Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Czy ja ją/jego kocham? Zanik uczuć? Strata emocji?

Forum o nerwicy natręctw i jej objawach.
Omawiamy tutaj własne doświadczenia z życia z tym jakże natrętnym zaburzeniem.
Ale także w tym temacie można podzielić się typowymi natrętnymi lękowymi myślami, które pełnią rolę straszaków i eskalatorów lęku w zaburzeniu.
Awatar użytkownika
Nipo
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 1548
Rejestracja: 10 sierpnia 2017, o 15:34

23 grudnia 2017, o 12:59

Nawet spoko :) nawet weekendowe DD tak dzisiaj nie meczy hehe chociaż wpadło na chwile ale tak nie meczy :) trzeba wyjść s końcu z tej całej śmiesznej iluzji,mam wrażenie ze jestem w trakcie robienia mega kroku czyli zrozumienia w końcu ze to wszystkie natrety to iluzja i to mi bardzo pomaga :)
silhouette
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 24
Rejestracja: 21 listopada 2017, o 17:08

23 grudnia 2017, o 14:53

Ja już się mega pogubiłam....sama nie wiem czy to nerwica czy ROCD czy derealizacja...dzisiaj mam taki dół, jakbym no nie wiem, nie potrafiła uwierzyć że ja to ja, że to co w przeszłości było to mnie nie dotyczy, że to nie było moje życie albo było ale przez to, że wtedy byłam szczęśliwa to nie mogę sie pogodzic ze teraz tak nie jest, ze zycie nie jest takie jakie bym chciała, że przez to wszystko co czuje mam okropnego doła, brak szczęścia kompletnie, nic mnie nie cieszy :( cholera...własny związek mnie nie cieszy, a cieszył ...chociaż teraz to już sama nie wiem czy cieszył. :( nie wiem czy ja kocham, nie wiem czy to prawdziwe co jest między mną a moim chłopakiem. W tym momencie pomyślałm o chwili kiedy się do niego przytuliłam dzis nad ranem i cholera jasna :(( ... rozpłakałam się...piszę i płaczę. Bo przyszło mi na myśl że tak już nie będzie, że on już odszedł i że już nigdy nie będe szczęśliwa. Nie wiem co jest prawdą a co nie. Nie wiem czy mój związek to na pewno związek, czy może po prostu tak bardzo chciałam mieć wreszcie normalnego chłopaka (bo wiele razy się zawiodłam), że trzymam mojego obecnego na siłę, mimo że to nie to, mimo że tak naprawdę tego nie chcę bądź nie czuje nic do niego...że sie oszukuje. Ale ja chce z nim być...chce żeby było normalnie! :( Zachowuje sie jak wariatka dzisiaj...jakbym miała depresje. Ciągle płaczę.... i ten płacz niby bez powodu ale tak się czuję jakbym żałobę przeżywała po swoim chłopaku. To nie jest normalne! Po prostu przez te wszystkie natrętne myśli - typu "czy ja go kocham", "nie kocham go" "a jeśli go kocham to dlaczego i czy na pewno" "czy chce z nim być" itp. - dotyczące Marcela (mojego chłopaka) to już sobie chyba wmówiłam i pogodziłam się że ja już z nim nie będę. A czasem myśle że moze faktycznie jest tak że ja sobie ten związek wymyśliłam (w takim sensie że jestem z nim ale to nie jest do końca prawdziwe, że to nie jest autentyczny związek tylko coś bardziej na pokaz i ze jestem z nim bo jest fajnie), no i stąd teraz te wszystkie obawy i że mnie dopadły te myśli bo się oszukiwałam tyle czasu (rok z nim jestem).... JA PRZEZ TO WSZYSTKO TRACĘ NADZIEJE, zwłaszcza dzisiaj. Oj dzisiaj jest bardzo do dupy... Boję się, że go ranię lub zranię. Nie chce z nim zrywać a z drugiej strony czuje się tak jakby nie było innego wyjśćia, czuję się tak jakby to była dobra decyzja ale cholernie się tego boję i odczuwam ogromny ból. Nie chce mi się dzisiaj z tym być, chce zasnąc i o niczym nie myśleć, chce żeby ten koszmar się skonczyl.
Malami09
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 120
Rejestracja: 24 sierpnia 2017, o 12:48

23 grudnia 2017, o 15:00

silhouette pisze:
23 grudnia 2017, o 14:53
Ja już się mega pogubiłam....sama nie wiem czy to nerwica czy ROCD czy derealizacja...dzisiaj mam taki dół, jakbym no nie wiem, nie potrafiła uwierzyć że ja to ja, że to co w przeszłości było to mnie nie dotyczy, że to nie było moje życie albo było ale przez to, że wtedy byłam szczęśliwa to nie mogę sie pogodzic ze teraz tak nie jest, ze zycie nie jest takie jakie bym chciała, że przez to wszystko co czuje mam okropnego doła, brak szczęścia kompletnie, nic mnie nie cieszy :( cholera...własny związek mnie nie cieszy, a cieszył ...chociaż teraz to już sama nie wiem czy cieszył. :( nie wiem czy ja kocham, nie wiem czy to prawdziwe co jest między mną a moim chłopakiem. W tym momencie pomyślałm o chwili kiedy się do niego przytuliłam dzis nad ranem i cholera jasna :(( ... rozpłakałam się...piszę i płaczę. Bo przyszło mi na myśl że tak już nie będzie, że on już odszedł i że już nigdy nie będe szczęśliwa. Nie wiem co jest prawdą a co nie. Nie wiem czy mój związek to na pewno związek, czy może po prostu tak bardzo chciałam mieć wreszcie normalnego chłopaka (bo wiele razy się zawiodłam), że trzymam mojego obecnego na siłę, mimo że to nie to, mimo że tak naprawdę tego nie chcę bądź nie czuje nic do niego...że sie oszukuje. Ale ja chce z nim być...chce żeby było normalnie! :( Zachowuje sie jak wariatka dzisiaj...jakbym miała depresje. Ciągle płaczę.... i ten płacz niby bez powodu ale tak się czuję jakbym żałobę przeżywała po swoim chłopaku. To nie jest normalne! Po prostu przez te wszystkie natrętne myśli - typu "czy ja go kocham", "nie kocham go" "a jeśli go kocham to dlaczego i czy na pewno" "czy chce z nim być" itp. - dotyczące Marcela (mojego chłopaka) to już sobie chyba wmówiłam i pogodziłam się że ja już z nim nie będę. A czasem myśle że moze faktycznie jest tak że ja sobie ten związek wymyśliłam (w takim sensie że jestem z nim ale to nie jest do końca prawdziwe, że to nie jest autentyczny związek tylko coś bardziej na pokaz i ze jestem z nim bo jest fajnie), no i stąd teraz te wszystkie obawy i że mnie dopadły te myśli bo się oszukiwałam tyle czasu (rok z nim jestem).... JA PRZEZ TO WSZYSTKO TRACĘ NADZIEJE, zwłaszcza dzisiaj. Oj dzisiaj jest bardzo do dupy... Boję się, że go ranię lub zranię. Nie chce z nim zrywać a z drugiej strony czuje się tak jakby nie było innego wyjśćia, czuję się tak jakby to była dobra decyzja ale cholernie się tego boję i odczuwam ogromny ból. Nie chce mi się dzisiaj z tym być, chce zasnąc i o niczym nie myśleć, chce żeby ten koszmar się skonczyl.
Podpisuje się pod tym rękami i nogami tyle że ja tak mam codziennie
silhouette
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 24
Rejestracja: 21 listopada 2017, o 17:08

23 grudnia 2017, o 16:02

Malami09 pisze:
23 grudnia 2017, o 15:00
silhouette pisze:
23 grudnia 2017, o 14:53
Ja już się mega pogubiłam....sama nie wiem czy to nerwica czy ROCD czy derealizacja...dzisiaj mam taki dół, jakbym no nie wiem, nie potrafiła uwierzyć że ja to ja, że to co w przeszłości było to mnie nie dotyczy, że to nie było moje życie albo było ale przez to, że wtedy byłam szczęśliwa to nie mogę sie pogodzic ze teraz tak nie jest, ze zycie nie jest takie jakie bym chciała, że przez to wszystko co czuje mam okropnego doła, brak szczęścia kompletnie, nic mnie nie cieszy :( cholera...własny związek mnie nie cieszy, a cieszył ...chociaż teraz to już sama nie wiem czy cieszył. :( nie wiem czy ja kocham, nie wiem czy to prawdziwe co jest między mną a moim chłopakiem. W tym momencie pomyślałm o chwili kiedy się do niego przytuliłam dzis nad ranem i cholera jasna :(( ... rozpłakałam się...piszę i płaczę. Bo przyszło mi na myśl że tak już nie będzie, że on już odszedł i że już nigdy nie będe szczęśliwa. Nie wiem co jest prawdą a co nie. Nie wiem czy mój związek to na pewno związek, czy może po prostu tak bardzo chciałam mieć wreszcie normalnego chłopaka (bo wiele razy się zawiodłam), że trzymam mojego obecnego na siłę, mimo że to nie to, mimo że tak naprawdę tego nie chcę bądź nie czuje nic do niego...że sie oszukuje. Ale ja chce z nim być...chce żeby było normalnie! :( Zachowuje sie jak wariatka dzisiaj...jakbym miała depresje. Ciągle płaczę.... i ten płacz niby bez powodu ale tak się czuję jakbym żałobę przeżywała po swoim chłopaku. To nie jest normalne! Po prostu przez te wszystkie natrętne myśli - typu "czy ja go kocham", "nie kocham go" "a jeśli go kocham to dlaczego i czy na pewno" "czy chce z nim być" itp. - dotyczące Marcela (mojego chłopaka) to już sobie chyba wmówiłam i pogodziłam się że ja już z nim nie będę. A czasem myśle że moze faktycznie jest tak że ja sobie ten związek wymyśliłam (w takim sensie że jestem z nim ale to nie jest do końca prawdziwe, że to nie jest autentyczny związek tylko coś bardziej na pokaz i ze jestem z nim bo jest fajnie), no i stąd teraz te wszystkie obawy i że mnie dopadły te myśli bo się oszukiwałam tyle czasu (rok z nim jestem).... JA PRZEZ TO WSZYSTKO TRACĘ NADZIEJE, zwłaszcza dzisiaj. Oj dzisiaj jest bardzo do dupy... Boję się, że go ranię lub zranię. Nie chce z nim zrywać a z drugiej strony czuje się tak jakby nie było innego wyjśćia, czuję się tak jakby to była dobra decyzja ale cholernie się tego boję i odczuwam ogromny ból. Nie chce mi się dzisiaj z tym być, chce zasnąc i o niczym nie myśleć, chce żeby ten koszmar się skonczyl.
Podpisuje się pod tym rękami i nogami tyle że ja tak mam codziennie

To musi być straszne przezywać to codziennie... rany, ja już teraz wariuje a co dopiero. Cholera naprawdę przez to wszystko można na serio pomyśleć ze to już koniec związku po prostu, a przecież się tego nie chce. Ratuje mnie teraz myśl ze kiedy było dobrze, przed tym całym cholernym zaburzeniem to nie przyszło mi na myśl żeby z nim nie być. Ze nie myślałam nigdy w ten sposób ze może nie chce z nim być, może się oszukuje - No nigdy. A teraz myśle o tym cały czas. Do wczoraj miałam 1,5-2tyg w miarę spokoju. W sensie odganiałam myśli, dawałam radę, żyłam sobie i funkcjonowałam odpowiednio w związku. I znów musiało rypnąć. No i po co?
Malami09
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 120
Rejestracja: 24 sierpnia 2017, o 12:48

23 grudnia 2017, o 16:16

Ja ostatnio nie miewam lepszych dni a kazdy konczy sie płaczem, wszystko wkurza, nie chce sie nic no bo po co ? Skoro codziennie jest to samo i nawet na moment nie jest lepiej. Smutna rzeczywistość :) zobaczymy czy sobie z tym poradze
Awatar użytkownika
Nipo
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 1548
Rejestracja: 10 sierpnia 2017, o 15:34

23 grudnia 2017, o 16:25

Malami09 pisze:
23 grudnia 2017, o 16:16
Ja ostatnio nie miewam lepszych dni a kazdy konczy sie płaczem, wszystko wkurza, nie chce sie nic no bo po co ? Skoro codziennie jest to samo i nawet na moment nie jest lepiej. Smutna rzeczywistość :) zobaczymy czy sobie z tym poradze
Jestem pewien ze sobie poradzisz !!!poczytaj sobie historie odburzonych to odrazu Ci się zrobi lepiej ;)
silhouette
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 24
Rejestracja: 21 listopada 2017, o 17:08

23 grudnia 2017, o 18:19

Malami09 pisze:
23 grudnia 2017, o 16:16
Ja ostatnio nie miewam lepszych dni a kazdy konczy sie płaczem, wszystko wkurza, nie chce sie nic no bo po co ? Skoro codziennie jest to samo i nawet na moment nie jest lepiej. Smutna rzeczywistość :) zobaczymy czy sobie z tym poradze
Jestem pewna ze wkoncu będzie lepiej! Musi być, dokładnie poczytaj sobie historie odburzonych powinno Ci troszkę pomoc na początek 💪🏻
Malami09
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 120
Rejestracja: 24 sierpnia 2017, o 12:48

23 grudnia 2017, o 18:31

Dzieki kochani za wsparcie, miewam po prost czasem takie dni kiedy to wszystko mnie tak przerasta ze juz nawet nie szukam pomocy tylko siedze i gapie sie w sciane :( z tej bezsilnosci wykitowac mozna :?
tomek19932304
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 580
Rejestracja: 19 października 2016, o 12:02

23 grudnia 2017, o 19:12

Są swięta a ja przejmuj się tymi głupimi natrętami. To chyba nigdy sie nie skonczy
Awatar użytkownika
Nipo
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 1548
Rejestracja: 10 sierpnia 2017, o 15:34

23 grudnia 2017, o 19:18

Mojm zdaniem powinniście to zacząć przynajmniej w niewielkim stopniu zacząć akceptować bo z tego co widzę to ciagle się z tym szarpiecie co do niczego nie prowadzi bo się będziecie ciagle z tym męczyć.Powiedz sobie niekochan teudno może pokocham.Nie ma innej drogi żeby się polepszyło ja wiem po sobie ze dzięki temu ze czasem mi się uda zaakceptować to przynosi to ulgę.No i tak zwana spychologia czyli zajmujesz ciagle czymś myśli musicie tak zacząć działać bo inaczej się tak kręcimy w kółko i ciagle narzekamy.
tomek19932304
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 580
Rejestracja: 19 października 2016, o 12:02

23 grudnia 2017, o 19:29

Tylko ile mozna znosic ten lęk. Biegam czuje lęk, czytam czuje lęk, oglądam film czuję lek. Juz jestem na takim etapie kiedy nie boje się tych natrętów bo wiem doskonale ze to jest bzdura zaden natręt nigdy sie nie sprawdził, boje się tego ze ten lęk będzie trwał bardzo długo i nigdy sie nie skonczy
Awatar użytkownika
Nipo
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 1548
Rejestracja: 10 sierpnia 2017, o 15:34

23 grudnia 2017, o 19:40

tomek19932304 pisze:
23 grudnia 2017, o 19:29
Tylko ile mozna znosic ten lęk. Biegam czuje lęk, czytam czuje lęk, oglądam film czuję lek. Juz jestem na takim etapie kiedy nie boje się tych natrętów bo wiem doskonale ze to jest bzdura zaden natręt nigdy sie nie sprawdził, boje się tego ze ten lęk będzie trwał bardzo długo i nigdy sie nie skonczy
I widzisz czyli masz lęk przed lękiem tak jak ja doskonale Cię rozumiem.Ale wiesz dlaczego masz ten lęk przez cały czas ?dlatego bo nie porzucisz kontroli i nie akceptujesz faktu ze go masz.Im bardziej coś wypierasz tym bardziej wraca i mówię Ci to ze swojego doświadczenia z nim.Sporobuj sobie zaakceptować go tak na dłużej.Wiem ze to jest uciążliwe ale jak go zaakceptujesz i zajmujesz się czymś innym to on maleje bo nie nadajesz mu uwagi
nikanere
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 592
Rejestracja: 26 kwietnia 2017, o 17:33

23 grudnia 2017, o 19:45

tomek19932304 pisze:
23 grudnia 2017, o 19:29
Tylko ile mozna znosic ten lęk. Biegam czuje lęk, czytam czuje lęk, oglądam film czuję lek. Juz jestem na takim etapie kiedy nie boje się tych natrętów bo wiem doskonale ze to jest bzdura zaden natręt nigdy sie nie sprawdził, boje się tego ze ten lęk będzie trwał bardzo długo i nigdy sie nie skonczy
Tomek minie i ten lek. Przechodzilam to samo co ty i minelo w koncu. Olalam lek i robilam dalej swoje.
tomek19932304
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 580
Rejestracja: 19 października 2016, o 12:02

23 grudnia 2017, o 20:04

Nipo pisze:
23 grudnia 2017, o 19:40
tomek19932304 pisze:
23 grudnia 2017, o 19:29
Tylko ile mozna znosic ten lęk. Biegam czuje lęk, czytam czuje lęk, oglądam film czuję lek. Juz jestem na takim etapie kiedy nie boje się tych natrętów bo wiem doskonale ze to jest bzdura zaden natręt nigdy sie nie sprawdził, boje się tego ze ten lęk będzie trwał bardzo długo i nigdy sie nie skonczy
I widzisz czyli masz lęk przed lękiem tak jak ja doskonale Cię rozumiem.Ale wiesz dlaczego masz ten lęk przez cały czas ?dlatego bo nie porzucisz kontroli i nie akceptujesz faktu ze go masz.Im bardziej coś wypierasz tym bardziej wraca i mówię Ci to ze swojego doświadczenia z nim.Sporobuj sobie zaakceptować go tak na dłużej.Wiem ze to jest uciążliwe ale jak go zaakceptujesz i zajmujesz się czymś innym to on maleje bo nie nadajesz mu uwagi
Ja wykonuje takie kompulsje myslowe, rózne sztuczki myslowe wyczyniam aby tylko ten lęk minął, ale juz nawet te kompulsje mnie nie uspokajają tylko bardziej ten lęk wtedy sie nasila
nieznajoma19
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 490
Rejestracja: 8 września 2017, o 20:37

23 grudnia 2017, o 21:09

silhouette pisze:
23 grudnia 2017, o 14:53
Ja już się mega pogubiłam....sama nie wiem czy to nerwica czy ROCD czy derealizacja...dzisiaj mam taki dół, jakbym no nie wiem, nie potrafiła uwierzyć że ja to ja, że to co w przeszłości było to mnie nie dotyczy, że to nie było moje życie albo było ale przez to, że wtedy byłam szczęśliwa to nie mogę sie pogodzic ze teraz tak nie jest, ze zycie nie jest takie jakie bym chciała, że przez to wszystko co czuje mam okropnego doła, brak szczęścia kompletnie, nic mnie nie cieszy :( cholera...własny związek mnie nie cieszy, a cieszył ...chociaż teraz to już sama nie wiem czy cieszył. :( nie wiem czy ja kocham, nie wiem czy to prawdziwe co jest między mną a moim chłopakiem. W tym momencie pomyślałm o chwili kiedy się do niego przytuliłam dzis nad ranem i cholera jasna :(( ... rozpłakałam się...piszę i płaczę. Bo przyszło mi na myśl że tak już nie będzie, że on już odszedł i że już nigdy nie będe szczęśliwa. Nie wiem co jest prawdą a co nie. Nie wiem czy mój związek to na pewno związek, czy może po prostu tak bardzo chciałam mieć wreszcie normalnego chłopaka (bo wiele razy się zawiodłam), że trzymam mojego obecnego na siłę, mimo że to nie to, mimo że tak naprawdę tego nie chcę bądź nie czuje nic do niego...że sie oszukuje. Ale ja chce z nim być...chce żeby było normalnie! :( Zachowuje sie jak wariatka dzisiaj...jakbym miała depresje. Ciągle płaczę.... i ten płacz niby bez powodu ale tak się czuję jakbym żałobę przeżywała po swoim chłopaku. To nie jest normalne! Po prostu przez te wszystkie natrętne myśli - typu "czy ja go kocham", "nie kocham go" "a jeśli go kocham to dlaczego i czy na pewno" "czy chce z nim być" itp. - dotyczące Marcela (mojego chłopaka) to już sobie chyba wmówiłam i pogodziłam się że ja już z nim nie będę. A czasem myśle że moze faktycznie jest tak że ja sobie ten związek wymyśliłam (w takim sensie że jestem z nim ale to nie jest do końca prawdziwe, że to nie jest autentyczny związek tylko coś bardziej na pokaz i ze jestem z nim bo jest fajnie), no i stąd teraz te wszystkie obawy i że mnie dopadły te myśli bo się oszukiwałam tyle czasu (rok z nim jestem).... JA PRZEZ TO WSZYSTKO TRACĘ NADZIEJE, zwłaszcza dzisiaj. Oj dzisiaj jest bardzo do dupy... Boję się, że go ranię lub zranię. Nie chce z nim zrywać a z drugiej strony czuje się tak jakby nie było innego wyjśćia, czuję się tak jakby to była dobra decyzja ale cholernie się tego boję i odczuwam ogromny ból. Nie chce mi się dzisiaj z tym być, chce zasnąc i o niczym nie myśleć, chce żeby ten koszmar się skonczyl.
Boisz się tych myśli dlatego tak na nie reagujesz.. czyli ciągły płacz i zadręczanie się.. Nerwica wiedziała gdzie uderzyć, dlatego tak się strasznke tego boisz.. Ja widzę po tym co piszesz że to są po prostu natrętne myśli i tak się w to wkręciłaś że pogubiłaś się totalnie.. Kochasz go, widać to :lov: Odpuść, pozwól, żeby te myśli dobie płynęły bo jak będziesz nadawać im taką wartość to one będą coraz silniejsze. Wiem co mówię bo sama ostatnio już byłam na skraju wytrzymałości i szłam rano do szkoły.. BUM pojawiły się.. A ja się zaśmiałam i powiedziałam do siebie na głos o znowu jesteście. I wiesz co? Tak zadziałało, jakby po prostu jakaś magiczna moc je zabrała ze sobą. Serio. Już mi się nie chciało po prostu z nimi walczyć, bo im więcej walczyłam i płakałam to było gorzej. A jeszcze wcześniej miałam tak, że byłam już tak wykończona i poszłam do apteki po leki na uspokojenie i wyobraź sobie że w aptece zobaczyłam kogoś i już natręt.... wtedy to już sobie pomyślałam, że to jest po prostu CHORE. Musisz zlać, zobaczysz pomoże i to będzie słabnąć. Trzymam kciuki na maksa :lov: ! NIE DAJ SIĘ! :friend:
ODPOWIEDZ