Najlepiej nie myśleć o tym i przede wszystkim nie czytać w internecie o jej objawach. Musisz głowę zając innymi myślami, inaczej będziesz coraz bardziej zagłębiał się w zmyśloną "chorobę"
Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?
Słabszy dzień? Kryzys? Ogólne pytanie? Wyżal się swobodnie.
-
martif
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 149
- Rejestracja: 9 lutego 2022, o 19:24
Surfik.net - tu zarobię swój pierwszy milion.
-
Paulina2
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 2
- Rejestracja: 3 sierpnia 2022, o 08:30
Hej! Od wczoraj została mi zwiększona dawka leków. Na wieczór- po pierwszej tabletce dostałam ataku paniki! Nie zdarzały mi się one od ponad roku. Dawka została zmieniona z powodu ciągłego poczucia zmęczenia, ogólnie objawów depresyjnych. Jak myślicie, czy aż takie objawy uboczne są możliwe ? Czy może jednak zaprzestać zwiększania dawki?
-
Patro1995
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 548
- Rejestracja: 19 lipca 2015, o 21:11
Witam czy nasila się wam derealizacja przy zmianie pogody? Raz deszcz raz słońce i tak w koło, czułem się spoko do 13 a od 13 mnie odrealniło i mocno odkleiło i doszła taka zmuła jakbym był na kacu jakimś, dodam że od trzech dni mało śpię po 5 h w nocy bo pierwsze zmiany, więc sam nie wiem co tak na mnie wpłynęło, jak z tym u was? Pozdrawiam. No i od razu wkręty do dzisiaj ze mi ktoś dosypał coś do wody bo dalej się tak czuję a już drugi dzień nasilenia
-
martif
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 149
- Rejestracja: 9 lutego 2022, o 19:24
Tak są możliwe i miną za kilka dni (też na pewno w głowie przestawiłaś sobie myśl, że dawka została zwiększona i jak to będzie stąd też takie uczucie:) ). Zwiększyłaś dawkę i tak reaguje organizm na to.Paulina2 pisze: ↑3 sierpnia 2022, o 08:43Hej! Od wczoraj została mi zwiększona dawka leków. Na wieczór- po pierwszej tabletce dostałam ataku paniki! Nie zdarzały mi się one od ponad roku. Dawka została zmieniona z powodu ciągłego poczucia zmęczenia, ogólnie objawów depresyjnych. Jak myślicie, czy aż takie objawy uboczne są możliwe ? Czy może jednak zaprzestać zwiększania dawki?
Sen i odpoczynek to podstawa. 5h to za mało żeby w dzień dobrze funkcjonować.
Surfik.net - tu zarobię swój pierwszy milion.
-
DamianZ1984
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 1036
- Rejestracja: 6 stycznia 2020, o 16:58
Czy po ataku paniki takim ostrzejszym też czujecie chwilę ulgi ale później wraca ból lekki w klatce, smutek i całe to gówno?
-
Naturalna
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 1
- Rejestracja: 3 sierpnia 2022, o 17:02
Witajcie,
Do bardziej doświadczonych życiowo i nerwowo "nerwicowców".. prośba o małe wskazówki/wsparcie.
Zacznę od tego, że z nerwicą po raz pierwszy miałam do czynienia 7,5 roku temu. Na Waszą stronę natknęłam się ok. 2 lata temu - obserwując i zaczytując się tylko - super sprawa!, po drodze terapia, leki przeczytane książki w temacie.. Generalnie myślę, że wiele spraw zrozumiałam, wydawałoby się, że uporządkowałam..
Ale jest temat, który jest moim skarbem (wg. G. Szaffera) i nie umiem go poddać - a mianowicie moje dziecko, obecnie nastolatek.
W skrócie od początku. Nerwica wybiła mi w przełomowym momencie w związku z tatą mojego syna (szczegóły muszę pominąć bo wyszłaby powieść). I był to moment, w którym doszło do mnie, że muszę w tym związku zawalczyć o siebie bo podporządkowałam się partnerowi, myśląc, że tak się robi w związku na zawsze.. - więc po uspokojeniu i wsłuchaniu się w to, co nerwica chce mi powiedzieć - poszłam do pracy, zrobiłam prawo jazdy (szybko napisane ale jasna sprawa poprzez racjonalizowanie, pokonywanie swoich strachów itp. ale poszło, nawet całkiem sprawnie:))).
Hmm skracając bolało mnie, że mój partner w chwilach koszmarnych - dobijania się nerwicy nie pomagał.. czasem słowami, tonem , zachowaniem, niedotrzymywaniem słowa zaogniał i tak nie łatwą już sytuację radzenia sobie z nerwicą. Ostatecznie opadłam z sił, moja wrażliwa natura nie wytrzymała ..i z największym bólem serca zakończyłam związek - najtrudniejsza decyzja w życiu. Wyjechałam na kilka tygodni, musiałam się odseparować, żeby wrócić do siebie. Tutaj muszę dodać krótką b. istotną wstawkę o mojej więzi z dzieckiem. Niedługo po urodzeniu syn b.mocno zachorował więc potem powiedziałam sobie, że zrobię wszystko, żeby już to się nie powtórzyło, to generowało pewnie dodatkowe napięcie. Szczęśliwie jest teraz zdrowym, ciekawym życia, otwartym człowiekiem.
Każdy brak szacunku, często nawykowy/ nieświadomy ze strony partnera bolał podwójnie gdy syn na to patrzył.
.... A teraz co jest obecnie - syn pojechał do ojca i nie potrafię sobie poradzić, że syn widzi ojca z inną kobietą (ja czuję się za bardzo poturbowana emocjonalnie po tym wszystkim na związek).
To wyzwala we mnie silne, nerwicowe emocje i stany - pewnie przez brak zgody, nie tak miało to wyglądać, boli, że ja włożyłam w syna tyle serca, a teraz taka sytuacja..
Trudne to dla mnie bardzo..
Tak sobie myślę - przez lata, dziecko stało się moim skarbem i pewnie rodzina w całości jako takiej.. a teraz taka sytuacja.. tak jakby wykraczało to poza moje pojmowanie.. nie potrafię tego poddać..
Z mojej perspektywy temat nie jest łatwy (delikatnie to ujmując).
Macie jakieś wskazówki? może doświadczenia w tym temacie?
Do bardziej doświadczonych życiowo i nerwowo "nerwicowców".. prośba o małe wskazówki/wsparcie.
Zacznę od tego, że z nerwicą po raz pierwszy miałam do czynienia 7,5 roku temu. Na Waszą stronę natknęłam się ok. 2 lata temu - obserwując i zaczytując się tylko - super sprawa!, po drodze terapia, leki przeczytane książki w temacie.. Generalnie myślę, że wiele spraw zrozumiałam, wydawałoby się, że uporządkowałam..
Ale jest temat, który jest moim skarbem (wg. G. Szaffera) i nie umiem go poddać - a mianowicie moje dziecko, obecnie nastolatek.
W skrócie od początku. Nerwica wybiła mi w przełomowym momencie w związku z tatą mojego syna (szczegóły muszę pominąć bo wyszłaby powieść). I był to moment, w którym doszło do mnie, że muszę w tym związku zawalczyć o siebie bo podporządkowałam się partnerowi, myśląc, że tak się robi w związku na zawsze.. - więc po uspokojeniu i wsłuchaniu się w to, co nerwica chce mi powiedzieć - poszłam do pracy, zrobiłam prawo jazdy (szybko napisane ale jasna sprawa poprzez racjonalizowanie, pokonywanie swoich strachów itp. ale poszło, nawet całkiem sprawnie:))).
Hmm skracając bolało mnie, że mój partner w chwilach koszmarnych - dobijania się nerwicy nie pomagał.. czasem słowami, tonem , zachowaniem, niedotrzymywaniem słowa zaogniał i tak nie łatwą już sytuację radzenia sobie z nerwicą. Ostatecznie opadłam z sił, moja wrażliwa natura nie wytrzymała ..i z największym bólem serca zakończyłam związek - najtrudniejsza decyzja w życiu. Wyjechałam na kilka tygodni, musiałam się odseparować, żeby wrócić do siebie. Tutaj muszę dodać krótką b. istotną wstawkę o mojej więzi z dzieckiem. Niedługo po urodzeniu syn b.mocno zachorował więc potem powiedziałam sobie, że zrobię wszystko, żeby już to się nie powtórzyło, to generowało pewnie dodatkowe napięcie. Szczęśliwie jest teraz zdrowym, ciekawym życia, otwartym człowiekiem.
Każdy brak szacunku, często nawykowy/ nieświadomy ze strony partnera bolał podwójnie gdy syn na to patrzył.
.... A teraz co jest obecnie - syn pojechał do ojca i nie potrafię sobie poradzić, że syn widzi ojca z inną kobietą (ja czuję się za bardzo poturbowana emocjonalnie po tym wszystkim na związek).
To wyzwala we mnie silne, nerwicowe emocje i stany - pewnie przez brak zgody, nie tak miało to wyglądać, boli, że ja włożyłam w syna tyle serca, a teraz taka sytuacja..
Trudne to dla mnie bardzo..
Tak sobie myślę - przez lata, dziecko stało się moim skarbem i pewnie rodzina w całości jako takiej.. a teraz taka sytuacja.. tak jakby wykraczało to poza moje pojmowanie.. nie potrafię tego poddać..
Z mojej perspektywy temat nie jest łatwy (delikatnie to ujmując).
Macie jakieś wskazówki? może doświadczenia w tym temacie?
-
DamianZ1984
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 1036
- Rejestracja: 6 stycznia 2020, o 16:58
Nawiąże do poddawania swojego skarbu a co jak jestem egocentrykiem dla którego najwaznijsze jest moje własne Ja, jak to poddać, wchodzić w sytuację które powodują aaki paniki, wrażenia śmierci, umierania i przyzwyczaić się ze tak teraz jest?
-
luk1285
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 120
- Rejestracja: 31 stycznia 2022, o 15:02
Niestety nie masz innego wyjścia musisz zaakceptować te wszystkie straszne stany i cierpienie jeśli chcesz wyjść z nerwicy (no chyba że nie chcesz to inna sprawa) ja to zrobiłem bo wiedziałem że niemiałem innego wyjscią i odziwo po tygodniu zauważyłem że zaczynam sie lepiej czuć oczywiście były wzloty i upadki ale teraz czuję sie juz wolny od nerwicy:) To jest jedyna droga aby wyjsc z tego bo jeśli bedziesz ciągle się skupiał na objawach to bedzie to paliwo dla koła lękowego w ktorym teraz jesteś a twoj mózg to nie jest "shwartzeneger" który taki wysiłek myślowy bedzie w stanie udzwignąc i przejdzie w stan derealizacji i cię odetnie (bedzie to kolejny niepotrzebny problem) bo juz ci w koncu powie "DOŚĆ". Przestaniesz sie skupiać na objawach zaczniesz żyć obok nich i podświadomość zacznie załapywać że niema zagrożenia i po czasie zaczniesz się lepiej czuć potem jeszcze troche poczekasz aż mózg sie zregeneruje po tak długim męczeniu go myślami i zadręczaniem sie i z tego wyjdziesz to jest naprawde bardzo prosteDamianZ1984 pisze: ↑3 sierpnia 2022, o 18:52Nawiąże do poddawania swojego skarbu a co jak jestem egocentrykiem dla którego najwaznijsze jest moje własne Ja, jak to poddać, wchodzić w sytuację które powodują aaki paniki, wrażenia śmierci, umierania i przyzwyczaić się ze tak teraz jest?
-
og220
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 140
- Rejestracja: 15 listopada 2018, o 07:27
Hej widzę,
że dużo osób ostatnio w gorszym nastroju... łączę się z Wami w bólu!
Wróciłam na terapię miesiąc temu i próbuję ogarnąć moje stany/reakcje depresyjne (wcześniej korzystałam z terapii przez ataki paniki i nerwicę).
Jest mi trudno rozumieć ""nowy stan", w jakim jestem, a dodatkowo dobija mnie praca.... Dwie pracowniczki zajmujące się księgowością nie będą w biurze przez 2 tyg. (jedna idzie na operacje, druga na urlop). Moja koleżanka z biura również (chociaż my akurat za bardzo nic nie robimy). Szefowa wpadła na genialny pomysł, że będę zastępować osoby zajmujące się księgowością. HITEM jest to, że to zupełnie nie moje stanowisko, nie mam kwalifikacji do tego, nikt mnie nie pytal o zdanie.
Od początku tygodnia chodzę do nich do biura "szkolić się " i już od poniedziałku pojawiły się lęki, problemy ze snem, dodatkowo nawraca zapalenie zatok i gardła (tak zawsze mi się dzieje jak czuję się gorzej psychicznie).
Trudno jest mi wyobrazić sobie siebie samą robiącą różne procedury, szczególnie, że kierowniczka mówiła o tygodniu zastępstwa, a teraz księgowe mówią, że przecież nie będzie ich 2 tygodnie...
Czuję się bezsilnie, wiem, że przyszłe 2,5 tygodnia to będzie koszmar emocjonalny i nie będę miała siły nawet robić nic na pocieszenie... Niby myślę sobie: jak zostanę sama w przyszły wtorek i nie będę dawać rady, to dzwonię do psychiatry po L4.... Tylko że ja nawet nie potrafię zachować spokoju do wtorku, cały czas stresuje się, że sobie z tym nie poradzę, że muszę to robić, a nie chce....
Dziękuję za wysłuchanie.
że dużo osób ostatnio w gorszym nastroju... łączę się z Wami w bólu!
Wróciłam na terapię miesiąc temu i próbuję ogarnąć moje stany/reakcje depresyjne (wcześniej korzystałam z terapii przez ataki paniki i nerwicę).
Jest mi trudno rozumieć ""nowy stan", w jakim jestem, a dodatkowo dobija mnie praca.... Dwie pracowniczki zajmujące się księgowością nie będą w biurze przez 2 tyg. (jedna idzie na operacje, druga na urlop). Moja koleżanka z biura również (chociaż my akurat za bardzo nic nie robimy). Szefowa wpadła na genialny pomysł, że będę zastępować osoby zajmujące się księgowością. HITEM jest to, że to zupełnie nie moje stanowisko, nie mam kwalifikacji do tego, nikt mnie nie pytal o zdanie.
Od początku tygodnia chodzę do nich do biura "szkolić się " i już od poniedziałku pojawiły się lęki, problemy ze snem, dodatkowo nawraca zapalenie zatok i gardła (tak zawsze mi się dzieje jak czuję się gorzej psychicznie).
Trudno jest mi wyobrazić sobie siebie samą robiącą różne procedury, szczególnie, że kierowniczka mówiła o tygodniu zastępstwa, a teraz księgowe mówią, że przecież nie będzie ich 2 tygodnie...
Czuję się bezsilnie, wiem, że przyszłe 2,5 tygodnia to będzie koszmar emocjonalny i nie będę miała siły nawet robić nic na pocieszenie... Niby myślę sobie: jak zostanę sama w przyszły wtorek i nie będę dawać rady, to dzwonię do psychiatry po L4.... Tylko że ja nawet nie potrafię zachować spokoju do wtorku, cały czas stresuje się, że sobie z tym nie poradzę, że muszę to robić, a nie chce....
Dziękuję za wysłuchanie.
-
Katja
- Dyżurny na forum Odważny VIP
- Posty: 1179
- Rejestracja: 23 września 2019, o 00:43
Nie można pętać dziecku nóg swoimi oczekiwaniami. Każdy z nas ma prawdo doświadczać życia na swoich zasadach. Dziecko nie powinno nosić na plecach oczekiwań mamy, być niewolnikiem jej poświęcenia. Trzeba rozumieć, że nie wychowujemy dziecka dla siebie, ale dajemy życie, które nie należy jednak do nas.Naturalna pisze: ↑3 sierpnia 2022, o 18:08Witajcie,
Do bardziej doświadczonych życiowo i nerwowo "nerwicowców".. prośba o małe wskazówki/wsparcie.
Zacznę od tego, że z nerwicą po raz pierwszy miałam do czynienia 7,5 roku temu. Na Waszą stronę natknęłam się ok. 2 lata temu - obserwując i zaczytując się tylko - super sprawa!, po drodze terapia, leki przeczytane książki w temacie.. Generalnie myślę, że wiele spraw zrozumiałam, wydawałoby się, że uporządkowałam..
Ale jest temat, który jest moim skarbem (wg. G. Szaffera) i nie umiem go poddać - a mianowicie moje dziecko, obecnie nastolatek.
W skrócie od początku. Nerwica wybiła mi w przełomowym momencie w związku z tatą mojego syna (szczegóły muszę pominąć bo wyszłaby powieść). I był to moment, w którym doszło do mnie, że muszę w tym związku zawalczyć o siebie bo podporządkowałam się partnerowi, myśląc, że tak się robi w związku na zawsze.. - więc po uspokojeniu i wsłuchaniu się w to, co nerwica chce mi powiedzieć - poszłam do pracy, zrobiłam prawo jazdy (szybko napisane ale jasna sprawa poprzez racjonalizowanie, pokonywanie swoich strachów itp. ale poszło, nawet całkiem sprawnie:))).
Hmm skracając bolało mnie, że mój partner w chwilach koszmarnych - dobijania się nerwicy nie pomagał.. czasem słowami, tonem , zachowaniem, niedotrzymywaniem słowa zaogniał i tak nie łatwą już sytuację radzenia sobie z nerwicą. Ostatecznie opadłam z sił, moja wrażliwa natura nie wytrzymała ..i z największym bólem serca zakończyłam związek - najtrudniejsza decyzja w życiu. Wyjechałam na kilka tygodni, musiałam się odseparować, żeby wrócić do siebie. Tutaj muszę dodać krótką b. istotną wstawkę o mojej więzi z dzieckiem. Niedługo po urodzeniu syn b.mocno zachorował więc potem powiedziałam sobie, że zrobię wszystko, żeby już to się nie powtórzyło, to generowało pewnie dodatkowe napięcie. Szczęśliwie jest teraz zdrowym, ciekawym życia, otwartym człowiekiem.
Każdy brak szacunku, często nawykowy/ nieświadomy ze strony partnera bolał podwójnie gdy syn na to patrzył.
.... A teraz co jest obecnie - syn pojechał do ojca i nie potrafię sobie poradzić, że syn widzi ojca z inną kobietą (ja czuję się za bardzo poturbowana emocjonalnie po tym wszystkim na związek).
To wyzwala we mnie silne, nerwicowe emocje i stany - pewnie przez brak zgody, nie tak miało to wyglądać, boli, że ja włożyłam w syna tyle serca, a teraz taka sytuacja..
Trudne to dla mnie bardzo..
Tak sobie myślę - przez lata, dziecko stało się moim skarbem i pewnie rodzina w całości jako takiej.. a teraz taka sytuacja.. tak jakby wykraczało to poza moje pojmowanie.. nie potrafię tego poddać..
Z mojej perspektywy temat nie jest łatwy (delikatnie to ujmując).
Macie jakieś wskazówki? może doświadczenia w tym temacie?
Nie wiem ile syn ma lat, ale proces separacji od mamy jest konieczny dla obu stron (a szczególnie dla dziecka), po to żeby mogło ono z czasem wyfrunąć z gniazda i żebyś Ty mogła się z tym uporać. Zbyt duża symbioza, zbyt duża nadopiekuńczość, niedopuszczanie do procesu separacji robi bardzo dużą szkodę. Jeśli syn jest nastolatkiem to normalne, że może zacząć się buntować, izolować, zmieniać przyzwyczajenia, podważać pewne kwestie czy pyskować, jest to konieczny etap rozwojowy, gdzie trzeba dużej mądrości, żeby nie wbijać za to dziecka w poczucie winy i nie blokować tego procesu.
https://www.czlowiekczujacy.pl
Niestety nie jestem w stanie odpowiadać na wszystkie wiadomości na priv, dlatego zrobiłam bloga.
Niestety nie jestem w stanie odpowiadać na wszystkie wiadomości na priv, dlatego zrobiłam bloga.
-
olaa
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 141
- Rejestracja: 25 stycznia 2017, o 22:28
Hej, proszę kolejny raz o pomoc i podzielenie się Waszymi doświadczeniami.
Od kołku miesięcy biorę letrox na hashimoto, jeszcze hormony się nie ustabilizowały, wiec jestem w trakcie leczenia, od tygodnia mam zwiększone dawki do 100/75 mg.
Od wczoraj czuje osłabienie mięśni nóg, dzisiaj po średnio przespanej nocy - nóg i rąk. Takie uczucie ściskania i puszczania w środku i jakbym miała skurcze mięśni, jakby były zmęczone mega wysiłkiem, ciężkie, ciężko mi się nimi rusza. Leżę i rycze, nie wiem czy jechać na pogotowie- może to udar(ale ciśnienie w normie a objawy z dwóch stron), może jakaś choroba, może mnie sparaliżuje, nie wiem co mam robić.
Najgorsze jest to, ze przed pogotowiem mam mega lęk, bo tam zawsze patrzą jak na intruza co im du** zawraca.
Dodam, ze ostatnio czuje się gorzej psychicznie i mam wrażenie od kilku dni, ze niedługo umrę.
Od kołku miesięcy biorę letrox na hashimoto, jeszcze hormony się nie ustabilizowały, wiec jestem w trakcie leczenia, od tygodnia mam zwiększone dawki do 100/75 mg.
Od wczoraj czuje osłabienie mięśni nóg, dzisiaj po średnio przespanej nocy - nóg i rąk. Takie uczucie ściskania i puszczania w środku i jakbym miała skurcze mięśni, jakby były zmęczone mega wysiłkiem, ciężkie, ciężko mi się nimi rusza. Leżę i rycze, nie wiem czy jechać na pogotowie- może to udar(ale ciśnienie w normie a objawy z dwóch stron), może jakaś choroba, może mnie sparaliżuje, nie wiem co mam robić.
Najgorsze jest to, ze przed pogotowiem mam mega lęk, bo tam zawsze patrzą jak na intruza co im du** zawraca.
Dodam, ze ostatnio czuje się gorzej psychicznie i mam wrażenie od kilku dni, ze niedługo umrę.
-
Polaa
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 36
- Rejestracja: 9 listopada 2020, o 11:12
Hej,olaa pisze: ↑6 sierpnia 2022, o 16:48Hej, proszę kolejny raz o pomoc i podzielenie się Waszymi doświadczeniami.
Od kołku miesięcy biorę letrox na hashimoto, jeszcze hormony się nie ustabilizowały, wiec jestem w trakcie leczenia, od tygodnia mam zwiększone dawki do 100/75 mg.
Od wczoraj czuje osłabienie mięśni nóg, dzisiaj po średnio przespanej nocy - nóg i rąk. Takie uczucie ściskania i puszczania w środku i jakbym miała skurcze mięśni, jakby były zmęczone mega wysiłkiem, ciężkie, ciężko mi się nimi rusza. Leżę i rycze, nie wiem czy jechać na pogotowie- może to udar(ale ciśnienie w normie a objawy z dwóch stron), może jakaś choroba, może mnie sparaliżuje, nie wiem co mam robić.
Najgorsze jest to, ze przed pogotowiem mam mega lęk, bo tam zawsze patrzą jak na intruza co im du** zawraca.
Dodam, ze ostatnio czuje się gorzej psychicznie i mam wrażenie od kilku dni, ze niedługo umrę.
Wprawdzie nie mam doświadczeń z tarczycą, ale mam podobnie z mięśniami. Najgorzej jest jak się kładę spać. W nogach i rękach mam takie napiecia, że nie mogę zamknąć oczu z bólu. Ale... nauczyłam się już, że to moje stłumione emocje, stres, napiecia z całego dnia. Nie doszukuję się w tym choroby ciała. Leżąc tak w mojej mięśniowej zbroi staram się zastanowić co dzisiaj się działo, że znowu jestem w tym miejscu. I ostatnio trochę to rozładowuje ćwiczeniami oddechowymi. Mi pomaga także trening Jacobsona.
Powodzenia!
-
znerwicowana_ja
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 906
- Rejestracja: 1 listopada 2017, o 15:05
Kochani pomocy! Od jakiegoś czasu czuje że jestem w rozsypce.zaczal się smutek jakieś przybycie zmęczenie,przebodzcowanie,złość a nawet wręcz agresja w stosunki do dziecka ,do najbliższych,ciągle się wsciekam o byle co ,chodzę od samego rana bardzo ale to bardzo rozdrażniona.najgorzej jak upały są wtedy to już jest dramat, wszystko wytrąca mnie z równowagi,źle śpię budzę się po kilka razy.a od paru dni mam wrażenie ze juz jestem w tak dużym napięciu psychicznym i fizycznym że już to jest depresja, pierwsza lepsza mysl powoduje że odrazu zaczynam płakac,albo chce mi się płakac np otwieram lodówkę widzę że jakieś jedzenie się zmarnuje i juz mi się zbiera na płacz,muszę iść z dzieckiem do lekarza bo ma atopowe zapalnie skóry i już bym wyła bo nie podołam bo nienawidzę chodzic po lekarzach,bałagan w domu nie odkurzona podłoga i też już na płacz się zbiera że jestem do niczego itd.patrze w lustro i widze zaniedbana babę której nic się nie chce i też bym wyła.dodam że jestem kilka dni przed okresem i nie raz miałam tego typu podobne akcje na miesiączkę ale teraz to co innego.dodatkowo od jakieś 2tyg mam ból w dole brzucha taki jak na okres ale zazwyczaj pojawiał się kilka dni przed okresem a nie 2tygodnie.
Powiem jeszcze że w ostatnim czasie dużo było stresu bo przyjechała do nas teściowa na miesiąc.jestem w bardzo dużym napięciu bo boje się że będzie mnie oceniać czy dobrze dom prowadzę,trochę też się wtrąca ale to to jakoś olewam ,dużo też mi nawijała o byłej żonie mojego partnera (raczej same nie miłe rzeczy no ale jednak musiałam się nasłuchać) to jest dla mnie bardzo drażniący temat ponieważ wiem że to była wielka miłość mojego faceta.wiec samo słuchanie o niej nie jest dla mnie miłe.do tego odkąd teściowa jest u nas bardzo źle śpię bo mój syn śpi u nas w pokoju ,śpi niespokojnie ja się budzę, moje spanie w ostatnim czasie to może po 6godzin na dobę.czuje się coraz gorzej i mam jazdy że już tym razem to koniec ze mną,i są momenty kiedy przez chwilę czuje się już lepiej a potem booom jak obuchem w łeb jedna lękowa myśl ,chęć płaczu następne myśli i już jazda na całego.dodam że od maja mam terapię w nurcie poznawczo behawioralnym było przez pewien czas już spoko czułam się naprawdę lepiej a teraz widze odkąd jest tescioew czuje się koszmarnie ,pomimo że to fajna babka i nie mamy konfliktów to nie wiem czemu tak się czuję czy ja się tak strasznie obawiam krytyki z jej strony czy co nie wiem


Powiem jeszcze że w ostatnim czasie dużo było stresu bo przyjechała do nas teściowa na miesiąc.jestem w bardzo dużym napięciu bo boje się że będzie mnie oceniać czy dobrze dom prowadzę,trochę też się wtrąca ale to to jakoś olewam ,dużo też mi nawijała o byłej żonie mojego partnera (raczej same nie miłe rzeczy no ale jednak musiałam się nasłuchać) to jest dla mnie bardzo drażniący temat ponieważ wiem że to była wielka miłość mojego faceta.wiec samo słuchanie o niej nie jest dla mnie miłe.do tego odkąd teściowa jest u nas bardzo źle śpię bo mój syn śpi u nas w pokoju ,śpi niespokojnie ja się budzę, moje spanie w ostatnim czasie to może po 6godzin na dobę.czuje się coraz gorzej i mam jazdy że już tym razem to koniec ze mną,i są momenty kiedy przez chwilę czuje się już lepiej a potem booom jak obuchem w łeb jedna lękowa myśl ,chęć płaczu następne myśli i już jazda na całego.dodam że od maja mam terapię w nurcie poznawczo behawioralnym było przez pewien czas już spoko czułam się naprawdę lepiej a teraz widze odkąd jest tescioew czuje się koszmarnie ,pomimo że to fajna babka i nie mamy konfliktów to nie wiem czemu tak się czuję czy ja się tak strasznie obawiam krytyki z jej strony czy co nie wiem
"Kiedy inni oczekują od nas, że staniemy się takimi, jakimi oni chcą żebyśmy byli, zmuszają nas do zniszczenia tego, kim naprawdę jesteśmy. To dosyć subtelny rodzaj morderstwa. Większość kochających rodziców i krewnych popełnia je z uśmiechem na twarzy".
Jim Morrison
Jim Morrison
