Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Słabszy dzień? Kryzys? Ogólne pytanie? Wyżal się swobodnie.

Forum poświęcone: nerwicy lękowej, atakom paniki, agorafobii, hipochondrii (wkręcaniu sobie chorób), strach przed "czymś tam" i ogólnie stanom lękowym np. lęk wolnopłynący.
Możesz dopisać się do istniejącego już tematu lub po prostu stworzyć nowy.
Tutaj umieszczamy swoje objawy, historie, przeżycia. Dzielimy się doświadczeniami i jednocześnie znajdując ulgę dajemy innym pocieszenie oraz swego rodzaju ulgę, że nie są sami.
madmag87
Gość

11 października 2021, o 10:25

Juliaaa78569 pisze:
10 października 2021, o 19:06
Z miłą chęcią wyżale się swobodnie. Nie robię tego prawie wcale tu od jakiegoś czasu, ale no potrzebuje rady cóż tu począć.
Zaczęłam od września kursy przygotowujące na ASP w innym mieście (więc dojeżdżam) i ogólnie mega mi się podobają i dużo się uczę i bardzo zależy mi na nich, żeby dostać się na wymarzoną uczelnię. Są płatne, więc zapisałam się na studia w moim mieście, żeby mieć znizki studenckie i co najważniejsze pobierać rentę rodzinną, żeby móc opłacać kursy.

Problem w tym, że zaczęłam teraz te studia i okazało się, że są o wiele cięższe niż myślałam. Profesorowie zaczęli zadawać dużo projektów, których nijak nie mam czasu robić, bo robię projekty na te kursy. I stanęłam w kropce, ponieważ jeśli zrezygnuje z tych studiów to prawdopodobnie nie będę mieć renty (prawdopodobnie, bo jeszcze spróbuję się ubiegać o rentę w ramach chodzenia na te kursy, bo to też forma kształcenia) i no będzie problem z opłacaniem tych kursów. Będzie moją rodzinę stać, ale no renta to jednak spore ułatwienie.

I sama nie wiem co robić. Bo z jednej strony zostając na tych studiach (studia graficzne w moim mieście ale o wiele niższy poziom niż inne uczelnie w kraju) skrobne coś tam grafiki, będę wśród ludzi i no będę częściej poza domem (nie lubię przebywać w domu z uwagi na złe relacje z mamą), ale z drugiej strony z powodu nadmiaru zajęć ja się rozlece psychicznie i zawalę i te studia i te kursy. Zaznaczę, że na zaliczeniu studiów mi nie zależy, podjęłam je by mieć tylko rentę, a na kursach mi zależy najbardziej, bo pozwolą mi dostać się na uczelnię w innym mieście i będę mogła w końcu się przeprowadzić.

Duży to problem dla mnie, który działa dość mocno na mój stan emocjonalny i czuję się strasznie spięta i nerwica sobie hula teraz że ho ho.

Myślałam jeszcze żeby rzucić te studia i iść do pracy w tygodniu, i być może nawet wypłata byłaby większa niż ta renta, ale pracy boje się niesamowicie, bo to coś nowego i sama nie wiem czy dałabym radę...

No nic tam. Skończyłam w sumie te 18 lat, ale czuję się w tej sytuacji jak dziecko we mgle. Nie mam za bardzo z kimś dorosłym pogadać, więc piszę o tutaj.
Rób tylko to, co faktycznie przybliży Cię do upragnionego celu (czyli wymarzona uczelnia i wyprowadzka z domu)... Te pozorne siatki bezpieczeństwa tylko sprawią, że się po drodze wypalisz i tak naprawdę nic nie będziesz robić dobrze... Idź za głosem serca a wszelkie trudności przestaną być trudnościami, jeśli coś się robi z pasji lżej się żyje :) a to co nie z pasji to tylko kule u nogi... A jeśli jesteś w stanie faktycznie olewać te studia, to bierz studia tylko nie rób nic, żeby wykładowcom się przypodobać i stwarzać pozory pilnej uczennicy, skoro zaliczenie jest zbędne, pal Jana i rób tzw. solidne minimum :D
mario546
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 1159
Rejestracja: 25 października 2018, o 23:15

11 października 2021, o 10:52

Dokładnie musisz sama zdecydować, co chcesz robić w życiu.
kaldunia18
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 431
Rejestracja: 5 listopada 2016, o 08:38

11 października 2021, o 14:18

A ja nie mogę przestać analizować historii Dakara. Jaka była jego przeszłość czy miał dom, czy cierpiał bardzo, jak długo się tułał niezauważony, obojętny dla wszystkich, ze aż nie miał siły na łapach stać z powodu zagłodzenia . Czy w schronisku było mu dobrze, czy był szczęśliwy, na co umarł itp. Analiza non stop, a przecież ja się takich rzeczy nigdy nie dowiem masakra.
madmag87
Gość

11 października 2021, o 14:46

kaldunia18 pisze:
11 października 2021, o 14:18
A ja nie mogę przestać analizować historii Dakara. Jaka była jego przeszłość czy miał dom, czy cierpiał bardzo, jak długo się tułał niezauważony, obojętny dla wszystkich, ze aż nie miał siły na łapach stać z powodu zagłodzenia . Czy w schronisku było mu dobrze, czy był szczęśliwy, na co umarł itp. Analiza non stop, a przecież ja się takich rzeczy nigdy nie dowiem masakra.
Jak to się nie dowiesz? Napisz albo zadzwoń do tego schroniska, tam pracują dobrzy ludzie i napewno udzielą Ci informacji, jeśli to ma ukoić Twój ból
kaldunia18
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 431
Rejestracja: 5 listopada 2016, o 08:38

11 października 2021, o 15:16

Napisałam to mi powiedzieli ze w albumie są informacje ma jego temat. Ale tam było tylko, ze się tułał i był w strasznym stanie jął dotarł do schroniska. Później już doszedł do siebie i b dobrze wyglądał, szukali mi domu, ale zmarł nagle. Więcej wstydzę się wypytywać o już nieżyjącego psa. Wątpię żeby oni więcej wiedzieli. Zreszta po co mi wiedzieć jakie miał obrażenia i kto go znaleźli. Głupio mi tak wypytywać.
kaldunia18
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 431
Rejestracja: 5 listopada 2016, o 08:38

11 października 2021, o 15:31

A kurczę napisałam. Najwyżej nie odpiszą bo uznają mnie za wariatkę
kaldunia18
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 431
Rejestracja: 5 listopada 2016, o 08:38

11 października 2021, o 15:48

Najlepsze jest to, ze jak nie chce o nim myśleć to mam takie wyrzuty sumienia. A przecież tego psa już nie ma, nic w jego historii nie zmienię. Po co ja się tak katuje???
madmag87
Gość

11 października 2021, o 16:10

kaldunia18 pisze:
11 października 2021, o 15:48
Najlepsze jest to, ze jak nie chce o nim myśleć to mam takie wyrzuty sumienia. A przecież tego psa już nie ma, nic w jego historii nie zmienię. Po co ja się tak katuje???
A nie wystarczy Ci myśl, że właśnie przyszedł na świat po to aby się tułać na świecie, aż w końcu doświadczy miłości? A jak już się to stało, jego misja na świecie się skończyła, i odszedł zaspokojony? Od zwierząt można się wiele nauczyć, mogą nawet przejąć nasze choroby... Teraz Ty weź z niego przykład i zacznij dawać miłość swoim bliskim, a oni jak otrząsną się z szoku, że w końcu ich zauważasz, zaczną odwzajemniać się taką samą miłością, jaką Ty wzbudzisz w sobie do nich.
mario546
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 1159
Rejestracja: 25 października 2018, o 23:15

11 października 2021, o 16:38

kaldunia18 pisze:
11 października 2021, o 15:48
Najlepsze jest to, ze jak nie chce o nim myśleć to mam takie wyrzuty sumienia. A przecież tego psa już nie ma, nic w jego historii nie zmienię. Po co ja się tak katuje???
Ja też miałem żal że mój pies odszedł, to są automatyczne myśli. Zaakceptuj żal że masz teraz żal.
kaldunia18
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 431
Rejestracja: 5 listopada 2016, o 08:38

11 października 2021, o 16:44

madmag87 pisze:
11 października 2021, o 16:10
kaldunia18 pisze:
11 października 2021, o 15:48
Najlepsze jest to, ze jak nie chce o nim myśleć to mam takie wyrzuty sumienia. A przecież tego psa już nie ma, nic w jego historii nie zmienię. Po co ja się tak katuje???
A nie wystarczy Ci myśl, że właśnie przyszedł na świat po to aby się tułać na świecie, aż w końcu doświadczy miłości? A jak już się to stało, jego misja na świecie się skończyła, i odszedł zaspokojony? Od zwierząt można się wiele nauczyć, mogą nawet przejąć nasze choroby... Teraz Ty weź z niego przykład i zacznij dawać miłość swoim bliskim, a oni jak otrząsną się z szoku, że w końcu ich zauważasz, zaczną odwzajemniać się taką samą miłością, jaką Ty wzbudzisz w sobie do nich.
Jejku ale pięknie to napisałaś. Jakby kamień spadł mi z serca… wierze, ze tak było!
kaldunia18
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 431
Rejestracja: 5 listopada 2016, o 08:38

11 października 2021, o 17:08

Teraz tak sobie będę to tłumaczyć. Nie umarł od razu, żył jeszcze te dwa miesiące w schronisku żeby właśnie zaznać miłości i gdy jej zaznał mógł już spokojnie odejść, czuł się kochany…
madmag87
Gość

11 października 2021, o 17:37

No to super :D tak trzymać :lov: :lov: :lov:
znerwicowana_ja
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 906
Rejestracja: 1 listopada 2017, o 15:05

13 października 2021, o 06:26

Kochani ostanio moje życie wywróciło się do góry nogami. Generalnie w tym pozytywnym znaczeniu. Odeszlam po wielu latach cierpienia od przemocowego alkoholika, związałam się z innym mężczyzna, przeprowadzilam na wieś (wymarzone cisza, spokój). Znalazłam miłość naprawdę szczera miłość. I dalej lęk.... Jak to jest? Na początku związku wiadomo motyle w brzuchu, zakochanie itd zero objawów nerwy. Zresztą u mnie nerwica spowodowana była życiem z a alkoholikiem (co zreszta nawet sugerowała pani psycholog) ale już się skończylo.odeszlam mam nowe życie. Fakt że z nim nadal muszę mieć kontakt jako że mamy dziecko. Ale zastanawiam się nam to jest ze ponad 2 mce było super, teraz nagle dołek, lęk, natręty.gdzies coś stuknie puknie a ja aż podskakuje z przerażeniem. Dlaczego mimo że zaczęło mi się układać nie umiem się cieszyć z tego tylko się nakręcam i sama w lęk wpędzam.moj nowy partner wie o nerwicy, nie wprowadziłam go co prawda w szczegóły ale wie że miałam ataki paniki, że nie wychodziłam sama z domu itp. On też nawet zwrócił mi uwagę ostanio że poznal inna kobietę uśmiechnięta a teraz chodzę wściekła, zero uśmiechu. Faktem jest ze mam problemy z hormonami, robiłam badania i nie mam prawie wogole progesteronu, do tego podejrzenie polipa na macicy (oczywscie zdarzyłam się już nakręcić na coś gorszego). Czy możliwe jest ze nadmiar tych zmian życiowych spowodował że nerwa się odzywa? Dlaczego jak miałam pierwsze mce zakochania nie czułam lęku, czułam że żyje byłam mega szczęśliwa. Teraz znów lęk i doły. Może mam depresję?
"Kiedy inni oczekują od nas, że staniemy się takimi, jakimi oni chcą żebyśmy byli, zmuszają nas do zniszczenia tego, kim naprawdę jesteśmy. To dosyć subtelny rodzaj morderstwa. Większość kochających rodziców i krewnych popełnia je z uśmiechem na twarzy".
Jim Morrison
Katja
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 1179
Rejestracja: 23 września 2019, o 00:43

13 października 2021, o 09:29

znerwicowana_ja pisze:
13 października 2021, o 06:26
Kochani ostanio moje życie wywróciło się do góry nogami. Generalnie w tym pozytywnym znaczeniu. Odeszlam po wielu latach cierpienia od przemocowego alkoholika, związałam się z innym mężczyzna, przeprowadzilam na wieś (wymarzone cisza, spokój). Znalazłam miłość naprawdę szczera miłość. I dalej lęk.... Jak to jest? Na początku związku wiadomo motyle w brzuchu, zakochanie itd zero objawów nerwy. Zresztą u mnie nerwica spowodowana była życiem z a alkoholikiem (co zreszta nawet sugerowała pani psycholog) ale już się skończylo.odeszlam mam nowe życie. Fakt że z nim nadal muszę mieć kontakt jako że mamy dziecko. Ale zastanawiam się nam to jest ze ponad 2 mce było super, teraz nagle dołek, lęk, natręty.gdzies coś stuknie puknie a ja aż podskakuje z przerażeniem. Dlaczego mimo że zaczęło mi się układać nie umiem się cieszyć z tego tylko się nakręcam i sama w lęk wpędzam.moj nowy partner wie o nerwicy, nie wprowadziłam go co prawda w szczegóły ale wie że miałam ataki paniki, że nie wychodziłam sama z domu itp. On też nawet zwrócił mi uwagę ostanio że poznal inna kobietę uśmiechnięta a teraz chodzę wściekła, zero uśmiechu. Faktem jest ze mam problemy z hormonami, robiłam badania i nie mam prawie wogole progesteronu, do tego podejrzenie polipa na macicy (oczywscie zdarzyłam się już nakręcić na coś gorszego). Czy możliwe jest ze nadmiar tych zmian życiowych spowodował że nerwa się odzywa? Dlaczego jak miałam pierwsze mce zakochania nie czułam lęku, czułam że żyje byłam mega szczęśliwa. Teraz znów lęk i doły. Może mam depresję?
Myślę, że odpowiedź na Twoje pytanie jest dość złożona. Pierwsza sprawa to powody zaburzenia to jedno, a samo zaburzenie to już może być osobny samonakręcająca się mechanizm złożony z mnóstwa nawyków, które wyrobiliśmy sobie miesiącami czy latami. Dlatego same dojście do przyczyn czy nawet jakieś zmiany w tym względzie, nie musi oznaczać ( i najczęściej nie oznacza ) automatycznego rozwiązania problemu zaburzenia. Problem zaburzenia najczęściej trzeba traktować mimo wszystko jako osobny temat, szczególnie jeśli ktoś ma zaburzenia, z jako to określa Wiktor, z mechanizmami utrzymywania lęku.
Druga sprawa to Ty tych swoich przyczyn w zasadzie nie rozwiązałaś, bo zmiana faceta, być może słuszna, nie jest równoznaczna z rozwiązaniem tego co stało za tym, że związałaś się alkoholikiem i trwałaś przy nim pomimo cierpienia. To nie jest tak, że ktoś jest odpowiedzialny za nasze zaburzenie, szczególnie jeśli sprawa dotyczy dwóch dorosłych osób. Każdą relację tworzą dwie osoby, z jakiś swoich przyczyn. I tak jak oprawca potrzebuje ofiary, tak ofiara tak samo potrzebuje oprawcy. Nie obraź się, ale zmiana swojego życia to nie jest zmiana faceta, bo co będzie jak ten również okaże się problematyczny? Ty nie odnalazłaś spokoju w sobie tylko szukasz go w kimś, w czymś, a wszystko to, co nie jest oparte na nas samych, nie daje nam poczucie bezpieczeństwa.Przede wszystkim trzeba budować siebie, a dopiero potem związki, a nie siebie poprzez związki. I ja coś o tym wiem.
Pierwsze super miesiące wynikały po prostu ze stanu euforii, pozytywnych zmian ( wzrost hormonów szczęścia ) i z tego, że nie dostarczałaś zaburzeniu paliwa, a więc uwagi. Gdy opadły emocje wróciły dawne lęki, bo też one nigdy nie zostały przepracowane. Wróciły również dlatego, że jesteś w sytuacji dla siebie nowej i to też może nasilać lęki.
Jeśli chodzi o hormony to mam podobnie ( tj. bardzo nisko hormony płciowe w tym progesteron, któremu "miejsce" kradnie prolaktyna, kortyzol, androgeny ) , polecam stosować krem z progesteronem 1 dziennie, mi to pomogło. I zbadać dokładnie hormony ze śliny, bo to, że masz nisko progesteron to jedno, ale jeszcze pytania, co go Ci kradnie. Oczywiście hormony również wpływają na Twoje samopoczucie, a smopouczucie na hormony i tak tworzy się błędne koło.

Pozdrawiam :friend:
https://www.czlowiekczujacy.pl

Niestety nie jestem w stanie odpowiadać na wszystkie wiadomości na priv, dlatego zrobiłam bloga.
madmag87
Gość

13 października 2021, o 10:50

znerwicowana_ja pisze:
13 października 2021, o 06:26
Kochani ostanio moje życie wywróciło się do góry nogami. Generalnie w tym pozytywnym znaczeniu. Odeszlam po wielu latach cierpienia od przemocowego alkoholika, związałam się z innym mężczyzna, przeprowadzilam na wieś (wymarzone cisza, spokój). Znalazłam miłość naprawdę szczera miłość. I dalej lęk.... Jak to jest? Na początku związku wiadomo motyle w brzuchu, zakochanie itd zero objawów nerwy. Zresztą u mnie nerwica spowodowana była życiem z a alkoholikiem (co zreszta nawet sugerowała pani psycholog) ale już się skończylo.odeszlam mam nowe życie. Fakt że z nim nadal muszę mieć kontakt jako że mamy dziecko. Ale zastanawiam się nam to jest ze ponad 2 mce było super, teraz nagle dołek, lęk, natręty.gdzies coś stuknie puknie a ja aż podskakuje z przerażeniem. Dlaczego mimo że zaczęło mi się układać nie umiem się cieszyć z tego tylko się nakręcam i sama w lęk wpędzam.moj nowy partner wie o nerwicy, nie wprowadziłam go co prawda w szczegóły ale wie że miałam ataki paniki, że nie wychodziłam sama z domu itp. On też nawet zwrócił mi uwagę ostanio że poznal inna kobietę uśmiechnięta a teraz chodzę wściekła, zero uśmiechu. Faktem jest ze mam problemy z hormonami, robiłam badania i nie mam prawie wogole progesteronu, do tego podejrzenie polipa na macicy (oczywscie zdarzyłam się już nakręcić na coś gorszego). Czy możliwe jest ze nadmiar tych zmian życiowych spowodował że nerwa się odzywa? Dlaczego jak miałam pierwsze mce zakochania nie czułam lęku, czułam że żyje byłam mega szczęśliwa. Teraz znów lęk i doły. Może mam depresję?
Dopóki czujesz zazdrość, że mu się jakoś tam (pewnie tylko tymczasowo) układa, to świadczy o tym, że jeszcze tkwią w Tobie pokłady gniewu za wszystkie złe rzeczy, które Ci wyrządził. Drogą do uzdrowienia jest wybaczenie, jakkolwiek to trudne będzie dla Ciebie... Jednak nie robisz tego dla niego, robisz to dla siebie. Po to żeby dostrzec szczęście jakie Cię teraz spotyka przy obecnym partnerze, bo w tej chwili masz tak jakby klapki na oczach i nic nie cieszy.

Żyjesz na wsi, zawsze możesz iść porąbać trochę drewna i wyobrażać sobie, że ten pionek to ten Twój były :D i powtarzać ten proces tak długo, aż wyobrażenie to daje Ci jakaś ulgę... Jemu ani Tobie to nie zaszkodzi, a napewno oczyści Cię ze stłumionej nienawiści.

Poza tym musisz zaakceptować swoje współuzależnienie w tej relacji. Uświadomić sobie, że podświadomie zgadzałaś się na tą przemoc. Nie wiem, co Ci dawała ta relacja, ale napewno znajdziesz na siebie jakiegoś haka... Czy to było jakieś poczucie winy, że zasłużyłaś sobie na to, co Cię spotyka... A może "latwiej" Ci było tkwić w tym syfie z wygody albo z wyuczonej bezradności albo z obawy przed byciem samą z dzieckiem. Czy pił już jak się poznaliscie i dawało Ci to jakieś poczucie większej przystępności, czy może ten pociąg do alkoholu wyszedł na jaw później, a Ty już byłaś zbyt zaangażowana emocjonalnie, by mieć siłę się przeciwstawić i odejść zanim przyszło najgorsze. Jeśli zrozumiesz swój współudział łatwiej Ci będzie wybaczyć, bo dostrzeżesz, że zawsze miałaś wybór, jakkolwiek byłby trudny z racjonalnego punktu widzenia.
ODPOWIEDZ