twist_dance pisze: ↑2 sierpnia 2017, o 18:28Ja to samo. Jak sobie pomyślę czym się wcześniej przejmowalam i jak mnie to meczylo, to jest to dla mnie śmieszne i aż sobie mówię że wolałabym tamte wkręty
Ja mam ze jak z jednym tematem jest lepirj to za chwile vos nowego sie pojawia i tak w kolko. Znowu przypomnialo mi sie jakas sytuacja sprzed ponad 2 lat i tym sie katowalam.
Przeszlo mi to juz na spokojnie o tamtym mysle.![]()
Powiem ci ze tez bym wolala zeby tamte tematy wrocily bo wtedy czulam cala soba milosc do partnera a teraz tez ja czuje ale te mysli...
Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?
Czy ja ją/jego kocham? Zanik uczuć? Strata emocji?
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 592
- Rejestracja: 26 kwietnia 2017, o 17:33
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 85
- Rejestracja: 3 stycznia 2017, o 18:36
Myśli ma każdy. Tysiące każdego dnia. Wiele z nich, pewnie większość, pojawia się samoczynnie w naszej głowie. Co to oznacza? Że nie masz na nie absolutnie żadnego wpływu. Wynikają wprost z Twojego wychowania i doświadczeń życiowych. Nadal nie są to jednak myśli świadome, przemyślane można by rzec. A zatem dobijając do brzegu: czy możesz się chłostać za coś na co nie masz wpływu? Czy sensowne jest obwinianie się za to, że coś się w mojej głowie automatycznie pojawiło na widok czegoś lub w związku z jakimś przeżyciem lub wydarzeniem? To jest jak pamięć mięśniowa lub komórkowa. Dzieje się samoczynnie, autonomicznie. Widzisz żula na ulicy a w głowie myśl "Ale brudas, co za bej" - masz się za to mentalnie biczować? Nie! Przemyślana myśl mogłaby być zupełnie inna i np. zdecydowanie bardziej empatyczna.twist_dance pisze: ↑2 sierpnia 2017, o 14:23I teraz zaczynam mieć myśli.. jeżeli mnie partner nie odrzuca, nie czuję się przy nim zle, plus sporo tych objawów, które są wymieniane i daleko mi wielu sytuacji opisywanych u Was, to jest to też dalej to samo zaburzenie?
Ja mam w sobie obecnie straszne poczucie winy, ze takie myśli w głowie miałam/mam, kiedy on jest taki cudowny. I złość ze nie mogę cieszyć się szczęściem i być radosna, tylko czuję ten głupi lęk i strach i o.
Różnica polega jedynie na tym, że myślami o żulu nie będziesz się biczowala z automatu bo jest Ci ten jegomość obojętny, co innego chłopak. Łapiesz mechanizm?

A zatem stay calm and don't give a fuck to your thoughts

-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 592
- Rejestracja: 26 kwietnia 2017, o 17:33
Swieta prawda. Bardzo madre slowa.
Ja przed chwila czytalam wypowiedz kobiety vo wyszla z nerwicy lekowej ale nie pisala odnosnie czego byly te leki i odeszla od meza i wtedy one ustapily no i chodzila dwa lata na terapie w miedzyczasie i uznala ze to wlasnie on wpedzal ja w ta nerwice. A ja pomyslalam ze zmarnowalas sobie zycie odchodzac pewnie. Ja wiem wewnetrznie ze jakbym odeszla to bym zmarnowala sobie zycie.
Taka prawda te mysli sa automatyczne, cos kiedys uslyszalam , najblizsi mi ludzie ciagle jakos o czyms mowili lub o kims lub o sytuacjavh wiec teraz mysli moje jakby byly tymi slowami, z automatu bez przemyslen. Doskonale czuje kiedy mysl jest moja a doskonale wtedy gdy jest sprzeczna ze mna i wtedy czuje sie z nia zle. Ale staram sie je olewac bo wiem ze nie sa moje tak naprawde tylko kogos z mojego otoczenia.
Ja przed chwila czytalam wypowiedz kobiety vo wyszla z nerwicy lekowej ale nie pisala odnosnie czego byly te leki i odeszla od meza i wtedy one ustapily no i chodzila dwa lata na terapie w miedzyczasie i uznala ze to wlasnie on wpedzal ja w ta nerwice. A ja pomyslalam ze zmarnowalas sobie zycie odchodzac pewnie. Ja wiem wewnetrznie ze jakbym odeszla to bym zmarnowala sobie zycie.
Taka prawda te mysli sa automatyczne, cos kiedys uslyszalam , najblizsi mi ludzie ciagle jakos o czyms mowili lub o kims lub o sytuacjavh wiec teraz mysli moje jakby byly tymi slowami, z automatu bez przemyslen. Doskonale czuje kiedy mysl jest moja a doskonale wtedy gdy jest sprzeczna ze mna i wtedy czuje sie z nia zle. Ale staram sie je olewac bo wiem ze nie sa moje tak naprawde tylko kogos z mojego otoczenia.
- twist_dance
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 178
- Rejestracja: 22 września 2014, o 20:21
Wiesz jak jest.. ja to wszystko wiem. Jak z kimś rozmawiam i mi to tłumaczy, to ja naprawdę mam tego wszystkiego świadomość.
Myśli ma każdy. Tysiące każdego dnia. Wiele z nich, pewnie większość, pojawia się samoczynnie w naszej głowie. Co to oznacza? Że nie masz na nie absolutnie żadnego wpływu. Wynikają wprost z Twojego wychowania i doświadczeń życiowych. Nadal nie są to jednak myśli świadome, przemyślane można by rzec. A zatem dobijając do brzegu: czy możesz się chłostać za coś na co nie masz wpływu? Czy sensowne jest obwinianie się za to, że coś się w mojej głowie automatycznie pojawiło na widok czegoś lub w związku z jakimś przeżyciem lub wydarzeniem? To jest jak pamięć mięśniowa lub komórkowa. Dzieje się samoczynnie, autonomicznie. Widzisz żula na ulicy a w głowie myśl "Ale brudas, co za bej" - masz się za to mentalnie biczować? Nie! Przemyślana myśl mogłaby być zupełnie inna i np. zdecydowanie bardziej empatyczna.
Różnica polega jedynie na tym, że myślami o żulu nie będziesz się biczowala z automatu bo jest Ci ten jegomość obojętny, co innego chłopak. Łapiesz mechanizm?
A zatem stay calm and don't give a fuck to your thoughts![]()
Tylko chyba mój umysł w to nie wierzy do końca

"Lęki nerwicowe atakują największe wartości ale my bojąc się o nie i pozwalając rządzić stanowi emocjonalnemu i pozwalając mu bezkarnie chorować sobie, tracimy największą wartość – życie, nasze własne życie." -Victor ;witajka
-
- Gość
Witam wszystkich ja swój problem opisałam tutaj pomocy-czy-kocham-t11277.html bo nie zauważyłam tego tematu, jestem bardzo rozkojarzona. Bardzo się boje, nie wiem co mam robić, kocham a moze tylko sobie wmawiam? Nie chce niszczyć 4 lat związku, nie chce go ranic, w głębi duszy wiem że go kocham a jednak może ja sobie tylko to wmawiam. Widze że nie jestem sama, ale co jak mi dolega co innego. Niedługo się sama wykończe tymi nerwami.
- twist_dance
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 178
- Rejestracja: 22 września 2014, o 20:21
To nerwica, naprawdę. Czytając Twój post nic innego mi do głowy nie przyszłozałamana20 pisze: ↑2 sierpnia 2017, o 22:35Witam wszystkich ja swój problem opisałam tutaj pomocy-czy-kocham-t11277.html bo nie zauważyłam tego tematu, jestem bardzo rozkojarzona. Bardzo się boje, nie wiem co mam robić, kocham a moze tylko sobie wmawiam? Nie chce niszczyć 4 lat związku, nie chce go ranic, w głębi duszy wiem że go kocham a jednak może ja sobie tylko to wmawiam. Widze że nie jestem sama, ale co jak mi dolega co innego. Niedługo się sama wykończe tymi nerwami.


"Lęki nerwicowe atakują największe wartości ale my bojąc się o nie i pozwalając rządzić stanowi emocjonalnemu i pozwalając mu bezkarnie chorować sobie, tracimy największą wartość – życie, nasze własne życie." -Victor ;witajka
-
- Gość
Dziękuje bardzo. Mam nadzieje, że to nerwica, że ja naprawdę kocham i nie okłamuje siebie. Praktycznie od zawsze analizowałam pod koniec dnia to co mówiłam, czy nic głupiego nie robiłam. Mój chłopak to wie i zawsze mi mówił, że za bardzo przywiązuje uwagę do głupot i się zamartwiam, co skończy się dla mnie jakąś chorobą kiedyś. No i nigdy aż tak bardzo te moje lęki mnie nie przerażały, płakałam, bałam się, ale to ten lęk mnie paraliżuje. Mam nadzieje, że jednak będzie dobrze.twist_dance pisze: ↑3 sierpnia 2017, o 08:53To nerwica, naprawdę. Czytając Twój post nic innego mi do głowy nie przyszłozałamana20 pisze: ↑2 sierpnia 2017, o 22:35Witam wszystkich ja swój problem opisałam tutaj pomocy-czy-kocham-t11277.html bo nie zauważyłam tego tematu, jestem bardzo rozkojarzona. Bardzo się boje, nie wiem co mam robić, kocham a moze tylko sobie wmawiam? Nie chce niszczyć 4 lat związku, nie chce go ranic, w głębi duszy wiem że go kocham a jednak może ja sobie tylko to wmawiam. Widze że nie jestem sama, ale co jak mi dolega co innego. Niedługo się sama wykończe tymi nerwami.Musisz prześledzić forum, zrozumieć skąd się to wszystko bierze, te całe mechanizmy nerwicy. Potrzebny jest czas, praca nad sobą a wszystko przejdzie
![]()


- twist_dance
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 178
- Rejestracja: 22 września 2014, o 20:21
Wejdź sobie w odpowiednie działy na forum i wszystko dokładnie przeczytaj, zrozumiesz cały ten mechanizm i najlepiej od razu zacznij działać
Dziękuje bardzo. Mam nadzieje, że to nerwica, że ja naprawdę kocham i nie okłamuje siebie. Praktycznie od zawsze analizowałam pod koniec dnia to co mówiłam, czy nic głupiego nie robiłam. Mój chłopak to wie i zawsze mi mówił, że za bardzo przywiązuje uwagę do głupot i się zamartwiam, co skończy się dla mnie jakąś chorobą kiedyś. No i nigdy aż tak bardzo te moje lęki mnie nie przerażały, płakałam, bałam się, ale to ten lęk mnie paraliżuje. Mam nadzieje, że jednak będzie dobrze.![]()
![]()

"Lęki nerwicowe atakują największe wartości ale my bojąc się o nie i pozwalając rządzić stanowi emocjonalnemu i pozwalając mu bezkarnie chorować sobie, tracimy największą wartość – życie, nasze własne życie." -Victor ;witajka
- twist_dance
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 178
- Rejestracja: 22 września 2014, o 20:21
A ja mam jeszcze takie pytanie, jestem ciekawa Waszego zdania..
Czy wg Was to normalne, że z czasem nie czuje się tych wszystkich mega emocji i uczuć do partnera?
Na początku kiedy poznałam mojego, czekałam na smsy, każde miłe słowo lub jakiś filtr wywoływał we mnie dreszczyk emocji, z czasem gdybym mogła to bym w ogóle od niego nie wyjeżdżała, a gdy to robiłam to już tęskniłam od razu.
Po myśli, która wywołała ten zanik uczuć, wyłączyła emocje zaczęłam suplementować się witaminami (na wyjeździe tego nie robiłam, więc może stąd atak
) , no i np czuję się dużo lepiej, lęk ogólny gdzieś poszedł w świat, nie czuję się taka zmartwiona, generalnie spora poprawa.. myśli są, ale nie wywołują aż takiego lęku, jakoś je olewam. I teraz moje pytanie, czy miłość/zakochanie/zauroczenie, to naprawdę wybuch tych wszystkich emocji, radość 24/7, myślenie cały czas o partnerze i chodzenie 30 cm ponad chodnikami?
Czuje się zagubiona w tym temacie... Mi jest przy nim bardzo dobrze, czuję ogromny spokój, bardzo dobrze się rozumiemy, dużo rozmawiamy, uwielbiam się z nim wygłupiać, jest mi dobrze kiedy mnie przytula, całuje, dobrze nam w łóżku, ogólnie w życiu, potrafimy spędzać ze sobą długi, długi czas i kompletnie nie mieć siebie dość, to jest naprawdę typ faceta, którego zawsze chciałam mieć, ALE to nie jest ten szeroki wachlarz emocji, który możemy zaobserwować w komediach romantycznych, poczytać w anegdotkach, czy też, który nam serwują wszystkie "znane" osoby z internetu/ z TV. Ja czuję spokój, zaufanie, wiem, że mogę na niego liczyć, czuję się przy nim bezpieczna, uwielbiam go, ale nie telepie mną jak osika na samą myśl o nim, nie latam pod niebiosa, nie czuję się jak bohaterka komedii i powieści romantycznych.. Czy to jest po prostu pranie mózgu? Czy z wiekiem człowiek inaczej zaczyna podchodzić do związku, dojrzalej? Ja nigdy tak prawdziwie nie kochałam, nie wiem jak to uczucie powinno wyglądać, mnie kojarzy się z intensywnymi emocjami, odczuwaniem tego cały czas, pewnie dlatego to rozkminiam, bo człowiek zachłysnął się hollywodzką miłością i jest zewsząd podobnymi rzeczami bombardowany.
Czy wg Was to normalne, że z czasem nie czuje się tych wszystkich mega emocji i uczuć do partnera?
Na początku kiedy poznałam mojego, czekałam na smsy, każde miłe słowo lub jakiś filtr wywoływał we mnie dreszczyk emocji, z czasem gdybym mogła to bym w ogóle od niego nie wyjeżdżała, a gdy to robiłam to już tęskniłam od razu.


Czuje się zagubiona w tym temacie... Mi jest przy nim bardzo dobrze, czuję ogromny spokój, bardzo dobrze się rozumiemy, dużo rozmawiamy, uwielbiam się z nim wygłupiać, jest mi dobrze kiedy mnie przytula, całuje, dobrze nam w łóżku, ogólnie w życiu, potrafimy spędzać ze sobą długi, długi czas i kompletnie nie mieć siebie dość, to jest naprawdę typ faceta, którego zawsze chciałam mieć, ALE to nie jest ten szeroki wachlarz emocji, który możemy zaobserwować w komediach romantycznych, poczytać w anegdotkach, czy też, który nam serwują wszystkie "znane" osoby z internetu/ z TV. Ja czuję spokój, zaufanie, wiem, że mogę na niego liczyć, czuję się przy nim bezpieczna, uwielbiam go, ale nie telepie mną jak osika na samą myśl o nim, nie latam pod niebiosa, nie czuję się jak bohaterka komedii i powieści romantycznych.. Czy to jest po prostu pranie mózgu? Czy z wiekiem człowiek inaczej zaczyna podchodzić do związku, dojrzalej? Ja nigdy tak prawdziwie nie kochałam, nie wiem jak to uczucie powinno wyglądać, mnie kojarzy się z intensywnymi emocjami, odczuwaniem tego cały czas, pewnie dlatego to rozkminiam, bo człowiek zachłysnął się hollywodzką miłością i jest zewsząd podobnymi rzeczami bombardowany.
"Lęki nerwicowe atakują największe wartości ale my bojąc się o nie i pozwalając rządzić stanowi emocjonalnemu i pozwalając mu bezkarnie chorować sobie, tracimy największą wartość – życie, nasze własne życie." -Victor ;witajka
- katarzynka
- Dyżurny na forum Odważny VIP
- Posty: 2938
- Rejestracja: 20 czerwca 2016, o 20:04
Twist, nie jesteś odosoniona w swoich przemyśleniach
Ja też kminie ostatnio, co to znaczy miłość, czy ja potrafię w ogóle kochać. Czy te ciepło i spokój, zaufanie, które mam podczas prześwitów to miłość, czy tylko satysfakcja z pokonania myśli... I tak w kółko. Polecam Ci posty Kapralisa w naszym wątku, chłopak pisze naprawdę ciekawie i treściwie na czym polega PRAWDZIWA miłość 


jeśli życie sprawia, że nie możesz ustać, uklęknij.
nie mów Bogu, że masz wielki problem. powiedz swojemu problemowi, że masz wielkiego Boga.
nie mów Bogu, że masz wielki problem. powiedz swojemu problemowi, że masz wielkiego Boga.
- twist_dance
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 178
- Rejestracja: 22 września 2014, o 20:21
Mi psychiatra stwierdził "zaburzenia lękowo-depresyjne", z naciskiem na lękowe. A co do zaburzenia z uczuciami, no to cóż, raz nerwica Ci wkręca, że chorujesz na pewno na jakąś ekstra rzadką chorobę genetyczną i przez to nie możesz jeść i spać, a raz Ci wmawia, że nic nie czujesz do drugiej osoby i to na pewnie nie to.

"Lęki nerwicowe atakują największe wartości ale my bojąc się o nie i pozwalając rządzić stanowi emocjonalnemu i pozwalając mu bezkarnie chorować sobie, tracimy największą wartość – życie, nasze własne życie." -Victor ;witajka
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 592
- Rejestracja: 26 kwietnia 2017, o 17:33
Katarzynka ja tez ciagle mysle jak powinien wygladac zwiazek, jak powinny wygladac mysli w nim, jak powinno wygladac to ile chcemy spedzac czasu z ukochanym. Viagle czegos sie doszukuje i to mnie stresuje... Nie czuje tych motylkow w brzuchu i tesknoty viagle jak na poczatku zwiazku jak sie w nim zakochalam. Po prostu jakby mi sie duzo stalo obojetne. Ciagle wyszukuje ze cos jest nudnego w naszym zwiazku itp itd, ciagle cos jakby na nie. Ciagle rozmyslenia jak to bylo w poprzednim zwiazku jak powinno wygladac to idealnie wszystko o wogole juz wariuje. Kocham go i chce go kochac i nie chce miec takich mysli. Czy jest to moze normalne zycie ze po tych wszystkich uczuciach i tesknotach zaczyna sie stabilizacja jal sie razem mieszka i wtedy moze byc nudno jak kazdy ma swoje do zrobienia po pracy w domu i czas wspolny jest dopiero wieczorem?katarzynka pisze: ↑3 sierpnia 2017, o 11:02Twist, nie jesteś odosoniona w swoich przemyśleniachJa też kminie ostatnio, co to znaczy miłość, czy ja potrafię w ogóle kochać. Czy te ciepło i spokój, zaufanie, które mam podczas prześwitów to miłość, czy tylko satysfakcja z pokonania myśli... I tak w kółko. Polecam Ci posty Kapralisa w naszym wątku, chłopak pisze naprawdę ciekawie i treściwie na czym polega PRAWDZIWA miłość
![]()
Pomozcie bo ja juz wariuje. Czulam sie lepiej jak mialam inne mysli nerwicowe o innej tematyce ale ta jest najgorsza ze moze faktycznie to nie ten osobnik i nie powinnismy bycrazem nigdy i wogole. Jak sie posprzecxamy troche delikatnie o glupote to zawsze mi potem przykro i chce sie przytulic do niego i usmiechnac do niego bo nie chce byc zla na niego. Pomozcie prosze bo ja zaraz zwariuje... Chce normalnego zycia szczesliwego z mezczyzna ktorego sobie wybralam a nie chce zyc z tymi myslami ktore ciagle go oobrzydzaja...
-
- Gość
Ja tez tak mam nie tęsknie tak jak kiedyś, zastanawiam czy martwie się o niego? Boje się że stał sie obojętny. Jak jesteśmy razem to jest cudownie, jak go nie ma to zaczynam mieć wątpliwości do wszystkiego. Nie mowie że jak przy mnie jest to ich nie mam bo też się boje, ale mniej. I pragne żeby moje inne myśli lekowe wróciły, ale tego że kocham chce być pewna. Próbuje sobie pozytywnie myśleć ale to trudne i już nie wiem co mam robićnikanere pisze: ↑3 sierpnia 2017, o 16:13Katarzynka ja tez ciagle mysle jak powinien wygladac zwiazek, jak powinny wygladac mysli w nim, jak powinno wygladac to ile chcemy spedzac czasu z ukochanym. Viagle czegos sie doszukuje i to mnie stresuje... Nie czuje tych motylkow w brzuchu i tesknoty viagle jak na poczatku zwiazku jak sie w nim zakochalam. Po prostu jakby mi sie duzo stalo obojetne. Ciagle wyszukuje ze cos jest nudnego w naszym zwiazku itp itd, ciagle cos jakby na nie. Ciagle rozmyslenia jak to bylo w poprzednim zwiazku jak powinno wygladac to idealnie wszystko o wogole juz wariuje. Kocham go i chce go kochac i nie chce miec takich mysli. Czy jest to moze normalne zycie ze po tych wszystkich uczuciach i tesknotach zaczyna sie stabilizacja jal sie razem mieszka i wtedy moze byc nudno jak kazdy ma swoje do zrobienia po pracy w domu i czas wspolny jest dopiero wieczorem?katarzynka pisze: ↑3 sierpnia 2017, o 11:02Twist, nie jesteś odosoniona w swoich przemyśleniachJa też kminie ostatnio, co to znaczy miłość, czy ja potrafię w ogóle kochać. Czy te ciepło i spokój, zaufanie, które mam podczas prześwitów to miłość, czy tylko satysfakcja z pokonania myśli... I tak w kółko. Polecam Ci posty Kapralisa w naszym wątku, chłopak pisze naprawdę ciekawie i treściwie na czym polega PRAWDZIWA miłość
![]()
Pomozcie bo ja juz wariuje. Czulam sie lepiej jak mialam inne mysli nerwicowe o innej tematyce ale ta jest najgorsza ze moze faktycznie to nie ten osobnik i nie powinnismy bycrazem nigdy i wogole. Jak sie posprzecxamy troche delikatnie o glupote to zawsze mi potem przykro i chce sie przytulic do niego i usmiechnac do niego bo nie chce byc zla na niego. Pomozcie prosze bo ja zaraz zwariuje... Chce normalnego zycia szczesliwego z mezczyzna ktorego sobie wybralam a nie chce zyc z tymi myslami ktore ciagle go oobrzydzaja...

-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 592
- Rejestracja: 26 kwietnia 2017, o 17:33
Doskonale wiem co czujesz. Tez ciagle analizy zastanawianie sie. Ale tez po czesci mysle ze troche to juz normalne zycie ze nie czeka sie tak na wiadomosc od drugiej osoby ze tak sie nie teskni( my mieszkamy razem wiec wiem ze wroci po pracy do mnie i bedziemy razem) na poczatku jak mieszkalismy razem to z niecierpliwoscia czekalam az wroci balam sie zeby szczesliwie dojechal a teraz ma 5 km do pracy wiec wiem ze wroci bezpiecznie. Chociaz jak zbyt dluzgo by nie wracal to bym sie martwila napewno. Troche mi smutki po drodze ,,pomogly,, zeby teraz tak myslec , bo czulam ze on nie czeka z utesknieniem na mnie ze nie oczekuje na wiadomosci odemnie ze woli byv sam w domu jak mnie nie ma itp itd, ze niezbyt chce ze mna spedzac czas ale to wydaje mi sie teraz z perspektywy czasu ze przy nerwicy poprostu bylam upierdliwa i chcialam go tylko dla siebie i taka prawdziwa milosc jak w filmach czy ksiazkach taka poprostu wymarzona a jak sie okazuje w normalnym zyciu niestety wyglada inaczej.