Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Czy to nerwica?

Forum poświęcone: nerwicy lękowej, atakom paniki, agorafobii, hipochondrii (wkręcaniu sobie chorób), strach przed "czymś tam" i ogólnie stanom lękowym np. lęk wolnopłynący.
Możesz dopisać się do istniejącego już tematu lub po prostu stworzyć nowy.
Tutaj umieszczamy swoje objawy, historie, przeżycia. Dzielimy się doświadczeniami i jednocześnie znajdując ulgę dajemy innym pocieszenie oraz swego rodzaju ulgę, że nie są sami.
ODPOWIEDZ
mel89
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 2
Rejestracja: 29 listopada 2010, o 22:07

29 listopada 2010, o 22:35

Hej, chciałam się podzielić z Wami swoim "zaburzeniem", nie umiem go sklasyfikować, a dopiero staram się dostać do psychoterapeuty co może potrwać..

Wszystko zaczęło się gdzieś w kwietniu. W trakcie jazdy czy to autobusem czy to tramwajem zaczęłam łapać się na myśli, że zaraz coś wybuchnie, że coś w nas uderzy i tym podobne rzeczy. Towarzyszył temu niepokój, nie panika, ale niepokój. Minęło parę miesięcy, na wyjeździe wakacyjnym wszystko minęło, a po powrocie..

We wrześniu lęk się przeniósł na... wyimaginowaną ciążę. Zrobiłam 5 testów ciążowych w ciągu 3 tygodni, za każdym razem uważając, że mógł się pomylić. Nawet kiedy dostałam okres dalej się bałam, "bo przecież są przypadki gdzie ma się okres i jest się w ciąży" Zaczęłam snuć realne plany pdt "ok, jestem w ciąży, więc teraz muszę pomyśleć co z tym zrobić" . Zaczęłam łykać relamax przed snem, bo budziłam się kilka razy w nocy. Raz obudziłam się z panicznym strachem, wzdętym, twardym brzuchem, nie mogłam się opanować, wpadłam w histerię, to było straszne, bo wtedy pierwszy raz pomyślałam sobie, że to NIE JEST normalne. Że JA nie jestem normalna. Oczywiście żadnej ciąży nie było. Zaczęłam brać tabletki antykoncepcyjne, wizyta u ginekologa, infekcje, leki i .. powiększona szyjka macicy. W sierpniu robiłam cytologię, wyszła II grupa(czyli ok), ale powiększona szyjka macicy nie dawała mi spać. I dalej nie daje. Kolejna wizyta u ginekologa, pani mnie uspokajała, że to pewnie przez hormony, że jak się martwię to możemy powtórzyć cytologię ( no i powtarzamy - 8 grudnia) itd itp.
W ciągu 2 miesięcy schudłam 7 kilo. Żyję w ciągłym stresie, że to rak. I to nie byle jaki, tylko w najgorszej postaci, że cytologia na pewno była źle przeprowadzona, że umrę w wieku 21 lat. Żadne racjonalne tłumaczenia nie pomagają, jakby nie docierają do mnie. Szukam od razu czegoś, co zaprzeczy racjonalnemu tłumaczeniu.Płaczę prawie codziennie, często trzęsą mi się ręce (zwłaszcza jedna), mam widoczne żyły na dłoniach, zgagę. Źle śpię, nie chce mi się nic (bo po co, skoro umrę). Co gorsze boję się, że ten przewlekły stres doprowadzi do zaostrzenia nowotworu, że szkodzę swojemu ciału, które nie można zwalczyć przez to choroby i go osłabiam, co jeszcze bardziej mnie stresuje. Błędne koło. W dodatku boli mnie gardło, zatoki, mimo że łykam srebro koloidalne, tran i inne odpornościówki. Wszystko wokół mnie uspokajają, że nie ma powodów do niepokoju, że muszę iść do psychoterapeuty, bo lęk jest tylko w mojej głowie.Tylko raz tak jakby oddzieliłam się od lęku i zobaczyłam siebie i to, jak irracjonalnie się zachowuję. Niestety trwało to krótko, następnego dnia znów wróciłam do urojeń i obaw.
Bywają dobre, spokojniejsze chwile. Ale one trwają krótko i gdy zostanę sama choć na parę godzin wszystko wraca ze zdwojoną siłą. Jestem już tym bardzo zmęczona. Czy ktoś może mi powiedzieć czy to nerwica? A może depresja lub coś pomiędzy? Może znacie jakiegoś dobrego psychoterapeutę z Łodzi ? A może ktoś udzieli mi dobrej rady jak sobie radzić do czasu wizyty u psych? Bardzo proszę o słowa otuchy, nie wiem ile jeszcze pociągnę :oops:
Aneta
Odburzony i pomocny użytkownik
Posty: 1255
Rejestracja: 29 października 2010, o 03:03

2 grudnia 2010, o 09:49

Pociągniesz jeszcze długo pewnie bo przez niepokoje nic się złego nie stanie tylko bedziemy nadal się tak czuli i bali :( Ja też często płaczę bo myślę że jestem cięzko chora ja też mam tak że myślę że ten stres tylko pewnie pogarsza tą moją chorobę "prawdziwą" Na pewno moim zdaniem to ma związek z nerwicą zresztą to wszystko jest ze soba powiązane bardzo i depresja i nerwica i inne lęki. Ja też racjonalnie wiem ze nie mam powodów do niepokoju ale jednak nie da rady przestać myśleć że jest coś nie tak :( Najlepiej się czymś stale zajmowac to chociaż na chwile pomaga. Ja ciazy się nie bałam ale czytałam że czasem ludzie tej ciązy się bali i mieli na tym punkcie lęk, ja mam o choroby i zawał takiego świra że ledwo się powstrzymuje żeby o tym ciągle nie pisać. Też szukam czegoś co mnie na jakiś czas uspokoi. Więc możwe to byc nerwica a raczej na pewno to to i na pewno idź do specjalisty własnie może do jakiegos psychologa. Ja z Łdzi nie znam nikogo akurat.
Nerwica
Odburzony i pomocny użytkownik
Posty: 375
Rejestracja: 7 lipca 2010, o 15:59

6 grudnia 2010, o 21:13

Z tą zlotą radą to mel będzie trudniej....ale na pewno nie załamuj się i nie czytaj o choróbskach. Nerwica jest chorobą do zaleczenia bądź wyleczenia ja w to wierzę mocno. Bo nieraz ją zaleczałam a byłam w róznych stanach. Nerwica przedłuzona i ciągły lęk może prowadzić do depresji, zresztą jak pisała Aneta to te określenia moga byc do siebie bardzo podobne w objawach. A kiedy masz wizytę u psychiatry? Nie łam się na pewno będzie wszystko dobrze i ułoży się jak trzeba.
halfix
Gość

7 grudnia 2010, o 03:11

mel89 pisze:Hej, chciałam się podzielić z Wami swoim "zaburzeniem", nie umiem go sklasyfikować, a dopiero staram się dostać do psychoterapeuty co może potrwać..

Wszystko zaczęło się gdzieś w kwietniu. W trakcie jazdy czy to autobusem czy to tramwajem zaczęłam łapać się na myśli, że zaraz coś wybuchnie, że coś w nas uderzy i tym podobne rzeczy. Towarzyszył temu niepokój, nie panika, ale niepokój. Minęło parę miesięcy, na wyjeździe wakacyjnym wszystko minęło, a po powrocie..

We wrześniu lęk się przeniósł na... wyimaginowaną ciążę. Zrobiłam 5 testów ciążowych w ciągu 3 tygodni, za każdym razem uważając, że mógł się pomylić. Nawet kiedy dostałam okres dalej się bałam, "bo przecież są przypadki gdzie ma się okres i jest się w ciąży" Zaczęłam snuć realne plany pdt "ok, jestem w ciąży, więc teraz muszę pomyśleć co z tym zrobić" . Zaczęłam łykać relamax przed snem, bo budziłam się kilka razy w nocy. Raz obudziłam się z panicznym strachem, wzdętym, twardym brzuchem, nie mogłam się opanować, wpadłam w histerię, to było straszne, bo wtedy pierwszy raz pomyślałam sobie, że to NIE JEST normalne. Że JA nie jestem normalna. Oczywiście żadnej ciąży nie było. Zaczęłam brać tabletki antykoncepcyjne, wizyta u ginekologa, infekcje, leki i .. powiększona szyjka macicy. W sierpniu robiłam cytologię, wyszła II grupa(czyli ok), ale powiększona szyjka macicy nie dawała mi spać. I dalej nie daje. Kolejna wizyta u ginekologa, pani mnie uspokajała, że to pewnie przez hormony, że jak się martwię to możemy powtórzyć cytologię ( no i powtarzamy - 8 grudnia) itd itp.
W ciągu 2 miesięcy schudłam 7 kilo. Żyję w ciągłym stresie, że to rak. I to nie byle jaki, tylko w najgorszej postaci, że cytologia na pewno była źle przeprowadzona, że umrę w wieku 21 lat. Żadne racjonalne tłumaczenia nie pomagają, jakby nie docierają do mnie. Szukam od razu czegoś, co zaprzeczy racjonalnemu tłumaczeniu.Płaczę prawie codziennie, często trzęsą mi się ręce (zwłaszcza jedna), mam widoczne żyły na dłoniach, zgagę. Źle śpię, nie chce mi się nic (bo po co, skoro umrę). Co gorsze boję się, że ten przewlekły stres doprowadzi do zaostrzenia nowotworu, że szkodzę swojemu ciału, które nie można zwalczyć przez to choroby i go osłabiam, co jeszcze bardziej mnie stresuje. Błędne koło. W dodatku boli mnie gardło, zatoki, mimo że łykam srebro koloidalne, tran i inne odpornościówki. Wszystko wokół mnie uspokajają, że nie ma powodów do niepokoju, że muszę iść do psychoterapeuty, bo lęk jest tylko w mojej głowie.Tylko raz tak jakby oddzieliłam się od lęku i zobaczyłam siebie i to, jak irracjonalnie się zachowuję. Niestety trwało to krótko, następnego dnia znów wróciłam do urojeń i obaw.
Bywają dobre, spokojniejsze chwile. Ale one trwają krótko i gdy zostanę sama choć na parę godzin wszystko wraca ze zdwojoną siłą. Jestem już tym bardzo zmęczona. Czy ktoś może mi powiedzieć czy to nerwica? A może depresja lub coś pomiędzy? Może znacie jakiegoś dobrego psychoterapeutę z Łodzi ? A może ktoś udzieli mi dobrej rady jak sobie radzić do czasu wizyty u psych? Bardzo proszę o słowa otuchy, nie wiem ile jeszcze pociągnę :oops:
wiatj , forum ma charakter informacyjny , staramy sie nie stawiac diagnoz.

objawy kraza wokol nerwicy natrectw. sytuacje ktore nie maja miejsca sprawiaja ze wpadasz w stan niepokoju ( piszesz o przeprowadzonych badaniach , wszystkie wyniki pozytywne a Ty nadal sie martwisz) wiem bo sam przechodzilem przez NN jak bardzo realnie odczowasz swoje lęki , na obecna chwile powinnas skontaktowac sie z psychiatra ktory Cie wyslucha wspomorze farmakologicznie , i pozniej pokieruje na terapie , poniewaz nie wydajesz sie wystarczajaco ustabilizowana do podjecia terapi... musisz wiedziec ze terapia nie ma na celu podania Ci na talerzu tego co oczekujesz - slow otuchy , to ciezka praca nad soba , ktora po pewnym czasie przynosi porzadany efekt , wazne zeby sie nie zalamywac. pozdrawiam i mimo ze teraz nie widzisz wyjscia... ono jest , uwierz mi na slowo :)
ODPOWIEDZ