Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Czy ja ją/jego kocham? Zanik uczuć? Strata emocji?

Forum o nerwicy natręctw i jej objawach.
Omawiamy tutaj własne doświadczenia z życia z tym jakże natrętnym zaburzeniem.
Ale także w tym temacie można podzielić się typowymi natrętnymi lękowymi myślami, które pełnią rolę straszaków i eskalatorów lęku w zaburzeniu.
NotLogged
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 220
Rejestracja: 25 sierpnia 2017, o 20:24

24 stycznia 2018, o 12:52

Kochani mam pytanie...
Od kilku dni ostro przesadzam :( ciaglw czepiam sie o pierdoly np. Ze nie mowi mi kocham Cie czesto, ze nie proponuje czesto spotkan, ze gra w gry a mi nie zaproponuje, Ze nic nie proponuje i wgl ze tylko ja to robie (on proponuje spotkania i mowi kocham Cie ale jest wyluzowany i robi to nie tak jak ja czyli na takim zapalonym silniczku ktory wiecie lata ciagle i ciągle mowi kocham Cie i ciagle cos proponuje bez luzu)
Dodatkowo znowu wymyslam problemy i ciagle wsciekam sie na niego o pierdoly :( czy ktos z was tez tak mial? Dodam tylko ze dodatkowo mam zle nastawienie do niego :(
Milla31
Gość

24 stycznia 2018, o 13:16

Ja mam dokładnie to samo do męża, chociaż jak pomyślę to jest niedorzeczne, bo nic złego nie robi, np. że czegoś tam nie zrobił, a zrobił to 2 dni temu tylko ja muszę się doczepic. Chodzę na terapię, gadam głównie o dzieciństwie... Ale mam kropka w kropkę jak Ty. Ile jesteście razem?
aasior03
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 33
Rejestracja: 30 września 2017, o 20:39

24 stycznia 2018, o 13:40

Witajcie Kochani.
Znowu mam gorszy okres tym razem ten lęk nie dotyczy ze nie kocham narzeczonego tylko że może jestem lesbijka chociaz nigdy dziewczyny mnie nie podniecaly. Już mam dosc tych natręctw. I znowu analiza w glowie. Pomóżcie
NotLogged
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 220
Rejestracja: 25 sierpnia 2017, o 20:24

24 stycznia 2018, o 17:57

Milla31 pisze:
24 stycznia 2018, o 13:16
Ja mam dokładnie to samo do męża, chociaż jak pomyślę to jest niedorzeczne, bo nic złego nie robi, np. że czegoś tam nie zrobił, a zrobił to 2 dni temu tylko ja muszę się doczepic. Chodzę na terapię, gadam głównie o dzieciństwie... Ale mam kropka w kropkę jak Ty. Ile jesteście razem?
Prawie 2 lata :) musimy panowac nad soba bo to glupie takie wyszukiwamie problemow... ja mam takie etapy wlasnie. Bo jak jestem na luzie to wszystko.jest dobrze ! I nie czepiam sie haha. Kocham Go bardzo ! :) i chce z nim byc :) etap zauroczenia mam juz dawno za soba haha a jednak chce z nim byc mimo ze ma wady ale kocham Go :) mysle ze to wszystko.wynika z tego ze szukamy czegos zeby bylo zle... Bo jedmak jak jest dobrze to caly czas szukamy czegos zeby moc sie przyczepic. A to glupie bo tak naprawde nic sie nie dzieje i wszystko jest normalnie... mysle ze to jest po to zeby nas zdolowac. Dzisiaj np lezalam i ryczalam jak glupia :( to chce zniszcztc nam tylko zwiazki ale to glupie bo wszystko jesy dobrze :)
Milla31
Gość

24 stycznia 2018, o 19:09

katarzynka pisze:
23 stycznia 2018, o 11:14
Milla31 pisze:
23 stycznia 2018, o 10:12
Moja terapeutka powiedziała, że natręty nie biorą się znikąd i może mąż nie zaspokaja jakichś moich potrzeb. Od razu się zdenerwowalam... Bo kompletnie nie wiem jakich potrzeb, że co, że poprostu nagle mi odwalilo, wymienić na nowy model, bo jest spokojnie, normalnie...
Kochana, czy to terapia psychoanalityczna bądź psychodynamiczna?
Zmieniłam teraz terapeutke, na taką która od lutego prowadzi grupę DDA/DDD. Są a nie wiem jaka to metoda, byłam 2 razy. Ale hej chodziło o to, że wkraczam w spokojny, długoletni etap związku i mam złe postrzeganie tego, źle wzorce, czegoś mi brakuje. Ze seks rzadziej, że kwiaty itd, bo nie mam się do czego doczepic. Jak rozmawiam z ludźmi, którzy są w długoletni h związkach to mówią że luz i to normalne. Liczy się wsparcie, bliskość, poczucie bezpieczeństwa. Przyjaciółka nawet się śmiała że mąż zapomniał o Walentynkach :no A ja bym zrobiła nikczemna awanturę... Po 9 latach związku...
Milla31
Gość

24 stycznia 2018, o 19:14

kapralis pisze:
19 stycznia 2018, o 20:29
Kurde miałem się nie wypowiadać już na forum, ale widzę, że coraz więcej osób dołącza niestety do tego wątku, co mnie smuci z jednej strony, a z drugiej daje jakaś nadzieje, na zwiększenie świadomości o samym problemie w przestrzeni ogólnej.
Gona pisze:
19 stycznia 2018, o 05:09
Prosze powiedzcie mi, czy macie tak ze wiecie ze kochacie ale czujecie inaczej? Czujecie ze wrecz nielubicie tej osoby? Mam tak z wlasym synkiem i zastanawiam sie ciagle, ze moze ja faktycznie przestalam go kochac a tylko rozum mi mowi, ze musze. Pomozcie prosze.
Gona, uspokoję Cię, choć pewnie nie na długo bo sam doskonale wiem jak to jest w tym stanie. Wszystko przez co teraz przechodzi znam z własnego doświadczenia i doskonale orientuje sie jak bardzo jest to męczące, jak drenuje to psychikę i energię życiową, zostawiając Cie umęczona i bezsilną. Niestety moim zdaniem, a mówię tu z perspektywy już ponad 5 letniego doświadczenia (1 epizod trwał 4 lata, teraz jestem juz ponad rok w 2 tym po ponad 7 letniej przerwie), nie da się z tego wyjsc "szybko i łatwo". Niestety "swoje" trzeba przecierpieć i myślę, że potwierdzi Ci to każdy kto jest w tym wątku od dłuższego czasu. Za pierwszy mrazem jak mnie to dopadło nie miałem jeszcze Córki wiec siłą rzeczy uderzyło wyłącznie w moją narzeczoną. Teraz od ponad roku zmagam sie z tym ponownie i tym razem również głównym celem była moja Żona, ale zaobserwowałem te same odczucia takze w stosunku do mojej Córki, co wpędziło mnie w jeszcze większy dołek. Wyobraź sobie jak sie czułem, gdy w głowie miałem ciągłą analizę uczuć do mojej Żony i dziecka i oczywiście za kazdym razem wychodziło i było jasne, że nic do nich nie czuje. Nie mam z nimi więzi, nic mnie z nimi nie łączy, a do tego myśl iw stylu "no tak nie kochasz dziecka bo jej matką jest kobieta, której też nie kochasz".... Wyobraź sobie ten hardcore w mojej głowie. To wszystko jest niestety normalne. Poczytaj sobie troszkę artykułów na forum, szczególnie materiały Victora i Divina, albo materiały DivoVica na YouTube. To jest coś takiego, co jak się odpali to prędko nie zejdzie, szczególnie jeśli uderzy (a zazwyczaj uderza) w wartości, które są dla nas szczególnie ważne i których boimy sie stracić. Sam fakt, że tu piszesz, że się tym przejmujesz, że nie rozumiesz co się z Tobą stało, co sie teraz dzieje, jest dla mnie mocnym dowodem na to, że na Synku zależy Ci najbardziej na świecie. Jako dobra i oddana matka nie rozumiesz jak mogłaś przestać "kochać". Przecież to nienaturalne, Ty "powinnaś" kochać. I tu sie pojawia kolejny problem obok takiego stricte nerwicowego. Co to jest miłość. Jej nie można utożsamiać tylko z uczuciami, bo własnie w takich chwilach, które normalnie są tylko przejściowym stanem, tego typu podejście powoduje, że zatrzymujemy sie w tym przepływie uczuć i zmienności emocji w jednej pozycji i żyjemy tym potem całymi dniami, miesiącami, latami. Sami to napędzamy w ten sposób i generalnie jest niezła lipa. Jeśli nie czytałaś mojego wątku to zapraszam tutaj - tam masz pełen opis tego jak to wyglądało u mnie z początku.

Wszystko przez co teraz przechodzisz, jak ciężkie by to nie było i jak bardzo nie do zniesienia by sie wydawało, jest niestety jak najbardziej naturalne. W tym stanie, mozesz mieć różne myśli, ciągłą analize i rózne imuplsy, nie wspominajac juz nic o samej somatyce. Ja miałem ogromne wręcz impulsy do zerwania, coś mnie wewnętrznie ciągnąłem żeby się rozstać tu i teraz. Ledwo mogłem w tym stanie wytrzynać by tego nie zrobić. Teraz już mniej wiecej rozumiem, że to jest własnie ta słynna reakcja "walcz-uciekaj". Jest o niej bardzo dużo na naszym forum i anglojęzycznych stronach poświęconych tematyce OCD (czyt. fight or flight). Ja tym razem bardzo nie chciałem wracać do leków, choc na początku tego dziadostwa było tak źle, że przez 4 miesiace brałem Anafranil. Aktualnie od ok. 7-8 miesiecy nie biorę nic i daję rade bez wspomagaczy. Chodzę natomiast na terapię i Tobie też polecam. Ja uczęśzczam na indywidualną. Większosc osób poleca poznawczo-behawioralną, moja taka racej nie jest bo skupia sie na moim dzieciństwie, ale po praiwe pół roku chodzenia wiele zrozumiałem, również jak wiele wynika z naszego dzieciństwa i zapisanych tam schematów roaz odpalonych mechanizmów obronnych na skuteg wyuczonych reakcji na pewne zdarzenia.

Dasz radę Gona. To troche potrwa, uzbruj siew cierpliowść. Jesteś dobrą matką bo martwisz sie o swojego Synka. Zobaczysz, że z czasem bedzie lepiej. Nie powiem Ci kiedy, ale tutaj paradoksalnie czas działa na Twoja korzysć bo z czasem stan emocjonalny się powoli wycisza i stajesz sie dużo bardziej odporna na pewne bodźce myślowe i somatyczne. Mnie na początku bardzo męczył ból w klatce. On był ze mną stale, 24 h na dobe. Skubaniec cały czas mi przypominał, ze nie jest dobrze, że mam problem, że "nie kocham", że musze coś zrobic z tym. Z czasem sie zmniejsza by tak jak teraz pojawiać sie jedynie w pewnych okresach czasu, kiedy np. jestem w większym stresie lub jestem osłabiony.
Milla31 pisze:
19 stycznia 2018, o 12:07
Witam Kochani!
Już od 8 miesięcy się męczę z tym cholerstwem i obserwuje forum. Mam męża od 5 lat, jesteśmy razem 9 lat. Oboje jesteśmy z trudnych rodzin, po wielu walkach, listach, próbach dojścia do porozumienia z rodzicami musieliśmy zerwać kontakt, nie dało się tak dłużej. Mój Kochany zawsze był przy mnie, w najtrudniejszych chwilach, czasem ja go motywowalam do zmian, czasem on mnie. Mimo naszej trudnej rodziny zawsze miałam poczucie, że razem będzie dobrze i wszystko przetrwamy. Kupiliśmy mieszkanie, ja w końcu znalazłam fajna, spokojna pracę. Wiem, że nie ma związków idealnych, ale ja naprawdę czułam zawsze przy nim że tacy jesteśmy. Jeździliśmy razem na ryby, wycieczki, mamy wiele wspólnych pasji.Dziekowalam Bogu, że mimo różnych przeżyć w domu rodzinnym mam jego. Kiedy moje życie się uspokoiło i był naprawdę fajny rok, w końcu nikt nie szantażowal (rodzice), nie wydzwanial, wyremontowalismy mieszkanie, odetchnelismy z ulgą zaczęłam mieć objawy nerwicowe. Taką osobowość i nerwice miałam zawsze, 3 lata temu korzystałam z pomocy psychologa, bo nie wiedziałam co robić w życiu i również w sprawie mamy, która bardzo mnie nekala.
Rok temu wpadłam w hipochondrie, badania nic nie wykazały. Mój mąż oczywiście ciągle przy mnie, wozil mnie po lekarzach, pomagał w pracy itd. Mimo to z nim czułam się bardzo dobrze, chodziliśmy na koncerty, mieliśmy dużo planów. Czułam że jestem szczęśliwa, choć ten spokój i normalne życie mnie niepokoily(jestem też DDA, tata pił, już nie zyje). Nagle, jednego dnia, kiedy przyszedł list od rodziców mojego męża i okazało się że go dalej nekaja (chociaż nic szczególnego w tym liście nie bylo) zaczęłam mieć myśli o rozwodzie, ucieczce, wypaleniu. Kilka dni się wyciszyly, ale jak wyjechaliśmy razem nad morze zaczęło się znowu, że to już koniec, pamiętam dzień i godzinę. Wstałam rano i wszystko nie miało sensu. Chciałam kasować nasze zdjęcia, przerazilam się strasznie, byłam nieprzytomna zwłaszcza, że nic takiego nie zaszło. Mąż powiedział że może to nerwicowe, że spokojnie. On się zajmie tym listem i żebym się nie przejmowała. Wróciłam do swojej psycholog, niewiele mi pomogła. W lato było lepiej, wszystkie objawy, które macie, czepianie się, natretne mysli po co tu jestem, że muszę uciekać. Wszystko nie ma sensu. Mąż na każde moje objawy odpowiadał, poprawiał takie szczegóły nawet jak kolor kwiatów które mi daje, a ja znowu wymyślalam kolejny problem. Obecnie czuje się bardzo źle, od 3 tygodni biorę leki, bo już nie wytrzymuje. Oczywiście czytanie w internecie itd jeszcze mnie nakręca. Czytałam historie KAPRALISA i KATARZYNKI, jak walczycie? Jak teraz u Ciebie Kapralis? Jesteś w moim wieku i masz też długi staż w związku, oraz problemy z rodziną dlatego historia jest podobna. Czuję się w potrzasku, bo mój Mąż był zawsze moim Skarbem, podpora. Myślałam, że kiedyś będę mieć normalna rodzinę, a teraz ciągle uczucie że nie kocham, że jest inny, obcy, że chciałabym go zdradzić. To co dawniej sprawiało mi przyjemność teraz nie ma znaczenia. Na myśl o wyjeździe z nim mam ból brzucha. To straszne. Jakoś nie rozumiem, nie mogę pogodzić się że mogłoby się to tak nagle skończyć, mimo że było wcześniej cudownie. To jakiś absurd. Dodam, że po sprawie z rodzicami bardzo się bałam że go stracę, mialam lęki że mam tylko jego, nawet wykupił polisę na życie żebym się uspokoiła.
Obecnie zmieniłam psychologa, mam chodzi na grupę DDA. Pomóżcie mi proszę, tracę nadzieję...
Milla,

Doskonale Cie rozumiem. Przeżywałem te same rozterki co Ty i pewnie w jakimś stopniu nadal je przezywam, choć już z mniejsza intensywnością. Mi to się odpaliło na skutek kilkumiesięcznych stresów związanych z moja rodzina i pracą zawodową. Nie wiedziałem, że długotrwała sytuacja tego typu może spowodować takie reakcje umysłu, a jednak... Skoro się odpaliło, to teraz już prędko nie odejdzie tym bardziej, że tak jak ja bardzo się tego przestraszyłaś, a to potęguje reakcje organizmu. W tym stanie generalnie na porządku dziennym są natrętne myśli, ciągła analiza siebie, własnych uczuć i partnera, a także impulsy np. do ucieczki, lub zrobienia komuś krzywdy. Powodem tego jest duże napięcie wewnętrzne, które musi gdzieś znaleźć swoje ujście i własnie pod postacią takich "kwiatków" takie ujście znajduje. Absolutną podstawą wyjścia na choćby delikatna prostą, jest pełna AKCEPTACJE tego jak się czujesz w tej chwili oraz zaprzestanie usilnej próby dociekania powodu takiego stanu rzeczy. Ja też jestem niestety DDA/DDD i z terapii wiem, że do mojego problemu przyczyniła się osoba moje "ojca", który zgotował mi i mojej rodzinie istne piekło na ziemi. Te 20 lat życia po jednym dachem miało istotny wpływ na moją psychikę, na reakcje obronne które w sobie wykształciłem i generalnie spowodowało niskie poczucie własnej wartości, a moja osobowość wykształciła wiele cech lękowych. Z terapii dowiedziałem sie, że często jest tak, że nasze zaburzenie/nerwica wytwarza problem zastępczy by nie mierzyć się z prawdziwym problemem, np. nieprzepracowanymi relacjami z dzieciństwa/młodości, nieprzetrawionymi i wypartymi do podświadomości emocjami, itp. W pewnym momencie Twojego życia zbiera sie tego tyle, że przysłowiowa pokrywka wylatuje w powietrze i garnek zaczyna kipieć od tego co "zmagazynowałaś" przez lata w środku. I wtedy się dzieją różne "cuda na kiju" niestety. W tym wszystkim najczęściej pojawia się tez inny problem - postrzegani miłości tylko i wyłącznie przez pryzmat uczuć. Koncentrowanie się tylko na tym co czujemy, jak się czujemy itd. Ta nadmierna kontrola uczuć powoduje, że paradoksalnie zaczynamy czuć coraz mniej, by w końcu w ogóle "zgłupieć" w tym aspekcie i nie potrafić już nazwać konkretnie tego co czujemy w danej chwili.

Ja miałem i pewnie w jakimś stopniu nadal mam duży problem z odcieniami "szarości" w życiu, tzn. dla mnie albo jest dobrze, albo źle. Albo kocham bardzo żonę (w sensie czuje wszystko i jestem szczęśliwy), albo nie. jestem zły albo zadowolony. Brakuje mi tego środka, który jest najbardziej potrzebny do zbalansowanego życia, a to jest niestety klasyczna cecha DDA/DDD. Jesteś z mężem już wiele lat, wiele razem przeszliście więc wiesz doskonale, że możesz na niego liczyć - to bardzo dużo w życiu. Twój mąż powinien być przede wszystkim Twoim przyjacielem, a z Twojego opisu wynika jednoznacznie, że takim przyjacielem właśnie jest. Pamiętaj, co ślubowałaś - miłość, wierność i uczciwość małżeńska. Czy byłą tam mowa o uczuciach? Był może jakiś warunek, np. dopóki czuje się z Tobą dobrze, albo dopóki jest nam razem dobrze tak jak teraz? Wiesz dlaczego nie ma warunków? Właśnie dlatego by dojrzałe osoby w takich chwilach, jak ta teraz, jak ta którą właśnie przeżywasz pamiętały, że miłość to NIE JEST TO CO CZUJESZ, to jest TO CO ROBISZ. Kochać to czasownik, a więc samo się nie dzieje. I tu jest ukryte naprawdę ciekawe zjawisko. Jeśli pomimo tego co teraz odczuwasz zdecydujesz nadal okazywać miłość w swoich słowach i gestach, w swoim podejściu do męża, Twoje uczucia zaczną z czasem podążać za Twoimi czynami, zaczniesz czuć radość z tego co robisz. Oczywiście nie czarujmy się, nie będą to wulkany emocji, przeloty motyli i wyciąg z orgazmu na widok męża - znasz go przecież już tyle lat, to jest biologia i tego nie przeskoczymy bo to by było nawet nie zdrowe żyć na takim miłosnym "haju" tyle lat, ale to będą bardzo fajne, spokojne emocje, poczucie bezpieczeństwa, ciepło delikatne, takie wewnętrzne poczucie "to jest moje miejsce, tutaj chciałam być". To się zadzieje Milla, musisz tylko temu dać czas i być wierna swoim wartościom, a wiem, że takie masz i są one w Tobie silnie zakorzenione - jesteś DDA/DDD więc wiesz jakiej rodziny nie chcesz stworzyć. Pewnie, tak jak ja, wyniosłaś z domu jedynie antywzór miłości, związku małżeńskiego i relacji międzyludzkich. Ja tak miałem i w sumie ostatnio na terapii uświadomiłem sobie, że kurcze mi się naprawdę udało! Udało mi się stworzyć stabilną i szczęśliwą rodzinę mimo wielu lat cierpienia wewnętrznego. Mimo tego wszystkiego przez co przeszedłem moja zona i moja Córka to bardzo szczęśliwe i uśmiechnięte dziewuchy. Moja córka uwielbia się przytulać, a ja staram się jej okazywać tak dużo miłości i zainteresowania, jak tylko mogę. i to jest niesamowite, że ja to potrafię, mimo że często tego nie czuję. I to jest właśnie odpowiedzialność dorosłego człowieka, za swoje czyny, słowa, a przede wszystkim za swoje decyzje.

Bardzo dobrze, że poszłaś na terapie, grupowa dla DDA/DDD też Ci dużo wyjaśni szczególnie, że spotkasz się z osobami, które czują bardzo podobnie do Ciebie i przeżywają takie same rozterki. Zobaczysz jak ciężko jest osobom takim jak my DDA/DDD budować w ogóle relacje międzyludzkie i stałe związki - wielu z DDA/DDD w ogóle nie udaje się związać na dłużej niż kilka lat, często się rozwodzą i bardzo często nie wiążą w ogóle na stałe. Tobie sie udało, dostrzeż to Milla, to jest tylko chwilowy problem, większa przeszkoda na Twojej wspólnej z mężem drodze przez życie. j/a przed terapia nie dostrzegałem jak wiele osiągnąłem patrząc przez pryzmat domu, z którego pochodzę. Patrząc z perspektywy tego małego dziecka, które przechodziło przez to piekło ciągłego lęku, niepokoju, strachu i cierpienia - osiągnąłem naprawdę wiele! I ty też osiągnęłaś, zauważ to. Kiedy to dostrzeżesz i zaczniesz to tak wewnętrznie rozumieć, życie nabierze odrobinę więcej koloru. Musisz przeczekać tego wewnętrznego krytyka, który odpala się takim osobom jak my najczyściej w sytuacji, gdy wszystko się zaczyna układać, zaczynasz oddychać pełną piersią, problemów jest mniej i nagle.... kurcze jak to, jestem szczęśliwa? Przecież to nie możliwe - ja nie mogę być szczęśliwa! I nasz kochany wewnętrzny krytyk sie odpala i przystępuje do akcji, przecież zawsze znajdzie sie cos czym można sie dręczyć i zamęczać całymi dniami. Paradoksalnie dorastając w tak niestabilnych warunkach, jakakolwiek stabilność przeraza, zaczynasz czuć sie z tym niekomfortowo i szukać przyczyny złego samopoczucia. Kiedyś przyczyna był np. ojciec, a tera kto moze byc? No pewnie, że maż - też facet i też najbliższa osoba.

Uważaj też jak korzystasz z Internetu - w tym stanie każda rada przeczytana na jakiś dziwnych stronach może Cie wpędzić w jeszcze większy lęk, a nawet atak paniki. Dlatego też odpuść sobie szukanie po frazach "czy ja kocham?" , "przestałam kochać męża", "jak pokochać na nowo", itp. bo to Cie tylko nakręci jeszcze bardziej. Osoby, które przez to nie przeszły i mają zupełnie inne doświadczenia z dzieciństwa i lat młodości zaproponują Ci najprostsze rozwiązanie, a Ty sie wpędzisz tylko w jeszcze większe kłopoty przez to.

Popatrz też na swoja historię. Miałaś już przecież jazdy OCD, np. hipochondria. Wtedy było zdrowie, teraz Ci się "rzuciło" na inną istotna w Twoim życiu wartość, jaką jest małżeństwo i Twój mąż.

Przydatne linki:
- nie chce się powtarzać więc załączam mój post sprzed wielu miesięcy, może znajdziesz w nim coś dla siebie
- True Love is a CHOICE!
- The nagging feeling
- Falling out of love
- Hollywood syndrome
- The Perfect Partner

Miłość potrzebuje stabilności, samozaparcia, pełni oddania i mnóstwa cierpliwości. Nie kocha się wszakże i nie umiera się na próbę.

Trzymam za was wszystkich i każdego z osobna mocno kciuki. Dacie radę, walczcie o swoje szczęście!

P.S. suplementujcie obydwie Magnez (forte) + kompleks vit. B + kwasy Omega-3 - na początek proponuje po jednej tableteczce rano i wieczorem. To bardzo ładnie wpłynie na Wasz układ nerwowy, a przy okazji zbije Wam trochę cholesterolu i ukoi napięte mięśnie dając więcej powera do walki ;) Koszt nie duży bo wychodzi ok. 50-55 zł na miesiąc.
Właśnie zmieniłam terapeutke, mam z nią mieć grupę DDA/DDD i indywidualne. Ale niepokoje się, sugeruje mi, że depresja i nerwica nie wzięły się bez powodu i pyta mnie o plany na przyszłość, one zmianę pracy... A ja mam pustkę w głowie, czuję, że to nie czas na takie pytania i zmiany. Co mam powiedzieć, że ucieczka od męża...? Mam co prawda nudna i monotonna pracę, ale nie wiem czy to dobry czas na takie zmiany. Próbowałam medytacji, lekcji jogi, różnych zajęć. Po wizycie na terapii mam gorszy niepokój...
PiotrNazwisko
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 105
Rejestracja: 23 lipca 2015, o 12:12

24 stycznia 2018, o 20:55

Głowa rozwalona ;) Daaaawno nie przeżywałem takiego złego czasu jak teraz; do moich rozterek dołączyły teraz czarne myśli o wszystkim co mnie otacza, momentami tracę ochotę na pracowanie i dalszy rozwój. Podejrzewam, że powrót do tej wielkiej czarnej dziury po kilkumiesięcznej przeplatance gorszych dni z lepszymi (z DUŻYM naciskiem na lepsze) wywołał u mnie tak duży szok, że nie mogę dalej się po nim ogarnąć. W tym wszystkim nie pomaga mi wcale fakt, że i moja partnerka przeżywa ostatnimi dniami jakiś gorszy czas, przez co zawsze z tyłu głowy znajduje się ta rezygnacja, frustracja i dodatkowe czarne myśli w stylu, że pora na rozstanie, że to nie to itp.

Podświadoma reakcja organizmu uświadamia mnie jednak, jak bardzo bzdurne są te reakcje - dostrzegam przeogromną chęć bycia z partnerką i w pewnym stopniu motywuje mnie to do walki i dalszej pracy. Ostro jednak dostaję po mordzie od swojej głowy w ostatnich dniach - jest ciężko, ale jakoś :DD
Nothing worth having comes easy.
Overthinking kills your happiness.
patex
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 391
Rejestracja: 1 kwietnia 2015, o 21:17

25 stycznia 2018, o 14:10

A mnie już te myśli wkurzają ;D spotkałam się z tym chłopakiem już parę razy,jest kochany,zabawny itd a ja się boję że się w nim nie zakocham,bo wszystkie moje koleżanki miały zakochanie 'od pierwszego wejrzenia' a ja tego jeszcze nie czuje i boję się że nie poczuje :/
Mario26
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 389
Rejestracja: 24 sierpnia 2017, o 19:47

27 stycznia 2018, o 05:53

Nie wiem co sir dzije niby nie jest najgorzej mysli sa caly czas ze to nie to ze nie kocham o bylej przychodza... Nie reaguje na nie lękiem powiedzmy ze wiem ze to od nerwicy ale tak jakbym w nie wierzyl nie wiem czemu tak jest nie chce nawet o tym mylec bo wtedy sie boje zevy to prawda nie bylo ahh bo przeciez ja ja kocham ale nic nie czuje ja chce z nia byc na zawsze a boje sie ze nie przejdzie to nigdy ze juz bigdy nie bede taki szczęśliwy jak bylem a bylem ogromnie. Caly czas mysle ze moze cos nie tak robie, no czasmi tym mysla zaprzeczam bo ich nie chce no zawsze to robie ale nie chce im wierzyc a one niosa ze soba jeszcze te uczucia negatywne. Sny... Mam chore jakies kobiety budze sie podbiecony albo mokry zdarzylo sie juz to 3 raz ale i w sbie walcze z samym soba z myslami bo nie jest mi dovrze nie chce tego snu kluce sie z nim. Heh najleprze bo zaczynamy juz plabowac soboe zyciei cjcialbym ominac te mysli a tu caly czas ze nie bedzimy razem no qtedy moze maly lęk. Wczeaniej dlugo tak mialem jak mialem wczesniejsze zaburzenie ze mi tak mowilo z rok chyba az odeszlo po nieinteresowaniu sie a teraz... Jak chcialem dawniej szykac podobienstw zaburzenia to znalalem je a teraz nie moge choc ja wiem ze sa takie same schaty to caly nie moge uwierzyc... Powiedzie mi ze wyjde i wyjdziemy z tego wszyscy
Milla31
Gość

27 stycznia 2018, o 09:40

Mario26 pisze:
27 stycznia 2018, o 05:53
Nie wiem co sir dzije niby nie jest najgorzej mysli sa caly czas ze to nie to ze nie kocham o bylej przychodza... Nie reaguje na nie lękiem powiedzmy ze wiem ze to od nerwicy ale tak jakbym w nie wierzyl nie wiem czemu tak jest nie chce nawet o tym mylec bo wtedy sie boje zevy to prawda nie bylo ahh bo przeciez ja ja kocham ale nic nie czuje ja chce z nia byc na zawsze a boje sie ze nie przejdzie to nigdy ze juz bigdy nie bede taki szczęśliwy jak bylem a bylem ogromnie. Caly czas mysle ze moze cos nie tak robie, no czasmi tym mysla zaprzeczam bo ich nie chce no zawsze to robie ale nie chce im wierzyc a one niosa ze soba jeszcze te uczucia negatywne. Sny... Mam chore jakies kobiety budze sie podbiecony albo mokry zdarzylo sie juz to 3 raz ale i w sbie walcze z samym soba z myslami bo nie jest mi dovrze nie chce tego snu kluce sie z nim. Heh najleprze bo zaczynamy juz plabowac soboe zyciei cjcialbym ominac te mysli a tu caly czas ze nie bedzimy razem no qtedy moze maly lęk. Wczeaniej dlugo tak mialem jak mialem wczesniejsze zaburzenie ze mi tak mowilo z rok chyba az odeszlo po nieinteresowaniu sie a teraz... Jak chcialem dawniej szykac podobienstw zaburzenia to znalalem je a teraz nie moge choc ja wiem ze sa takie same schaty to caly nie moge uwierzyc... Powiedzie mi ze wyjde i wyjdziemy z tego wszyscy
Mario, ile Cię to już trzyma i ile jesteś z dziewczyną? Chodzisz na terapię? Ja chodzę, coraz częściej widzę, że te myśli pojawiają się nie bez powodu, tzn. czasem coś nas irytuje w partnerzy, jest mały kryzys a my to wyolbrzymiamy, gdzie zdrowe emocjonalnie osoby powiedzialyby: ok, na luzie, teraz się nie dogadujemy, zobaczymy co będzie. Powiem Ci, że sny tego typu, nawet mała fascynację kolega z pracy miałam parę lat temu, ale robiliśmy remont, dużo pracowałam i w ogóle nie nadawała tym myslom uwagi. Wiedziałam, co jest dla mnie ważne. Teraz jest spokój, mój mąż wydaje mi się czasem nudny, że nic się nie dzieje. Nie mamy kontaktu z rodzicami, on dodatkowo ciągle ze mną, ciągle mnie rozpieszcza, wiesz jestem go 100% pewna, zawsze jest na czas, we wszystkim pomoże i to też chyba powoduje u mnie (jestem DDA) takie mniejsze zainteresowanie partnerem. Pomysl, co byś poczuł jakby Twoja dziewczyna powiedziała, żebys się ogarnął i że ma dość tego i chce odejść? Czy ona tak jak mój, znosi wszystko i jeszcze więcej z siebie daje? Czasem potrzebny jest nam kubeł zimnej wody...
Mario26
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 389
Rejestracja: 24 sierpnia 2017, o 19:47

27 stycznia 2018, o 14:51

Milla31 pisze:
27 stycznia 2018, o 09:40
Mario26 pisze:
27 stycznia 2018, o 05:53
Nie wiem co sir dzije niby nie jest najgorzej mysli sa caly czas ze to nie to ze nie kocham o bylej przychodza... Nie reaguje na nie lękiem powiedzmy ze wiem ze to od nerwicy ale tak jakbym w nie wierzyl nie wiem czemu tak jest nie chce nawet o tym mylec bo wtedy sie boje zevy to prawda nie bylo ahh bo przeciez ja ja kocham ale nic nie czuje ja chce z nia byc na zawsze a boje sie ze nie przejdzie to nigdy ze juz bigdy nie bede taki szczęśliwy jak bylem a bylem ogromnie. Caly czas mysle ze moze cos nie tak robie, no czasmi tym mysla zaprzeczam bo ich nie chce no zawsze to robie ale nie chce im wierzyc a one niosa ze soba jeszcze te uczucia negatywne. Sny... Mam chore jakies kobiety budze sie podbiecony albo mokry zdarzylo sie juz to 3 raz ale i w sbie walcze z samym soba z myslami bo nie jest mi dovrze nie chce tego snu kluce sie z nim. Heh najleprze bo zaczynamy juz plabowac soboe zyciei cjcialbym ominac te mysli a tu caly czas ze nie bedzimy razem no qtedy moze maly lęk. Wczeaniej dlugo tak mialem jak mialem wczesniejsze zaburzenie ze mi tak mowilo z rok chyba az odeszlo po nieinteresowaniu sie a teraz... Jak chcialem dawniej szykac podobienstw zaburzenia to znalalem je a teraz nie moge choc ja wiem ze sa takie same schaty to caly nie moge uwierzyc... Powiedzie mi ze wyjde i wyjdziemy z tego wszyscy
Mario, ile Cię to już trzyma i ile jesteś z dziewczyną? Chodzisz na terapię? Ja chodzę, coraz częściej widzę, że te myśli pojawiają się nie bez powodu, tzn. czasem coś nas irytuje w partnerzy, jest mały kryzys a my to wyolbrzymiamy, gdzie zdrowe emocjonalnie osoby powiedzialyby: ok, na luzie, teraz się nie dogadujemy, zobaczymy co będzie. Powiem Ci, że sny tego typu, nawet mała fascynację kolega z pracy miałam parę lat temu, ale robiliśmy remont, dużo pracowałam i w ogóle nie nadawała tym myslom uwagi. Wiedziałam, co jest dla mnie ważne. Teraz jest spokój, mój mąż wydaje mi się czasem nudny, że nic się nie dzieje. Nie mamy kontaktu z rodzicami, on dodatkowo ciągle ze mną, ciągle mnie rozpieszcza, wiesz jestem go 100% pewna, zawsze jest na czas, we wszystkim pomoże i to też chyba powoduje u mnie (jestem DDA) takie mniejsze zainteresowanie partnerem. Pomysl, co byś poczuł jakby Twoja dziewczyna powiedziała, żebys się ogarnął i że ma dość tego i chce odejść? Czy ona tak jak mój, znosi wszystko i jeszcze więcej z siebie daje? Czasem potrzebny jest nam kubeł zimnej wody...
Jestem ze swoim skarbem juz rok a od pol roku mnie to męczy... Pojawilo sie to przez jedna mysl i tak mnie doprowadzilo do tego stanu niby juz nie ma leku nie mam i nie wiem dziwnie jakos, tak masz racjr wszystko wyolbrzymiamy naprawde bardzo nie wiem jak to przestac robic poprostu trzeba czsu cjyba zeby wszystko zaburzebie sie uspokoilo. Kiedy mialem cos podobnego ale o innej temtyce i wyszedlem z tego to mnie dluzej trzyma ale mysle ze damy rade a to wszystko jest nie prawda i siedzi w naszych glowacb powiem ze ogromnie chcialbym wrocic do tego co bylo wczesniej jeszcze niedawno byly momenty gdzie bglo wzYstko iealnie.
patex
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 391
Rejestracja: 1 kwietnia 2015, o 21:17

27 stycznia 2018, o 20:17

A powiedzcie jak pokonać to- dzisiaj spotkałam się z tym chłopakiem co kręcę i on mnie chciał przytulić a ja miałam takie dziwne wrażenie,że się wstydzę czy coś...tak samo jak gilgotal mnie,to jakoś nie chciałam się do niego zbliżyć... I nie o to chodzi że mi się nie podoba,bo to naprawdę fajny facet tylko o takie głupie myśli..a potem jak wracam do domu to rozkmine mam i leki że ze mną coś nie tak,bo naogladalam się w ukrytej prawdzie o osobach aseksualnych itd xd
nikanere
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 592
Rejestracja: 26 kwietnia 2017, o 17:33

27 stycznia 2018, o 22:08

aasior03 pisze:
24 stycznia 2018, o 13:40
Witajcie Kochani.
Znowu mam gorszy okres tym razem ten lęk nie dotyczy ze nie kocham narzeczonego tylko że może jestem lesbijka chociaz nigdy dziewczyny mnie nie podniecaly. Już mam dosc tych natręctw. I znowu analiza w glowie. Pomóżcie
Ja tez niestety mam taka wkretke. Jak juz sie z ttm uspokoje to znowu cos innego na ten temat. Ja to co chwile mam jakis gorszy temat jak juz pomysle ze gorszego sie nie da. Ale widze ze to tylko nerwica albo az nerwica bo juz tyle tematow mialam i z wielu wyszlam wiec widze swiatelko w tunelu w wyjsciu z tego natrectwa calego. Najgorsze jest to ze te mysli uderzaja w cos co jest najwazniejsze dla mnie czyli sama mnie i ze cos mi odbije i zabije kogos lub zostane kanibalem😢😢😢 wiem moze niektorym wyda sie to smieszne albo glupie ale dla mnie jest to straszne ze moze chcialabym to zrobic.... A najgorsze ze moglabyn to zrobic swojej coreczce i to mnie az przeraza😢😢😢😢 nie wiem czy mial ktos moze az takiego typu mysli....
nikanere
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 592
Rejestracja: 26 kwietnia 2017, o 17:33

27 stycznia 2018, o 23:14

Mialam dwie godziny tragedii ze soba ale juz jest dobrze znowu... Wygadalam sie chlopakowi przez telefon i sama w sobie uznalam ze to smiezzne co mowie i mi minelo🙂🙂🙂

Takze moge smialo uznac ze znowu nerwica 1:1 ja😄😄
Gona
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 115
Rejestracja: 17 lutego 2017, o 09:29

28 stycznia 2018, o 09:03

A czy slyszeliscie cos na temat oksytocyny? Jest to hormon "milosci" wytwarzany podczas porodu, karmienia piersia, przytulania. Odpowiada za uczucie przywiazania i odczowania milosci. Podobno nie da sie go dostarczyc z zewnatrz w suplementach. Natomiast szumajac informacji na ten temat natknelam sie na stronie holenderskiej na suplement OXTR, ktory podobno stymuluje produkcje oksytocyny.
Co myslicie o tym?
U mnie calym problemem jest brak odczowania milosci.
ODPOWIEDZ