Reters pisze: ↑27 września 2021, o 19:18
Katja pisze: ↑27 września 2021, o 18:29
Reters pisze: ↑27 września 2021, o 14:45
Racja Katja. Tak nam łatwo to świadomie wytłumaczyć, a tak trudno żyć takim nastawieniem. Ja się poddaję. W sobotę byłem na spotkaniu z dziewczyną w Warszawie. Rano jeszcze miałem całkiem dobre myślenie o sobie. Po południu już coraz gorzej, myśli natrętne, że moja praca nad sobą i poczuciem wartości nic nie daje i jak już do niej jechałem to miałem nastrój bardzo obniżony oraz czułem się głęboko samotnie. Dziewczyna oczywiście nie chciała się drugi raz ze mną spotkać i to wyczułem, mimo że na spotkaniu było sporo uśmiechu i była w moim guście(z duszy jestem niezwykle optymistycznym ludkiem) Oczywiście cały czas obsesyjne myśli, że zaraz wróci mi objaw, że nie wiem co powiedzieć i wrócił. Jeszcze bardziej mnie to przybiło. Jak wracałem czułem smutność, apatię i chęć jak najszybszego znalezienia się w domu. Oczywiście jeszcze dochodzi obsesyjne wypatrywanie dziewczyn na mieście którą mi się podobają i chęć do nich podejścia i ich poznania. Tylko jak mam to zrobić, z takim beznadziejnym natrętem jeśli chodzi o wypowiadane słowa i kruchość samooceny. Pod koniec dnia już byłem, chodzącą, wyczerpaną emocjonalnie i obsesyjnie osobą, która nie jest w stanie sobie z tą beznadziejną nerwicą poradzić z delikatnym stanem depresyjnym. Pracę zaczołem szukać od piątku a dzisiaj wysłałem w kilka miejsc moje cv. Tylko jak ja mam pracować z takimi obsesjami(natrętami) i takim potężnym brakiem bliskiej osoby(dziewczyny) Jedna wielka masakra:( Wiara już tylko pozostaje we mnie taka, że jak bym znalazł pracę i codziennie systematycznie wychodził do ludzi, to powoli wszystko to co mi utrudnia funkcjonowanie, zaczeło by się odsuwać i wyciszać. Acha na szczęście mam przyznaną rentę rok temu która kończy mi się 31 października, oczywiście dziewczyny z Ząbek gdzie się leczę od 2001 roku wysłały już papiery do zusu o przedłużenie. I mam przyznaną niepełnosprawność do 31 stycznia 2022roku. To też jest ważne apropo pracy. Dobrze że jesteście i sobie razem pomagamy dobrym słowem.
Rzecz w tym, że Ty nie wypełnisz swoich braków, pustki którą odczuwasz inną osobą. To tak nie działa, choć wiele osób właśnie w ten sposób kombinuje. Nie możesz nie rozwijać swojego życia, tkwić w martwym punkcie, całymi dniami bez zajęć i rozpaczliwie szukać drugiej osoby żeby nadać sens swojemu istnieniu. To jest nie ta kolejność i kolejność z której nie wychodzi nic dobrego. Dlatego pisałam Ci wyżej, że konieczna jest praca, zajęcie, jakiś ruch w Twoim życiu, chociażby wolontariat, bo od samego bezczynnego siedzenie popadasz w jeszcze gorszy stan. Pisałam Ci idź gdziekolwiek, od już, bo nie trudno było się domyśleć co zaczniesz robić tj zaczniesz wysyłać cv na zasadzie, że coś tam robię i dalej obsesyjnie szukać dziewczyny. A wybacz, że to napiszę, ale żadna sensowna kobieta nie zainteresuje się facetem, który nie ma planów, zajęć, pracy, hobby i chwyta się jej jak ostatniej deski ratunku. Pytasz jak masz pracować z natrętami? Normalnie. Im więcej będziesz miał zajęć tym mniej natrętów. Jak masz pracować bez bliskiej osoby? A ile Ty masz lat, że nie możesz być sam? Żeby być z kimś w sensownym, zdrowym związku to trzeba najpierw umieć być samemu. Sorry za tą bezpośredniość, ale chyba pora się otrząsnąć i zacząć robić coś co ma sens, a więc budować siebie, swoje życie, zacząć mieć jakieś cele, plany wtedy ludzie do nas przychodzą w sposób naturalny, sami, natomiast szukanie na siłę ludzi z tzw martwego punktu powoduje same rozczarowania albo przyciąga ludzi, którzy mają w tym jedynie jakiś interes. I piszę to z własnych doświadczeń. Zawsze wokół mnie było trochę ludzi, do momentu gdy wyjechałam za granice, tam nie pracowałam i wpadłam na pomysł, że będę szukać przyjaciół, no i szybko z tego pomysłu zrezygnowałam, bo zrozumiałam, że ludzie nie przyjdą do mnie jeśli będę cały dzień siedziała w domu bez swojego życia i to jest oczywiste. Ludzi się nie szuka na siłę, bo wtedy nikogo wartościowego się nie znajduję. Oni przychodzą do nas sami gdy żyjemy, działamy, rozwijamy się.
Zdecydowanie "przywalenie" bezpośrednie i napisanie nawet brutalnie jak wygląda rzeczywistość jest u Ciebie po prostu cudowne. I nie piszę tego, żeby się podlizać. Piszę gdyż uwielbiam takie osoby, które są zdrowo szczere. Tutaj podsumowałaś wspaniale mój problem. Sam się w niego wchrzaniłem. Od 3 lat tak żyję i stan się coraz bardziej pogłębia. Z drugiej strony patrząc, nie dziwie się kobietą(sensownym) że nie chcą obcować na co dzień z facetem którego życie w pewnych obszarach wygląda jak bagno. Jest taka piękna książka Miłość Macieja Wiszniewskiego(polecam Ci ją) tam właśnie Twoje słowa się potwierdzają. Inni ludzie nam nie dadzą radości, jeśli nasz dusza, umysł i ciało nie grają w harmonii i po prostu nie mamy miłości do siebie. I wtedy czym bardziej za nimi latamy tym bardziej nam uciekają. Właśnie Katja od kilku dni zauważyłem, że się wpakowuje w coraz gorszy stan psychiczny. Jak nic z tym nie zrobię to za jakiś czas będę chodzącą cierpiącą duszą. Dziękuję Ci za życiowe wskazówki, a co z tym zrobię już zależy tylko ode mnie. Kiedyś napiszę do Ciebie w wiadomości prywatnej, czy sobie poradziłem i wyszedłem z tych nieciekawych odczuć. Jesteś magiczną dziewczyną z cechą osobowości mówiącą bez ogródek jak jest. Tak trzymaj
Za bardzo się skupiasz na swoim stanie psychicznym, a za mało na tym na co masz wpływ. Twój stan psychiczny jest jaki jest z jakiegoś powodu, spełnia on jakaś rolę. Stany depresyjne pojawiają się w momencie gdy czujemy, że nasze działania nie mają sensu, wtedy organizm przychodzi nam z pomocą i zdejmuje presje. Popadamy w letarg i tak sobie trwamy, co ma sens, bo jeśli czujemy się jak w pułapce, z której nie ma wyjścia to po co się ciskać.
Wiem jak ciężko jest wyjść z punktu w który utknąłeś, bo tego się wydaje tak dużo do ogarnięcia i jeszcze nie wiadomo jak to zrobić, że przychodzi zniechęcenie i pokusa żeby sobie jakoś "osłodzić" to życie drugą osobą albo jakoś uciec od tego wszystkiego gdzieś do mamusi, na na jakaś rentę itp. Ale to nie jest rozwiązanie i pewnie już o tym wiesz, bo nawet jak pojawi się jakaś osoba w naszym życiu to nigdy nam nie da tego czego my w sobie nie mamy. My nasze braki musimy wypełniać sami, swoją aktywnością i ja wiem o tym najlepiej. X lat temu wymyśliłam siebie, że ja to taka średnio ogarnięta jestem w życiu zawodowym, więc mój facet musi być pracowity, zaradny itd i tylko takich przyciągałam, serio sami pracoholicy, a nawet jak któryś nie był to przy mnie się taki stawał, jak to mówią uważaj o co prosisz bo może Ci się spełnić.

Mój facet jest super ogarnięty, ma dobrą prace itd tylko to nie wypełniło w żaden sposób moich braków, a nawet je pogłębiło. Po latach też przekonałam się, że żaden nawet najlepszy facet nie zapewni mi poczucia bezpieczeństwa, bo ono zawsze musi się opierać na nas samych, nigdy na innych osobach. Dlatego odpowiedzią na wszystkie nasze braki, problemy, musimy być my sami, to my musimy sobie dać to czego potrzebujemy, a nie szukać tego w innych ludziach.
Bardzo dobrą metodą gdy jesteś w takim punkcie jak Ty teraz, jest nie wybieganie zanadto w przyszłość. W takich momentach trzeba sobie wyznaczać małe cele, na dziś, na jutro, nie wybiegać myślami zanadto w przyszłość, tylko skupiać się na kolejnym kroku, a po czasie zobaczysz, że coś co wydawało Ci się wielka górą nie do przebycia, nagle ukaże się, że jesteś już w połowie drogi. I ważne jest też by coś robić, to nie muszą być wielkie rzeczy, nie szukaj we wszystkim nie wiadomo jakich celów, bo wszystko jakoś %. Najgorsza jest bezczynność, ona nas pomału zabija.
Dzięki za miłe słowa, myślę, że jesteś na tyle mądrym facetem, że dasz radę podjąć wyzywanie. Pozdrawiam