og220 pisze: ↑23 sierpnia 2021, o 13:56
Cześć,
nie było już mnie tutaj przez dłuższy czas, a to dlatego, że już o wiele lepiej się czułam.
Jestem w trakcie ponad rocznej terapii, którą we wrześniu planuję kończyć, a od końca czerwca schodzę z wenlafaksyny (bralam 75 i zeszlam do 37.5).
Moment decyzji o schodzeniu z leków zbiegł się z ostrym zapaleniem zatok i astmą,będących najprawdopodobniej wynikiem nieleczonej alergii... Mam za sobą dość traumatycznie doświadczenia z uwagi na to- zemdlalam raz i spadlam ze schodów, byłam totalnie wyczerpana przez 4 tygodnie i lezalam non stop,nie mając na nic kompletnie siły.
Mimo że mam znowu leki na alergie i wysiłkowo czuję się lepiej,to psychicznie podupadłam i czuję się strasznie przygnębiona, a ponadto lęk jest na większym poziomie i znowu hamuje moje aspiracje (w weekend wyjeżdżam za granicę do znajomych i już objawy, miałam w planach szukanie pracy i wyprowadzke z domu, ale też się z tym ociągam).
Nie wiem, co o tym myśleć. Z jednej strony czułam się już tak dobrze w terapii i przepracowałam różne rzeczy tak, że sama potrafiłam się uspokoić podczas ataku paniki, bez hydroksyzyny.
W zeszłym tygodniu lekarz zaproponował branie leku co drugi dzień, żeby dalej schodzić z dawki. Próbowałam przez ostatnie dni, ale jest to kolejne mocne obciążenie dla mnie i na razie odłożyłam ten krok na mój powrót z wakacji.
Nie wiem, co o tym wszystkim myśleć- z jednej strony czułam,że już nerwica opanowana razem z atakami, a teraz zakopuje się w łóżku, nie mam na nic siły + trudno mi jest podejmować działania....
Czytałam różne historie ludzi odburzonych, którzy cieszą się życiem i robią to, na co mają ochotę, a lęk im praktycznie nie dokucza. Ja się aktualnie nie wpisuję w taki stan i zastanawiam się, czy z niego teraz wyjde... Wiem, ze umysł płata mi figle i próbuje wmówić, że nie dam rady itd., ale sama nie wiem, jak mam rozpoznać,że odzyskałam życie i mogę być szczęśliwa...