Mary, tak sobie myślę, że może i masz rację. Jednak odnoszę wrażenie, że to o czym mówisz wymaga sporo czasu, chodzi o "olewanie" nerwicy. Wiesz, osoby które zmagają się z tym od niedawna nie są do końca pogodzone z tym co się z nimi dzieje, więc ciężko im jest olać objawy czy lęki. Ja dopiero od niedawna nauczyłam się ignorować dolegliwości i wmawiać sobie, że nic się nie dzieje

każdy potrzebuje przejść etap na którym się buntuje i kiedy jego jedynym sposobem na ulgę jest zwierzanie się na forum. Pamiętam ten etap i kompletnie nie docierało do mnie, że mogła bym coś olać lub przejść nad czyś do porządku dziennego. Dla mnie to był koszmar i koniec. Kiedy ktoś mnie stawiał do pionu czułam się niezrozumiana i jeszcze gorzej to na mnie wpływało. Obecnie jakoś sobie radzę

dlatego wydaje mi się, że to zależy od etapu na jakim jesteśmy w radzeniu sobie. Pewnie będą i tacy którzy pozostaną przy użalaniu się... Chociaż nie lubię tego określenia. A dlaczego? Ponieważ użalanie się jest charakterystyczne raczej w sytuacji osób którym niczego nie brakuje, mają zdrowie końskie i marudzą nad pierdołami, to jest użalanie się. Ale nie w sytuacji kiedy człowiek przeżywa dramaty, wtedy to słowo jest nie na miejscu. No bo czy powiemy o kimś kto fizycznie choruje, że się użala? No nie.. bo ma powód do zmartwień. Tak samo nerwica jest takim powodem. Jedyny błąd to taki, żeby nie poprzestać na siedzeniu i gadaniu. Warto coś robić, ale to właśnie tak jak wspomniałam zależy od tego w jakim stopniu "zaprzyjaźniliśmy się" ze swoją nerwicą, bo na odpowiednie działania też trzeba być gotowym

ale temat godny uwagi. Nie można utknąć w miejscu, całkowicie się zgadzam. Jednak forum to miejsce w którym raczej motywujemy się do takich działań, nie sądzę by ktoś nie robił nic poza forum
