Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Borderline a obsesja

Forum o zaburzeniach osobowości (boderline, unikająca - lękowa, zależna, schizotypowa itp)
ODPOWIEDZ
klucha
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 6
Rejestracja: 29 października 2012, o 23:29

9 kwietnia 2013, o 19:15

Cześc Wszystkim,
oprócz choroby lękowej zdiagnozowano u mnie również Borderline i chciałam Was zapytac czy ktoś, kto tu na forum ma to schorzenie ma tendencje do wpadania w obsesje na punkcie różnych ludzi. Mnie się to czasami zdarzało, jednak od jakichś 6 miesięcy dopadło mnie to bardzo intensywnie. Pomimo, że jestemmałżeństwie już 10 lat i naprawdę grzechem byłoby narzekac(mam 39 lat), pojawił się inny mężczyzna.Zaiskrzyło jednak wiem, że kompletnie do siebie nie pasujemy. Naprawdę jesteśmy z dwóch różnych światów i różnice między nami są nie do pogodzenia tak więc szanse na przyjaźń czy koleżeństwo tez są nikłw. Ot, głupie zauroczenie, które na poziomie seksualnym minęło. No i wszystko byłoby fajnie gdyby mój rozsądek potrafił byc na tyle silny co emocje. Ale emocje kompletnie mi sie posypały. Cały czas myślę o tym facecie nie mogę uwolnic się od myśli o nim. Jest to bezsensowne i bezproduktywne. Zaczepiam go na komunikatorze, choc juz jemu i sobie obiecywalem ze zaprzestanę. Tylko się pogrążam czuje się jak szmata. On chyba się tym karmi, bo mogłby ignorowac moje "zaczepki", próby nawiązania kontaktu ale jednak nie ignoruje tego, natomiast sposób w jaki toczą się te rozmowy pokazują, że jest zupełnie na innym poziomie emocjonalnym i jeśli minęłoby mi to obsesyjne zauroczenie naprawde byłoby niewiele w nim tego, co mogłoby byc dla mnie atrakcyjne. Jednak czuję się odrzucona i chyba to mnie tak nakręca- no właśnie może miał ktoś coś podobnego. Strasznie się męczę, ogromnie chciałabym skupi się na czymś innym. Miec honor i ambicje dac mu spokoj i przejsc do porzadku dziennego nad faktem ze on moze miec naprawde w dupie, bo wiem ze takie narzucanie sie komus zniecheca taka osobe- no wlasnie czy aby na pewno. Ja chcialabym sie z nim spotkac bo w wielu sprawach on mnie nieslusznie ocenia i krzywdzi a przez komunikator to taka gadka raczej słaba. jednak nasze spotkania zawsze konczyly sie tragicznie- awantura, kłótnia itp. on wiec che tego uniknac, a ja chcialabym sobie udowodnic ze moge zyc bez niego...sama nie wiem moze ktos z Was cos mi doradzi. Zal mi na psychologa tym bardzirej ze moja choroba pochlania tyle kasy, wole porady "z zycia" moze ktos sie z tym uporał..
Awatar użytkownika
TakJestZawsze
Odburzony i pomocny użytkownik
Posty: 75
Rejestracja: 22 października 2012, o 09:32

10 kwietnia 2013, o 01:45

Sam mam problem z odrzuceniem wiec w pewnym stopniu cie rozumiem i mimo że ciężko jest doradzić w takiej sprawie to postaraj się zauważyć jak bardzo liczy się dla ciebie to jak cię ocenia co o tym myśli wiec skoro i tak chcesz się z nim spotkać i zerwać kontakt nie powinno mieć to dla ciebie znaczenia wiem iż łatwo się mówi to tak nie jest zupełnie nie potrzebnie zamartwiamy się,Myślimy o tym przez co nasze samopoczucie i zdrowie jest w coraz gorszym stanie najgorsze jednak jest to że do wszystkiego najczęściej musimy dojść sami przez zrozumienie zarówno nas samych jak i naszej choroby
Czy to nie smutne, że większość ludzi musi zachorować, by zdać sobie sprawę z cudowności życia?
Jostein Gaarder
klucha
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 6
Rejestracja: 29 października 2012, o 23:29

10 kwietnia 2013, o 18:57

TakJestZawsze, wielkie dzięki za odpowiedź. Logiczne bardzo co napisałeś, w sumie tak do tego nie podeszłam. Wiem, że jedyne co chciałabym poczuć, to poczuć się lepiej. Może spotkanie po to, że jak zobaczę, że mu jednak zależy odzyskam cho resztkę godności... Chciałabym aby mi przestało zależeć, bo to jest tak maksymalnie chore, zupełny brak kontroli. Czy to wynik braku poczucia własnej wartości. Dlaczego jego osoba tak mnie wykręciła skoro racjonalnie wiem, że to ślepa ulica? To musi być zalezne ode mnie, on jest brzydko mówiąc tylko instrumentem który utrafił w czuły punkt mojego borderline? Sama nie wiem. chciałabym by był zastrzyk który sprawiłby, że ten człowiek stanie mi się obcym iksińskim, już nawet próbowałam nastawiać się tak, że niby go nigdy nie poznałam. Jestem sobą zupełnie zawiedziona. Gdyby to jeszcze był człowiek "obiektywnie" fajny, ale to naprawdę zakompleksiony niewdzięczny prostak. I nie piszę tego by sobie jakoś ulżyć, bo to mnie dodatkowo dobija. Zawsze myślałam, że mam radar na takich i wpadłam jak śliwka w kompot. Jakaś masakra :( Dzięki za słowa wsparcia pocieszenia i wszelkie rady jeśli się takowe pojawią. Swoją drogą to mamy przesrane z tym borderline, jak ja bym chciała cho trochę się znieczulic na wiele spraw, a te chore emocje siedzą jak pasożyt w głowie...
Aneta
Odburzony i pomocny użytkownik
Posty: 1255
Rejestracja: 29 października 2010, o 03:03

10 kwietnia 2013, o 21:19

Hmm temat jak dla mnie choc mialam nic nie pisac bo pewnie Twojego nastroju to nie poprawi ale ze to jest kwestia mi znana to postanowilam ze się wypowiem.
Nie ma to jak boderline i zwiazki wszelakie. Ja nawet uwazam ze osoby z boderline które nie chca się leczyc nie powinni tworzyc zwiazkow. Ja sama od 3 lat slyszalam ze moge być chwiejna emocjonalnie czyli boder... chociaz psychiatrzy pewni nie byli i zostalam wyslana na takie rozpoznanie u fachowca który jest expertem szpitalnym od boderline i pewnie tez od innych psychicznych spraw. Oczywiscie chorowalam na nerwice ataki paniki depresje nie wychodzilam z domy ale to inny temat.
Ten psychiatra spytal o jedno i kazal odpowiedziec szczerze o wlasnie moje zwiazki. I co zostalo ustalone ze mam boderline na 100 %. A kryteria jakie to okreslaja w zwiazkach to przede wszystkim zakladanie masek i często na początku oszukiwanie siebie i drugiej osoby udajac kogoś kim się nie jest albo upiekrzajac rzeczywistosc ponad miare. Ale to to nic potem nastepuje zaborczosc w związku i wielka zazdrosc o wszystko i wszystkich. Sprawdzanie tej drugiej osoby proba kontrolowania z kim rozmawia. Ja np. zakladalam konta na gg zeby sprawdzic czy chlopak jest w domu i czy mnie nie oszukuje ze nie ma go przy komputerze. Czy odpowie na obce gg czy nie, pisalam do ich kolezanek z pytaniami niby przypadkowymi czy dziś z nim rozmawialy, może dochodzic do sledzenia, do proby kontrolowania wszystkiego przez co potem wszelkie rozmowy to klotnie i odwracanie wszystkiego na swoja korzysc. Boderowcy to straszni manipulanci którzy do tego potrafia być mocno agresywni. W chwilach kiedy ubzduralam sobie ze jestem oszukiwana albo zlewana przez faceta to wpadalam w wscieklosc rowna nienawisci i checi mordu. Dalej kwalfikacjami jest konczenie zwiazkow czyli zawsze musialam się czuc wazna ze to ja koncze związek. Nie moglam czuc się odrzucona bo czulam się jak ty pewnie teraz, pragnelam zemsty, cierpienia tej osoby. To wszystko tlumaczylam sobie ze mam taki charakter ze jestem przebojowa, ze wiem czego chce ale to guzik prawda. To są objawy boderline które jest jednak choroba glowy. Nie wiem ile masz ta diagnoze i jak to co napisalam odnosi się do Ciebie ale jak poszukasz w sieci to wszyscy z boderline tak się czuja. I tu nie jest kwestia jak sobie poradzic w danej chwili czy sytuacji bo to i tak minie a pozniej może być inna sytuacja na której tez reagujemy choroba. Tu jest kwestia ze TRZEBA to LECZYC i z tego co mi Pan expert powiedzial psychoterapia psychodynamiczna jest bardzo dobra na to ale trzeba zalozyc ze może potrwac i nawet 2 3 lata ale WARTO. Ja już chodze rok i rozpoznaje które zachowanie jest choroba i chce to zmienic ta akceptacje i odrzucenie nie mają na mnie już takiego wplywu. Jak mam rozne sytuacje to smieje się jak widze kontrast między tym co bym kiedys zrobila a to co robie teraz. Wystarczy ze powiem ze pewien związek skonczyl się sprawa sadowa i do tego musialam się przeprowadzic bo wszystko obocilo się przeciw mnie a nawet rodzina miala duze klopoty. Ale wtedy nie chcialam uznac ze to moja jednak sprawka. Bo boderowcy choc jestemy bardzo wspolczujacy i dobrzi sercem to lubimy jednak patrzec na swoj czubek nosa a co gorsza mamy wrazenie ze swiat i wszelkie decyzje innych muszą się krecic wokół nas bo inaczej jest furia. I to jest wlasnie chore i ja to zrozumialam i nie chce już tak robic ani zyc i krzywdzic innych. Wspolczuje osoba która muszą zyc z osobami z boderline to ciezki kawalek chleba a nawet udokumentowane jest to ze osoby takie zwykle potrzebuja potem pomocy psychologicznej bardziej niż sam boderowiec.
Moje zwiazki konczyly się bo faceci mieli mnie dosyć mojej zaborczosci i mojej osoby z boderline po prostu a moje proby manewrowania nimi i rozmowy gdzie probowalam wyjasnic co ja czuje konczyc się zaczely tym ze brali mnie za wariatke i jak obecnie to wspominam to wiem ze mieli racje. Jeszcze raz podkreslam nie wiem czy to dotyczy Ciebie ale jak czytam o boderline i zwiazkach to widze siebie i ze sto osob z boderline których poznalam w internecie. Jeśli masz tak jak wyzej napisalam to zapraszam na priw albo dam ci kontakt do innych ludzi z boderline. Napisza to co ja i ich zwiazki to ciagla walka o dominacje i kontrole co konczy się zwykle zle. Bo z boderowcem jak rozmawiasz tez jest zle jak go ignorujesz tez nie dobrze. Musisz mu się calkiem poddac ale wtedy tez może być zle bo sobie cos upierdzieli w glowie innego co zwykle jest nieprawdziwe. (boderowcy to troche paranoicy). Nie zaluj forsy na terapie bo szkoda zycia na takie zmaganie się samemu ze soba. Co na tera z moge poradzic? Nie wiem jeszcze raz powtarzam ze nie wiem jak sytuacja ma się naprawdę i nie chce cie urazic moimi slowami moja droga. Ale obojetnie jaka jest sytuacja i jak ktos chce zakonczyc związek czy jakieś uczucie to ma prawo do tego i nie można do tego podchodzic jak do jakiegos zwyciestwa czy przegranej. Czy zaszlas z nim w ciaze czy cos podobnego? Jeśli nie to relacje zakonczyc można zawsze bo nie kazdy mysli tak jak my z boderline ze relacje i swiat musi się dostosowywac do nas. Bo wcale nie musi to pierwsze zdanie na terapi musialam wykuc na blache :)
Do tego jeśli ktos nie zna chorob i zaburzen psychicznych to fatalnie odbiera slowa i zachowania osoby z boderline bo tego z zewnatrz nie sposob zrozumiec. Osoba z boderline ma inny tok myslenia jeśli chodzi o relacje z innymi akceptacje i potrzebe kontroli. Czego osoba bez boderline nie zrozumie.
A na koniec powiem ci ze jak wzielam się za boderline to i z depresja lepiej i nerwica. Bo u boderowcow wszystko wyplywa z bodeline i nerwice i depresje bo to rzutuje na nasze zachowanie i myslenie.
Tu na forum malo jest o boderline napisane ale w internecie mozna znalezc tego mnostwo. I nie warto glowic się jak tu teraz poprawic swoj wizerunek tylko jak uzdrowic się z bodera aby takie sytuacje nie sprawialy problemu. Bo Ty kochana już na początku zle robisz myslac jak boder o tym odrzuceniu, chcesz spotkania zeby upiekszyc siebie i lepiej się poczuc i to jest wlasnie bledne kolo bo kazdy boder tak robi. To jest objaw i najpierw z tego trzeba się wyleczyc. A faceci tego unikaja bo mają dość i rzygaja tymi dziwnymi rozmowami o naszych potrzebach które są tak naprawdę zaborcze ale my widzimy to jako dobra bliska relacje.
Więc zostaw tego pajaca faceta bo to jest tak naprawdę temat poboczny. Glowny temat twój jaki powinien być to boderline. I pamietaj jeśli terapia to psychodynamiczna bo ona ma duze znaczenie jeśli chodzi o boderline. W niemczech tylko tym lecza ten problem.
Caluje i zycze powodzenia w dobrym dostrajaniu się. Jeśli jednak sytuacja Twoja wyglada inaczej to nie traktuj mojego posta powaznie ale może kto inny pozna w tym poscie siebie.
I jeszcze jedno zdanie z troche innej beczki ale powiazajen. Napieraj na psychiatrow swoich Panow doktorow zeby leczyli Cie z boderline, terapia bo oni lubia leczyc tylko nerwice i depresje lekami a to poblemu nie rozwikla. To tak jakby majac grype leczyc tylko katar.
Rozpisalam się strasznie ale odkad mam stwierdzone boderline bardzo mnie ono ciekawi bo malo o tym slychac mniej niż o nerwicy czy depresji albo derealizacji a jest to bardzo dziwne zaburzenie które nadaje danej osobie inny tok myslenia niż większości.
Do tej pory tu na forum nie moglam o tym napisac bo nie bylo gdzie. Klucha wiec jak jest z Toba? :cm
klucha
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 6
Rejestracja: 29 października 2012, o 23:29

11 kwietnia 2013, o 19:05

Cześć Anetka,
wielkie dzięki za Twoją odpowiedź. U mnie ta diagnoza borderline jeszcze nie jest na 100% potwierdzona przez lekarza ale wszystko na to wskazuje. a ta sytuacja z "Pajacem" jak go może nazwę na potrzeby problemu, w pełni to potwierdza. U mnie może ten border nie jest aż tak mega silny, bo są sytuacje kiedy naprawdę potrafię "odpuścić", pohamować się, jakoś opamiętać. Długo w sumie takie przykre objawy były "uśpione" i męczyły mnie inne zmory- lęki itp. Jednak, mimo, że rzadko schemat się powtarza, to jak sobie przeanalizowałam sytuacje od dzieciństwa to jednak był obecny w mniejszym lub większym stopniu. Staram się na sytuację z pajacem teraz tak trzeźwo i obiektywnie spojrzeć, ale nie wiem czy będąc źródłem problemu-potrafię. Facet ten był singlem i tak się zdarzyło, że doszło między nami do jakichś tam fizyczności. W sumie bardziej z mojej inicjatywy, choć nie planowałam,że zajdzie to tak daleko próbowałam się pohamować w pewnym momencie, ale i on był silny i mnie zżerało podniecenie trudno było się pohamować. Przespaliśmy się ze sobą. Szału nie było, a i ja miałam moralnego kaca i czułam, że jako kochanek nie jest wart mojego małżeństwa. Potem się okazało, że nie jestem jedyną kobietą z którą sypiał, jest nas nawet więcej niż 2. Nie powiedział mi tego szczerze, w sumie sama się domyśliłam, jak zapytałam - nie zaprzeczył. Twierdził , że nie spowiadał mi się , bo to jego życie i ma prawo robić co chce, sypiac z kim chce i nikomu nie musi o tym mowic. W sumie miał rację. Ale ja tu jakby zaczęłam fiksować. mimo, że mam męża dzieci i mój skok w bok był czymś na co mój mąż w ogóle nie zasłużył, w chory sposób zaczęłam być zazdrosna o gościa, który nie nadaje się nawet na mojego kolegę, bo w znajomości cenię sobie szczerość. Miałąm do niego duzy żal, że nie powiedział mi, iż są jakieś inne kobiety, bo odniosłam wrażenie że jestem dla niego kimś mega wyjątkowym- wiele na to wskazywało. Zaczęłam go osaczać, molestować na gg. Nigdy nie pozostał na to głuchy, zawsze odpowiadał, choc czułam, że jesteśmy z 2 różnych światów i nawet w 1/100 nie kuma że jest mi przykro, bo mnie się wydawało, że jestem wyjątkowa, dla mnie sytuacja była bardzo wyjątkowa, od 15 lat był to mój pierwszy kontakt fizyczny poza łożem małżeńskim, a tu się okazało, że byłam przygodą nie wartą by wiedziec, ze są inne Panie. Wtedy zaczęłąm go osaczac, oskarżac, wypominac. Na swój pomylony sposób bral sobie do serca moje słowa, ja miałąm wrażenie że prowadzimy Bóg wie jak ważne rozmowy, on kwitował, że ma dośc tego pierdolenia, co powodowało, że czułam się coraz bardziej oszukana i zraniona. Moje próby wyjaśnienia stały się uwłaczające i obsesyjne. Już sama nie wiem co ja chec wyjaśniać. Kończyłam tę znajomość 1674 razy, potem za każdym razem znów go molestowałam. w końcu napisała do mnie jego partnerka, bo okazało się że przez ten czas zdecydował się na związek.nakazała mi dac spokój, zagroziła że rozwali moje małżeństwo. okazało się że on każde moje słowo bardzo ponoc pzrezywa, a ona nie moze uporac sie patrzac ze taka wariatka jak ja psuje ich idylle. próbowałam jej wytłumaczyć, że nie moge brac odpowiedzialnosci za to że w ich związku on narzuca jej moją obecnośc i pzrejmuje się moim zdaniem.istny koszmar. ja zarówno jemu jak i jej wyznałam że choruję. poprosiłam o pomoc, o spotkanie, chciałam ich zaprosic do restauracji opisac moją sytuację, poprosic o chwilową taryfę ulgową, wyznac jak się czuję. to, że ona odmówiła to rozumiem, jednak on potraktował mnie jak psa, nie mogę się uporac z takim obrotem sprawy. powinnam miec honor i olac faceta. skupic sie na rodzinie dzieciach, kierowac uwage na cos innego. Mysle ze gdyby nie borderline potrafiłąbym nie szukac przyczyny jego zachowania i zapomnieć, a tak to o niczym innym nie umiem myslec tylko o tym, że zaufałam nieodpowiedniej osobie. Pomijam już moralniaka związanego z moim małżonkiem, który mimo choroby zawsze mnie wspierał. Myślę, że zwariowałam do reszty. Zawsze uważałam się za w miarę silną osobę, kochającą żonę i matkę. Teraz czuję się jak ofiara, mąż ma przyprawione rogi i zamiast o dzieciach myślę o jakimś pajacu.nie wiem po co tak się zadręczam. czuję się poniżona i przegrana :(
Aneta
Odburzony i pomocny użytkownik
Posty: 1255
Rejestracja: 29 października 2010, o 03:03

11 kwietnia 2013, o 20:57

Nie chce wchodzic w tak szczegolowa interpretacje bo wiem ze kazdy kij ma dwa konce. I prawda jest ze jesli ktos szuka kochanka i go znajduje nie powinien potem liczyc na zbyt wiele.
Wedlug mnie nie mozesz czuc sie ponizona anii przegrana bowiem nie jest to powod do tego. I nie z powodu tego pajaca ale z tego powodu ze to byla relacja miedzy dwiema osobami ktora sie skonczyla a ze slubu ani wspolnych lat nie mieliscie nie ma co tego rozpamietywac ani rozpaczac.
To boderline powoduje ze czujesz sie przegrana a ja gwarantuje Tobie ze nikt inny w Twoim wypadku tak by sie nie czul, chyba tylko ja czyli boder. No chyba ze planowaliscie razem zycie to co innego ale Ty piszesz ze masz meza i dzieci i ze to nigdy nie mialo by sensu bo jak sama to okreslilas jestescie z innych swiatow.
A Twoj maz o tym wie ?
Mysle ze to na tym powinno sie to zakonczyc i powinnas sobie dac spokoj bo wspolne rozmowy z nim i jego partnerkami nie beda niczemu pomocne i nawet wedlug mnie to troche dziwny uklad :) i zly pomysl. A jestem bardzo tolerancyjna.
Chociaz dla Ciebie to jest z powodu boderline meka to tak naprawde czemu on czy jego partnerki mialyby sie tym przejmowac? Takie relacje dosc skomplikowane zwykle sie tak koncza. Samo zycie...
My z boderline wszystko chcemy tlumaczyc tak aby wszystko bylo wyrownane albo my gora. A czesto jest to niemozliwe i powinno sie dac temu spokoj. Bo to jest nieistotana chwila (w calym zycie) ktorej wcale nie musisz rozpamietywac. No chyba ze to trwalo pare lat...
klucha
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 6
Rejestracja: 29 października 2012, o 23:29

24 kwietnia 2013, o 18:06

Hej Aneta,
dzięki za Twoje zaangażowanie i pomoc. Bardzo mi miło, że miałaś czas i ochotę napisać swoje zdanie. Mnóstwo w tym racji i zazdroszczę Ci, ze umiesz już sobie radzić z tym, z czym ja jak na razie kompletnie nie potrafię sobie radzić. Minęło już trochę czasu. Czuję się dużo lepiej, choć problem nie zniknął. Jednego dnia jest lepiej i czuję, że już sobie poradziłam, innego jest gorzej. 4 dni wytrzymuję 5 muszę coś napisać do pajaca, moje wypociny pozostają ostatnimi czasy bez odpowiedzi i może dobrze. Dla mnie to spotkanie było o tyle ważne, że chciałam to zakończyć to odpowiedzialnie, dorośle. Border odziera nas z tej dorosłości, reagujemy emocjonalnie i labilnie jak dzieci. Spotkać się twarzą w twarz w momencie rozstania myślę, że pokazuje iż ludzie mimo iż podejmują taką decyzję robią to z jakimś szacunkiem. Zawsze łatwiej było mi zapanować nad sobą, słowami "na żywo" niż np przez GG czy skype. Z tym borderem trudno trzymać fason a dla mnie spotkania to jednak sprawa zobowiązująca i pokazująca wzajemny szacunek, prawdziwe emocje, pozawerbalny język itp. Bardzo chciałam chyba udowodnić sobie, że nie miałam do czynienia z prostakiem i choć trochę byłam ważna. z drugiej strony też rozumiem, że można mieć kogoś dość i po prostu go olewać. W sumie nawet taki Pajac ma prawo tak czuć i robić, co mu się podoba, a odczuwana przeze mnie porażka jest subiektywna, bo w sumie ignorowanie takiego zachowania jak moje jest informacją nie tylko o tym, że ktoś mnie ma w dupie ale może bardziej o tym, że jest zmęczony moją osobą. Tak czy siak, czuję się kiepsko :( zastanawiam się czy czas mi jakoś pomoże uwolnić się od tego koszmaru. To jest zupełny brak kontroli nad własnymi emocjami, brak wolności. Nie o to mi chodzi by nie pisać tylko by mi to było obojętne bym w ogóle nie czuła takiej potrzeby. Racjonalnie wiem co ma sens a raczej co go nie ma. To mnie najbardziej boli. ale dałaś mi nadzieję :) Być może któegoś dnia i ja poczuję się wolna i ... "zdrowa" w swoich działaniach. Uściski :)
Awatar użytkownika
Ego Trip
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 37
Rejestracja: 29 kwietnia 2013, o 21:20

3 czerwca 2013, o 17:41

Ja tak czytam i czytam i dochodze do wniosku ,że wszystko mi dolega.Bordeline tez chyba mam.
Przewodnik rzekł:
"Twe imię to BADTRIP...krzywa halucynogenna jazda...Jesteś niczym,ale zapamiętaj wszystko...-Będziesz świadkiem.Byłaś czym jesteś-Jesteś czym byłaś...TY."
klucha
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 6
Rejestracja: 29 października 2012, o 23:29

8 lipca 2013, o 19:11

Cześć Wam ,nie wiem na ile to forum "żyje" ale minęły 2 miesiące od momentu jak zaczęłam ten wątek. Niestety nie mogę się pochwalić sukcesami w mojej sprawie. Miesiąc udało mi się unikać "Pajaca". Gdy czułam się już bezpieczna, że panuję nad sytuacją, zagadałam do niego i okazało się, że gówno prawda z mojego bezpieczeństwa- było to tylko złudzenie, znów wróciły dokładnie te same jazdy. Znów zaczęłam kompletnie świrować, straciłam kontrolę, gościu mnie zablokował i co mogę dodać. Nic tak nie boli jak porażka. nie chodzi o niego. Chodzi o moją kontrolę nad sobą- ile to się tak będzie ciągnąć? Jak ja mogę odzyskac spokój? NAPRAWDĘ byłam pewna, że moje emocje z nim związane sa już zdrowe i nawet nie wiedzieć kiedy, w jednej chwili bach i znów to samo. Nie będę już pisać nawet jakie to ma reperkusje, bo najważniejsze w tym wszystkim jest dla mnie mojhe postępowanie i panowanie nad sobą. Nie mogę jakoś pogodzić się z faktem, że trzon mnie i moich emocji, tego, co uważałam za swoją mocną stronę jest niczym więcej jak tylko chorobą. I to jaką! Jak sobie myślę o tym borderline to mam wrażenie, że to jedyna choroba jakiej nie można współczuć. Człowiek jest manipulatorem, pępkiem światai ciągle ma o coś pretensje. Raz czuje się mega zraniony i niezrozumiany by za chwilę czuć że tak naprawdę rani innych i robi im syf z mózgu. Wierzcie mi, mimo, że moja "ofiara" to kompletny kretyn jest mi wstyd za siebie i szcerze go żal że musiał paść ofiarą mojego niezrównoważenia. Tłumaczę sobie, że swoimi prostackimi tekstami często mnie prowokował, jednak chciałabym umiec nie dac sie sprowokować do zachowań godnych pierwszego czubka RP. Dziś juz mu napisałam ostatniego smsa ale zachodze w głowę co to będzie jeśli on nie będzie ostatni. Wiem co powinnam, dlaczego tak nie robię? Głos w głowie mówił- odpuść sobie, będziesz żałować, żałuję jak cholera a i tak nie potrafię sobie obiecać, że odpuszczę choć mam z tego same straty! Czy ktoś z Was może mi coś poradzić? Szczerze mówiąc- wstyd mi z tym iść do psychologa- o swoich lękach innych ułomnościach umiem mówić a o tym? Ja taka zawsze w porządku, taka empatyczna- zdradziłam męża i dzieci, zatrułam obcemu facetowi życie i wyszłam na totalną idiotkę. Wiem, że psycholog to specjalista i profesjonalista i nie o takich rzeczach słyszał, ale mnie tak głupio przed samą sobą. Do tego czuję taką pustkę jakąś w związku z tym facetem ajednocześnie beznadzieję tej całej sytuacji. Anetko, zaglądasz tu jeszce? Może Ty mi coś poradzisz. Bardzo mi pomogłaś ostatnim razem. Wszystkim którym będzie się chciało choć tylko przeczytać o moim problemie bardzo dziękuję. Wiem, że są tu ludzie którzy mają większe kłopoty niż koje rozhwianie, sama miałam obiektywnie większe kłopoty, jednak załamuje mnie, że z tym, który opisałam powyżej, a który wydaje mi się o wiele mniejszy niż np "depresyjne zawieszenie" kompletnie nie daję sobie rady. Czy ktoś się leczy typowo na borerline? Jakie leki przyjmujecie na to? W ogóle coś się podaje czy to tylko psychoterapią się leczy? Pozdrawiam
Awatar użytkownika
TakJestZawsze
Odburzony i pomocny użytkownik
Posty: 75
Rejestracja: 22 października 2012, o 09:32

10 lipca 2013, o 02:23

Psychoterapia to najlepsze rozwiązanie natomiast jeśli chodzi o leki to jest kilka ale najlepiej jeśli poszłabyś do psychiatry i z nim to skonsultowała takie jak Rispolept lub Lamotrygina wiem że bardzo się męczysz ale farmakologia powinna być ostatnią deską ratunku.Próbowałaś uprawiać sport zająć się czym tak naprawdę konkretnie przyłożyć się do tego wcielić w swój tryb życia to również pomaga mam nadzieje że wyjdziesz bo to ogromne cierpienie.
Czy to nie smutne, że większość ludzi musi zachorować, by zdać sobie sprawę z cudowności życia?
Jostein Gaarder
klucha
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 6
Rejestracja: 29 października 2012, o 23:29

10 lipca 2013, o 11:48

No właśnie cierpienie jest nie do opisania. staram się wziąć w garść. tyle rzeczy osiągnęłam a tej nie potrafię, jakbym cofnęła się w rozwoju, jakby jakiś pasożyt siedział w mojej głowie. Mam takie cholerne huśtawki- raz mnie dopada pełen spokój,raz wyrzuty sumienia w stosunku do rodziny, a raz by błagać pajaca na kolanach by mnie wysłuchał, zrozumiał. Jednocześnie empatia podpowiada mi jak się może czuc zmeczony wyczerpany, znudzony i zniechecony moją postawą. Przerażające jest że zdrowy rozsądek nie jest w stanie mnie jakoś "przekonać" ze to naprawdę nie ma sensu. Jestem sobą przerażona. Problem polega tez na tym, że czym bym się nie zajęła nie mogę się skoncentrować. Szzcerze probuje przekierowac ten obsesyjny trans na cokolwiek innego, a tu dupa :/ Tak Jest Zawsze dzięki Ci za wsparcie, juz sam fakt, że ktos daje mi szanse na to co czuje i jest w stanie pojac jakie to cierpienie, ze to nie widzismisie a cos w rodzaju ataku padaczki daje mi choc troche siły. Trzymajcie się wszyscy borderowcy :)
ODPOWIEDZ