Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Czy ja ją/jego kocham? Zanik uczuć? Strata emocji?

Forum o nerwicy natręctw i jej objawach.
Omawiamy tutaj własne doświadczenia z życia z tym jakże natrętnym zaburzeniem.
Ale także w tym temacie można podzielić się typowymi natrętnymi lękowymi myślami, które pełnią rolę straszaków i eskalatorów lęku w zaburzeniu.
Mario26
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 389
Rejestracja: 24 sierpnia 2017, o 19:47

21 marca 2019, o 23:52

karoolpl pisze:
21 marca 2019, o 21:43
Mario26 pisze:
21 marca 2019, o 21:11
Tak zgodzę się ale ja jestem chyba za głupi żeby to zaakceptować. Albo ja już nie wiem co to znaczy jak to zaakceptować co ja mam robić jak pozwalać sobie na myśli mam o tym myśleć jakbym to robił to bym działał wbrew sobie bo tego nie chce ją chce to odrzucać bo te myśli są sprzeczne z tym co chce. nonstop się wkręcam w 2 lub 3 wkretki i tak wkolko potem przebłyski. Bo działam logika i znów spowrotem. Ostatnio mi ładnie szło ale czegoś zabrakło nie wiem czego. Wiesz ja niczego nie chce tylko żeby być ze swoją kobieta i być z nią szczęśliwy nie chce tych zasranych myśli tego przygnębienie co trwa cały czas dziwne uczucie. Też mam może źle pojęcie co do bycia razem tzn miłości. Ale naprawdę chcę czuć wiedzieć być pewny w 100 proc że kocham i chce być na zawsze z nia
To zacznij żyć tu i teraz, bez rozmyślania o przyszłości, tego co będzie, że chcesz być do końca życia etc. Gdyby ktoś Ci powiedział że będziesz, to co to zmieni? równie dobrzę Twoja druga połówka może mieć już dość Ciebie i znaleźć sobie kogoś innego, a równie dobrze może jej być z Tobą super i być tu i teraz. Zauważ że nerwica nie działa na tu i teraz, daje objawy, lęk owszem w chwii obecnej, ale myśli to zawsze albo przeszłość albo przyszłość, bo rzeczywistości i tego co jest obecnie, nie oszuka, nie zakrzywi Ci, nie ma takiej mocy.
Jeżeli chodzi o akceptacje, to Ty wcale nie musisz zgadzać się z tymi myślami i z ich treścią, akceptacja to jest bardziej coś takiego że są sobie te myśli, Ty wiesz że są, maja treść X, treść może się zmieniać, bo nawet jakbyś przebił obecne myśli, to pojawi Ci się 4, potem 5, 6 i tak w koło macieju, akceptacja to bardziej pozwolenie na pojawienie się tych myśli, jak np. myśl o babie z wąsem, śmieszy Cię to, nie wywołuje lęku, dyskomfortu, ot tak sobie jest, wiesz że to tylko mechanizm natury człowieka, myśl czasami może się pojawić, ale minie, nie zwracasz na nia uwagi, masz ją gdzieś, tak samo jest z lękowymi/natrętnymi, to myśl jak każda inna, jednak to my nadajemy jej wartość lęku, nawet nie świadomie, dlatego tak trudno, więc w akceptacji nie chodzi o zgadzanie się z treścią myśli, bo z jej treścia możesz się nie zgadzać, ale chodzi oto że pozwalasz jej przyłazić bo wiesz że to zwykła nieznacząca myśl, a Ty wiesz co czujesz, że chcesz być, że nie ma znaczenia, bo logicznie, uczuciowo i chęciowo Ty wiesz i chodzi oto żeby podziałać logiką, zburzyć lękową otoczke i pokazać głowie że za tym lękiem nic nie ma.

Co do samej genezy nerwicy, to właściwie to od czego się zaczęło, to ok czasami fajnie znać, ale tak na dobrą sprawę jakoś to ważne nie jest. Ważne jest to jak przerwać to lękowe koło, jak się ogarnąć i wyjść z tego, nie ważne co i dlaczego, a jebal to pies, jesteś już w tym, to teraz trzeba zrobić krok żeby wyjść.
Cały czas mam tak jakbym szukał zagrozenia nonstop leżę i już czuję że zaraz będzie że nie kocham albo coś zobaczę coś i znów. Naprawdę nie wiem jak to zaakceptować cały czas się czuję do dupy i jest to szukanie zagrożenia tak mi się wydaje jak zadziała logika i poczuje dId już lepiej gdzie wychodzę na prostą to wtedy jest super wiem wszystko to nazywam. Przebłyski dm. A czasami zdążą sie to samo.
danieta13
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 13
Rejestracja: 10 października 2018, o 10:04

22 marca 2019, o 09:25

karoolpl pisze:
21 marca 2019, o 19:45
danieta13 pisze:
21 marca 2019, o 10:06
Czyli ja tej nerwicy jednak nigdy nie miałem, bo ja sie tych myśli nie boje, ja poprostu nie czuje nic do swojej dziewczyny. To przykre, dziwne ze uczucie moze wygasnąć w moment samoistnie, bez zadnej przyczyny. Wygląda na to ze pora to zakończyć.
A co robisz w ogóle na tym forum wtedy? To że nie czujesz fizycznie lęku, to nie znaczy że go nie ma, wątpliwości, zastanawianie się etc, rozmyślanie ciągłe, jak myśli nie dają Ci spokoju przez cały czas, albo zajmują sporą część dnia, albo bijesz sie z nimi, czujesz że jest odwrotnie do tego co na serio jest. A odcięcie emocjonalne, brak czucia czegokolwiek względem drugiej osoby to tak samo w nerwicy jest bardzo często spotykane. Nie wiem czy czytałeś o nerwicy w ogóle wtedy, jeżeli nie znasz jej mechanizmów. A jeżeli faktycznie uczucie umarło i nie chcesz być z tą drugą osobą, to masz 0 lęku, 0 wątpliwości, robisz co chcesz sam, życie normalnie sprawia Ci przyjemność, ta osoba druga staje Ci się totalnie obojętna, ale obojętna normalnie, nie nerwicowo, nie rozmyślasz o tym ciągle. Tak samo co do słów że uczucie umarło, a co w ogóle pzez to rozumiesz? czy miłość i bycie z drugą osobą jest dla Ciebie wyłącznie tym żeby czuć fizycznie pociąg i "motylki" w brzuchu? bo miłość to nie jest fizyczne odczucie, na miłość składa się wiele innych rzeczy, a jeżeli jesteś osobą która potrzebuje tego do bycia z kimś, no to średnio będziesz musiał wymienić partnerke/partnera po około 2 do max 5 lat, bo do tego czasu maksymalnie możesz czuć "motylki", czyli działa chemia. Przeczytaj o ROCD artykuł tu na forum, nawet we wczęsniejszych postach link jest do tego poczytaj o tym czym w ogóle nerwica jest.

Mario26 pisze:
21 marca 2019, o 18:47
Wcześnie byłem pewny wszystkiego w 1000000 procentach. Nerwice mam od kad pamiętam nie wiem z czego przyszła ale dowiedziałem się o niej miesiąc przed wybuchem tego zaburzenia bo nienormalne było to że moja dziewczyna jak mi nie odp albo cos odrazu był lek i wykonywałem różne czynności żeby tego nie było bo np wydawało mi się że mnie zdradza albo że nie będziemy razem jak czegoś nie wykonam. Aż do momentu tej zasranej myśli co zapoczątkowała cała ta zoburzenie a teraz nie mogę sobie poradzić. Nie możliwe jest to że przez sek myśl wszystko staje do góry nogami.
Czyli wiesz co było przed, masz tą pewność do do chęci bycia ze sobą.
Tak możliwe że przez sekunde myśl potrafi zrobić Ci taki bajzel, tym bardziej jeżeli dajesz się wkręcać i wpadasz w koło lękowe. Przeczytaj sobie swoje własne posty i zobacz jak to wszystko wygląda i co się dzieje.
No to skoro wiesz że masz nerwicę, wiesz że powstała, wiesz że jest, wiesz że Ci przeszkadza, to musisz podejść do niej kompleksowo i z uporem, chyba że wiesz, nerwica też stała Ci się wygodna, bo zawsze możesz zwalić na nią, że to czy tamto, no to wtedy też ją podtrzymujesz. Ciężko jest się przełamać początkowo, a lękowi trzeba wyjść naprzeciw, odebrać to i pokazać jej kto rządzi, jednocześnie akceptująć zaburzenie, objawy i myśli, ale Ty wiesz, ona wie, nie wchodzisz we wkrętki nerwicowe, ona zdycha, Ty żyjesz :)
To jak twoim zdaniem ja mam trwać w takim zwiazku i pokonać to niby "zaburzenie"? Niechce mi sie z nią spotykać, jak juz z nią siedze to sie nudze, myśle tylko jak tu by najszybciej uciec. Często wymyślam jakieś głupoty bo poprostu wole sam porobić coś niz z nią. Często mnie irytuje, nie mam w ogole ochoty z nią pisać. Przecież to jest abstrakcja żeby w tym wytrwać jakoś, czuje sie jak więzień. Ona za to całe dnie by chciała tylko ze mną siedzieć albo pisać. Ja niestety nie potrafie tak żyć.
karoolpl
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 408
Rejestracja: 9 października 2018, o 21:22

22 marca 2019, o 10:34

danieta13 pisze:
22 marca 2019, o 09:25
karoolpl pisze:
21 marca 2019, o 19:45
danieta13 pisze:
21 marca 2019, o 10:06
Czyli ja tej nerwicy jednak nigdy nie miałem, bo ja sie tych myśli nie boje, ja poprostu nie czuje nic do swojej dziewczyny. To przykre, dziwne ze uczucie moze wygasnąć w moment samoistnie, bez zadnej przyczyny. Wygląda na to ze pora to zakończyć.
A co robisz w ogóle na tym forum wtedy? To że nie czujesz fizycznie lęku, to nie znaczy że go nie ma, wątpliwości, zastanawianie się etc, rozmyślanie ciągłe, jak myśli nie dają Ci spokoju przez cały czas, albo zajmują sporą część dnia, albo bijesz sie z nimi, czujesz że jest odwrotnie do tego co na serio jest. A odcięcie emocjonalne, brak czucia czegokolwiek względem drugiej osoby to tak samo w nerwicy jest bardzo często spotykane. Nie wiem czy czytałeś o nerwicy w ogóle wtedy, jeżeli nie znasz jej mechanizmów. A jeżeli faktycznie uczucie umarło i nie chcesz być z tą drugą osobą, to masz 0 lęku, 0 wątpliwości, robisz co chcesz sam, życie normalnie sprawia Ci przyjemność, ta osoba druga staje Ci się totalnie obojętna, ale obojętna normalnie, nie nerwicowo, nie rozmyślasz o tym ciągle. Tak samo co do słów że uczucie umarło, a co w ogóle pzez to rozumiesz? czy miłość i bycie z drugą osobą jest dla Ciebie wyłącznie tym żeby czuć fizycznie pociąg i "motylki" w brzuchu? bo miłość to nie jest fizyczne odczucie, na miłość składa się wiele innych rzeczy, a jeżeli jesteś osobą która potrzebuje tego do bycia z kimś, no to średnio będziesz musiał wymienić partnerke/partnera po około 2 do max 5 lat, bo do tego czasu maksymalnie możesz czuć "motylki", czyli działa chemia. Przeczytaj o ROCD artykuł tu na forum, nawet we wczęsniejszych postach link jest do tego poczytaj o tym czym w ogóle nerwica jest.

Mario26 pisze:
21 marca 2019, o 18:47
Wcześnie byłem pewny wszystkiego w 1000000 procentach. Nerwice mam od kad pamiętam nie wiem z czego przyszła ale dowiedziałem się o niej miesiąc przed wybuchem tego zaburzenia bo nienormalne było to że moja dziewczyna jak mi nie odp albo cos odrazu był lek i wykonywałem różne czynności żeby tego nie było bo np wydawało mi się że mnie zdradza albo że nie będziemy razem jak czegoś nie wykonam. Aż do momentu tej zasranej myśli co zapoczątkowała cała ta zoburzenie a teraz nie mogę sobie poradzić. Nie możliwe jest to że przez sek myśl wszystko staje do góry nogami.
Czyli wiesz co było przed, masz tą pewność do do chęci bycia ze sobą.
Tak możliwe że przez sekunde myśl potrafi zrobić Ci taki bajzel, tym bardziej jeżeli dajesz się wkręcać i wpadasz w koło lękowe. Przeczytaj sobie swoje własne posty i zobacz jak to wszystko wygląda i co się dzieje.
No to skoro wiesz że masz nerwicę, wiesz że powstała, wiesz że jest, wiesz że Ci przeszkadza, to musisz podejść do niej kompleksowo i z uporem, chyba że wiesz, nerwica też stała Ci się wygodna, bo zawsze możesz zwalić na nią, że to czy tamto, no to wtedy też ją podtrzymujesz. Ciężko jest się przełamać początkowo, a lękowi trzeba wyjść naprzeciw, odebrać to i pokazać jej kto rządzi, jednocześnie akceptująć zaburzenie, objawy i myśli, ale Ty wiesz, ona wie, nie wchodzisz we wkrętki nerwicowe, ona zdycha, Ty żyjesz :)
To jak twoim zdaniem ja mam trwać w takim zwiazku i pokonać to niby "zaburzenie"? Niechce mi sie z nią spotykać, jak juz z nią siedze to sie nudze, myśle tylko jak tu by najszybciej uciec. Często wymyślam jakieś głupoty bo poprostu wole sam porobić coś niz z nią. Często mnie irytuje, nie mam w ogole ochoty z nią pisać. Przecież to jest abstrakcja żeby w tym wytrwać jakoś, czuje sie jak więzień. Ona za to całe dnie by chciała tylko ze mną siedzieć albo pisać. Ja niestety nie potrafie tak żyć.
Ja nie mówię że Ty masz jakiekolwiek zaburzenie, w moim poście raczej chodziło mi oto co Cie tu w ogóle sprowadzilo? Zacząłeś szukać że kochales i nagle stop? Czy jednak jakieś inne objawy a nie wiesz ocb? Bo jeżeli tylko z tym że nagle przestales czuć ale wszystko z Tobą jest ok, etc. To faktycznie może to być koniec i wypalenie i znuzenie, ale takie normalne. Bo tak jak Ci pisałem, każdy jest inny, co innego oczekuję od związku etc. A jeżeli u Cb faktycznie się skończyło, to tym prędzej trzeba dać spokój tej drugiej osobie bo bez sensu marnować jej czas :-)
martinsonetto
Odburzony i pomocny użytkownik
Posty: 409
Rejestracja: 22 listopada 2017, o 16:21

22 marca 2019, o 11:38

danieta13 pisze:
22 marca 2019, o 09:25
karoolpl pisze:
21 marca 2019, o 19:45
danieta13 pisze:
21 marca 2019, o 10:06
Czyli ja tej nerwicy jednak nigdy nie miałem, bo ja sie tych myśli nie boje, ja poprostu nie czuje nic do swojej dziewczyny. To przykre, dziwne ze uczucie moze wygasnąć w moment samoistnie, bez zadnej przyczyny. Wygląda na to ze pora to zakończyć.
A co robisz w ogóle na tym forum wtedy? To że nie czujesz fizycznie lęku, to nie znaczy że go nie ma, wątpliwości, zastanawianie się etc, rozmyślanie ciągłe, jak myśli nie dają Ci spokoju przez cały czas, albo zajmują sporą część dnia, albo bijesz sie z nimi, czujesz że jest odwrotnie do tego co na serio jest. A odcięcie emocjonalne, brak czucia czegokolwiek względem drugiej osoby to tak samo w nerwicy jest bardzo często spotykane. Nie wiem czy czytałeś o nerwicy w ogóle wtedy, jeżeli nie znasz jej mechanizmów. A jeżeli faktycznie uczucie umarło i nie chcesz być z tą drugą osobą, to masz 0 lęku, 0 wątpliwości, robisz co chcesz sam, życie normalnie sprawia Ci przyjemność, ta osoba druga staje Ci się totalnie obojętna, ale obojętna normalnie, nie nerwicowo, nie rozmyślasz o tym ciągle. Tak samo co do słów że uczucie umarło, a co w ogóle pzez to rozumiesz? czy miłość i bycie z drugą osobą jest dla Ciebie wyłącznie tym żeby czuć fizycznie pociąg i "motylki" w brzuchu? bo miłość to nie jest fizyczne odczucie, na miłość składa się wiele innych rzeczy, a jeżeli jesteś osobą która potrzebuje tego do bycia z kimś, no to średnio będziesz musiał wymienić partnerke/partnera po około 2 do max 5 lat, bo do tego czasu maksymalnie możesz czuć "motylki", czyli działa chemia. Przeczytaj o ROCD artykuł tu na forum, nawet we wczęsniejszych postach link jest do tego poczytaj o tym czym w ogóle nerwica jest.

Mario26 pisze:
21 marca 2019, o 18:47
Wcześnie byłem pewny wszystkiego w 1000000 procentach. Nerwice mam od kad pamiętam nie wiem z czego przyszła ale dowiedziałem się o niej miesiąc przed wybuchem tego zaburzenia bo nienormalne było to że moja dziewczyna jak mi nie odp albo cos odrazu był lek i wykonywałem różne czynności żeby tego nie było bo np wydawało mi się że mnie zdradza albo że nie będziemy razem jak czegoś nie wykonam. Aż do momentu tej zasranej myśli co zapoczątkowała cała ta zoburzenie a teraz nie mogę sobie poradzić. Nie możliwe jest to że przez sek myśl wszystko staje do góry nogami.
Czyli wiesz co było przed, masz tą pewność do do chęci bycia ze sobą.
Tak możliwe że przez sekunde myśl potrafi zrobić Ci taki bajzel, tym bardziej jeżeli dajesz się wkręcać i wpadasz w koło lękowe. Przeczytaj sobie swoje własne posty i zobacz jak to wszystko wygląda i co się dzieje.
No to skoro wiesz że masz nerwicę, wiesz że powstała, wiesz że jest, wiesz że Ci przeszkadza, to musisz podejść do niej kompleksowo i z uporem, chyba że wiesz, nerwica też stała Ci się wygodna, bo zawsze możesz zwalić na nią, że to czy tamto, no to wtedy też ją podtrzymujesz. Ciężko jest się przełamać początkowo, a lękowi trzeba wyjść naprzeciw, odebrać to i pokazać jej kto rządzi, jednocześnie akceptująć zaburzenie, objawy i myśli, ale Ty wiesz, ona wie, nie wchodzisz we wkrętki nerwicowe, ona zdycha, Ty żyjesz :)
To jak twoim zdaniem ja mam trwać w takim zwiazku i pokonać to niby "zaburzenie"? Niechce mi sie z nią spotykać, jak juz z nią siedze to sie nudze, myśle tylko jak tu by najszybciej uciec. Często wymyślam jakieś głupoty bo poprostu wole sam porobić coś niz z nią. Często mnie irytuje, nie mam w ogole ochoty z nią pisać. Przecież to jest abstrakcja żeby w tym wytrwać jakoś, czuje sie jak więzień. Ona za to całe dnie by chciała tylko ze mną siedzieć albo pisać. Ja niestety nie potrafie tak żyć.
A czemu uciec? :) Co pcha Cię do ucieczki?
Wiesz nie bez powodu szuka się odpowiedzi na pytania wchodząc na np to forum. Półtora roku temu uważam, że złapało Cię jednak jakieś zaburzenie bo nie da się stracić z sekundy na sekundę uczuć.
Akurat tak się nie da jeśli wcześniej były.
Natomiast przez półtora roku żyłeś tym i rozkminami więc się zmęczyłeś i to cała moim zdaniem filozofia Twojego przypadku :)
Fzgh
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 39
Rejestracja: 6 lutego 2019, o 18:01

22 marca 2019, o 12:41

Ja mam tez okropne dni, znowu nie mogę uwierzyć, że to ROCD, próby akceptacji myśli kończą się tym, że stwierdzam, że próbuję sobie wmówić, że to nerwica i tą akceptacją jedynie stłumię siebie i już zawsze będę nieszczęśliwa i będę żyć w kłamstwie. Mam wrażenie, że już dawno doszłam do wniosku, że powinnam odejść, a tą nerwicą próbuję się usprawiedliwić i udowodnić sobie, że nie jestem zła i że nie krzywdzę innych, zamiast przyznać, że się oszukuję i wziąć na klatę odpowiedzialność za to, co powinnam zrobić. Że nerwica jest po prostu objawem tego, że nie umiem żyć tak naprawdę w zgodzie ze sobą, nie mogę podjąć tej jedynej słusznej decyzji. Że tak bardzo boje się tego, co będzie po zakończeniu zwiazku (konfrontacja z rodzinami, wyjaśnianie wszystkim, samotne życie), że nie umiem tego zrobić. Koszmar. Mam dość.
matts
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 37
Rejestracja: 17 kwietnia 2018, o 17:31

26 marca 2019, o 13:46

Fzgh pisze:
22 marca 2019, o 12:41
Ja mam tez okropne dni, znowu nie mogę uwierzyć, że to ROCD, próby akceptacji myśli kończą się tym, że stwierdzam, że próbuję sobie wmówić, że to nerwica i tą akceptacją jedynie stłumię siebie i już zawsze będę nieszczęśliwa i będę żyć w kłamstwie. Mam wrażenie, że już dawno doszłam do wniosku, że powinnam odejść, a tą nerwicą próbuję się usprawiedliwić i udowodnić sobie, że nie jestem zła i że nie krzywdzę innych, zamiast przyznać, że się oszukuję i wziąć na klatę odpowiedzialność za to, co powinnam zrobić. Że nerwica jest po prostu objawem tego, że nie umiem żyć tak naprawdę w zgodzie ze sobą, nie mogę podjąć tej jedynej słusznej decyzji. Że tak bardzo boje się tego, co będzie po zakończeniu zwiazku (konfrontacja z rodzinami, wyjaśnianie wszystkim, samotne życie), że nie umiem tego zrobić. Koszmar. Mam dość.
Ja mam tak samo od 9 lat i jestem już strzępkiem człowieka. Moje małżeństwo wisi już dosłownie na włosku a ja krzywdze i wykańczam najbliższe mi osoby. Lęki mam dosłownie już o wszystko. Nie mam ochoty na nic, boję się wychodzić nawet z domu bo oglądam się prawie za każda kobietą , co doprowadza mnie do skrajności. Rano budzę się z okropnym bólem żołądka i lękiem zanim cokolwiek jeszcze pomyślę.
Dodatkowym problemem jest to że nie mogę nawet spróbować terapi z psyhoterapełtą bo mieszkamy w Anglii a z jezykiem nie najlepiej.
Też mam myśli, że może to wszystko z powodu tego ze boję się to zakończyć, że jak to zrobię to moje dzieci będą bardzo cierpiały i mibtego nie wybaczą i że żonę skrzywdzę jeszcze bardziej.
Jak czasami pomyśle jak ona przezemnie cierpi to nie chce mi się żyć.
Kasiaa1245
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 2
Rejestracja: 26 marca 2019, o 17:19

26 marca 2019, o 20:07

Witam,
Jestem tu nowa, chociaż przeczytałam już wszystkie strony tego wątku. Sama nie wiem od czego zacząć. Od zawsze byłam osobą wrażliwą, przejmująca się opinia innych ludzi na moj temat itp. Moja przygoda z nerwicą zaczęła się we wrześniu chociaż mam wrażenie że przejawy tego dziadostwa mam od dziecka... Z moim narzeczonym jestem już ponad 5 lat. Zawsze uważałam i nadal uważam że jest tym jedynym z którym chce spędzić resztę mojego życia. Zawsze dobrze się dogadujemy, mało kiedy kłócimy. Może dlatego podczas takiej poważniejsze kłótni we wrześniu przestraszyłem się cholernie swoich myśli... Tak mnie wkurzył że pomyślałam że za chwilę mu coś zrobię i zaczelo się... Przez jakieś 2 miesiące miałam natrętne myśli że chce go zabić, że zrobię coś sobie, że zwariuje... Na samą myśl cała się trzęsłam... Doszła do tego bezsenność, wymioty, biegunki i rozpacz... Jakoś się tego pozbyłam i teraz nawet potrafie się z tego śmiać.

Przeszło jedno i zaczelo się drugie... Myśl ze nie kocham swojego narzeczonego i ze nie chce z nim być. Miałam wrażenie że moj związek się kończy a ja zostanę sama... Myśli typu on mnie nudzi, rutyna w związku, za dużo czasu spędzamy razem to pewnie dlatego się odkochalam, że boję się samotności dlatego go nie chce zostawić, ze z kimś innym będzie mi lepiej, na sama myśl o tym ze miałabym spędzić z nim resztę życia pojawiał się lęk... Najgorsze w tym wszystkim było to ze nie mogłam i w sumie nadal nie mogę przypomnieć sobie żadnych wspomnień razem tak jakbym miała zanik pamięci... Oczywiście naczytałam się w internecie wątków na temat związków bez przyszłości, wypalaniu miłości itp. Wtedy było najgorzej...
Wszystko kręci się wokół tych strasznych myśli... Wszystko co było związane z jego osoba mnie strasznie irytowało i nadal takie dni są... Tekst Zordona czytałam milion razy i pomagało ale tylko na pewien czas...

W tej chwili nie mam już tak silnych objawów fizycznych lecz wątpliwości nadal zostały... Nadal mam myśli że nie będziemy razem i strach ze kiedyś ta wielka miłość się skończy... Mam momenty kiedy chce go zostawić a razem z tymi myślami pojawia się panika i płacz... Najciekawsze w tym wszystkim jest to że pomimo tych mysli ja ciągle się do mojego narzeczonego przytulam całuje.. Praktycznie nic się nie zmieniło tylko te moje myśli... Boje się ze już nigdy nie będę potrafiła go tak bardzo kochać jak przed zaburzeniem :( myśli że może faktycznie coś się we mnie wypaliło i to nie jest żadna nerwica. Narzeczony o wszystkim wie i bardzo mnie wspiera i pociesza że kiedyś mi to przejdzie ale nie na chwilę a na zawsze i ze wiele pięknych chwil jeszcze przed nami... Tylko dlaczego ta nerwica powoduje że te mysli są tak bardzo realne ;( boje się ze zaburzenie wygra ze mną a ja podejmowanych decyzji pod wpływem zaburzenia będę zalowala do końca życia...
Najgorzej jest rano... Zaraz po przebudzeniu pojawiają się głupie myśli i są takie prawdziwe. Myśli są ze mną praktycznie cały dzień.. W ten weekend mialam takie przeblysk ze myślałam że to mija a dzisiaj znów to wszystko wróciło... Rano płakałam i prosiłam narzeczonego żeby nigdy mnie nie zostawial nawet jezeli ja będę tego chciala...

Może ja faktycznie nie chce z nim być i się oszukuje? Nerwica przejdzie a ja stwierdzę że jednak chce być sama: ( nie potrafię uwierzyć że kiedyś to minie i będę szczęśliwa ... Myśli są tak prawdziwe że zaczynam w to wszystko wierzyć :(
Qwerty123
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 106
Rejestracja: 26 grudnia 2017, o 12:38

26 marca 2019, o 20:51

Kasiaa1245 pisze:
26 marca 2019, o 20:07
Witam,
Jestem tu nowa, chociaż przeczytałam już wszystkie strony tego wątku. Sama nie wiem od czego zacząć. Od zawsze byłam osobą wrażliwą, przejmująca się opinia innych ludzi na moj temat itp. Moja przygoda z nerwicą zaczęła się we wrześniu chociaż mam wrażenie że przejawy tego dziadostwa mam od dziecka... Z moim narzeczonym jestem już ponad 5 lat. Zawsze uważałam i nadal uważam że jest tym jedynym z którym chce spędzić resztę mojego życia. Zawsze dobrze się dogadujemy, mało kiedy kłócimy. Może dlatego podczas takiej poważniejsze kłótni we wrześniu przestraszyłem się cholernie swoich myśli... Tak mnie wkurzył że pomyślałam że za chwilę mu coś zrobię i zaczelo się... Przez jakieś 2 miesiące miałam natrętne myśli że chce go zabić, że zrobię coś sobie, że zwariuje... Na samą myśl cała się trzęsłam... Doszła do tego bezsenność, wymioty, biegunki i rozpacz... Jakoś się tego pozbyłam i teraz nawet potrafie się z tego śmiać.

Przeszło jedno i zaczelo się drugie... Myśl ze nie kocham swojego narzeczonego i ze nie chce z nim być. Miałam wrażenie że moj związek się kończy a ja zostanę sama... Myśli typu on mnie nudzi, rutyna w związku, za dużo czasu spędzamy razem to pewnie dlatego się odkochalam, że boję się samotności dlatego go nie chce zostawić, ze z kimś innym będzie mi lepiej, na sama myśl o tym ze miałabym spędzić z nim resztę życia pojawiał się lęk... Najgorsze w tym wszystkim było to ze nie mogłam i w sumie nadal nie mogę przypomnieć sobie żadnych wspomnień razem tak jakbym miała zanik pamięci... Oczywiście naczytałam się w internecie wątków na temat związków bez przyszłości, wypalaniu miłości itp. Wtedy było najgorzej...
Wszystko kręci się wokół tych strasznych myśli... Wszystko co było związane z jego osoba mnie strasznie irytowało i nadal takie dni są... Tekst Zordona czytałam milion razy i pomagało ale tylko na pewien czas...

W tej chwili nie mam już tak silnych objawów fizycznych lecz wątpliwości nadal zostały... Nadal mam myśli że nie będziemy razem i strach ze kiedyś ta wielka miłość się skończy... Mam momenty kiedy chce go zostawić a razem z tymi myślami pojawia się panika i płacz... Najciekawsze w tym wszystkim jest to że pomimo tych mysli ja ciągle się do mojego narzeczonego przytulam całuje.. Praktycznie nic się nie zmieniło tylko te moje myśli... Boje się ze już nigdy nie będę potrafiła go tak bardzo kochać jak przed zaburzeniem :( myśli że może faktycznie coś się we mnie wypaliło i to nie jest żadna nerwica. Narzeczony o wszystkim wie i bardzo mnie wspiera i pociesza że kiedyś mi to przejdzie ale nie na chwilę a na zawsze i ze wiele pięknych chwil jeszcze przed nami... Tylko dlaczego ta nerwica powoduje że te mysli są tak bardzo realne ;( boje się ze zaburzenie wygra ze mną a ja podejmowanych decyzji pod wpływem zaburzenia będę zalowala do końca życia...
Najgorzej jest rano... Zaraz po przebudzeniu pojawiają się głupie myśli i są takie prawdziwe. Myśli są ze mną praktycznie cały dzień.. W ten weekend mialam takie przeblysk ze myślałam że to mija a dzisiaj znów to wszystko wróciło... Rano płakałam i prosiłam narzeczonego żeby nigdy mnie nie zostawial nawet jezeli ja będę tego chciala...

Może ja faktycznie nie chce z nim być i się oszukuje? Nerwica przejdzie a ja stwierdzę że jednak chce być sama: ( nie potrafię uwierzyć że kiedyś to minie i będę szczęśliwa ... Myśli są tak prawdziwe że zaczynam w to wszystko wierzyć :(
Kochana witamy w klubie! Przede wszystkim-spokojnie, widać gołym okiem jak bardzo go kochasz. Nawet tutaj piszesz najpiękniejsze dowody prawdziwej miłości. Zadaj sobie pytanie czy takie myśli dotyczyłyby osoby która jest Ci obojętna? Oczywiście że nie. Nerwica łapie osoby które kochamy nad życie. I oczywiście nie przejmuj się myślami przy kłótni, bo każdy pod wpływem emocji ma różnego typu myśli i to jest normalne!! Ogólnie próbuj się nie przejmować każdym myślami dotyczącymi Twojego narzeczonego bo są bzdurami!! Mogę Ci dać 100%pewnosci że go na pewno kochasz. Uwierz ze ludzie 'z zewnątrz' widzą to bez wątpienia. Głowa do góry :friend:
Kasiaa1245
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 2
Rejestracja: 26 marca 2019, o 17:19

27 marca 2019, o 08:33

Dziękuję Ci bardzo za odpowiedź :* podniosło mnie to na duchu ale jak zawsze tylko na chwilę...
Ciągle mam wrażenie że samej będzie mi lepiej a jak o tym pomyśle to cisną mi się łzy i płaczę... Te myśli są tak bardzo prawdziwe że boję się ze przez te nerwicę wszystko zniszczą... Nie potrafię tak po prostu o tym nie myśleć. Mam ochotę czasami uciec gdzieś daleko i nie wrócić no nerwica mi podpowiada że tak będzie lepiej.. Czy będę potrafiła jeszcze kochać tak bardzo jak przed zaburzeniem? :( tak bardzo tego chce a nie potrafię uwierzyć że to zaburzenie...
Fzgh
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 39
Rejestracja: 6 lutego 2019, o 18:01

27 marca 2019, o 15:08

Ja kilka dni odpuściłam i zrobiło się lepiej, nie ma szału, ale jest nieźle. Miałam momenty normalnego "mojego" samopoczucia, a jak czytam, co napisałam, parę postów wyżej, to... :P Niestety, to mi czasem robi sieczkę z mózgu.
Kasia, koniecznie zapoznaj się z Awaken Into Love na youtube. Ja sobie wykupiłam kurs, raz po raz słucham, edukuję się i jest lepiej. Jak się jest na tym kursie, to ma się dostęp do forum i jest tam też dużo osób z całego świata, które się z tym samym borykają i naprawdę, widzę, że wielu z nich z tego wychodzi. Ale konieczna jest terapia, research samego OCD. W moich poprzednich postach pisałam więcej o tym, co mi pomaga (książki, kanały na YouTube). Trzeba do znudzenia wbić sobie wiedzę o zaburzeniu, a potem ekspozycje, mi ciężko idą, ale nic, będę próbować.
Matts, a Ty próbowałeś szukać materiałów? Dużo tego w sieci.
karoolpl
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 408
Rejestracja: 9 października 2018, o 21:22

27 marca 2019, o 22:09

Odpowiadając na posty powyżej, to musicie zrozumieć też, że czy to ROCD, czy jakakolwiek forma OCD, to punkt numer jeden jaki trzeba wykonać, to poznać właśnie co to jest to OCD, zacząć rozumieć, jego mechanizm, i wiedza to potęga. Nie oczekujcie też że okej już wiem wszystko i będzie git, jutro napierdalam to zaburzenie jak dzik w malinach, trzeba właśnie olewać ten syf, pozwalać trwać tym myślą, jednocześnie budując przekonanie że to właśnie od OCD, zacząć je traktować jak coś normalnego, odbierać im moc lęku, tego całęgo syfu, jednoczesnie przywalając na to wszystko. Poznać mechanizm, wiedzieć co z czego i odbierać moc. OCD trzeba traktować jednakowo, nie rozdrabniać na ROCD etc. po jak poradzicie sobie z jednym, to nerwica to taka sprytna franca że podłapie raz dwa coś nowego, a jak będziecie wiedzieć wszystko o mechanizmach to nie dacie się wkręcić, coś was może chwilę połapać ale minie. Dlatego w ogarnięciu OCD, ROCD, czy jakiegokolwiek typu ważna jest wiedza, i to wiedza o całej nerwicy, o tym jak działa lęk, natrętne myśli. Dlatego czytajcie materiały do porzygu, słuchajcie yt, etc. mózg musi w końcu zobaczyć że to tylko fikcja. Tu jest potrzebne sporo ciągłej pracy, bo musi zmienić się troszkę chemia w ciele, lęk opaść i przestać robić jakiekolwiek wrażenie :)
Adel11
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 45
Rejestracja: 4 stycznia 2019, o 19:03

29 marca 2019, o 09:06

Mnie tu trochę nie było. Było już świetnie a ostatnio niestety gorzej ale nie tragicznie jak jeszcze pół roku temu. Wtedy miałem koszmarne zjazdy depresyjne i ataki paniki. Troszkę poukładałem rzeczy w głowie. Chodzę do psychologa itp. Mimo wszystkich moich wątpliwości i natrętnych myśli są błogie dni i momenty, które mnie utwierdzają w przekonaniu, że to ROCD. Uczucia wracają. Potem odchodzą. Jak myśli złe zalewają mi głowę to je wpuszczam i sobie myślę TRUDNO. Nawet jak są prawdziwe to mam to gdzieś i przelatują. To działa ale potrzeba czasu, praktyki i poczucia tego, że to przychodzi falami. I tak sobie myślę, że powinniście trzymać się z daleka od forum jak jest dobrze. Chwytajcie chwile, momenty i dni z Waszymi partnerami. Jak jest gorzej wracajcie po otuchę.

Mam do Was apel:

Walczcie o swoje połówki jeżeli są dobrymi partnerami. Nie poddawajcie się.
matts
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 37
Rejestracja: 17 kwietnia 2018, o 17:31

29 marca 2019, o 17:48

Czy macie jakiś sposób na nagłe ataki paniki?
Nie wiem co się dzieje ale nie potrafię se z tym poradzić. Pierwszy raz tak się czułem jak mi się to zaczęło i po kilku tygodniach na antydepresantach trochę mnie uspokoili.
Od tego czasu minęło 8 lat. I nadal jestem w beznadziejnej sytuacji ale takie coś się nigdy nie powtórzyło aż do teraz.
Nie chce mi się wogóle jeść, mam zawroty i bóle głowy i cały czas sucho w gardle i spierzchnięte wargi.
Proszę pomóżcie co robić?
Fzgh
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 39
Rejestracja: 6 lutego 2019, o 18:01

29 marca 2019, o 18:02

Cóż, trzeba na pewno opanować spokojne oddychanie. Poczytaj o oddechu w nerwicy, a w necie znajdziesz nagrania Schulza albo Jacobsena, obydwa są ok do relaksacji.
Awatar użytkownika
ddd
Odburzony Wolontariusz Forum
Posty: 2034
Rejestracja: 9 lutego 2012, o 20:54

29 marca 2019, o 23:19

matts pisze:
29 marca 2019, o 17:48
Czy macie jakiś sposób na nagłe ataki paniki?
Nie wiem co się dzieje ale nie potrafię se z tym poradzić. Pierwszy raz tak się czułem jak mi się to zaczęło i po kilku tygodniach na antydepresantach trochę mnie uspokoili.
Od tego czasu minęło 8 lat. I nadal jestem w beznadziejnej sytuacji ale takie coś się nigdy nie powtórzyło aż do teraz.
Nie chce mi się wogóle jeść, mam zawroty i bóle głowy i cały czas sucho w gardle i spierzchnięte wargi.
Proszę pomóżcie co robić?
Na atak paniki stosuje się nie robienie niczego. bo to wywalenie emocji i trzeba przeczekać i pozwolić. Na początku wydawać to się może okropne ale spróbuj raz i drugi a zobaczysz jaką to ma moc :)
(muzyka - my słowianie)

Zaburzeni wiemy jak nerwica na nas działa, wiemy jak DD nam w bani rozpi***ala. To jest taa nerwica i lęk, to jest teen depersony wkręt!

Autor Zordon ;p
ODPOWIEDZ