A najbardziej spina mi dupsko wizja ataku w pracy. Paniki lub dd - nakręciłam sie na dd przez posty, divovica, fb itd. Kazdy mowil ze to takie straszne. No i dostalam jakiegos dziwnego stanu w pracy. Sama nie wiem co to było. Nie bylo typowego narastania lęku. Byla myśl i potem jakby mbie wystrzelilo w kosmos, ciezko to opisac ale przerazenie bylo ogromne. No i od tygodnia jazda codziennie przed zasnieciem, przed sama praca no i w pracy tez.
Powiem tak. Wczoraj wsiadlam do autobusu. Z nastawieniem bojowym. Bo czulam ze przed odstawianie tabsow nawet to jiz powoli staje sie problemem. Wiec poszlam na konfrontację. Nic sie nie stalo. Ale za cholere nie moge pozbyć sie tej kontroli w Pracy. Dzis bulo w miarę ok. A po pracy spotkanie z menedżerka, i czekalam na nia 20 min. Zanim przyszla ja juz bylam w lęku, no zrobiona na cacy. I zamiast to puścić "ok, niech mnie wykreci ta panika" to ja dupsko spielam i aby tylko to nie uroslo. No i do domu wrocilam wyczerpana. Spędziłam z nia moze pół h. I te 30 min mnie po prostu dojechaly... Nie mam juz sily ma ta kontrole (naprawde dzis myslalam ze usne w opakowaniu po tym) ale zarazem ciagle boje sie ja odpuscic. Boje sie najbardziej ze jak to puszcze, to bedzie trwalo długo. Moje ataki paniki to nie sa takie, ze ooo! 2-3 minuty i nara. Ok, opada i wraca, co jeden to gorszy i tak moze wiele godzin. A ja przeciez pracuje z ludźmi!!! Opiekuje sie nimi. Są obowiazki gdzie moge byc sama, wtedy niech mnie panika łapie, wali mnie to. Ale najgorsze dla mnie jest kiedy jestem w interakcji z kims i jeb! Jestes w kosmosie. Tu probujesz funkcjonowac, a tu w srodku cie wykreca jak Hawkinga. Tego nie umiem ogarnąć... Caly czas daje ciala w tej kwestii...