Hej Natalianatalia93 pisze: ↑10 kwietnia 2022, o 19:05Ja słuchajcie mam teraz już najgorszy chyba etap z tego rocd.. Czyli po pierwsze- kompletna pustka- nie czuje w ogóle nic. Zero miłości. Zero popędu. Null, nadal. A po drugie (co gorsze moim zdaniem) - irytacja partnerem i totalna rezygnacja. denerwują mnie w nim rzeczy małe.. Nie wiem skąd to się bierze ale nigdy wcześniej mnie to nie denerwowało a teraz zaczęło. I mieszanka tej pustki plus irytacji jest no... Przerażająca trochę. Bo to takie jakby przepis na to żeby zakonczyc związek co nie?
Nie mam natrętnych myśli już.. Jednak ruminacje dotyczące mojego związku.. Ale jak o tym nie myśleć? Jak mam wrażenie że rozpada się to na moich oczach. A ja to tylko niepotrzebnie przeciagam.
Nic mi się nie chce, mam wrażenie że jestem z tym sama.. Że już nie wiem czy to nadal rocd czy nie.. O ten stan tych dwóch najgorszych objawów trwa już pół roku. Wcześniej to typowe rocd- panika, płacz, strach, lęk.. A teraz? Nic. Zero. Uczuć. Zero lęku. Zero wszystkiego.
Mam ochote tylko leżeć w domu. Odciąć się od ludzi, odciąć się od życia. Ono i tak już teraz jest totalnie bez sensu.
Może wyżej czytałaś moje wypowiedzi ale ja mam teraz dokładnie to samo, zmagam się z tym krótko bo dopiero parę dni, ale też początek to była natrętna myśl czy kocham czy nie, która przyszła znikąd, wraz z tym panika, strach, płacz, po 2,5 dniach zaczęło się lekko wyciszać, puszczało to uczucie żołądka który nie dawał jeść, puszczał stres, ale cały czas miewałam napady płaczu, coś mnie wzruszało gdy czasem chłopak coś napisał, nawet jeszcze wczoraj, dosłownie dobę temu. Czułam, że płacz był szczery, bo czułam że chciałam przestać to odczuwać, tę pustkę i narastającą obojętność. Dzisiaj jest tragedia, od rana kompletnie nic, poza tym że rano poczułam straszliwy ból i smutek (ale bez chęci płaczu) gdy pomyślałam o piosenkach które z nim kojarzę. Potem się spłakałam trzymając naszyjnik od niego, ale już czułam, jakby ten płacz był wymuszany żeby tylko dopasować sobie jakiś objaw. Miałam chwilową ''iskierkę'' że faktycznie jak polecę do niego za parę dni to coś mi to pomoże. Kłotnia rodziców o moj wyjazd, porady ojca które mnie dobiły i zero wszystkiego, czuję się jakbym już nawet nie chciała tam jechać, na sekudnkę zaczął mi się płacz po tym jak pomyślałam, że mam tego dość że chcę mieć choć najmniejszy przebłysk czegokolwiek, i od razu płacz ustał. Pisząc z chłopakiem teraz czuję się, jakby nim nie był, wiem kim jest, wiem że mnie kocha, wiem że mnie nie zostawi, ale mnie to po prostu nie rusza (pomimo że nadal czuję się w takim dziwnym stanie przez te sytuacje, nie sięgam sama po jedzenie, ledwo co piję, nie mam ochoty słuchać muzyki ani grać w gry, oglądać telewizji, z niczego nie odczuwam przyjemności, bo wszystko mi mówi, ze to juz jest koniec no i cały czas ta pieprzona obojętność, mimo że dobę temu serio wyłam przez dłuzszy moment że chcę czuć. A teraz nagle już nic nie chcę, jestem przekonana że to koniec. Także rozumiem Ciebie w pełni, rozumiem wszystko to napisałaś, bo teraz mam to samo, ale u Ciebie trwa to długo, u mnie na świeżo objawy zaczęły przygasać po około 2,5 dniach, wczoraj rano mocno się rozczuliłam, no dzisiaj nic prócz rano tego bólu i smutku przez moment na myśl o piosenkach... Może to wszystko to tylko taki etap? Może u Ciebie trwał on dłużej, u mnie krócej, chociaż niepokoi mnie to, ze wszystko już tak zaraz mi zaczęło przygasać jak przez powiedzmy pierwsze 2-3 dni było to typowe rocd, nawet wczoraj cokolwiek...Lecę do chłopaka ale mam wrażenie, że to nic nie pomoże, może powinnyśmy odpuścić po prostu i dawać temu toczyć się własnym tempem? Sama nie wiem...Sama wolałabym płakać żeby coś czuć, ale już nawet tego nie ma i to tak szybko. Ja mam nadzieję, że chociaż Tobie się uda, boję się że mi wyjazd do niego nic nie da, że tak jak mówisz, że to nie rocd już bo z resztą za szybko zaczęło ustępować i już mam jakby to gdzieś..mimo że wczoraj jeszcze porządnie wyłam...nie wiem cholera nie wiem co się dzieje