Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Czy ja ją/jego kocham? Zanik uczuć? Strata emocji?

Forum o nerwicy natręctw i jej objawach.
Omawiamy tutaj własne doświadczenia z życia z tym jakże natrętnym zaburzeniem.
Ale także w tym temacie można podzielić się typowymi natrętnymi lękowymi myślami, które pełnią rolę straszaków i eskalatorów lęku w zaburzeniu.
Awatar użytkownika
zwirobij
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 31
Rejestracja: 28 maja 2018, o 20:58

26 sierpnia 2019, o 17:24

JaJulia przyjmij że ta huśtawka jest. Nerwica sama z siebie daje takie objawy, manipulowanie lekami może to potęgować. A ty próbując to zatrzymać/skrócić tylko napędzasz hustawke- dlatego że dodajesz sobie napięcia "kuuuurczaki, no niech to się już skończy, nie chcę tego nieeee chceeee" i tak lejesz wodę na młyn. Wszystkie rzeczy od których próbujemy uciekać w umyśle (mysli,uczucia) zaczynają nas gonić, otaczać, nagabywać dlatego że my nie mamy dokąd uciec (to nasze umysły) a samym uciekaniem już poświęcamy im uwagę.
Spróbuj nie uciekać, zostać z całym tym rozhuśtanym shitem, możesz go sobie jakoś zabawnie nazwać (ja lubię na swój shit określenie "kurnik") i próbuj z tym być jednocześnie z decyzją że kierujesz uwagę na coś innego a nie na swój wewnętrzny stan. Czujne obserwowanie myśli i uczuć w niczym ci nie pomoże, to mechanizm nerwicowy który podtrzymuje to całe wesołe miasteczko.
natalia93
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 255
Rejestracja: 1 września 2017, o 21:36

28 sierpnia 2019, o 15:39

Ja już się gubię. Jestem tak zagubiona w tym co prawdziwe a tym co nerwicowe że nigdy wcześniej w swojej nerwicy nie byłam w takiej rozsypce emocjonalnej.

Wytwarzam sobie w głowie jakieś sytuacje hipoteczne z przyszłości, że np jak się rozstaniemy z chłopakiem to będę musiała ludziom mówić że nie jesteśmy już razem i od razu świeczki do oczu napływają. Nieważne czy jestem sama z tym czy jem obiad w knajpie. Jestem w stanie się rozplakac w każdej sytuacji, jak tylko sobie o czymś pomyślę.

Mecze siebie, mecze jego. Nie wiem czy robię dobrze. Nie wiem ile jeszcze on tego wytrzyma. Ile ja to wytrzymam.
"You are far too smart to be the only thing standing in your way"
kruszyna7733
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 194
Rejestracja: 10 maja 2018, o 17:45

28 sierpnia 2019, o 16:20

No i mam następne natręctwo jsk mysli troche zelżały to teraz znowu ciągle myślę że może sama siebie oszukuje zdecyduje się na ciążę i wszystko mi wywali że zdwojoną mocą , jak odróżnić faktyczną poprawę od oszukiwania siebie ?? Oszaleje
Nowy7
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 390
Rejestracja: 28 maja 2016, o 09:33

28 sierpnia 2019, o 17:32

natalia93 pisze:
28 sierpnia 2019, o 15:39
Ja już się gubię. Jestem tak zagubiona w tym co prawdziwe a tym co nerwicowe że nigdy wcześniej w swojej nerwicy nie byłam w takiej rozsypce emocjonalnej.

Wytwarzam sobie w głowie jakieś sytuacje hipoteczne z przyszłości, że np jak się rozstaniemy z chłopakiem to będę musiała ludziom mówić że nie jesteśmy już razem i od razu świeczki do oczu napływają. Nieważne czy jestem sama z tym czy jem obiad w knajpie. Jestem w stanie się rozplakac w każdej sytuacji, jak tylko sobie o czymś pomyślę.

Mecze siebie, mecze jego. Nie wiem czy robię dobrze. Nie wiem ile jeszcze on tego wytrzyma. Ile ja to wytrzymam.
Cały czas dajesz się manipulować nerwicy. Nie rozumiem też tego stwierdzenia, że jakbyś rzuciła chłopaka to musiałabyś wszystkim tłumaczyć co i jak. To Ty decydujesz co chcesz komu i co powiedzieć. Ktoś może chcieć wiedzieć ale Ty decydujesz komu mówisz. Rozstania są tak naturalnym zjawiskiem że nie rozumiem w czym rzecz. Nawet gdybyś się rozstała z chłopakiem to czy Ty komuś coś zrobiłaś złego ? Nie. Odpowiesz może że zrobiłaś jemu. Skoro widzisz że nie miał ten związek sensu, masz podstawy do tego żeby z nim zerwać to tak robisz jak mówi i podpowiada Ci serce. Nikt nie ma prawa Cie oceniać. Według mnie to bardzo Ci zależy na chłopaku, tak nie chcesz do siebie dopuścić scenariusza że z nim zrywasz, płaczesz i cierpisz że nerwicy na tym się oparła. Doskonała sytuacja aby ona się u Ciebie rozwijała. Nie widać niestety ani grama akceptacji u Ciebie. W nerwicy jest albo czarne albo białe, nie ma nic po środku. Jeśli chcesz cieszyć się życiem i być wolna od natręctw to akceptujesz wszystkie myśli jakie one nie są - przede wszystkim tą myśl o zerwaniu z chłopakiem. Jeśli pomyślisz że mogłabyś zerwać z nim ma Cie to w ogóle nie ruszać. Nie możesz nadawać tej myśli wartości tylko olać i powiedzieć sobie, 'Ok nie wiem co będzie w przyszłości, może będę z obecnym chłopakiem, ale nie wykluczam że może nam nie wyjść i odejdę od niego'. I nie drążysz tematu. Im więcej będziesz to wszystko analizować i szukać odpowiedzi to będziesz pogłębiać swoją nerwicę. Pewnie powiesz to nieludzkie tak to wszystko traktować, akceptować i olewać skoro to ważne elementy Twojego życia. Niestety jak chcesz wyjść z nerwicy to tak trzeba, nie ma stania pośrodku. Jeśli tam staniesz tak będziesz nadal tkwiła ze swoimi myślami aż w końcu po wielu miesiącach, latach cierpień zrozumiesz że akceptacja każdego scenariusza jest kluczem do wyjścia z obecnej sytuacji. A ja Ci mówię to teraz, abyś niepotrzebnie traciła czas na tkwienie w tym.

kruszyna7733 pisze:
28 sierpnia 2019, o 16:20
No i mam następne natręctwo jsk mysli troche zelżały to teraz znowu ciągle myślę że może sama siebie oszukuje zdecyduje się na ciążę i wszystko mi wywali że zdwojoną mocą , jak odróżnić faktyczną poprawę od oszukiwania siebie ?? Oszaleje
Manipuluje Tobą lęk, mówiąc że nie wiesz co tak na prawdę chcesz a czego nie. A Ty w tę grę dałaś się wkręcić. Doskonale wiesz co jest prawdą a co nie, lecz przysłania Ci to lęk i wątpliwości. Wątpliwości będą zawsze, bo nerwica wtedy by nie istniała. To że czujesz że nie wiesz czego chcesz co jest prawdą a co nie, to standard w nerwicy natręctw. Skłania Cie ona do analiz, do wątpliwości tak abyś stale była nakręcona i przestraszona. I jak widać udało jej się. Musisz wyjść z jej gry, bo Ty wiesz czego chcesz, lecz nerwica Ci to zasłania i podsuwa swoje nieprawdziwe scenariusze. Jeśli uważasz że na prawdę nie wiesz - to też się nie bój, to nic innego jak po prostu bardzo nasilone natręctwo ale to jest nadal to samo. Musisz tak jak koleżanka wyżej zaakceptować wszystkie scenariusze co Ci ta nerwica mówi. Nie możesz się ich bać, musisz je olewać i żyć swoim życiem. Będziesz cierpiała, będzie to długi okres ale po dłuższej ilości czasu zacznie Ci to schodzić, będziesz sama dostrzegać że to wszystko to jedna wielka iluzja. Tylko właśnie potrzeba czasu i cierpliwości. Nic w psychice nie zmienia się w parę dni czy miesiąc. Tutaj potrzeba dużo więcej czasu, abyś nie załamywała się po kilku dniach. Na pewno dasz radę, trzymam kciuki :)
natalia93
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 255
Rejestracja: 1 września 2017, o 21:36

28 sierpnia 2019, o 18:06

Nowy7 pisze:
28 sierpnia 2019, o 17:32
natalia93 pisze:
28 sierpnia 2019, o 15:39
Ja już się gubię. Jestem tak zagubiona w tym co prawdziwe a tym co nerwicowe że nigdy wcześniej w swojej nerwicy nie byłam w takiej rozsypce emocjonalnej.

Wytwarzam sobie w głowie jakieś sytuacje hipoteczne z przyszłości, że np jak się rozstaniemy z chłopakiem to będę musiała ludziom mówić że nie jesteśmy już razem i od razu świeczki do oczu napływają. Nieważne czy jestem sama z tym czy jem obiad w knajpie. Jestem w stanie się rozplakac w każdej sytuacji, jak tylko sobie o czymś pomyślę.

Mecze siebie, mecze jego. Nie wiem czy robię dobrze. Nie wiem ile jeszcze on tego wytrzyma. Ile ja to wytrzymam.
Cały czas dajesz się manipulować nerwicy. Nie rozumiem też tego stwierdzenia, że jakbyś rzuciła chłopaka to musiałabyś wszystkim tłumaczyć co i jak. To Ty decydujesz co chcesz komu i co powiedzieć. Ktoś może chcieć wiedzieć ale Ty decydujesz komu mówisz. Rozstania są tak naturalnym zjawiskiem że nie rozumiem w czym rzecz. Nawet gdybyś się rozstała z chłopakiem to czy Ty komuś coś zrobiłaś złego ? Nie. Odpowiesz może że zrobiłaś jemu. Skoro widzisz że nie miał ten związek sensu, masz podstawy do tego żeby z nim zerwać to tak robisz jak mówi i podpowiada Ci serce. Nikt nie ma prawa Cie oceniać. Według mnie to bardzo Ci zależy na chłopaku, tak nie chcesz do siebie dopuścić scenariusza że z nim zrywasz, płaczesz i cierpisz że nerwicy na tym się oparła. Doskonała sytuacja aby ona się u Ciebie rozwijała. Nie widać niestety ani grama akceptacji u Ciebie. W nerwicy jest albo czarne albo białe, nie ma nic po środku. Jeśli chcesz cieszyć się życiem i być wolna od natręctw to akceptujesz wszystkie myśli jakie one nie są - przede wszystkim tą myśl o zerwaniu z chłopakiem. Jeśli pomyślisz że mogłabyś zerwać z nim ma Cie to w ogóle nie ruszać. Nie możesz nadawać tej myśli wartości tylko olać i powiedzieć sobie, 'Ok nie wiem co będzie w przyszłości, może będę z obecnym chłopakiem, ale nie wykluczam że może nam nie wyjść i odejdę od niego'. I nie drążysz tematu. Im więcej będziesz to wszystko analizować i szukać odpowiedzi to będziesz pogłębiać swoją nerwicę. Pewnie powiesz to nieludzkie tak to wszystko traktować, akceptować i olewać skoro to ważne elementy Twojego życia. Niestety jak chcesz wyjść z nerwicy to tak trzeba, nie ma stania pośrodku. Jeśli tam staniesz tak będziesz nadal tkwiła ze swoimi myślami aż w końcu po wielu miesiącach, latach cierpień zrozumiesz że akceptacja każdego scenariusza jest kluczem do wyjścia z obecnej sytuacji. A ja Ci mówię to teraz, abyś niepotrzebnie traciła czas na tkwienie w tym.

kruszyna7733 pisze:
28 sierpnia 2019, o 16:20
No i mam następne natręctwo jsk mysli troche zelżały to teraz znowu ciągle myślę że może sama siebie oszukuje zdecyduje się na ciążę i wszystko mi wywali że zdwojoną mocą , jak odróżnić faktyczną poprawę od oszukiwania siebie ?? Oszaleje
Manipuluje Tobą lęk, mówiąc że nie wiesz co tak na prawdę chcesz a czego nie. A Ty w tę grę dałaś się wkręcić. Doskonale wiesz co jest prawdą a co nie, lecz przysłania Ci to lęk i wątpliwości. Wątpliwości będą zawsze, bo nerwica wtedy by nie istniała. To że czujesz że nie wiesz czego chcesz co jest prawdą a co nie, to standard w nerwicy natręctw. Skłania Cie ona do analiz, do wątpliwości tak abyś stale była nakręcona i przestraszona. I jak widać udało jej się. Musisz wyjść z jej gry, bo Ty wiesz czego chcesz, lecz nerwica Ci to zasłania i podsuwa swoje nieprawdziwe scenariusze. Jeśli uważasz że na prawdę nie wiesz - to też się nie bój, to nic innego jak po prostu bardzo nasilone natręctwo ale to jest nadal to samo. Musisz tak jak koleżanka wyżej zaakceptować wszystkie scenariusze co Ci ta nerwica mówi. Nie możesz się ich bać, musisz je olewać i żyć swoim życiem. Będziesz cierpiała, będzie to długi okres ale po dłuższej ilości czasu zacznie Ci to schodzić, będziesz sama dostrzegać że to wszystko to jedna wielka iluzja. Tylko właśnie potrzeba czasu i cierpliwości. Nic w psychice nie zmienia się w parę dni czy miesiąc. Tutaj potrzeba dużo więcej czasu, abyś nie załamywała się po kilku dniach. Na pewno dasz radę, trzymam kciuki :)
Tak, masz rację. Z akceptacja u mnie nie za ciekawie. Po prostu ciężko mi akceptować te myśl. I np to co napisałeś, że "może nam nie wyjść, nie wiadomo co będzie w przyszłości".
Ciężko mi tak myśleć, bo wtedy myślę, że mogę tak czekać w nieskończoność i przy okazji jemu albo sobie marnować życie.

Niestety, to jest dla mnie tak ciężkie i daje mi dużo cierpienia. Bo jak tu nie cierpieć, kiedy 3 miesiące temu stawały mi świeczki w oczavh że szczęścia kiedy pomyślałam sobie, że kiedyś pewnie mi się oświadczy I będziemy razem?
Jak tu nie cierpieć, kiedy nie planując dzieci czułam, że chciałabym aby był ojcem moich dzieci?
Trraz tego wszystkiego nie ma.

Doszło jeszcze ostatnio do mnie okropne porównywanie się do innych kobiet, szczególnie tych w związku. Jak kiedyś na nie nie zwracałam kompletnie uwagi, a nawet myślałam czasami, że ja że swoim chłopakiem mam o niebo lepiej, tak teraz, patrzę na nie i też płakać mi się chce, bo widzę jakie one szczęśliwe, normalne związki tworzą, a ja przez to że jestem taka, to niszcze siebie psychicznie i osoby dookoła mnie.
"You are far too smart to be the only thing standing in your way"
Nowy7
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 390
Rejestracja: 28 maja 2016, o 09:33

28 sierpnia 2019, o 19:19

To nie jest tak że będzie tak w nieskończoność. Z tego się wychodzi i Ty też wyjdziesz. Czy przed nerwica miałaś takie myśli ? Czy miałaś takie wątpliwości, czy aż tak cierpiałaś ? Czy raczej czułaś się dobrze, nie miałaś żadnych problemów, byłaś po prostu szczęśliwa ? Obstawiam że przed nerwicą tak właśnie było. Teraz masz nerwicę natręctw, dlatego masz takie analizy, dlatego masz takie wątpliwości i tak cierpisz. Myślisz że będzie tak w nieskończoność bo teraz tak się czujesz i myślisz że tak już będzie zawsze. Otóż nie, bo jak z tego wyjdziesz będzie tak jak przed nerwicą. I znów będziesz szczęśliwa, wszystko będzie jak przedtem. Nie patrz przez perspektywę zaburzenia, ponieważ w zaburzeniu zawsze wszystko wydaje się nie możliwe, że zawsze tak będzie my cierpieć itp. To kolejne kłamstwo nerwicy która Ci takie myśli podsyła. Ważne co z nimi zrobisz. Jeśli tak jak teraz wkręcane się w nie no to będziesz je miała, jak zaakceptujesz zaczyna Ci na tych myślach nie zależeć, nerwica nie ma Twojej uwagi i po prostu znika. Także będzie jak dawniej, tylko daj sobie czas, daj sobie pomóc i uwierz że to jedyna droga, nie ma skrótów i stania po środku tak jak pisałem.

Jasne że cierpisz. Każdy w nerwicy bardzo cierpi. Ale czy to oznacza że nie da się z tym nic zrobić, i zawsze tak ma być ? Nie. W nerwicy zawsze się cierpi, jednak ważne aby cierpieć mądrze (ostatni odcinek divovic na YT). Ty cierpisz ze względu na natręctwa, a ktoś inny cierpi teraz z powodu objawów somatycznych. Czy ten ktoś nie cierpi ? Cierpi. Ktoś teraz właśnie walczy z depresją. Cierpi ? Cierpi. Czy to oznacza że nic nie da się z tym zrobić ? Da się i trzeba coś zrobić. Cierpieć mądrze tzn. tak akceptować te myśli. Akceptować to że to co było 3 miesiące a dzisiaj już tego nie ma. Akceptować to że w życiu może być różnie, że możesz się z chłopakiem rozstać. Nie chcesz tego akceptować ja to rozumiem, jednak czy jeśli ktoś nie zaakceptuje że kiedyś umrze, to czy to coś zmieni i nie umrze ? Niestety nie. I zostaja mu 2 drogi. Albo to zaakceptuje w końcu i żyje najlepiej jak potrafi, korzysta z życia i przestaje cierpieć z tego powodu w końcu lub nie akceptuje i nadal cierpi bo nie godzi się na to. Jak widać niezaakceptowania czegoś da Ci również cierpienie. Ale Ty wybierasz czy cierpisz mądrze, i s końcu dzięki temu wychodzisz z tego lub nie akceptujesz i tkwisz tak w swojej nerwicy miesiącami, latami a cierpienie nie zniknie przecież wtedy tylko będziesz się tak gryzła i gryzła w nieskończoność. Mam nadzieję że dałem Ci tym wpisałem trochę do myślenia i wyciągniesz wreszcie potrzebne wnioski. Pamiętaj że to będzie bardzo trudne i czasochłonne, nic Ci się szybko nie odmieni nagle. Tutaj potrzeba dużej ilości czasu i cierpliwości które w końcu Cię odburzą. Dasz radę, tylko w to uwierz :)
natalia93
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 255
Rejestracja: 1 września 2017, o 21:36

28 sierpnia 2019, o 19:59

Nowy7 pisze:
28 sierpnia 2019, o 19:19
To nie jest tak że będzie tak w nieskończoność. Z tego się wychodzi i Ty też wyjdziesz. Czy przed nerwica miałaś takie myśli ? Czy miałaś takie wątpliwości, czy aż tak cierpiałaś ? Czy raczej czułaś się dobrze, nie miałaś żadnych problemów, byłaś po prostu szczęśliwa ? Obstawiam że przed nerwicą tak właśnie było. Teraz masz nerwicę natręctw, dlatego masz takie analizy, dlatego masz takie wątpliwości i tak cierpisz. Myślisz że będzie tak w nieskończoność bo teraz tak się czujesz i myślisz że tak już będzie zawsze. Otóż nie, bo jak z tego wyjdziesz będzie tak jak przed nerwicą. I znów będziesz szczęśliwa, wszystko będzie jak przedtem. Nie patrz przez perspektywę zaburzenia, ponieważ w zaburzeniu zawsze wszystko wydaje się nie możliwe, że zawsze tak będzie my cierpieć itp. To kolejne kłamstwo nerwicy która Ci takie myśli podsyła. Ważne co z nimi zrobisz. Jeśli tak jak teraz wkręcane się w nie no to będziesz je miała, jak zaakceptujesz zaczyna Ci na tych myślach nie zależeć, nerwica nie ma Twojej uwagi i po prostu znika. Także będzie jak dawniej, tylko daj sobie czas, daj sobie pomóc i uwierz że to jedyna droga, nie ma skrótów i stania po środku tak jak pisałem.

Jasne że cierpisz. Każdy w nerwicy bardzo cierpi. Ale czy to oznacza że nie da się z tym nic zrobić, i zawsze tak ma być ? Nie. W nerwicy zawsze się cierpi, jednak ważne aby cierpieć mądrze (ostatni odcinek divovic na YT). Ty cierpisz ze względu na natręctwa, a ktoś inny cierpi teraz z powodu objawów somatycznych. Czy ten ktoś nie cierpi ? Cierpi. Ktoś teraz właśnie walczy z depresją. Cierpi ? Cierpi. Czy to oznacza że nic nie da się z tym zrobić ? Da się i trzeba coś zrobić. Cierpieć mądrze tzn. tak akceptować te myśli. Akceptować to że to co było 3 miesiące a dzisiaj już tego nie ma. Akceptować to że w życiu może być różnie, że możesz się z chłopakiem rozstać. Nie chcesz tego akceptować ja to rozumiem, jednak czy jeśli ktoś nie zaakceptuje że kiedyś umrze, to czy to coś zmieni i nie umrze ? Niestety nie. I zostaja mu 2 drogi. Albo to zaakceptuje w końcu i żyje najlepiej jak potrafi, korzysta z życia i przestaje cierpieć z tego powodu w końcu lub nie akceptuje i nadal cierpi bo nie godzi się na to. Jak widać niezaakceptowania czegoś da Ci również cierpienie. Ale Ty wybierasz czy cierpisz mądrze, i s końcu dzięki temu wychodzisz z tego lub nie akceptujesz i tkwisz tak w swojej nerwicy miesiącami, latami a cierpienie nie zniknie przecież wtedy tylko będziesz się tak gryzła i gryzła w nieskończoność. Mam nadzieję że dałem Ci tym wpisałem trochę do myślenia i wyciągniesz wreszcie potrzebne wnioski. Pamiętaj że to będzie bardzo trudne i czasochłonne, nic Ci się szybko nie odmieni nagle. Tutaj potrzeba dużej ilości czasu i cierpliwości które w końcu Cię odburzą. Dasz radę, tylko w to uwierz :)
Tak, dałeś do myślenia, pewnie że tak. Ja jestem Ci mega wdzięczna, że znajdujesz czas i poświęcasz go aby mi odpisać. Ja po prostu chyba od czasu do czasu potrzebuje kopa w tylek w takich momentach. I takiego przypomnienia.
To, że inni cierpią, to wiem. Też miałam liczne somaty i przy nich też cierpiałam.
Ale przyznaję, że z nimi łatwiej mi się "walczyło" że tak powiem. Łatwiej było mi wrzucić to wszystko do nerwuciwego worka, wytłumaczyć sobie wiele tych somatow. No i Wgl było inaczej.

A w tym wypadku często głupieje,uwierzyć w zaburzenie momentami trudno.
"You are far too smart to be the only thing standing in your way"
Nowy7
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 390
Rejestracja: 28 maja 2016, o 09:33

28 sierpnia 2019, o 21:59

Nie masz za co dziękować, po to jest to forum, żeby sobie pomagać :) I tak jeszcze tylko dopisze jedna rzecz o której wspomniałaś. Napisałaś że miałaś somaty i też wtedy cierpiałaś. I jednak udało Ci się z nimi uporać. Tylko że jak wtedy je miałaś tez pewnie były obawy czy aby na pewno mina itp. I widzisz uporalas się z nimi i jest jak dawniej. Teraz nerwica natręctw jest dla Ciebie nowością i też masz pewnie wątpliwości czy to minie, w ogóle uczysz się co to jest jak to działa. Gdy zaczniesz pracować nad akceptacją to nerwica natręctw też minie tak samo jak somaty :) Wszystko jest do ogarnięcia, daj sobie czas, stosuj akceptację tylko taka długofalową tzn. cały czas musisz akceptować, a nie że za dzień czy dwa znów będą władać Tobą wątpliwości i obawy. Tutaj jest ta ciężka i długa praca. Ale sama już wiesz że warto, somaty ustąpiły, to też ustąpi i znów będziesz się cieszyć wspólnym życiem z chłopakiem bo widać że go bardzo kochasz i nie chcesz go stracić.
natalia93
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 255
Rejestracja: 1 września 2017, o 21:36

29 sierpnia 2019, o 08:14

Nowy7 pisze:
28 sierpnia 2019, o 21:59
Nie masz za co dziękować, po to jest to forum, żeby sobie pomagać :) I tak jeszcze tylko dopisze jedna rzecz o której wspomniałaś. Napisałaś że miałaś somaty i też wtedy cierpiałaś. I jednak udało Ci się z nimi uporać. Tylko że jak wtedy je miałaś tez pewnie były obawy czy aby na pewno mina itp. I widzisz uporalas się z nimi i jest jak dawniej. Teraz nerwica natręctw jest dla Ciebie nowością i też masz pewnie wątpliwości czy to minie, w ogóle uczysz się co to jest jak to działa. Gdy zaczniesz pracować nad akceptacją to nerwica natręctw też minie tak samo jak somaty :) Wszystko jest do ogarnięcia, daj sobie czas, stosuj akceptację tylko taka długofalową tzn. cały czas musisz akceptować, a nie że za dzień czy dwa znów będą władać Tobą wątpliwości i obawy. Tutaj jest ta ciężka i długa praca. Ale sama już wiesz że warto, somaty ustąpiły, to też ustąpi i znów będziesz się cieszyć wspólnym życiem z chłopakiem bo widać że go bardzo kochasz i nie chcesz go stracić.
Najlepsze jest, że somaty w 90% ustąpiły. One bardzo długo blokowały mnie w wielu rzeczach, a przede wszystkim podróżach, tych małych i tych dużych. Bałam się gdzieś jeździć, bo bałam się zze dostanę takich somatow że będę cały wyjazd leżeć w łóżku, albo będzie non stop lęk.
Teraz przełamuje te rzeczy i jeżdżę, somatow prawie nie ma i mam ochotę jeździć wszędzie. Ale super wyszło, bo przecież mam teraz natrety, więc boję się innych rzeczy. Np jak sobie myślę, że pojedsieny gdzieś za rok, to boję się czy będziemy nadal razem. I tak dalej.
"You are far too smart to be the only thing standing in your way"
Awatar użytkownika
zwirobij
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 31
Rejestracja: 28 maja 2018, o 20:58

29 sierpnia 2019, o 08:27

"Ciężko mi tak myśleć, bo wtedy myślę, że mogę tak czekać w nieskończoność i przy okazji jemu albo sobie marnować życie."
Tego typu wypowiedzi świadczą o totalnym braku wiedzy na temat nerwicy i "specyfiki" rocd. Taka myśl to typowa obsesja podobnie jak to że porównywanie się z innymi parami to kompulsja mająca dać uspokojenie/ pewność że to TEN jedyny/jedyna albo ze się wszystko się uda.
Takie kompulsywne sprawdzanie nie da niestety odpowiedzi bo odpowiedzi- gwarancji nikt ci nie da, łącznie z tobą samą. Tak samo jak ludzie z somatami nie mogą sobie zagwarantować że nie dostaną raka nigdy albo zawału jak wyjdą z domu, mają się pogodzić ze życie jest nieobliczalne i nieprzewidywalne i tak samo ludziki z rocd- nie ma i nigdy nie będzie żadnej gwarancji na nic i możecie tutaj siedzieć i próbować się upewniać do tak zwanej (za przeproszeniem) usranej śmierci.
Nowy7
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 390
Rejestracja: 28 maja 2016, o 09:33

29 sierpnia 2019, o 11:41

natalia93 pisze:
29 sierpnia 2019, o 08:14
Nowy7 pisze:
28 sierpnia 2019, o 21:59
Nie masz za co dziękować, po to jest to forum, żeby sobie pomagać :) I tak jeszcze tylko dopisze jedna rzecz o której wspomniałaś. Napisałaś że miałaś somaty i też wtedy cierpiałaś. I jednak udało Ci się z nimi uporać. Tylko że jak wtedy je miałaś tez pewnie były obawy czy aby na pewno mina itp. I widzisz uporalas się z nimi i jest jak dawniej. Teraz nerwica natręctw jest dla Ciebie nowością i też masz pewnie wątpliwości czy to minie, w ogóle uczysz się co to jest jak to działa. Gdy zaczniesz pracować nad akceptacją to nerwica natręctw też minie tak samo jak somaty :) Wszystko jest do ogarnięcia, daj sobie czas, stosuj akceptację tylko taka długofalową tzn. cały czas musisz akceptować, a nie że za dzień czy dwa znów będą władać Tobą wątpliwości i obawy. Tutaj jest ta ciężka i długa praca. Ale sama już wiesz że warto, somaty ustąpiły, to też ustąpi i znów będziesz się cieszyć wspólnym życiem z chłopakiem bo widać że go bardzo kochasz i nie chcesz go stracić.
Najlepsze jest, że somaty w 90% ustąpiły. One bardzo długo blokowały mnie w wielu rzeczach, a przede wszystkim podróżach, tych małych i tych dużych. Bałam się gdzieś jeździć, bo bałam się zze dostanę takich somatow że będę cały wyjazd leżeć w łóżku, albo będzie non stop lęk.
Teraz przełamuje te rzeczy i jeżdżę, somatow prawie nie ma i mam ochotę jeździć wszędzie. Ale super wyszło, bo przecież mam teraz natrety, więc boję się innych rzeczy. Np jak sobie myślę, że pojedsieny gdzieś za rok, to boję się czy będziemy nadal razem. I tak dalej.
Sama masz dowód, że jak bałaś się somatów to nerwica dawała Ci takie myśli typu "będę non stop musiała leżeć w łóżku, że będzie cały czas obecny lęk." A teraz boisz się że nie kochasz chłopaka i że go zostawisz i jeszcze dużo innych takich myśli. A jednak widzisz że somaty ustępują, mimo że miałaś wątpliwości. Tak teraz tu z chłopakiem też te myśli ustapią jeśli będziesz robić to co piszemy. Na pewno będziesz miała wątpliwości czy aby na pewno, albo w ogóle możesz mieć myśli że nie że to nic nie da. Z somatami też tak myślałaś, sprawdziło się że leżałaś tylko z objawami i lękiem ? Nie, a do tego somaty Ci ustępują. Tak samo tutaj, nie sprawdzi się to, bo Ty kochasz bardzo swojego chłopaka i nie ma możliwości aby nerwica doprowadziła do tego że go zostawisz itd. Ona Ci to wszystko przesłania - taki jest jej cel, ale niestety dla nerwicy nie może już nic wiecej zrobić. Na tym jej możliwości się kończą. Napisałaś o kolejnej myśli że boisz się czy za rok będzie nadal razem. Ty masz takich myśli bardzo dużo, czy będziecie razem, czy będzie twoim mężem, a może go zostawisz i jeszcze milion innych. Traktujesz KAŻDĄ myśl tak samo tzn, wrzucasz do nerwicowego worka o którym wspomniałaś i akceptujesz ten najczarniejszy scenariusz. Teraz martwisz się czy za rok będziesz nadal ze swoim chłopakiem, a za pare minut będziesz się bała czy go nie zostawisz. To będzie się co chwile zmieniać, będą dochodziły co chwilę inne myśli. Więc nieważne jaka myśl Ci przyjdzie pakujesz od razu do worka i akceptujesz najgorsze. Jesteś bardzo nieprzejednana jeśli chodzi o akceptację. Skoro nie chcesz tego akceptować to powiedz czy cierpienie Ci znikło ? No nie, dlatego wybierz te cierpienie mądre o którym wspominałem powyżej. Akceptacja nie zniesie Ci tego cierpienia w pare dni, czy miesiąc, po długim czasie dopiero zacznie się to wszystko zmieniać, Ty będziesz cierpieć coraz mniej, będziesz się kiedyś śmiała z tych myśli jaka to była iluzja, zobaczysz. Tylko to będzie za jakiś dłuższy czas, mówię Ci że tak będzie bo ja już z tego wyszedłem i wiem, Ty jednak jesteś po tej drugiej stronie. Im prędzej to zrozumiesz, tym szybciej zaczniesz się odburzać. Cóż teraz z somatów przeszło Ci na natręctwa trzeba to też zaakceptować. Niestety jest tych zaburzeń psychicznych trochę bo są zaburzenia lękowe, nerwica natręctw, depresja, fobia społeczna, derealizacja, depersonalizacja, zaburzenia osobowości ale z tego się wychodzi na prawdę. Musisz zacząć wierzyć sobie a nie nerwicy. To trudne, bardzo trudne, lecz wykonalne. A ty już wykonałaś kawał dobrej roboty radząc sobie z somatami, dlaczego tutaj by się miało nie udać ? Jasne że się uda, tylko kwestia czasu, pracy nad sobą oraz cierpliwości.
natalia93
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 255
Rejestracja: 1 września 2017, o 21:36

29 sierpnia 2019, o 12:09

zwirobij pisze:
29 sierpnia 2019, o 08:27
"Ciężko mi tak myśleć, bo wtedy myślę, że mogę tak czekać w nieskończoność i przy okazji jemu albo sobie marnować życie."
Tego typu wypowiedzi świadczą o totalnym braku wiedzy na temat nerwicy i "specyfiki" rocd. Taka myśl to typowa obsesja podobnie jak to że porównywanie się z innymi parami to kompulsja mająca dać uspokojenie/ pewność że to TEN jedyny/jedyna albo ze się wszystko się uda.
Takie kompulsywne sprawdzanie nie da niestety odpowiedzi bo odpowiedzi- gwarancji nikt ci nie da, łącznie z tobą samą. Tak samo jak ludzie z somatami nie mogą sobie zagwarantować że nie dostaną raka nigdy albo zawału jak wyjdą z domu, mają się pogodzić ze życie jest nieobliczalne i nieprzewidywalne i tak samo ludziki z rocd- nie ma i nigdy nie będzie żadnej gwarancji na nic i możecie tutaj siedzieć i próbować się upewniać do tak zwanej (za przeproszeniem) usranej śmierci.
Rocd się nadal "uczę" I na pewno wszystkie zjawiska nie są mi jeszxze znane. Porównywanie się z innymi parami jest strasznie męczące, ale czuję w środku, że to na pewno nerwica, bo tak jak wspomniałam wcześniej, nigdy wcześniej w moim związku to nie wystąpiło.
Co do pewności. Może nikt mi pewności nie da, ale jak wszystko było w porządku to ta pewność była, i ja byłam pewna i sama sobie tą pewność dawałam. Więc ja rozumiem, że teraz mogę tej pewności nie mieć przez nerwice, ale w związkach chyba też nie jest tak, że żyjemy z kimś "a co tam nam życie przyniesie". Przecież w pewnym momencie chcemy sobie z kimś ułożyć życie, wyjść za mąż, założyć rodzinę. I na pewno nie z osobą, do której miłości nie jesteśmy pewni. Przynajmniej ja tak bym nie chciała.
Ja ta pewność miałam, widziałam siebie na ślubnym kobiercu z tym facetem, widziałam go jako ojca moich dzieci.

A przyszła w pewnym momencie poważna kłótnia, która wg mojej terapeutki może być jedna z przyczyn mojego stanu, przyszły stresy związane z przeprowadzką, że zmiana pracy.
Dodatkowo znajomi bliscy po 6 latach bycia para odwołali ślub, że względu na "wątpliwości Pana młodego". I bardzo jakoś to przeżywałam, rozkminialam, że Wgl takie rzeczy się dzieją, myślałam że to tylko w filmach tak. I pamiętam jak pewnego razu zaczęłam sobie myśleć czy ja nie mam takich wątpliwości. I się zaczęło.
Ogromne ataki paniki, somaty wszystkie z możliwych, depresja ... Na kilka dni byłam wyjeta z życia, myślałam że mój świat i moje życie się skończyło.

Na początku motywacja do "ogarnięcia się" jak najszybciej była nowa praca, na której mi wcześniej zależało (ale w trakcie już nie miałam ochoty na to żeby tak chodzić i miałam to gdzieś).
Od tego. Momentu minęły dwa miesiące. Są lepsze i gorsze momenty. Lepsze to takie, że momentami czuje miłość, delikatnie, przez minutę, dwie. Chce go pocałować, przytulić się i na sekundę zapominam.

Ale są też gorsze, kiedy jestem tak placzliwa, że płakać mi się chce w każdej możliwej Chwili, gdy pojawiają mi się w głowie jakieś hipotrtyczne scenariusze, gorzej jest jak pierwszy raz od 3.5 roku związku zaczynają przeszkadzać mi rzrxzy, na które miałam wcześniej wywalone, wspomniane już porównywanie się do innych, gdy mam wątpliwości czy to nerwica itd.
"You are far too smart to be the only thing standing in your way"
Awatar użytkownika
romaroma
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 66
Rejestracja: 11 grudnia 2017, o 23:35

29 sierpnia 2019, o 12:14

natalia93 pisze:
29 sierpnia 2019, o 12:09
zwirobij pisze:
29 sierpnia 2019, o 08:27
"Ciężko mi tak myśleć, bo wtedy myślę, że mogę tak czekać w nieskończoność i przy okazji jemu albo sobie marnować życie."
Tego typu wypowiedzi świadczą o totalnym braku wiedzy na temat nerwicy i "specyfiki" rocd. Taka myśl to typowa obsesja podobnie jak to że porównywanie się z innymi parami to kompulsja mająca dać uspokojenie/ pewność że to TEN jedyny/jedyna albo ze się wszystko się uda.
Takie kompulsywne sprawdzanie nie da niestety odpowiedzi bo odpowiedzi- gwarancji nikt ci nie da, łącznie z tobą samą. Tak samo jak ludzie z somatami nie mogą sobie zagwarantować że nie dostaną raka nigdy albo zawału jak wyjdą z domu, mają się pogodzić ze życie jest nieobliczalne i nieprzewidywalne i tak samo ludziki z rocd- nie ma i nigdy nie będzie żadnej gwarancji na nic i możecie tutaj siedzieć i próbować się upewniać do tak zwanej (za przeproszeniem) usranej śmierci.
Rocd się nadal "uczę" I na pewno wszystkie zjawiska nie są mi jeszxze znane. Porównywanie się z innymi parami jest strasznie męczące, ale czuję w środku, że to na pewno nerwica, bo tak jak wspomniałam wcześniej, nigdy wcześniej w moim związku to nie wystąpiło.
Co do pewności. Może nikt mi pewności nie da, ale jak wszystko było w porządku to ta pewność była, i ja byłam pewna i sama sobie tą pewność dawałam. Więc ja rozumiem, że teraz mogę tej pewności nie mieć przez nerwice, ale w związkach chyba też nie jest tak, że żyjemy z kimś "a co tam nam życie przyniesie". Przecież w pewnym momencie chcemy sobie z kimś ułożyć życie, wyjść za mąż, założyć rodzinę. I na pewno nie z osobą, do której miłości nie jesteśmy pewni. Przynajmniej ja tak bym nie chciała.
Ja ta pewność miałam, widziałam siebie na ślubnym kobiercu z tym facetem, widziałam go jako ojca moich dzieci.

A przyszła w pewnym momencie poważna kłótnia, która wg mojej terapeutki może być jedna z przyczyn mojego stanu, przyszły stresy związane z przeprowadzką, że zmiana pracy.
Dodatkowo znajomi bliscy po 6 latach bycia para odwołali ślub, że względu na "wątpliwości Pana młodego". I bardzo jakoś to przeżywałam, rozkminialam, że Wgl takie rzeczy się dzieją, myślałam że to tylko w filmach tak. I pamiętam jak pewnego razu zaczęłam sobie myśleć czy ja nie mam takich wątpliwości. I się zaczęło.


Ogromne ataki paniki, somaty wszystkie z możliwych, depresja ... Na kilka dni byłam wyjeta z życia, myślałam że mój świat i moje życie się skończyło.

Na początku motywacja do "ogarnięcia się" jak najszybciej była nowa praca, na której mi wcześniej zależało (ale w trakcie już nie miałam ochoty na to żeby tak chodzić i miałam to gdzieś).
Od tego. Momentu minęły dwa miesiące. Są lepsze i gorsze momenty. Lepsze to takie, że momentami czuje miłość, delikatnie, przez minutę, dwie. Chce go pocałować, przytulić się i na sekundę zapominam.

Ale są też gorsze, kiedy jestem tak placzliwa, że płakać mi się chce w każdej możliwej Chwili, gdy pojawiają mi się w głowie jakieś hipotrtyczne scenariusze, gorzej jest jak pierwszy raz od 3.5 roku związku zaczynają przeszkadzać mi rzrxzy, na które miałam wcześniej wywalone, wspomniane już porównywanie się do innych, gdy mam wątpliwości czy to nerwica itd.


To tak bardzo niesamowite, ale mam dokładnie to samo co ty. Jestem 4 dni po ślubie i mam momenty, że chce mi się płakać: co ja zrobiłam? może ja go nie kocham? może to już się nie zmieni? będę go krzywdzić i siebie przy okazji. I to ciągle porównywanie do innych par, do innych mężczyzn, dewaluowanie. TO MUSI BYĆ NERWICA
natalia93
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 255
Rejestracja: 1 września 2017, o 21:36

30 sierpnia 2019, o 21:13

romaroma pisze:
29 sierpnia 2019, o 12:14
natalia93 pisze:
29 sierpnia 2019, o 12:09
zwirobij pisze:
29 sierpnia 2019, o 08:27
"Ciężko mi tak myśleć, bo wtedy myślę, że mogę tak czekać w nieskończoność i przy okazji jemu albo sobie marnować życie."
Tego typu wypowiedzi świadczą o totalnym braku wiedzy na temat nerwicy i "specyfiki" rocd. Taka myśl to typowa obsesja podobnie jak to że porównywanie się z innymi parami to kompulsja mająca dać uspokojenie/ pewność że to TEN jedyny/jedyna albo ze się wszystko się uda.
Takie kompulsywne sprawdzanie nie da niestety odpowiedzi bo odpowiedzi- gwarancji nikt ci nie da, łącznie z tobą samą. Tak samo jak ludzie z somatami nie mogą sobie zagwarantować że nie dostaną raka nigdy albo zawału jak wyjdą z domu, mają się pogodzić ze życie jest nieobliczalne i nieprzewidywalne i tak samo ludziki z rocd- nie ma i nigdy nie będzie żadnej gwarancji na nic i możecie tutaj siedzieć i próbować się upewniać do tak zwanej (za przeproszeniem) usranej śmierci.
Rocd się nadal "uczę" I na pewno wszystkie zjawiska nie są mi jeszxze znane. Porównywanie się z innymi parami jest strasznie męczące, ale czuję w środku, że to na pewno nerwica, bo tak jak wspomniałam wcześniej, nigdy wcześniej w moim związku to nie wystąpiło.
Co do pewności. Może nikt mi pewności nie da, ale jak wszystko było w porządku to ta pewność była, i ja byłam pewna i sama sobie tą pewność dawałam. Więc ja rozumiem, że teraz mogę tej pewności nie mieć przez nerwice, ale w związkach chyba też nie jest tak, że żyjemy z kimś "a co tam nam życie przyniesie". Przecież w pewnym momencie chcemy sobie z kimś ułożyć życie, wyjść za mąż, założyć rodzinę. I na pewno nie z osobą, do której miłości nie jesteśmy pewni. Przynajmniej ja tak bym nie chciała.
Ja ta pewność miałam, widziałam siebie na ślubnym kobiercu z tym facetem, widziałam go jako ojca moich dzieci.

A przyszła w pewnym momencie poważna kłótnia, która wg mojej terapeutki może być jedna z przyczyn mojego stanu, przyszły stresy związane z przeprowadzką, że zmiana pracy.
Dodatkowo znajomi bliscy po 6 latach bycia para odwołali ślub, że względu na "wątpliwości Pana młodego". I bardzo jakoś to przeżywałam, rozkminialam, że Wgl takie rzeczy się dzieją, myślałam że to tylko w filmach tak. I pamiętam jak pewnego razu zaczęłam sobie myśleć czy ja nie mam takich wątpliwości. I się zaczęło.


Ogromne ataki paniki, somaty wszystkie z możliwych, depresja ... Na kilka dni byłam wyjeta z życia, myślałam że mój świat i moje życie się skończyło.

Na początku motywacja do "ogarnięcia się" jak najszybciej była nowa praca, na której mi wcześniej zależało (ale w trakcie już nie miałam ochoty na to żeby tak chodzić i miałam to gdzieś).
Od tego. Momentu minęły dwa miesiące. Są lepsze i gorsze momenty. Lepsze to takie, że momentami czuje miłość, delikatnie, przez minutę, dwie. Chce go pocałować, przytulić się i na sekundę zapominam.

Ale są też gorsze, kiedy jestem tak placzliwa, że płakać mi się chce w każdej możliwej Chwili, gdy pojawiają mi się w głowie jakieś hipotrtyczne scenariusze, gorzej jest jak pierwszy raz od 3.5 roku związku zaczynają przeszkadzać mi rzrxzy, na które miałam wcześniej wywalone, wspomniane już porównywanie się do innych, gdy mam wątpliwości czy to nerwica itd.


To tak bardzo niesamowite, ale mam dokładnie to samo co ty. Jestem 4 dni po ślubie i mam momenty, że chce mi się płakać: co ja zrobiłam? może ja go nie kocham? może to już się nie zmieni? będę go krzywdzić i siebie przy okazji. I to ciągle porównywanie do innych par, do innych mężczyzn, dewaluowanie. TO MUSI BYĆ NERWICA
A dał ci jakiś powód dla którego możesz tak myśleć?
Bo u mnie zdarzyła się jedna bardzo przykra i ciężka dla mnie sytuacja, która możliwe że otworzyła puszkę Pandory..
"You are far too smart to be the only thing standing in your way"
Awatar użytkownika
zwirobij
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 31
Rejestracja: 28 maja 2018, o 20:58

31 sierpnia 2019, o 10:10

rocd-czyli-natr-ctwa-dot-zwi-zkow-artyk ... tml#p99189 TO proszę przeczytajcie jeszcze raz albo ze dwa razy. Wypiszcie sobie/odznaczcie wszystkie objawy jakie macie, mysli- obsesję które w sobie dostrzegacie, kompulsje które mają uspokoić te obsesję. Dobrze jest że tak powiem wykuć na blachę rodzaje kompulsji wymienione w artykule i kiedy kusi żeby w kompulsję jakąś wejść, zobaczyć to w sobie i powiedzieć- aha to typ kompulsji jawny (np kiedy prosimy przyjaciółkę żeby oceniła nasz związek-w duchu mając nadzieję że nas uspokoi swoim "pasujecie do siebie jak dwie połówki antonówk!i") albo- aha to kompulsja wewnętrzna kiedy się porównuje z innymi parami sprawdzając czy jestesmy tak dobrzy jak tamci albo czy nie jesteśmy choć trochę podobni do tych co się rozstali w tamtym tygodniu.
Na spokojnie sobie ten artykuł przestudiujcie (bez nerwicowej turboanalizy każdego słówka), wynotujcie co trzeba i przygotujcie się że za godzinę/ 15 min i tak dostaniecie kolejnych wątpliwości "a co jeśli?" I myśli na które będziecie chciały znowu zareagować kompulsjami, ale po przerobieniu artykułu będziecie mogły sobie powiedzieć "ok, to nerwica" idę na rower.
ODPOWIEDZ