Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Brak wsparcia w rodzinie.

Być może masz jakąś kwestię do poruszenia związaną z nerwicą i lękiem?
A nie wiesz w który powyższy dział dodać temat, bo choćby pasuje to do każdej nerwicy?
Zrób to w takim razie tutaj.
Dział ten zawiera różne tematy, sprawy, wydarzenia w życiu związane z nerwicą i lękiem.
era49
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 379
Rejestracja: 23 maja 2015, o 20:05

29 grudnia 2015, o 22:41

Trudno mi uwierzyć, bo objawy nerwicy bardzo się zasostexyły ogarnak mnie ogromny strach,lezę i drżę i nie mam juz pewnosci czy dobr,e zrobiłam,a racej mam pwrnosc ze zle.Myslałam ze jak będę staeiac na swoim i będę nieugieta to będzie lepiej a tub niespodzianka.Ze nie jestem niczego pewna i strasznie się boję.
Adela
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 365
Rejestracja: 8 listopada 2015, o 09:01

29 grudnia 2015, o 23:43

Teraz juz nie mozesz sie cofnąc...zobaczysz..z kazdym dniem bedzie coraz lepiej I coraz łatwiej.To co teraz przezywasz jest chwilowe...daj sobie czas...badz silna...
Co dokladnie teraz czujesz? Lęk? Czułas go nawet besac z mezem...a moze bedac sama szybciej sobie z nim poradzisz.W koncu masz duzo swobody I czasu by pomyslec tylko o sobie I popracowac nad soba.zobacz dobre strony tej sytuacji...zrob sobie tabelke za ivprzeciw.Przede wszystkim daj sobie czas, przeczekaj to i nie analizuj za bardzo.
Jesli sie cofasz, to tylko po to zeby wziac rozbieg.

Nerwica jest jak nieproszony gosc.
Nie poswiecaj mu uwagi a szybko sobie pojdzie.
Awatar użytkownika
Joannaw27
Odburzony i pomocny użytkownik
Posty: 926
Rejestracja: 20 czerwca 2015, o 00:12

29 grudnia 2015, o 23:48

Era słońce, dasz rade zobaczysz że wszystko się uda i będziesz szczesliwa, to jest zupełnie normalne ze odczuwasz teraz lęk, ale przecież w końcu uwolnilas się jesteś teraz wolna od piekła które przezylas, pomysl jak było wcześniej, staniesz teraz na nogi i będziesz żyć w spokoju, pozdrawiam Cię mocno
COCO JUMBO I DO PRZODU
era49
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 379
Rejestracja: 23 maja 2015, o 20:05

8 stycznia 2016, o 12:37

Witajcie Kochani,już ponad tydzień temu wyprowadziiłam się od męża.Myślałam że będzie lżej.Dziś mam okropne objawy, somatyka szaleje.Czy to się nigdy nieskończy?Całe życie byłam zalękniona i żależna od innych, teraz się postawiłam.Więc skąd ten lęk i niepewność.Serce zaraz pęknie z bólu, wszystko drży , coś okropnego.Terapeutka mówi nie tak szybko, pomału będzie ucichać Ale jest trudno.Pół wieku życia w piekle, to może dla mnie jest za póżno na zmianę myślenia i nawyków?.Mieszkanie jest takie obce, myślę ,,co ja tu robię?'', ,,gdzie moje mieszkanko?''.Wtedy mówię do siebie ,,Tam się nie da żyć, to tylko sytuacja przejściowa, będziesz jeszcze miała swoje miejsce na ziemi, jesteś dobrym człowiekiem zasługujesz na szacunek i szczęście.Ale podświadomość swoje,, nie dasz rady'', zabraknie ci pieniędzy, co tu robisz w tym obcym domu, zachorujesz, trafisz do psychiatryka.,wszyscy będą się z ciebie śmiać, trzeba była tam zostać.Wiem że to tylko myśli, ale własnie one nie pozwalały mi nigdy nikomu się postawić.I teraz znów tu są.No i te przerażone spojrzenia ludzi gdzy dziś byłam na nabożeństwie.I wszyscy chcą naprawiać moje małżeństwo.Och taki publiczny rozwód to dopiero męka.
A przecież nikt nie przeżył ze mną ani dnia w tym piekle.Córki mówią że są ze mnie dumne, ale samotnośc jest przerażająca.Nie chcę ich zasmucić.Wiem że to tylko nerwica, ale mogła by już mnie zostawić w spokoju :D :D Tak długo się jej stawiam.Ale dłużej bo przez całe życie wkodowywałam sobie że jestem nikim
słabą istotą zależną od męża.Powiem też że przez ten ogrom cierpienia przebija się myśl o wolności, samodzielności, nowym życiu a nawet miłości :D Jedno też wiem co by się nie stało do niego wrócić nie mogę.Pojawiają się też momenty jakby zupełnego zdrowia, i wtedy naprawdę wszystko wydaje się takie proste, więc ludziom bez nerwicy łatwiej jest podejmować decyzję.I łatwiej żyć.Ja swoje nerwica swoje.Naprawdę moje życie to piekło.Trudno mi uwierzyć że kiedyś mogę zyć i funkcjonować bez objawów.Chociż bardzo tego pragnę i nie zamierzam się poddawać.Ma też ogromne poczucie winy wobec dzieci, i a taki niesmak że nie udało się to o co tak wiele lat walczyłam-cichy , spokojny ,pełen miłości dom,Napiszcie zawsze wasze słowa dodają otuchy , chociaż wiem że tą drogą muszę pójśc sama.

-- 8 stycznia 2016, o 13:37 --
Witajcie Kochani,już ponad tydzień temu wyprowadziiłam się od męża.Myślałam że będzie lżej.Dziś mam okropne objawy, somatyka szaleje.Czy to się nigdy nieskończy?Całe życie byłam zalękniona i żależna od innych, teraz się postawiłam.Więc skąd ten lęk i niepewność.Serce zaraz pęknie z bólu, wszystko drży , coś okropnego.Terapeutka mówi nie tak szybko, pomału będzie ucichać Ale jest trudno.Pół wieku życia w piekle, to może dla mnie jest za póżno na zmianę myślenia i nawyków?.Mieszkanie jest takie obce, myślę ,,co ja tu robię?'', ,,gdzie moje mieszkanko?''.Wtedy mówię do siebie ,,Tam się nie da żyć, to tylko sytuacja przejściowa, będziesz jeszcze miała swoje miejsce na ziemi, jesteś dobrym człowiekiem zasługujesz na szacunek i szczęście.Ale podświadomość swoje,, nie dasz rady'', zabraknie ci pieniędzy, co tu robisz w tym obcym domu, zachorujesz, trafisz do psychiatryka.,wszyscy będą się z ciebie śmiać, trzeba była tam zostać.Wiem że to tylko myśli, ale własnie one nie pozwalały mi nigdy nikomu się postawić.I teraz znów tu są.No i te przerażone spojrzenia ludzi gdzy dziś byłam na nabożeństwie.I wszyscy chcą naprawiać moje małżeństwo.Och taki publiczny rozwód to dopiero męka.
A przecież nikt nie przeżył ze mną ani dnia w tym piekle.Córki mówią że są ze mnie dumne, ale samotnośc jest przerażająca.Nie chcę ich zasmucić.Wiem że to tylko nerwica, ale mogła by już mnie zostawić w spokoju :D :D Tak długo się jej stawiam.Ale dłużej bo przez całe życie wkodowywałam sobie że jestem nikim
słabą istotą zależną od męża.Powiem też że przez ten ogrom cierpienia przebija się myśl o wolności, samodzielności, nowym życiu a nawet miłości :D Jedno też wiem co by się nie stało do niego wrócić nie mogę.Pojawiają się też momenty jakby zupełnego zdrowia, i wtedy naprawdę wszystko wydaje się takie proste, więc ludziom bez nerwicy łatwiej jest podejmować decyzję.I łatwiej żyć.Ja swoje nerwica swoje.Naprawdę moje życie to piekło.Trudno mi uwierzyć że kiedyś mogę zyć i funkcjonować bez objawów.Chociż bardzo tego pragnę i nie zamierzam się poddawać.Ma też ogromne poczucie winy wobec dzieci, i a taki niesmak że nie udało się to o co tak wiele lat walczyłam-cichy , spokojny ,pełen miłości dom,Napiszcie zawsze wasze słowa dodają otuchy , chociaż wiem że tą drogą muszę pójśc sama.

-- 8 stycznia 2016, o 13:37 --
Witajcie Kochani,już ponad tydzień temu wyprowadziiłam się od męża.Myślałam że będzie lżej.Dziś mam okropne objawy, somatyka szaleje.Czy to się nigdy nieskończy?Całe życie byłam zalękniona i żależna od innych, teraz się postawiłam.Więc skąd ten lęk i niepewność.Serce zaraz pęknie z bólu, wszystko drży , coś okropnego.Terapeutka mówi nie tak szybko, pomału będzie ucichać Ale jest trudno.Pół wieku życia w piekle, to może dla mnie jest za póżno na zmianę myślenia i nawyków?.Mieszkanie jest takie obce, myślę ,,co ja tu robię?'', ,,gdzie moje mieszkanko?''.Wtedy mówię do siebie ,,Tam się nie da żyć, to tylko sytuacja przejściowa, będziesz jeszcze miała swoje miejsce na ziemi, jesteś dobrym człowiekiem zasługujesz na szacunek i szczęście.Ale podświadomość swoje,, nie dasz rady'', zabraknie ci pieniędzy, co tu robisz w tym obcym domu, zachorujesz, trafisz do psychiatryka.,wszyscy będą się z ciebie śmiać, trzeba była tam zostać.Wiem że to tylko myśli, ale własnie one nie pozwalały mi nigdy nikomu się postawić.I teraz znów tu są.No i te przerażone spojrzenia ludzi gdzy dziś byłam na nabożeństwie.I wszyscy chcą naprawiać moje małżeństwo.Och taki publiczny rozwód to dopiero męka.
A przecież nikt nie przeżył ze mną ani dnia w tym piekle.Córki mówią że są ze mnie dumne, ale samotnośc jest przerażająca.Nie chcę ich zasmucić.Wiem że to tylko nerwica, ale mogła by już mnie zostawić w spokoju :D :D Tak długo się jej stawiam.Ale dłużej bo przez całe życie wkodowywałam sobie że jestem nikim
słabą istotą zależną od męża.Powiem też że przez ten ogrom cierpienia przebija się myśl o wolności, samodzielności, nowym życiu a nawet miłości :D Jedno też wiem co by się nie stało do niego wrócić nie mogę.Pojawiają się też momenty jakby zupełnego zdrowia, i wtedy naprawdę wszystko wydaje się takie proste, więc ludziom bez nerwicy łatwiej jest podejmować decyzję.I łatwiej żyć.Ja swoje nerwica swoje.Naprawdę moje życie to piekło.Trudno mi uwierzyć że kiedyś mogę zyć i funkcjonować bez objawów.Chociż bardzo tego pragnę i nie zamierzam się poddawać.Ma też ogromne poczucie winy wobec dzieci, i a taki niesmak że nie udało się to o co tak wiele lat walczyłam-cichy , spokojny ,pełen miłości dom,Napiszcie zawsze wasze słowa dodają otuchy , chociaż wiem że tą drogą muszę pójśc sama.

-- 8 stycznia 2016, o 13:37 --
Witajcie Kochani,już ponad tydzień temu wyprowadziiłam się od męża.Myślałam że będzie lżej.Dziś mam okropne objawy, somatyka szaleje.Czy to się nigdy nieskończy?Całe życie byłam zalękniona i żależna od innych, teraz się postawiłam.Więc skąd ten lęk i niepewność.Serce zaraz pęknie z bólu, wszystko drży , coś okropnego.Terapeutka mówi nie tak szybko, pomału będzie ucichać Ale jest trudno.Pół wieku życia w piekle, to może dla mnie jest za póżno na zmianę myślenia i nawyków?.Mieszkanie jest takie obce, myślę ,,co ja tu robię?'', ,,gdzie moje mieszkanko?''.Wtedy mówię do siebie ,,Tam się nie da żyć, to tylko sytuacja przejściowa, będziesz jeszcze miała swoje miejsce na ziemi, jesteś dobrym człowiekiem zasługujesz na szacunek i szczęście.Ale podświadomość swoje,, nie dasz rady'', zabraknie ci pieniędzy, co tu robisz w tym obcym domu, zachorujesz, trafisz do psychiatryka.,wszyscy będą się z ciebie śmiać, trzeba była tam zostać.Wiem że to tylko myśli, ale własnie one nie pozwalały mi nigdy nikomu się postawić.I teraz znów tu są.No i te przerażone spojrzenia ludzi gdzy dziś byłam na nabożeństwie.I wszyscy chcą naprawiać moje małżeństwo.Och taki publiczny rozwód to dopiero męka.
A przecież nikt nie przeżył ze mną ani dnia w tym piekle.Córki mówią że są ze mnie dumne, ale samotnośc jest przerażająca.Nie chcę ich zasmucić.Wiem że to tylko nerwica, ale mogła by już mnie zostawić w spokoju :D :D Tak długo się jej stawiam.Ale dłużej bo przez całe życie wkodowywałam sobie że jestem nikim
słabą istotą zależną od męża.Powiem też że przez ten ogrom cierpienia przebija się myśl o wolności, samodzielności, nowym życiu a nawet miłości :D Jedno też wiem co by się nie stało do niego wrócić nie mogę.Pojawiają się też momenty jakby zupełnego zdrowia, i wtedy naprawdę wszystko wydaje się takie proste, więc ludziom bez nerwicy łatwiej jest podejmować decyzję.I łatwiej żyć.Ja swoje nerwica swoje.Naprawdę moje życie to piekło.Trudno mi uwierzyć że kiedyś mogę zyć i funkcjonować bez objawów.Chociż bardzo tego pragnę i nie zamierzam się poddawać.Ma też ogromne poczucie winy wobec dzieci, i a taki niesmak że nie udało się to o co tak wiele lat walczyłam-cichy , spokojny ,pełen miłości dom,Napiszcie zawsze wasze słowa dodają otuchy , chociaż wiem że tą drogą muszę pójśc sama.

-- 8 stycznia 2016, o 13:37 --
Witajcie Kochani,już ponad tydzień temu wyprowadziiłam się od męża.Myślałam że będzie lżej.Dziś mam okropne objawy, somatyka szaleje.Czy to się nigdy nieskończy?Całe życie byłam zalękniona i żależna od innych, teraz się postawiłam.Więc skąd ten lęk i niepewność.Serce zaraz pęknie z bólu, wszystko drży , coś okropnego.Terapeutka mówi nie tak szybko, pomału będzie ucichać Ale jest trudno.Pół wieku życia w piekle, to może dla mnie jest za póżno na zmianę myślenia i nawyków?.Mieszkanie jest takie obce, myślę ,,co ja tu robię?'', ,,gdzie moje mieszkanko?''.Wtedy mówię do siebie ,,Tam się nie da żyć, to tylko sytuacja przejściowa, będziesz jeszcze miała swoje miejsce na ziemi, jesteś dobrym człowiekiem zasługujesz na szacunek i szczęście.Ale podświadomość swoje,, nie dasz rady'', zabraknie ci pieniędzy, co tu robisz w tym obcym domu, zachorujesz, trafisz do psychiatryka.,wszyscy będą się z ciebie śmiać, trzeba była tam zostać.Wiem że to tylko myśli, ale własnie one nie pozwalały mi nigdy nikomu się postawić.I teraz znów tu są.No i te przerażone spojrzenia ludzi gdzy dziś byłam na nabożeństwie.I wszyscy chcą naprawiać moje małżeństwo.Och taki publiczny rozwód to dopiero męka.
A przecież nikt nie przeżył ze mną ani dnia w tym piekle.Córki mówią że są ze mnie dumne, ale samotnośc jest przerażająca.Nie chcę ich zasmucić.Wiem że to tylko nerwica, ale mogła by już mnie zostawić w spokoju :D :D Tak długo się jej stawiam.Ale dłużej bo przez całe życie wkodowywałam sobie że jestem nikim
słabą istotą zależną od męża.Powiem też że przez ten ogrom cierpienia przebija się myśl o wolności, samodzielności, nowym życiu a nawet miłości :D Jedno też wiem co by się nie stało do niego wrócić nie mogę.Pojawiają się też momenty jakby zupełnego zdrowia, i wtedy naprawdę wszystko wydaje się takie proste, więc ludziom bez nerwicy łatwiej jest podejmować decyzję.I łatwiej żyć.Ja swoje nerwica swoje.Naprawdę moje życie to piekło.Trudno mi uwierzyć że kiedyś mogę zyć i funkcjonować bez objawów.Chociż bardzo tego pragnę i nie zamierzam się poddawać.Ma też ogromne poczucie winy wobec dzieci, i a taki niesmak że nie udało się to o co tak wiele lat walczyłam-cichy , spokojny ,pełen miłości dom,Napiszcie zawsze wasze słowa dodają otuchy , chociaż wiem że tą drogą muszę pójśc sama.

-- 8 stycznia 2016, o 13:37 --
Witajcie Kochani,już ponad tydzień temu wyprowadziiłam się od męża.Myślałam że będzie lżej.Dziś mam okropne objawy, somatyka szaleje.Czy to się nigdy nieskończy?Całe życie byłam zalękniona i żależna od innych, teraz się postawiłam.Więc skąd ten lęk i niepewność.Serce zaraz pęknie z bólu, wszystko drży , coś okropnego.Terapeutka mówi nie tak szybko, pomału będzie ucichać Ale jest trudno.Pół wieku życia w piekle, to może dla mnie jest za póżno na zmianę myślenia i nawyków?.Mieszkanie jest takie obce, myślę ,,co ja tu robię?'', ,,gdzie moje mieszkanko?''.Wtedy mówię do siebie ,,Tam się nie da żyć, to tylko sytuacja przejściowa, będziesz jeszcze miała swoje miejsce na ziemi, jesteś dobrym człowiekiem zasługujesz na szacunek i szczęście.Ale podświadomość swoje,, nie dasz rady'', zabraknie ci pieniędzy, co tu robisz w tym obcym domu, zachorujesz, trafisz do psychiatryka.,wszyscy będą się z ciebie śmiać, trzeba była tam zostać.Wiem że to tylko myśli, ale własnie one nie pozwalały mi nigdy nikomu się postawić.I teraz znów tu są.No i te przerażone spojrzenia ludzi gdzy dziś byłam na nabożeństwie.I wszyscy chcą naprawiać moje małżeństwo.Och taki publiczny rozwód to dopiero męka.
A przecież nikt nie przeżył ze mną ani dnia w tym piekle.Córki mówią że są ze mnie dumne, ale samotnośc jest przerażająca.Nie chcę ich zasmucić.Wiem że to tylko nerwica, ale mogła by już mnie zostawić w spokoju :D :D Tak długo się jej stawiam.Ale dłużej bo przez całe życie wkodowywałam sobie że jestem nikim
słabą istotą zależną od męża.Powiem też że przez ten ogrom cierpienia przebija się myśl o wolności, samodzielności, nowym życiu a nawet miłości :D Jedno też wiem co by się nie stało do niego wrócić nie mogę.Pojawiają się też momenty jakby zupełnego zdrowia, i wtedy naprawdę wszystko wydaje się takie proste, więc ludziom bez nerwicy łatwiej jest podejmować decyzję.I łatwiej żyć.Ja swoje nerwica swoje.Naprawdę moje życie to piekło.Trudno mi uwierzyć że kiedyś mogę zyć i funkcjonować bez objawów.Chociż bardzo tego pragnę i nie zamierzam się poddawać.Ma też ogromne poczucie winy wobec dzieci, i a taki niesmak że nie udało się to o co tak wiele lat walczyłam-cichy , spokojny ,pełen miłości dom,Napiszcie zawsze wasze słowa dodają otuchy , chociaż wiem że tą drogą muszę pójśc sama.

-- 8 stycznia 2016, o 13:37 --
Witajcie Kochani,już ponad tydzień temu wyprowadziiłam się od męża.Myślałam że będzie lżej.Dziś mam okropne objawy, somatyka szaleje.Czy to się nigdy nieskończy?Całe życie byłam zalękniona i żależna od innych, teraz się postawiłam.Więc skąd ten lęk i niepewność.Serce zaraz pęknie z bólu, wszystko drży , coś okropnego.Terapeutka mówi nie tak szybko, pomału będzie ucichać Ale jest trudno.Pół wieku życia w piekle, to może dla mnie jest za póżno na zmianę myślenia i nawyków?.Mieszkanie jest takie obce, myślę ,,co ja tu robię?'', ,,gdzie moje mieszkanko?''.Wtedy mówię do siebie ,,Tam się nie da żyć, to tylko sytuacja przejściowa, będziesz jeszcze miała swoje miejsce na ziemi, jesteś dobrym człowiekiem zasługujesz na szacunek i szczęście.Ale podświadomość swoje,, nie dasz rady'', zabraknie ci pieniędzy, co tu robisz w tym obcym domu, zachorujesz, trafisz do psychiatryka.,wszyscy będą się z ciebie śmiać, trzeba była tam zostać.Wiem że to tylko myśli, ale własnie one nie pozwalały mi nigdy nikomu się postawić.I teraz znów tu są.No i te przerażone spojrzenia ludzi gdzy dziś byłam na nabożeństwie.I wszyscy chcą naprawiać moje małżeństwo.Och taki publiczny rozwód to dopiero męka.
A przecież nikt nie przeżył ze mną ani dnia w tym piekle.Córki mówią że są ze mnie dumne, ale samotnośc jest przerażająca.Nie chcę ich zasmucić.Wiem że to tylko nerwica, ale mogła by już mnie zostawić w spokoju :D :D Tak długo się jej stawiam.Ale dłużej bo przez całe życie wkodowywałam sobie że jestem nikim
słabą istotą zależną od męża.Powiem też że przez ten ogrom cierpienia przebija się myśl o wolności, samodzielności, nowym życiu a nawet miłości :D Jedno też wiem co by się nie stało do niego wrócić nie mogę.Pojawiają się też momenty jakby zupełnego zdrowia, i wtedy naprawdę wszystko wydaje się takie proste, więc ludziom bez nerwicy łatwiej jest podejmować decyzję.I łatwiej żyć.Ja swoje nerwica swoje.Naprawdę moje życie to piekło.Trudno mi uwierzyć że kiedyś mogę zyć i funkcjonować bez objawów.Chociż bardzo tego pragnę i nie zamierzam się poddawać.Ma też ogromne poczucie winy wobec dzieci, i a taki niesmak że nie udało się to o co tak wiele lat walczyłam-cichy , spokojny ,pełen miłości dom,Napiszcie zawsze wasze słowa dodają otuchy , chociaż wiem że tą drogą muszę pójśc sama.
zagrody1
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 185
Rejestracja: 6 listopada 2015, o 18:36

8 stycznia 2016, o 12:47

Ja też rok temu wyprowadziłam się z domu... Jak miałam to zrobić to parę nocy nie spałam, mając w głowie okropne twory wyobraźni, że nie dam rady, że nie podołam... Też na początku byłam bardzo osamotniona, ale mimo tego nie chciałam wracać do domu... Bywało raz lepiej, raz gorzej... Też było ciężko... Myśli miałam, że skończe w psychiatryku.. Potem byłam u lekarza i dostałam lek (trochę przeszło)... Teraz wiem, żo to wszystko iluzja i staram sie stosować rady z forum... Dobrze by było żebyś znalazła sobie w pobliżu kogoś znajomego albo nawet jakąś grupę wsparcia, bo wtedy nie jest się takim osamotnionym (nawet dzwoń do przyjaciół jak najczęściej)...
era49
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 379
Rejestracja: 23 maja 2015, o 20:05

8 stycznia 2016, o 13:28

Wiesz ja do leków wracać nie chcę.Brałam je przez 25 lat małzeństwa żeby przetrwać.Teraz muszę żyć o własnych siłach a niemocą leków.Znajomych i przyjaciół mam, wspierają mnie.To we mnie ciągle tłucze się mysl , ze nie dam rady.Przez 30 lat małżeństwa udawałam szczęście, i bałam się odejść ze względu na chorobę.To jest bardzo mocno wkodowane we mnie, ale rozmawiam ze sobą i podtrzymuję się na duchu, ale jest mega ciężko.Zabija mnie też zdziwienie ludzi-takie cudowne małzeństwo!.jestem na siebie wsciekła bo bo ja wszystko kryłam, a teraz jak mleko się rozlało to znajdą sie tacy co pierwsi rzucą kamieniem.No trudno muszę dbać o siebie i nie o innych.A ty dlaczego odeszłaś z domu?
olga
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 105
Rejestracja: 23 maja 2015, o 08:42

8 stycznia 2016, o 16:07

Przyznam, że z niecierpliwością czekałam na Twój wpis. Pamiętaj, że zmiany zawsze budzą w nas lęk i niepokój. Kiedy wyprowadzałam się z domu rodzinnego do własnego domu, pierwszy tydzień to był koszmar chyba nigdy tego nie zapomnę, nieprzespane noce, tęsknota, że już nigdy nie będzie tak samo, tak byłam zżyta z moją mamą. Powoli wszystko się normowało, teraz jest super. Nadmienię tylko, że wówczas jeszcze nie miałam nerwicy lękowej. Zatem to wszystko, jest normą ,zobaczysz wszystko się ułoży daj sobie czas. Twoje "mieszkanko" wcale nie było takie fajne i bezpieczne, prawda, sama wiesz ile tam przeżyłaś. Teraz możesz wszystko budować od początku.Spróbuj na początku czymś zapełnić tę nudę, żeby jak najmniej myśleć. Zrób coś na co zawsze miałaś ochotę a małżeństwo w jakiś sposób Cię ograniczało.
Co do tych wszystkich ludzi, którzy "chcą naprawiać Twoje małżeństwo". W jaki sposób? Jak sama napisałaś sama byłaś w tym piekle. W naszym społeczeństwie istnieje błędne przekonanie, że tylko rodzina daje szczęście, a jeśli ktoś jest samotny to jest strasznym nieszczęśnikiem. Co z tymi wszystkimi rodzinami, w których dzieje się prawdziwe piekło, przemoc jest na porządku dziennym, ofiary uzależniają się od swoich katów, nadal w tym tkwić "dla ludzi". Bezsensu, czy ktoś takim ludziom pomaga? Kobieta, która odchodzi staje się "tą złą", przecież powinna wszystko znieść. Bzdura, trzeba się nauczyć zdrowego egoizmu, to Ty jesteś teraz ważna, tyle lat poświęciłaś dla człowieka, na który na to nie zasługiwał, nie potrafił docenić.
Poczucie winy wobec dzieci ? A kto im zrobił największą krzywdę, Ty?
Uwierz wreszcie w siebie, tyle lat byłaś silna, tyle wytrwałaś, a teraz masz się złamać z powodu wyprowadzki? Dopiero teraz zaczynasz życie, tak o tym myśl. Pora na swoje pasje, hobby, no i na tę prawdziwą miłość, tego Ci życzę...
zagrody1
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 185
Rejestracja: 6 listopada 2015, o 18:36

8 stycznia 2016, o 16:11

Ja odeszłam, bo chciałam się usamodzielnić i sprawdzić siebie... Uwierz, że będzie dobrze... Teraz zadbaj o samą siebie... Trzymaj się mocno..
Adela
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 365
Rejestracja: 8 listopada 2015, o 09:01

8 stycznia 2016, o 20:38

Era...wytrzymalas cały długi tydzien...pierwsze koty za płoty...dasz rade dalej sama
Szczerze ci powiem, ze jak nie pisałas to myslalam ze wrocilas do meza...a tu takie mile zaskoczenie.Jestes dzielna...nie poddawaj sie...lęki niech sobie będą a ty zyj obok nich swoim zyciem
Rob cokolwiek byle nie siedziec I sie nie zadreczac.
No I najwazniejsze...Daj sobie czas
Bedzie dobrze:-)
Jesli sie cofasz, to tylko po to zeby wziac rozbieg.

Nerwica jest jak nieproszony gosc.
Nie poswiecaj mu uwagi a szybko sobie pojdzie.
era49
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 379
Rejestracja: 23 maja 2015, o 20:05

8 stycznia 2016, o 22:54

Dziękuję dziewczyny,moim problemem jest tez to że przez całe dorosłe życie wkodowywałam że ja nie mogę funkcjonować samodzielnie.Ciągle wydaje mi się to jakimś snem.Przychodzi myśl jesteś słaba i beznadziejna.
Trudno też zaakceptowac postępowanie męza który obojętnie przyjął moje odejscie.Zresztą on nigdy za nic nie przepraszał i nie czuł się niczemu winny.Mimo ze moje życie było smutne to jeszcze nie potrafię cieszyć się wolnoscią, jestem jak zamrożona i boję się ,żeby nie przyszła mysl iż załuję i chęc powrotu.Tak trochę jakbym nie ufała sobie.Jestem wewnętrznie strasznie pokiereszowana.Kiedy zaczęłam radzić sobie z nerwicą,mysl ze nie wyzdrowieję póki z nim będę przerazała mnie.Próbowałam go bronic w myslach, mówiłam o nim pozytywne rzeczy.Organizm nie uwierzył.Jak wracałam z pracy do domu to wymiotowałam i somatyka się nasilała , więc nie było wyjscia.Tak że trzymajcie kciuki i piszcie.Nie ukrywam że pierwsza taka świadoma myśl by odejść pojawiła się kiedy napisałam na forum a wy daliscie mi wsparcie.Dziękuję
ODPOWIEDZ