Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Budowanie Swojej Osobowości? Świadoma autodestrukcja Możliwe

Być może masz jakąś kwestię do poruszenia związaną z nerwicą i lękiem?
A nie wiesz w który powyższy dział dodać temat, bo choćby pasuje to do każdej nerwicy?
Zrób to w takim razie tutaj.
Dział ten zawiera różne tematy, sprawy, wydarzenia w życiu związane z nerwicą i lękiem.
ODPOWIEDZ
aleks1723
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 185
Rejestracja: 17 stycznia 2016, o 19:38

5 marca 2016, o 19:34

Witam wiem, że męczę Was kochani już z tymi filozoficznymi postami, ale to ostatni obiecuję! :) Wydaje mi się, że ja Siebie zaczynam świadomie niszczyć przez moją niewiedzę... Np: Jak zaczynam odczuwać euforię, albo spokój... To zadaje sobie pytania, jakie procesy to spowodowały, że w tym momencie odczuwam spokój lub euforię... Ehh trochę bez sensu, ale skoro wiem, że przez myśli mogę odczuwać różne stany emocjonalne... Świat może mi sie troche teraz wydawać wybleklejszy...

Ogólnie nie mogę teraz pojąć bardzo, jak ja mam tworzyć własną osobowość... Która jest tylko ilzują... No bo to co sobie wmówie do głowy, to przyjmę jako prawdę - Ale to będzie tylko prawda dla mnie... Skoro człowiek może sobie wszystko myślami wmówić... To to jest trochę bez sensu na moje oko, a może i z sensem...

Nie wiem, ja nie umiem się przebić przez ten poziom... Pokonałem myśli natrętne w 80 %, strach przed atakami paniki też mi się udało pokonać w 99,9%. Zostało mi ciągłe nerwy, ciało mi podskakuje 24/7 i serce szybciej bije i piecze mnie z tyłu głowy. Ale to już mogę przeboleć, natomiast nie mogę przeboleć tego, że czuję, że sam świadomie się ograniczam... Bo ja już nie walcze z myślami itd... Tym razem próbuję coś zrozumieć, co prowadzi mnie tylko do pieczenia głowy i uczucia niewiadomej i lęków właśnie... Mam uczucie, że sam stawiam sobie ograniczenia ciągle... Bo z jednej strony chciałbym zacząć po prostu żyć, porzucić tą analizę, a z drugiej wydaje mi się, że bez analizy nie uda mi się wyjść z nerwicy, bo nie rozwinę siebie... Dziwne to strasznie... Mam wrażenie, jakbym ciągle sam sie kontrolował w każdym aspekcje mojego życia! KAŻDYM. Tak jakbym z jednej strony chciał wyzdrowieć i powrócić do dawnego życia w radości, a z 2 strony, ciągle analizuje świadomie, bo nie mogę paru spraw właśnie zrozumieć i wydaje mi się, że jak tego nie rozwiążę to nie wyjdę z nerwicy...

1. Jak czuje się "sobą" to zadaje sobie pytanie, ale kim ty naprawdę jesteś? Zlepkiem wspomnieć, swoimi marzeniami, jakimiś schematami... i tutaj pojawia się wątpliwosć, czy aby nie powinienem się zmienić... Ale czym dalej w to idę, to lęk jest i niewiadoma... No bo na kogo niby miałbym się zmienić? Ale znowu myśl, ale może jesteś niewystarczająco dobry.. Masz jakieś schematy, które nie pozwolą ci żyć w przyszłości...

2. jak myślę o czymś, to potem nadchodzi mnie myśl na ten temat, że może jakbym nie pomyślał na ten temat, to by coś to zmieniło... Albo np, jakbym nie wpoił wiedzy z forum i w nią nie uwierzył, to bym nie szedł do przodu... I zaraz pytanie, a może to nie jest prawda? ( wiem, że jest) Czuję tak jakbym ja był ustawiony sam na autodestrukcję... A tego nie chcę,, chcę normalnie żyć, ale jak już mi się włącza mój "stan normalnościowy" to zaczynam analizować i się dopytywać czy ja naprawdę tak chciałem odpowiedzieć komuś, czy może jakbym miał jakiś inny schemat, może moja reakcja byłaby inna...

3. Najgrosze jest właśnie to, że cokolwiek pozytywnego bym nie wyniusł i nie przyswoił, to mam wątpliwości - Bo przecież tak nie musi być, przecież to jest tylko moja subiektywna wizja... Tak samo to, że ja np będę w coś wierzył, to tylko moja subiektywna wizja... I mam tak swoją rolę w tym świecie budować? Na tych subiektywnych wizjach? Np jak mogą ludzie się kłócić, która drużyna jest lepsza itd, nie mogę tego zrozumieć... Przecież to wszystko jest subiektywne, utrwalone itd... To którą drogę i jaką wizją życia bym żył, zawsze to będzie subiektywne i błędne... ;/

Mam wrażenie, że jeszcze tak parę dni wytrzymam i albo stanę się "pustką" albo zwariuję... :D Naprawdę wszystko co robię poddaje analizie, ale jak przestane to będę miał świadomośc, że znowu działam na automacie swoim, i moja osobowość, może być błędna... Tak jak ktoś tu na forum przytoczył, że rodzice patologiczni dziecko wsadzali za młodego do kurnika, a potem nie umiał mówić, bo żył razem z kurami.... Dało mi to trochę też do myślenia... Może my mamy coś co naprawdę nam przeszkadza w życiu, ale sami o tym nie wiemy i świat inaczej wygląda niż my myślimy ;/


Nawet jak już wchodzę w ten swój stan "normalnościowy" na parę minut dziennie, to wtedy mam wizję siebie, różne marzenia itd... Ale zaraz się stopuje i tak... Że to tylko wymysł w mojej głowie projekcje...

Kontroluję każdą myśl co przychodzi mi do głowy prawie, a potem jak myślę o niej, to łapie się na tym, że o tym myślę... :d haha xd Nie wiem, czy potrafię "stać się sobą" od nowa... Czy tą muzykę co lubię, to nie koniecznie może ją lubię... Ehhh Samo Cierpienie mi to daje i najgorsze jest, że o tym wiem, ale dalej świadomie wybieram analizowanie... Bo nie mogę przeboleć tego, że staje się automatem i że każda myśl w mojej głowie nie poddawana analizie, będzie mogła powodować taki i taki chumor i odczucia... Tak np kiedyś przed nerwicą miałem wyobraźnie siebie jakiegoś tam, i np pewnie jak miałem dobry humor, to miałem poprzedzające to myśli jakieś ciekawe... A teraz bym się na tym łapał... Sam nie wiem czy już będę potrafił przestać... Bo jak znowu mam wyobrażenie siebie, kim ja jestem np bratem czy coś, to wiem, że to tylko wyobrażenie... Kiedyś bym np wyobrażał siebie jako dobrego wójka itd... I bym się cieszył pod nosem pewnie, ale teraz bym się na tym łapał, że ja to wszystko zmyślam....

Czyli człowiek jest tak zbudowany? Że jak zacznie myśleć pozytywnie, to ma pozytywne życie itd... To ja jestem skazany na wieczną pustkę? Skoro łapie i te pozytywne i te negatywne myśli, emocje, wyobrażenia... Już chyba wolałem te natrętny o samobójach, potworach itd... I tu niektórzy piszą, że chcą wrócić do siebie, ale do kogo mam wrócić... Np teraz pomyślałem, że fajnie by było w lecie grać na ulicach jakiegoś miasta i zaraz myśl - Będziesz udawał grajka... A ty jesteś pustką... chcę oglądnać film " będziesz udawał, że cie cieszy, bo tak zostałeś zaprogramowany, a drugą osobę by już nie cieszył, bo jest inaczej zaprogramowana"

Ehhh Pani psycholog nie bardzo mi z tym pomoże, Ona radzi się czymś zająć, zajmować myśli... Ale kurde... Przecież wiem podświadomie, że nawet jak wrócę, to dawnego siebie sprzed, to będę pewnie dalej myślał nad tym, dlaczego się tak zachowuję i że ja tylko odgrywam postacie różne... albo np jak się relaksuje, to zachodzą pewne procesy w mózgu, poprzedzone myślami odpowiednimi i tyle... Brak celu, żeby się spełniać widzę...

Chciałbym żyć pozytywnie, ale wiem, że to tylko myśli to powodują... Może ja po prostu doszukuje się za dużo wszystkiego... Ale nawet jak "zbuduje" siebie, to dalej jest to zbudowane... myślami, wyobrażeniami... Duma itd, bo nie chce utracić swojego obrazu o sobie... Można powiedzieć, że zwariowałem... Teraz nawet cholera, jak chcę się wczuć w rolę syna, to nie potrafię, bo się na tym łapię... Że emcoje się zmieniają, bo myśli się zmieniają... Wystarczyłoby, żebym w coś uwierzył np że jestem islamistą i wzamian za to jak wymorduje ludzi, to będę święty i bym to zrobił, bo bym miał taki obraz? Ehhh nie podoba mi się to działanie człowieka wgl... Choć wiem, że świat jest kurew*** piękny, ale zaraz się łapie, że to tylko ja to teraz widze, bo taka emocja w tej chwili we mnie jest i myśli odpowiednie... To naprawdę bardzo wkurzające, bo mam wrażenie, że ja nidgy już nie poczuje spokoju... A tak bardzo chcę... Tylko ciągłe napięcie ciała...

-- 5 marca 2016, o 19:34 --
Chciałbym żyć pozytywnie, ale wiem, że to tylko myśli to powodują... Może ja po prostu doszukuje się za dużo wszystkiego... Ale nawet jak "zbuduje" siebie, to dalej jest to zbudowane... myślami, wyobrażeniami... Duma itd, bo nie chce utracić swojego obrazu o sobie... Można powiedzieć, że zwariowałem... Teraz nawet cholera, jak chcę się wczuć w rolę syna, to nie potrafię, bo się na tym łapię... Że emcoje się zmieniają, bo myśli się zmieniają... Wystarczyłoby, żebym w coś uwierzył np że jestem islamistą i wzamian za to jak wymorduje ludzi, to będę święty i bym to zrobił, bo bym miał taki obraz? Ehhh nie podoba mi się to działanie człowieka wgl... Choć wiem, że świat jest kurew*** piękny, ale zaraz się łapie, że to tylko ja to teraz widze, bo taka emocja w tej chwili we mnie jest i myśli odpowiednie... To naprawdę bardzo wkurzające, bo mam wrażenie, że ja nidgy już nie poczuje spokoju... A tak bardzo chcę... Tylko ciągłe napięcie ciała... Jak nikomu się nie będzie chciało odpisywać to to zrozumiem... Sam sobie zniszczyłem życie. Chciałbym chyba tak jak niektórzy tutaj, którzy chcieli powrócić do normalnego życia i im się to udało, bo wiedzieli jaką "postacią są, co lubią" nie analizowali tego tak jak ja zapewne I jak nerwica odpuściła, to zaczeli żyć i się cieszyć życiem... ale jak tu się cieszyć, skoro ma się świadomość, że to jakieś związki chemiczne powodują, że ja teraz się cieszę muzyką, odczuwam mega radość na piękny krajobraz... To tak kur*** przerażające, że jesteśmy chemią... I jak tu można mówić o pięknym świecie... wszystko subiektywne...
Największe zło jest ukryte w świętobliwych nadmiernie i w tych powściągliwych nadmiernie.
No bo ja kochałem Życie, ale się za bardzo rozpędziłem i je zgubiłem...
Awatar użytkownika
Ciasteczko
Administrator
Posty: 2682
Rejestracja: 28 listopada 2012, o 01:01

6 marca 2016, o 16:03

Aleks, wydaje mi się, że dużo analizujesz, ale w swoich analizach pomijasz w ogóle aspekt wewnetrznych potrzeb i pragnień. Zamiast zastanowić się kim czujesz, że chcesz być, kim potrzebujesz być, to bierzesz sobie całą listę tego kim można być a potem sobie dywagujesz, że mogłbyś być Islamistą i wymordować niewiernych. Doskonale, ale czy jesteś nim? Czy masz w sobie potrzebę zwrócenia się w kierunku tej religii? Wątpię. Już Ci kiedyś pisałam, jak dumałes, że mógłbyś być kimś innym, że mógłbyś, owszem, być lekarzem ,ale tylko wtedy gdybyś zdał wszystkie egzaminy i przeszedł praktykę z powodzeniem. Tylko czy w ogóle Cię to kręci? Umówmy sie, że każdy w teorii mógłby być każdym, ale w praktyce mamy jakieś potrzeby, pragnienia, coś nas kręci. Skup sięna tym, a nie na teorii, bo sam fakr, że sobie ubzdurasz, że mógłbyś być Billem Gatesem jeszcze nie znaczy, że jest to możliwe. Każdy z nas ma konkretne możliwości , a życie daje nam konkretne szanse. Jeśli dzisiaj byś uznał, że chcesz być kosmonautą, to samo wysłanie CV do NASA nie załatwiłoby problemu. Najpewniej zostałbyś kimś zupełnie innym, gdybyś dziś aplikował gdzieś o pracę. Także to multum wyborów, które pulsuje w Twojej głowie jest znacznie bardziej okrojone niż Ci się wydaje. Można mieć świadomość wyborów i marzenia, ale wbrew pozorom istnieje jakiś limit własnie przez to, że ma się do czegoś predyspozycje, chęci, zamiłowanie, a także los kieruje nas tu czy tam, bo akurat jest taka, a nie inna szansa. A jak się zastanowić to poglądy też się ma swoje i pragnienia też swoje, bo one są głęboko zakodowane , więc gdybanie co by było jakbyś się urodził jako Britney Spears niewiele tu wnosi. :D

W momencie kiedy zaczynasz żyć w zgodzie ze sobą nikogo nie odgrywasz.

Uważam, że nie można mówić o totalnie skutecznym budowaniu osobowości w nerwicy, trochę trzeba z niej wyjść ale ona nas zmnienia. Poza tym moim zdaniem, to jest mit, że można wrócić do siebie sprzed nerwicy. Nie można bo Ty sprzed nerwicy doprowadziłeś się do tego stanu i to dotyczy wszystkich osób, które miały deprechę czy nerwicę, bo podejście do życia było nieskuteczne (nie powód do obwiniania się,a fakt). Co nie znaczy, że nie zostaje nic z poprzednich nas. Po prostu pewne rzeczy się zmieniają i człowiek jest w stanie się cieszyć życiem na nowo, inaczej.

Osobowość buduje się moim zdaniem w pewnym sensie spontanicznie. To znaczy w ścisłej współpracy ze swoim wnętrzem i jego potrzebami. Nie możesz siąść i na kartce zaplanować, że od jutra będziesz np. konserwatywnym katolikiem, który nigdy się nie spóźnia i interesuje się kolekcjonowaniem znaczków. Bo np. (teoretyzując) nigdy nie byłeś konserwatywny ceniąc sobie wolność, jesteś osobą nieco chaotyczną i znaczki masz gdzieś, ale bardzo lubisz samoloty. Możesz wpłynąć w jakiś sposób na spóźnianie się ćwicząc dyscypline, ale pewne rzeczy za nic w świecie nie będą harmonizowały z tym jaki jesteś. Każdy jakiś jest i tego się nie wybiera, trzeba się w siebie wsłuchać i to bym Ci proponowała - zastanów się kim jesteś nawet jeśli miałoby to się zacząć od stwierdzenia kim NIE jesteś. :) Jak poczujesz na czym to polega, to opuszczą Cię wątpliwości.
Odburzanie, to proces - wstajesz, upadasz, wstajesz, upadasz... ale upierasz się, że idziesz do przodu.
Każdy ma tę moc. Nie odkładaj życia na później. Nigdy. :hercio:
aleks1723
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 185
Rejestracja: 17 stycznia 2016, o 19:38

6 marca 2016, o 18:24

Dziękuję bardzo Pani :) Chyba faktycznie jest to racja... Muszę chyba ogólnie więcej wyjść na zewnątrz uwagą, bo na razie ciągle jestem w myślach. I sam się kaleczę z tego co zauważyłem... Np wstaję rano i mam powód jakiś do uciechy, bo np ładna pogoda, to zaraz się na tym łapie i jaka była to myśl, jakie myśli spowodowały lepsze samopoczucie... I zaraz analizuje nawet ten dialog wewnętrzny, którymi krytykowałem własne myśli i łapię bezdech i mi się ręcę trzęsą, że nie mogę tego ogarnąć... :D
Wczoraj tak się wciągnąłem, że nie mogłem usnąć... Tak jakbym chciał poczuć szczęście ale blokuje, to analizowaniem własnych myśli odczuć, a potem nawet monologu, którym analizowałem te myśli i wtedy ogromny stres i lęk... Wczoraj już tak zamieszałem w głowie, że nie wiedziałem, czy ja w końcu naprawde jestem człowiekiem, że nie mam przyszłości już... że jestem tylko pustą przestrzenią i takie pieczenie z tyłu głowy, że myślałem, że zwariuję... Czasami po prostu są takie myśli, że nie da się nie wciągnąć w analizę, bo wydają się one prawdziwe, a po 5 minutach piecze mnie tył głowy i piecze klatka i dygota ciało...

Najgorsze jest to poczucie, że może ja faktycznie się zatracę przez to, bo tak jakby umysł w pół śnił, tak jakbym żył i wszystko mógł robić, ale jeszcze się nie dobudził i śpię po 10 godzin dzienne, kolejny dzień przyprawia mnie o więcej mdłości i niewiadomych... Ale zresztą się nie dziwię, że umysł ma dość, jak ja nawet kontroluję to, jakie myśli się pojawiają podczas słuchania muzyki, albo jak np oglądam krajobraz i pojawi się jakiś obraz myślowy i mam dobre samopoczucie, to wkurzam się, że to ta myśl spowodowała, że mam dobre samopoczucie i jestem tylko głupią chemią niczym więcej... Nawet jakbym chciał teraz podziwiać widok, to bym się wczuwał bardziej w to jakie myśli się pojawiają, jakie emocje i dlaczego akurat te myśli i że to wszystko jest takie schematyczne... Albo denerwuj mnie dosłownie każda myśl, o marzeniu, o przyszłości o wszystkim, bo wiem, że to tylko myśl i mnie to wkurza straszliwie, że zaraz zaczną się zlatywać inne myśli, w końcu negatywne...

Albo, że muszę mieć jakiś plan ile % dziennie marzyć ile % dziennie itd, takie śmieszne... Że bez tego nie wyjdę z nerwicy... Wczoraj jak rozmawiałem wieczorem z rodzeństwem, to miałem uczucie, że odpływam, zacząłem sobie wyobrażać, że to się nie dzieje naprawdę i ogarnął mnie taki lęk... Potem jak np Mama mnie poklepała po plecach, żebym się nie martwił, to zaraz wyobraziłem sobie, że może ta jej ręka jest odczepiona i martwa, a moja Mama nie jest moją Mamą i aż jak z Horroru taki klimat we własnym domu, aż miałem ochotę uciec z niego byłem taki przerażony... Ale przeszło po chwili uspokojenia... Ale jak się w coś wczuwam, to potrafię nawet nakpiękniejszą chwilę, zamienić w dramat i udawać, że to jest realne... Np jak siedzę przy stolę w kuchni, potrafię sobie wyobraźić "przetestować" czy faktycznie mogę zamienić tą chwilę w horror - I niestety mogę. Jak zacznę się wczuwać, że rodzice nie są moimi rodzicami, a rodzeństwo np chce mnie zabić, to oblewają mnie poty... Ale gdzieś tam wiem, że to nie jest prawda, ale jak tak się człowiek zakręci, to jest taki odcięty od rzeczywistości i mu się zdaje, że to co myśli, to takie przerażające i faktycznie np: Jak Mama mnie dotknęła ręką i ja sobie wyobraziłem, że mnie martwa ręka dotyka, to mnie zimny pot oblał... Idę jutro do psychiatry, bo po części rozważam, że to może być shizofrenia, albo gorsze gówno... Lepiej leczyć to lekami. Najgorsze jest to wczuwanie się, że nie wiem kim jestem, chyba nie człowiekiem... Tak jakby był inny świat, tych myśli bardziej prawdziwy od rzeczywistego... Takie ciągłe uczucie, że coś się zaraz stanie, ogólnie, ciągłe uczucie, że ja po prostu śpię, tzn wiem, że to niby wszystko prawdziwe, ale tak jakby umysł potrafił mi wmówić, że mnie nie ma, albo że coś pominąłem, że nie mam kontroli nad niczym... Tak jakbym nie potrafił niczego inneg, tylko ciągłe analizy myśli o myślach i emocjach i nawet wkurzanie się, że słysze własny monolog... I ciągłe rozważanie, że dla mnie życie się już skończyło, bo może ja się zapadam w jakiś sen... I to głupie ograniczenie na wszelkie działania... Taka blokada... Chce się śmiać i w połowie się orientuje, że wszystko jest zaprogramowane i muszę analizować, każdy ruch, bo jestem programem... i wpadam w stany depresyjne 1000 dziennie...

Może u mnie po prostu już jest zapisana autodestrukcja? Najgorsze są chyba te ciągłe analizy myśli o myślach, a nawet o monologu, który krytykuje te myśli... a potem nawet potrafię złapać się na emocji wkurzenia na ten monolog... i dochodzę do wniosku, że ja może nie jestem człowiekiem, tylko jakiś gównem, ale potem widzę tą myśl, i krytykuję, że nie powinienem tak myśleć, ale zaraz! Kto to powiedział!? I znowu widzę swój monolog... Haha xd masakra... Zapomniałem już jak się żyje normalnie, każdą czynność analizuję i wmawiam sobie czasem, że niektóre myśli mogą być prawdziwe...

Mam 21 lat, a czuje się, jakbym czekał na śmierć i chciał już umrzeć, bo nic mi już nie da satysfakcji... "analizuję, nawet teraz to co piszę, i to podważam, że może to nie moje myśli i ja zmyślam" itd...

Najgorsze jest to, że teraz nawet nie mogę się poużalać nad sobą, bo coś drwi z tego stanu, że patrz jak małą postacią jesteś 1 na 7 milardów i chce odgrywać rolę płaczliwego dzieciaka, który nie mógł sobie poradzić z własnym umysłem... I nawet nie mogę płakać...

Jedno z gorszych doświadczeń jest tez to, że jak mam wyobrażenie, że może w przyszłości o tym zapomnie epizocie i zacznę żyć... To znowu myśli i analiza, że może ja nie chce być szczęśliwy i nigdy nie będę, że zawsze się sam będę kontrolował, żeby nie odczuwać emocji i nie odgrywać scen z życia...

Nie oczekuję już odpowiedzi raczej :) Dziękuję Administratorom tego Forum i Innym użytkownikom tego forum, którzy mi pomogli... Szczególnie Pani Ciasteczko :) Nie wiem ile jeszcze dni tak wytrzymam, gdybym chociaż wiedział, do czego chce wrócić... Ale tam też będzie analiza. Nawet się nie mogę rozpłakać teraz, bo zaraz mam analizę tego, że to jest tylko emocja wywowała jakimś obrazem w głowie i jakimś schematem subiektywnym, i że każdy mój gest i mimika jest zaprogramowane i wszystko co przeżywałem w przeszłości było nieprawdziwe, było tylko schematami, połączonymi z myślami i emocjami... Pewnymi obrazami myślowymi i wyobrażeniami...

Gdybym miał chociaż odwagę popełnić samobuja, dziś jak jechałem rozpędzony na motocyklu, to myślałem, żeby skręcić w Tira, ale moja Matka, Rodzeństwo by płakali... ( Nawet jak teraz o tym pomyślałem, to analiza, że ja się rozczulam, odczuwam, że to moje rodzeństwo, bo działa odpowiednia chemia mózgu itd i że oni płaczą, bo też mają odpowiednie myśli i schematy i chemie mózgu i tyle, że może to nie robi różnicy) Kurna, gdybym już tu nikogo nie miał, to bym już dawno to zrobił, a tak... Ciężko jest Żyć wiedząc, że każdy człowiek jest tylko odpowiednim schematem, chemią, myślami... Że na słowo cytryna, się ślini... Nie potrafię się już cieszyć, odpoczywać, płakać, smucić - Nic... Bo się na tym łapie i występuje analiza. Odczuwam tylko desperacką ochotę samobuja... W środku we mnie ktoś się drze cicho, że ten świat i tak jest piękny i bym żałował, ale... Analiza nawet tego głosu. I ciągle, jaka będzie następna myśl, emocja? Znowu będę to analizował? To najgorsze co może być... Chciałbym być na początku drogi i przeżywać ataki paniki i głosy "od szatana" które niedawały spać :D Teraz to się wydaje mi śmieszne...

Nawet jak czasem mam myśl jeszcze, że może poczekać, że skoro nie mam nic do stracenia, to spróbować medytacji, sposobów niekonwensjonalnych i nawet jak odczułem przed chwilą ulgę, to zaraz zobaczyłem, że tą ulgę wywołał obraz siebie samego, jak coś próbuje i mi wychodzi i zaraz analiza, że ja wyobrażam sam siebie i odtwarzam jakąś historię, która nie jest prawdziwa.

Leków nie chcę, bo to jeszcze bardziej przekona mnie o niemocy człowieka i że jest tylko robotem... Widzę jak mój Ojciec jedzie na lekach... Praca, Telewizja leki spanie, praca telewizja leki spanie... Raz na 5 godzin wyjdzie od telewizji sprawdzić co słychać.

Najbardziej denerwujące jest to, że nawet jak bym chciał zbudować swój światopogląd, nawet ten dobry i pozytywny, to dalej będę wiedział, że on jest tylko subiektywny, że wystarczy inaczej myśleć i się zburzy...

Czasem zazdroszczę ludziom, którzy mają włąsne światopoglądy, własną osobowośc, nawet jak im się wydaję, że to jest jedyna prawda, to i tak im zazdroszczę... Że kłócąć się o nazwe dróżyny, jeden myśli, że ten ma rację ,a drugi że temten... Bo każdy widzi swój własny świat... Ale ja takiego nie potrafię widzieć... Albo go widzę właśnie teraz i on doprowadził mnie do takiego stanu ( właśnie to przeanalizowałem) Czuję zasraną niemoc w wypowiadaniu słów i myśleniu, bo wiem, że to tylko schematy i jakaś chemia...

-- 6 marca 2016, o 18:22 --
A do co czytają ten post, a są nowi z nerwicy - Z niej można wyjść tylko trzeba zmienić nastawienie. Nie zrażać się tym, bo ja od zawsze taki byłem dziwny... I już przed nerwicą jak medytowałem, to miałem chwilowe wrażenia, że jestem poza ciałem, mój brat też dużo "bawił" się w oobe, potrafił mdleć na życzenie(dziwny człowiek)... Tak dziwna rodzina haha
Największe zło jest ukryte w świętobliwych nadmiernie i w tych powściągliwych nadmiernie.
No bo ja kochałem Życie, ale się za bardzo rozpędziłem i je zgubiłem...
ODPOWIEDZ