Wydaje mi się, że wszystko zaczęło się rok temu. Zaczęłam studia, przyjechałam do ogromnego miasta i nie potrafiłam się tu odnaleźć. Ciągle czułam się poddenerwowana, zła na wszystkich wokół. Ciągle też płakałam, bo daleko stąd zostawiłam ukochanego chłopaka. Sama się nakręcałam, pod nosem warczałam na ludzi, bo a to ktoś zaszedł mi drogę, a to ktoś się rozpychał w autobusie. Ciągle się spieszyłam. Myślałam, że tak trzeba. Zawsze byłam powolna, wtedy, patrząc na ten cały biegnący tłum, zaczęłam ich naśladować.
Skutki pojawiły się bardzo szybko. Ciągłe, przewlekłe zmęczenie. Wstawałam z łóżka kompletnie wypompowana, mimo że spałam odpowiednią liczbę godzin. Kiedy wracałam z uczelni, miałam wrażenie, że za moment upadnę i nie zdołam dojść do mieszkania. Pojawiły się silne zawroty głowy. Przestałam mieć siłę na cokolwiek. Nie miałam siły się uczyć, ćwiczyć, w ogóle ruszać się. W szkole zawsze byłam dobrą uczennicą, uczyłam się dość regularnie i moje szare komórki dobrze pracowały. Teraz czuję takie otępienie. Chodzę na wszystkie zajęcia, ale nie jestem w stanie pojąć wielu rzeczy. Nie chwytam wszystkiego w lot jak inni. Potrafię wyjść z zajęć i nie wiedzieć, o co na nich chodziło. Muszę potem sama dużo się uczyć (zwykle przed sesją). Mam ogromne problemy z koncentracją. W szkole uczyłam się regularnie, ciągle miałam jakieś kartkówki i inne sprawdziany. Teraz tego nie ma, a ja przestałam chyba używać mózgu Może to jest przyczyna.
Doszło do tego, że kiedy w końcu udało mi się spotkać z chłopakiem, byłam nie do życia, marudziłam jak mi źle, że jestem samotna, że źle się czuję. Nie miałam na nic siły. Zachowywałam się gorzej niż niejedna staruszka.
Z tym złym samopoczuciem trafiłam do lekarza. Okazało się, że moje serce pracuje zdecydowanie za szybko. Szereg badań, mniej i bardziej szczegółowych. Od czasu, kiedy biegam po lekarzach, minęło ponad pół roku, a przyczyny dalej nie ma. Serce mam zdrowe, ale wciąż bije zbyt szybko. Biorę betablokery, które spowalniają jego akcję. Wcześniej brałam też magnez i potas, ale nie dawało to efektów, więc przerwałam. Teraz zaczynam od nowa, może jakieś większe dawki pomogą. Lekarze nie znają przyczyny. Tarczyca zdrowa, morfologia ok, serce zdrowe.
Od niedawna zaczęłam podejrzewać u siebie nerwicę. Z nikim tego nie konsultowałam, ale widzę po sobie, że jestem inna, niż byłam.
Zawsze byłam miła, spokojna i pozytywnie nastawiona do ludzi. Nie byłam nerwowa, a jeśli już to wszystko tłumiłam w sobie. Teraz wszystko mnie wkurza! Zawsze byłam osobą podatną na stres. Teraz ogromnie się to nasiliło. Mam w sobie taki wewnętrzny lęk, nie zawsze uzasadniony. Ciągle wszystkiego się boję. Mój strach i lęk bardzo mnie ograniczają. Jestem bardzo spięta. Czasem aż wykrzywiam nogi i ręce, bo to daje mi jakąś ulgę na kilka sekund. Od niedawna mam też silne bóle w klatce piersiowej. Mam problemy z oddychaniem i przełykaniem. Marnuję sobie życie, bo wolę siedzieć w mieszkaniu, niż gdziekolwiek wyjść. Zresztą i tak nie mam na nic siły. Nie uprawiam też żadnego sportu. Raz w tygodniu chodzę na wf. Czuję też ciągły przymus liczenia wszystko, co się da.
Nie mam zbyt wielu znajomych, zauważyłam, że alienuję się strasznie. Unikam ludzi, a potem narzekam, że jestem sama, że chłopaka nie ma przy mnie. Nistety nie możemy się spotykac tak często, jakbyśmy chcieli.
Boję się, że on mnie w końcu zostawi. On jest pełen życia, towarzyski, ma duże grono znajomych, jest bardzo lubiany. A ja? Szara myszka, która woli ciągle siedzieć w domu... Ileż można tak żyć. Ale tak naprawdę brakuje mi ludzi. tylko mam wrażenie, że nie potrafię dać im niczego wartościowego, że nie potrafię rozmawiać. Kiedyś dużo czytałam i mój styl pisanie był naprawdę dobry. Teraz nie dość, że nie potrafię się wysławiać, nie umiem też tak dobrze pisać.
Co powinnam zrobić? Myślicie, że jestem w stanie poradzić sobie z tym sama, czy powinnam iść do specjalisty? Planuję porozmawiać z psychologiem o moich obawach. Myślałam też o wizycie u psychiatry, ale nie wiem czy to nie przegięcie, zwłaszcza, że (o ironio!) studiuję psychologię i nie chciałabym, żeby ta sprawa potem gdzieś po drodze wyciekła. Ale z drugiej strony jak mam pomóc innym ludziom, skoro sobie nie potrafię pomóc?
Kiedyś taka nie byłam. Wiele się zmieniło, odkąd poszłam na studia. Kiedyś byłam bardziej optymistyczna, chciałam w życiu pomagać ludziom. Teraz nie potrafię się nawet śmiać. Niewiele rzeczy mnie cieszy. Męczy mnie taki stan rzeczy. Wykańczam się psychicznie. Ale widzę, że mój związek też cierpi. Nie wiem, na ile jest to sprawa rutyny, a na ile przyczyną jestem ja... Ciągle chciałabym, żeby wisiał ze mną na telefonie. Często też mu płaczę, jaka to jestem niezaradna, chora i jak wszystko mnie boli (naprawdę tak jest! ). On chyba już się pokapczył, że nie jestem tą fajną dziewczyną, którą poznał 5 lat temu.
Próbuję się relaksować, ale wychodzi mi to różnie. Ciągle gdzieś biegnę, wydaje się, że mam mnóstwo roboty, a w efekcie i tak ze wszystkim nie wyrabiam na czas.
Cierpię też na ciągle poczucie winy. Mam zapchany nos i nerwowo nim poicągam, co nasila ból w klatce. Dodatkowo mam ściśnięte gardło i uczucie, jakby "coś" na nim "siedziało"
Pomocy. Myślicie, że to nerwica?
Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?
Beronike wita :) Czy wg Was mam nerwicę?
- elala73
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 439
- Rejestracja: 5 listopada 2014, o 09:44
Witaj
Niektóre symptomy są oczywiście typowe dla nerwicy , jednak ja polecam rozmowę ze specjalistą . Twoja nowa sytuacja życiowa też może mieć duży wpływ na samopoczucie . Moja nerwica przypadła na czas przeprowadzki z wielkiej aglomeracji do małego miasteczka.
Niektóre symptomy są oczywiście typowe dla nerwicy , jednak ja polecam rozmowę ze specjalistą . Twoja nowa sytuacja życiowa też może mieć duży wpływ na samopoczucie . Moja nerwica przypadła na czas przeprowadzki z wielkiej aglomeracji do małego miasteczka.
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 10
- Rejestracja: 6 sierpnia 2013, o 21:29
Witaj, to co napisałaś wskazuje na nerwicę. Nowe środowisko, rozłąka z domem, chłopakiem, nowi ludzie i obowiązki - to wszystko razem mogło spowodować taki właśnie stan. Jednak przede wszystkim powinnaś udać się do lekarza (psychiatry), aby rozwiać wątpliwości. Nie miej obaw, że coś wycieknie, tajemnica lekarska to tajemnica lekarska
Ja również miałem różne akcje z sercem, arytmię, kołatania, porobione wszystkie badania i serce zdrowe się okazuje. Podłoże nerwicowe, a wczuwanie się w pracę serca dodatkowo sprawiało, że czułem jakby biło w totalnie chory sposób.


Oj nie wkręcaj sobie, napisałaś bardzo rozbudowaną i logiczną wypowiedź, od razu widać, że potrafisz być elokwentna, pamiętaj, że nie jesteś zaburzeniem a zaburzenie nie jest Tobą. To, że teraz masz gorszy okres nie sprawia, że cofasz się intelektualnie, to tylko takie złudne wrażenie, jedno z wielu jakie nerwica potrafi przysporzyćberonike pisze: Kiedyś dużo czytałam i mój styl pisanie był naprawdę dobry. Teraz nie dość, że nie potrafię się wysławiać, nie umiem też tak dobrze pisać.
