


Podpisuje się pod tym rękami i nogami tyle że ja tak mam codzienniesilhouette pisze: ↑23 grudnia 2017, o 14:53Ja już się mega pogubiłam....sama nie wiem czy to nerwica czy ROCD czy derealizacja...dzisiaj mam taki dół, jakbym no nie wiem, nie potrafiła uwierzyć że ja to ja, że to co w przeszłości było to mnie nie dotyczy, że to nie było moje życie albo było ale przez to, że wtedy byłam szczęśliwa to nie mogę sie pogodzic ze teraz tak nie jest, ze zycie nie jest takie jakie bym chciała, że przez to wszystko co czuje mam okropnego doła, brak szczęścia kompletnie, nic mnie nie cieszycholera...własny związek mnie nie cieszy, a cieszył ...chociaż teraz to już sama nie wiem czy cieszył.
nie wiem czy ja kocham, nie wiem czy to prawdziwe co jest między mną a moim chłopakiem. W tym momencie pomyślałm o chwili kiedy się do niego przytuliłam dzis nad ranem i cholera jasna
... rozpłakałam się...piszę i płaczę. Bo przyszło mi na myśl że tak już nie będzie, że on już odszedł i że już nigdy nie będe szczęśliwa. Nie wiem co jest prawdą a co nie. Nie wiem czy mój związek to na pewno związek, czy może po prostu tak bardzo chciałam mieć wreszcie normalnego chłopaka (bo wiele razy się zawiodłam), że trzymam mojego obecnego na siłę, mimo że to nie to, mimo że tak naprawdę tego nie chcę bądź nie czuje nic do niego...że sie oszukuje. Ale ja chce z nim być...chce żeby było normalnie!
Zachowuje sie jak wariatka dzisiaj...jakbym miała depresje. Ciągle płaczę.... i ten płacz niby bez powodu ale tak się czuję jakbym żałobę przeżywała po swoim chłopaku. To nie jest normalne! Po prostu przez te wszystkie natrętne myśli - typu "czy ja go kocham", "nie kocham go" "a jeśli go kocham to dlaczego i czy na pewno" "czy chce z nim być" itp. - dotyczące Marcela (mojego chłopaka) to już sobie chyba wmówiłam i pogodziłam się że ja już z nim nie będę. A czasem myśle że moze faktycznie jest tak że ja sobie ten związek wymyśliłam (w takim sensie że jestem z nim ale to nie jest do końca prawdziwe, że to nie jest autentyczny związek tylko coś bardziej na pokaz i ze jestem z nim bo jest fajnie), no i stąd teraz te wszystkie obawy i że mnie dopadły te myśli bo się oszukiwałam tyle czasu (rok z nim jestem).... JA PRZEZ TO WSZYSTKO TRACĘ NADZIEJE, zwłaszcza dzisiaj. Oj dzisiaj jest bardzo do dupy... Boję się, że go ranię lub zranię. Nie chce z nim zrywać a z drugiej strony czuje się tak jakby nie było innego wyjśćia, czuję się tak jakby to była dobra decyzja ale cholernie się tego boję i odczuwam ogromny ból. Nie chce mi się dzisiaj z tym być, chce zasnąc i o niczym nie myśleć, chce żeby ten koszmar się skonczyl.
Malami09 pisze: ↑23 grudnia 2017, o 15:00Podpisuje się pod tym rękami i nogami tyle że ja tak mam codzienniesilhouette pisze: ↑23 grudnia 2017, o 14:53Ja już się mega pogubiłam....sama nie wiem czy to nerwica czy ROCD czy derealizacja...dzisiaj mam taki dół, jakbym no nie wiem, nie potrafiła uwierzyć że ja to ja, że to co w przeszłości było to mnie nie dotyczy, że to nie było moje życie albo było ale przez to, że wtedy byłam szczęśliwa to nie mogę sie pogodzic ze teraz tak nie jest, ze zycie nie jest takie jakie bym chciała, że przez to wszystko co czuje mam okropnego doła, brak szczęścia kompletnie, nic mnie nie cieszycholera...własny związek mnie nie cieszy, a cieszył ...chociaż teraz to już sama nie wiem czy cieszył.
nie wiem czy ja kocham, nie wiem czy to prawdziwe co jest między mną a moim chłopakiem. W tym momencie pomyślałm o chwili kiedy się do niego przytuliłam dzis nad ranem i cholera jasna
... rozpłakałam się...piszę i płaczę. Bo przyszło mi na myśl że tak już nie będzie, że on już odszedł i że już nigdy nie będe szczęśliwa. Nie wiem co jest prawdą a co nie. Nie wiem czy mój związek to na pewno związek, czy może po prostu tak bardzo chciałam mieć wreszcie normalnego chłopaka (bo wiele razy się zawiodłam), że trzymam mojego obecnego na siłę, mimo że to nie to, mimo że tak naprawdę tego nie chcę bądź nie czuje nic do niego...że sie oszukuje. Ale ja chce z nim być...chce żeby było normalnie!
Zachowuje sie jak wariatka dzisiaj...jakbym miała depresje. Ciągle płaczę.... i ten płacz niby bez powodu ale tak się czuję jakbym żałobę przeżywała po swoim chłopaku. To nie jest normalne! Po prostu przez te wszystkie natrętne myśli - typu "czy ja go kocham", "nie kocham go" "a jeśli go kocham to dlaczego i czy na pewno" "czy chce z nim być" itp. - dotyczące Marcela (mojego chłopaka) to już sobie chyba wmówiłam i pogodziłam się że ja już z nim nie będę. A czasem myśle że moze faktycznie jest tak że ja sobie ten związek wymyśliłam (w takim sensie że jestem z nim ale to nie jest do końca prawdziwe, że to nie jest autentyczny związek tylko coś bardziej na pokaz i ze jestem z nim bo jest fajnie), no i stąd teraz te wszystkie obawy i że mnie dopadły te myśli bo się oszukiwałam tyle czasu (rok z nim jestem).... JA PRZEZ TO WSZYSTKO TRACĘ NADZIEJE, zwłaszcza dzisiaj. Oj dzisiaj jest bardzo do dupy... Boję się, że go ranię lub zranię. Nie chce z nim zrywać a z drugiej strony czuje się tak jakby nie było innego wyjśćia, czuję się tak jakby to była dobra decyzja ale cholernie się tego boję i odczuwam ogromny ból. Nie chce mi się dzisiaj z tym być, chce zasnąc i o niczym nie myśleć, chce żeby ten koszmar się skonczyl.
Jestem pewien ze sobie poradzisz !!!poczytaj sobie historie odburzonych to odrazu Ci się zrobi lepiej
Jestem pewna ze wkoncu będzie lepiej! Musi być, dokładnie poczytaj sobie historie odburzonych powinno Ci troszkę pomoc na początek
I widzisz czyli masz lęk przed lękiem tak jak ja doskonale Cię rozumiem.Ale wiesz dlaczego masz ten lęk przez cały czas ?dlatego bo nie porzucisz kontroli i nie akceptujesz faktu ze go masz.Im bardziej coś wypierasz tym bardziej wraca i mówię Ci to ze swojego doświadczenia z nim.Sporobuj sobie zaakceptować go tak na dłużej.Wiem ze to jest uciążliwe ale jak go zaakceptujesz i zajmujesz się czymś innym to on maleje bo nie nadajesz mu uwagitomek19932304 pisze: ↑23 grudnia 2017, o 19:29Tylko ile mozna znosic ten lęk. Biegam czuje lęk, czytam czuje lęk, oglądam film czuję lek. Juz jestem na takim etapie kiedy nie boje się tych natrętów bo wiem doskonale ze to jest bzdura zaden natręt nigdy sie nie sprawdził, boje się tego ze ten lęk będzie trwał bardzo długo i nigdy sie nie skonczy
Tomek minie i ten lek. Przechodzilam to samo co ty i minelo w koncu. Olalam lek i robilam dalej swoje.tomek19932304 pisze: ↑23 grudnia 2017, o 19:29Tylko ile mozna znosic ten lęk. Biegam czuje lęk, czytam czuje lęk, oglądam film czuję lek. Juz jestem na takim etapie kiedy nie boje się tych natrętów bo wiem doskonale ze to jest bzdura zaden natręt nigdy sie nie sprawdził, boje się tego ze ten lęk będzie trwał bardzo długo i nigdy sie nie skonczy
Ja wykonuje takie kompulsje myslowe, rózne sztuczki myslowe wyczyniam aby tylko ten lęk minął, ale juz nawet te kompulsje mnie nie uspokajają tylko bardziej ten lęk wtedy sie nasilaNipo pisze: ↑23 grudnia 2017, o 19:40I widzisz czyli masz lęk przed lękiem tak jak ja doskonale Cię rozumiem.Ale wiesz dlaczego masz ten lęk przez cały czas ?dlatego bo nie porzucisz kontroli i nie akceptujesz faktu ze go masz.Im bardziej coś wypierasz tym bardziej wraca i mówię Ci to ze swojego doświadczenia z nim.Sporobuj sobie zaakceptować go tak na dłużej.Wiem ze to jest uciążliwe ale jak go zaakceptujesz i zajmujesz się czymś innym to on maleje bo nie nadajesz mu uwagitomek19932304 pisze: ↑23 grudnia 2017, o 19:29Tylko ile mozna znosic ten lęk. Biegam czuje lęk, czytam czuje lęk, oglądam film czuję lek. Juz jestem na takim etapie kiedy nie boje się tych natrętów bo wiem doskonale ze to jest bzdura zaden natręt nigdy sie nie sprawdził, boje się tego ze ten lęk będzie trwał bardzo długo i nigdy sie nie skonczy
Boisz się tych myśli dlatego tak na nie reagujesz.. czyli ciągły płacz i zadręczanie się.. Nerwica wiedziała gdzie uderzyć, dlatego tak się strasznke tego boisz.. Ja widzę po tym co piszesz że to są po prostu natrętne myśli i tak się w to wkręciłaś że pogubiłaś się totalnie.. Kochasz go, widać tosilhouette pisze: ↑23 grudnia 2017, o 14:53Ja już się mega pogubiłam....sama nie wiem czy to nerwica czy ROCD czy derealizacja...dzisiaj mam taki dół, jakbym no nie wiem, nie potrafiła uwierzyć że ja to ja, że to co w przeszłości było to mnie nie dotyczy, że to nie było moje życie albo było ale przez to, że wtedy byłam szczęśliwa to nie mogę sie pogodzic ze teraz tak nie jest, ze zycie nie jest takie jakie bym chciała, że przez to wszystko co czuje mam okropnego doła, brak szczęścia kompletnie, nic mnie nie cieszycholera...własny związek mnie nie cieszy, a cieszył ...chociaż teraz to już sama nie wiem czy cieszył.
nie wiem czy ja kocham, nie wiem czy to prawdziwe co jest między mną a moim chłopakiem. W tym momencie pomyślałm o chwili kiedy się do niego przytuliłam dzis nad ranem i cholera jasna
... rozpłakałam się...piszę i płaczę. Bo przyszło mi na myśl że tak już nie będzie, że on już odszedł i że już nigdy nie będe szczęśliwa. Nie wiem co jest prawdą a co nie. Nie wiem czy mój związek to na pewno związek, czy może po prostu tak bardzo chciałam mieć wreszcie normalnego chłopaka (bo wiele razy się zawiodłam), że trzymam mojego obecnego na siłę, mimo że to nie to, mimo że tak naprawdę tego nie chcę bądź nie czuje nic do niego...że sie oszukuje. Ale ja chce z nim być...chce żeby było normalnie!
Zachowuje sie jak wariatka dzisiaj...jakbym miała depresje. Ciągle płaczę.... i ten płacz niby bez powodu ale tak się czuję jakbym żałobę przeżywała po swoim chłopaku. To nie jest normalne! Po prostu przez te wszystkie natrętne myśli - typu "czy ja go kocham", "nie kocham go" "a jeśli go kocham to dlaczego i czy na pewno" "czy chce z nim być" itp. - dotyczące Marcela (mojego chłopaka) to już sobie chyba wmówiłam i pogodziłam się że ja już z nim nie będę. A czasem myśle że moze faktycznie jest tak że ja sobie ten związek wymyśliłam (w takim sensie że jestem z nim ale to nie jest do końca prawdziwe, że to nie jest autentyczny związek tylko coś bardziej na pokaz i ze jestem z nim bo jest fajnie), no i stąd teraz te wszystkie obawy i że mnie dopadły te myśli bo się oszukiwałam tyle czasu (rok z nim jestem).... JA PRZEZ TO WSZYSTKO TRACĘ NADZIEJE, zwłaszcza dzisiaj. Oj dzisiaj jest bardzo do dupy... Boję się, że go ranię lub zranię. Nie chce z nim zrywać a z drugiej strony czuje się tak jakby nie było innego wyjśćia, czuję się tak jakby to była dobra decyzja ale cholernie się tego boję i odczuwam ogromny ból. Nie chce mi się dzisiaj z tym być, chce zasnąc i o niczym nie myśleć, chce żeby ten koszmar się skonczyl.