Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Brak wsparcia w rodzinie.

Być może masz jakąś kwestię do poruszenia związaną z nerwicą i lękiem?
A nie wiesz w który powyższy dział dodać temat, bo choćby pasuje to do każdej nerwicy?
Zrób to w takim razie tutaj.
Dział ten zawiera różne tematy, sprawy, wydarzenia w życiu związane z nerwicą i lękiem.
era49
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 379
Rejestracja: 23 maja 2015, o 20:05

28 listopada 2015, o 19:25

Jestem,mnie poawanturach niestety się nie poprawia :D
Zaczelismy z męzem terapię malzenską.Nie wiem jak to się skończy,ale narazie jestem pod wrazeniem zmian :D
Zalezało mi by ktoś obiektywny nas wysłuchał,bo ja przez to zaburzenie tez nie byłam łatwą osobą.Terapeuta powiedział ze jastem bardzo krytyczna w stosunku do męza,co dało mi do myslenia.No i dowiedziałam się ze on się mnie boi,moich płaczów histerii(których juz dawno nie ma),ale on tez ma jakiś mój obraz.
Nie jestem osobą u której jest wszystko biale albo czarne.
Warto wysluchac innej strony ,zanim się powie koniec :D
Adela
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 365
Rejestracja: 8 listopada 2015, o 09:01

28 listopada 2015, o 19:39

Super....terapia to naprawde byl dobry pomysl...brawo.
Ja tez zeszlam troche z meza I on tez dzieki temu zmienil podejscie do mnie.w nerwicy skupiamy uwage tylko na sobie I przez to czujemy sie pokrzywdzeni przez innych nie widzac ze sami nie jestesmy swieci I popelniamy bledy
Jesli sie cofasz, to tylko po to zeby wziac rozbieg.

Nerwica jest jak nieproszony gosc.
Nie poswiecaj mu uwagi a szybko sobie pojdzie.
era49
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 379
Rejestracja: 23 maja 2015, o 20:05

28 listopada 2015, o 20:19

No wlasnie o to chodzi ze widzę wiele swoich błędów i swój egocentryzm :D Miom ze jest bez porównania lepiej,ale nerwica ciągle trzyma mniecw swoich objęciach ;) Wiesz z nami to jak w tej piosence,,trudno tak razem być nam ze sobą,bez siebie nie jest lzej" :D
Adela
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 365
Rejestracja: 8 listopada 2015, o 09:01

28 listopada 2015, o 20:32

Hehe cos w tym jest...

-- 28 listopada 2015, o 20:32 --
Hehe cos w tym jest...
Jesli sie cofasz, to tylko po to zeby wziac rozbieg.

Nerwica jest jak nieproszony gosc.
Nie poswiecaj mu uwagi a szybko sobie pojdzie.
era49
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 379
Rejestracja: 23 maja 2015, o 20:05

13 grudnia 2015, o 12:46

Cześc to znowu ja,mam mega doła a co za tym idzie mega objawy.
Czuję się bezuzytecznym czlowiekiem, który wszystkim wkoło dostarcza cierpienia.
Czy jest coś takiego jak osobowość zalezna?Czy mozna się z tego dzwignąć.
Tak bardzo potrzebuję wsparcia i miłosci.Zdecydowałam się na rozwód.Kiedy podjełam decyzję poczułam ogromną siłę.A potem znów to co towarzyszyło mi zawsze,potworny lęk,smutek rozpacz.
To z czym zrosłam się od dziecka .Moje dzieciństwo,to olbrzymia doza agresji.Moje wszystkie lęki konczyły się laniem.
Ciągle tylko slyszałam jakim utrapieniem jestem jaka jestem zła.A we mnie był wielki znak zapytania, bo bardzo chciałam i starałam się być dobra!Sprzątałam,pilnowałam rodzenstwa,piekłam,gotowałam by pochwalili,by pokochali....Myslalam ze kochaja,ze tak jest u wszystkich.
Kiedy mialam 17lat pojawił się mój mąz,taki chlopak niby strasznie mi nie odpowiadał, nie podobal mi się.Zaproponował spotkanie,odmówiłam.Ojciec kiedy się o tym dowiedział zrobił awanturę.Pomyslałam ciąle są ze mną problemy,no dobrze jakoś dam radę.
Ale nie dawałam,czułam ogromne napięcie kiedy się z nim spotykałam(dopiero teraz to widzę)wtedy nie rozumialam co się ze mną dzieje.Bolał mi brzuch,zaczęłam wkręcac nowotwór,brakowało mi powietrza,rodzice się darli,mówili ze mają ze mną,,siedem światów".I zeby chociaz ON się nie dowiedział jaka chora jestem.
Nie radziłam sobie,kiedy to piszę mam wrazenie ze moje serce zachwilę stanie,a łzy zalewaja mi oczy.
Znów się uzalam,a wiem ze nie tędy droga :buu: Powiedzcie,czy taki zniszczony emocjonalnie człowiek moze się jeszcze podnieść,moze walczyć.Chcę tego,ale kiedy się stawiam objawy nerwicy są tak silne ze nie dają funkcjonowac.Wtedy się wycofuję.
Dopiero teraz widzę jakim czlowiekiem był i jest mój mąz.Moje dwuletnie narzeczenstwo to był koszmar :buu:
Rodzice bardzo chcieli bym za niego wyszla.Dlaczego.......bo mój mąz miał być księdzem.W moim wyznaniu aby zostac duchownym,nalezy się ozenić.Nawet nie wiecie co teraz dzieje się z moim czałem gdy to wyznałam.Wyszłam za niego chociaz szarpania i popychania były przed slubem i moi rodzice o tym wiedzieli.Mama mówiła o wstydzie, o tym co powiedzą ludzie,kiedzy to piszę,nienawidzę jej :buu: .Moja przyszła tesciowa tez pokazywała co potrafi.
A ja tak bardzo chciałam być dobra.Dziś wiem ze mąz nie kochał mnie ani przez chwilę byłam tylko narzędziem,potrzebnym do kariery.Mówił będziesz buforem,musisz mnie chronic gdy będę miał słabszy dzien,a ja byłam taka dumna ze mnie wybrał i taka odpowiedzialna rola przed mną.
Parę dni przed ślubem miałam atak paniki, powiedzialam mamie boję się nie dam rady a ona,,ty zawsze się boisz udręka z toba"
Głęboko zakodowałam ze nie mam na kogo liczyć,ze jestem chora ,słaba i muszę jakoś dac radę,ale jak!
Rodzice się pysznili przed rodziną,wszyscy zazdroscili jak zaszczyt mnie spotkał.Tylko ja byłam przerazona i nie mogłam zrozumieć co wyprawia moje ciało.I jak to dobrze ze jest ktos kto takie , chore gówno",chce wziąć za zonę.
CDN

-- 13 grudnia 2015, o 13:46 --
Po slubie zamieszkalismy z moim rodzicami.Tesciowej nic się nie podobało,,a czemu tylko jeden pokój",,a dleczego nie myję jej okien".To co się działo było ponad moje siły.Moi rodzice swoje,mąz z tesciową swoje.Nie czułam od niego troski ani milosci,ale on twierdzi ze denerwował go mój lęk,pewnie tak.
Jeszcze przed urodzeniem dziecka uderzył mnie pięscią w głowę gdy lezałam z migrena i na pytanie jak się czuje odburknęłam.A potem bylo coraz gorzej,w srodko rośł strach i niemoc,kiedys powiedziałam jego matce ze on mnie bije tesciowa odpowiedziała ,,bo ty warta" tyle na ten temat.
Ale ogólnie to częsciej wyzywał,nie pomagał nie wstawał do dzieci w domu nie robił nic.Kłócilismy i szarpaliśmy się,wyzywaliśmy,po pięciu latach nerwica byla tak silna ze zaczęłam brać leki.
Bylam tez z dala od domu,na wsi,gdzie sciany mają uszy,ale nidgy nikomu nie powiedzialam co się dzieje.Najsmieszniejsz ze ja się na to godziłam i myslałam ze tak ma być.
Moi rodzice nie lubili mego męza i jego matki,ale to bardzuej odbijało się na mnie i na niechęci do dzieci(najstarsza córka była nazywana imieniem tesciowej)
Boze ja juz nie dam rady tego pisac,ani tak zyc ani odejsc.
Bo nerwica to stan umsłuca u mnie ciągle czarna dziura.
Nie dam rady zniesc plotek,obmów i oceny,bardzi chcialabym.Mówię co mnie to obchodzi,wypriwadze się(bo to ja musze opuscic plebanię)Jestem wrakiem ciągle chę byc doba dla męza,tym bardziej mi przykro jak odpowiada agresją.Próbuję dzielnie to znosic ale cialo reaguje innaczej.
Szukam mieszkania,poskarzylam się pierwszy raz w zyciu biskupow.Dzieci krzycza mama ogarnij się,a ja nie ma sily na nic.Zawsze myslałam jak wyjdę z nerwicy dam radę.Ale ona trwa mimo tego ze igniruję jej objawy,muszę zmienić mysleni,ale jak to zrobić.W pazdzierniku chcialam odebrac sobie zycie,ake mnie nawet tabletki nie mogą usmiercić.I tak trwam w beznadzieii.Po niedzieli biskup porizmawia z męzem i to będzie koniec małzenstwa.....albo zycia.Bo pewnie tego nie udzwignę.Mam prawie 50 lat nie mam siły zaczynać wszystkiego od nowa,wydaje mi się ze sama nienporadzę i to chyba swiadczy ze mam naturę zalezna.Najpierw matka potem mąz,teraz dzieci.Krzyczę na siebiecw duch,ale przychodzi zwatpienibi taki bezwlady ze nie mam siły walczyc,ani naprawdę umrzec :buu:
Nawet nie wiem po co to piszę,tyle mi juz pomogliscie i dla scie rad

-- 13 grudnia 2015, o 13:46 --
Po slubie zamieszkalismy z moim rodzicami.Tesciowej nic się nie podobało,,a czemu tylko jeden pokój",,a dleczego nie myję jej okien".To co się działo było ponad moje siły.Moi rodzice swoje,mąz z tesciową swoje.Nie czułam od niego troski ani milosci,ale on twierdzi ze denerwował go mój lęk,pewnie tak.
Jeszcze przed urodzeniem dziecka uderzył mnie pięscią w głowę gdy lezałam z migrena i na pytanie jak się czuje odburknęłam.A potem bylo coraz gorzej,w srodko rośł strach i niemoc,kiedys powiedziałam jego matce ze on mnie bije tesciowa odpowiedziała ,,bo ty warta" tyle na ten temat.
Ale ogólnie to częsciej wyzywał,nie pomagał nie wstawał do dzieci w domu nie robił nic.Kłócilismy i szarpaliśmy się,wyzywaliśmy,po pięciu latach nerwica byla tak silna ze zaczęłam brać leki.
Bylam tez z dala od domu,na wsi,gdzie sciany mają uszy,ale nidgy nikomu nie powiedzialam co się dzieje.Najsmieszniejsz ze ja się na to godziłam i myslałam ze tak ma być.
Moi rodzice nie lubili mego męza i jego matki,ale to bardzuej odbijało się na mnie i na niechęci do dzieci(najstarsza córka była nazywana imieniem tesciowej)
Boze ja juz nie dam rady tego pisac,ani tak zyc ani odejsc.
Bo nerwica to stan umsłuca u mnie ciągle czarna dziura.
Nie dam rady zniesc plotek,obmów i oceny,bardzi chcialabym.Mówię co mnie to obchodzi,wypriwadze się(bo to ja musze opuscic plebanię)Jestem wrakiem ciągle chę byc doba dla męza,tym bardziej mi przykro jak odpowiada agresją.Próbuję dzielnie to znosic ale cialo reaguje innaczej.
Szukam mieszkania,poskarzylam się pierwszy raz w zyciu biskupow.Dzieci krzycza mama ogarnij się,a ja nie ma sily na nic.Zawsze myslałam jak wyjdę z nerwicy dam radę.Ale ona trwa mimo tego ze igniruję jej objawy,muszę zmienić mysleni,ale jak to zrobić.W pazdzierniku chcialam odebrac sobie zycie,ake mnie nawet tabletki nie mogą usmiercić.I tak trwam w beznadzieii.Po niedzieli biskup porizmawia z męzem i to będzie koniec małzenstwa.....albo zycia.Bo pewnie tego nie udzwignę.Mam prawie 50 lat nie mam siły zaczynać wszystkiego od nowa,wydaje mi się ze sama nienporadzę i to chyba swiadczy ze mam naturę zalezna.Najpierw matka potem mąz,teraz dzieci.Krzyczę na siebiecw duch,ale przychodzi zwatpienibi taki bezwlady ze nie mam siły walczyc,ani naprawdę umrzec :buu:
Nawet nie wiem po co to piszę,tyle mi juz pomogliscie i dla scie rad
olga
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 105
Rejestracja: 23 maja 2015, o 08:42

13 grudnia 2015, o 15:54

W głowie się nie mieści, Twój mąż jak rozumiem osoba duchowna, a takie rzeczy wyprawia!? Co za obłuda! Co za ......
Co do Ciebie to wybij sobie z głowy się teraz poddawać, teraz kiedy zaczynasz wszystko od nowa?! Pomyśl, tyle lat życia przed Tobą, dobrze, że podjęłaś decyzję o uwolnieniu się od tego tyrana. Wytrzymaj jeszcze ten rozwód i nie cofaj się z wybranej drogi . Wiesz, że jesteś silna, możliwe, że to już ostatnie burze, a później zaświeci słońce. Emocje się uspokoją, odzyskasz radość życia. Wreszcie zobaczysz jak to jest "ŻYĆ", wierzę, że dużo dobrego przed Tobą, że los Ci wynagrodzi za te wszystkie lata.
era49
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 379
Rejestracja: 23 maja 2015, o 20:05

13 grudnia 2015, o 16:14

Wiesz Olgo wyjscie z nerwicy to nauka nowego myslenia.A ja ciągle po staremu zamartwiam się.Trudno tez mi uwierzyc ze kiedyś się skonczy piekło objawów.No i trochę jestemy osobami publicznymi w naszym środowisku nawet bardzo,mąz jest lubiany.Przez tyle lat udawałam ze jest inaczej,budowałam mit udanego małzenstwa.
Nie potrafię skierowac mysli na inne tory,a bardzo próbuję.
To tak jakby znany diabeł był mniej straszny.
olga
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 105
Rejestracja: 23 maja 2015, o 08:42

13 grudnia 2015, o 16:39

A Ty ciągle się jeszcze nim przejmujesz? Co ludzie pomyślą, powiedzą? A właśnie niech się dowiedzą jaki jest, niech poznają prawdę. Osoba, która ma być autorytetem jest tak, obłudna, zakłamana, żyje wbrew zasadom społecznym, rodzinnym. Drani nie warto chronić, niech w końcu poniesie konsekwencje swoich czynów.To Ty budujesz taki wizerunek "dla ludzi" a sama jak na tym najbardziej cierpisz, co by Ci dało, że byś się zabiła? On nadal w oczach ludzi byłby nieskazitelny, a Ty? A Ty byłabyś "wariatką", która odebrała sobie życie. Jemu wszyscy by współczuli , a Ty ? Pomyśl o sobie, jeśli masz możliwość odetnij się od tego wszystkiego, przeprowadź do innego miasta, dzielnicy. Ludzie zawsze będą gadać, ale wiesz co pogadają i znajdą sobie inna sensacje.
Jasne, że trudno jest zmienić myślenie, zwłaszcza takie , które nam wpojono w dzieciństwie i powielało się przez lata. Masz dostęp do psychologów, książek, internetu sama się możesz zmieniać, z reszta co ja Ci będę tłumaczyć sama wiesz.
Kiedyś gdzieś czytałam taka o to historyjkę:
była sobie para zwierzątek powiedzmy borsuki, mieszkały w lesie w ciemnej norze. pewnego dnia przyszedł do nich zając i powiedział siedzicie tu tak w tych ciemnościach a tam na zewnątrz, na łące jest pięknie, słońce wiosna w pełni, piękne kwiaty, wyjdźcie i zobaczcie. a oni nie, zostaniemy tutaj.
Tak samo jest z ludźmi boją się zmian, a ta zmiana może się okazać lepsza, niż tkwienie w swoim "bezpiecznym" miejscu. Ale żeby się o tym przekonać trzeba wyjść z tej "nory".
Ludźmi się nie przejmuj, gdzie oni wszyscy byli kiedy mąż Cię bił, poniżał? nie było ich, nikt Ci nie pomógł, nie wsparł, czy tak naprawdę zależy Ci teraz na nich?
Zawalcz o siebie, o spokój ducha, a nie tylko ciągle obawy i obawy.
era49
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 379
Rejestracja: 23 maja 2015, o 20:05

13 grudnia 2015, o 17:01

Taki mam zamiar,np.tetaz jadę polskim busem z Warszawy jeszcze ponad rok temu to bo było niemozliwe.Teraz luz.Po Warszawie tez poruszałam się samodzielnie,rozpoczełam studia.Teraz wracam do domu,maz przez tydzien nawet nie zadzwonił.jJeszcze moze z tydzien temu sama bym dzwonilła.Czemu to robiłam?,Bo po kazdej awanturze objawy się nasilały,nie dam rady z tego wyjsc myslałam.
Więc zczęłam się bardzo pilnowac,zeby go niczym nie zdenerwiwac.Bo myslałam muszę z tego wyjsc,a wtedy się z nim rozprawię ale nic z tego.
Kiedys po rozmowie z rodzicami drzałam,jakies spięcie z córkami drzałam z teraz juz nic,więc mówiłam przepracuję i jego.Bo wiesz Olgo ja bałam się odejsc ze względu na tą cholerna nerwicę i wyszłam z niego z jej powodu.Nigdy nie czułam się silna,myslę zebjak się wyprowadzę to poczuję się lepiej.A JAK NIE?.No i sprawa finansów jest tez wazna,po oplaceniu mieszkania zostsnie mi 600 zlotych.No a czasem trzebanjeszcze kupić buty czy antyperspirant.Ale i tak jestem juz innym czlowiekiem.A moze nalezę do tych których nerwica nie opuszcza.
Chyba potrzebyję kopa,a z tym odebraniem sobie zycia to masz rację,ze tez o tym nie pomyslałam :^

-- 13 grudnia 2015, o 18:01 --
Taki mam zamiar,np.tetaz jadę polskim busem z Warszawy jeszcze ponad rok temu to bo było niemozliwe.Teraz luz.Po Warszawie tez poruszałam się samodzielnie,rozpoczełam studia.Teraz wracam do domu,maz przez tydzien nawet nie zadzwonił.jJeszcze moze z tydzien temu sama bym dzwonilła.Czemu to robiłam?,Bo po kazdej awanturze objawy się nasilały,nie dam rady z tego wyjsc myslałam.
Więc zczęłam się bardzo pilnowac,zeby go niczym nie zdenerwiwac.Bo myslałam muszę z tego wyjsc,a wtedy się z nim rozprawię ale nic z tego.
Kiedys po rozmowie z rodzicami drzałam,jakies spięcie z córkami drzałam z teraz juz nic,więc mówiłam przepracuję i jego.Bo wiesz Olgo ja bałam się odejsc ze względu na tą cholerna nerwicę i wyszłam z niego z jej powodu.Nigdy nie czułam się silna,myslę zebjak się wyprowadzę to poczuję się lepiej.A JAK NIE?.No i sprawa finansów jest tez wazna,po oplaceniu mieszkania zostsnie mi 600 zlotych.No a czasem trzebanjeszcze kupić buty czy antyperspirant.Ale i tak jestem juz innym czlowiekiem.A moze nalezę do tych których nerwica nie opuszcza.
Chyba potrzebyję kopa,a z tym odebraniem sobie zycia to masz rację,ze tez o tym nie pomyslałam :^
olga
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 105
Rejestracja: 23 maja 2015, o 08:42

13 grudnia 2015, o 17:10

:D Widzisz, wreszcie zaczynasz mówić do rzeczy. Zapisałaś się na studia , super, rób właśnie coś z myślą o sobie. Wyszłaś za niego dlatego, że miałaś nerwicę, teraz rozwiedź się z nim żeby pożegnać się z nerwicą :D Nie tkwij w toksycznym związku. Jesteś po prostu od niego współuzalezniona, ciągle się zastanawiasz, co powie, co pomyśli, jak zareaguje, a żeby czasem go nie zdenerwować. Olej go totalnie, niech role się odwrócą. Zacznij żyć dla siebie.
era49
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 379
Rejestracja: 23 maja 2015, o 20:05

13 grudnia 2015, o 17:22

Stanę do walki to pewne :D
olga
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 105
Rejestracja: 23 maja 2015, o 08:42

13 grudnia 2015, o 17:25

Tak trzymaj ^^
Adela
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 365
Rejestracja: 8 listopada 2015, o 09:01

14 grudnia 2015, o 08:28

Era...kochana. ..nie jestes bezwartosiowa, jestess kims..samo to, ze dzialasz I chcesz cos zmieniac swiadczy o tym, ze jestes silna I madra babka.Uwierz w koncu w siebie I dzialaj ani razu sie nie zatrzymujac.Twoja historia jest wzruszajaca ale nie wracaj juz do tego co sadzili I mowili o tobie inni.Teraz zacznij otaczac sie ludzmi, ktorzy beda cie chwalic I mobilizowac.Zaczelas studia to super...moze tam znajdziesz nowych przyjaciol.
Jesli sie cofasz, to tylko po to zeby wziac rozbieg.

Nerwica jest jak nieproszony gosc.
Nie poswiecaj mu uwagi a szybko sobie pojdzie.
era49
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 379
Rejestracja: 23 maja 2015, o 20:05

29 grudnia 2015, o 20:26

Hej dziś bardzo Was potrzebuję,piszę bez okularów bo zapomniałam u córki..Więc przepraszam za blędy.Jutro się wyprowadzam,powinnam być szczęsliwa a jestem przerazona.Dlaczego, bo całe zycie byłam prrzerazona .Ciągle szukałam oparcia,strasznie mi wstyd.Dziś byłam w tym mieszkaniu,takie obskurne,strach mnie ogarnął.Pomyslałam jak będęvtam sama zacznę znów swoje myslenie to co orzez cale zyciebi będzie bagno.Chcę polozyc się spac obok męza i się przytulić.W tym mieszkaniu dobierałam kazdy szczegoł.Ale tez wiem,ze tak długo walczyłam onjego miłośc i dobroć i nic.Przypominam to okropne zycie i mówię uciekaj i wiem ze tak trzeba,ale ja zawsze wszystkieg załowałam i niczego nie byłam pewna dawałam sobą pomiatac.Mąz taki dobry prawie pomaga mi się pakowac.To straszne.Nakrzyczcie na mnie dajcie kopa.Nie pozw9lcie się rozkleić.Moze jak się wteszcie nie poddam to i nerwica przejdzie ostatecznie.Bo ja nigdy nie mogłam siebie szanowac,poniewaz nie stawiałam granic,przeciez nikt o zdrowych zmyslach nie tkwił by w tym malzenstwie.POMOCY

-- 29 grudnia 2015, o 21:26 --
Poradzcie czy mozna zbudować pewnosc siebie i szaczunekbdo siebie.Jesli tyle lat się wkodowywało ze jest się nikim :?
Adela
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 365
Rejestracja: 8 listopada 2015, o 09:01

29 grudnia 2015, o 21:53

Era...zawsze mozna zacząć nowe zycie bez wzgledu na wiek I bagaz doświadczeń.Wiem, ze jest ci teraz ciężko ale wkraczasz na nową drogę I pamietaj, ze teraz juz tylko od ciebie zalezy jaka ona bedzie.
Jestes silna osoba bo dlugo znosilas takie zycie u mimo wszystko odwazylas sie na nowe. Daj sobie czas, wszystko ci sie zacznie układac, zobaczysz...bedzie pięknie I kolorowo a ty przezyjesz drugą mlodość.Uwierz w to I uwierz w siebie.
Jesli sie cofasz, to tylko po to zeby wziac rozbieg.

Nerwica jest jak nieproszony gosc.
Nie poswiecaj mu uwagi a szybko sobie pojdzie.
ODPOWIEDZ