnie żeby odpierdzielić tą samą manianę ( niekoniecznie na forum bo możesz ją odwalać w swojej głowie ) co i zawsze ale zaciskasz japę ( mentalną również ) i działasz jak należy i to nie dlatego, że pół forum zapewniło Cię już, że nie pierdykniesz jednak na ten zawał czy inne gówno, tylko dlatego, że rozumiesz już ten stan i wiesz po co to robisz i robisz to pomimo wątpliwości, a nie dlatego, że już się ich pozbyłeś. I teraz ważna sprawa bo zauważyłam, że szczególnie panowie rozumieją to tak, że teraz to co by się nie działo twardo stoisz, żadnego pieszczenia się ze sobą tylko jesteś wojwnikiem albo miękiszonem. A to nie o to chodzi. Ignorowanie objawów i postawa normalnościowa służą temu żebyś nie nadawał objawą nadmiernego znaczenia, żeby nie dominowały one w Twoim życiu, żebyś nie ograniczał się we wszystkim z uwagi na zaburzenie, ale to nie oznacza, że nie możesz się położyć, odpocząć, darować sobie trening jak nie masz siły, albo ćwiczyć trochę lżej. Zaburzenie to jest jednak stan w którym możesz być zmęczony, osłabiony itd ale traktuj to normalnie, nie musisz leżeć plackiem cały dzień umierając co godzinę, ale też nie musisz latać cały dzień jak poparzony bez chwili wytchnienia. Obie postawy i nadmiernego wycofania z uwagi na objawy i pobudzenia, że musisz działać są tak naprawdę tak samo neurotyczne.
Często osoby które się odburzają po początkowej lekturze forum wpadają w euforię, że no prosta sprawa teraz tylko akceptujemy, ignorujemy i lecimy z koksem, a potem kurw* mać czemu to nie działa. No nie działa, bo to nie jest takie proste, bo przeciążony i rozgregulowany system nerwowy nie regeneruje się w kilka dni ( rozwalałeś/łaś go też dłużej niż przez jeden wieczór ) , a zanim sie nie zregeneruje to zapewni Ci mnóstwo "atrakcji", a Ty wiele razy zareagujesz na te "atrakcje" podkręcający tylko ten stan. To nie jest tak, że wytrzymasz jakiś czas bez darcia japy na całe forum czy inne miejsce jak Ci źle i minie. Tym bardziej, że większość z nas wcale nie akceptuje i ignoruje objawy tylko łaskawie je przeczekuje obrażona na cały świat ( coś w tym stylu tylko zamień dietę na odburzanie https://besty.pl/4023587 )

2. Czas.

Bywa i tak, że działasz w miarę ok, ale do pewnych rzeczy potrzebny jest czas. To jak z nauką czegokolwiek, jak z pracą nad czymkolwiek, czasami potrzebny jest po prostu czas, pewne rzeczy przychodzą etapami, po zrozumieniu innych rzeczy i tak samo jest przy odburzaniu. Z własnego doświadczenia wiem, że wpisy w dziale materiały warto czytać na różnych etapach wychodzenia z zaburzenia ponieważ Wasze zrozumienie ich się zmienia w zależności od momentu w którym jesteście. Inaczej myśli się w stanie bardzo silnego lęku, a inaczej gdy lęk trochę opada, dlatego pewne rzeczy przychodzą z czasem.

3. Stresy, presje, złe postawy

Czasem jest też tak, że działasz w miarę ok jeśli chodzi o samo zaburzenie, ale wciąż nie zrozumiałeś jeszcze do końca co u Ciebie generuje ciągły stres i doprowadza do przeciążenia systemu nerwowego. I nie mam teraz na myśli tego, że masz wymienić mamę, tatę, żonę, męża, pracę, dzieci czy psa żeby się odburzyć, tylko to żeby przyjrzeć się swoim postawą wobec różnych spraw i względem samego siebie, czy tutaj nie ma generatora ciągłego napięcia i przeciążania systemu nerwowego. Czy sam sobie nie robisz kreciej roboty z jednej strony działając w miarę ok jeśli chodzi o samo zaburzenie, ale wciąż nie rozumiejąc całości tego wszystkiego co się z Tobą dzieje. I nie mam tu na myśli jakieś szalonej psychoanalizy na seansie spirytystycznym u samego Freuda, tylko mam na myśli zrozumienie tego o czym pisze większość odburzonych, że zluzowali w pewnych tematach, że odpuścili pewne sprawy, zmienili podejście do pracy, przeszłości, rodziny, siebie. I uwaga to też nie dzieje się w 1 dzień, że sobie pomyślimy i już zachodzą zmiany, bo tu też trzeba trochę konsekwencji ale i wyrozumiałości do siebie i czasu żeby zmienić nawyki. Niby oczywiste, a wcale nieoczywiste.

4. Życie odburzaniem

Tutaj przodują osoby w typie perfekcjonisty, często z OCD. Co to od rana do wieczora maglowanie forum, albo innych miejsc w tych teamatach, wszystko rozpisane, zaanalizowane codziennie po milion razy, każdy dzień to jedno wielkie pilnowanie odburzenia, pilnowanie czy robie wszystko jak należy, sprawdzanie, upewnianie się, że na pewno sie odburzam, czy na pewno robię co trzeba i jak trzeba i kiedy trzeba i jedym zdaniem robię wszystko to co wpędziło mnie zaburzenie tyle, że z odburzaniem. Dokładnie to co będzie mnie utrzymywać dalej w tym stanie, bo nie mogę odpuścić kontroli. Odburzanie to nie jest coś przy czym masz pracować od rana do zmroku niczym saper który myli się tylko raz, nie zostawiając miejsca na nic innego, przeciwnie odburzanie to jest tak naprawdę nauka porzucania kontroli nad rzeczami nad którymi i tak tej kontroli nie masz. To jest tak jak już pisałam w moich wcześniejszych wpisach pogodzenie się z natura życia, z jego nieprzewidywalnością i niepewnością, to jest zgoda na to wbrew neurotycznym tendencją, które wyrobiliśmy sobie z różnych powodów, bo kontrolować siebie/innych/rzeczywistość.


Pozdrawiam wszystkich serdecznie :friend:
https://www.czlowiekczujacy.pl

Niestety nie jestem w stanie odpowiadać na wszystkie wiadomości na priv, dlatego zrobiłam bloga.
Żakuj1497
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 423
Rejestracja: 28 lutego 2021, o 16:18

13 kwietnia 2021, o 15:47

: )
maggie2223
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 251
Rejestracja: 28 stycznia 2020, o 08:55

14 kwietnia 2021, o 15:13

dziekuję!!!
Dayan
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 137
Rejestracja: 5 sierpnia 2017, o 22:01

14 kwietnia 2021, o 15:37

Jeszcze bym dodał jeśli mogę, że odburzanie to trudna droga, bo pełna potrzeby bycia często świadomym i dużej ilości różnych emocji, które aż szaleją kiedy naprawdę się odburzasz.
Mnie udało się odburzyć z zok, a uważam je za zaburzenie trudne, bo wali wszystko i myśli ale przede wszystkim uczucia i przekonania, prawie całkowita wiara w myśl i jedynie jedna tysięczna logiki. Kiedy zacząłem pierwsze racjonalizacje to emocje szalały, potem odpuszczanie jak racjonalizacja trochę wzrosła, to szalały ponownie. Terapia to była dla mnie jak droga krzyżowa i to długa, ale nie ma mowy żebym się bez tego odburzył, bo już wcześniej próbowałem inaczej i to wszystko było czasowe i uspokajające albo pod wpływem sugestii.
Katja
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 1179
Rejestracja: 23 września 2019, o 00:43

14 kwietnia 2021, o 17:06

Dayan pisze:
14 kwietnia 2021, o 15:37
Jeszcze bym dodał jeśli mogę, że odburzanie to trudna droga, bo pełna potrzeby bycia często świadomym i dużej ilości różnych emocji, które aż szaleją kiedy naprawdę się odburzasz.
Mnie udało się odburzyć z zok, a uważam je za zaburzenie trudne, bo wali wszystko i myśli ale przede wszystkim uczucia i przekonania, prawie całkowita wiara w myśl i jedynie jedna tysięczna logiki. Kiedy zacząłem pierwsze racjonalizacje to emocje szalały, potem odpuszczanie jak racjonalizacja trochę wzrosła, to szalały ponownie. Terapia to była dla mnie jak droga krzyżowa i to długa, ale nie ma mowy żebym się bez tego odburzył, bo już wcześniej próbowałem inaczej i to wszystko było czasowe i uspokajające albo pod wpływem sugestii.
Myślę, że odburzenia to dość indywidualana sprawa i nie ma co z góry nastawiać każdego na Bóg wie jakie trudy ;) bo zdarzały się tutaj już posty w rodzaju, że no musi być mega ciężko inaczej znaczy, że się nie odburzam.
Ale rzeczywiście jeśli zaburzenia już trochę trwa i nieco się ono nam rozbudowało to warto tak jak piszesz zdawać sobie sprawę, że może nie być to łatwa droga, możemy cierpieć i może to trochę potrwać zanim nasz stan emocjonalny zrozumie, że nic nam nie zagraża.
https://www.czlowiekczujacy.pl

Niestety nie jestem w stanie odpowiadać na wszystkie wiadomości na priv, dlatego zrobiłam bloga.
limonka7
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 89
Rejestracja: 22 lipca 2018, o 11:58

15 kwietnia 2021, o 11:14

Ostatni punkt mega wazny!!! tak sie skupialam zeby robic WSZYSTKO DOBRZE ze nie zauwazylam ze to skupienie dodatkowo nakreca zaburzenie :)
To co najbardzije mi pomoglo to tak naprawde to zluzowanie gumy w gaciach :D :D
Livi
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 60
Rejestracja: 24 marca 2021, o 14:00

15 kwietnia 2021, o 21:28

Jak porzucić kontrolę np. nad ciąglym bólem głowy i hukiem, gwizdem, piskiem w uszach-głowie 24h trwa to od ok. 20 stycznia - po lekach podgłośniło się i doszły nowe, a lekarz nie zmienił. Głowa w sobotę pierwszy raz nie bolała, ale była badal ciężka. DD ciągłe 24h, przeszłość za mgłą itp. Od "szumów" wydaje mi się jakby głowa aż drżała. Oderwało mnie od życia, zajeć itd. Chodzę do pracy na 3-4h i nawet mało kiedy gotuję i sprzątam.
Dayan
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 137
Rejestracja: 5 sierpnia 2017, o 22:01

16 kwietnia 2021, o 02:56

Katja pisze:
14 kwietnia 2021, o 17:06
Dayan pisze:
14 kwietnia 2021, o 15:37
Jeszcze bym dodał jeśli mogę, że odburzanie to trudna droga, bo pełna potrzeby bycia często świadomym i dużej ilości różnych emocji, które aż szaleją kiedy naprawdę się odburzasz.
Mnie udało się odburzyć z zok, a uważam je za zaburzenie trudne, bo wali wszystko i myśli ale przede wszystkim uczucia i przekonania, prawie całkowita wiara w myśl i jedynie jedna tysięczna logiki. Kiedy zacząłem pierwsze racjonalizacje to emocje szalały, potem odpuszczanie jak racjonalizacja trochę wzrosła, to szalały ponownie. Terapia to była dla mnie jak droga krzyżowa i to długa, ale nie ma mowy żebym się bez tego odburzył, bo już wcześniej próbowałem inaczej i to wszystko było czasowe i uspokajające albo pod wpływem sugestii.
Myślę, że odburzenia to dość indywidualana sprawa i nie ma co z góry nastawiać każdego na Bóg wie jakie trudy ;) bo zdarzały się tutaj już posty w rodzaju, że no musi być mega ciężko inaczej znaczy, że się nie odburzam.
Ale rzeczywiście jeśli zaburzenia już trochę trwa i nieco się ono nam rozbudowało to warto tak jak piszesz zdawać sobie sprawę, że może nie być to łatwa droga, możemy cierpieć i może to trochę potrwać zanim nasz stan emocjonalny zrozumie, że nic nam nie zagraża.
W swoim poście odniosłem się bardziej do ZOK i nie wierzę w to, że wyjście z ZOK, ale wyjście takie, w którym tego nie ma, będzie możliwe bez Bóg wie jakich trudów. Jest to oczywiście moje zdanie, ale nie widziałem postów odburzonych z nerwicy natręctw, które by pisały, że poszło łatwo i gładko. Kiedy ktoś wkręca się, że musi mocno walić bo inaczej się źle odburza, to znaczy, że i tak się nie odburza, bo nie widzi tego, że to są natrętne myśli. Dlatego nie jest to powodem, aby nie pisać prawdy o wysiłku, który trzeba włożyć w pracę nad sobą, bo ten w wypadku nerwicy natręctw będzie prawdopodobnie potrzebny ogromny.
Dodatkowo lepiej nastawić się na trudy, niż na szybkie wyjście bo to właśnie to odpowiada za prawie wszystkie punkty, które opisałaś.
szpagat
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 436
Rejestracja: 25 września 2015, o 13:30

16 kwietnia 2021, o 11:01

Dayan, a ja myśle, ze to nie jest wcale takie trudne jak się w końcu załapie o co chodzi. Bo ja sama miałam natretne myśli trzy lata, i niby wiedziałam co robić, czytałam, miałam świadomość i nie robiłam tego co potrzeba, wiec jak to liczyć? Bo po tym czasie jak w końcu ZROZUMILAM, ze nie robię tego co potrzeba to już nie okazało się być takie trudne, w końcu nauczyłam się przepuszczać myśli, nie reagować na nie itp. I tak trzeba robić z każdym objawem. Owszem, teraz mam kryzys i musiałam sobie przypomnieć jak to robiłam kiedyś z dobrym efektem, aby teraz ten efekt tez osiągnąć, ale uważam, ze nie ma co nakręcać ludzi, ze to teraz będzie trwało piec lat, bo efekty mogą być szybkie, jeśli w końcu się ZROZUMIE o co chodzi.
Dayan
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 137
Rejestracja: 5 sierpnia 2017, o 22:01

17 kwietnia 2021, o 15:07

Nakręcać ludzi? Przecież ja wyszedłem z Zok i wiem już, że można i to piszę, więc czym nakręcać? Tym, że napisałem o trudności w pracy nad sobą? Co jest z wami i czy macie zaburzenia za sobą, ale tak całkiem?
Bo być może to, co piszecie to właśnie wasz strach przed tym, że aby z tego wyjść to trzeba bardzo mocno poddać się zaburzeniu i przez to przecierpieć pewien czas. Nie wiem tego i nie zarzucam, że tak jest, ale piszecie jakbyście same próbowały się przekonać, a przecież macie zaburzenia przez długie okresy z tego co widzę, więc przyznacie, że mało to ma sensu i po co udawać, że to jest prostsze, niż jest naprawdę?
Kiedy byłem w trakcie pracy nad Zok utrzymywałem też kontakty z innymi, którzy też tego próbowali i każdy z nich przechodził trudności, więc dlaczego mam pisać inaczej, skoro to jest powszechne, a nie na odwrót?
Szpagat ten okres moim zdaniem powinnaś liczyć w całości, bo żebyś mogła zrozumieć, jak to przepuszczać i zostawiać, to najpierw musiałaś przejść, pierwszy dłuższy okres błędów i ja tak samo. Łatwiej jest liczyć pracę nad sobą od czasu kiedy się zrozumiało, ale nie bez powodu nie zrozumiałaś od razu, a musiałaś to przejść. Myślisz, że inni to zrozumieją od razu przy poważniejszych zaburzeniach takich, jak Zok, czy OCD? Nie zrozumieją, bo na to potrzeba czasu, prób i błędów.
Dlatego chyba lepiej na początku mieć wiedzę, że może być trudniej i dłużej, niż odwrotnie, a jeśli będzie to krócej, to super i w czym problem? Złe podejście na początku powoduje te wymienione wyżej punkty i błędy, a to też wiem, bo przeszedłem je wszystkie i w większości przez zły pogląd na odburzanie jako przyjemniejsze oraz szybsze, niż jest w rzeczywistości.
Klaudiaaa
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 61
Rejestracja: 20 września 2019, o 10:31

17 kwietnia 2021, o 16:33

Może to nie temat dla takich rozważań, ale czy tak naprawdę samo przepuszczanie myśli i ich obserwowanie będzie dobrym celem dla każdego? Moja przygoda z odburzaniem zaczęła się od właśnie przepuszczania myśli i życia swoim życiem, ale nie sprawdziło to się tak naprawdę i nie mam na myśli poprawy w samopoczuciu bo ta akurat była i to nawet duża przez pierwsze miesiące. Tylko ja w ogóle nie przestałam się obawiać tego najgorszego co siedziało mi z tyłu głowy a przepuszczanie myśli nie zdało na to egzaminu chociaż samo przepuszczanie wychodziło mi dobrze. Dopiero jak bardziej zabrałam się za racjonalizację i poddawanie samych obaw to poczułam się o wiele gorzej, a potem dopiero strach przed obawami opadł a ja naprawdę inaczej reaguję na kryzys czy obawy i czuję że opada powoli w końcu najgorszy strach związany z obawami. Dlatego może właśnie będą takie osoby, które potrzebują nie tylko nie reagować ale właśnie reagować i przyjąć, zaakceptować to co przyjdzie a to powoduje dużo gorsze samopoczucie przez dłuższy czas ale też daje inny rodzaj zmian. Być może o to chodzi.
malutki
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 145
Rejestracja: 21 września 2020, o 07:37

19 kwietnia 2021, o 09:10

Klaudiaaa pisze:
17 kwietnia 2021, o 16:33
Może to nie temat dla takich rozważań, ale czy tak naprawdę samo przepuszczanie myśli i ich obserwowanie będzie dobrym celem dla każdego? Moja przygoda z odburzaniem zaczęła się od właśnie przepuszczania myśli i życia swoim życiem, ale nie sprawdziło to się tak naprawdę i nie mam na myśli poprawy w samopoczuciu bo ta akurat była i to nawet duża przez pierwsze miesiące. Tylko ja w ogóle nie przestałam się obawiać tego najgorszego co siedziało mi z tyłu głowy a przepuszczanie myśli nie zdało na to egzaminu chociaż samo przepuszczanie wychodziło mi dobrze. Dopiero jak bardziej zabrałam się za racjonalizację i poddawanie samych obaw to poczułam się o wiele gorzej, a potem dopiero strach przed obawami opadł a ja naprawdę inaczej reaguję na kryzys czy obawy i czuję że opada powoli w końcu najgorszy strach związany z obawami. Dlatego może właśnie będą takie osoby, które potrzebują nie tylko nie reagować ale właśnie reagować i przyjąć, zaakceptować to co przyjdzie a to powoduje dużo gorsze samopoczucie przez dłuższy czas ale też daje inny rodzaj zmian. Być może o to chodzi.
Możesz mieć rację, ale ogólnie chodzi o to, że każdy kto się odburza tak naprawdę, to musi próbować wszystkimi sposobami, jakie są opisane tu na forum. No chyba, że znalazł całkiem inny sposób, którego tutaj nie ma.
Mianowicie do czego zmierzam, odburzanie to długotrwały proces, który jest jedną wielką sinusoidą.
Jeśli nie działa ten sposób, to próbuję innym i w końcu zauważam, co na mnie działa pozytywnie a co nie.
Sposoby opisane na forum, to narzędzia, którymi możemy naprawić usterkę. Każdy z Nas ma inną usterkę, że tak powiem, a w zestawie narzędziowym, jest sporo narzędzi i trzeba w końcu znaleźć te narzędzie, które ją naprawi. :D
Dlatego na Ciebie podziałała racjonalizacja, a na kogoś innego podziała przykładowo ignorowanie.
To wszystko składa się w całość, warto próbować, uczyć się na błędach i w końcu znajdziemy sposób, który pomoże nam wyjść z zaburzenia! :)
Truskawka43
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 78
Rejestracja: 30 marca 2021, o 19:20

19 kwietnia 2021, o 10:24

malutki pisze:
19 kwietnia 2021, o 09:10
Klaudiaaa pisze:
17 kwietnia 2021, o 16:33
Może to nie temat dla takich rozważań, ale czy tak naprawdę samo przepuszczanie myśli i ich obserwowanie będzie dobrym celem dla każdego? Moja przygoda z odburzaniem zaczęła się od właśnie przepuszczania myśli i życia swoim życiem, ale nie sprawdziło to się tak naprawdę i nie mam na myśli poprawy w samopoczuciu bo ta akurat była i to nawet duża przez pierwsze miesiące. Tylko ja w ogóle nie przestałam się obawiać tego najgorszego co siedziało mi z tyłu głowy a przepuszczanie myśli nie zdało na to egzaminu chociaż samo przepuszczanie wychodziło mi dobrze. Dopiero jak bardziej zabrałam się za racjonalizację i poddawanie samych obaw to poczułam się o wiele gorzej, a potem dopiero strach przed obawami opadł a ja naprawdę inaczej reaguję na kryzys czy obawy i czuję że opada powoli w końcu najgorszy strach związany z obawami. Dlatego może właśnie będą takie osoby, które potrzebują nie tylko nie reagować ale właśnie reagować i przyjąć, zaakceptować to co przyjdzie a to powoduje dużo gorsze samopoczucie przez dłuższy czas ale też daje inny rodzaj zmian. Być może o to chodzi.
Możesz mieć rację, ale ogólnie chodzi o to, że każdy kto się odburza tak naprawdę, to musi próbować wszystkimi sposobami, jakie są opisane tu na forum. No chyba, że znalazł całkiem inny sposób, którego tutaj nie ma.
Mianowicie do czego zmierzam, odburzanie to długotrwały proces, który jest jedną wielką sinusoidą.
Jeśli nie działa ten sposób, to próbuję innym i w końcu zauważam, co na mnie działa pozytywnie a co nie.
Sposoby opisane na forum, to narzędzia, którymi możemy naprawić usterkę. Każdy z Nas ma inną usterkę, że tak powiem, a w zestawie narzędziowym, jest sporo narzędzi i trzeba w końcu znaleźć te narzędzie, które ją naprawi. :D
Dlatego na Ciebie podziałała racjonalizacja, a na kogoś innego podziała przykładowo ignorowanie.
To wszystko składa się w całość, warto próbować, uczyć się na błędach i w końcu znajdziemy sposób, który pomoże nam wyjść z zaburzenia! :)
Hej, czy odburzanie może trwać dłużej niż zaburzenie? Męczyłam się z ZOK prawie 2 miesiące i po 3 wizytach u psychologa oraz akceptacji, że to tylko myśli, chciałabym, żeby minęło już po tygodniu, a są dni kiedy to wszystko chce wrócić..
malutki
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 145
Rejestracja: 21 września 2020, o 07:37

19 kwietnia 2021, o 11:14

Truskawka43 pisze:
19 kwietnia 2021, o 10:24
malutki pisze:
19 kwietnia 2021, o 09:10
Klaudiaaa pisze:
17 kwietnia 2021, o 16:33
Może to nie temat dla takich rozważań, ale czy tak naprawdę samo przepuszczanie myśli i ich obserwowanie będzie dobrym celem dla każdego? Moja przygoda z odburzaniem zaczęła się od właśnie przepuszczania myśli i życia swoim życiem, ale nie sprawdziło to się tak naprawdę i nie mam na myśli poprawy w samopoczuciu bo ta akurat była i to nawet duża przez pierwsze miesiące. Tylko ja w ogóle nie przestałam się obawiać tego najgorszego co siedziało mi z tyłu głowy a przepuszczanie myśli nie zdało na to egzaminu chociaż samo przepuszczanie wychodziło mi dobrze. Dopiero jak bardziej zabrałam się za racjonalizację i poddawanie samych obaw to poczułam się o wiele gorzej, a potem dopiero strach przed obawami opadł a ja naprawdę inaczej reaguję na kryzys czy obawy i czuję że opada powoli w końcu najgorszy strach związany z obawami. Dlatego może właśnie będą takie osoby, które potrzebują nie tylko nie reagować ale właśnie reagować i przyjąć, zaakceptować to co przyjdzie a to powoduje dużo gorsze samopoczucie przez dłuższy czas ale też daje inny rodzaj zmian. Być może o to chodzi.
Możesz mieć rację, ale ogólnie chodzi o to, że każdy kto się odburza tak naprawdę, to musi próbować wszystkimi sposobami, jakie są opisane tu na forum. No chyba, że znalazł całkiem inny sposób, którego tutaj nie ma.
Mianowicie do czego zmierzam, odburzanie to długotrwały proces, który jest jedną wielką sinusoidą.
Jeśli nie działa ten sposób, to próbuję innym i w końcu zauważam, co na mnie działa pozytywnie a co nie.
Sposoby opisane na forum, to narzędzia, którymi możemy naprawić usterkę. Każdy z Nas ma inną usterkę, że tak powiem, a w zestawie narzędziowym, jest sporo narzędzi i trzeba w końcu znaleźć te narzędzie, które ją naprawi. :D
Dlatego na Ciebie podziałała racjonalizacja, a na kogoś innego podziała przykładowo ignorowanie.
To wszystko składa się w całość, warto próbować, uczyć się na błędach i w końcu znajdziemy sposób, który pomoże nam wyjść z zaburzenia! :)
Hej, czy odburzanie może trwać dłużej niż zaburzenie? Męczyłam się z ZOK prawie 2 miesiące i po 3 wizytach u psychologa oraz akceptacji, że to tylko myśli, chciałabym, żeby minęło już po tygodniu, a są dni kiedy to wszystko chce wrócić..
Oczywiście, że odburzanie może trwać dłużej niż samo zaburzenie, bo jednak nie oszukujmy się, nie jest to takie proste, jakby się Nam mogło wydawać.
Jest niepisana zasada, że im dłużej w zaburzeniu, tym dłużej się odburzamy, bo pewne zachowania się utrwalają i ciężej z tego wyjść, to tak samo jak z paleniem papierosów - im dłużej palisz, tym niby ciężej rzucić palenie, ale też tym bym się nie sugerował, bo każdy człowiek jest inny i u każdego wygląda to inaczej.
Ogólnie nie sugerowałbym się ile może trwać odburzanie, bo jest to naprawdę czynnik, na który mamy wpływ w większości my sami - im bardziej będziemy się przykładać do odburzenia, tym szybciej może (ale nie musi) minąć.
Rzucanie sobie terminów, czy tempa w jakim się odburzę, nie jest według mnie dobre, ponieważ narzucamy sobie wtedy presję, która często przekłada się na to, że wpadamy kolejne analizy, czyli co robię nie tak, że mi to nie mija, dlaczego nie mija, co robię źle itp. A jak wiadomo, to nakręca koło nerwicowe.
Truskawko nie skupiaj się na tym ile masz zaburzenie i ile potrzebujesz czasu na odburzenie, skup się na odburzaniu. Właśnie, Ty chcesz, żeby minęło po tygodniu, a to nie jest takie proste. Po prostu odrzuć takie myślenie, skup się na tym, co mówi Ci psycholog i co jest na forum, a z czasem, małymi kroczkami, zobaczysz, że zaburzenie zacznie mijać. Czy to będzie miesiąc, dwa, pół roku - tego nie wie nikt, ale presja czasowa nie jest wskazana, pozdrawiam!
Truskawka43
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 78
Rejestracja: 30 marca 2021, o 19:20

19 kwietnia 2021, o 11:23

malutki pisze:
19 kwietnia 2021, o 11:14
Truskawka43 pisze:
19 kwietnia 2021, o 10:24
malutki pisze:
19 kwietnia 2021, o 09:10


Możesz mieć rację, ale ogólnie chodzi o to, że każdy kto się odburza tak naprawdę, to musi próbować wszystkimi sposobami, jakie są opisane tu na forum. No chyba, że znalazł całkiem inny sposób, którego tutaj nie ma.
Mianowicie do czego zmierzam, odburzanie to długotrwały proces, który jest jedną wielką sinusoidą.
Jeśli nie działa ten sposób, to próbuję innym i w końcu zauważam, co na mnie działa pozytywnie a co nie.
Sposoby opisane na forum, to narzędzia, którymi możemy naprawić usterkę. Każdy z Nas ma inną usterkę, że tak powiem, a w zestawie narzędziowym, jest sporo narzędzi i trzeba w końcu znaleźć te narzędzie, które ją naprawi. :D
Dlatego na Ciebie podziałała racjonalizacja, a na kogoś innego podziała przykładowo ignorowanie.
To wszystko składa się w całość, warto próbować, uczyć się na błędach i w końcu znajdziemy sposób, który pomoże nam wyjść z zaburzenia! :)
Hej, czy odburzanie może trwać dłużej niż zaburzenie? Męczyłam się z ZOK prawie 2 miesiące i po 3 wizytach u psychologa oraz akceptacji, że to tylko myśli, chciałabym, żeby minęło już po tygodniu, a są dni kiedy to wszystko chce wrócić..
Oczywiście, że odburzanie może trwać dłużej niż samo zaburzenie, bo jednak nie oszukujmy się, nie jest to takie proste, jakby się Nam mogło wydawać.
Jest niepisana zasada, że im dłużej w zaburzeniu, tym dłużej się odburzamy, bo pewne zachowania się utrwalają i ciężej z tego wyjść, to tak samo jak z paleniem papierosów - im dłużej palisz, tym niby ciężej rzucić palenie, ale też tym bym się nie sugerował, bo każdy człowiek jest inny i u każdego wygląda to inaczej.
Ogólnie nie sugerowałbym się ile może trwać odburzanie, bo jest to naprawdę czynnik, na który mamy wpływ w większości my sami - im bardziej będziemy się przykładać do odburzenia, tym szybciej może (ale nie musi) minąć.
Rzucanie sobie terminów, czy tempa w jakim się odburzę, nie jest według mnie dobre, ponieważ narzucamy sobie wtedy presję, która często przekłada się na to, że wpadamy kolejne analizy, czyli co robię nie tak, że mi to nie mija, dlaczego nie mija, co robię źle itp. A jak wiadomo, to nakręca koło nerwicowe.
Truskawko nie skupiaj się na tym ile masz zaburzenie i ile potrzebujesz czasu na odburzenie, skup się na odburzaniu. Właśnie, Ty chcesz, żeby minęło po tygodniu, a to nie jest takie proste. Po prostu odrzuć takie myślenie, skup się na tym, co mówi Ci psycholog i co jest na forum, a z czasem, małymi kroczkami, zobaczysz, że zaburzenie zacznie mijać. Czy to będzie miesiąc, dwa, pół roku - tego nie wie nikt, ale presja czasowa nie jest wskazana, pozdrawiam!
Dziękuje za pomocne słowa! Pozdrawiam również! :)
ODPOWIEDZ