Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

depresja z powodu braku blizkij osoby

Dział poświęcony depresji, dystymii, stanom depresyjnym.
Zamieszczamy własne przeżycia, objawy depresji i podobnych jej zaburzeń.
Próbujemy razem stawić temu czoła.
ODPOWIEDZ
Anka_53
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 9
Rejestracja: 14 listopada 2015, o 21:59

19 listopada 2015, o 13:42

Moje problemy z depresją zczęłay się, gd mój syn wyprowdził się na studia, dość daleko do innego miasta. Jest jedynakiem i poświęciłam mu całe życie, chcoałam dla niego jak najlepiej. Syn zaczął prowadzić włąsne zycie, żadko przyjeżdża.
Bez jego obecności czuję ogromna pustkę, nie wiem co z robić z czasem Zaczęłam więcej pracować, wpadłam w rutyne praca-dom. Niestety z mężem nie mamy najlepszych relacji, nie pomga mi jego obecnść..
Teraz gdy zaczęłam terapię jest lepiej, ale było strsznie. Przestałam jeść, nic mnie nie cieszyło, nic mi się nie chciało. wyczekiwałam tylko na telefon od syna..
Gdy przyjeżdżał nie chciałam odstąpić go na krok, aby nacieszyć się nim jak najbardziej, lecz zawsze gdy wracał na studia czułam jakby to miało być straszne pożegnane. Niby racjonalizowałam to sobie, że przeciez wróći, ale panikowałam.
Dzwoniłam do niego i aż wstyd się przyznać, ale obwinialam go za to, że mnie zostawił samą.. W końcu syn zaczął się dystansować, a ja jeszcze bardziej naciskałam na ten kontakt. Czułam się odrzucona i samotna, bez sensu zycia, bez radości. dosżło akże wypalenie zawodowe, praca zaczęła mnie męczyć, znienawidziłam nawet to. brak ochoty do kontaktu z ludźmi, tylko smutek i wyczekiwanie..
odkąd chodze do psychologa jest o niebo lepiej, inaczej patrze na świata, lecz bywa też okropnie i w takich chwilach nie wiem co robić. co pomaga?
Awatar użytkownika
Zordon
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 432
Rejestracja: 13 marca 2014, o 16:03

20 listopada 2015, o 22:21

Cześć! Wyfruwające z gniazda i usamodzielniające się dzieci to normalna kolej rzeczy, i dla dobra syna nie powinnaś tego próbować zmieniać, obwiniać go itp. Jedyne co, to możesz ten fakt zaakceptować, trochę przecierpieć i przyzwyczaić się do "nowego" życia. Jeśli jesteś wrażliwą, kochającą, emocjonalną osobą, jest to wszystko dla Ciebie bardzo trudne, bo rzeczywiście zostałaś teraz bez nikogo bliskiego i masz prawo czuć się samotna. Bardzo dobrze, że zaczęłaś chodzić na terapię, bo możesz tam się wygadać, wyżalić, próbować nowego podejścia do tej sytuacji. Co pomaga? Na pewno nie możesz popadać w letarg, nie pozwalać sobie, żeby ten smutek Tobą zawładnął. Wygląda na to, że cały swój sens życia oparłaś na swoim synu, przez co jego brak powoduje to, że zupełnie zatracasz siebie, swoje życie. Może to zabrzmi banalnie, ale powinnaś teraz zacząć zmuszać się do jakiejkolwiek aktywności. Pomimo faktu, że tego "nie czujesz". Nie wiem, znaleźć jakieś hobby, zacząć robić coś, co zawsze sprawiało Ci przyjemność, może uprawiać jakiś sport, basen, aerobik. Po prostu nauczyć się życia "na nowo". Pokochać siebie, poczuć że to Ty sama je kreujesz i nawet teraz możesz się czuć jak wspaniała, wartościowa kobieta, którą na pewno jesteś :) Pozdrawiam ciepło :)
"The value of life can be measured by how many times your soul has been deeply stirred"
Soichiro Honda
Awatar użytkownika
Thori
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 226
Rejestracja: 23 stycznia 2015, o 13:24

22 listopada 2015, o 21:00

Jestem mamą, której dzieciaki wyfruwają z domu. Kobieto, Ty się ciesz, że on wyfrunął i sobie radzi. Teraz jesteś wolna! Możesz robić co chcesz, kiedy chcesz, z kim chcesz! Znajdź sobie hobby, pasję, zerwij z rutyną, poznaj nowe koleżanki, kolegów (byle nie kochanka, bo pisałaś, że masz męża), idźcie do kina, na kręgle, spacer, poszalejcie na placu zabaw! Wiesz ile ma się radochy jak kilka doroslych osób szaleje na huśtawkach? :D
Relacje z mężem napraw - teraz masz na to czas, bo nie musisz już niańczyć syna. I daj synowi odpocząć od siebie. Jak ja zaczynam czasami próbować moich poniańczyć, to szybko mnie stawiają do pionu. Od razu jest: matka, nie masz co robić? Moto masz, to idź pośmigać :D a nam daj spokój, jesteśmy już duzi :D
Jak mi się moja młodzież usamodzielniła, to ja skrzydeł dostałam :D

Możesz np. haftować, szyć, czytać książki, szydełkować, robić na drutach, gotować fajne rzeczy, pochodzić na wycieczki, basen, fitness, siłownia, moze jakieś sporty walki - mój syn mnie namawia na cros fit, bo mówi, że jest grupa osób starszych.
Jeju, kobietko, wiesz ile extra rzeczy można zrobić, jak już nie ma się dzieciaków na karku? :D

-- 22 listopada 2015, o 21:00 --
O i jeszcze patrz: możesz pograć w gry komputerowe - pamiętam, że jak swojego czasu cięłam w metina, to najlepsze postacie miały kobiety 40+ :D I jak zasuwały!
A jak masz potrzebę opiekowania się kimś, to wolontariat w hospicjum, domu pomocy, przy dzieciakach :)
Anka_53
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 9
Rejestracja: 14 listopada 2015, o 21:59

23 listopada 2015, o 16:19

Dzięki wielkie za słowa motywacji!
To samo mi radzi psycholog, ale wiecie jak to bywa, teoria sobie a prktyka sobie..
Staram się zmuszać i próbowac nowych rzeczy, wymyślam sobie zajęcia, ale po chwili nachodzi mnie taka myśl, że przeciez to wszystko nie ma sensu, że nie mam tego dl akogo robić.
Sama wpędzam się w takie myślenie.. niestety to czuje. MAcie może jakies praktyczne psosoby jak odkopać się z takiego myślenia? Jak w chwili kryzysu i zwątpienia nie rezygnować?
Bardzo chcę się z tego wygrzebać właśnie po to, żeby cieszyć się z samodzielności syna i nie ztaruwać mu no i sobie życia :)
Awatar użytkownika
Zordon
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 432
Rejestracja: 13 marca 2014, o 16:03

23 listopada 2015, o 19:54

Ogólnie rzecz biorąc, jeśli chce się coś zmienić w swoim życiu, trzeba... coś zmienić w swoim życiu :D A wiadomo, że żadna zmiana nie przychodzi z łatwością. Niestety w Twoim obecnym stanie to nie takie proste, żeby zebrać sie w sobie i zacząć coś robić, zająć się czymś. Twój stan nie będzie Ci pozwalał na robienie tego z przyjemnością, nie będziesz miała motywacji, ochoty, sił. Niestety, na tym etapie czeka Cię trochę ciężkiej pracy, dlatego że musisz się do tego ZMUSZAĆ! Tak, zmuszać się do robienia tego, na co nie masz ochoty. Wszystko po to, żeby zmienić myślenie, odwrócić swoją uwagę od swojej samotności, smutku. Na początku nie będzie to możliwe, ale wierz mi, że z biegiem czasu wejdzie Ci w nawyk inne myślenie. Uwaga zacznie skupiać się na tym co jest tu i teraz, zaczniesz czerpać więcej przyjemności z tego co robisz, a stany depresyjne zaczną powoli zanikać. Wydaje mi się, że nie ma innej drogi. Musisz znaleźć WŁASNY sens swojego życia. Zacząć żyć dla siebie a nie dla Twojego dorosłego syna :)
"The value of life can be measured by how many times your soul has been deeply stirred"
Soichiro Honda
Awatar użytkownika
Thori
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 226
Rejestracja: 23 stycznia 2015, o 13:24

24 listopada 2015, o 14:47

Jak to nie masz dla kogo? A dla siebie?
Jeśli koniecznie musisz mieć opcję robienia dla kogoś, to możesz np. zrobić ręcznie kartkę urodzinową i dać koleżance, koledze. Możesz coś uszyć i komuś podarować. na upartego możesz też wystawić to na allegro i sprzedać za kilka groszy.
Nie wychodź z założenia: "zmuszam się do próbowania nowych rzeczy". Nie zmuszaj się, tylko chciej. Niech to będzie brzmiało: Chcę spróbować czegoś nowego, zobaczyć co to jest. Nie będzie mi pasowało, to spróbuję czegoś innego.
Zastanów się co lubisz robić w wolnym czasie i zrób to. Może np. masz ochotę przesadzić kwiatki, ugotować coś pysznego.
Pisałaś, że masz męża, ale nie masz z nim najlepszych relacji. Może spróbuj zrobić coś dla niego? Może to zacznie te relacje poprawiać?
Anka_53
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 9
Rejestracja: 14 listopada 2015, o 21:59

26 listopada 2015, o 11:22

Zastanawiałam się nad tym ostatnio i doszłam do wniosku, że nie jestem aż tak bierna i beznadziejna jak mi się wydaje, bo chociażby sam fakt, że zauważylam u siebie problem i postanowiłam z nim walczyć idąc na terapię, już świadczy o tym ze coś robię. /jakoś mnie to podbudowało :)
Thori masz rację, że musze tego chcieć bo w sumie z przymusu to tylko się można popłakać i załamać jeszcze bardzij.

Co do męża to delikatna sprawa, niestety od lat walczy z nałogiem i ja od lat go próbuję wyciągnąć za uszy do góry, licze że się opamięta ale tak sobie myślę, że jak przez tyle lat się nie udało to już chyba nie ma sensu próbować i się tym martwić..
Awatar użytkownika
Thori
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 226
Rejestracja: 23 stycznia 2015, o 13:24

26 listopada 2015, o 12:54

Ahaaa, znaczy się pijak jak się domyślam. Bo raczej nie miałaś na myśli nałogu tytoniowego.
Podejrzewam, że nie on walczy z nałogiem, tylko ty próbujesz z tym walczyć, a on ma to w d... i spokojnie chleje dalej. Pewnie dlatego byłaś tak skupiona na synu, że stał się tak bliski i próbowałaś wciskać go pod klosz, niańczyć, a on po prostu chciał się wyrwać z tego piekiełka z nadopiekuńczą mamą i ojcem pijakiem w tle.
Wybacz, jeśli to ostre słowa, ale owijanie w bawełnę nie zmieni sytuacji.
Choroba alkoholowa ma to do siebie, że dopóki sam alkoholik nie pojmie, że ma się leczyć i nie zacznie robić czegoś w tym kierunku, to otoczenie nie jest w stanie zrobić dla niego nic.
Tak, że kobietko, trzeba zakasać rękawy i zabrać się do pracy :) Pracy nad sobą :) Nie, nad wyciąganiem za uszy pijaka, tylko nad sobą.
Anka_53
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 9
Rejestracja: 14 listopada 2015, o 21:59

1 grudnia 2015, o 10:56

iestety tak.. Za długo próbowała chyba oszukać siebie, syna. Myślałam, że świat zbawię, a tu tylko krzywdę robię sobie i innym.
Thori masz rację, nie ma co owijać w bawełę, już za wiele lat straciłam na pogrążaniu się w tym wszystkim.
terapia pomogła mi spojżeć na wszystko z innego kąta, dodatkowo forum bardzo mnie motywuje!
Czas najwyższy wzią się za swoje problemy a nie chcieć rozwiązać na siłę czyjeś..
ODPOWIEDZ