Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

czy ktos pomoze?

Dział poświęcony depresji, dystymii, stanom depresyjnym.
Zamieszczamy własne przeżycia, objawy depresji i podobnych jej zaburzeń.
Próbujemy razem stawić temu czoła.
usunietenaprosbe
Gość

22 lipca 2011, o 21:12

ironia losu terapeutka (nieaktywna zawodowo bo mam jeszcze 2 zawod) musi isc na terpaie az sie usmeichnelam sama do siebie
niebardzo mam czas na terapie pozatym poczekam czy lekarz zaleci zobaczymy
Nerwica
Odburzony i pomocny użytkownik
Posty: 375
Rejestracja: 7 lipca 2010, o 15:59

22 lipca 2011, o 21:22

hih to nawet ciekawe...a ogolnie jestes terapeutka w jakim nurcie? ale juz bylo tu kiedys kilku psychologow, coz zaburzenie nie wybiera a samemu trudno obrac wlasciwy kierunek :( lepiej z pomoca
usunietenaprosbe
Gość

22 lipca 2011, o 21:24

terapia zajeciowa/arteterapia niesttey pracy w zawodzi eni ebylo -/ wiec skonczylam 2 szkole i jestem asystentka stomatologa z aspiracjami na lekarza:Pw tym roku sie nie udalo moze za rok sie dostane
Nerwica
Odburzony i pomocny użytkownik
Posty: 375
Rejestracja: 7 lipca 2010, o 15:59

22 lipca 2011, o 21:34

Ogólnie stomatologia wydaje się ciekawszą dziedziną i raczej na pewno jest na to większe zapotrzebowanie. A co do terapeuty to jednak jesli bys sie wybierala to musisz do terapeuty po innej szkole terapii, bo albo do analitycznej, albo psychodynamicznej czy tez jakiejs poznawczej :) Tak wiec chyba zupelnie inny kierunek wiec nie ma co sie smiac ze terapeuta idzie do terapeuty :) Bo to jak gastrolog szedlby do neurologa hih
Awatar użytkownika
Ewcia
Odburzony i pomocny użytkownik
Posty: 173
Rejestracja: 19 stycznia 2011, o 11:09

23 lipca 2011, o 00:03

megi pisze:witam,
strasznie zle ze mna, nie mam sily na nic... zaden dzien nie ma dla mnie sensu, nic co robie nie ma sensu! nie potrafie juz tak zyc. najgorsze jest to ze nie wychodze w ogole z domu. calymi dniami siedze w domu. nie mam z kim i gdzie wyjsc, nie mam zupelnie nikogo, nie mam z kim porozmawiac, wyzalic sie. nawet psycholog mnie nie rozumie. szukam kogos z okolic warszawy kto bylby chetny spotkac sie i porozmawiac...
Cześć, najlepiej to w obecnej sytuacji zadaj sobie pytanie. Co tak naprawdę jest Twoim gównym problemem depresja czy samotność? Przechodziłam depresję i wiem co to znaczy, wiem jak wielka jest wtedy pustka, i jakie są wtedy motywacje i ile ma się siły na codzienność, ja miałam takiej siły naprawde zero. Nawet nie wiedziałam że płaczę, i nie wiedziałam już sama dlaczego i oczywiście bezsilność z powodu tego wszystkiego. Weź się za leczenie depresji, wiem że samotność jest okropna ale nie stawiaj jej na pirwszym miejscu swoich problemów, jak wyszłam z depresji życie wygladało zupełnie inaczej niż z nia, wtedy nawet samotność nie przeszkadza. Nie obawiaj się żadnego leczenia bo depresja to naprawdę powazny wrzód na naszym zyciu który się lubi paprać.
usunietenaprosbe
Gość

23 lipca 2011, o 16:08

jak narazie jestem na terapii jednak ostatnio mialam zmiane psychologa i wydaje mi sie ze to mialo rowniez duzy wplyw na zmiane mojego samopoczucia...
usunietenaprosbe
Gość

9 stycznia 2014, o 21:32

witam ponownie :papa
od ostatniego razu kiedy tutaj byłam minęło troszkę czasu. sporo się też zmieniło. niektóre rzeczy na lepsze, inne na gorsze, ale jestem zdania ze nie ma tego zlego co by na dobre nie wyszlo. zle rzeczy tez sie dzieja po cos - po to bysmy mogli wyciagnac z nich jakies wnioski, nauczke...

nie będe sie rozdrabniac, moze tak ogolnie:
*odeszlam z tamtej "toksycznej" firmy po 5 latach, potem bylam ponad rok czasu na bezrobociu bo nie moglam nic znalezc. w koncu znalazlam, ale tez jakis shit, totez się zwolnilam i od kilku dni znowu jestem na bezrobociu...
*rzucilam kolejną szkolę, ale tym razem przygodę ze studiami zakonczylam zaliczajac pozytywnie 4 semesty i dajac sobie czas na zmiane decyzji dziekanką, nie wrocilam i nie wiem czy kiedykolwiek bedzie mi dane ukonczys jakies studia
*z ta beznadziejna pania psycholog, na ktora sie kiedys uzalalam przepracowalam ponad dwa lata, niedawno odeszla bo zaszla w ciaze, a ja zostalam na lodzie
[narazie nie kontynuuje terapii z powodu braku kasy, bo nie mam nawet na bilety zeby jezdzic. jak znajde prace to moze chcialabym jeszcze pochodzic na jakas terapie ale jak sobie pomysle o ponownym szukaniu a potem kolejne pol roku zaglebiania sie we wszystko od poczatku to mi sie odechciewa...]
*nadal mieszkam z rodzicami i mlodszym bratem, relacje i atmosfera nie za fajne. narazie nie mam szans na usamodzielnienie z powodu braku pracy... :(
*okazalo sie kto jest prawdziwym a kto falszywym przyjacielem, zawiodlam sie strasznie na mojej teraz juz bylej przyjaciolce, ktora z reszta porzadnego fiola miala, ciesze sie ze jednak tak to sie skonczylo
*no i co najwazniejsze i najbardziej nieoczekiwane :) nie spodziewalam sie tego zupelnie, a jednak spotkalam swojego połówka i co fajniejsze za kilka dni bedziemy obchodzic pierwsza rocznice naszego zwiazku :lov: jestem mega szczesliwa i zakochana w nim.

wszystko fajnie, pieknie, jakos udalo mi sie naprostowac niektore sprawy, dzieki terapii jestem o wiele bardziej swiadoma wielu rzeczy niz jak bylam tu za poprzednim razem. wydawac by sie moglo, ze milosc jest rozwiazaniem wszystkiego, ze za jakis czas powstanie decyzja o slubie, moze wspolne zamieszkanie i happy end. niestety nie przewiduje takiego scenariusza w najblizszym czasie :( wydaje mi sie, ze glownym moim problemem w chwili obecnej jest brak pracy, bo bez tego nie moge nic. nie moge sie wyprowadzic, stad moje zle samopoczucie, bo w domu totalnie sie nie dogadujemy... nie moge zaoszczedzic, nie mam na wlasne potrzeby, nie moge nic zaplanowac. chcialabym moc zalozyc wlasna rodzine, pobrac sie z moim ukochanym i zebysmy mieli dziecko, ale dobija mnie to, ze to niemozliwe i moge sobie o tym pomarzyc przez najblizsze 10 lat. nawet jak cos znajde, to co z tego? obecna sytuacja na rynku jest dobijajaca. w ostatniej pracy ktora mialam niedawno zarabialam 800zl na zlecenie, ledwo na bilety starczalo, poza tym na nic. jak mam myslec o przyszlosci? nie wyobrazam sobie jej ;oh jakies glupie bledne kolo, bagno z ktorego nie potrafie sie wydostac :(
moze ktos ma jakis pomysly jak moglabym sie z niego wydostac?
pozdrawiam
usunietenaprosbe
Gość

13 stycznia 2014, o 18:15

megi pisze:*no i co najwazniejsze i najbardziej nieoczekiwane :) nie spodziewalam sie tego zupelnie, a jednak spotkalam swojego połówka i co fajniejsze za kilka dni bedziemy obchodzic pierwsza rocznice naszego zwiazku :lov: jestem mega szczesliwa i zakochana w nim.
no to marzenia sie jednak spełniają SUPER gratuluje :D

a czemu nie możecie pomyśleć o ślubie itd? może mogłabyś sie wyprowadzić do ukochanego i to by załatwiło sprawe :) wyrwałabyś sie w końcu od rodziców, może zaplanujcie to sobie jeśli jest taka możliwość żeby u niego zamieszkać a jak już sie przeprowadzisz to tam sobie będziesz spokojnie szukać pracy ale to już co innego bo będzie inna atmosfera bardziej sprzyjająca, spokój, i bez pośpiechu, myśle, że wtedy na pewno coś znajdziesz :)
usunietenaprosbe
Gość

22 stycznia 2014, o 15:05

ondine pisze:
megi pisze:*no i co najwazniejsze i najbardziej nieoczekiwane :) nie spodziewalam sie tego zupelnie, a jednak spotkalam swojego połówka i co fajniejsze za kilka dni bedziemy obchodzic pierwsza rocznice naszego zwiazku :lov: jestem mega szczesliwa i zakochana w nim.
no to marzenia sie jednak spełniają SUPER gratuluje :D

a czemu nie możecie pomyśleć o ślubie itd? może mogłabyś sie wyprowadzić do ukochanego i to by załatwiło sprawe :) wyrwałabyś sie w końcu od rodziców, może zaplanujcie to sobie jeśli jest taka możliwość żeby u niego zamieszkać a jak już sie przeprowadzisz to tam sobie będziesz spokojnie szukać pracy ale to już co innego bo będzie inna atmosfera bardziej sprzyjająca, spokój, i bez pośpiechu, myśle, że wtedy na pewno coś znajdziesz :)
witaj ondine :)

powiem ci, ze to byloby jakies wyjscie, ale sytuacja niestety nie jest taka kolorowa i takie rozwiazanie jest niestety niemozliwe. chlopak co prawda mieszka sam, ale nie na swoim... ja chcac mieszkac razem z nim musialabym mu sie dorzucac, ale nie mam z czego :/ a nie chce byc jego utrzymanka, bo zle sie z tym czuje. ogolnie to najwiekszym problemem w tej sytuacji jest kasa, a raczej jej brak. ani chlopak jej nie ma, ja to juz w ogole :( malzenstwo raczej narazie nie wchodzi w gre bo wtedy to chyba musielibysmy pod mostem mieszkac...
mam wrażenie, że albo w dzisiejszych czasach, albo w naszym panstwie - taka polityka, ze wszystko jest do kupienia, nawet malzenstwo, dzieci, bo jak nie mam pieniedzy i nie bede miala gdzie mieszkac, to nie moge wziac slubu, a dzieci to juz odlegle marzenia :(

-- 22 stycznia 2014, o 15:05 --
znowu wracam tu na tarczy :( dół, brak chęci na cokolwiek, motywacji...
podejrzewam, ze samopoczucie sie nie polepszy dopoki nie znajde pracy, a na to narazie sie nie zapowiada, bo jest gorzej niż w ubiegłym roku.
w domu cały czas anty-sielanka, nie wytrzymuję nerwowo :( są takie dni gdy mam ochotę wyjść i nie wrócić albo poprostu strzelić sobie w łeb z tej bezsilności.
żeby było weselej, to mój chłopak w ostatnim czasie "nie wie co czuje"... za to ja wiem. jest nam dobrze, swietnie sie rozumiemy i dogadujemy, w ogóle sie nie kłocimy, dobrze mnie traktuje, jest opiekunczy i czuly w stosunku do mnie, ciegle teskni za mna - jednak nie potrafi nazwac uczucia do mnie i tak sobie trwamy... nie ruszamy sie ani w jedna ani w druga strone. niby nie jest zle, ale fajnie byloby wiedziec na czym sie stoi, ze zmierzamy w podobna strone. z jednej strony chcialabym zeby cos sie ruszylo, a z drugiej strony panicznie boje sie rozmawiac na ten temat, zeby nie pogorszyc sytuacji :( nie wyobrazam sobie konca naszego zwiazku, nawet nie dopuszczam do siebie takiej mysli, bo jest cudownie, obydwoje jestesmy ze soba szczesliwi. tylko ta jego cholerna niewiedza jak nazwać uczucie do mnie!! :buu:
Awatar użytkownika
Ciasteczko
Administrator
Posty: 2682
Rejestracja: 28 listopada 2012, o 01:01

22 stycznia 2014, o 20:42

megi pisze:
-- 22 stycznia 2014, o 15:05 --
znowu wracam tu na tarczy :( dół, brak chęci na cokolwiek, motywacji...
podejrzewam, ze samopoczucie sie nie polepszy dopoki nie znajde pracy, a na to narazie sie nie zapowiada, bo jest gorzej niż w ubiegłym roku.
w domu cały czas anty-sielanka, nie wytrzymuję nerwowo :( są takie dni gdy mam ochotę wyjść i nie wrócić albo poprostu strzelić sobie w łeb z tej bezsilności.
żeby było weselej, to mój chłopak w ostatnim czasie "nie wie co czuje"... za to ja wiem. jest nam dobrze, swietnie sie rozumiemy i dogadujemy, w ogóle sie nie kłocimy, dobrze mnie traktuje, jest opiekunczy i czuly w stosunku do mnie, ciegle teskni za mna - jednak nie potrafi nazwac uczucia do mnie i tak sobie trwamy... nie ruszamy sie ani w jedna ani w druga strone. niby nie jest zle, ale fajnie byloby wiedziec na czym sie stoi, ze zmierzamy w podobna strone. z jednej strony chcialabym zeby cos sie ruszylo, a z drugiej strony panicznie boje sie rozmawiac na ten temat, zeby nie pogorszyc sytuacji :( nie wyobrazam sobie konca naszego zwiazku, nawet nie dopuszczam do siebie takiej mysli, bo jest cudownie, obydwoje jestesmy ze soba szczesliwi. tylko ta jego cholerna niewiedza jak nazwać uczucie do mnie!! :buu:

Nie łam się Megi, może po prostu trzeba mu dać trochę czasu? Każdy człowiek przechodzi różne etapy w życiu i może on akurat się zagubił na polu miłości. Czasami jak się na kogoś naciska, to jest gorzej, bo presja sprawia, że osobnik wpada w panikę. Wiem, że fajniej byłoby słyszeć magiczne słowa od chłopaka, ale to, że ich nie wypowiada nie znaczy jeszcze, że nie jesteś dla niego najważniejsza. Sama mówisz, że jest opiekuńczy i czuły. Nie zadręczaj się tak, czerp z tego związku ile się da i daj mu się odnaleźć, może Cię pozytywnie zaskoczyć niedługo. Nie prognozuj najgorszego. :)
Odburzanie, to proces - wstajesz, upadasz, wstajesz, upadasz... ale upierasz się, że idziesz do przodu.
Każdy ma tę moc. Nie odkładaj życia na później. Nigdy. :hercio:
usunietenaprosbe
Gość

13 lutego 2014, o 22:56

dziekuje za poradę :)) miałam mieszane uczucia i nie za bardzo wiedzialam jak sie zachowac w tej sytuacji, nie mialam tez za bardzo kogo sie poradzic...
ogolnie dobrze jest jak jest i nie mialam zamiaru ani go naciskac, ani stawiac ultimatum bo to chyba najgorsze co moglabym zrobic :/ jednak co jakis czas odswiezam temat i daje mu znac, ze ten temat jest dla mnie wazny... dobra, pozyjemy zobaczyny co z tego wyniknie, narazie nie cisne i sielanka niechaj sobie trwa, a co tam!... ;)

-- 13 lutego 2014, o 22:56 --
znowu tu wracam :buu:
niestety nie potrafie sobie poradzic ze swoja bezradnoscia.
czuje ze nie mam na nic wplywu i przez to ogarnia mnie ogromna niemoc oraz coraz wieksze wypalenie.
ciagle nie mam pracy, co gorsze - nikt sie nie odzywa, a mozna powiedziec ze naprawde aktywnie poszukuje tej pracy.
w jaki sposob mam myslec o przyszlosci, o zalozeniu rodziny. ba, w tym momencie nie mam nawet prawa o tym myslec.
chcialabym chociaz moc sobie pozowlic wydostac sie z druzgocacego psychicznie "domu".
a chcac czy nie, jestem na niego sila woli skazana i przesiaduje tu calymi dniami z powodu braku pracy.
kasy tez juz nie mam, by moc sie wydostac z tego domu...
jakis totalne zapetlone kolo, pulapka z ktorej nie potrafie sie wydostac.
po serii niepowodzen w moim zyciu mam ochote zyc i rozwijac swoje skrzydla, ale dzieki tej sytuacji juz coraz bardziej mi sie odechciewa wlacznie z kontynuowaniem tego beznadziejnego zycia, bo po co, jak nie ma w nim sensu? nie ma mozliwosci realizacji drobnych celow :(
zalamalo mnie totalnie :(
aryaK
Gość

14 lutego 2014, o 01:37

hej te mam taka sytuacje jak ty, brak kasy, i dobijajaca do dna rodzinka.. ale jak masz chlopaka, czemu sie do niego nie wyprowadzisz i nie zlozysz papierow o zasilek? jak nie bedziecie przekraczac minimalnej kwoty na osobe + brak stalego mieszkania to powinni ci wtedy przyznac.. no i twoj bf moze by wtedy wiedzial co do ciebie czuje jakbyscie razem pomieszkali, mysle ze w taki sposob mozna sie najlepiej poznac, czy pasuje sie do siebie itd.
usunietenaprosbe
Gość

14 lutego 2014, o 01:57

witaj sick_kitten
dziekuje ci bardzo za odpowiedz. sprawa nie jest jednak taka prosta jakby moglo sie wydawac. zasilku nie dostane, bo juz tak dlugo jestem na bezrobociu... :O
prawie caly tamten rok bylam na bezrobociu. zasilek mialam przez pierwsze pol roku. chwile po jego ustaniu na szczescie udalo sie znalezc prace. nie wiem nawet czy na szczescie bo to bylo wykanczajace psychicznie niewolnictwo, dlatego od nowego roku ponownie trafilam na bezrobocie... niezaleznie od tego ile tam bym pracowala to i tak nie liczyloby mi sie do stazu pracy, bo to umowa smieciowa byla...
co do chlopaka to nie wiem w jaki sposob mialabym sie do niego wprowadzic skoro nie mam pracy? on sam nie utrzyma nas obydwojga... poza tym wolalabym czuc sie niezalezna finansowo, wiec temat wspolnej wyprowadzki odkladamy na lepsze czasy.
no nic, pozostaje sobie tylko w leb strzelic :buu:
aryaK
Gość

14 lutego 2014, o 02:29

ale mi chodzi o inny zasilek, nie z urzedu pracy tylko nie wiem skad jestes ale w krk mozna dostac zasilek z mops'u jesli zarobki na osobe w domu nie przekraczaja jakiejstam kwoty dlatego mieszkajac z chlopakiem moze moglabys dostac, albo mozna dostac od nich mieszkanie, ludzie ktorzy ze mna chodzili na terapie mieli z tamtad np darmowe posilki itd, opcji jest wiele, obczaj sobie to moze cos by sie dalo akurat :) i probowalas moze dorabiac sobie np rysowaniem, skladaniem dlugopisow, opiekowaniem sie dziecmi, wprowadzaniem psow, nawet moze ulotki? kokosow z tego nie ma, ale zawsze cos, i nie przebywalabys caly czas z rodzina badz mialabys choc na wlasne potrzeby, zawsze to cos do przodu :) kazdy ma w koncu jakis talent albo umiejetnosci, trzeba tylko znalexc sposob zeby je wykorzystac :)
nie strzelaj sobie w leb, trzeba oszczedzac naboje na zombie apokalipse Obrazek Obrazek ;) choc tez mam na to tak czesto ochote, jak nie rodzina to nerwica wykancza >,<
usunietenaprosbe
Gość

28 lutego 2014, o 18:58

gdyby wszystko bylo takie proste bylabym zupelnie innym czlowiekiem - szczesliwym...
nie mam szans zeby wyprowadzic sie w tym momencie, nikt mi nie wynajmie jak sie dowie, ze nie mam pracy. poza tym nie jestem masochistka, zeby ladowac sie w taki problem. na zadne zasilki tez nie mam szans, bo jestem zameldowana u rodzicow. co prawda nie jest kolorowo pod wzgledem finansowym ale zasilku napewno nie dostane.
coz, musze jeszcze troche powalic glowa w mur i poczekac moze jeszcze kilka lat az jakis pracodawca mnie zechce. mam wrazenie ze wykorzystalam juz wszystkie mozliwosci. nie wiem ile trzeba wyslac cv i do kogo zeby dostac prace? wizyty osobiste nic nie daja, no moze jedynie rozczarowanie - my nikogo nie potrzebujemy do pracy, zostawic cv? oczywiscie ze nie! a raz nawet bylam swiadkiem jak pani po otrzymaniu mojego cv wyrzucila je do kosza! :O
powoli trace nadzieje :( jak dalej tak pojdzie to bede z rodzicami przez cale zycie mieszkac

-- 20 lutego 2014, o 17:07 --
kilka razy przymierzalam sie do tego by tu napisac, ale jakos nie potrafie ubrac w slowa tego co czuje...
besilnosc, bezradnosc, brak motywacji, ducha walki, przerazenie :O
zaobserwowalam , ze to nie jest kwestia ostatnich miesiecy tylko kilku dobrych lat. tkwie sobie w cholernym martwym punkcie i juz nie mam pomyslu na to co dalej. nawet jesli na chwile pojawia sie cele, plany i ochota do dzialania to za chwile znikaja. nie moge lub nie potrafie ich zrealizowac albo okazuja sie bezsensowne...
nie wiem, naprawde nie wiem co mam napisac, nie wiem juz co mam robic...

znowu calymi dniami siedze w domu i do tego nic totalnie nie robie poza gapieniem sie w sufit :(

-- 21 lutego 2014, o 12:37 --
nie mam na nic sily :( znowu nie spie po nocach, w dzien siedze w domu i zupelnie nic nie robie, nie pamietam kiedy ostatnio bylam na zewnatrz...
nie wiem ile tak pociagne bo to destruktywna wegetacja a nie zycie :( jak mam sie zmotywowac jak nie mam ku temu najmniejszych powodow?

-- 28 lutego 2014, o 18:58 --
u mnie nadal zle :(
perspektyw na znalezienie pracy nadal nie widac, na dalekosiężne zmiany w moim zyciu także... jestem na skraju załamania. z powodu braku pracy i tym samym braku kasy musialam przerwac terapie, a mam coraz bardziej mam wrazenie ze teraz najbardziej by sie przydala. brakuje mi poczucia bezpieczenstwa jakie ona mi dawala, mialam wrazenie ze poniekad ktos nade mna czuwa i pilnuje bym nie zboczyla z odpowiedniej drogi. a teraz nie potrafie niczego ogarnac, wszystko jest w rozsypce. ostatnimi czasy nie dosc, ze nie wychodze z domu to nie wychodze tez z lozka. czuje, ze depresja probuje mnie dopasc a ja powoli sie jej poddaje. nie mam jednak w sobie sil i ochoty by z nia walczyc... :(
potrzebuje pracy!!! i dobija mnie to, ze tak wiele w zyciu zalezy od tego czy bede ja miala czy nie... - to czy sie wyprowadze, usamodzielnie, to czy zaloze wlasna rodzine, podniose swoje kwalifikacje zawodowe, to czy bede spelniala swoje marzenia... czy w dzisiejszych czasach wszystko musi byc przeliczane na pieniadze?? nawet rodzina, ktorej nie moge zalozyc, bo nie mielibysmy gdzie mieszkac i za co zyc?? :buu:
ODPOWIEDZ