Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Czy naprawde kochamy?

Forum o nerwicy natręctw i jej objawach.
Omawiamy tutaj własne doświadczenia z życia z tym jakże natrętnym zaburzeniem.
Ale także w tym temacie można podzielić się typowymi natrętnymi lękowymi myślami, które pełnią rolę straszaków i eskalatorów lęku w zaburzeniu.
szpagat
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 436
Rejestracja: 25 września 2015, o 13:30

4 lipca 2016, o 09:26

Ja to chyba nawet 99% , niestety. To uczucie strasznie meczy i torturuje.
Awatar użytkownika
Zordon
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 432
Rejestracja: 13 marca 2014, o 16:03

4 lipca 2016, o 09:41

"The value of life can be measured by how many times your soul has been deeply stirred"
Soichiro Honda
Divin
Administrator
Posty: 1889
Rejestracja: 11 maja 2013, o 02:54

4 lipca 2016, o 11:11

Rozumiem że dla wielu osób ROCD, anhedonia czy też inne tego typu odczucia są bardzo ważne, ale czy nie zapominacie wtedy o tym by po prostu żyć? im więcej analiz tego czym jest dane odczucie, i nie puszczanie kontroli lecz ciągłe wałkowanie, tym więcej zagubienia. Wiem to sam po sobie, gdy ja miałem odcięcie od pozytywnych emocji, a później także od tych negatywnych, to cały czas myslałem nad tym co to jest, co mi się dzieje, jak temu zapobiec. I wiecie co? Nic to nie dawało, nic mi to nie dawało dopóki nie zaakceptowałem aktualnego stanu rzeczy i zdecydowałem się po prostu żyć. To mi dało najwięcej, to mi dało wolność od tego samopoczucia.

Ostatnio zauważyłem że skupiacie się na objawach, zamiast na tym by się z nich wyrwać. Analizy robią na odwrót. Przekonajcie się po prostu jak jest z tym partnerem, jak pokazują fakty, czy jest wiele kłótni i przez co, czy się o niego/nią martwicie czy jest Wam obojętna/y. Jeżeli z tym macie zagwozdkę, to pomyślcie czy się martwicie gdy tej partnerce/owi jest źle/smutno/przykro/stała się jakaś krzywda. Czy wtedy też macie te osoby gdzieś. To są fakty, na tym warto się skupiać i po tym wnioskować, a nie po tym jakie kolejne natrętne głupie myśli Wam przyjdą, czy o jakim kolejnym zaburzeniu/nazwie danego stanu psychicznego wygooglowaliście tym razem i co to oznacza. Bo tak naprawdę, człowiek ma tyle różnych stanów, nasz umysł jest tak skomplikowany, ma tyle mechanizmów itp. że gdybyśmy chcieli nazwać wszystkie te stany, to zabrakło by nam życia.

To kolejna sprawa którą można ostatnio zauważyć, ludzie patrzą na nazwy, na definicje, nadane przez lekarzy, ne biorąc pod uwagę że to tylko nazwa na dany stan, a nie wyrok i jakaś straszna choroba z samej nazwy. To też napędza napięcie i ogólny lęk. Więc drodzy forumowicze, spokojnie. Nie taki diabeł straszny, jak go malują. To się własnie tyczy zaburzeń, bo zaburzenie to nie choroba, to nie wyrok, to procesy w pełni odwracalne i dające możliwości rozwoju osobistego. Dlatego zamiast skupiać się na definicjach i nazwach, sprawdźcie sobie lepiej linki podane powyżej i zapoznajcie się z naturalnymi mechanizmami każdego z nas. Oraz patrzcie na fakty, na to jaka jest Wasza relacja z partnerem faktycznie, a nie na to jak ją Wasz zlękniony umysł postrzega, bo to ogromna różnica. :)

Pozdrawiam.
'Dopóki walczysz, jesteś zwycięzcą'
'Lepiej jest umrzeć stojąc, niż żyć na kolanach.'
'Puk puk, strach puka do drzwi, otwiera mu odwaga a tam nikogo nie ma.'
Jest dobrze, dobrze. Jest źle, też dobrze
'Odwaga to nie brak strachu, to działanie pomimo strachu'
Ty nie jesteś zaburzeniem, a zaburzenie nie jest Tobą
Odburzony
Konsultacja Skype
Awatar użytkownika
BruceWayne
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 360
Rejestracja: 22 lutego 2016, o 13:25

4 lipca 2016, o 11:27

Zordon - wielkie dzięki za kolejny materiał!
Divin - oczywiście masz rację. Fakty a nie natręty. Chociaż jak wiesz często te fakty trudno odróżnić od natrętnych myśli. Akurat przy rocd uważam, że ta granica jest wyjątkowo płynna i najtrudniej mi to przychodzi. A jak jeszcze dochodzą objawy, odcięcie od uczuć, emocji, poczucie niechęci do partnera, wręcz czasem odraza. Jest trudno, bardzo. Ale oczywiście nie mówię, że to niemożliwe to pokonania :) Bo wiem, że tak i obserwuję duże postępy.

U mnie ten stan został wywołany przez moją psycholog. Kwestionując różne rzeczy, prowokując itp. zmusiła mnie do silnych przemyśleń, które przyjęły formę natrętów. Połączyły się też z innymi wyżej wymienionymi objawami.
Dzięki artykułom Zordona i innym wiem o co chodzi, i wiem jak z tym cholerstwem walczyć.
Sytuacji nie ułatwia psycholog, która cały czas sugeruje mi, że to są moje WŁASNE myśli a nie wynikające z ZABURZENIA i MECHANIZMU LĘKOWEGO.
Rozważam zakończenie tej terapii po prawie półtora roku.

Jednak zdecydowanie bardziej trafia do mnie podejście, które prezentujecie WY.
A jak jest tak duży dysonans podstaw zaburzenia i wyjaśnienia objawów bardzo trudno jest to pogodzić.
Przez cały czas terapii bardzo mocno rozwinąłem swoją osobowość, wzmocniłem się.
Ale z drugiej strony trudno to wszystko robić przy rozhulanych objawach.
A tak jak mówię, coraz trudniej jest to pogodzić pomimo coraz większego dystansu do samej terapii i próba znalezienia złotego środka.
Bo co z tego, że pracuję nad zaburzeniem, dystansuję się od natrętnych myśli i objawów jak później psycholog mówi mi, że to są moje myśli i jakieś ukryte pragnienia i potrzeby...

Jeszcze raz - wielkie dzięki Panowie za wszystko co zrobiliście i robicie dalej!
Divin
Administrator
Posty: 1889
Rejestracja: 11 maja 2013, o 02:54

4 lipca 2016, o 11:34

Bruce,

Jeżeli psycholog Ci miesza w głowie, to oznacza to jedno, nie ufasz sobie i postrzegasz psychologa za kogoś kto wie lepiej. Tak naprawdę, nikt nie zna Cię lepiej niż Ty sam siebie, dlatego osobiście uważam że dobrze jest też zadawać samemu sobie pytania, nawet te które chcemy zadać psychologowi, innej osobie. To sprawia że człowiek bierze też samego siebie pod uwagę, a robiąc to, sam wiesz na czym stoisz i wszystko inne albo dopuszczasz, albo nie, ale na pewno nie warto jest brać jakiejkolwiek opinii o samym sobie innej osoby za pewnik i fakt. Bo to tylko opinia tej drugiej osoby. Zastanów się sam, jak długo zna Cię psycholog? Pół roku? Ok, a jak długo Ty znasz samego siebie? ponad 20 lat? Więc kto zna Cię lepiej? :)

Druga sprawa, psycholog jest wyczulony na pewne charakterystyki swoich klientów, czyli zachowania, słowa itp. Psycholog w znakomitej większości patrzy schematycznie na swojego klienta bo tego jest uczony na studiach, sam studiuję psychologię i widzę jak rózne teorie i metody są wprowadzane do studentów. Tak by ich używać i na nich się opierać lub brać pod uwagę. Dlatego też gdy psycholog coś Ci mówi, to przemiel to jeszcze przez swoje JA. Czy dopuszczasz to? Czy myślisz że ma to sens? Jeżeli tak,to dlaczego? Jeżeli nie, to również dlaczego? Bądź świadomym samego siebie, to najlepsza droga by się nie zagubić. :)
'Dopóki walczysz, jesteś zwycięzcą'
'Lepiej jest umrzeć stojąc, niż żyć na kolanach.'
'Puk puk, strach puka do drzwi, otwiera mu odwaga a tam nikogo nie ma.'
Jest dobrze, dobrze. Jest źle, też dobrze
'Odwaga to nie brak strachu, to działanie pomimo strachu'
Ty nie jesteś zaburzeniem, a zaburzenie nie jest Tobą
Odburzony
Konsultacja Skype
kucyki46
Gość

4 lipca 2016, o 12:06

A ja myślę, że każdy z nas ma coś najlepszego w sobie, wyjątkowego. Jeśli w to wierzy, to jest takim unikalnym sobą przed światem. Do czego zmierzam - wszyscy lubimy być najmądrzejsi, choć nikt z nas nie ma racji w sporze, bo racja jest jedna i odnosi się zwykle wyłacznie do osoby która ją posiada. Bruce, czy usiadłeś z psychologiem i wywaliles mu szczerze wątpliwości którymi dzielisz się z nami? Jezeli nie, to dlaczego nie? Lubimy zalatwiac swoje sprawy za pomocą osób trzecich, ale po co? I czy to jest w porządku? Tylko po to zeby połechtać swoje ego bo ktoś ma inną rację niż my? No i świetnie! To znaczy ze ktos jest wobec nas sobą :) Tylko my czasem nie potrafimy pozostać sobą wobec innych.. Pozostańmy, rozmawiajmy, bo tylko wtedy to ma sens.
Awatar użytkownika
BruceWayne
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 360
Rejestracja: 22 lutego 2016, o 13:25

4 lipca 2016, o 15:49

Divin pisze:Bruce,

Jeżeli psycholog Ci miesza w głowie, to oznacza to jedno, nie ufasz sobie i postrzegasz psychologa za kogoś kto wie lepiej. Tak naprawdę, nikt nie zna Cię lepiej niż Ty sam siebie, dlatego osobiście uważam że dobrze jest też zadawać samemu sobie pytania, nawet te które chcemy zadać psychologowi, innej osobie. To sprawia że człowiek bierze też samego siebie pod uwagę, a robiąc to, sam wiesz na czym stoisz i wszystko inne albo dopuszczasz, albo nie, ale na pewno nie warto jest brać jakiejkolwiek opinii o samym sobie innej osoby za pewnik i fakt. Bo to tylko opinia tej drugiej osoby. Zastanów się sam, jak długo zna Cię psycholog? Pół roku? Ok, a jak długo Ty znasz samego siebie? ponad 20 lat? Więc kto zna Cię lepiej? :)

Druga sprawa, psycholog jest wyczulony na pewne charakterystyki swoich klientów, czyli zachowania, słowa itp. Psycholog w znakomitej większości patrzy schematycznie na swojego klienta bo tego jest uczony na studiach, sam studiuję psychologię i widzę jak rózne teorie i metody są wprowadzane do studentów. Tak by ich używać i na nich się opierać lub brać pod uwagę. Dlatego też gdy psycholog coś Ci mówi, to przemiel to jeszcze przez swoje JA. Czy dopuszczasz to? Czy myślisz że ma to sens? Jeżeli tak,to dlaczego? Jeżeli nie, to również dlaczego? Bądź świadomym samego siebie, to najlepsza droga by się nie zagubić. :)
Hej Divin, masz dużo racji. To nie tak, że wszystko co mi mówi biorę jako wyrocznię. Absolutnie nie. Wszystkie tematy, które przerabiam z nią przerabiam na bieżąco ze sobą.
Ale wiesz. Mając lęki, objawy, odcięcia itp. kiedy osoba, którą jednak uważasz za specjalistę/autorytet i po prostu ją lubisz/ufasz mówi Ci z pełnym przekonaniem, że np. moje wątpliwości odnośnie związku to prawda. Że to nie nie zaburzenie, myśli nasyłane przez stan lękowy tylko moje ukryte pragnienia itp. Tak, to potrafi zamieszać. Podważa w jakiś sposób to, w co sam wierzę.
Oczywiście - jestem na to coraz bardziej odporny i uczę się większego dystansu do tego wszystkiego. Także do terapii. Ale nie wiem czy w ogóle to ma dalszy sens, skoro podstawy są zupełnie inne.
Po prostu są różne szkoły psychologii i akurat moja psycholog ma inne wyjaśnienie na objawy, natrętne myśli, depersonalizację itp.
I śmieje się gdy mówię o "zaburzeniu". Bo mówi, że to nie zaburzenie ale ja.
A ja tak jak mówisz, znam siebie znacznie lepiej niż ona mnie poznała przez 1.5 roku.

Po prostu przez to ciągłe kwestionowanie, podrzucanie wątpliwości tworzy się takie "ale".
I np. zdarza mi się zastanawiać - a może ja siebie oszukuję, może ona ma rację.
A to pożywka dla lęków.

Mocno się to wszystko ze sobą ściera i koniec końców powoduje, że narasta we mnie konflikt.

Dziękuję za to co napisałeś, to mądre słowa i postaram się je wziąć do siebie.

kucyki46 pisze:A ja myślę, że każdy z nas ma coś najlepszego w sobie, wyjątkowego. Jeśli w to wierzy, to jest takim unikalnym sobą przed światem. Do czego zmierzam - wszyscy lubimy być najmądrzejsi, choć nikt z nas nie ma racji w sporze, bo racja jest jedna i odnosi się zwykle wyłacznie do osoby która ją posiada. Bruce, czy usiadłeś z psychologiem i wywaliles mu szczerze wątpliwości którymi dzielisz się z nami? Jezeli nie, to dlaczego nie? Lubimy zalatwiac swoje sprawy za pomocą osób trzecich, ale po co? I czy to jest w porządku? Tylko po to zeby połechtać swoje ego bo ktoś ma inną rację niż my? No i świetnie! To znaczy ze ktos jest wobec nas sobą :) Tylko my czasem nie potrafimy pozostać sobą wobec innych.. Pozostańmy, rozmawiajmy, bo tylko wtedy to ma sens.
Tak, oczywiście, że mówiłem o swoich wątpliwościach. Ale wiesz jak to jest, gdy jesteś czegoś wyuczony. Święcie przekonany o swojej racji. Przyjmuje moje wątpliwości, w jakiś sposób zdarza się jej korygować swoje słowa względem mnie ale te szpileczki cały czas są wbijane. No i zastanawiam się czy nie lepiej będzie, gdy zrezygnuję z tej terapii chociaż na jakiś czas i spędzę więcej czasu ze sobą wdrażając porady z forum. Oczywiście robię to cały czas ale, gdy raz w tygoniu ktoś mocno wywraca te założenia wtedy pojawiają się wątpliwości.
Dlatego nauczyłem się też dystansować od osoby terapeutki ale nie wiem czy mimo wszystko bardziej mnie to nie oddala, niż przybliża do celu.

Generalnie są różne szkoły, wyjaśnienia na to co nas dotyka. Szkoła "forum" wydaje się być bardzo zdroworozsądkowa, osadzona na ziemii, przemyślana. Po prostu nie widzę sensu w ciągłym podsycaniu tych wątpliwości, które mnie dręczą. Rozwojowo działa to fajnie, bo tak jak pisałem jestem o wiele bardziej świadomą siebie i świata osobą, bardziej pewną siebie, asertywną. Ale z drugiej strony jest to ciągłe nakręcanie mechanizmu lękowego, który tak bardzo próbuję odkręcić.

Dzięki za Wasze wypowiedzi. Dużo mi dają.
Pozdrawiam! :)
justi2212
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 502
Rejestracja: 3 grudnia 2015, o 19:44

4 lipca 2016, o 16:18

Hej Bruce, mam podobnie z tą terapia, wyzwala we mnie jeszcze więcej natretow i co chwilę sie zastanawiam czy z niej zrezygnowac czy nie. Myślałam ze ten natret dot mojego związku mam już za sobą a po ostatniej sesji zaczęła sie analiza. Tak samo to badanie relacji z rodzicami spowodowalo że pojawił się u mnie jakiś żal, nie wiem, do moich rodziców a naprawdę nie chciałabym jakoś ich obwiniać bo mimo wszystko ich kocham i dużo im zawdzięczam.
Takze po tej całej terapii jestem bardziej zagubiona niż wcześniej. Może w sumie tak ma być, bo czytałam o czymś takim jak negatywna reakcja na terapię bo człowiek dowiaduje się niezbyt miłych rzeczy o sobie ale z drugiej strony trochę mnie to męczy już...
,,W psychologii jest takie pojęcie „błysk” to jest moment kiedy człowiekowi w głowie się wszystko zmienia, kiedy nagle dociera do niego coś co było oczywiste od lat, ale teraz nabrało innego wymiaru."
— Jacek Walkiewicz / psycholog

Być może wszystko jest w porządku, ale trudno w to uwierzyć :)
Potykając się można zajść daleko, nie można tylko upaść i nie podnieść się
Justyna22
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 103
Rejestracja: 12 sierpnia 2015, o 14:18

4 lipca 2016, o 21:58

Widzę, że tu niektóre koleżanki z rocd mają po planowane śluby. ;) Ja przez to głupie ocd odsunęłam zaręczyny w niepamięć - ale coraz częściej znów o nich myślę i to pozytywnie - mam nadzieję, że ukochany nie zraził się na dobre :P . Zdałam sobie też sprawę, że myślałam, że przez rocd nie dotrwamy 5 rocznicy razem a tu w weekend 6,5 roku nam minęło! :lov:

Damy radę! Wszyscy! :)
usunietenaprosbe
Gość

13 lipca 2016, o 22:02

Wiecie ja naprawdę, naprawdę zaczęłam wierzyć że jak nie myśle o tym czy kocham czy nie to czuje mięte do niego.Już nawet doszłam do wniosku że się od nowa zakochałam. <3 I dzisiaj nerwica mi chciała wkręcić że podoba mi się kolega który przyjechał tu na wakacje ale dopiero po tym jak mój skarb odjechał. I nie poddałam się podenerwowałm się na siebie samą za te myśli zlałam i na te gówna dosłownie sie wyłanczam i myśle o rzeczy realnej i co miedzy nami jest.

Rada dla tych których gnęb brak uczuć, z jednej strony odraza do partnera,a z drugiej chęć bycia blisko choć chodzicie załamani:
-Dużo,dużo i jeszcze raz dużo rozmawiania z tukochaną osobą zwierzcie się wytłumaczcie że to nerwica wypłaczcie się to pomaga.
- dużo, dużo, jak najwięcej czasu spędzajcie z nią mimo odrazy idźcie tam gdzie były pamiętne chwile (u mnie to była plaża nad jeziorem) poczujecie w tym miejscu takie uczucie jak byliście pierwszy raz tam i zrobiliście coś co na zawsze pozostało w pamięci (np.cudowne chwile,zareczyny,[tam gdzie był wasz byćmoże pierwszy raz] i ogółem wszystkie miejsca które przywołują wspomnienia i uczucia)
-zlewać te myśli tak jakbyście spuszczali wode w kiblu a jak wracaja spuście je od nowa.
- nie myślcie za dużo kierujcie się sercem i tym co jest teraz realne miłość i zwiazek nie myśli

-- 10 lipca 2016, o 21:56 --
I śpiewanie wspólne pomaga przede wszystkim bliskosc calusy przytulasy wyglupy i mysli odchodza :-D

-- 13 lipca 2016, o 22:02 --
Jeszcze duzo daje rozłąka np. Jeśli spotykacie się co tydzien to zalecam spotykać się 4 dni w tygodniu np. Wtorek czwartek sobota niedziela i potem codziennie az do wtorku i np zobaczyc czy zatesknicie za te 2-3 dni. Jesli tak to znaczy ze zalezy potem sie przyzwyczaicie i bd z usmiechem czekac na kolejne spotkania
kapralis
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 85
Rejestracja: 3 stycznia 2017, o 18:36

22 marca 2017, o 18:10

Jak sobie radzi dzisiaj autorka postu? Mam nadzieję, że już dużo lepiej :)
ODPOWIEDZ