I tutaj uderzyłaś w sedno. Czuję coraz bardziej w sobie, że brak celów, codziennych obowiązków, rozwoju własnej osoby, takiej reallizacji siebie jak to napisałaś(swojej duszy) dbania i umysł(emocje) i zadbania o ciało(fizyczność) doprowadza mnie coraz bardziej na skraj przepaści. Wegetacja świetnie tutaj się wpasowuje.
Dlatego to jest najważniejszy mój krok. Dalej tak się nie da. Wczoraj już się zapisałem w urzędzie pracy jako osoba poszukująca pracy i mają mnie powiadamiać, jeśli będą jakieś oferty. Oraz sam zaczynam szukać w internecie pracy. Sfera zawodowa leży mi w tym momencie drastycznie nisko.
Jeśli chodzi o kobiety, to bardziej nie kwestia mojego myślenia słabego o sobie. Bardziej kwestia czucia przez pryzmat fizycznej, seksualnej akceptacji. Bez tego nic nie może się zacząć i trwać. Jak druga osoba nas nie pociąga seksualnie(co odbywa się ten wybór poza logiką) może być najwspanialszą istotą na ziemi a i tak z nią nie będziemy blisko i nawiążemy więzi emocjonalno-seksualnej. Chyba że jest to znajomość tylko nastawiona na sex i obie strony bezpośrednio sobie to ustaliły. Jednak takie coś już mnie nie interesuje od kilku lat. Nie wierzę w to, że każdy facet Cię kręci i z każdym mogła byś się kochać. Jak Cię odrzuca fizycznie(nie jest w Twoim guście) to nic nie pomoże, że jest dobry, miły, empatyczny i zrobił by dla Ciebie wszystko. Taka jest prawda, tylko mało kto o tym mówi. Napisze Ci tak. Od około 5 lat zwiększam swoje poczucie wartości(pewność siebie) chociaż to jednak nie to samo, aczkolwiek połączone. Wiele mi pomagają dwie pewne książki mojego ulubionego autora, psychologa i duchownego. O wyzbyciu się wad osobowości, zwiększeniu swojego dobrego myślenia o sobie oraz o tym, jak nie wynosić innych na piedestały a siebie nie stawiać z poczuciem niezadowolenia na samym dole. Wybitne książki o przekazie tak prostym, że nie da się prościej opisać tych aspektów psychologii. Podobnie jak Victor i Divin tłumaczą mechanizmy lękowe. Tłumaczą wybitnie, prosto, bezpośrednio i zdecydowanie. Za to ich podziwiam i chociaż ich nie znam osobiście, podziwiał bym też ich za dobroć jaką mają w sobie, nie postrzegają rzeczy materialnych na pierwszym miejscu i nie dają sobie wejść na łeb i by inni ich manipulowali. I o to mniej więcej w naszym jestestwie chodzi. Sfera duchowa jest na równi ważna ze sferą zawodową, towarzyską czy zdrowotną.
Odnośnie zawieszek tych porąbanych;) Prawda. Można się wkręcić w miliardy nieskończonych wkrętów. Myśli są nieskończone jak wszechświat. Oczywiście że dla mnie to jest masakra jakaś, rozmawiając z kimś i tylko samemu mówiąc. Pierdolca można dostać przy takiej osobie;) Na szczęście u mnie to jest tak.... no nie mocno skrajnie. Czasami łapie się na tym, że za dużo mówię, jednak dość często potrafię też słuchać i się odnieść do tego co druga osoba mówi. Więc tragedii nie ma i pracuję nad tym, żeby to wypoziomować. Tutaj chodziło mi bardziej, że ja to robię przez pryzmat zaburzenia, że to jest jak by mój objaw problemów z samym sobą a nie mój wybór świadomy. Oczywiście z natury jestem optymistyczny, lubię rozmawiać, przebywać z ludźmi(taki paradoks) a mimo to nerwica mnie doprowadziła lata temu do strasznego stanu. I teraz też swoje dokłada. Wiesz o co chodzi po samej siebie.
Zawieszki są tak trudne do wytłumaczenia, że ostatnio u mojej psycholog, nie potrafiłem tego wyjaśnić w logiczny sposób. Dlaczego? Dlatego, że całe zaburzenie lękowe, nerwica natręctw, to są jedne wielkie irracjonalne objawy. Niektóre tak "odjechane" że aż ciężko to przekazać innej osobie w słowach. "Daj coś od siebie światu" jak to pięknie brzmi
