Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Czy ja ją/jego kocham? Zanik uczuć? Strata emocji?

Forum o nerwicy natręctw i jej objawach.
Omawiamy tutaj własne doświadczenia z życia z tym jakże natrętnym zaburzeniem.
Ale także w tym temacie można podzielić się typowymi natrętnymi lękowymi myślami, które pełnią rolę straszaków i eskalatorów lęku w zaburzeniu.
Awatar użytkownika
Nipo
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 1548
Rejestracja: 10 sierpnia 2017, o 15:34

1 października 2017, o 10:04

aasior03 pisze:
1 października 2017, o 09:57
Tylko w moim przypadku to była złość na rodzenstwo i rodziców więc powiem to co w tym przypadku było pomocne. A więc to co wcześniej pisałam czyli kąpiel z muzyką, ćwiczenia można w domu ja chodzę na fitness wyjścia z domu jak najwiecej spotykać się ze znajomymi ( nie zawsze jest łatwo) nigdy nie mieć do siebie żalu że coś źle zrobilismy (to jest najtrudniejsze) i spełniać swoje marzenia a przynajmniej starać się.
Te rzeczy wlasnie staram się robić :) często jest dobrze a czasem wiesz mnie ta myśl przytłacza i się boje,bo bardzo chce żyć kocham rodzine i życie,ale wiem ze dlatego się tego tak bardzo boje bo to jest
moja olbrzymia wartość.
kapralis
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 85
Rejestracja: 3 stycznia 2017, o 18:36

1 października 2017, o 10:05

aasior03 pisze:
1 października 2017, o 07:40
Cześć wszystkim. Jestem nowa na forum. Zacznę od tego że mam nerwice i z wszystkimi objawami potrafie sobie poradzic ale z tym jednym nie wiem co zrobic. Dostalam tydzien temu tak silnego lęku że nie kocham narzeczonego i zaczęła sie analiza czy kocham czy nie i wszystko co pomyślę i tak wychodzi ze nie kocham. A ja tak bardzo bym chciała żeby było jak przed tygodniem byłam tak szczesliwa planując ślub i nagle takie coś.. on stwierdził że skoro tak mam to na pewno przestałam kochać a ja nie chce w to uwierzyć ze na jeden raz mozna przestac kochać. Dodam jeszcze że on pracuje za granicą i ostatni raz widzieliśmy sie ostatniego lipca. Bylam u psychologa i ona twierdzi że to tesknota i pustka za nim chcialabym żeby tak było ale ciagla analiza ze pewnie nie kocham że jestem z nim z przymusu i wszystko tylko ze nie kocham. Boję się do niego pojechać bo boję się że nie będę czula tego co czułam .. :grr:
Niech zgadnę, zaręczyny był stosunkowo niedawno? ;)
aasior03
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 33
Rejestracja: 30 września 2017, o 20:39

1 października 2017, o 10:16

kapralis pisze:
1 października 2017, o 10:05
aasior03 pisze:
1 października 2017, o 07:40
Cześć wszystkim. Jestem nowa na forum. Zacznę od tego że mam nerwice i z wszystkimi objawami potrafie sobie poradzic ale z tym jednym nie wiem co zrobic. Dostalam tydzien temu tak silnego lęku że nie kocham narzeczonego i zaczęła sie analiza czy kocham czy nie i wszystko co pomyślę i tak wychodzi ze nie kocham. A ja tak bardzo bym chciała żeby było jak przed tygodniem byłam tak szczesliwa planując ślub i nagle takie coś.. on stwierdził że skoro tak mam to na pewno przestałam kochać a ja nie chce w to uwierzyć ze na jeden raz mozna przestac kochać. Dodam jeszcze że on pracuje za granicą i ostatni raz widzieliśmy sie ostatniego lipca. Bylam u psychologa i ona twierdzi że to tesknota i pustka za nim chcialabym żeby tak było ale ciagla analiza ze pewnie nie kocham że jestem z nim z przymusu i wszystko tylko ze nie kocham. Boję się do niego pojechać bo boję się że nie będę czula tego co czułam .. :grr:
Niech zgadnę, zaręczyny był stosunkowo niedawno? ;)
Właśnie już dawno ponad rok temu.
aasior03
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 33
Rejestracja: 30 września 2017, o 20:39

1 października 2017, o 10:23

Ptasiek pisze:
1 października 2017, o 10:02
Zgadzam się, u mnie lek to tez przykrywka. A pod spodem są pokłady złości i smutku. Pewnie dlatego tez w grupie uchodzę za osobę z wielkim poczuciem humoru. I lubię dowcipkowac. Ale jak powiedziałam, to tylko warstwa wierzchnia. Moja terapeutka tez mi powiedziała, ze mam w sobie bardzo dużo złości. Do smutku dokopalam się sama 3 razy. Tak to jest jak się jest dzieckiem odrzuconym emocjonalnie przez matkę.
Niestety złość swoją wyrażam głośno i nie na osoby które powinnam. Pracuje nad tym, ale to trzeba czasu i praktyki.
Ja mówiłam terapeutce "przecież ja się zloszcze" ale tak jakby nie do końca się zloscilam, nie umiałam tak naprawdę się zloscic. Ja jestem osobą ktora o swoich problemach nigdy nie mówi i teraz wiem że to był błąd.
Awatar użytkownika
Ptasiek
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 180
Rejestracja: 13 czerwca 2016, o 07:00

1 października 2017, o 10:29

aasior03 pisze:
1 października 2017, o 10:23
Ptasiek pisze:
1 października 2017, o 10:02
Zgadzam się, u mnie lek to tez przykrywka. A pod spodem są pokłady złości i smutku. Pewnie dlatego tez w grupie uchodzę za osobę z wielkim poczuciem humoru. I lubię dowcipkowac. Ale jak powiedziałam, to tylko warstwa wierzchnia. Moja terapeutka tez mi powiedziała, ze mam w sobie bardzo dużo złości. Do smutku dokopalam się sama 3 razy. Tak to jest jak się jest dzieckiem odrzuconym emocjonalnie przez matkę.
Niestety złość swoją wyrażam głośno i nie na osoby które powinnam. Pracuje nad tym, ale to trzeba czasu i praktyki.
Ja mówiłam terapeutce "przecież ja się zloszcze" ale tak jakby nie do końca się zloscilam, nie umiałam tak naprawdę się zloscic. Ja jestem osobą ktora o swoich problemach nigdy nie mówi i teraz wiem że to był błąd.
Ja jako dziecko alkoholika żyłam wpojoną zasadą : nie mów nikomu, co się dzieje w domu. Ukrywając wszelkie uczucia. Oczywiście buntowałam się już później, ale sama nie wiedziałam dlaczego.
No healing without feeling
usuniete
Gość

1 października 2017, o 13:35

U mnie dzisiaj zle, znowu się wszystko miesza, czy kocham czy nie, czy chce z nim być czy nie. Teraz nawet zaczęło mi nawet wmawiac to ze tak na prawdę nigdy go nie kochalam. Albo ze byłam w nim tylko zakochana a nigdy się nie przerodziło w miłość. ;oh i chyba nie umiem tego olewac bo się wszystkim zawsze przejmuje.. 'niemoge
nieznajoma19
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 490
Rejestracja: 8 września 2017, o 20:37

1 października 2017, o 14:29

Pomoże mi ktoś? PLEASE :(
Jaka jestem? Wrażliwa, przejmuję się wszyatkim dookoła, stresuje, denerwuje - chociaż marzę o tym, żeby żyć pełnią życia.. Bo wiem,że życie mamy jedno a jednak obok mnie cały czas stoi nerwica. Zaczne od tego ze jestem w zwiazku od 2 lat i kocham swojego chłopaka nad życie,mamy plany,kochamy się,po prostu wszystko. Jednak jakis czas temu mozna powiedziec DAWNIEJ pojawili mi sie natretne mysli. Ze go nie kocham, blabla, powiedzialam mu o tym nie byl zly bo rozumial ze to tylko natrety. Lecz z czasem pojawily sie mysli ze jakis chlopak przypadkowy mi sie podoba,ktory idzie ulica,stoi gdzies na przystanku, cokolwiek. Ja wtedy zaprzeczalam mowilam ze tak nie jest,ze kocham swojego faceta....no kobieta luźna w udach! Dostawalam na leb,plakalam non stop oczywiscie moj facet mnie pocieszal bo rozumial ten syf w ktorym tkwie. I tak wpadlam w bledne kolo... analizowalam,zaprzeczalam i tak caly czas... nawet nie wiesz jaka jestem szczesliwa gdy nie mam natretow.. az zyc mi sie chce.. ale z czasem pojawily sie natretne wyobrazenia... chore po prostu. Na tle seksualnym najczesciej a ja balam sie spojrzec na kogos w tv zeby nie miec takich glupich i popierzonych mysli. I znowu analizowanie,plakanie i tak w kolko. Ja wiem o tym doskonale ze to sa mysli, ze one dotykaja tego co kocham najbardziej i czego najbardziej jestem pewna,uwierz... przeczytalam kazde forum na necie o natretach i wiem o nich wszystko... tylko nie wiem po jakiego ciula pojawiaja mi sie takie mysli? Przeciez ja ich nie chce... one mnie tak niszcza... nie mogę czasem wyrobic... przejde do sedna. Nadal pojawiaja mi sie natretne mysli i wyobrazenia,rowniez mam manie na punkcie mycia rak, nie dotkne spluczki w toalecie,jak cos dotkne od razu musze rece umyc. No obłęd. Wiem o tym. Tylko najgorsze jest to ze wczoraj stalo sie cos,co nie daje mi zyc kobieta luźna w udach! Ja nie wiem jak mam to rozumiec,bo mam taki syf w glowie ze nie potrafie racjonalnie myslec... Siedzialam na przerwie w szkole,siedziala grupa dziewczyn i chlopak. Mniejsza. Spojrzalam w ich strone,zauwazylam tego chlopaka i odwrocilam wzrok (no wlasnie,odwrocilam bo balam sie ze zaraz bedzie mysl a moze mi sie podoba i NIE JESTEM PEWNA czy mi sie ta mysl pojawila, bo kolezanka obok ciagle cos mowila i nie moge sobie tego przypomniec... ale chyba byla taka obawa) gdzie ja odwracilam glowe i po chwili znowu odwrocilam ją w strone tamtej grupki i widzialam tego chłopaka. I najgorsze jest to, ze ja nie potrafie sobie wytlumaczyc po co tak zrobilam? Po co znowu glowe odwrocilam w strone grupy w ktorej on byl? Czy to nerwica sklonila mnie do tego? Czy natretne mysli rozkazaly mi spojrzec na niego po to zebym sobie mowila ze ten typ mi się nie podoba? Ja jestem w takim blednym kole,jak cholera. Nie potrafie tego wytlumaczyc. Nie podobal mi sie ten chlopak jednak moje mysli podpowiadaja mi cos innego i co mam zrobic, gdy mysli mowia mi ze nie jest tak jak ja mysle a ja tym myslom zaczynam wierzyc? Jak im nie ulegac? Jak porzucic te pierdolone mysli wyobrazenia i czynnosci? Ja nie daję rady.. :( Plakalam, ryczalam,kupilam tabsy na uspokojenie bo mialam takie wyrzuty sumienia ze spojrzalam w strone tego kolesia. Niby nie świadomie, a niby po to zeby udowodnic sobie ze mi sie on nie podoba. Nie wiem czy to rozumiecie...? Bo ja mam taki syf w glowie ze zaczynam wierzyc w te wszystkie mysli, ze moze ja chcialam spojrzec w tamta strone, ze podoba mi sie, ze zwalam wszystko na natretne Czynnosci? Czy cos takiego zalicza sie do nerwicy natrectw? Czy natretne czynnosci to tylko ciągle mycie rak, sprzatanie, sprawdzanie czy sie drzwi od domu zamknelo? Jak mam to zrozumiec? Nie mam odpowiedzi na te pytania. Po prostu nie mam. Ten wczorajszy chlopak nie podobał mi się, nie podoba i podobać nie bedzie. Tylko po jaką cholerę mysli podpowiadaja mi, ze tak nie jest? Jak odwrocilam glowe zeby nie patrzec na niego zeby nie miec natretnych ze mi sie podoba, to powinnam tej glowy z powrotem nie odwracac, bo po cholerę, skoro on mi się naprawde nie podobal. Po co nerwica w mojej glowie kazdego chlopaka jakby to napisac... wyróżnia z tlumu? O to jest dobre stwierdzenie. Po co ona tak robi? Łapie sobie kogoś za ofiarę,ja tą ofiarę zobacze i 1 myśl "podoba ci się?" Czy coś w tym stylu... Czy jest tutaj osoba, która może mi to wytłumaczyć? Raz a porządnie.. :(:
aasior03
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 33
Rejestracja: 30 września 2017, o 20:39

1 października 2017, o 15:30

załamana20 pisze:
1 października 2017, o 13:35
U mnie dzisiaj zle, znowu się wszystko miesza, czy kocham czy nie, czy chce z nim być czy nie. Teraz nawet zaczęło mi nawet wmawiac to ze tak na prawdę nigdy go nie kochalam. Albo ze byłam w nim tylko zakochana a nigdy się nie przerodziło w miłość. ;oh i chyba nie umiem tego olewac bo się wszystkim zawsze przejmuje.. 'niemoge
Niestety mam to samo. I staram sobie przypominac slowa terapeutki ale jest ciężko
usuniete
Gość

1 października 2017, o 15:36

aasior03 pisze:
1 października 2017, o 15:30
załamana20 pisze:
1 października 2017, o 13:35
U mnie dzisiaj zle, znowu się wszystko miesza, czy kocham czy nie, czy chce z nim być czy nie. Teraz nawet zaczęło mi nawet wmawiac to ze tak na prawdę nigdy go nie kochalam. Albo ze byłam w nim tylko zakochana a nigdy się nie przerodziło w miłość. ;oh i chyba nie umiem tego olewac bo się wszystkim zawsze przejmuje.. 'niemoge
Niestety mam to samo. I staram sobie przypominac slowa terapeutki ale jest ciężko
U mnie ostatnio było super uwierzylam w nerwice i nie balam się tych mysli, wiedziałam ze uczucia wroca, a teraz znowu wszystko mi mówi ze to nie nerwica i jestem zła na siebie ze się cofam :grr:
aasior03
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 33
Rejestracja: 30 września 2017, o 20:39

1 października 2017, o 15:50

załamana20 pisze:
1 października 2017, o 15:36
aasior03 pisze:
1 października 2017, o 15:30
załamana20 pisze:
1 października 2017, o 13:35
U mnie dzisiaj zle, znowu się wszystko miesza, czy kocham czy nie, czy chce z nim być czy nie. Teraz nawet zaczęło mi nawet wmawiac to ze tak na prawdę nigdy go nie kochalam. Albo ze byłam w nim tylko zakochana a nigdy się nie przerodziło w miłość. ;oh i chyba nie umiem tego olewac bo się wszystkim zawsze przejmuje.. 'niemoge
Niestety mam to samo. I staram sobie przypominac slowa terapeutki ale jest ciężko
U mnie ostatnio było super uwierzylam w nerwice i nie balam się tych mysli, wiedziałam ze uczucia wroca, a teraz znowu wszystko mi mówi ze to nie nerwica i jestem zła na siebie ze się cofam :grr:
No właśnie najgorsze jest to nakrecenie się.
Saphira
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 62
Rejestracja: 15 czerwca 2016, o 09:07

1 października 2017, o 16:03

nieznajoma19 pisze:
1 października 2017, o 14:29
Pomoże mi ktoś? PLEASE :(
Jaka jestem? Wrażliwa, przejmuję się wszyatkim dookoła, stresuje, denerwuje - chociaż marzę o tym, żeby żyć pełnią życia.. Bo wiem,że życie mamy jedno a jednak obok mnie cały czas stoi nerwica. Zaczne od tego ze jestem w zwiazku od 2 lat i kocham swojego chłopaka nad życie,mamy plany,kochamy się,po prostu wszystko. Jednak jakis czas temu mozna powiedziec DAWNIEJ pojawili mi sie natretne mysli. Ze go nie kocham, blabla, powiedzialam mu o tym nie byl zly bo rozumial ze to tylko natrety. Lecz z czasem pojawily sie mysli ze jakis chlopak przypadkowy mi sie podoba,ktory idzie ulica,stoi gdzies na przystanku, cokolwiek. Ja wtedy zaprzeczalam mowilam ze tak nie jest,ze kocham swojego faceta....no kobieta luźna w udach! Dostawalam na leb,plakalam non stop oczywiscie moj facet mnie pocieszal bo rozumial ten syf w ktorym tkwie. I tak wpadlam w bledne kolo... analizowalam,zaprzeczalam i tak caly czas... nawet nie wiesz jaka jestem szczesliwa gdy nie mam natretow.. az zyc mi sie chce.. ale z czasem pojawily sie natretne wyobrazenia... chore po prostu. Na tle seksualnym najczesciej a ja balam sie spojrzec na kogos w tv zeby nie miec takich glupich i popierzonych mysli. I znowu analizowanie,plakanie i tak w kolko. Ja wiem o tym doskonale ze to sa mysli, ze one dotykaja tego co kocham najbardziej i czego najbardziej jestem pewna,uwierz... przeczytalam kazde forum na necie o natretach i wiem o nich wszystko... tylko nie wiem po jakiego ciula pojawiaja mi sie takie mysli? Przeciez ja ich nie chce... one mnie tak niszcza... nie mogę czasem wyrobic... przejde do sedna. Nadal pojawiaja mi sie natretne mysli i wyobrazenia,rowniez mam manie na punkcie mycia rak, nie dotkne spluczki w toalecie,jak cos dotkne od razu musze rece umyc. No obłęd. Wiem o tym. Tylko najgorsze jest to ze wczoraj stalo sie cos,co nie daje mi zyc kobieta luźna w udach! Ja nie wiem jak mam to rozumiec,bo mam taki syf w glowie ze nie potrafie racjonalnie myslec... Siedzialam na przerwie w szkole,siedziala grupa dziewczyn i chlopak. Mniejsza. Spojrzalam w ich strone,zauwazylam tego chlopaka i odwrocilam wzrok (no wlasnie,odwrocilam bo balam sie ze zaraz bedzie mysl a moze mi sie podoba i NIE JESTEM PEWNA czy mi sie ta mysl pojawila, bo kolezanka obok ciagle cos mowila i nie moge sobie tego przypomniec... ale chyba byla taka obawa) gdzie ja odwracilam glowe i po chwili znowu odwrocilam ją w strone tamtej grupki i widzialam tego chłopaka. I najgorsze jest to, ze ja nie potrafie sobie wytlumaczyc po co tak zrobilam? Po co znowu glowe odwrocilam w strone grupy w ktorej on byl? Czy to nerwica sklonila mnie do tego? Czy natretne mysli rozkazaly mi spojrzec na niego po to zebym sobie mowila ze ten typ mi się nie podoba? Ja jestem w takim blednym kole,jak cholera. Nie potrafie tego wytlumaczyc. Nie podobal mi sie ten chlopak jednak moje mysli podpowiadaja mi cos innego i co mam zrobic, gdy mysli mowia mi ze nie jest tak jak ja mysle a ja tym myslom zaczynam wierzyc? Jak im nie ulegac? Jak porzucic te pierdolone mysli wyobrazenia i czynnosci? Ja nie daję rady.. :( Plakalam, ryczalam,kupilam tabsy na uspokojenie bo mialam takie wyrzuty sumienia ze spojrzalam w strone tego kolesia. Niby nie świadomie, a niby po to zeby udowodnic sobie ze mi sie on nie podoba. Nie wiem czy to rozumiecie...? Bo ja mam taki syf w glowie ze zaczynam wierzyc w te wszystkie mysli, ze moze ja chcialam spojrzec w tamta strone, ze podoba mi sie, ze zwalam wszystko na natretne Czynnosci? Czy cos takiego zalicza sie do nerwicy natrectw? Czy natretne czynnosci to tylko ciągle mycie rak, sprzatanie, sprawdzanie czy sie drzwi od domu zamknelo? Jak mam to zrozumiec? Nie mam odpowiedzi na te pytania. Po prostu nie mam. Ten wczorajszy chlopak nie podobał mi się, nie podoba i podobać nie bedzie. Tylko po jaką cholerę mysli podpowiadaja mi, ze tak nie jest? Jak odwrocilam glowe zeby nie patrzec na niego zeby nie miec natretnych ze mi sie podoba, to powinnam tej glowy z powrotem nie odwracac, bo po cholerę, skoro on mi się naprawde nie podobal. Po co nerwica w mojej glowie kazdego chlopaka jakby to napisac... wyróżnia z tlumu? O to jest dobre stwierdzenie. Po co ona tak robi? Łapie sobie kogoś za ofiarę,ja tą ofiarę zobacze i 1 myśl "podoba ci się?" Czy coś w tym stylu... Czy jest tutaj osoba, która może mi to wytłumaczyć? Raz a porządnie.. :(:
Czesc kochana, wiem jak sie czujesz, swietnie cie rozumiem - w moim przypadku jest tak, ze tez mialam ciagle natrety kocham nie kocham, a pewnego razu pojawila sie mi mysl - a moze mi sie podoba jeden znajomy co byl obok.....tak znikad...i wlasnie teraz mam ciagle jego w glowie, ciagla analiza, ze moze on jest mi sadzony, ze moze w koncu i tak z nim bede musiala byc....trudno mi wyjasnic dlaczego tak jest, bo sama tego nie rozumiem, samej mnie to przeraza...boje sie spotkac tego faceta, boje sie nawet jego wpisow na Facebooku...a w sercu pragne tylko by te mysli mnie pozostawily i spokojnie moglabym kochac swego ukochanego.....
usuniete
Gość

1 października 2017, o 16:15

Saphira pisze:
1 października 2017, o 16:03
nieznajoma19 pisze:
1 października 2017, o 14:29
Pomoże mi ktoś? PLEASE :(
Jaka jestem? Wrażliwa, przejmuję się wszyatkim dookoła, stresuje, denerwuje - chociaż marzę o tym, żeby żyć pełnią życia.. Bo wiem,że życie mamy jedno a jednak obok mnie cały czas stoi nerwica. Zaczne od tego ze jestem w zwiazku od 2 lat i kocham swojego chłopaka nad życie,mamy plany,kochamy się,po prostu wszystko. Jednak jakis czas temu mozna powiedziec DAWNIEJ pojawili mi sie natretne mysli. Ze go nie kocham, blabla, powiedzialam mu o tym nie byl zly bo rozumial ze to tylko natrety. Lecz z czasem pojawily sie mysli ze jakis chlopak przypadkowy mi sie podoba,ktory idzie ulica,stoi gdzies na przystanku, cokolwiek. Ja wtedy zaprzeczalam mowilam ze tak nie jest,ze kocham swojego faceta....no kobieta luźna w udach! Dostawalam na leb,plakalam non stop oczywiscie moj facet mnie pocieszal bo rozumial ten syf w ktorym tkwie. I tak wpadlam w bledne kolo... analizowalam,zaprzeczalam i tak caly czas... nawet nie wiesz jaka jestem szczesliwa gdy nie mam natretow.. az zyc mi sie chce.. ale z czasem pojawily sie natretne wyobrazenia... chore po prostu. Na tle seksualnym najczesciej a ja balam sie spojrzec na kogos w tv zeby nie miec takich glupich i popierzonych mysli. I znowu analizowanie,plakanie i tak w kolko. Ja wiem o tym doskonale ze to sa mysli, ze one dotykaja tego co kocham najbardziej i czego najbardziej jestem pewna,uwierz... przeczytalam kazde forum na necie o natretach i wiem o nich wszystko... tylko nie wiem po jakiego ciula pojawiaja mi sie takie mysli? Przeciez ja ich nie chce... one mnie tak niszcza... nie mogę czasem wyrobic... przejde do sedna. Nadal pojawiaja mi sie natretne mysli i wyobrazenia,rowniez mam manie na punkcie mycia rak, nie dotkne spluczki w toalecie,jak cos dotkne od razu musze rece umyc. No obłęd. Wiem o tym. Tylko najgorsze jest to ze wczoraj stalo sie cos,co nie daje mi zyc kobieta luźna w udach! Ja nie wiem jak mam to rozumiec,bo mam taki syf w glowie ze nie potrafie racjonalnie myslec... Siedzialam na przerwie w szkole,siedziala grupa dziewczyn i chlopak. Mniejsza. Spojrzalam w ich strone,zauwazylam tego chlopaka i odwrocilam wzrok (no wlasnie,odwrocilam bo balam sie ze zaraz bedzie mysl a moze mi sie podoba i NIE JESTEM PEWNA czy mi sie ta mysl pojawila, bo kolezanka obok ciagle cos mowila i nie moge sobie tego przypomniec... ale chyba byla taka obawa) gdzie ja odwracilam glowe i po chwili znowu odwrocilam ją w strone tamtej grupki i widzialam tego chłopaka. I najgorsze jest to, ze ja nie potrafie sobie wytlumaczyc po co tak zrobilam? Po co znowu glowe odwrocilam w strone grupy w ktorej on byl? Czy to nerwica sklonila mnie do tego? Czy natretne mysli rozkazaly mi spojrzec na niego po to zebym sobie mowila ze ten typ mi się nie podoba? Ja jestem w takim blednym kole,jak cholera. Nie potrafie tego wytlumaczyc. Nie podobal mi sie ten chlopak jednak moje mysli podpowiadaja mi cos innego i co mam zrobic, gdy mysli mowia mi ze nie jest tak jak ja mysle a ja tym myslom zaczynam wierzyc? Jak im nie ulegac? Jak porzucic te pierdolone mysli wyobrazenia i czynnosci? Ja nie daję rady.. :( Plakalam, ryczalam,kupilam tabsy na uspokojenie bo mialam takie wyrzuty sumienia ze spojrzalam w strone tego kolesia. Niby nie świadomie, a niby po to zeby udowodnic sobie ze mi sie on nie podoba. Nie wiem czy to rozumiecie...? Bo ja mam taki syf w glowie ze zaczynam wierzyc w te wszystkie mysli, ze moze ja chcialam spojrzec w tamta strone, ze podoba mi sie, ze zwalam wszystko na natretne Czynnosci? Czy cos takiego zalicza sie do nerwicy natrectw? Czy natretne czynnosci to tylko ciągle mycie rak, sprzatanie, sprawdzanie czy sie drzwi od domu zamknelo? Jak mam to zrozumiec? Nie mam odpowiedzi na te pytania. Po prostu nie mam. Ten wczorajszy chlopak nie podobał mi się, nie podoba i podobać nie bedzie. Tylko po jaką cholerę mysli podpowiadaja mi, ze tak nie jest? Jak odwrocilam glowe zeby nie patrzec na niego zeby nie miec natretnych ze mi sie podoba, to powinnam tej glowy z powrotem nie odwracac, bo po cholerę, skoro on mi się naprawde nie podobal. Po co nerwica w mojej glowie kazdego chlopaka jakby to napisac... wyróżnia z tlumu? O to jest dobre stwierdzenie. Po co ona tak robi? Łapie sobie kogoś za ofiarę,ja tą ofiarę zobacze i 1 myśl "podoba ci się?" Czy coś w tym stylu... Czy jest tutaj osoba, która może mi to wytłumaczyć? Raz a porządnie.. :(:
Czesc kochana, wiem jak sie czujesz, swietnie cie rozumiem - w moim przypadku jest tak, ze tez mialam ciagle natrety kocham nie kocham, a pewnego razu pojawila sie mi mysl - a moze mi sie podoba jeden znajomy co byl obok.....tak znikad...i wlasnie teraz mam ciagle jego w glowie, ciagla analiza, ze moze on jest mi sadzony, ze moze w koncu i tak z nim bede musiala byc....trudno mi wyjasnic dlaczego tak jest, bo sama tego nie rozumiem, samej mnie to przeraza...boje sie spotkac tego faceta, boje sie nawet jego wpisow na Facebooku...a w sercu pragne tylko by te mysli mnie pozostawily i spokojnie moglabym kochac swego ukochanego.....
Dziewczyny ja tez mialam myśl ze pewnie podoba mi się kolega mojego chłopaka i tez się nakrecalam, a byłam w takim stanie ze z domu nie chciałam wychodzić jak wiedziałam ze ten kolega ma się z nami zobaczyc, potem balam się patrzeć na facetów na ulicy, bo od razu o z tym będziesz szczęśliwa, patrz jaki przystojny :DD aż w końcu powiedzialam sobie dobra podoba mi się to mi się podoba(co było trudne no bo lek ale jak to on mi się może podobac, czemu tak mówisz) ale w końcu udało sie zaczelam olewac te mysli. Patrzcie na to nawet ogladajac jakis film moze mi sie spodobac jakiś aktor a na 100% z nim nie będę haha. Nic sie nie dzieje. I nagle jak zaczelam sobie to olewac to ten natret minal. Co prawda pojawiło się 5 nowych ale nie na temat tego ze ktoś mi się podoba. Wiec nie martwcie się to minie :)
Saphira
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 62
Rejestracja: 15 czerwca 2016, o 09:07

1 października 2017, o 16:44

załamana20 pisze:
1 października 2017, o 16:15
Saphira pisze:
1 października 2017, o 16:03
nieznajoma19 pisze:
1 października 2017, o 14:29
Pomoże mi ktoś? PLEASE :(
Jaka jestem? Wrażliwa, przejmuję się wszyatkim dookoła, stresuje, denerwuje - chociaż marzę o tym, żeby żyć pełnią życia.. Bo wiem,że życie mamy jedno a jednak obok mnie cały czas stoi nerwica. Zaczne od tego ze jestem w zwiazku od 2 lat i kocham swojego chłopaka nad życie,mamy plany,kochamy się,po prostu wszystko. Jednak jakis czas temu mozna powiedziec DAWNIEJ pojawili mi sie natretne mysli. Ze go nie kocham, blabla, powiedzialam mu o tym nie byl zly bo rozumial ze to tylko natrety. Lecz z czasem pojawily sie mysli ze jakis chlopak przypadkowy mi sie podoba,ktory idzie ulica,stoi gdzies na przystanku, cokolwiek. Ja wtedy zaprzeczalam mowilam ze tak nie jest,ze kocham swojego faceta....no kobieta luźna w udach! Dostawalam na leb,plakalam non stop oczywiscie moj facet mnie pocieszal bo rozumial ten syf w ktorym tkwie. I tak wpadlam w bledne kolo... analizowalam,zaprzeczalam i tak caly czas... nawet nie wiesz jaka jestem szczesliwa gdy nie mam natretow.. az zyc mi sie chce.. ale z czasem pojawily sie natretne wyobrazenia... chore po prostu. Na tle seksualnym najczesciej a ja balam sie spojrzec na kogos w tv zeby nie miec takich glupich i popierzonych mysli. I znowu analizowanie,plakanie i tak w kolko. Ja wiem o tym doskonale ze to sa mysli, ze one dotykaja tego co kocham najbardziej i czego najbardziej jestem pewna,uwierz... przeczytalam kazde forum na necie o natretach i wiem o nich wszystko... tylko nie wiem po jakiego ciula pojawiaja mi sie takie mysli? Przeciez ja ich nie chce... one mnie tak niszcza... nie mogę czasem wyrobic... przejde do sedna. Nadal pojawiaja mi sie natretne mysli i wyobrazenia,rowniez mam manie na punkcie mycia rak, nie dotkne spluczki w toalecie,jak cos dotkne od razu musze rece umyc. No obłęd. Wiem o tym. Tylko najgorsze jest to ze wczoraj stalo sie cos,co nie daje mi zyc kobieta luźna w udach! Ja nie wiem jak mam to rozumiec,bo mam taki syf w glowie ze nie potrafie racjonalnie myslec... Siedzialam na przerwie w szkole,siedziala grupa dziewczyn i chlopak. Mniejsza. Spojrzalam w ich strone,zauwazylam tego chlopaka i odwrocilam wzrok (no wlasnie,odwrocilam bo balam sie ze zaraz bedzie mysl a moze mi sie podoba i NIE JESTEM PEWNA czy mi sie ta mysl pojawila, bo kolezanka obok ciagle cos mowila i nie moge sobie tego przypomniec... ale chyba byla taka obawa) gdzie ja odwracilam glowe i po chwili znowu odwrocilam ją w strone tamtej grupki i widzialam tego chłopaka. I najgorsze jest to, ze ja nie potrafie sobie wytlumaczyc po co tak zrobilam? Po co znowu glowe odwrocilam w strone grupy w ktorej on byl? Czy to nerwica sklonila mnie do tego? Czy natretne mysli rozkazaly mi spojrzec na niego po to zebym sobie mowila ze ten typ mi się nie podoba? Ja jestem w takim blednym kole,jak cholera. Nie potrafie tego wytlumaczyc. Nie podobal mi sie ten chlopak jednak moje mysli podpowiadaja mi cos innego i co mam zrobic, gdy mysli mowia mi ze nie jest tak jak ja mysle a ja tym myslom zaczynam wierzyc? Jak im nie ulegac? Jak porzucic te pierdolone mysli wyobrazenia i czynnosci? Ja nie daję rady.. :( Plakalam, ryczalam,kupilam tabsy na uspokojenie bo mialam takie wyrzuty sumienia ze spojrzalam w strone tego kolesia. Niby nie świadomie, a niby po to zeby udowodnic sobie ze mi sie on nie podoba. Nie wiem czy to rozumiecie...? Bo ja mam taki syf w glowie ze zaczynam wierzyc w te wszystkie mysli, ze moze ja chcialam spojrzec w tamta strone, ze podoba mi sie, ze zwalam wszystko na natretne Czynnosci? Czy cos takiego zalicza sie do nerwicy natrectw? Czy natretne czynnosci to tylko ciągle mycie rak, sprzatanie, sprawdzanie czy sie drzwi od domu zamknelo? Jak mam to zrozumiec? Nie mam odpowiedzi na te pytania. Po prostu nie mam. Ten wczorajszy chlopak nie podobał mi się, nie podoba i podobać nie bedzie. Tylko po jaką cholerę mysli podpowiadaja mi, ze tak nie jest? Jak odwrocilam glowe zeby nie patrzec na niego zeby nie miec natretnych ze mi sie podoba, to powinnam tej glowy z powrotem nie odwracac, bo po cholerę, skoro on mi się naprawde nie podobal. Po co nerwica w mojej glowie kazdego chlopaka jakby to napisac... wyróżnia z tlumu? O to jest dobre stwierdzenie. Po co ona tak robi? Łapie sobie kogoś za ofiarę,ja tą ofiarę zobacze i 1 myśl "podoba ci się?" Czy coś w tym stylu... Czy jest tutaj osoba, która może mi to wytłumaczyć? Raz a porządnie.. :(:
Czesc kochana, wiem jak sie czujesz, swietnie cie rozumiem - w moim przypadku jest tak, ze tez mialam ciagle natrety kocham nie kocham, a pewnego razu pojawila sie mi mysl - a moze mi sie podoba jeden znajomy co byl obok.....tak znikad...i wlasnie teraz mam ciagle jego w glowie, ciagla analiza, ze moze on jest mi sadzony, ze moze w koncu i tak z nim bede musiala byc....trudno mi wyjasnic dlaczego tak jest, bo sama tego nie rozumiem, samej mnie to przeraza...boje sie spotkac tego faceta, boje sie nawet jego wpisow na Facebooku...a w sercu pragne tylko by te mysli mnie pozostawily i spokojnie moglabym kochac swego ukochanego.....
Dziewczyny ja tez mialam myśl ze pewnie podoba mi się kolega mojego chłopaka i tez się nakrecalam, a byłam w takim stanie ze z domu nie chciałam wychodzić jak wiedziałam ze ten kolega ma się z nami zobaczyc, potem balam się patrzeć na facetów na ulicy, bo od razu o z tym będziesz szczęśliwa, patrz jaki przystojny :DD aż w końcu powiedzialam sobie dobra podoba mi się to mi się podoba(co było trudne no bo lek ale jak to on mi się może podobac, czemu tak mówisz) ale w końcu udało sie zaczelam olewac te mysli. Patrzcie na to nawet ogladajac jakis film moze mi sie spodobac jakiś aktor a na 100% z nim nie będę haha. Nic sie nie dzieje. I nagle jak zaczelam sobie to olewac to ten natret minal. Co prawda pojawiło się 5 nowych ale nie na temat tego ze ktoś mi się podoba. Wiec nie martwcie się to minie :)
U mnie to jakos nie mija bardzo dlugo i to najbardziej mnie przeraza, bo nie chce byc z tym innym, nie chce porzucic swego faceta dla tego innego, a w glowie mysli - podobni jestescie, wiec to juz znak, ze masz byc z tym innym, boje sie jego spotkac to juz znak, ze mi sie podoba, mysle o nim, to tez znak, ze znim mam byc....i tak naokolo....ciagly strach...czasem nawet juz wydaje sie, ze jedyne wyjscie to nie byc z moim ukochanym
PiotrNazwisko
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 105
Rejestracja: 23 lipca 2015, o 12:12

2 października 2017, o 09:23

Witam wszystkich, wracam do was w chwilach kryzysu. Nastał on we mnie po dosyć męczącym i mocno stresującym dla mnie dniu. Wszelkie objawy do mnie powróciły ze zdwojoną siłą i uderzyły na tyle mocno, że do tej pory siedzi we mnie to kijowe uczucie. Stres, obojętność na wszystko, spadek motywacji, lęk podczas rozmowy / niechęć do kontaktu, poczucie złości i ogólne negatywne nastawienie do dziewczyny / związku, absolutny spadek libido. Moja reaktywność na ten stan często odbija się na mojej rodzinie. Tradycyjnie, przytłacza siła tego kryzysu - niedawno spędziłem ze swoją ukochaną wspaniały dzień, a teraz wszystkie objawy koncentrują się właśnie na niej. Z tą kwestią borykam się akurat od dawna i znam temat z autopsji, jednak coś sprawiło, że znowu się w to wszystko wciągnąłem i roztrząsam. Patrząc jednak za siebie, ile już takich kryzysów miałem za sobą? Przechodziło.

Najbardziej w tym wszystkim przeraża mnie fakt, jak łatwo jest się temu poddać. U mnie tradycyjną reakcją na kryzys jest gniew i złość, problem z akceptacją tego stanu. Bywają momenty, w których uważam, że moja partnerka mnie po prostu irytuje. Mocno obawiam się tego, jak w takim stanie łatwo wyłapywać te negatywne aspekty drugiego człowieka i przyswajać je sobie w głowie. Jestem prawie pewien, że w tym "zdrowym samopoczuciu" nie byłoby mowy o tym stanie, ponieważ patrząc na to wszystko na sucho i podążając według moich przekonań co do drugiej osoby i wartości, którymi się kieruję, nie mam się zbytnio czego czepiać mojej dziewczyny. Zły stan pociąga za sobą mnóstwo wątpliwości na temat nie tylko samej dziewczyny, ale i całego związku. Ostatnie czego bym chciał, to nieświadomie ranić moją ukochaną swoim wciąganiem się w te stany.
Nothing worth having comes easy.
Overthinking kills your happiness.
usuniete
Gość

2 października 2017, o 19:54

A ja już nie wiem co i jak, cały czas czuje lęk już nawet nie wiem przed czym. Myśli raz mnie w ogole nie ruszają, a raz cały czas potrafie słyszeć już go nie kochasz. Po czym jak myślę no kiedys będziemy musieli się rozstać, to czuje strach, ze czemu akurat ja skoro ja nie chce nikogo innego. Próbuje sobie mówić, że przecież go kochałam, to mi cały czas w głowie siedzi, że nigdy go nie kochałam. Chce z nim być, ale skoro może go nie kocham to czy się do tego nie zmuszam? Nawet teraz pisząc, że chce żeby było jak dawniej to czuje lęk, no ale przed czym przed tym że chce? To może skoro czuje ten lęk jak mówię, że chce żeby było jak dawniej to nie chce. Nawet dzisiaj jak zaczełam go całować to w głowie po co to robisz, skoro nic nie czujesz. Oglądałam dzisiaj coś w telewizji i było tam, że dziewczyna nagle uświadomiła sobie, że nie kocha swojego partnera już od dawna. No i u mnie się zaczęło. To wszystko jest chore :)). Z jednej strony wiadomo nerwica, a z drugiej nabawiłaś sie jej bo nie kochałaś. ;) Już same głupoty przychodzą do głowy.
ODPOWIEDZ