Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Coraz większa waga problemów.

Tutaj rozmawiamy na tematy naszych partnerów, rodzin, miłości oraz zakochania.
O kłopotach w naszych związkach, rodzinach, (niezgodność charakterów, toksyczność, zdrada, chorobliwa zazdrość, przemoc domowa, a może ktoś w rodzinie ma zaburzenie? Itp.)
ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
Mr.DD
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 385
Rejestracja: 4 października 2013, o 14:17

14 października 2014, o 13:03

Cześć!
Mówi się, że okres dojrzewania to trudny etap w życiu nastolatka, wtedy też kształtuje się światopogląd, wszystkie nawyki, reakcje które zostaną wprowadzone do dorosłego życia. Pytam się co wynosi człowiek z domu, w którym narzekanie i nadopiekuńczość by chronić dziecko przed wszystkim co niby złe sięga zenitu.
Tak naprawdę stało się to dla mnie widoczne stosunkowo niedawno, zwłaszcza kiedy mój brat wyjechał na 4 rok studiów. Dla moich rodziców słowo psychika to coś ogromnie dziwnego, co tylko kojarzy się z ześwirowaniem. Sam nie wiem skąd taki ciemnogród. NIby wiedzą że różne rzeczy dzieja sie od stresu, ale już próba najmniejszego wytłumaczenia im że coś robią nie tak, albo jest mi coś niepotrzebne kończy się ogromnym zdziwieniem i w przypadku ojca wybuchem złości i jak zwykle zrzucaniu winy na dzieci. Ja nigdy nie byłem osobą która chciała bić się o swoje, w domu wolałem wszystko przemilczeć, brat zawsze się z nimi kłócił, przez co zawsze doznawal sporego odrzucenia bo nie był posłuszny. Ja bylem i pomimo że niby mam łatwiejsze stosunki z rodzicami to czuję do nich wewnętrzą taką barierę, nie ufam im bo wiem że i tak za jakiś czas coś będzie nie tak. Pamiętam jak dostałem ponad rok temu dd, był to okres w kótrym uważano mnie za wariata i bardzo dziwili się skąd coś takiego się wzięło i jak to wgl możliwe, próba wytłumacznia im kończyła się tylko jeszcze większą kłótnia. Tak samo zaproponowana przez psychiatre psychoterapia, została mi przez rodziców odradzona, no bo "po co " ? Przecież wszystko jest ok, wszyscy się kochają.
Ja staję się coś bardziej dorosły, za 2 lata chcę wyjechać a czuję się jak szmata czasem, bo nic nie umiem załatwić, nie mam dziewczyny, bo dawniej były o to sprzeczki, nie wyobrażam sobie przyprowadzić do swojego domu dziewczyny, a gdy dawniej próbowałem sie spotykać z jakąs dziewczyną to miałem ogromne natręctwa, że i tak się dowiedzą. Tak naprawdę to było chore, ale jak człowiek jest mlodszy to tak jak Victor pisał nie dostrzega tak tego i mysli ze z czasem samo sie wszystko ułoży.
A słuchanie w domu ciągłego pierdzielenia nie sprzyja odburzaniu. Rozumiem, że oni mają swoje problemy, mama musi ciągle latać za chorą babcią, za lekami ogólnie ją pilnować, tata w sumie ma stresującą pracę za wcale nieduże pieniądze, a w dodatku ma problemy ze swoją mamą. Mama znowu wszysttko uważa za niebiezpieczne, wizja dla niej bycia gdzieś wieczorem na mieście czy wyjścia gdzies po prostu na browara to katastrofa.
Cier­pienie wy­maga więcej od­wa­gi niż śmierć.
Niektórzy po za­pad­nięciu zmro­ku już nie pot­ra­fią uwie­rzyć w słońce. Bra­kuje im tej od­ro­biny cier­pli­wości, aby docze­kać nad­chodzące­go po­ran­ka. Kiedy prze­bywasz w ciem­nościach, spójrz w górę. Tam cze­ka na ciebie słońce.
whyisthat
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 1027
Rejestracja: 28 września 2013, o 23:45

14 października 2014, o 13:13

Też miałem tak z mamą , i choć bardzo się rozumiemy w domu, rozumieją moją newicę to czasami mam dość narzekania żebym się wziął w garść. ALe są bardzo wyrpzumiali. Pamietam, że jak miałem 17-18 lat albo nawet wczesniej jakos w gimnazjum gdy nie mialem nerwicy to tez wyjscie nad zalew czy na ognisko bylo wielką katastrofą, nie dało się im przetłumaczyć. Z czasem, gdy zaczałem dorastać mama musiała jakby zaakceptować to że staję się dorosłym człowiekiem i nie będę na zawsze dzieckiem. Wracałem coraz póznije, a mama choć wiedziała dzwonila itp i mowilem ze wrócę ostatnim autobusem po 23 to stała w oknie i nie spała, póki mnie nie zobaczyła... później tylko dzwoniła gdzie jestem i czy wrócę na noc. Jeśli wiedziała, ze jestem gdzies bezpieczny to szłą spać.. z biegiem czasu pogodziła się z tym. Prawie nie dzwoni, choć czasami dryndnie zapytać się gdzie jestem jak mnie nie ma w domu a jest poźno. Ale wystarczy, że powiem ze wroce albo nie wroce i jest ok. Takze wszystko z czasem .
Reap what you sow!
Awatar użytkownika
nierealna
Ex Moderator
Posty: 1184
Rejestracja: 29 listopada 2013, o 14:22

14 października 2014, o 14:53

Mister, powiem Ci tak - w jakimś stopniu wiem co czujesz ;)
Ja jestem jedynaczką, zawsze byłam rozpieszczana, wszystko co chciałam to miałam. Jak byłam mała to się z tego cieszyłam, ale jak już dorastałam - coraz mniej. Też zaczęły się jazdy, że mnie nie puszczą z facetem samej , że do klubu nie pójdę, bo narkotyki mi dosypią itd..
Z jednej strony jestem im za to wdzięczna, bo oni nie chcą zrobić na złość, a tylko aż nadto się troszczą :DD . Teraz widzą, że się usamodzielniam i nie robią mi takich awantur, ani się nie sprzeciwiają zbytnio ;D

Kwestia pokazania im, że nie mają się czym martwić i ewentualna rozmowa na spokojnie ;)

Ja też sobie jakoś nie wyobrażam przyszłości, ale raz, że mam nerwicę , dwa - nie jestem na nią gotowa.
Staram się jednak powoli, powoli przywykać do tego, że nie będę nigdy na garnuszku mamusi, a oni - że wiecznie mieszkać w domu nie będę :huh
Ty­le ra­zy narze­kał na nor­malność i nudę w je­go życiu.
Te­raz od­dałby wszys­tko,żeby cho­ciaż przez chwilę poczuć ten spokój w otaczającym go świecie.


akceptacja + porzucenie kontroli + nastawienie normalnościowe = SUKCES ! ♥
ODPOWIEDZ