Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Słabszy dzień? Kryzys? Ogólne pytanie? Wyżal się swobodnie.

Forum poświęcone: nerwicy lękowej, atakom paniki, agorafobii, hipochondrii (wkręcaniu sobie chorób), strach przed "czymś tam" i ogólnie stanom lękowym np. lęk wolnopłynący.
Możesz dopisać się do istniejącego już tematu lub po prostu stworzyć nowy.
Tutaj umieszczamy swoje objawy, historie, przeżycia. Dzielimy się doświadczeniami i jednocześnie znajdując ulgę dajemy innym pocieszenie oraz swego rodzaju ulgę, że nie są sami.
Adela
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 365
Rejestracja: 8 listopada 2015, o 09:01

5 lutego 2016, o 18:45

Ooooooo masakra...nie ogladam I nie slucham wiecej wiadomosci..
Teraz mam mega kryzys...mysli znow straszą
Jesli sie cofasz, to tylko po to zeby wziac rozbieg.

Nerwica jest jak nieproszony gosc.
Nie poswiecaj mu uwagi a szybko sobie pojdzie.
doedeer
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 149
Rejestracja: 4 stycznia 2016, o 23:42

5 lutego 2016, o 19:05

"Oszukuję sam siebie. Owszem, zaburzenie "prawie" przeszło. Ale jednocześnie mój świat jest namiastką świata, który znałem kiedyś. Kiedyś po 8 godzinach pracy wsiadałem w pociąg, gdzie był taki tłok że człowiek przy człowieku i jechałem tam kilkanaście minut. Potem wsiadałem w autobus którego drzwi się nie domykały taki był tłok i jechałem kolejne pół godziny. Potem wysiadałem i szedłem do wielkiego centrum handlowego do kina. A wszystko to dla przyjemności. Dziś przeraża mnie pójście pieszo do pracy, gdzie droga zajmuje 15 minut i kiedyś sprawiała mi przyjemnosć. Kiedyś sam wyciągałem moją druga połówkę wszędzie - na spacer, do kina, karmić kaczki, na basen i inne takie rzeczy. Dziś to ona mnie wyciąga a ja mówię NIE bo NIE. A nawet jeśli nie mówię nie to wszystko to co robimy kosztuje mnie tak wiele, że aż wyczerpuje. Coś co kiedyś było dla mnie chlebem powszednim dziś jest dla mnie wyzwaniem. Coś co kiedyś sprawiało mi największą przyjemność dziś tylko mnie przeraża. Oglądając zdjęcia sprzed tego zaburzenia czuję się jakbym oglądał samego siebie z innego życia, bo robię na nich rzeczy absolutnie dla mnie dziś nieosiągane.

Wybuchłem płaczem gdy to zrozumiałem..."

zaburzony86, przykro mi, że musisz tyle energii poświęcać na coś, co dla innych jest błahostką i tylko powoduje, że czujemy się jeszcze bardziej podle. Trzeba być dla siebie wyrozumiałym mimo to, bo frustracja nic nie da. Zauważyłeś problem, teraz trzeba zacząć pracować krok po kroku (albo też na jakiś czas odpuścić i odpocząć, jak wolisz).

Miałam taką samą myśl dzisiaj, odkąd znowu mam problem z wyjściem z domu, w którym zresztą też nie czuję się już komfortowo. Przypomniałam sobie lepszy moment w nerwicy, jak zdołałam przekonać siebie, że nic mi nie zagraża i przez jakieś dwa lata mogłam jeździć wszędzie sama, nawet po stolicy sama jeździłam, chodziłam po największych centrach handlowych, podróżowałam pociągami na drugi koniec Polski...a potem to się skończyło kolejnymi atakami, które przyszły znienacka. Teraz nawet wyjście do pracy w małej miejscowości urastało do rangi dramatu. Nie pójdę sama do lekarza, do urzędu, autem też nie pojadę.
Zespół lęku uogólnionego i napadowego, zaburzenia obsesyjno- kompulsywne, C-PTSD, podejrzenie zaburzeń neurorozwojowych.
era49
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 379
Rejestracja: 23 maja 2015, o 20:05

5 lutego 2016, o 19:10

Zaburzony86, na wszysyko potrzeba czasu.Będzie tak jak bylo znów będziesz sie cieszyl spiewem ptaków i wiosną, a spacery zacznął cię cieszyć.Spokojne kryzysy na drodze do zdrowienia bywają .niestety.Trzymaj się
zaburzony86
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 193
Rejestracja: 2 maja 2015, o 22:07

5 lutego 2016, o 19:20

No i widzisz, ja pewnie nie wylewałbym tu żali gdybym nagle przeżył kolejny dramatyczny atak, który zniweczyłby tyle miesięcy w sumie dość dobrych rezultatów. Ale załamałem się tym, że ja naprawdę CHCĘ to wszystko robić. Serio. Chciałbym wsiąść w ten pociąg, pojechać do tych znajomych, wynudzić się i wrócić. Chciałbym. Ale się boję. Boję niewiadomo czego, bo wiem że faktycznie i tak nic się nie może stać, co najwyżej mogę się odrealnić, co jest nieprzyjemne, ale niegroźne. Przeszedlem długą drogę przez ten ponad rok odkąd to wszystko trwa. Najpierw ataki paniki z palpitacjami serca, miękkimi nogami i ciągłym wrażeniem ze się przewrócę czy zemdleję. Później to se poszło, a zamiast tego zaczął się okres, w którym każdego dnia miałem DD, czy to w pracy, czy w domu nie było ani jednego dnia bez napadu tego paskudnego uczucia. A teraz gdy już i tego prawie nie ma i praktycznie nie mam żadnych objawów został mi na deser lęk przed zrobieniem wielu rzeczy. Jestem tym rozgoryczony.
doedeer
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 149
Rejestracja: 4 stycznia 2016, o 23:42

5 lutego 2016, o 20:39

Stres robi okropne rzeczy, ciężko czasem sobie przetłumaczyć, że nie zemdlejesz i nic ci się nie stanie, skoro ledwo widzisz i stoisz na nogach.
Wiem, że to trochę niezbyt, ta, metoda, ale może zrób sobie badania profilaktycznie (RAZ), żeby jakoś rozwiać wątpliwości? Że nic ci nie grozi?
Jak ja dostałam dobrą diagnozę z sercem i brałam leki (co prawda później się okazalo, że jednak nie do końca jest dobrze, stąd też niepokój się zwiększył) to było mi trochę lepiej. Najgorsze zaczęło się, kiedy zaczęto u mnie podejrzewać cukrzycę i ponowne problemy z hormonami, a do tego nawaliłam sobie do głowy z tym, że w rodzinie są dziedziczne choroby neurologiczne (ataksja, którą niestety mogę dziedziczyć) i to wszystko też spowodowało większe napięcie. Bo ja przecież muszę być stuprocentowo pewna, że wszystko gra i mieć całkowitą pewność, że się nie stanie.
Ostatnio zmieniony 5 lutego 2016, o 20:43 przez doedeer, łącznie zmieniany 1 raz.
Zespół lęku uogólnionego i napadowego, zaburzenia obsesyjno- kompulsywne, C-PTSD, podejrzenie zaburzeń neurorozwojowych.
Awatar użytkownika
schanis22
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 2199
Rejestracja: 17 września 2015, o 00:28

5 lutego 2016, o 20:43

Zaburzony86 , to jesteś już na prostej drodze do wyjścia z nerwicy , wejdz w ten lęk nie bój się go i on mnie .
W zdrowym ciele zdrowy duch , zdrowa głowa zdrowy brzuch.
Nerwica jest małą ściemniarą francą , wróblicą cwaniarą . Plącze nam nogi i mówi idż ! Wkręceni w zgubną nić .
Świata nie naprawisz - napraw siebie .
zaburzony86
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 193
Rejestracja: 2 maja 2015, o 22:07

5 lutego 2016, o 21:05

schamis22 - dzięki za pocieszenie :D

doedeer - robienie badań jest bez sensu. Wiem że nie zemdleję. Przecież nigdy nie zemdlałem. Dlatego ten lęk jest taki irracjonalny.
pixels
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 157
Rejestracja: 14 marca 2014, o 16:46

7 lutego 2016, o 13:12

DNO.
Dzień w dzień to samo, pobudka, niepokój, ścisk, drżenie.

Nie cierpię porad: wstań, zrób coś, nie myśl o tym. Dokładnie to robię, to nie mija, mój umysł nie ma wpływu na to, że drżę, czuję zimno, nie mogę przełknąć śliny. To jak niewidzialne kajdany. Drugi dzień leków, dopiero za miesiąc pewnie coś odczuję, stary dobry FEVARIN.
Nie wiem, nie rozumiem tego jak ciało może zawładnąć duszą. Przyrzekam Wam - staram się, wmawiam, odwracam myśli, ale ścisk, uczucie strachu, lęku, dezorientacja, gnitwa myśli - nie da się nad tym panować... To musi przejść, ale to oznacza 1-2 h wyjęte z życia... Boję sie iść do znajomych, to potrafi przyjść w ciągu dnia, nagle... po prawie 3 latach leków i terapii chciałabym chociaż umieć panować nad ciałem, a tu nic... Gdzie błąd? wracam na terapię w tym tygodniu po pół roku przerwy (psycholog uznał, że jest ok...) :cry:
Awatar użytkownika
Tojajestem
Odburzony i pomocny użytkownik
Posty: 380
Rejestracja: 25 lutego 2015, o 19:03

7 lutego 2016, o 13:19

Pixlels. To dusza robi cialu a nie cialo duszy. Posluchaj sobie nagran o akceptacji albo ostatnie "daj sie menalnie zabic" Divina. Pomaga ;)
Ważne, żeby w trudnych chwilach pamiętać o własnych cytatach ;)
pixels
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 157
Rejestracja: 14 marca 2014, o 16:46

7 lutego 2016, o 15:07

Tojajestem pisze:Pixlels. To dusza robi cialu a nie cialo duszy.
trafne stwierdzenie... ale umysł mówi: dasz radę - odejdź - no dawaj, zmedlej- już przechodzi, już przechodzi - umysł walczy, ciało ignoruje wszelkie prośby...
doedeer
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 149
Rejestracja: 4 stycznia 2016, o 23:42

7 lutego 2016, o 16:34

Ten rok się nie może udać, przeżywam totalny regres. Idealna wizja jest taka: ryzykujesz, widzisz, że nic się nie dzieje, organizm się uspokaja. Ale hej.
Za ostatnim razem, gdy zaryzykowałam wyjazd i zaufanie ludziom, skończyło się tak, że pojawiłam się w centrum mordobicia, sama zostałam zaatakowana (na szczęście nic poważnego) i mocno, mocno znieważona i sprowokowana. Do tego w pewnym sensie doszła zdrada ze strony całkiem bliskich osób. Nie chcę wnikać w szczegóły, bardzo patologiczna sytuacja, która trwała dwa dni i oczywiście najdłużej przeżywam ją ja. Takie rzeczy są bardzo niedobre dla mojego umysłu, bo nie potrafi szybko się otrząsnąć, tylko tkwi w tym stanie i tkwi.
Well, innym razem, trochę później, znowu starałam się podjąć ryzyko i stworzyłam zagrożenie na drodze. Nieduże, ale jednak.
To było jak jeden wielki alarm dla mojej psychiki, że to, czego się obawia, ma potwierdzenie w rzeczywistości. Lęk podniósł się o sto procent.

I here I am, w domu od prawie miesiąca, w ciągłej obawie.
Przeżywam kryzys. Jestem załamana stanem, w jakim jestem, nie ufam sobie znowu.
Nienawidzę tego zaburzenia, bywało lepiej, a teraz nie mam co ze sobą zrobić.
Nie mam ochoty wychodzić na zewnątrz, jestem znudzona siedzeniem jak chomik w klatce, a jednocześnie wszystkie rzeczy, jakie moglabym robić, znowu budzą taki strach, że pasuję. Mogłabym iść na imprezę. Mogłabym iść na zakupy. Do fryzjera. Na basen. Na lodowisko. Mogłabym pojeździć samochodem i mieć frajdę, mam dostęp do szybkich, sportowych aut. Ale nie. Zaraz pojawia się wizja jakiejś tragedii. To najgorsze zaburzenie, jakie istnieje, psuje całą radość z życia, zabiera ci wszystko.

Ludzie znowu mnie przerażają. Ich złość, niezadowolenie, opinia. Doświadczanie tego wcale nie pomaga, żadna terapia szokowa, uświadamia tylko, jak ciężko i długo mój mózg sobie z takimi rzeczami radzi.
Zespół lęku uogólnionego i napadowego, zaburzenia obsesyjno- kompulsywne, C-PTSD, podejrzenie zaburzeń neurorozwojowych.
Awatar użytkownika
Tojajestem
Odburzony i pomocny użytkownik
Posty: 380
Rejestracja: 25 lutego 2015, o 19:03

7 lutego 2016, o 17:59

Doe. Pokaz mi kogoś kto kocha to zaburzenie. Masz racje. Zostań w domu i nie wychodź bo wizje mogą się spelnić. Przestań zyc i podaj się temu. Tylko ze po tym jak piszesz widac ze jest w tobie bunt. Użyj go i kopnij te wizje w jakiś ciemny kąt w umyśle i pomyśl a pier.. to bo młodość mam jedna.
Ważne, żeby w trudnych chwilach pamiętać o własnych cytatach ;)
pixels
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 157
Rejestracja: 14 marca 2014, o 16:46

7 lutego 2016, o 19:49

Dlaczego najgorsze są poranki? Są na to jakieś teorie?
Awatar użytkownika
MaciekMacku
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 97
Rejestracja: 4 października 2015, o 15:22

7 lutego 2016, o 21:26

pixels pisze:Dlaczego najgorsze są poranki? Są na to jakieś teorie?
Ja w dni względnego samopoczucia mam tak ze budze się z malym lękiem potem w trakcie dnia on rośnie i jest pewien moment że się zatrzymuje i maleje na noc ale to tez nie zawsze. dziwnie właśnie bo zazwyczaj wszyscy mają inaczej wlasnie tak jak mówisz.


Nie bój się lęku ...

"Zacząłem mecz o szczęście grać bez żadnych oczekiwań
I nagle się zorientowałem że wygrywam"

Optymistka
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 145
Rejestracja: 26 czerwca 2015, o 12:47

7 lutego 2016, o 21:28

Właśnie to nie jest reguła :) jak ktoś kiedyś napisał na forum, nerwica rano budzi się wypoczęta i gotowa do działania :P:P dlatego przeważnie poranki są cięższe :) w moim przypadku, popołudnia są gorsze.
ODPOWIEDZ