Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Słabszy dzień? Kryzys? Ogólne pytanie? Wyżal się swobodnie.

Forum poświęcone: nerwicy lękowej, atakom paniki, agorafobii, hipochondrii (wkręcaniu sobie chorób), strach przed "czymś tam" i ogólnie stanom lękowym np. lęk wolnopłynący.
Możesz dopisać się do istniejącego już tematu lub po prostu stworzyć nowy.
Tutaj umieszczamy swoje objawy, historie, przeżycia. Dzielimy się doświadczeniami i jednocześnie znajdując ulgę dajemy innym pocieszenie oraz swego rodzaju ulgę, że nie są sami.
svenf
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 225
Rejestracja: 13 listopada 2015, o 10:32

12 września 2016, o 16:10

Betii jakbym czytała o sobie. Teraz właśnie siedzę u lekarza czekając na badania okresowe i zobaczyłam że pielęgniarka mierzy ludziom ciśnienie. Już mam spocone dłonie i gorąco mi na twarzy więc pewnie będzie wysokie. Dopóki nie zobaczyłam że mierzy ciśnienie czułam się ok. Dla mnie mierzenie ciśnienia to jakiś koszmar. A u lekarza już w szczególności. W domu mimo wszystko czuje się bezpieczniej bo mierzy mi ktoś kogo znam. A jak to przełamać to nie mam pojęcia. Ja mierze 3 dzień i trzeci dzień się stresuje. Kiedyś mierzylam przez tydzień i w sumie uspokoilam się jak przez parę pomiarów było dobre.

Wyszłam od lekarza ciśnienie 140 więc nie jest źle przy trzesacych się rękach. Atak paniki jak nic.

Betti moja mama też miała taką reakcję na mierzenie ciśnienia ale ona ma bardzo wysokie nadciśnienie więc ma podstawy by się bać ze będzie mieć jeszcze wyższe i opracowała sobie taki system ze odwraca sobie uwagę jak mierzy od tego że to robi np. rozmawia z kimś no i to działa. Na mnie póki co to nie działa. Powiedzenie sobie ze najwyżej będę mieć wysokie też nie. W sumie ludzie często mają wysokie (wysiłek) i jakoś nie dostają ciągle wlewów. Tylko że większość ludzi ma wysokie i im spadnie a nerwicowiec się nakreci i będzie mieć wyższe :)

Jak ktoś będzie mieć jakieś rady to też chętnie posłucham.
betii
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 995
Rejestracja: 1 sierpnia 2014, o 13:45

12 września 2016, o 16:30

svenf pisze:Betii jakbym czytała o sobie. Teraz właśnie siedzę u lekarza czekając na badania okresowe i zobaczyłam że pielęgniarka mierzy ludziom ciśnienie. Już mam spocone dłonie i gorąco mi na twarzy więc pewnie będzie wysokie. Dopóki nie zobaczyłam że mierzy ciśnienie czułam się ok. Dla mnie mierzenie ciśnienia to jakiś koszmar. A u lekarza już w szczególności. W domu mimo wszystko czuje się bezpieczniej bo mierzy mi ktoś kogo znam. A jak to przełamać to nie mam pojęcia. Ja mierze 3 dzień i trzeci dzień się stresuje. Kiedyś mierzylam przez tydzień i w sumie uspokoilam się jak przez parę pomiarów było dobre.

Wyszłam od lekarza ciśnienie 140 więc nie jest źle przy trzesacych się rękach. Atak paniki jak nic.

Betti moja mama też miała taką reakcję na mierzenie ciśnienia ale ona ma bardzo wysokie nadciśnienie więc ma podstawy by się bać ze będzie mieć jeszcze wyższe i opracowała sobie taki system ze odwraca sobie uwagę jak mierzy od tego że to robi np. rozmawia z kimś no i to działa. Na mnie póki co to nie działa. Powiedzenie sobie ze najwyżej będę mieć wysokie też nie. W sumie ludzie często mają wysokie (wysiłek) i jakoś nie dostają ciągle wlewów. Tylko że większość ludzi ma wysokie i im spadnie a nerwicowiec się nakreci i będzie mieć wyższe :)

Jak ktoś będzie mieć jakieś rady to też chętnie posłucham.
Svenf miałaś 140 na ile? I co lekarz na takie ciśnienie? Niby powyżej jest uznawane za nadciśnienie a to wyższe ale jeszcze dobre. to jest jakieś cholerstwo nie do ogarnięcia. Ja też chętnie posłucham co z tym zrobić bo dla mnie w tej chwili to ani tak ani tak.

-- 12 września 2016, o 16:30 --
Mówiłam lekarzowi że tak mi się robi to mi powiedział że w gabinecie ok i te pomiary nie bierze pod uwagę ale w domu nie może zrozumieć że też tak mi się robi. To jak ja mam ocenić czy mam problem z ciśnieiem. Zauważyłam też że np zdarza się że za 1 pomiarem jest wyższe tzn 130 na 85, jak zobacze że nie jest to np 160 to się uspokajam i za drugim pomiarem już jest np. 111/77. Drugi pomiar już jest na luzie.Kolejne pomiary z serii też już niskie. Lekarz mi powiedział że mam mierzyć raz.Tylko ten pierwszy raz jest przekłamany..???
Zmień nawyki myślowe, a odmienisz swój los!
Kiedy już nauczysz się kierować uczucia i myśli na właściwe tory, spokój ducha i fizyczne zdrowie na pewno przyjdą same.
"Pamiętaj, że mamy do czynienia jedynie z myślami, a myśli mogą zostać zmienione. Gdy zmieniamy nasze myślenie, zmieniamy naszą rzeczywistość". Louise L. Hay
svenf
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 225
Rejestracja: 13 listopada 2015, o 10:32

12 września 2016, o 17:25

Betti 140 na 80, a w domu miałam 128 na 80 a rano to w w ogóle 120 na 76. To 140 miałam przy ataku paniki więc w ogóle nie biorę tego nawet pod uwagę. Szczerze powiedziawszy to spodziewałam się jakieś 180:) Bardziej próbuje rozkminic to co w domu mierze i nie wiem jak to traktować bo niestety też się stresuje tylko mniej. Tylko o ile to w ogóle mi wzrasta chciałbym wiedzieć bo to ze wzrasta jest więcej jak pewne - tetno mam zawsze podwyższone w trakcie i spocone dłonie.
ssaa
Gość

12 września 2016, o 17:53

betii pisze:
svenf pisze:Betii jakbym czytała o sobie. Teraz właśnie siedzę u lekarza czekając na badania okresowe i zobaczyłam że pielęgniarka mierzy ludziom ciśnienie. Już mam spocone dłonie i gorąco mi na twarzy więc pewnie będzie wysokie. Dopóki nie zobaczyłam że mierzy ciśnienie czułam się ok. Dla mnie mierzenie ciśnienia to jakiś koszmar. A u lekarza już w szczególności. W domu mimo wszystko czuje się bezpieczniej bo mierzy mi ktoś kogo znam. A jak to przełamać to nie mam pojęcia. Ja mierze 3 dzień i trzeci dzień się stresuje. Kiedyś mierzylam przez tydzień i w sumie uspokoilam się jak przez parę pomiarów było dobre.

Wyszłam od lekarza ciśnienie 140 więc nie jest źle przy trzesacych się rękach. Atak paniki jak nic.

Betti moja mama też miała taką reakcję na mierzenie ciśnienia ale ona ma bardzo wysokie nadciśnienie więc ma podstawy by się bać ze będzie mieć jeszcze wyższe i opracowała sobie taki system ze odwraca sobie uwagę jak mierzy od tego że to robi np. rozmawia z kimś no i to działa. Na mnie póki co to nie działa. Powiedzenie sobie ze najwyżej będę mieć wysokie też nie. W sumie ludzie często mają wysokie (wysiłek) i jakoś nie dostają ciągle wlewów. Tylko że większość ludzi ma wysokie i im spadnie a nerwicowiec się nakreci i będzie mieć wyższe :)

Jak ktoś będzie mieć jakieś rady to też chętnie posłucham.
Svenf miałaś 140 na ile? I co lekarz na takie ciśnienie? Niby powyżej jest uznawane za nadciśnienie a to wyższe ale jeszcze dobre. to jest jakieś cholerstwo nie do ogarnięcia. Ja też chętnie posłucham co z tym zrobić bo dla mnie w tej chwili to ani tak ani tak.

-- 12 września 2016, o 16:30 --
Mówiłam lekarzowi że tak mi się robi to mi powiedział że w gabinecie ok i te pomiary nie bierze pod uwagę ale w domu nie może zrozumieć że też tak mi się robi. To jak ja mam ocenić czy mam problem z ciśnieiem. Zauważyłam też że np zdarza się że za 1 pomiarem jest wyższe tzn 130 na 85, jak zobacze że nie jest to np 160 to się uspokajam i za drugim pomiarem już jest np. 111/77. Drugi pomiar już jest na luzie.Kolejne pomiary z serii też już niskie. Lekarz mi powiedział że mam mierzyć raz.Tylko ten pierwszy raz jest przekłamany..???

To niech lekarz sobie poczyta w sieci jak nie wie...o chocby syndromie bialego fartucha i mierzeniu cisnienia, chociaz troche go to przyblizy do tego co powinien wiedziec sam, z racji zawodu.
Za bardzo panikujesz z tym cisnieniem.
Jak cisnienie skacze czasowo to nie jest to nadcisnienie.
svenf
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 225
Rejestracja: 13 listopada 2015, o 10:32

12 września 2016, o 19:25

Betii jesteś normalnie moja pokrewna dusza z tą nerwicą. U mnie też pierwszy pomiar wyższy i dokładnie mam tak jak Ty ze jak jest 130 to luzuje, tętno się uspokaja i jest zaraz 120 czy nawet mniej. Osobiście uważam że w przypadku nerwicy trzeba brać pod uwagę pomiary mierzone ze spokojem. Zobacz co emocje robią - gdyby pierwszy pomiar był wysoki to byś się zestresowala i następny byłby jeszcze wyższy. Generalnie najlepiej by było gdyby nam ciśnienie mierzono podczas snu :)) Mi wszyscy mówią że nawet jeśli stres nie podnosi mi ciśnienia ( co jest chyba niemożliwe ) to i tak tę 130 które mam niby najwyższe jest normalne i nie mam się co martwić. Myślę Betti że niestety nie dojdziemy do tego jakie mamy faktycznie ciśnienie przed pomiarem i trzeba po prostu założyć ze dobre jak podczas pomiaru wychodzi do 140. Choć ja kiedyś ze,stresu miałam nawet 180 a potem cały tydzień niskie więc musiało więcej skoczyć niż to 20 które zakładam.
betii
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 995
Rejestracja: 1 sierpnia 2014, o 13:45

12 września 2016, o 19:32

Swenf by my jak siostry☺
Zmień nawyki myślowe, a odmienisz swój los!
Kiedy już nauczysz się kierować uczucia i myśli na właściwe tory, spokój ducha i fizyczne zdrowie na pewno przyjdą same.
"Pamiętaj, że mamy do czynienia jedynie z myślami, a myśli mogą zostać zmienione. Gdy zmieniamy nasze myślenie, zmieniamy naszą rzeczywistość". Louise L. Hay
Euzebiusz
Zbanowany
Posty: 151
Rejestracja: 10 lipca 2016, o 15:50

13 września 2016, o 09:00

Ja mam u lekarza 180/100, a tętno 140-180/minutę :DD Dobra- raz miałem 160/80, ale wtedy jeszcze nie zdążyłem się aż tak bardzo "spiąć". W domu skurczowe czasem 98, ale zwykle ok. 120, rozkurczowe 50-60, a tętno 51-55. Z resztą moją historię obszernie opisałem w jednym wątku- polecam poczytać. Inne sytuacje stresowe (co by to nie było- nawet jakieś mordobicie) nigdy nie powoduje u mnie takich skoków tętna i ciśnienia. W każdym razie tego typu sytuację pierwszy raz zaobserwowałem ok. 10 lat i jak do tej pory wszelkie badania kardiologiczne typu holter całodobowy, próba wysiłkowa czy USG serca wychodzą idealnie. Kardiolog stwierdził u mnie ekstremalną odmianę syndromu białego fartucha, ale podobno "są lepsi zawodnicy ode mnie" :haha:
"These bones may be broken, but the spirit can't die"
Awatar użytkownika
PANGIRYK
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 135
Rejestracja: 10 czerwca 2015, o 13:15

13 września 2016, o 09:26

Cześć! Dawno mnie tutaj nie było. Wiedźma wróciła- tak nazywam nerwicę. Zaczęło się niewinnie- ot tak przy pochyleniu głowy do góry zakręciło mi się w głowie- jakby krew uderzyła do mózgu... mineło kilka dni a ja codziennie coś miałem- ból głowy, uczucie dziwnej kluchy w gardle... aż tu dzisiaj rano. po kapieli robi mi się gorąco- jakbnym miał gorączkę. w autobusie w drodze do pracy ok. siadam przed komputerem- nagle ściąga mnie w dół- taki zawrót głowy. oblałem sie potem i to mocno... teraz sam już nie wiem czy to od nerwicy czy może od przeciążenia karku. ćwiczę na siłowni i od niedawna zacząłem próbować jogi... miewam ból karku i to mocny... a te zawroty zawsze pojawiają się przy siedzeniu przy komputerze. jak sądzicie może to skutek przeciążenia karku, a moja nerwica po prostu pogłebia te objawy... ?
Halina
Hardcorowy "Ryzykant" Forum
Posty: 1759
Rejestracja: 14 lipca 2016, o 20:09

13 września 2016, o 10:06

Koziorożec pisze:Emj, wiem, ale w momencie wkręcania sobie - sama wiesz, jak jest... W dodatku mam pojutrze poprawkę (jedną jedyną na szczęście) i stres zrobił dziś swoje. Jestem sam w mieszkaniu i miałem takie myślowe bombardowanie, które doprowadziło do ataku paniki i swego rodzaju... paraliżu, katatonii, nie wiem, jak to określić. Koszmar, choć teraz jest już lepiej...
Najwiekszy problem sprawia zatrzymanie mysli i nie dopuszczenie do wkrecenia sie. Ale tego da sie nauczyc.
Czekasz aż poczujesz się lepiej by zacząć żyć, zacznij żyć, by poczuć się lepiej (Ciasteczko)
kanar1861
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 67
Rejestracja: 23 maja 2016, o 17:47

13 września 2016, o 11:49

jak???

-- 13 września 2016, o 11:49 --
Halina pisze:
Koziorożec pisze:Emj, wiem, ale w momencie wkręcania sobie - sama wiesz, jak jest... W dodatku mam pojutrze poprawkę (jedną jedyną na szczęście) i stres zrobił dziś swoje. Jestem sam w mieszkaniu i miałem takie myślowe bombardowanie, które doprowadziło do ataku paniki i swego rodzaju... paraliżu, katatonii, nie wiem, jak to określić. Koszmar, choć teraz jest już lepiej...
Najwiekszy problem sprawia zatrzymanie mysli i nie dopuszczenie do wkrecenia sie. Ale tego da sie nauczyc.



Jak???
Halina
Hardcorowy "Ryzykant" Forum
Posty: 1759
Rejestracja: 14 lipca 2016, o 20:09

13 września 2016, o 12:58

[quote="kanar1861"]jak???

-mnie bardzo pomagało mówienie stop kazdej myśli natrętnej, każdej myśli, która poddaje analizie, rozkminianiu. Mówiłam ok, jesteś nerwico,ok, ale ja czasu nie mam" i robiłam co innego, by skupić się na czymś.
Przeczytaj sobie post recepta na natręctwa,hmmm?
Czekasz aż poczujesz się lepiej by zacząć żyć, zacznij żyć, by poczuć się lepiej (Ciasteczko)
Koziorożec
Gość

13 września 2016, o 13:02

Halino, ja to zaczerpnąłem od Ciebie, ale mi średnio pomaga w sytuacji, w której (szczególnie w okresie z towarzyszącym lękiem i somatyką) mam myśli non-stop, a mówienie "nerwico, nie mam czasu" kończy się w noim przypadku wzmożeniem lęku i natrętów - dokładnie, jakby chciała mi powiedzieć: "o nie, kolego, tak łatwo się mnie nie pozbędziesz" :-/
Awatar użytkownika
PANGIRYK
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 135
Rejestracja: 10 czerwca 2015, o 13:15

13 września 2016, o 13:26

Koziorożec- przerpaszam, że tak się wcinam w dyskusję, ale może warto spróbować pogodzić się i powiedzieć "nerwico, nie mam czasu"? Po kilku razach "gorszych" z pewnością lęk i natrty nie wzmogą się a ustąpią... tak mi sie wydaje :) Sam fakt, że ile czasu juz żyjemy w zaburzeniu i dajemy radę świadczy o tym, że się uodparniamy na nerwicę... choć sa powroty , gorsze dni etc... ja sam mam dzisiaj taki.
pozdrawiam :)
Halina
Hardcorowy "Ryzykant" Forum
Posty: 1759
Rejestracja: 14 lipca 2016, o 20:09

13 września 2016, o 14:49

Koziorożec pisze:Halino, ja to zaczerpnąłem od Ciebie, ale mi średnio pomaga w sytuacji, w której (szczególnie w okresie z towarzyszącym lękiem i somatyką) mam myśli non-stop, a mówienie "nerwico, nie mam czasu" kończy się w noim przypadku wzmożeniem lęku i natrętów - dokładnie, jakby chciała mi powiedzieć: "o nie, kolego, tak łatwo się mnie nie pozbędziesz" :-/
Tak. Nie pomaga, gdyż jest tak, ze musi minąć trochę czasu, byśmy poznali swoje emocje. Musi minąć czas, byśmy zaufali w pełni ludziom bardziej doświadczonym z forum, psychologowi...
Normalne, ze to,o czym mowa, to o czym mówią admin i inni, to,o czym pisze NIE DZIAŁA. Trzeba czasu, trzeba praktyki dzień w dzień, musi się nie udawać by się w końcu udało. Praktyka. Praktyka. Relaksacja. I to i to.
Jesli narazie nie czujesz się na siłach, by uwierzyć nam, zaakceptowac i praktykować, aż stanie się mechanizmem, dostosuj dawkę leków, za zgodą psychiatry.
Nie mów,ze nie działa.
Przygotowuję się do maratonu. Przebieglam 5km i nie daję rady. To znaczy, ze mam pierdyknac mój zamiar przebiegnięcia 10km? Czy dalej mam biegać, próbować, mieć nadzieję, nie dawać się, nie poddawać się....? Mogę! Ale ja chce dobiec do mety!

-- 13 września 2016, o 14:49 --
Koziorożec pisze:Halino, ja to zaczerpnąłem od Ciebie, ale mi średnio pomaga w sytuacji, w której (szczególnie w okresie z towarzyszącym lękiem i somatyką) mam myśli non-stop, a mówienie "nerwico, nie mam czasu" kończy się w noim przypadku wzmożeniem lęku i natrętów - dokładnie, jakby chciała mi powiedzieć: "o nie, kolego, tak łatwo się mnie nie pozbędziesz" :-/
Tylko praktyka uczyni z nas wolnych ludzi.
Relaksuj się. Typ obniża somatyke:relaks, pomimo myśli trwających. Niech będą, relaksuj się. Idź na spacer szybkim krokiem. Weź rower. Zrób Jacobsona, Schultza. Robiłeś?
Dodam, ze jeśli powiesz myślom :"spadać" na siłę się ich pozbawiając, odpychając je, szarpiąc się z nimi, otrzymujesz odwrotny efekt: Trzęsie cie bardziej, więcej myśli.
Spokojnie. Poćwicz. "ok. Świetnie sa kamery. Stop". Biorę rower i jadę. "ok, jestem schizo, ok, stop" -jadę i oglądam, co widzę i mówię głośno co widzę.
Tak powoli odzwyczaj mózg tych lgnących myśli.
"świat nie istnieje". Ok. Ok. Spoko. I czytasz książkę.
Ro ciężkie. Bardzo. Ale do zrobienia bez analizowania "a może jednak, czekaj,a może to prawda"..... Zero analizy.
Czekasz aż poczujesz się lepiej by zacząć żyć, zacznij żyć, by poczuć się lepiej (Ciasteczko)
Koziorożec
Gość

13 września 2016, o 15:01

Dziękuję za rady, Halino, naprawdę przywracasz nadzieję. Też tak próbowałem i próbuję, póki co to nadal powoduje lęk, ale widzę, że może przynieść efekt. Wczoraj takim stwierdzeniem: "Dobra, ten świat to wymysł mojej wyobraźni, mam to gdzieś" zminimalizowałem sobie lęk - na bardzo krótko, ale to znak, że działa.
ODPOWIEDZ