Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

derealka a przeszłość

Forum dotyczące derealizacji i depersonalizacji.
Dzielimy się tutaj naszymi historiami, objawami, wątpliwościami oraz wszystkim co nas dręczy mając derealizację.
Dopisz się do istniejącego tematu lub po prostu jeśli chcesz stwórz nowy własny wątek.
ODPOWIEDZ
kosek
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 43
Rejestracja: 18 października 2014, o 21:39

19 października 2014, o 15:24

Witam!
Mam pytanie do osób które na to cierpią. Czy przed derealizacją gdy czuliście byliście świadomi swoich uczuć, tzn mogliście powiedzieć zidentyfikować że to uczucia to radość, smutek, nadzieja, złość itp.?
Mam 31 lat a wydaje mi się że cierpię na to z 20 lat na skutek atmosfery w domu rodzinnym postanowiłem nie czuć a wszystko postawić na intelekt, na analizowanie świata zewnętrznego ale i wewnętrznego - swoich myśli. Pamiętam jak przyniosła mi jakiś test z uczelnie na ego - to było dobre, i na uczucia a ja jej powiedziałem: "a tam uczucia, uczucia mają chorzy psychicznie i kobiety w ciązy". Skąd to pochodzi psychoanalitycznie to w domu straszono mnie że jak będę niegrzeczny tj będę oddawać się emocją i nie będzie spokoju i ciszy to mnie wywiezą do psychiatryka, a kobiety w ciązy no bo one sa wrażliwe tj marudne, humorzaste. Więc postanowilem być grzeczny i nie czuć. Teraz do mnie dochodzi waga tych słów czyli wyparcie uczuć. Związek okazał się toksyczny, najprawdopodobniej borderline, co przerobiłem na terapii skąd to się wzięło, jakie deficyty że się w taki związek wkopałem. Zapytacie co czułem ano szczęscie, zakochanie bo border potrafi tak przytłoczyć, wtłoczyć w człowieka swoje emocje że się czuje. Jeden z nielicznych okresów w życiu gdy czulem.
Awatar użytkownika
Ciasteczko
Administrator
Posty: 2682
Rejestracja: 28 listopada 2012, o 01:01

20 października 2014, o 20:43

Kosek, wiem o czym mówisz. Nie nauczyłeś się mieć kontaktu z własnymi emocjami, bo jak sam napisałeś nie było to mile widziane. Znam to z autopsji, miałam tak niestety. Umiałam nazywać emocje, ale tak jakby rzadko korzystałam z nich, miałam w sobie chaos, bo nie działałam zgodnie z nimi, jak tylko się pojawiały były gaszone.

Myślę, że te wszystkie uczucia są w człowieku nawet jak je wypiera, tylko za każdym razem kiedy się pojawia ich cień na horyzoncie zaprzecza się ich istnieniu. Stąd patowe sytuacje kiedy dzieje się np. coś miłego, a człowiek siedzi i nie czuje kompletnie nic, choć wie co powinien poczuć. Albo siedzisz koło kogoś z kim jesteś i zero. Stąd przypuszczam, że niestety trafiłęś na kogoś z borderlinem, bo intensywność emocji jakie ta osoba Ci fundowała potrafiła się przez to przebić. Coś podobnego też przerabiałam.

Myślę, że akurat derealizacja i depresonalizacja były u mnie już kompletną próbą zaprzeczenia że rzeczywistośc jest taka jak ją odbierałam ale też był taki czynnik jak u Ciebie. U mnie w domu okazywanie nadmiernej radości przy ojcu kończyło się karą słowną, emocjonalną, miałam odruch zasłaniania uśmiechu czy tłumienia śmiechu gdy coś mnie rozbawiło. Z kolei wszelki płacz czy inne "negatywne" emocje były nazywane histerią, dramatyzowaniem. Długo żyłam w przeświadczeniu, że jestem hamującą swoje zapędy do robienia scen osobą, a tak na prawdę teraz widzę, że były to prawidłowe odruchy na to, co działo się w domu. I faktycznie było tak jak napisałes. Jak człowiek przeżywa na co dzień bardzo silne negatywne emocje, to jedynym jego wyjściem gdy jest bezbronny jest udawanie, że tego nie ma. Potrafiłam wypierać niesamowitą ilość odczuć i uważałam, że to jest nienormalne, żeby sobie dawać prawo do tego.

Teraz już tak nie jest, bo dzięki temu, że już nie mieszkam w toksycznym domu, minęło parę lat, przeszłam nerwicę i depresję jakoś to ogarnęłam. Zbudowałam na nowo siebie i umiem już mieć kontakt z emocjami, umiem się szczerze ucieszyć i szczerze zmartwić oraz to okazać. Chociaż w przypadku zmartwień, do tej pory jednak mam nawyk tzw. pokerowej twarzy, tak jakby coś jeszcze tam zostało z tego by nie pokazywać negatywnych emocji, nie dać po sobie poznać problemu. Ale na pewno nie jest to już na skalę patologiczną. Także to się da wypracować, tylko żeby się tego nauczyć potrzeba czasu, bo trochę trwa zanim człowiek zacznie realistycznie patrzeć na to co czuje, rozumie, że emocje się zmieniają jak w kalejdoskopie, że są ludzkie, że mają prawo być takie jakie są i wtedy łatwiej z nimi żyć i jest jakoś tak prawdziwiej.
Odburzanie, to proces - wstajesz, upadasz, wstajesz, upadasz... ale upierasz się, że idziesz do przodu.
Każdy ma tę moc. Nie odkładaj życia na później. Nigdy. :hercio:
ODPOWIEDZ