Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Czy ja ją/jego kocham? Zanik uczuć? Strata emocji?

Forum o nerwicy natręctw i jej objawach.
Omawiamy tutaj własne doświadczenia z życia z tym jakże natrętnym zaburzeniem.
Ale także w tym temacie można podzielić się typowymi natrętnymi lękowymi myślami, które pełnią rolę straszaków i eskalatorów lęku w zaburzeniu.
Hieronim
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 57
Rejestracja: 27 marca 2022, o 22:15

9 kwietnia 2022, o 23:10

W ogóle mam pewną intuicję, że chodzi tutaj tak naprawdę o lęk przed zaangażowaniem sie w poważny związek monogamiczny, który odcina nas od innych opcji, wariantów, osób. Podświadomość czuje, że to duże ryzyko, duży przeskok i duże ograniczenie własnego życia, i zaczyna się bronić. Sabotuje nasze uczucia, albo obrzydza nam obraz drugiej osoby. Próbuje nas ratować przed utratą siebie samych z powodu postawienia na jedną osobę, a nie na tamtą z fajniejszą pracą albo lepszym biustem... Zaczynamy sobie roić inne obrazy rzeczywistości. A to, co mamy, staje się wstrętne, obojętne, przeszkadzające. Podświadoma próba uratowania swojego życia, zaczyna nas alarmować, nerwica łapie się różnych zewnętrznych pozorów, żebyśmy nie dokonali skoku, który mógłby nas kosztować zbyt wiele...
Hieronim
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 57
Rejestracja: 27 marca 2022, o 22:15

10 kwietnia 2022, o 01:29

Czyli takie obserwacje. Jeśli ktoś z Was myśli podobnie, to można napisać, a jeśli nie, to też można zweryfikować, tak żebyśmy byli wszyscy bliżej prawdy. Być może są to również banały, ale chyba warto mimo wszystko je ponazywać:

1. kwestia czucia/nie czucia emocji, obrzydzenia partnerem i niepokoju z nim związanego - to WBREW WSZELKIM POZOROM kwestie zupełnie wtórne, nerwica natomiast każe nam myśleć, że to zasadnicze problemy. One nie są prawdziwymi problemami, lecz próbą ochrony nas samych przed podświadomie wykrytym zagrożeniem. A więc samo czucie albo brak odczuwania to nie problem, ale iluzja. Koncentrując się na tym aspekcie, wzmacniamy nie-czucie albo wstręt, a oddalamy się od źródeł;

2. brak uczucia albo wstręt do partnera to sabotaż naszego umysłu, który próbuje nas przed czymś ochronić: czegoś się podświadomie boimy w związku z relacją, co najpewniej jest naszym osobistym lękiem, a nie winą tej drugiej osoby, dlatego podświadomość zakłóca nasze odczuwanie, żebyśmy mogli się uchronić przed zagrożeniem. Może boimy się zaangażowania, zmian w życiu, odpowiedzialności, ryzyka, odrzucenia, porażki... Możliwości jest sporo, ale dla naszej psychiki jest jedna metoda: oddzielić nas od partnera, albo nam go obrzydzić, abyśmy mogli się skuteczniej uchronić;

3. powodzenie u płci przeciwnej paradoksalnie utrudnia sytuację: chcemy się bronić przed związkiem, a ze świadomością, że moglibyśmy mieć inną osobę, zaczyna się myślenie w kategoriach: dlaczego jestem z nim/nią, a przecież mogę być z tamtą/tamtym, opcji jest wiele, a przy tym lęk przed postawieniem na tę jedną, w której się akurat jest; jestem z brunetką, a może fajniej byłoby z blondynką? jak w ogóle wyobrazić sobie dalsze bycie z nią/nim, skoro tamta/tamten jest inteligentniejszy? etc. Do tego życie wyobraźnią: inaczej wyobrażałem sobie idealnego partnera, miał być taki-a-taki, a tamten czy tamta tego nie ma. W dalszym ciągu podłożem jest jednak mechanizm obronny przed związkiem, który skojarzyliśmy z jakimś zagrożeniem, dalsze toki myślowe to tylko kolejne emanacje form obrony nas samych. Przecież nie bez powodu na samym początku zechcieliśmy wejść w relację z tą konkretną osobą: my tych powodów teraz nie potrafimy już sobie przywołać w emocjach, albo nawet przypomnieć, ale one były ewidentnie, nieważne już jakie (nie koncentrujmy się na nich), one były, bo inaczej nie byłoby tych pierwszych kroków w tym związku;

4. na początku związku nie było takich tortur, bo wtedy jeszcze los związku był nieznany, wszystko się dopiero rozwijało, więc zdrowe emocje mogły płynąć i była motywacja do tego, aby je rozwijać (nawet jeśli nerwica coś psuła, ale nie w takim wymiarze jak teraz); kiedy jednak związek stał się bardziej pewny i stabilny, to nerwica uruchomiła wyżej wymienione obawy oraz mechanizmy ucieczkowe;

5. koncentracja oraz monitorowanie tego, czy się cokolwiek czuje, utwierdza nas w przekonaniu, że niczego nie czujemy, a kontrolowane oraz obserwowane emocje zanikają, ponieważ nie znajdują swobodnego przepływu - to coś normalnego i wcale nienadzwyczajnego. To tak jak z dowcipami: kiedy zmuszamy się do tego, aby sprawić komuś przyjemność i zaśmiać się z jego żartu, to tym mniej nas on śmieszy, a kiedy zostajemy jakimś żartem zaskoczeni, to nagle wybuchamy śmiechem. Kiedy koncentrujemy się na kolanie, gdy lekarz uderza w nie młoteczkiem, to nie ma reakcji. Kiedy jednak robi to z zaskoczenia, wtedy reakcja jest samoczynna. Podobnie (a może zwłaszcza) z emocjami, są słabsze, kiedy ciągle je drążymy, a mają swobodny przepływ, kiedy żyjemy po prostu;

6. Kiedy przychodzi zmęczenie tym wszystkim i zaczyna się paradoksalnie zgoda na to, żeby niczego nie czuć, bo ma się już tego dość, a nawet dochodzi gniew i złość; kiedy docieramy do miejsca, w którym mamy odwagę powiedzieć, że nam to wisi, to prędzej czy później informacje, że jednak nam zależy, wracają do nas same, w najmniej spodziewanym momencie i nieproszone. (U mnie jednak musiało to być naprawdę zburzenie w głowie swojego świata, a nie tylko ćwiczenie na zasadzie: spróbuję tak myśleć, zobaczymy co się stanie; kiedy szczerze powiedziałem sobie: f*ck it, nie kocham, i trudno! - wtedy myśli, że mi jednak zależy zaczęły przychodzić do mnie same)
Martyska01
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 26
Rejestracja: 4 kwietnia 2017, o 23:36

10 kwietnia 2022, o 02:41

Mam już powoli dość, to jest jakiś koszmar. Cały czas skupiam się na odpowiedniości żartów i innych wypowiedzi. Chłopak dzisiaj zażartował, że jestem słabeuszem w kontekście tego, że nie umiem się powstrzymać od jedzenia słodyczy. Rozmawiałam z mamą i powiedziała mi, że to są zwykłe żarty i mam się nie przejmować. Gdy już słyszę tego typu wypowiedź, to od razu czuję lęk i mam ochotę po x razy dopytywać, czy to na pewno żart... Wiem, że to brzmi absurdalnie :(
Pati21175
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 66
Rejestracja: 15 listopada 2021, o 17:57

10 kwietnia 2022, o 08:54

powiedzcie co ja mam zrobić, jestem juz strasznie w tym wszystkim zagubiona, czuje się jakbym sie zmuszala fo bycia z partnerem jakbym go oszukiwala i ranila po spotkaniu czuje ulge, ale gdy nie ma tych mysli bo nie skupiam się na nich bezpośrednio czuje sie na pewno dużo lepiej co mam robić o co chodzi
AleksandraB98
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 84
Rejestracja: 8 kwietnia 2022, o 17:08

10 kwietnia 2022, o 09:17

Hieronim pisze:
9 kwietnia 2022, o 23:06
AleksandraB98 pisze:
9 kwietnia 2022, o 21:48
Po wszystkim co piszesz widzę, że kochasz swoją dziewczyne i na pewno nie przestaniesz, ja tracę nadzieję bo po prostu wszystko mi puscilo, brak niepokoju, leku, zjadłam coś bez uczucia że zaraz to zwrócę, niby się splakalam znowu te 3 godziny temu i wtedy czułam że ja tak bardzo chcę żeby było normalnie, no i znowu skończyłam płakać i nic. Piszę z chłopakiem i się boje ze go oszukuje w ogóle z nim pisząc bo czuję po prostu nic, patrzę na zdjęcia nic, wiem kim jest, wiem jakie ogromne szczęście czułam jeszcze we wtorek przed snem, a teraz? ...boje się że skoro moje paniczne myśli czy kocham czy nie się uspokoiły i puściły symptomy od strony ciała i czuję pustkę i obojętność to już jest koniec
Niewykluczone że znowu się rozpłacze może jeszcze dziś...może jutro...nie wiem ale wolę płakać niz po prostu nie czuć nawet chęci płaczu...chcę żeby było normalnie ale wszystko mi mówi że nie będzie i że oszukuje sama siebie że w ogóle to jest coś nerwicowego mimo że wszystkie objawy były, a ja nadal czuję się taka..bez życia, nie słucham muzyki, nie gram w gry, w sumie nie bawi mnie nic przez to wszystko, boje się jak cholera tego stanu nicości i obojętności...
Na prawdę po tym co piszesz widać że ją kochasz, jestem pewna że Ty na pewno z tego w końcu wyjdziesz i nigdy nie będziesz miał już myśli, a nawet jeśli wrócą to powiesz "dobra myśli są ale co z tego nic mi nie zrobią" sam fakt że czujesz że kochasz pewnie przynosi ulgę, a ja tak bardzo chciałabym znowu czuć to szczęście a nie czuję..
Ale jak Ciebie czytam, to przyznam, że wyczuwam ten paradoks, że można czuć niepokój z powodu nieodczuwania niepokoju. Wyczuwam w tym, co piszesz, że subiektywnie to odczuwasz jako brak odczuwania czegokolwiek, ale ciągle coś się tam dzieje. W sensie: nie chcę Tobie niczego imputować, ani pogarszać wmawiając cokolwiek, ale wcale nie mam przekonania, że u Ciebie sprawa uczucia już się skończyła. Choć oczywiście w pełni rozumiem to, że subiektywnie niczego nie odczuwasz. Ale może jest coś przykrytego pod spodem świadomości, co wciąż żyje...

Ja to poniekąd znam, bo kiedy czytałem, że można mieć różne stany, ale przynajmniej to, że się ma w związku z tym niepokój, jest wskaźnikiem uczucia. A ja męczyłem się z tym, że wcale nie byłem do tego przekonany. Bo dopadały mnie stany, w których NIE CZUŁEM niepokoju, tylko na spokojnie mówiłem sobie: RZUCĘ JĄ. A jeśli przychodził niepokój, to nie dlatego, że ją stracę, ale dlatego, że nie wiem, jak ją rzucić tak nagle i jej nie zranić... I byłem tak zmęczony niepokojem z powodu nieodczuwania żalu za nią ani niepokoju, że powiedziałem sobie: CH**! TRUDNO! BĘDĘ TYM ZŁYM, ALE KONIEC Z UDAWANIEM, ŻE COKOLWIEK JESZCZE CZUJĘ. I wchodziłem w taki tryb kogoś, kto jest totalnym abnegatem i buntownikiem. Przyjmowałem wszystko, co najgorsze. I raz za razem, ku mojemu zdziwieniu, były takie niekontrolowane sytuacje, w których mówiłem, że już nie kocham, aż nagle wypadło mi z kieszeni coś, co mi dała kiedyś dziewczyna, i nagle takie poruszenie w sercu w stylu: Boże, chciałbym odpowiedzieć na jej uczucie! A to było takie nagłe, niewymuszone i szczere, bo w głowie powtarzałem, że MAM TO W DOOPIE, JE*AĆ (przepraszam). Z tej negacji, kiedy ją przyjąłem całkowicie, nagle zaczęło wyłaniać się jej przeciwieństwo, samo z siebie, nieproszone i niespodziewane.

Być może to, że nie czujesz już niepokoju, to jest już etap, w którym jesteś zbyt zmęczona, żeby czuć niepokój i dajesz życiu toczyć się samemu.
Chciałabym wierzyć że to stan przejściowy...ale martwi mnie to dlaczego nagle nie zadaje sobie już tego pytania w myślach raptem po 2,5 dniach ciągłej paniki i płaczu, potem stopniowo dochodził większy spokój, ale napady płaczu były, ścisk brzucha puścił wczoraj bardziej po obiedzie, do popołudnia łapał mnie płacz na wspomnienia o naszych planach a potem nic, z wyjątkiem tego małego epizodu płaczu przed kolacją, w nocy słabo spałam, po każdym śnie się budziłam i od razu myślalam o calej sytuacji, nad ranem wymuszałam wspomnienia, żeby poczuć cokolwiek, odtwarzałam sobie w głowy fragmenty piosenek które mi się z nim kojarzą, z naszymi początkami, poczułam straszny smutek i ból. Po chwili to ustąpiło i znowu obojetnosc i pustka. Po 7 rano usiadłam na łóżku z naszyjnikiem od niego w reku, siedziałam tak w tej nicości aż w końcu łzy poleciały na jakieś 30 sekund i potem znowu nic. Zaraz spróbuję jeszcze trochę dospać, próbuje sobie tłumaczyć że przecież osoba która ma gdzieś druga osobę to nie czułaby tych wszystkich objawów co były wcześniej, które były też później, nie czułaby się nijak z powodu obojętności, nie myślałaby dlaczego tak się dzieje, bo w ogóle by o tym nie myślała tylko żyłaby normalnie jakby nic się nie działo...ale każda chwila bez większych objawów i nadal brak "czucia" zwiększa we mnie tylko potwierdzenie że to już koniec, że zniszczyłam jego, siebie, nawet mamę która ze mną siedzi cały czas od początku tych dni. Nie mam ochoty na nic, nie mam ochoty nic robić przez to wszystko... Chcę się po prostu obudzić i znowu czuć się szczęśliwa że go mam
AleksandraB98
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 84
Rejestracja: 8 kwietnia 2022, o 17:08

10 kwietnia 2022, o 09:22

Martyska01 pisze:
10 kwietnia 2022, o 02:41
Mam już powoli dość, to jest jakiś koszmar. Cały czas skupiam się na odpowiedniości żartów i innych wypowiedzi. Chłopak dzisiaj zażartował, że jestem słabeuszem w kontekście tego, że nie umiem się powstrzymać od jedzenia słodyczy. Rozmawiałam z mamą i powiedziała mi, że to są zwykłe żarty i mam się nie przejmować. Gdy już słyszę tego typu wypowiedź, to od razu czuję lęk i mam ochotę po x razy dopytywać, czy to na pewno żart... Wiem, że to brzmi absurdalnie :(
Nie brzmi absurdalnie, po prostu nagle się tego złapałas i teraz się trzymasz, bo to są myśli które każą ci to analizować czy to było śmieszne czy jednak może przykre czy jeszcze inne, a jak masz ochotę tak dopytywać to dlatego że to właśnie mechanizm obronny, chcesz wiedzieć za wszelką cenę czy to żart czy nie, ale mózg tylko to podsyca kolejnymi wątpliwościami i wpadasz w to całe błędne koło myśli
AleksandraB98
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 84
Rejestracja: 8 kwietnia 2022, o 17:08

10 kwietnia 2022, o 09:26

Pati21175 pisze:
10 kwietnia 2022, o 08:54
powiedzcie co ja mam zrobić, jestem juz strasznie w tym wszystkim zagubiona, czuje się jakbym sie zmuszala fo bycia z partnerem jakbym go oszukiwala i ranila po spotkaniu czuje ulge, ale gdy nie ma tych mysli bo nie skupiam się na nich bezpośrednio czuje sie na pewno dużo lepiej co mam robić o co chodzi
Ale mimo wszystko po spotkaniu z nim czujesz się lepiej? Nie masz wtedy tych wątpliwości? Kiedy wraca to uczucie że go oszukujesz? Przepraszam ale mogę sama zle rozumieć bo jestem sama już zniszczona..
AleksandraB98
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 84
Rejestracja: 8 kwietnia 2022, o 17:08

10 kwietnia 2022, o 12:10

Hieronim - co do twoich spostrzeżeń, są one bardzo trafne i dobrze opisane, może to pomóc wielu osobom zrozumieć pewne kwestie. Ja w szczególności przyjrzałam się punktowi 5, ponieważ poniekąd widzę w tym siebie, skupianie się na tym, że po prostu to koniec i nic nie czuję, jeszcze gorzej mnie w tym utwierdza, przez co jedyne co czuję to brak tych uczuć, na siłę wywoływanie czegoś w głowie żeby coś poczuć (tak jak opisałeś to ze śmiechem) no i to doprowadza donikąd, bo dalej nic się nie zmienia. Ale nie mogę się z tego wyrwać, nic nie czuję i nie mogę, płacz mam wrażenie od dziś, że już nawet wywołuję celowo, żeby dopasować jakiś objaw, i błagam wszystkie bóstwa jakie istnieją że niech to się skończy już, że chcę się obudzić i czuć się jak parę dni temu, no ale dalej jest tylko nicość i brak uczuć i jedno wielkie g**wno....
Hieronim
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 57
Rejestracja: 27 marca 2022, o 22:15

10 kwietnia 2022, o 13:52

AleksandraB98 pisze:
10 kwietnia 2022, o 12:10
Hieronim - co do twoich spostrzeżeń, są one bardzo trafne i dobrze opisane, może to pomóc wielu osobom zrozumieć pewne kwestie. Ja w szczególności przyjrzałam się punktowi 5, ponieważ poniekąd widzę w tym siebie, skupianie się na tym, że po prostu to koniec i nic nie czuję, jeszcze gorzej mnie w tym utwierdza, przez co jedyne co czuję to brak tych uczuć, na siłę wywoływanie czegoś w głowie żeby coś poczuć (tak jak opisałeś to ze śmiechem) no i to doprowadza donikąd, bo dalej nic się nie zmienia. Ale nie mogę się z tego wyrwać, nic nie czuję i nie mogę, płacz mam wrażenie od dziś, że już nawet wywołuję celowo, żeby dopasować jakiś objaw, i błagam wszystkie bóstwa jakie istnieją że niech to się skończy już, że chcę się obudzić i czuć się jak parę dni temu, no ale dalej jest tylko nicość i brak uczuć i jedno wielkie g**wno....
Znam te stany i lęki, są straszne. Ale chociaż ROCD jest dla mnie tematem nowym i jeszcze słabo rozpoznanym, to miałem podobne myśli lata temu, kiedy złapałem nerwicową bezsenność. To było piekło, trwające w moim przypadku cztery lata, bo kręciłem się wokół usilnej CHĘCI odczuwania senności i spania. Tak bardzo chciałem czuć się wieczorem zmęczonym, że leciałem jak na amfetaminie całą noc, nie zmrużywszy oka. Im bardziej chciałem czuć senność, tym mniej i mniej ją czułem, aż wreszcie zupełnie zniknęła. Do tego stopnia nie odczuwałem senności, że zacząłem się bać, że spowodowałem sobie jakieś zmiany w mózgu, albo w ogóle stoi za tym nie nerwica, ale jakiś uszczerbek fizjologiczny.

Teraz szczęśliwie śpię, czasem twardo, a tym lepiej, im bardziej mam na to wywalone :-) A to tylko dlatego, że w pewnym momencie wywiesiłem białą flagę i zgodziłem się na tragedię. Jakoś tak się okazało, że tragedia nie nadeszła, a największą tragedią był raczej ten stan zawieszenia pomiędzy chcę a nie mogę. Zgodziłem się z tym, że NIE MOGĘ, NIE POTRAFIĘ POCZUĆ, daję za wygraną. I to mnie wyzwoliło, krok po kroku.

Z perspektywy czasu wiem, że wielkim błędem było to, że tak usilnie chciałem czuć się senny, bezpieczny, zrelaksowany. Medytacje, uspokajanie, dobre nawyki dawały nic, albo niewiele dopóki tak bardzo chciałem się czuć w określony sposób. Pomyśl, może z emocjami jest podobnie. Emocji się nie wywołuje, tylko one same przychodzą jak chcą. My tylko z nimi żyjemy. Możemy je jakoś kontrolować (kiedy mamy do nich zdrowy stosunek), ale ich przypływy i odpływy są w skali makro naturalne i spontaniczne :-) Chmur na niebie nie przesuniesz szybciej samym wpatrywaniem się, i podobnie z emocjami. A wręcz przeciwnie: emocje się wygaszają, kiedy koncentrujemy się na kontrolowaniu emocji. No bo jakie emocje może wywołać analiza? Inne niż pożądane :-)

Nie chcę Ci niczego wmawiać ani przekonywać, bo po pierwsze: nie chcę szkodzić nikomu, i mogę się mylić. Może problemem jest to, że właśnie chcesz. A przecież nie musisz. Nic nie musisz. Nie Twoja wina. Jeśli nie czujesz, to nie czujesz, trudno. Jeśli to nie ten związek, to może zostawić to tak, jak jest, niech toczy się samo bez prób ratowania. Chłopak da sobie radę :-) A coś mi mówi, że emocje zaczną wracać, kiedy dałabyś sobie spokój z chęcią ich wywoływania.

To tak zostawiam, weź z tego to, co czujesz, że jest dobre. Nie znamy się, ale ja wierzę w Ciebie.
Pati21175
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 66
Rejestracja: 15 listopada 2021, o 17:57

10 kwietnia 2022, o 14:33

powiedzcie co ja mam zrobić, jestem juz strasznie w tym wszystkim zagubiona, czuje się jakbym sie zmuszala do bycia z partnerem jakbym go oszukiwala i ranila po spotkaniu czuje ulge, ale gdy nie ma tych mysli bo nie skupiam się na nich bezpośrednio czuje sie na pewno dużo lepiej co mam robić o co chodzi.
Chłopak miał jechać za granice a ja czułam niezadowolenie bo tego nie chciałam ale mimo to nie czuje jakby to był dowód miłości, jak sobie wyobrażam ze byłby z kims innym to nawet nie wiem czy mnie by to ruszyło....
Katja
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 1179
Rejestracja: 23 września 2019, o 00:43

10 kwietnia 2022, o 14:52

Pati21175 pisze:
10 kwietnia 2022, o 14:33
powiedzcie co ja mam zrobić, jestem juz strasznie w tym wszystkim zagubiona, czuje się jakbym sie zmuszala do bycia z partnerem jakbym go oszukiwala i ranila po spotkaniu czuje ulge, ale gdy nie ma tych mysli bo nie skupiam się na nich bezpośrednio czuje sie na pewno dużo lepiej co mam robić o co chodzi.
Chłopak miał jechać za granice a ja czułam niezadowolenie bo tego nie chciałam ale mimo to nie czuje jakby to był dowód miłości, jak sobie wyobrażam ze byłby z kims innym to nawet nie wiem czy mnie by to ruszyło....
Przestać rozwiązywać temat kocham/nie kocham mojego faceta, pozwolić by to wszystko było: lęk, niepewność, dziwne wrażenia, bez wikłania się w to. Przestać na siłę regulować swoje odczucia względem partnera, przestać ciągle to monitorować, ponieważ napięcie które w ten sposób wzbudzasz powoduje nasilanie stanu w którym jesteś.
Problem polega na tym, że większość osób obecnych na forum stale skupia się "zagrożeniach", których chwyta się ich umysł, a nie na zrozumieniu zaburzenia i odpowiednim podejściu, przez co zamiast sobie pomagać, szkodzą.
https://www.czlowiekczujacy.pl

Niestety nie jestem w stanie odpowiadać na wszystkie wiadomości na priv, dlatego zrobiłam bloga.
Pati21175
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 66
Rejestracja: 15 listopada 2021, o 17:57

10 kwietnia 2022, o 15:00

Katja pisze:
10 kwietnia 2022, o 14:52
Pati21175 pisze:
10 kwietnia 2022, o 14:33
powiedzcie co ja mam zrobić, jestem juz strasznie w tym wszystkim zagubiona, czuje się jakbym sie zmuszala do bycia z partnerem jakbym go oszukiwala i ranila po spotkaniu czuje ulge, ale gdy nie ma tych mysli bo nie skupiam się na nich bezpośrednio czuje sie na pewno dużo lepiej co mam robić o co chodzi.
Chłopak miał jechać za granice a ja czułam niezadowolenie bo tego nie chciałam ale mimo to nie czuje jakby to był dowód miłości, jak sobie wyobrażam ze byłby z kims innym to nawet nie wiem czy mnie by to ruszyło....
Przestać rozwiązywać temat kocham/nie kocham mojego faceta, pozwolić by to wszystko było: lęk, niepewność, dziwne wrażenia, bez wikłania się w to. Przestać na siłę regulować swoje odczucia względem partnera, przestać ciągle to monitorować, ponieważ napięcie które w ten sposób wzbudzasz powoduje nasilanie stanu w którym jesteś.
Problem polega na tym, że większość osób obecnych na forum stale skupia się "zagrożeniach", których chwyta się ich umysł, a nie na zrozumieniu zaburzenia i odpowiednim podejściu, przez co zamiast sobie pomagać, szkodzą.

bo najgorsze jest to ze czuje ze to wszystko prawda nie wierze ze to ROCD na początku chciałam zeby uczucie wróciły a teraz...
Katja
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 1179
Rejestracja: 23 września 2019, o 00:43

10 kwietnia 2022, o 15:08

Pati21175 pisze:
10 kwietnia 2022, o 15:00
Katja pisze:
10 kwietnia 2022, o 14:52
Pati21175 pisze:
10 kwietnia 2022, o 14:33
powiedzcie co ja mam zrobić, jestem juz strasznie w tym wszystkim zagubiona, czuje się jakbym sie zmuszala do bycia z partnerem jakbym go oszukiwala i ranila po spotkaniu czuje ulge, ale gdy nie ma tych mysli bo nie skupiam się na nich bezpośrednio czuje sie na pewno dużo lepiej co mam robić o co chodzi.
Chłopak miał jechać za granice a ja czułam niezadowolenie bo tego nie chciałam ale mimo to nie czuje jakby to był dowód miłości, jak sobie wyobrażam ze byłby z kims innym to nawet nie wiem czy mnie by to ruszyło....
Przestać rozwiązywać temat kocham/nie kocham mojego faceta, pozwolić by to wszystko było: lęk, niepewność, dziwne wrażenia, bez wikłania się w to. Przestać na siłę regulować swoje odczucia względem partnera, przestać ciągle to monitorować, ponieważ napięcie które w ten sposób wzbudzasz powoduje nasilanie stanu w którym jesteś.
Problem polega na tym, że większość osób obecnych na forum stale skupia się "zagrożeniach", których chwyta się ich umysł, a nie na zrozumieniu zaburzenia i odpowiednim podejściu, przez co zamiast sobie pomagać, szkodzą.

bo najgorsze jest to ze czuje ze to wszystko prawda nie wierze ze to ROCD na początku chciałam zeby uczucie wróciły a teraz...
I co w związku z tym masz zamiar zrobić? Bo ja widzę dwa wyjścia:

1. Przyjmujesz, że słuchasz ludzi którzy tego doświadczyli i pomimo niepewności działasz według tego co radzą, rezygnując jednocześnie z ciągłego poszukiwania niezbitego dowodu, że to ROCD (to pułapka, która będzie Cię utrzymywać w tym stanie)

2. Wikłasz się dalej w analizy, rozważania, ustalania kocham czy nie kocham swojego partnera, monitorujesz to bez przerwy tracąc na to energię, czas i zdrowie, gdy tak naprawdę nie ma żadnej potrzeby żeby to robić
https://www.czlowiekczujacy.pl

Niestety nie jestem w stanie odpowiadać na wszystkie wiadomości na priv, dlatego zrobiłam bloga.
AleksandraB98
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 84
Rejestracja: 8 kwietnia 2022, o 17:08

10 kwietnia 2022, o 16:15

Hieronim pisze:
10 kwietnia 2022, o 13:52
AleksandraB98 pisze:
10 kwietnia 2022, o 12:10
Hieronim - co do twoich spostrzeżeń, są one bardzo trafne i dobrze opisane, może to pomóc wielu osobom zrozumieć pewne kwestie. Ja w szczególności przyjrzałam się punktowi 5, ponieważ poniekąd widzę w tym siebie, skupianie się na tym, że po prostu to koniec i nic nie czuję, jeszcze gorzej mnie w tym utwierdza, przez co jedyne co czuję to brak tych uczuć, na siłę wywoływanie czegoś w głowie żeby coś poczuć (tak jak opisałeś to ze śmiechem) no i to doprowadza donikąd, bo dalej nic się nie zmienia. Ale nie mogę się z tego wyrwać, nic nie czuję i nie mogę, płacz mam wrażenie od dziś, że już nawet wywołuję celowo, żeby dopasować jakiś objaw, i błagam wszystkie bóstwa jakie istnieją że niech to się skończy już, że chcę się obudzić i czuć się jak parę dni temu, no ale dalej jest tylko nicość i brak uczuć i jedno wielkie g**wno....
Znam te stany i lęki, są straszne. Ale chociaż ROCD jest dla mnie tematem nowym i jeszcze słabo rozpoznanym, to miałem podobne myśli lata temu, kiedy złapałem nerwicową bezsenność. To było piekło, trwające w moim przypadku cztery lata, bo kręciłem się wokół usilnej CHĘCI odczuwania senności i spania. Tak bardzo chciałem czuć się wieczorem zmęczonym, że leciałem jak na amfetaminie całą noc, nie zmrużywszy oka. Im bardziej chciałem czuć senność, tym mniej i mniej ją czułem, aż wreszcie zupełnie zniknęła. Do tego stopnia nie odczuwałem senności, że zacząłem się bać, że spowodowałem sobie jakieś zmiany w mózgu, albo w ogóle stoi za tym nie nerwica, ale jakiś uszczerbek fizjologiczny.

Teraz szczęśliwie śpię, czasem twardo, a tym lepiej, im bardziej mam na to wywalone :-) A to tylko dlatego, że w pewnym momencie wywiesiłem białą flagę i zgodziłem się na tragedię. Jakoś tak się okazało, że tragedia nie nadeszła, a największą tragedią był raczej ten stan zawieszenia pomiędzy chcę a nie mogę. Zgodziłem się z tym, że NIE MOGĘ, NIE POTRAFIĘ POCZUĆ, daję za wygraną. I to mnie wyzwoliło, krok po kroku.

Z perspektywy czasu wiem, że wielkim błędem było to, że tak usilnie chciałem czuć się senny, bezpieczny, zrelaksowany. Medytacje, uspokajanie, dobre nawyki dawały nic, albo niewiele dopóki tak bardzo chciałem się czuć w określony sposób. Pomyśl, może z emocjami jest podobnie. Emocji się nie wywołuje, tylko one same przychodzą jak chcą. My tylko z nimi żyjemy. Możemy je jakoś kontrolować (kiedy mamy do nich zdrowy stosunek), ale ich przypływy i odpływy są w skali makro naturalne i spontaniczne :-) Chmur na niebie nie przesuniesz szybciej samym wpatrywaniem się, i podobnie z emocjami. A wręcz przeciwnie: emocje się wygaszają, kiedy koncentrujemy się na kontrolowaniu emocji. No bo jakie emocje może wywołać analiza? Inne niż pożądane :-)

Nie chcę Ci niczego wmawiać ani przekonywać, bo po pierwsze: nie chcę szkodzić nikomu, i mogę się mylić. Może problemem jest to, że właśnie chcesz. A przecież nie musisz. Nic nie musisz. Nie Twoja wina. Jeśli nie czujesz, to nie czujesz, trudno. Jeśli to nie ten związek, to może zostawić to tak, jak jest, niech toczy się samo bez prób ratowania. Chłopak da sobie radę :-) A coś mi mówi, że emocje zaczną wracać, kiedy dałabyś sobie spokój z chęcią ich wywoływania.

To tak zostawiam, weź z tego to, co czujesz, że jest dobre. Nie znamy się, ale ja wierzę w Ciebie.
Wiesz nie muszę, tylko czemu z takiej czystej radości i wspólnych planów i motywacji którą był tylko on, nagle obudziłam się z tymi myślami czy kocham czy nie, przez jakiś głupi sen, wszystkie objawy rocd były, stopniowo zaczęły się uspokajać, jeszcze dziś rano czułam niepokój, ból i smutek kiedy myślałam o nawet tych piosenkach z nim związanych, z super paniki płaczu i strachu stało się to, że jestem obojętna, rodzice się kłócą o mój wylot tam, przez to straciłam już nawet te iskierke że wyjazd coś da i nawet to już kwestionuje, po prostu nie chce mi się wierzyć że z takiego szczęścia mogło się to w jedną noc przez jakąś myśl przerodzić w coś takiego, a raczej przerodzić się po paru dniach w taką nicosc, obcość
natalia93
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 255
Rejestracja: 1 września 2017, o 21:36

10 kwietnia 2022, o 19:05

Ja słuchajcie mam teraz już najgorszy chyba etap z tego rocd.. Czyli po pierwsze- kompletna pustka- nie czuje w ogóle nic. Zero miłości. Zero popędu. Null, nadal. A po drugie (co gorsze moim zdaniem) - irytacja partnerem i totalna rezygnacja. denerwują mnie w nim rzeczy małe.. Nie wiem skąd to się bierze ale nigdy wcześniej mnie to nie denerwowało a teraz zaczęło. I mieszanka tej pustki plus irytacji jest no... Przerażająca trochę. Bo to takie jakby przepis na to żeby zakonczyc związek co nie?
Nie mam natrętnych myśli już.. Jednak ruminacje dotyczące mojego związku.. Ale jak o tym nie myśleć? Jak mam wrażenie że rozpada się to na moich oczach. A ja to tylko niepotrzebnie przeciagam.
Nic mi się nie chce, mam wrażenie że jestem z tym sama.. Że już nie wiem czy to nadal rocd czy nie.. O ten stan tych dwóch najgorszych objawów trwa już pół roku. Wcześniej to typowe rocd- panika, płacz, strach, lęk.. A teraz? Nic. Zero. Uczuć. Zero lęku. Zero wszystkiego.
Mam ochote tylko leżeć w domu. Odciąć się od ludzi, odciąć się od życia. Ono i tak już teraz jest totalnie bez sensu.
"You are far too smart to be the only thing standing in your way"
ODPOWIEDZ