Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Czy ja ją/jego kocham? Zanik uczuć? Strata emocji?

Forum o nerwicy natręctw i jej objawach.
Omawiamy tutaj własne doświadczenia z życia z tym jakże natrętnym zaburzeniem.
Ale także w tym temacie można podzielić się typowymi natrętnymi lękowymi myślami, które pełnią rolę straszaków i eskalatorów lęku w zaburzeniu.
nikanere
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 592
Rejestracja: 26 kwietnia 2017, o 17:33

12 listopada 2017, o 22:10

A co do pocieszajacych postow. To moge was moi kochNi zapewnic ze mysli odnosnie Kocham nie Kocham mijaja. Trzeb Przestac sie na nich skupiac i analizowac i mija wszystko i wtedy zwiazek jest normalny jak przed zaburzeniem. Moze mniej jest fajerwerkow o wogole ale to normalne w dlugoletnich zwiazkach. Trzeba zaczac zyc tym co tu i teraz i nie myslec na zapas i zamartwiac sie. Mi mysli w 99.9% minely odnosnie partnera i zwiazku. Fakt faktem przeszly na co innego ale i tamte inne tematy mijaja. Jakby chociaz odnosnie homo minely w 99.99% juz :lov: odnosnie pedofilii tak samo😍 teraz sa dwa lub trzy inne tematy ale tez z nich wyhde i to duzo szybciej
kapralis
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 85
Rejestracja: 3 stycznia 2017, o 18:36

13 listopada 2017, o 10:45

nikanere pisze:
12 listopada 2017, o 17:20
Ja faktycznie nie powinnam czytac tych postow... Znowu przeczytalam ze jak sie zajmuje swoimi sprawami to juz nie kocham... A poprostu zajmuje sie swoimi rzeczami zeby nie myslec ale nadal chce zeby mnie przytulal calowal rozmawial ze mna przebywal i wogole.wogole... I ja tez
What?! Are you serious? No fucking way... Jak to przeczytałem, to powiem Ci jedno - Twój stan emocjonalny jest na maksa zaburzony, skoro coś takiego spędza Cię w taki dołek. Nikanere to ABSOLUTNIE NORMALNE i NATURALNE, że zajmujesz się swoimi rzeczami. Powiem więcej to po prostu ZDROWE, że tak robisz. Jakbyś żula tylko drugą osobą, byłabyś mega nieszczęśliwa osobą. I nie mówię tu o poczucia nieszczęścia w zanurzeniu, które możesz odczuwać. Ja nie mówię o iluzji, mówię o prawdziwym nieszczęściu, które wynikałoby wprost z zaniedbywania własnych potrzeb i własnej osoby. To co robisz, to że się zajmujesz sobą jest zdrowe i absolutnie, pod żadnym pozorem tego nie zmieniaj.

A tak w ogóle dołącz sobie Internet na jakiś czas. Wyjdzie Ci na zdrowie. A jeśli nie dasz rady to chociaż nie korzystaj z Google żeby wyszukiwać sobie jakieś bzdurne odpowiedzi na swoją potrzebę reasekuracji.
nikanere
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 592
Rejestracja: 26 kwietnia 2017, o 17:33

13 listopada 2017, o 13:12

kapralis pisze:
13 listopada 2017, o 10:45
nikanere pisze:
12 listopada 2017, o 17:20
Ja faktycznie nie powinnam czytac tych postow... Znowu przeczytalam ze jak sie zajmuje swoimi sprawami to juz nie kocham... A poprostu zajmuje sie swoimi rzeczami zeby nie myslec ale nadal chce zeby mnie przytulal calowal rozmawial ze mna przebywal i wogole.wogole... I ja tez
What?! Are you serious? No fucking way... Jak to przeczytałem, to powiem Ci jedno - Twój stan emocjonalny jest na maksa zaburzony, skoro coś takiego spędza Cię w taki dołek. Nikanere to ABSOLUTNIE NORMALNE i NATURALNE, że zajmujesz się swoimi rzeczami. Powiem więcej to po prostu ZDROWE, że tak robisz. Jakbyś żula tylko drugą osobą, byłabyś mega nieszczęśliwa osobą. I nie mówię tu o poczucia nieszczęścia w zanurzeniu, które możesz odczuwać. Ja nie mówię o iluzji, mówię o prawdziwym nieszczęściu, które wynikałoby wprost z zaniedbywania własnych potrzeb i własnej osoby. To co robisz, to że się zajmujesz sobą jest zdrowe i absolutnie, pod żadnym pozorem tego nie zmieniaj.

A tak w ogóle dołącz sobie Internet na jakiś czas. Wyjdzie Ci na zdrowie. A jeśli nie dasz rady to chociaż nie korzystaj z Google żeby wyszukiwać sobie jakieś bzdurne odpowiedzi na swoją potrzebę reasekuracji.
Kapralis ale to nie jest tak ze ja szukam czegos. Odnosnie zwiazku juz sobie radze tylko czasem jak cos na TYM forum przeczytam( nie wchodzilam czytac ponad miesiac) tak jak ostatnio jeden post o tym co wczesniej napisalam to sie zestresowalam. Ale za minute czy dwie mi przeszlo. Bo olewam te mysli. Milosc to wybor a nie tylko uczucia. I tego sie trzymam. Dobrze mi z tym mezczyzna ktorego sobie wybralam i tego sie trzymam i jestes szczesliwa. Sa momenty gdy jestem mega szczesliwa a reszta to poprostu normalne zycie z nim takie jak to jest w normalnych zwiazkach. Teraz na tapecie mam inne mysli ale one wynikaja z tego ze przez nerwice stalam sie pesymistka i czesto co nie robie lub chce zrobic to w glowie ze robie to zeby specjalnie komus przykrosc zrobic zaszkodzic itp a tak naprawde to sa normalne rzeczy i na nikogo wplywu nie maja najmniejszego... Albo ze zrobie cos dziecku jak bedzie za duzo plakac- dawNo temu przeczytalam kilka artykulow w wiadomosciach ze matka zabila swoje dziecko bo plakalo itp. I teraz mi sie to uczepilo. Ale olewam to i nie stresuje sie tym tylko mecza mnie te mysli i tyle.
Wiem mojumysl jest mocno zaburzony I nie chcialbys wiedziec co tam w mojej glowce sie rodzi czesto ale tez szybko sobie z tym radze. Bo to olewam. Mowie sobie ok jezeli mam cos zrobic to to i tak zrobie. Mam byc chora to bede a myslenie o tym tego nie zmieni itp. Ze jak ma nam nie wyjsc to nie wyjdzie a jak bede ciagle o tym myslec i sie bac to nic na to nie poradze i tak. Itp na kazdy temat co mnie meczy...
jutro ide po dlugiej przerwie do pani doktor wlasnie z tym tematem odnosnie dziecka... Ale tez wiem ze normalne jest w nocy jak sie jest mocno zmeczonymto czasem nie chce sie czegos zrobic ze zmeczenia przy nim a nie ze sie go nie chce. Wiem ze ten temat to tylko nerwica bo jest ten sam schemat co inne tematy byly dokladnie ten sam.
Jestem silniejsza i lepiej sobie radze z tym wszystkim. Dam rade i wierze w to ze wyjde z tego😀
kapralis
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 85
Rejestracja: 3 stycznia 2017, o 18:36

13 listopada 2017, o 13:37

nikanere pisze:
13 listopada 2017, o 13:12
Milosc to wybór a nie tylko uczucia. I tego sie trzymam. Dobrze mi z tym mężczyzna którego sobie wybrałam i tego sie trzymam i jestem szczęśliwa
Tego sie trzymaj. Słuszne i bardzo mądre podejście. Dobrze, ze rozumiesz istotę miłości i uczuć jako takich. Uświadomienie sobie zmienności uczuć, a przede wszystkim zaakceptowanie tego faktu to bardzo duży krok na przód w odburzaniu. Myślę, ze bazując tylko na uczuciach nie da się w ogóle zbudować żadnego stabilnego związku bo one z założenia nie są stabilne. Tym bardziej po wielu latach musi Cie łączyć z partnerem cos więcej niż tylko "miłość" określana przez pryzmat uczuć ;-)
nikanere
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 592
Rejestracja: 26 kwietnia 2017, o 17:33

13 listopada 2017, o 13:44

kapralis pisze:
13 listopada 2017, o 13:37
nikanere pisze:
13 listopada 2017, o 13:12
Milosc to wybór a nie tylko uczucia. I tego sie trzymam. Dobrze mi z tym mężczyzna którego sobie wybrałam i tego sie trzymam i jestem szczęśliwa
Tego sie trzymaj. Słuszne i bardzo mądre podejście. Dobrze, ze rozumiesz istotę miłości i uczuć jako takich. Uświadomienie sobie zmienności uczuć, a przede wszystkim zaakceptowanie tego faktu to bardzo duży krok na przód w odburzaniu. Myślę, ze bazując tylko na uczuciach nie da się w ogóle zbudować żadnego stabilnego związku bo one z założenia nie są stabilne. Tym bardziej po wielu latach musi Cie łączyć z partnerem cos więcej niż tylko "miłość" określana przez pryzmat uczuć ;-)
Jak dla mnie duza role w tym zaburzeniu odgrywa nasze wyobrazenie czegos
* zwiazek idealny partner najprzystojniejszy itp
* dziecko jak w filmach tylko spi zero problemow i placzu
a tu nagle w rzeczywistosci jest inaczej czyli w zwiazku roznie jest nie ma tylko motylkow i burzy uczuc a maluszek placze nie wiadomo dlaczego, nie spi, w nocy placze itp
i nasza glowa sobie nie radzi z tym i dlatego takie mysli. Jak sie dojdzie do tego ze to tylko nasze wyidealizowane poglady na jakis temat scisle jak z filmow romantycznych to wtedy powoli widze ze odpuszcze zaburzenie. Jakbym chciala cos zrobic konkretnego to bgm nad tym nie myslala tydzien 24 godIby na dobe tylko bym to poprostu zrobila. Trzeba sie uspokoic emocjonalnie- ja pije od wczoraj znkwu melise na uspokojenie delikatne.
Fakt faktem teraz mi zmeczenie ciagle przy dzieciaczku nie pomaga z tym zaburzeniem ale czuje sie coraz silniejsza. Mam dla kogo zyc. Wiem ze sobie krzywdy nie zrobie nawet w tragicznych momentavh bo wiem ze mam coreczke i chlopaka ktorzy mnie potrzebuja a ja ich. Tak samo jej i jego nigdy nie skrzywdze😉
Agathkaaa
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 10
Rejestracja: 30 października 2017, o 18:59

13 listopada 2017, o 17:26

Błagam o pomoc, bo jestem u kresu sił. Podejrzewam u siebie ROCD, ale już sama nie wiem. Wszystko zaczęło się około 5 miesięcy temu. W pewnym momencie pojawiła się u mnie myśl, że nie kocham mojego chłopaka. Przeraziłam się, ale zbagatelizowałam ją. Powróciła po kilku dniach i już mnie nie opuszcza. Jestem załamana. Podejrzewałam początkowo, ze to wina hormonów, które brałam 6 miesięcy. Zdecydowałam się odstawić. Myślałam, że wszystko wróci do normy. Nie wróciło. W mojej głowie codziennie pojawiało się trylion myśli: kocham/nie kocham/ denerwuje mnie/ już mi się nie podoba/ jest irytujący/ źle mi się z nim rozmawia/ denerwuje mnie jego zachowanie/ to jest tylko zauroczenie. Na każdą myśl reagowałam taką paniką, że byłam gotowa skoczyć z mostu. Po prostu miałam ochotę od nich uciec, nie chciałam ich. Najgorsze jest to, że próbowałam to roztrząsać. Analizowałam każdą myśl (oczywiście przerażona, zapłakana, chcąca zakończyć życie) - kiedy próbowałam podać przykłady, że wcale nie jest tak, ze go nie kocham itd. pojawiały się myśli, że tylko udaje, że to już koniec. Wpadłam w taki dół, że całymi dniami ryczałam i nie chciałam wychodzić z domu. Oczywiście codziennie się z Nim spotykałam. Mimo wszystko tęskniłam, brakowało mi go. Czytałam w internecie o tym, kiedy rozpoznać, ze to już koniec związku i wpadałam w panikę. Z moim ukochanym potrafiłam toczyć kłótnie o nic, co chwilę się wkurzałam, wybuchałam płaczem o każdą bzdurę. Urządzałam istny teatr, a po chwili nie rozumiałam o co mi chodziło i było mi głupio. Potrafiłam np. się wyłączyć przez telefon, a potem, gdy On nie odbierał wybiec z domu, żeby się z Nim spotkać. I biegnąć 7 km do jego domu, żeby go zobaczyć i przeprosić. Trwało to do czasu gdy coś we mnie pękło - napisałam Mu pod wpływem negatywnych myśli i emocji, odcięcia od uczuć, że mam wątpliwości co do naszego związku. W tym samym momencie emocje ze mnie zeszły, a pojawił się żal tego, co zrobiłam. Mój ukochany załamany moimi słowami nie odbierał. Ja wybiegłam z domu zaryczana, chciałam go jak najszybciej zobaczyć i przytulić. Żałowałam, poczułam wtedy jak bardzo jest dla mnie ważny. Rozmawiałam z Nim nie mogąc wydobyć żadnego sensownego zdania. Miałam pustkę w głowie. Chciałam cofnąć się do czasu przed tym "zerwaniem". Następnego dnia odbyliśmy poważną rozmowę podczas której cały czas ryczałam, nie mogąc się uspokoić. Po wszystkim nabrałam motywacji o tego, żeby z tego wyjść. Bezskutecznie. Bombardowana myślami, wybudzana ze snu, z szybko bijącym sercem traciłam nadzieję. Wyjechaliśmy na osobne wakacje ze swoimi rodzinami - mam 20 lat. Przez te 3 tygodnie cały czas o Nim myślałam, czekałam kiedy napisze, zadzwoni, ale cały czas analizowałam czy tęsknie,czy jak wrócę to nie stanie mi się obojętny. Piękne wakacje we Włoszech traciłam na roztrząsaniu tych myśli, nie potrafiłam odpocząć. Jak tylko zadzwonił biegłam do telefonu, mówiłam "cześć Kochanie", a potem myśli, że kłamię, że to już koniec, że wcale nie tęsknię. Bolało okropnie, przez te myśli czułam, że jest mi bardziej obojętny. Kolejne "odżycie uczuć" miałam w samolocie, bardzo bałam się wylotu, serce ze strachu przed lotem mi łomotało i w momencie gdy już musieliśmy lecieć, zdążyłam napisać, że bardzo Go kocham, bo naprawdę to poczułam (pierwszy raz od dlłuższego czasu napisałam Mu takie słowa, wcześniej się bałam). Po powrocie zrobiłam wszystko, żeby odebrać go z lotniska. Bardzo się cieszyłam, gdy Go zobaczyłam - przez chwilę. Później znowu myśli, znowu analiza. Zdecydowałam się pójść do psychologa - stwierdził, że to albo nerwica albo depresja, albo silna reakcja na stres (3 pogrzeby, koniec szkoły, matura, problemy w domu). Powiedział, ze te myśli wokół chłopaka świadczą, że jest dla mnie ważny - uwierzyłam. Było lepiej, przeczytałam na internecie o nerwicy, o ROCD i uznałam, że to chyba to. Zwłaszcza, ze miałam coś podobnego WCZEŚNIEJ. Jako dziecko bałam się, ze serce przestanie mi bić, jakkolwiek absurdalnie to nie brzmi. Poźniej miałam manię mycia rąk. Potem musiałam odpowiednio układać poduszki do spania, odpowiednio zsuwać roletę, w pokoju musiałam robić wyznaczoną ilość kroków, zapinać zamki w butach, pytać mamy przed spaniem czy drzwi są zamknięte, wiele razy. Było też zamykanie mikrofalówki, wyłączanie jej zanim się wyłączy sama, albo gdy pojawi się liczba 5 lub 6 bo wmawiałam sobie, że wtedy dostanę takie oceny w szkole. Słowem- mnóstwo rytuałów. Miałam też myśli samobójcze pod wpływem oglądania np. seriali w których ktoś umierał. Czułam, ze muszę to zrobić. Albo gdy słyszałam o prosektoriach itp. Poźniej miałam wkrętkę, że wbije nóż w plecy mojemu tacie, więc unikałam kuchni, kanapki robiłam używając tępych noży, albo w ogóle ich nie używając. Później bałam się, ze upuszczę moją maleńką siostrę i ona umrze. Rok temu w wakacje miałam wkrętkę, że się zapuściłam, że jestem gruba (wszyscy mówili, że chudzielec ze mnie), łapałam się za "tłuszcz" i wyzywałam się, wpadałam w panikę. Potem przeszło. Teraz męczę się z myślami o chłopaku. Codziennie się z nim widuję, bo chcę, ale boje się, że go nie kocham. Dodatkowo moja babciami kiedyś powiedziała, ze imię mojego kolegi/przyjaciela jet ładniejsze. I wkręciałam się, że z nim powinnam być, że może jego kocham, że wszyscy mówili, ze pasujemy do siebie itd. Ale ja nigdy nie chciałam związku z Nim, traktowałam go jak kolegę, nie pociąga mnie i jak pomyślę o jakimkolwiek zblizeniu z nim to mi niedobrze. Ale wkręcam się, że może udaję, że naprawde tego chcę. Oczywiście każdej takiej myśli towarzyszy lęk/ stres/ panika. Mam ochotę uciec. Te myśli pojawiają się na zmianę z kocham/ nie kocham mojego chłopaka itd. Nawet nie sposób opisać treści wszystkich myśli, tyle ich jest. Reaguje na kazdy komentarz innych o związkach (nie o moim), na każdą piosenkę, porównuje swoją sytuację do tych treści. I wkręcam się. Potrafię z tego powodu płakać w pracy, a na każdą myśl, reaguje zaciskaniem zębów, zgrzytaniem, napinaniem mieści, strzelaniem palcami. POOOOOMOCY! Błagam.
tomek19932304
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 580
Rejestracja: 19 października 2016, o 12:02

13 listopada 2017, o 18:04

Ja potrafię zająć się swoimi sprawami, ale tylko wtedy gdy czuje ze jest wszystko okey ciężko mi jest zająć sie sobą gdy przed dłuzszy czas czuje ten ścisk w gardle i klatce piersiowej.
tomek19932304
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 580
Rejestracja: 19 października 2016, o 12:02

13 listopada 2017, o 18:25

Charakter mi się przez to wszystko zmienił. Wcześniej tez nie byłem samcem alfa, ale jednak byłem w miarę pewny siebie skoro nie bałem się do dziewczyny zagadać a teraz czasami czuje się jak dziecko
nikanere
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 592
Rejestracja: 26 kwietnia 2017, o 17:33

13 listopada 2017, o 18:40

Tomek to wszystko minie.uwierz mi. Ja tez przechodzilam pieklo a traz jest dobrze.
tomek19932304
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 580
Rejestracja: 19 października 2016, o 12:02

13 listopada 2017, o 19:44

Ja czasami juz nie radzę sobie ze swoimi emocjami mam dość idę schować się pod kołdrę często nawet budzić mi się nie chce no bo po co mam wstawać aby znowu kolejny dzień jakieś głupie natręty znosić ?? gdziekolwiek nie pójdę to zawsze jest ryzyko ze znowu odpali mi się jakiś natręt. Gdybym mieszkał w większym miescie to juz dawno poszedłbym do specjalisty ale w małym miescie to cięzko kogoś dobrego znalesć i w sumie duzego wyboru nie ma. Wszyscy pewnie mają mnie za nieudacznika i podejrzewam ze pewnie jest w tym duzo racji bo od odkąd mam tą nerwicę to czuje się jak dziecko. Jeśli jakimś trafem uda mi się wyjsc na prostą to całe to doświadczenie nauczy mnie aby zawsze z dystansem podchodzić do swoich emocji i starać się zachować chłodną głowę
usuniete
Gość

13 listopada 2017, o 20:09

Agathkaaa pisze:
13 listopada 2017, o 17:26
Błagam o pomoc, bo jestem u kresu sił. Podejrzewam u siebie ROCD, ale już sama nie wiem. Wszystko zaczęło się około 5 miesięcy temu. W pewnym momencie pojawiła się u mnie myśl, że nie kocham mojego chłopaka. Przeraziłam się, ale zbagatelizowałam ją. Powróciła po kilku dniach i już mnie nie opuszcza. Jestem załamana. Podejrzewałam początkowo, ze to wina hormonów, które brałam 6 miesięcy. Zdecydowałam się odstawić. Myślałam, że wszystko wróci do normy. Nie wróciło. W mojej głowie codziennie pojawiało się trylion myśli: kocham/nie kocham/ denerwuje mnie/ już mi się nie podoba/ jest irytujący/ źle mi się z nim rozmawia/ denerwuje mnie jego zachowanie/ to jest tylko zauroczenie. Na każdą myśl reagowałam taką paniką, że byłam gotowa skoczyć z mostu. Po prostu miałam ochotę od nich uciec, nie chciałam ich. Najgorsze jest to, że próbowałam to roztrząsać. Analizowałam każdą myśl (oczywiście przerażona, zapłakana, chcąca zakończyć życie) - kiedy próbowałam podać przykłady, że wcale nie jest tak, ze go nie kocham itd. pojawiały się myśli, że tylko udaje, że to już koniec. Wpadłam w taki dół, że całymi dniami ryczałam i nie chciałam wychodzić z domu. Oczywiście codziennie się z Nim spotykałam. Mimo wszystko tęskniłam, brakowało mi go. Czytałam w internecie o tym, kiedy rozpoznać, ze to już koniec związku i wpadałam w panikę. Z moim ukochanym potrafiłam toczyć kłótnie o nic, co chwilę się wkurzałam, wybuchałam płaczem o każdą bzdurę. Urządzałam istny teatr, a po chwili nie rozumiałam o co mi chodziło i było mi głupio. Potrafiłam np. się wyłączyć przez telefon, a potem, gdy On nie odbierał wybiec z domu, żeby się z Nim spotkać. I biegnąć 7 km do jego domu, żeby go zobaczyć i przeprosić. Trwało to do czasu gdy coś we mnie pękło - napisałam Mu pod wpływem negatywnych myśli i emocji, odcięcia od uczuć, że mam wątpliwości co do naszego związku. W tym samym momencie emocje ze mnie zeszły, a pojawił się żal tego, co zrobiłam. Mój ukochany załamany moimi słowami nie odbierał. Ja wybiegłam z domu zaryczana, chciałam go jak najszybciej zobaczyć i przytulić. Żałowałam, poczułam wtedy jak bardzo jest dla mnie ważny. Rozmawiałam z Nim nie mogąc wydobyć żadnego sensownego zdania. Miałam pustkę w głowie. Chciałam cofnąć się do czasu przed tym "zerwaniem". Następnego dnia odbyliśmy poważną rozmowę podczas której cały czas ryczałam, nie mogąc się uspokoić. Po wszystkim nabrałam motywacji o tego, żeby z tego wyjść. Bezskutecznie. Bombardowana myślami, wybudzana ze snu, z szybko bijącym sercem traciłam nadzieję. Wyjechaliśmy na osobne wakacje ze swoimi rodzinami - mam 20 lat. Przez te 3 tygodnie cały czas o Nim myślałam, czekałam kiedy napisze, zadzwoni, ale cały czas analizowałam czy tęsknie,czy jak wrócę to nie stanie mi się obojętny. Piękne wakacje we Włoszech traciłam na roztrząsaniu tych myśli, nie potrafiłam odpocząć. Jak tylko zadzwonił biegłam do telefonu, mówiłam "cześć Kochanie", a potem myśli, że kłamię, że to już koniec, że wcale nie tęsknię. Bolało okropnie, przez te myśli czułam, że jest mi bardziej obojętny. Kolejne "odżycie uczuć" miałam w samolocie, bardzo bałam się wylotu, serce ze strachu przed lotem mi łomotało i w momencie gdy już musieliśmy lecieć, zdążyłam napisać, że bardzo Go kocham, bo naprawdę to poczułam (pierwszy raz od dlłuższego czasu napisałam Mu takie słowa, wcześniej się bałam). Po powrocie zrobiłam wszystko, żeby odebrać go z lotniska. Bardzo się cieszyłam, gdy Go zobaczyłam - przez chwilę. Później znowu myśli, znowu analiza. Zdecydowałam się pójść do psychologa - stwierdził, że to albo nerwica albo depresja, albo silna reakcja na stres (3 pogrzeby, koniec szkoły, matura, problemy w domu). Powiedział, ze te myśli wokół chłopaka świadczą, że jest dla mnie ważny - uwierzyłam. Było lepiej, przeczytałam na internecie o nerwicy, o ROCD i uznałam, że to chyba to. Zwłaszcza, ze miałam coś podobnego WCZEŚNIEJ. Jako dziecko bałam się, ze serce przestanie mi bić, jakkolwiek absurdalnie to nie brzmi. Poźniej miałam manię mycia rąk. Potem musiałam odpowiednio układać poduszki do spania, odpowiednio zsuwać roletę, w pokoju musiałam robić wyznaczoną ilość kroków, zapinać zamki w butach, pytać mamy przed spaniem czy drzwi są zamknięte, wiele razy. Było też zamykanie mikrofalówki, wyłączanie jej zanim się wyłączy sama, albo gdy pojawi się liczba 5 lub 6 bo wmawiałam sobie, że wtedy dostanę takie oceny w szkole. Słowem- mnóstwo rytuałów. Miałam też myśli samobójcze pod wpływem oglądania np. seriali w których ktoś umierał. Czułam, ze muszę to zrobić. Albo gdy słyszałam o prosektoriach itp. Poźniej miałam wkrętkę, że wbije nóż w plecy mojemu tacie, więc unikałam kuchni, kanapki robiłam używając tępych noży, albo w ogóle ich nie używając. Później bałam się, ze upuszczę moją maleńką siostrę i ona umrze. Rok temu w wakacje miałam wkrętkę, że się zapuściłam, że jestem gruba (wszyscy mówili, że chudzielec ze mnie), łapałam się za "tłuszcz" i wyzywałam się, wpadałam w panikę. Potem przeszło. Teraz męczę się z myślami o chłopaku. Codziennie się z nim widuję, bo chcę, ale boje się, że go nie kocham. Dodatkowo moja babciami kiedyś powiedziała, ze imię mojego kolegi/przyjaciela jet ładniejsze. I wkręciałam się, że z nim powinnam być, że może jego kocham, że wszyscy mówili, ze pasujemy do siebie itd. Ale ja nigdy nie chciałam związku z Nim, traktowałam go jak kolegę, nie pociąga mnie i jak pomyślę o jakimkolwiek zblizeniu z nim to mi niedobrze. Ale wkręcam się, że może udaję, że naprawde tego chcę. Oczywiście każdej takiej myśli towarzyszy lęk/ stres/ panika. Mam ochotę uciec. Te myśli pojawiają się na zmianę z kocham/ nie kocham mojego chłopaka itd. Nawet nie sposób opisać treści wszystkich myśli, tyle ich jest. Reaguje na kazdy komentarz innych o związkach (nie o moim), na każdą piosenkę, porównuje swoją sytuację do tych treści. I wkręcam się. Potrafię z tego powodu płakać w pracy, a na każdą myśl, reaguje zaciskaniem zębów, zgrzytaniem, napinaniem mieści, strzelaniem palcami. POOOOOMOCY! Błagam.
Nerwica, nerwica, Nerwica..... Po prostu olewaj, trudno wiem no ale trzeba. Zakceptuj, spędzaj czas z chłopakiem i nie analizuj. :friend:
tomek19932304
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 580
Rejestracja: 19 października 2016, o 12:02

13 listopada 2017, o 22:37

Ja zacząłem się zastanawiać ze moze mam DDA albo DDD. Przeglądam cechy tych osób i spora część naprawdę sie zgadzę tylko wydawało mi się ze ja juz dawno się z tym pogodziłem ze Ojciec pił po za tym nie było az tak zle nigdy nas nie bił. Usiłuję tylko zrozumieć czemu jestem taki a nie inny i skąd moje obecne problemy
Awatar użytkownika
katarzynka
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 2938
Rejestracja: 20 czerwca 2016, o 20:04

13 listopada 2017, o 23:08

Agathkaaa pisze:
13 listopada 2017, o 17:26
Błagam o pomoc, bo jestem u kresu sił. Podejrzewam u siebie ROCD, ale już sama nie wiem. Wszystko zaczęło się około 5 miesięcy temu. W pewnym momencie pojawiła się u mnie myśl, że nie kocham mojego chłopaka. Przeraziłam się, ale zbagatelizowałam ją. Powróciła po kilku dniach i już mnie nie opuszcza. Jestem załamana. Podejrzewałam początkowo, ze to wina hormonów, które brałam 6 miesięcy. Zdecydowałam się odstawić. Myślałam, że wszystko wróci do normy. Nie wróciło. W mojej głowie codziennie pojawiało się trylion myśli: kocham/nie kocham/ denerwuje mnie/ już mi się nie podoba/ jest irytujący/ źle mi się z nim rozmawia/ denerwuje mnie jego zachowanie/ to jest tylko zauroczenie. Na każdą myśl reagowałam taką paniką, że byłam gotowa skoczyć z mostu. Po prostu miałam ochotę od nich uciec, nie chciałam ich. Najgorsze jest to, że próbowałam to roztrząsać. Analizowałam każdą myśl (oczywiście przerażona, zapłakana, chcąca zakończyć życie) - kiedy próbowałam podać przykłady, że wcale nie jest tak, ze go nie kocham itd. pojawiały się myśli, że tylko udaje, że to już koniec. Wpadłam w taki dół, że całymi dniami ryczałam i nie chciałam wychodzić z domu. Oczywiście codziennie się z Nim spotykałam. Mimo wszystko tęskniłam, brakowało mi go. Czytałam w internecie o tym, kiedy rozpoznać, ze to już koniec związku i wpadałam w panikę. Z moim ukochanym potrafiłam toczyć kłótnie o nic, co chwilę się wkurzałam, wybuchałam płaczem o każdą bzdurę. Urządzałam istny teatr, a po chwili nie rozumiałam o co mi chodziło i było mi głupio. Potrafiłam np. się wyłączyć przez telefon, a potem, gdy On nie odbierał wybiec z domu, żeby się z Nim spotkać. I biegnąć 7 km do jego domu, żeby go zobaczyć i przeprosić. Trwało to do czasu gdy coś we mnie pękło - napisałam Mu pod wpływem negatywnych myśli i emocji, odcięcia od uczuć, że mam wątpliwości co do naszego związku. W tym samym momencie emocje ze mnie zeszły, a pojawił się żal tego, co zrobiłam. Mój ukochany załamany moimi słowami nie odbierał. Ja wybiegłam z domu zaryczana, chciałam go jak najszybciej zobaczyć i przytulić. Żałowałam, poczułam wtedy jak bardzo jest dla mnie ważny. Rozmawiałam z Nim nie mogąc wydobyć żadnego sensownego zdania. Miałam pustkę w głowie. Chciałam cofnąć się do czasu przed tym "zerwaniem". Następnego dnia odbyliśmy poważną rozmowę podczas której cały czas ryczałam, nie mogąc się uspokoić. Po wszystkim nabrałam motywacji o tego, żeby z tego wyjść. Bezskutecznie. Bombardowana myślami, wybudzana ze snu, z szybko bijącym sercem traciłam nadzieję. Wyjechaliśmy na osobne wakacje ze swoimi rodzinami - mam 20 lat. Przez te 3 tygodnie cały czas o Nim myślałam, czekałam kiedy napisze, zadzwoni, ale cały czas analizowałam czy tęsknie,czy jak wrócę to nie stanie mi się obojętny. Piękne wakacje we Włoszech traciłam na roztrząsaniu tych myśli, nie potrafiłam odpocząć. Jak tylko zadzwonił biegłam do telefonu, mówiłam "cześć Kochanie", a potem myśli, że kłamię, że to już koniec, że wcale nie tęsknię. Bolało okropnie, przez te myśli czułam, że jest mi bardziej obojętny. Kolejne "odżycie uczuć" miałam w samolocie, bardzo bałam się wylotu, serce ze strachu przed lotem mi łomotało i w momencie gdy już musieliśmy lecieć, zdążyłam napisać, że bardzo Go kocham, bo naprawdę to poczułam (pierwszy raz od dlłuższego czasu napisałam Mu takie słowa, wcześniej się bałam). Po powrocie zrobiłam wszystko, żeby odebrać go z lotniska. Bardzo się cieszyłam, gdy Go zobaczyłam - przez chwilę. Później znowu myśli, znowu analiza. Zdecydowałam się pójść do psychologa - stwierdził, że to albo nerwica albo depresja, albo silna reakcja na stres (3 pogrzeby, koniec szkoły, matura, problemy w domu). Powiedział, ze te myśli wokół chłopaka świadczą, że jest dla mnie ważny - uwierzyłam. Było lepiej, przeczytałam na internecie o nerwicy, o ROCD i uznałam, że to chyba to. Zwłaszcza, ze miałam coś podobnego WCZEŚNIEJ. Jako dziecko bałam się, ze serce przestanie mi bić, jakkolwiek absurdalnie to nie brzmi. Poźniej miałam manię mycia rąk. Potem musiałam odpowiednio układać poduszki do spania, odpowiednio zsuwać roletę, w pokoju musiałam robić wyznaczoną ilość kroków, zapinać zamki w butach, pytać mamy przed spaniem czy drzwi są zamknięte, wiele razy. Było też zamykanie mikrofalówki, wyłączanie jej zanim się wyłączy sama, albo gdy pojawi się liczba 5 lub 6 bo wmawiałam sobie, że wtedy dostanę takie oceny w szkole. Słowem- mnóstwo rytuałów. Miałam też myśli samobójcze pod wpływem oglądania np. seriali w których ktoś umierał. Czułam, ze muszę to zrobić. Albo gdy słyszałam o prosektoriach itp. Poźniej miałam wkrętkę, że wbije nóż w plecy mojemu tacie, więc unikałam kuchni, kanapki robiłam używając tępych noży, albo w ogóle ich nie używając. Później bałam się, ze upuszczę moją maleńką siostrę i ona umrze. Rok temu w wakacje miałam wkrętkę, że się zapuściłam, że jestem gruba (wszyscy mówili, że chudzielec ze mnie), łapałam się za "tłuszcz" i wyzywałam się, wpadałam w panikę. Potem przeszło. Teraz męczę się z myślami o chłopaku. Codziennie się z nim widuję, bo chcę, ale boje się, że go nie kocham. Dodatkowo moja babciami kiedyś powiedziała, ze imię mojego kolegi/przyjaciela jet ładniejsze. I wkręciałam się, że z nim powinnam być, że może jego kocham, że wszyscy mówili, ze pasujemy do siebie itd. Ale ja nigdy nie chciałam związku z Nim, traktowałam go jak kolegę, nie pociąga mnie i jak pomyślę o jakimkolwiek zblizeniu z nim to mi niedobrze. Ale wkręcam się, że może udaję, że naprawde tego chcę. Oczywiście każdej takiej myśli towarzyszy lęk/ stres/ panika. Mam ochotę uciec. Te myśli pojawiają się na zmianę z kocham/ nie kocham mojego chłopaka itd. Nawet nie sposób opisać treści wszystkich myśli, tyle ich jest. Reaguje na kazdy komentarz innych o związkach (nie o moim), na każdą piosenkę, porównuje swoją sytuację do tych treści. I wkręcam się. Potrafię z tego powodu płakać w pracy, a na każdą myśl, reaguje zaciskaniem zębów, zgrzytaniem, napinaniem mieści, strzelaniem palcami. POOOOOMOCY! Błagam.
Witaj Agatko, dobrze, że jesteś z nami :friend:

Cóż... wygląda na to, że zapraszamy na pokład rocd-owców. Na początek, jeśli jeszcze nie miałaś okazji, koniecznie zapoznaj się z artykułami Zordona, to klasyk I podstawa w tym temacie. Poza tym wyraźnie widać w Twoim opisie LĘK, czyste schematy nerwicowe. Ciężko to zaakceptować, ale po to tutaj jesteś. Dobra wiadomość jest taka, że da się to pokonać! Powodzenia I wytrwałości! super
jeśli życie sprawia, że nie możesz ustać, uklęknij.

nie mów Bogu, że masz wielki problem. powiedz swojemu problemowi, że masz wielkiego Boga.
tomek19932304
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 580
Rejestracja: 19 października 2016, o 12:02

14 listopada 2017, o 16:23

Myslę ze wazną rzecza jest zaakceptowanie tego ze kazdy człowiek ma jakieś wady i nie tworzyć sobie w głowie jakiegoś idealnego obrazu partnera
nieznajoma19
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 490
Rejestracja: 8 września 2017, o 20:37

14 listopada 2017, o 20:09

Hej wszystkim w ten piękny wieczór :DD
Przychodzę tutaj zapytać jak się miewacie? :lov:
I tak przy okazji chciałam powiedzieć, że nawet sobie radzę z głupimi myślami, podochodzę do tego juz tak jakby na wyjebce ;ok
Tylko mam jeszcze jeden problem i pisze o tym tutaj ponieważ w necie ten problem nie jest tak opisany i nie znalazłam osób które miałby to co mam ja. Tak więc zaczynam. Jak zaczęłam miewam czynności, myśli, wyobrażenia (natretne) to pojawiło mi się z czasem NAZWANE ala "sztuczne podniecenie". U mnie to wygląda tak, że nawet ogladająć tv potrafi mi się to pojawić gdy oglądam coś i nagle myśl głupia czy ktoś tam mi się podoba i pojawia mi się taki ucisk na dole... Walczę z tym długo i to dla mnie cholernie wstydliwy temat. Czy to jest spowodowane strachem? Zauważyłam że jak boje się myśli, że zaraz się podniece, że to mi się podoba .... to momentalnie odczuwam coś tam na dole... I to tak mnie meczy ze ja pierdziele, nikomu tego nie życzę, naprawdę nikomu. Albo ostatnio jechałam autobusem, szukałam piosenki na youtube i na akurat zobaczyłam kawałek ręki męskiej i szybko palcem w górę zaczęłam przesuwać bo nie chciałam na to patrzeć i się tak zestresowałam i nagle odczułam coś tam na dole. I ja mam chłopaka, i co ja mam sobie myśleć? Ja sobie tłumacze ze to jest spowodowane strachem i się na chwilę uspokajam, ale zaraz to znów wraca z myślą "a może mnie to coś/ktoś podniecił?"... No tak ryje mi to głowę i potrzebuje kogoś, kto wie coś na ten temat i mi to wytłumaczy. Na necie piszą o sztucznym podnieceniu widząc dzieci, albo jakieś tematy związane z pefofilią 'niemoge A akurat z moim problemem nikogo nie znalazłam. I jeśli ktoś mi napisze, że to normalne ze ktoś mi się podoba i się podniecam na myśl czy na widok tej osoby to ja nie chce takich odpowiedzi bo to nie jest prawdą. Przecież ja nie podniecilabym się kimś w autobusie! Czy w telewizji! Jestem juz na tym punkcie tak wyczulona ze jak kogoś czy coś zobaczę, coś pomyślę, wyobraże sobie to od razu zauważam, że na dole coś mi się tam robi. Pomocy ludzie! :(
ODPOWIEDZ