Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Cykl życia objawu - dzień 33

Materiały użytkowników, którzy stworzyli ciekawy materiał ale nie w takiej ilości aby stworzyć im osobny dział.
Regulamin forum
Uwaga! Attention! Achtung! 注意广告!
Ten dział poświęcony jest materiałom forumowym, służą one "do odczytu" czyli nabywania informacji i ewentualnie komentarza. Nie opisuj tu swojej historii, objawów i nie zadawaj pytań o zaburzenia.
Jeśli masz taką potrzebę przejdź na stronę główną forum - Kliknij - do sekcji FORUM DYSKUSYJNE, tam masz dostępnych wiele działów do rozmów, pytań itp.
ODPOWIEDZ
Cyprian94
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 98
Rejestracja: 19 maja 2023, o 18:13

8 grudnia 2023, o 15:28

Często dostaje pytania z serii:

"Jak to jest?"
"Jak wygląda wychodzenie z objawu?"
"Objaw znika nagle?"
"Objaw dalej będzie ale ja nie będę zwracał na niego uwagi? Czy on naprawdę zniknie?"

W sumie te pytania nie są bezpodstawne. Gdy już nam coś dolega, cierpimy, to trudno nam sobie wyobrazić życie bez tego cierpienia. Szczególnie gdy już objaw jest chroniczny i trwa cały czas. Z czego to wynika? Wynika to z bardzo prostego prawidła i esencji behawioryzmu - NAUCZYŁEŚ SIĘ OBJAWU.

Podam przykład abyś lepiej zrozumiał. Większość z Was nauczyła się jeździć na rowerze. To teraz wyobraźcie sobie w głowie, że nie umiecie jeździć na rowerze. Albo wsiądźcie na rower i próbujcie "nie umieć" jeździć. Trudne do wykonania albo nawet wykonalne ale dziwne to uczucie, prawda? Dlaczego tak jest? Bo Twój mózg próbuje odpalić ścieżkę neuronalną, która jest włączona. On nie ma stworzonej ścieżki neuronalnej pod tytułem "tracę równowagę na rowerze" więc nie może jej włączyć. To samo dzieje się z objawem gdy "wkręcasz się" w niego przez kilka miesięcy albo dłużej, po jakimś czasie trwale się zapisuje się w mózgu.

Ło Ło! Trwale?! Jak to?

Dla osoby z objawami, słowo "trwały" może budzić wiele kontrowersji :DD

Dowód?

PRAWDOPODBNIE NIGDY NIE ODUCZYSZ SIĘ JEŹDZIĆ NA ROWERZE, GDY JUŻ RAZ SIĘ NAUCZYŁEŚ ALE MOŻESZ NIE WSIADAĆ NA ROWER

To samo możemy zrobić z objawami. Oczywiście opisuje dziś mechanizmy objawów z samej strony neurofizjologicznej. Dochodzą do tego jeszcze inne czynniki jakby chociaż emocje. Ale wracając - nie musisz wsiadać na ten rower. To co musimy zrobić, to nie starać "pozbyć się" ścieżki objawowej, tylko stworzyć nową ścieżkę aby móc ją włączyć na stałe. Starej ścieżki nie usuniesz (z resztą im bardziej chcesz ją usunąć, tym bardziej ją wzmacniasz), ale stworzysz nową, "bez-bólową" czy "bezobjawową" ścieżkę i wtedy możesz wyłączyć ścieżkę objawową.

Dowodem na to, że ta ścieżka nie jest niszczona ale wyłączana / dezaktywowana jest to, że w momencie kryzysu lub gdy już wyjdziesz z objawu, to gdy trafisz na trudny czas, być może znów doprowadzisz do rozregulowania układu nerwowego, to organizm może korzystać ze "znanych" rozwiązań. A tym znanym rozwiązaniem są stare objawy :DD

Nie raz słyszę, że komuś wróciły TE SAME objawy po kilku latach spokoju. Bo ta ścieżka tam była zawsze, ale została tymczasowo wyłączona i można ją odpalić w każdym momencie gdy stworzymy ku temu odpowiednie środowisko - chroniczny stan zagrożenia. Ktoś pomyśli, że to oznacza, że do końca życia to mogą powracać objawy. Jeżeli Twoim celem jest do końca życia nie mieć już żadnych objawów to znaczy, że leżą podstawy i nie rozumiesz w ogóle mechanizmu powstawania chorób i objawów. Będzie jeszcze o tym wpis. Oczywiście nie zrozum mnie źle. Możesz a nawet powinieneś dojść do pełnego zdrowia ale objawy to alarm, że znów coś nie tak jest w Twoim życiu. Musimy być za to wdzięczni. To język Twojego ciała. Dobrze, że jest. Oczywiście staramy się ograniczyć do MINIMUM włączanie alarmu ale są sytuację kiedy jest to nieuniknione.

Wracając do meritum. Ten wstęp był potrzebny abyśmy płynnie przeszli do naszego cyklu. Nie będę opisywał początku powstawania objawu bo o tym już było, skupię się na cyklu wychodzenia z objawu - czego się możesz spodziewać. Cykl zaczyna się w momencie gdy objaw jest chroniczny. Gdy nie jest chroniczny, to możesz zacząć od kolejnych etapów, w których staje się mniej chroniczny - powoli jest wyłączany. Bo objaw, który nie jest jeszcze chroniczny, to nic innego jak to, że jeszcze nie włączyłeś go na stałe - możesz szybciej zrobić postępy.

1. Objaw jest cały czas i mocno zaburza Twoje życie / Twój komfort bycia z samym sobą, a raczej ze swoim ciałem. To jest ten etap, w którym często jeszcze nie rozumiesz co się dzieje, nie jesteś świadomy. Dlatego objaw Cię denerwuje, straszy a może nawet doprowadza do szaleństwa i bardzo ciemnej otchłani, z której nie widzisz wyjścia. Swoją drogą jest badanie pokazujące, że ludzie cierpiący na chroniczne objawy, z których nie widzą wyjścia (to, że nie widzą wynika z niewiedzy i błędnej informacji od lekarzy), cierpią tak samo, jak osoby chorujące na ciężki rodzaj nieuleczalnego nowotworu. Także tak, rozumiem to doskonale. Też byłem w tej otchłani. Miałem ponad 20 objawów ale 3 z nich były bardzo silne i trwały non stop.

W każdym razie, objaw jest i może mieć silne, średnie lub niskie natężenie ale przez podejście do niego, możesz bardzo cierpieć. Na tym etapie nie widzisz wyjścia, nadziei. Generalnie rozpacz. Dlatego mimo, że objaw nie musi być bardzo silny, to i tak bardzo cierpisz bo NIE MA NADZIEI NA WYLECZENIE.

2. Tutaj objaw może być bardzo silny a i tak w przeciwieństwie do pierwszego etapu możesz w ogóle nie cierpieć. Dlaczego? Tutaj pojawia się zasadnicza różnica. Wiesz co Ci dolega, rozumiesz mechanizmy, prawa i pułapki tej sytuacji. Co najważniejsze - masz nadzieje i wiarę, że możesz z tego wyjść. Nie dzięki magicznej różdżce ale dzięki wiedzy i logice. Logika daje większe poczucie kontroli niż fantazja. Także na tym etapie samo natężenie objawu może się w ogóle nie zmienić ale zmienia się Twoje nastawienie MIMO, ŻE OBJAW JESZCZE JEST. Ktoś kto nie doszedł do tego etapu, może mieć poczucie, że tego nie rozumie ale dużo osób, z którymi pracuje zgłasza mi to zjawisko. Sam tego doświadczyłem. To zjawisko nosi nazwę habituacji. Jeżeli miałbym opisać to ze swojej perspektywy, to po prostu "zaczynasz chcieć ignorować objaw, mimo że jest, jakby staje się nieciekawy". Generalnie idzie w tło. Rzadko zdarza się, że ktoś przeskakuje ten etap ale poznałem takie przypadki. Szczególnie osoby, na które działa jeszcze placebo i nie są skażone światem medycznym - nie próbowali jeszcze wielu rzeczy i doświadczają czegoś w rodzaju olśnienia, bo nigdy nie słyszeli na przykład o tej wiedzy. Jeśli kręcisz się po korytarzach tego forum minimum miesiące, to zapewne nie jesteś w tej grupie szczęśliwców :DD

3. W etapie trzecim następie punkt przełomowy. Tutaj możemy mówić o "prześwitach" czyli przerwy w objawach na kilku wskaźnikach: zmniejszenie samej intensywności objawu np. z 10/10 na 5/10 albo zmniejszenie czasu występowania objawu np. mamy kilka godzin gdy objaw całkowicie znika. Osoby, które nigdy nie miały chronicznego objawu, to zaczynają swoją podróż właśnie od tego etapu. Generalnie ten etap zdrowienia trwa NAJDŁUŻEJ i ma kilka mniejszych etapów. Bo jest różnica między osobą, która doszła do zmniejszenia intensywności objawu z 10/10 do 7/10, a osobą, która doszła z 10/10 do 1/10. Czasami wszystko wywraca się jak domek z kart i objaw wraca do początku! Na tym etapie jest najwięcej kryzysów.

4. Ostatni etap. Objaw zniknął. Co jest najważniejsze - ZAWSZE PRZEGAPISZ MOMENT, W KTÓRYM OBJAW ZNIKNIE. Zawsze tak jest jeżeli mówimy o objawie chronicznym, który był trwale zapisany. Jedni się obudzą po 2 miesiącach a inni po roku, że nie mają objawu. Dlatego dopóki mierzysz objawy i sprawdzasz, to nigdy nie miną Ci do końca.

5. Mówiłem, że tamten ostatni. Taa :DD Nazwijmy to etapem bonusowym. Objaw staje się Twoim miernikiem zdrowia i może wrócić w momencie ponownego rozregulowania układu nerwowego. Jeżeli wyszedłeś z objawu świadomie i umiesz się samo-regulować, co jest potężną umiejętnością, to dosyć szybko powinieneś wrócić do balansu i nie dopuścić do sytuacji kiedy objaw / objawy staną się chroniczne. Idealnie byłoby nigdy nie mieć objawów ale to jest język ciała. Gdyby cię nie informowało przed niebezpieczeństwem to byś zginął. To jest ten etap, na którym żyje większość ludzi - czasami zaboli ich głowa, czy żołądek albo zachorują na grypę kiedy układ odpornościowy osłabnie z powodu stresu itd. Zapewne sami tacy byliście przed zachorowaniem. Rozszerzę ten wątek w innym wpisie.
Twiga
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 16
Rejestracja: 24 lutego 2023, o 15:09

9 grudnia 2023, o 10:20

Cześć Cyprian, dziękuję za Twoje posty. Za tak realne i normalne podejście do tematu, bardzo pomaga mi to spojrzeć na tą całą iluzje zaburzenia w inny sposób, zdecydowanie stawia mnie to ,, do pionu,, I pozwala wrócić na właściwe tory w chwilach kryzysu. Pozdrawiam
Cyprian94
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 98
Rejestracja: 19 maja 2023, o 18:13

9 grudnia 2023, o 14:03

Twiga pisze:
9 grudnia 2023, o 10:20
Cześć Cyprian, dziękuję za Twoje posty. Za tak realne i normalne podejście do tematu, bardzo pomaga mi to spojrzeć na tą całą iluzje zaburzenia w inny sposób, zdecydowanie stawia mnie to ,, do pionu,, I pozwala wrócić na właściwe tory w chwilach kryzysu. Pozdrawiam
Dzięki, Wasz feedback jest dla mnie bardzo ważny! Powodzenia!
Tomcat
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 42
Rejestracja: 3 marca 2015, o 00:56

13 grudnia 2023, o 23:19

ja byłbym najszczęśliwszym człowiekiem już wtedy, gdybym mógł przejść z etapu 1. na etap 2.
i odczuć takie coś jak napisałeś:
Cyprian94 pisze:
8 grudnia 2023, o 15:28
"zaczynasz chcieć ignorować objaw, mimo że jest, jakby staje się nieciekawy".
Mam OCD i owszem, czasami w prostszych obsesjach/kompulsjach udaje mi się trochę coś zignorować,
takie jakby przebłyski: "o widzisz, da się",
ale niestety - na dłuższą metę to jest zbyt trudne, nie udaje się,
w bardziej "ryzykownych" sytuacjach nie umiem tak "na całego" poddać się lękowi... :((
Cyprian94
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 98
Rejestracja: 19 maja 2023, o 18:13

14 grudnia 2023, o 11:09

Tomcat pisze:
13 grudnia 2023, o 23:19
ja byłbym najszczęśliwszym człowiekiem już wtedy, gdybym mógł przejść z etapu 1. na etap 2.
i odczuć takie coś jak napisałeś:
Cyprian94 pisze:
8 grudnia 2023, o 15:28
"zaczynasz chcieć ignorować objaw, mimo że jest, jakby staje się nieciekawy".
Mam OCD i owszem, czasami w prostszych obsesjach/kompulsjach udaje mi się trochę coś zignorować,
takie jakby przebłyski: "o widzisz, da się",
ale niestety - na dłuższą metę to jest zbyt trudne, nie udaje się,
w bardziej "ryzykownych" sytuacjach nie umiem tak "na całego" poddać się lękowi... :((
Pewnie Twoja fizjologia jest jeszcze bardzo pobudzona i reaktywna, co utrudnia akceptację i ignorowanie objawu.
Twiga
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 16
Rejestracja: 24 lutego 2023, o 15:09

16 grudnia 2023, o 00:29

A jak to jest z tym lękiem, nadmierną reakcją lękową, że wystarczy raz się wystraszyć i problem gotowy, a żeby potem się pozbierać trzeba pokonywać ten lęk wiele razy. Wyjaśnię na moim przykładzie, podczas jazdy samochodem ( jako pasażer) w centrum miasta, na dodatek w godzinach szczytu ( korki, pełno ludzi) nagle poczułam ogromne parcie na pęcherz, bardzo szybko potworny lęk, że nie wytrzymam i atak paniki, to wszystko razem spowodowało, że dojazd do stacji paliw z WC, w moim odczuciu trwał wieczność, każde czerwone światło na skrzyżowaniu to był koszmar, a ja chciałam uciec jak najszybciej ( widziałam oczyma wyobraźni jak biegam spanikowana między samochodami ;) 😉) i od tej pory jazda samochodem to dla mnie pewien problem, bardzo się staram, odganiam złe myśli, staram się nie skupiać na tym i podróżując po woli coraz to dalej, poszerzam strefę komfortu. Ale czystym złem jest jednorazowa sytuacja, która stworzyła problem na ponad już rok :dres: i dlatego się zastanawiam jak to działa. Temat trudny żeby tak do końca mentalnie się poddać, ale jeśli to jedyne wyjście...
Cyprian94
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 98
Rejestracja: 19 maja 2023, o 18:13

18 stycznia 2024, o 07:59

Twiga pisze:
16 grudnia 2023, o 00:29
A jak to jest z tym lękiem, nadmierną reakcją lękową, że wystarczy raz się wystraszyć i problem gotowy, a żeby potem się pozbierać trzeba pokonywać ten lęk wiele razy. Wyjaśnię na moim przykładzie, podczas jazdy samochodem ( jako pasażer) w centrum miasta, na dodatek w godzinach szczytu ( korki, pełno ludzi) nagle poczułam ogromne parcie na pęcherz, bardzo szybko potworny lęk, że nie wytrzymam i atak paniki, to wszystko razem spowodowało, że dojazd do stacji paliw z WC, w moim odczuciu trwał wieczność, każde czerwone światło na skrzyżowaniu to był koszmar, a ja chciałam uciec jak najszybciej ( widziałam oczyma wyobraźni jak biegam spanikowana między samochodami ;) 😉) i od tej pory jazda samochodem to dla mnie pewien problem, bardzo się staram, odganiam złe myśli, staram się nie skupiać na tym i podróżując po woli coraz to dalej, poszerzam strefę komfortu. Ale czystym złem jest jednorazowa sytuacja, która stworzyła problem na ponad już rok :dres: i dlatego się zastanawiam jak to działa. Temat trudny żeby tak do końca mentalnie się poddać, ale jeśli to jedyne wyjście...
Lęk jest podstawową, pierwotną emocją, która jest niezbędna do przetrwania, uruchamia się gdy jest domniemane lub prawdziwe zagrożenie. Gdy od zagrożenia nie da się uciec ("tygrys mnie dogoni, nie dam rady uciec"), to uruchamia się kolejna podstawowa emocja - gniew. Po co? Abyś mógła walczyć i rozwiązać zagrożenie poprzez walkę - gdy nie da się uciec (lęk) to walczysz (gniew) - w tym przykładzie: "muszę walczyć z tygrysem i go zabić". Nie mogłabyś walczyć z emocją lęku. Potrzebujesz gniewu. Lęk odpowiada za ucieczkę. Stąd słynna reakcja "walcz / uciekaj" - wszyscy o nie niej mówią ale do końca nie rozumieją mechanizmu bo nikt nie zwraca uwagi na gniew.

Jest jeden problem. Zagrożenia psychiczne i emocjonalne są inne niż stresory fizyczne (tygrys) więc uruchomienie lęku nic nie da na dłuższą metę (nie uciekniesz przed zagrożeniami mentalnymi) oraz uruchomienie gniewu także nic nie da (nie możesz zniszczyć w swojej głowie zagrożeń mentalnych). Dlatego dużo osób jest w chronicznym lęku i gniewie gdy mają objawy - bo nie mogą zniszczyć i uciec od objawów! Tu potrzeba innego działania, do tego niezbędne jest wypracowanie z lękiem i gniewem współpracy roboczej. Będzie o tym wpis.

Teraz pewnie zastanawiasz się po co ten wykład o lęku i gniewie. Nie wiem jaki jest kontekst tego co opisałaś. Czy od tego zaczęły się Twoje objawy? Jedno jest pewne: mózg daje objawy gdy jest w chronicznym poczuciu zagrożenia i zagrożenie się nie kończy. Skoro w zwykły dzień, w zwykłym samochodzie poczułaś parcie na pęcherz i przez to dostałaś silny lęk i atak paniki to znaczy, że Twój organizm na pewno nie był w homeostazie i balansie psychofizycznym. Przed tym wydarzeniem Twój organizm musiał być w stresie przed dłuższy czas przed tą sytuacją - chemia stresu w Twoim organizmie już była wysoka, skoro tak zareagowałaś na pęcherz - swoją drogą pamiętajmy, że nagłe parcie na pęcherz to bardzo częsty objaw układu nerwowego i reakcji walcz / uciekaj. Więc parcie na pęcherz + lęk + atak paniki to były Twoje trzy początkowe objawy. Co jest jeszcze ważniejsze - wszystkie są skutkami. LĘK TO TEŻ SKUTEK A NIE PRZYCYZNA - jeśli w Twoim organizmie nie ma wysokiej chemii stresu to lęk się nie pojawi, nie ma szans. To czysta fizjologia. Dlatego powtarzam: wszystkie objawy, schorzenia choroby fizyczne czy psychiczne to skutki ZABURZONEJ FIZJOLOGII - one nie są w twojej głowie czy na tle psychicznym (mówienie, że coś jest na tle tylko psychicznym spłyca bardzo temat i insynuuje, że to coś w Twojej głowie, że lęk jest problemem).

Zaburzona fizjologia TO TAKŻE SKUTEK na poziomie fizycznym - na poziomie manifestacji. Alę dzięki temu namacalnie widzimy co odpowiada za nasze objawy.

Natomiast STRESORY, TRIGGERY, ZAPALNIKI PSYCHOLOGICZNE, EMOCJONALNE I FIZYCZNE CZYLI TO, CO WPŁYWA NA TĄ FIZJOLOGIĘ TO PODSTAWOWA / PIERWTONA PRZYCZYNA.

Więc to nie jest tak, że "raz się przestraszysz i koniec" - MUSIAŁAŚ MIEĆ KU TEMU SOLIDNE PODSTAWY I FUNDAMENTY W SWOJEJ FIZJOLOGII ABY DO TEGO DOPUŚCIĆ. To wystraszenie się w samochodzie to też w zasadzie skutek. A to, co nastąpiło później to warunkowanie i nauczenie się objawu / reakcji przez strach przed nim - a to że wcześniej Twój układ nerwowy był rozregulowany (fizjologia) to poszło gładko i mózg się uczepił wszystkiego co na ten moment zinterpretowałaś jako straszne czy niebezpieczne.

Często jest tak, że strach przed objawami jest większy niż stresory, które wywołały stan zagrożenia i objawy. Zauważ, że często ludzie dostają objawów i już zapominają o całym stresie świata i swojego życia - teraz liczą się tylko OBAJAWY. To one stały się największym stresorem i to one teraz głównie podtrzymują stan zagrożenia a wręcz go zwiększają.

Kluczem jest najpierw przestać bać się objawów i wiedzieć z czego wynikają. Reszta to temat rzeka. Śledź moje wpisy.
Twiga
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 16
Rejestracja: 24 lutego 2023, o 15:09

18 stycznia 2024, o 12:40

Jak zawsze super konkret. Bardzo dziękuję za tę odpowiedź, całkiem inaczej spojrzałam na opisaną przeze mnie sytuację. Zrozumiałam kolejną ważną rzecz :). Sposób w jaki opisujesz to wszystko bardzo do mnie trafia, nagle staje się to wszystko proste i logiczne. Czytając Twoje wpisy, bardzo usystematyzowałam sobie wiedzę na temat zaburzenia, zdobyłam również dużo nowych narzędzi do radzenia sobie :). Dziękuję za Twój wkład i ,, pracę,, na forum, czekam na nowe wpisy. Pozdrawiam
Cyprian94
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 98
Rejestracja: 19 maja 2023, o 18:13

18 stycznia 2024, o 12:48

Twiga pisze:
18 stycznia 2024, o 12:40
Jak zawsze super konkret. Bardzo dziękuję za tę odpowiedź, całkiem inaczej spojrzałam na opisaną przeze mnie sytuację. Zrozumiałam kolejną ważną rzecz :). Sposób w jaki opisujesz to wszystko bardzo do mnie trafia, nagle staje się to wszystko proste i logiczne. Czytając Twoje wpisy, bardzo usystematyzowałam sobie wiedzę na temat zaburzenia, zdobyłam również dużo nowych narzędzi do radzenia sobie :). Dziękuję za Twój wkład i ,, pracę,, na forum, czekam na nowe wpisy. Pozdrawiam
Właśnie wleciał nowy wpis z dedykacją dla Ciebie. :D

link: wignia-gniewu-dzie-t19048.html
ODPOWIEDZ