Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

akceptacja.... ale jak?

Forum poświęcone: nerwicy lękowej, atakom paniki, agorafobii, hipochondrii (wkręcaniu sobie chorób), strach przed "czymś tam" i ogólnie stanom lękowym np. lęk wolnopłynący.
Możesz dopisać się do istniejącego już tematu lub po prostu stworzyć nowy.
Tutaj umieszczamy swoje objawy, historie, przeżycia. Dzielimy się doświadczeniami i jednocześnie znajdując ulgę dajemy innym pocieszenie oraz swego rodzaju ulgę, że nie są sami.
ODPOWIEDZ
zaburzony86
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 193
Rejestracja: 2 maja 2015, o 22:07

5 lipca 2020, o 14:41

Na wstępie krótkie zarysowanie mojej historii :)

Pierwszy raz DD dopadło mnie gdy miałem 13 lat (dziś mam 33). Wtedy nie wiedziałem co to jest, jak się to nazywa, na czym to polega. To było dla mnie "coś" co powoduje nagły stan dziwnego samopoczucia. Nie przywiązywałem do tego większej uwagi i tak naprawdę z biegiem czasu to znikło, a ja żyłem normalnie.

Drugi raz dopadło mnie to ponad 5 lat temu. Początki były absolutnie straszne. Codzienne napady odrealnienia, codzienne ataki paniki. Ale sytuacja uległa znaczącej poprawie. Dziś napady odrealnienia mam bardzo rzadko, a ataków paniki nie mam praktycznie wcale.

Ale zostało to co najgorsze, czyli lęk przed lękiem....

Dziś tak naprawdę jest tak, że z wielu rzeczy świadomie rezygnuję bo obawiam się napadu odrealnienia. Są też rzeczy, z których nie rezygnuję i wydaje mi się to dobrym pomysłem, ale tuż przed dopada mnie paraliżujący niemal strach.... To niszczy moje życie bo nie mogę robić tego na co mam ochotę i co kiedyś robiłem.

W teorii wiem o co chodzi. Wiem, że po prostu muszę to zaakceptować. Pogodzić sie z tym, że mogę mieć ten atak odrealnienia. Wiem, że on mi nic nie zrobi. Wiem, że to tylko wytwór mojego mózgu. Wiem, że nie zemdleję, nie umrę, nie dostanę zawału, udaru ani nic z tych rzeczy. Pomimo to ten lęk przed lękiem zwycięża.

Czuję się tak jakbym był już o kroczek od sukcesu. Od tego co było gdy byłem nastolatkiem, gdy żyłem normalnie nie zastanawiając się nad tym, czy dopadnie mnie odrealnienie czy nie. Ale nie umiem go zrobić. Przesłuchałem nagrania z forum, przeczytałem sporo różnych tematów ale wciąż mi się nie udaje. Mogę mieć do tego jak najbardziej zdrowe i logiczne podejście, ale gdy załącza się lęk przed lękiem to on wygrywa.

Jak wam się to udaje? Stosujecie jakieś techniki? Wyobrażenia? Staracie się o tym nie myśleć? A może właśnie staracie się myśleć i świadomie się z tym mierzyć? Jak się pozbyć tej obawy, która zatruwa życie? :(:
Awatar użytkownika
MałaMaruda
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 303
Rejestracja: 18 listopada 2017, o 18:47

5 lipca 2020, o 14:50

Przez większą część czasu staram się po prostu ignorować ten lęk i robić swoje. Jak już naprawdę jest mi ciężko, to przez chwilę sobie racjonalizuję, a jak nie pomaga... to nic z tym nie robię. Podpowiem Ci, że to jest coś co zostaje chyba najdłużej - właśnie to takie poczucie lęku nie za bardzo skonkretyzowanego, jest ze mną 24h na dobę, choć raz słabiej raz silniej ale ciągle jest.

Ja to określam jak taka cisza przed burzą. Że niby jest już w miarę ok, objawy somatyczne np. mam ale umiem zignorować, ale ciągle takie poczucie, że zaraz COŚ się wydarzy. Nie wiem co, ale coś na pewno i coś złego. I tak w kółko. Uspokajanie się pomaga chwilowo albo wcale.

Jak mi się lęk skonkretyzuje (np. boję się tam iść bo zemdleję) to racjonalizacja daje radę troszkę pomóc. Jak nie jest, to zostaje tylko pogodzenie się z tym, że tak jest. Uwierz, że z tym lękiem wolnopłynącym (tak mi się wydaje, że o tym mówimy) da się normalnie żyć. Jest mniej przyjemnie, czasem się cierpi.

Ja jestem dopiero na swojej drodze ale wydaje mi się, że na pytanie "jak się pozbyć tej obawy, która zatruwa życie?" odpowiedź brzmi: nauczyć się z nią żyć. Z nią, a nie nią. A wtedy, z czasem, będzie mijać - taką mam nadzieję. Trzymam kciuki :)
"Hold on! I know you're scared,
But you're so close to heaven...
Don't know but you know when you get there (...)
You don't know, you're almost near it.

All this time - you're just tryin' not to lose it,
You can always learn to fly - you never do until you do it"

[LP - Tightrope]
zaburzony86
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 193
Rejestracja: 2 maja 2015, o 22:07

5 lipca 2020, o 16:44

Raczej nie mówimy o tym samym. Nie mam lęku wolnopłynącego.
Awatar użytkownika
MałaMaruda
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 303
Rejestracja: 18 listopada 2017, o 18:47

5 lipca 2020, o 17:15

Możliwe, że o tym samym ale inaczej to nazywamy. Możliwe, że o czymś innym. Tak czy siak, akceptacja i ignorowanie wg odburzania powinna pomóc na każdy rodzaj lęku :)
"Hold on! I know you're scared,
But you're so close to heaven...
Don't know but you know when you get there (...)
You don't know, you're almost near it.

All this time - you're just tryin' not to lose it,
You can always learn to fly - you never do until you do it"

[LP - Tightrope]
Katja
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 1179
Rejestracja: 23 września 2019, o 00:43

5 lipca 2020, o 21:28

Jak wam się to udaje? Stosujecie jakieś techniki? Wyobrażenia? Staracie się o tym nie myśleć? A może właśnie staracie się myśleć i świadomie się z tym mierzyć? Jak się pozbyć tej obawy, która zatruwa życie?


Pytasz jak to się innym udaje? Myślę, że istotnym elementem jest uświadomienie sobie kilku spraw

1. Na myśli automatyczne i objawy wpływu nie masz, ale na myśli świadome i reakcje wobec objawów i obaw wpływ już masz.
Będąc w lęku nie tracisz poczytalności, nie przestajesz mieć kontroli nad swoim ciałem ( pomimo, że może ono drżeć, być spięte itd ) i nie tracisz zdolności do podejmowania decyzji. Czyli możemy doznawać tych wszystkich odczuć związanych z lękiem, które mogą nas mobilizować do reakcji walcz albo uciekaj a pomimo tego możemy zareagować racjonalnie, bo np. nabyliśmy pewną wiedzę.

2. Reakcje Twojego ciała i w ogóle Twoje zachowanie byłoby zupełnie normalne gdyby przyjąć założenie, że zagrożenie rzeczywiście istnieje ( to istotne żeby zdać sobie z tego sprawę, że wszystko z naszymi reakcjami jest ok i tutaj nie ma powodów do obaw, nasze ciało reaguje tak jak powinno i jest to bezpieczne tyle że reakcje mogą być nieco przesadzone względem jakiś nieistotnych czynników co wynika z przewrażliwenia ), ale tutaj jest kwestia niewłaściwego odbioru tj że zagrożenia nie ma, ale my mamy fałszywe przekonanie, że ono jednak jest. Co więc możemy zrobić? Racjonalne argumenty są do pewnego stopnia ok, bo trochę obniżają poziom niepokoju ( dla mnie są nawet bardzo ok, bo jestem osobą co bardziej szkiełko i oko niż czucie i wiara ), ale racjonalną argumentacją pewnej bariery możesz nie pokonać ( szczególnie jak zaburzenie trwa już trochę i jest dość mocno rozbudowane ) potrzebne jest więc doświadczenie, a tego sobie nie dajesz.

3. Nie masz już ataków paniki ani odrealnienia ponieważ poziom lęku nieco opadł, ale nigdy nie dopuściłeś tej emocji do siebie, nie nauczyłaś się jej przeżywać, dlatego się jej boisz i przez to demonizujesz ją. Wypychasz ją ze swojego życia, więc straszy Cię kiedy wraca. Nie pozalasz jej być bez uciekania w zachowanie zabezpieczające, czy wręcz unikasz jej, bo wciąż się boisz, że przyjdzie taki lęk z którym sobie nie poradzisz, który będzie silnejszy niż Ty i coś się stanie. W ten sposób ciągle nie pozwalasz się sobie przekonać, że lęk nie doprowadzi do tego wszystkiego czego się obawiasz tj że możesz przez to stracić kontrolę nad swoim ciałem czy umysłem.

Jak więc się nauczyć przeżywać lęk:

1. Dopuścić go do siebie.
2. Przyjmij pozycje obserwatora i postaraj się zachować racjonalny punkt widzenia.
3. Gdy zacznął nacierać na Ciebie te wszystkie nieprzyjemne odczucia z nim związane nie próbuj uciekać przed tym tylko pozwól temu istnieć, nawet jeśli masz wrażenie, że za chwilę Cię to zmiecie i będzie the end ( nic takiego się nie stanie ). Niech emocje szaleją, niech ciało drży, nie próbuj niczego powstrzymywać, daj temu się zamanifestować tak jak chce.
4. Nie nakręcaj się objawami, tylko obserwuj.
5. Weź ten swój lęk z rękę i zaakceptuj go jako naturalny ( czasem ) element życia i realizuj się. Nie czekaj aż zniknie, sam do zrobi jak straci powód żeby Ci towarzyszyć.
6. Próbuj do skutku, możesz sobie pomagać różnymi technikami typu racjonalizacja, ośmieszanie ale pamiętaj, że Twoim celem jest odebranie objawą i obawą wartości a nie pozbycie się ich.

Powodzenia
https://www.czlowiekczujacy.pl

Niestety nie jestem w stanie odpowiadać na wszystkie wiadomości na priv, dlatego zrobiłam bloga.
Awatar użytkownika
tomekkk_16
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 18
Rejestracja: 1 kwietnia 2020, o 11:43

11 lipca 2020, o 17:29

Akceptacja to coś, co szwankuje u mnie od dawna.
Teorię znam, zachowania behawioralne też. Wiem skąd się biorą myśli, ale chyba nie umiem zaakceptować do końca lęku wolnopłynącego.
Jak on jest cały czas, to ciężko o nim nie myśleć. Trzeba go zneutralizować - tylko jak?
Aniaaa87
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 300
Rejestracja: 18 maja 2020, o 19:38

11 lipca 2020, o 20:22

Katja pisze:
5 lipca 2020, o 21:28
Jak wam się to udaje? Stosujecie jakieś techniki? Wyobrażenia? Staracie się o tym nie myśleć? A może właśnie staracie się myśleć i świadomie się z tym mierzyć? Jak się pozbyć tej obawy, która zatruwa życie?


Pytasz jak to się innym udaje? Myślę, że istotnym elementem jest uświadomienie sobie kilku spraw

1. Na myśli automatyczne i objawy wpływu nie masz, ale na myśli świadome i reakcje wobec objawów i obaw wpływ już masz.
Będąc w lęku nie tracisz poczytalności, nie przestajesz mieć kontroli nad swoim ciałem ( pomimo, że może ono drżeć, być spięte itd ) i nie tracisz zdolności do podejmowania decyzji. Czyli możemy doznawać tych wszystkich odczuć związanych z lękiem, które mogą nas mobilizować do reakcji walcz albo uciekaj a pomimo tego możemy zareagować racjonalnie, bo np. nabyliśmy pewną wiedzę.

2. Reakcje Twojego ciała i w ogóle Twoje zachowanie byłoby zupełnie normalne gdyby przyjąć założenie, że zagrożenie rzeczywiście istnieje ( to istotne żeby zdać sobie z tego sprawę, że wszystko z naszymi reakcjami jest ok i tutaj nie ma powodów do obaw, nasze ciało reaguje tak jak powinno i jest to bezpieczne tyle że reakcje mogą być nieco przesadzone względem jakiś nieistotnych czynników co wynika z przewrażliwenia ), ale tutaj jest kwestia niewłaściwego odbioru tj że zagrożenia nie ma, ale my mamy fałszywe przekonanie, że ono jednak jest. Co więc możemy zrobić? Racjonalne argumenty są do pewnego stopnia ok, bo trochę obniżają poziom niepokoju ( dla mnie są nawet bardzo ok, bo jestem osobą co bardziej szkiełko i oko niż czucie i wiara ), ale racjonalną argumentacją pewnej bariery możesz nie pokonać ( szczególnie jak zaburzenie trwa już trochę i jest dość mocno rozbudowane ) potrzebne jest więc doświadczenie, a tego sobie nie dajesz.

3. Nie masz już ataków paniki ani odrealnienia ponieważ poziom lęku nieco opadł, ale nigdy nie dopuściłeś tej emocji do siebie, nie nauczyłaś się jej przeżywać, dlatego się jej boisz i przez to demonizujesz ją. Wypychasz ją ze swojego życia, więc straszy Cię kiedy wraca. Nie pozalasz jej być bez uciekania w zachowanie zabezpieczające, czy wręcz unikasz jej, bo wciąż się boisz, że przyjdzie taki lęk z którym sobie nie poradzisz, który będzie silnejszy niż Ty i coś się stanie. W ten sposób ciągle nie pozwalasz się sobie przekonać, że lęk nie doprowadzi do tego wszystkiego czego się obawiasz tj że możesz przez to stracić kontrolę nad swoim ciałem czy umysłem.

Jak więc się nauczyć przeżywać lęk:

1. Dopuścić go do siebie.
2. Przyjmij pozycje obserwatora i postaraj się zachować racjonalny punkt widzenia.
3. Gdy zacznął nacierać na Ciebie te wszystkie nieprzyjemne odczucia z nim związane nie próbuj uciekać przed tym tylko pozwól temu istnieć, nawet jeśli masz wrażenie, że za chwilę Cię to zmiecie i będzie the end ( nic takiego się nie stanie ). Niech emocje szaleją, niech ciało drży, nie próbuj niczego powstrzymywać, daj temu się zamanifestować tak jak chce.
4. Nie nakręcaj się objawami, tylko obserwuj.
5. Weź ten swój lęk z rękę i zaakceptuj go jako naturalny ( czasem ) element życia i realizuj się. Nie czekaj aż zniknie, sam do zrobi jak straci powód żeby Ci towarzyszyć.
6. Próbuj do skutku, możesz sobie pomagać różnymi technikami typu racjonalizacja, ośmieszanie ale pamiętaj, że Twoim celem jest odebranie objawą i obawą wartości a nie pozbycie się ich.

Powodzenia
Powiem Ci ze ja te Twoje punkty czytam codziennie.Pomaga mi to bardzo.
Katja
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 1179
Rejestracja: 23 września 2019, o 00:43

12 lipca 2020, o 13:59

Cieszę się, że mogłam trochę pomóc, pozdrawiam :friend:
https://www.czlowiekczujacy.pl

Niestety nie jestem w stanie odpowiadać na wszystkie wiadomości na priv, dlatego zrobiłam bloga.
ODPOWIEDZ